Reklama

W życiu imałem się różnych zajęć i tak się składa, że nie zawsze byłem klientem, a przez kilka lat obsługiwałem klientów. Pracowałem w firmie motoryzacyjnej, co z reguły oznacza anegdotyczny poziom usług, ale w mojej firmie tak nie było. Obowiązywała zasada klient nasz król, mięliśmy chodzić jak zegarki i cierpieć jak ekspedientki na stoisku mięsnym. Pamiętam doskonale epizod z serwisantem w roli głównej, o mało nie wyleciał z roboty tylko dlatego, że nie potrafił mówić po polsku. Chłopak miał dobrą rękę do roboty i naprawdę się starał, niestety szef na jego „roztworzyć drzwi”, „tumik” i „poszełem na magazyn” miał alergię.

Ostatecznie z roboty nie wyleciał, po wstawiennictwie wszystkich sprzedawców, szef zgodził się na kompromis. Serwisant mógł zostać, ale miał się klientom na oczy nie pokazywać, w ostateczności udawać niemowę. Wcale to takie śmieszne nie było, jak się może wydawać, dlatego nigdy nie należałem do ludzi, którzy w roli klienta czują się panami życia i śmierci sprzedawcy. Do szału doprowadzają mnie babcie, które 10 minut ustalają z biednymi ekspedientkami grubość plastra mortadeli. Nigdy nie zdarzyło mi się wejść do jakiegokolwiek sklepu, czy biura i od progu szukać awantury. Pewnie ciężko będzie w to uwierzyć, ale w życiu realnym, nie wirtualnym, mam jedną zasadę, załatwić jak najszybciej sprawę i bez ceregieli wrócić do swoich zająć. Wychodzę też z humanitarnego założenia, że w okienku na poczcie siedzi człowiek, może mieć słabszy dzień, chore dziecko, kłopoty ze zdrowiem. Słowem nie jestem klientem awanturującym się i śmieszą mnie wszyscy celebryci, którzy robią dym w Internecie, bo im jakaś zmęczona Panienka w butiku powiedziała dzień dobry niewłaściwym tonem. Nie wpisywałem się do książek skarg i zażaleń, nigdy nie pisałem artykułów z cyklu „Te firmy omijajcie”. Dziś piszę absolutnie dziewiczy tekst interwencyjny i jeszcze mi się żyła na czole nie wygładziła, a było tak.

Reklama

Zadzwoniłem do Biura Utrzymania Klienta Orange Polska i jak zawsze ustaliłem warunki nowej umowy – chodziło o Internet biurowy. Znając życie bardzo grzecznie i dla pewności trzy razy poprosiłem Panią po drugiej stronie słuchawki, żeby nie wysyłała do mnie kuriera z umową, ale zaznaczyła opcję, że odbiorę sprzęt i umowę w dowolnym salonie. Podkreślę w tym miejscu, że w taki sposób załatwiałem sprawy z 5 razy i nie wynika to z moich fanaberii. Do mojej wsi kurier nie trafi po GPS, bo i asfalt i GPS się pod lasem kończą. Odbiór sprzętu i umowy w salonie jest szybszy i pewniejszy, co więcej w ŻADEN sposób nie komplikuje życia firmie Orange, wręcz przeciwnie. Z drugiej strony Biuro Utrzymania Klienta zawsze usilnie namawia do odebrania sprzętu za pośrednictwem kuriera i nie mam pojęcia dlaczego, może chodzi o to, że unikają marży dla salonów, może Panienka z BUK dostaje prowizję. Tak czy siak, po trzech grzecznych prośbach usłyszałem, że oczywiście będzie odbiór w salonie i jeszcze za 10 minut dostanę telefon z potwierdzeniem. Czekam pół godziny, czekam godzinę i nic. Dobra, myślę sobie, Panience się zapomniało, nie będę robił problemów, jadę do salonu, zresztą gdybym chciał to nie ma możliwości połączenie z tą samą Panienką, o czym dowiedziałem się później.

Pokonuję 30 km w jedną stronę, wchodzę do salonu i mówię, że mam do odebrania umowę oraz router. Pani, jeszcze przeżuwając resztki jedzenia na wynos, klepie pazurami w klawiaturę i nagle maluje się na jej twarzy jakaś taka ulga.

– Proszę Pana, ale tu jest przesyłka kurierem!
– Jak to kurierem? – pytam – przecież prosiłem, żeby odbiór był osobisty w salonie.
– No nic nie poradzę, my nie możemy tego zmienić, ale zaraz, proszę poczekać, chyba jest jednak w salonie!
– Ufff.
– No tak, w salonie, ale przez kuriera.
– Jak w salonie przez kuriera?
– Tak jest zapisane i paczka przyjdzie do nas, ale to dopiero za 3, 4 dni.

Dzwonię do BUK, odbiera znudzony operator nieznanej płci i kolejno stwierdza:

1. On nie jest w stanie sprawdzić z kim ustalałem warunki umowy.
2. On nie może zmienić opcji dostawy, chociaż router jest w salonie na miejscu.
3. On nie może anulować tego zlecenia i wystawić nowego.
4. On nie może zmienić nawet opcji dostawy na dom klienta, bo już koleżanka wpisała salon (skąd wiedział, że koleżanka, skoro nie wiedział, kto ze mną ustalał warunki?)
5. On mnie informuje, że po prostu mogę nie odebrać przesyłki, gdy salon do mnie zadzwoni i wtedy bez żadnych konsekwencji umowa… zostanie anulowana.

Na każdą próbę racjonalnego rozwiązania problemu, który nie ja stworzyłem, ale samowolnie, bez mojej wiedzy, sprokurowała Panienka w BUK, słyszałem ironicznym tonem wypowiedziane jedno słowo – PROCEDURA. Nie wspomnę już o tym, że polszczyzna tego bezpłciowego operatora Orange była o poziom niżej od mojego kolegi serwisanta. Trzy godziny wyjęte z życia za 70 złotych miesięcznie MOICH pieniędzy. Nie chciałem 5 plasterków mortadeli fi 11,458 cm i grubości 1,234 cm, chciałem wydać własne pieniądze w autoryzowanym salonie Orange, zgodnie z telefonicznymi ustaleniami. Przeżyłbym jeszcze i to wszystko razem wzięte, gdybym nie wiedział, że udzielone mi informacje są wyrazem lenistwa i bezczelności pracowników Orange Polska. Wiedzę na temat możliwości modyfikacji zlecenia mam więcej niż dogłębną – trzy razy zmieniano mi opcje odbioru w Orange, nigdy z mojej winy.

Raz zamówiłem przez Internet przedłużenie umowy, w ramach promocji z dostawą do domu. Przy wyborze tej opcji były po prostu dodatkowe GB limitu i nie wnikałem dlaczego w salonie tego nie ma. Paczka dostała status do realizacji, ale za parę godzin zadzwonili do mnie, że wybranego przeze mnie urządzenia już nie ma i nie będzie. W 10 minut Orange zdążył mnie przeprosić, zmienić warunki umowy i… oświadczyć, że bez problemu mogę odebrać wszystko w salonie. Drugi raz Szanowna Małżonka odbierała telefon dziecka, był zamówiony czarny i znów „wyszedł”. Nie marudziliśmy, sam sprzedawca zadzwonił do BUK zmienił opcję na biały i wszyscy szczęśliwie się rozeszli.

Dziś Panienka i bezpłciowy odbieracz telefonów zrobili sobie po prostu jaja z niespotykanie wyrozumiałego klienta i wypieli się „d” w stronę klienta, który ma wykupione 4 usługi w Orange Polska. Żadnemu nie chciało się odhaczyć jednego ptaszka w komputerze, bo to wymagało odrobiny wysiłku i wykonania kilku telefonów do działów o piętro niżej. Tej granicy ze mną się nie przekracza. Z końcem umów żegnaj okienko Orange, przy takim poziomie usług i obsługi nawet Święty Franciszek wyszedłby z siebie. Na stoisku mięsnym w Biedronce albo w serwisie wulkanizacyjnym pracownicy Orange, z którymi miałem nieprzyjemność rozmawiać, nie utrzymaliby się 5 minut.

Epizod nie byłby aż tak irytujący, gdyby nie jeszcze jedna świadomość. W ramach „reprywatyzacji” stworzyły się monopole w peerelowskim stylu. Poziom usług i obsługi wynika z jednego przeświadczenia – mamy cię gdzieś petencie-kliencie, oferty innych operatorów są takie same, a numerów nie będzie ci się chciało przenosić. Mają to wypisane na twarzach w prawie każdym salonie i słychać to w prawie każdej słuchawce. I jeszcze jedna uwaga, nie wiem jak w innych miejscach, ale w moim regionie rotacja sprzedawców w salonach operatorów odbywa się w cyklach kilkumiesięcznych. Oni wczoraj sprzedawali skarpetki, dziś sprzedają telefony, a jutro będą sprzedawać suplementy diety. Z takim samym zapałem, z takimi samymi kompetencjami i za takie same psie pieniądze.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Prezydent Częstochowy zachęca swoich urzędników do strajku
    w poniedziałek. Panie Prezydencie! Naprawdę urzędników nie trzeba zachęcać!

    Ale skoro wszyscy chętni mają się do piątku wpisać na listę, którą Prezydent schowa do tej samej szuflady w której ma listę premii kwartalnych który wyjdą za tydzień. Gwarantowana 100% nieobecność nadzień  strajku.

    Tym bardziej że pracodawcy jest obojętne czy wezmą dzień urlopu od pracodawcy czy dzień urlopu za pieniądze ZUS. Taka jest różnica w pracy u prywatnego właściela i samorządu – samorząd zachęca do strajku, prywatny właściciel do pracy.

  2. Prezydent Częstochowy zachęca swoich urzędników do strajku
    w poniedziałek. Panie Prezydencie! Naprawdę urzędników nie trzeba zachęcać!

    Ale skoro wszyscy chętni mają się do piątku wpisać na listę, którą Prezydent schowa do tej samej szuflady w której ma listę premii kwartalnych który wyjdą za tydzień. Gwarantowana 100% nieobecność nadzień  strajku.

    Tym bardziej że pracodawcy jest obojętne czy wezmą dzień urlopu od pracodawcy czy dzień urlopu za pieniądze ZUS. Taka jest różnica w pracy u prywatnego właściela i samorządu – samorząd zachęca do strajku, prywatny właściciel do pracy.

  3. Wszystko to,
    co Pan napisał jest w większości prawdą, ale nie w pełni. Znam ten temat z opowiadań syna, który pracował w kilku firmach na słuchawkach. Swoją drogą chłopak nieźle wykształcony po UW, oczytany itd. Nie jest tak, że konsultant może zadzwonić piętro wyżej i próbować coś zmienić na korzyść klienta.
    Jest prosta zasada – musisz pracować tak, żeby firma zarobiła więcej niż klient. W tym przypadku na zasadzie wygrać możesz, przegrać( kliencie) musisz. I gdyby bezpłciowy nawet chciał Panu pomóc, to prędzej zmienią jego, niż on cokolwiek. Rozmowy są nagrywane, odsłuchiwane i oceniane. Jeżeli bezpłciowemu zależy na pracy, to się nie wychyli, bo po odsłuchaniu zabiorą mu premię, a następnie wyrzucą. Konsultanci oczywiście wiedzą,jak mogliby pomóc,ale to często wymaga ślizgania, a po co komu kłopoty.Robią więc spychologię zgodnie z wytycznymi "mądrych" i tak to się kręci.
    Ja mam umowę z Polsatem na tv i korzystam z multiroomu. I wygląda to tak, że np.w środku nocy chcę coś obejrzeć, to na ekranie dosłownie co tydzień, w porywach co dwa, tv jest blokowany z komunikatem " włóż kartę z dekodera głównego, żeby odblokować" "dymam więc na dół z piętra, wyjmuję kartę,wkładam do dekodera dodatkowego i czekam, aż się odblokuje.I ta "zabawa" jest podobno nie do zmiany, ale tego przy podpisywaniu umowy nie mówią. A pies j..taką usługę.
    Z Orange miałem podobne  problemy, jak Pan. Zrobiłem to, co Pan zamierza.

    pozdrawiam

  4. Wszystko to,
    co Pan napisał jest w większości prawdą, ale nie w pełni. Znam ten temat z opowiadań syna, który pracował w kilku firmach na słuchawkach. Swoją drogą chłopak nieźle wykształcony po UW, oczytany itd. Nie jest tak, że konsultant może zadzwonić piętro wyżej i próbować coś zmienić na korzyść klienta.
    Jest prosta zasada – musisz pracować tak, żeby firma zarobiła więcej niż klient. W tym przypadku na zasadzie wygrać możesz, przegrać( kliencie) musisz. I gdyby bezpłciowy nawet chciał Panu pomóc, to prędzej zmienią jego, niż on cokolwiek. Rozmowy są nagrywane, odsłuchiwane i oceniane. Jeżeli bezpłciowemu zależy na pracy, to się nie wychyli, bo po odsłuchaniu zabiorą mu premię, a następnie wyrzucą. Konsultanci oczywiście wiedzą,jak mogliby pomóc,ale to często wymaga ślizgania, a po co komu kłopoty.Robią więc spychologię zgodnie z wytycznymi "mądrych" i tak to się kręci.
    Ja mam umowę z Polsatem na tv i korzystam z multiroomu. I wygląda to tak, że np.w środku nocy chcę coś obejrzeć, to na ekranie dosłownie co tydzień, w porywach co dwa, tv jest blokowany z komunikatem " włóż kartę z dekodera głównego, żeby odblokować" "dymam więc na dół z piętra, wyjmuję kartę,wkładam do dekodera dodatkowego i czekam, aż się odblokuje.I ta "zabawa" jest podobno nie do zmiany, ale tego przy podpisywaniu umowy nie mówią. A pies j..taką usługę.
    Z Orange miałem podobne  problemy, jak Pan. Zrobiłem to, co Pan zamierza.

    pozdrawiam

  5. a’propos
    gdziekolwiek bym nie poszedł;do jakiegokolwiek biura;firmy..zawsze spotykam albo tabliczkę na drzwiach..albo "plakietkię" imienną z czymś takim "menadżer of hjuman resurces"…a juz rozmawiac z tymi ludzmi o pracy czy o "osobistym wkładzie w rozwój firmy" to zakrawa na paranoję…uzywają takich pojęc ze naprawdę czasami nic nie rozumiem..

  6. a’propos
    gdziekolwiek bym nie poszedł;do jakiegokolwiek biura;firmy..zawsze spotykam albo tabliczkę na drzwiach..albo "plakietkię" imienną z czymś takim "menadżer of hjuman resurces"…a juz rozmawiac z tymi ludzmi o pracy czy o "osobistym wkładzie w rozwój firmy" to zakrawa na paranoję…uzywają takich pojęc ze naprawdę czasami nic nie rozumiem..

  7. ……
    Orange już dawno siadło mi na humor,po za tym straciłem ochotę by z moich doładowań komórki oni finasowali kulejące wówczastelefony stacjonarne,Zmieniłem na Play i sobie tą zmianę chwalę,zreszyą nie tylko ja.Co do "panienek z okienka" to obojętnie jaka sieć czy sklep zawsze można natknąć się na leniwe dodo potrafiące wpienić w 5 minut nawet kamień.T Mibila odradzqam ze względu na koszty – konieczność comiesięcznego doładowania kwotą 25 złotych jedynie po to by utrzymać numer to przegięcie pały.

  8. ……
    Orange już dawno siadło mi na humor,po za tym straciłem ochotę by z moich doładowań komórki oni finasowali kulejące wówczastelefony stacjonarne,Zmieniłem na Play i sobie tą zmianę chwalę,zreszyą nie tylko ja.Co do "panienek z okienka" to obojętnie jaka sieć czy sklep zawsze można natknąć się na leniwe dodo potrafiące wpienić w 5 minut nawet kamień.T Mibila odradzqam ze względu na koszty – konieczność comiesięcznego doładowania kwotą 25 złotych jedynie po to by utrzymać numer to przegięcie pały.

  9. To temat rzekę zacząłeś MK:)
    To temat rzekę zacząłeś MK:)
    Orange to chciwe sukinsyny, ale nie odstają za bardzo od reszty, zaraz o tym napiszę. Na razie powiem tyle, że to jest strefa Trójkąta Bermudzkiego. Taki sam znajduje się w ubezpieczeniach komunikacyjnych-ubezpieczyciele oszukują już na każdej likwidacji szkody i to nawet juz nie próbują coś wyceniać, od razu odmawiają wypłaty. Dlaczego?
    Bo tylko 30% klientów idzie do sądu i zyski są miliardowe, reszta się godzi z " instytucją" i chce spokoju,w zamian za te kilka tysięcy złotych i braku nerwów w sądzie.
    Mają alergię, jak Ty na aroganckich sędziów, drogich i bezkarnych w swej głupocie i arogancji prawników oraz procedury obliczone na zajechanie obywatela.
    Dlaczego tak mogą robić bezkarnie?
    I to jest właściwe pytanie: mogą bo w Polsce działa PRL BIS w kórym obywatel to przedmiot do okradania przez wszystkich. Otóż tak jak nie ma mocnych na bezwład i bezprawie w Sądach, tak samo nie ma mocnych na koncerny ubezpieczeniowe. Wystarczy wprowadzić jeden przepis: Firma X bezpodstawnie odmówiła zapłaty należnego odszkodowania?
    To kara 100 x kwota należna, jako odszkodowanie. A nie iluzrytyczne i nie do uzyskania zadośćucznienie w którym trzeba przeliczać przez biegłego straty moralne i psychiczne=nerwy.

    Orange patrzy i uczy się od w/w i nie jest zbyt oryginalne, a oni mają mentalność TP  więc nic nie może zdziwić. Klienci nie nagrywają rozmów, nie czytają umów, nie znajdują haczyków i nie chodzą do sądu. Więc dlaczego ich nie okradać, skoro to sam okradający rozpatruje skargę na własne złodziejstwo i nazywa to dla niepoznaki reklamacją?
    Mi orange przedłużało umowę na Fun Packa z TV, taka sama przedstawicielka stwierdziła, że nie może mi przedłużyć jak nie wezmę nc+ czy cuś w pakiecie. Za DARMO, NA TRZY MIESIĘCE X KANAłÓW WIĘCEJ, a jak nie chcę to wymówię sobię i po sprawie bo kosztów zero. To wypowiedziałem i spokojnie sobie używam póki działało aż po kilku miesiącach na fakturze widzę 900 zł dodatkowej kary za zerwanie w/w umowy tą "usługę za darmo".
    Dodam, że przez 3 tygodnie wydałem 30 zł dodatkowo na , a jakże płatne rozmowy z BOK w którym dowiedziałem się, że wypowiedzieć mogę za darmo i bez konsekwencji ale maksymalnie…do końca drugiego miesiąca z trzech użytkowanych-inaczej umowa zostaje i koniec (40 zł/m-c na 2 lata) albo w/w kara-hehehe. Na ich nieszczęście pamiętałem doskonale tą rozmowę bo ją…nagrywałem, jak każdą z takimi firmami. Stąd wiem, że nikt o tym nie wspominał, na umowie nie ma bo Orange jej nie wysłało i dzięki temu nie ma papieru z podpisem. Ale nic, reklamację składam i czekam-w końću dzwoni spec od reklamacji:
    Z namaszczeniem godnym porodu Buddy facet mi 5 minut wyjaśnia w/w sytuacje jakbym nie był jej stroną i na końcu informuje, że przesłucha sobie nagrania i się dowie czy konsultant mnie poinformował jak mam zrywać. Bo jak tak to będę płacił.  Zawsze daje im szansę, więc użyłem kilku zwrotów w rodzaju " klauzul abuzywnych: żeby go ostrzec co do wyniku w/w przesłuchań, ale byłem pewny że "wygra" Orange (oczywiście konsultant nawet słowem nie wspomiał o wypowiedzeniu). Jednak widząc moje podejście uznał reklamacje i cofnął karę i jak sie okazało 100 zł naliczone z 3 miesiące darmowej TV. Oczywiście winą nie była zastawiona pułapka, tylko konsultant kóry mnie w nią nieskutecznie wciągnął nie podająć wszystkich danych. No normalnie zamwianie czegokolwiek w Orange przypomina zabaę odbezpieczonym granatem-podobno to spotylka tych co załozyli konto w ich Orange Finanse.
    Oczywiście nie mam polecenia ustwieonego automatyczengo przelewu rachunków-inaczej tysiąc złotych by zniknęło i bym się bujał a Orange obracało kasą. I nie wiem jak długo, bo po 3 tygodniach nie ma korekt, brak infa o nowej FV i dalej widnieje dług-tylko czekam aż mi coś zablokują:)
    Co do niemożności skontaktowania się z konkretnym konsultantem to kłamstwo. Można tylko albo trzeba zapisać nazwisko i na nie się powoływać, albo dobrej woli. Nie dalej niż tydaień temu kobieta znalazał mi bez problemu koleżankę-raz po opisie, a raz rozmowa jest zapisywana i podpisywana przez konkretną osobe-trzeba tylko chcieć. Powiem ci, że zabwane jest co innego: złożona oferta na telefon (miąła oddzwonić) okazała się tak dobra, że 4 następnych nie mogło dać tak dobrej ani znaleść koleżanki, heheh

    Cyfrowy Polsat nie jest lepszy: pamiętam jak próbując po 2 latach wypowiedzieć im umowę dowiedziełem się, że muszę to zrobić…z 6 misięcznym wypowiedzeniem bo inaczej z automatu przedłużają na …6 miesięcy i wypowiedzenie też pół roku później.

    Ale dla mnie numer 1 to Play. Rozwiązałem 3 miesiące przed końcem umow ę po 2 latach. Wysłali potwierdzenie na piśmie. I wystawiali sobie po cichu FV przez 3 miesiące. Jak dostałem 300 zł do zapłacenia za numer bez umowy to nie dziwne, że za nic nie zapłaciłem, a negocjacjie z miesiąc i spadło na 60 zł. A a jak się nie dało, to anulowali FV i stwierdzili że numer pre-paid można obciązyć kosztami wstecznie-takie cofające się w czasie i przestrzeni o pół roku zdrapki kupowane w kiosku, akurat na 60 zł:)
    Jak odmówiłem, to po tygodniu dzwoniła firma windykacyjna i 3 następne przez 2 lata, każąc mi jak złodziejowi załacić "należny dług" za nienależną FV. I nic nie możesz zrobić, bo policja wyłudzenia nie przyjmnie i dopiero jak AIGO do sądu posżło to w dupę dostali i 1,5 koła zapłacili za usiłowanie tak naprawdę wyłudzenia.
    Ale 3 lata z czapki i ilu klientów Playa będzie tak upartych żeby wytrwać? Biznes jest biznes, a konsultant playa na info , że zaraz Playa pozwę za oszustwo zażądał kodu abonenckiego, bo na konto nie może się dostać….:) Tu polecam żadać osobistego stawiennictwa każdego pracownika który sprawę obsługiwał, nic tak nie schładza tego bezczelnbego tonu jak dymanie 400 km po kilka razy. A jak się zwolnił i pracuje np. w UK to przy odrobinie szczęścia nakaz doprowadzenie i list gończy:) SIę zdziwi ekstradycją za "obsługę klienta", zwłaszcza wyższy szczebel bo to on osobiście zdecydował żeby mnie tak załatwić. Ale co z tego, sam Play coś by pojął gdybym z milion złotych odszkodowania dostał, a tak to najwyżej z 2-3 koła i niczego się nie nauczą, dalej im się opłaca takie lody kręcić.
    I dlatego to tak chory kraj, bo nadal tu śmieci i cwaniaki najwięcej zarabiają i najlżej zyją.

  10. To temat rzekę zacząłeś MK:)
    To temat rzekę zacząłeś MK:)
    Orange to chciwe sukinsyny, ale nie odstają za bardzo od reszty, zaraz o tym napiszę. Na razie powiem tyle, że to jest strefa Trójkąta Bermudzkiego. Taki sam znajduje się w ubezpieczeniach komunikacyjnych-ubezpieczyciele oszukują już na każdej likwidacji szkody i to nawet juz nie próbują coś wyceniać, od razu odmawiają wypłaty. Dlaczego?
    Bo tylko 30% klientów idzie do sądu i zyski są miliardowe, reszta się godzi z " instytucją" i chce spokoju,w zamian za te kilka tysięcy złotych i braku nerwów w sądzie.
    Mają alergię, jak Ty na aroganckich sędziów, drogich i bezkarnych w swej głupocie i arogancji prawników oraz procedury obliczone na zajechanie obywatela.
    Dlaczego tak mogą robić bezkarnie?
    I to jest właściwe pytanie: mogą bo w Polsce działa PRL BIS w kórym obywatel to przedmiot do okradania przez wszystkich. Otóż tak jak nie ma mocnych na bezwład i bezprawie w Sądach, tak samo nie ma mocnych na koncerny ubezpieczeniowe. Wystarczy wprowadzić jeden przepis: Firma X bezpodstawnie odmówiła zapłaty należnego odszkodowania?
    To kara 100 x kwota należna, jako odszkodowanie. A nie iluzrytyczne i nie do uzyskania zadośćucznienie w którym trzeba przeliczać przez biegłego straty moralne i psychiczne=nerwy.

    Orange patrzy i uczy się od w/w i nie jest zbyt oryginalne, a oni mają mentalność TP  więc nic nie może zdziwić. Klienci nie nagrywają rozmów, nie czytają umów, nie znajdują haczyków i nie chodzą do sądu. Więc dlaczego ich nie okradać, skoro to sam okradający rozpatruje skargę na własne złodziejstwo i nazywa to dla niepoznaki reklamacją?
    Mi orange przedłużało umowę na Fun Packa z TV, taka sama przedstawicielka stwierdziła, że nie może mi przedłużyć jak nie wezmę nc+ czy cuś w pakiecie. Za DARMO, NA TRZY MIESIĘCE X KANAłÓW WIĘCEJ, a jak nie chcę to wymówię sobię i po sprawie bo kosztów zero. To wypowiedziałem i spokojnie sobie używam póki działało aż po kilku miesiącach na fakturze widzę 900 zł dodatkowej kary za zerwanie w/w umowy tą "usługę za darmo".
    Dodam, że przez 3 tygodnie wydałem 30 zł dodatkowo na , a jakże płatne rozmowy z BOK w którym dowiedziałem się, że wypowiedzieć mogę za darmo i bez konsekwencji ale maksymalnie…do końca drugiego miesiąca z trzech użytkowanych-inaczej umowa zostaje i koniec (40 zł/m-c na 2 lata) albo w/w kara-hehehe. Na ich nieszczęście pamiętałem doskonale tą rozmowę bo ją…nagrywałem, jak każdą z takimi firmami. Stąd wiem, że nikt o tym nie wspominał, na umowie nie ma bo Orange jej nie wysłało i dzięki temu nie ma papieru z podpisem. Ale nic, reklamację składam i czekam-w końću dzwoni spec od reklamacji:
    Z namaszczeniem godnym porodu Buddy facet mi 5 minut wyjaśnia w/w sytuacje jakbym nie był jej stroną i na końcu informuje, że przesłucha sobie nagrania i się dowie czy konsultant mnie poinformował jak mam zrywać. Bo jak tak to będę płacił.  Zawsze daje im szansę, więc użyłem kilku zwrotów w rodzaju " klauzul abuzywnych: żeby go ostrzec co do wyniku w/w przesłuchań, ale byłem pewny że "wygra" Orange (oczywiście konsultant nawet słowem nie wspomiał o wypowiedzeniu). Jednak widząc moje podejście uznał reklamacje i cofnął karę i jak sie okazało 100 zł naliczone z 3 miesiące darmowej TV. Oczywiście winą nie była zastawiona pułapka, tylko konsultant kóry mnie w nią nieskutecznie wciągnął nie podająć wszystkich danych. No normalnie zamwianie czegokolwiek w Orange przypomina zabaę odbezpieczonym granatem-podobno to spotylka tych co załozyli konto w ich Orange Finanse.
    Oczywiście nie mam polecenia ustwieonego automatyczengo przelewu rachunków-inaczej tysiąc złotych by zniknęło i bym się bujał a Orange obracało kasą. I nie wiem jak długo, bo po 3 tygodniach nie ma korekt, brak infa o nowej FV i dalej widnieje dług-tylko czekam aż mi coś zablokują:)
    Co do niemożności skontaktowania się z konkretnym konsultantem to kłamstwo. Można tylko albo trzeba zapisać nazwisko i na nie się powoływać, albo dobrej woli. Nie dalej niż tydaień temu kobieta znalazał mi bez problemu koleżankę-raz po opisie, a raz rozmowa jest zapisywana i podpisywana przez konkretną osobe-trzeba tylko chcieć. Powiem ci, że zabwane jest co innego: złożona oferta na telefon (miąła oddzwonić) okazała się tak dobra, że 4 następnych nie mogło dać tak dobrej ani znaleść koleżanki, heheh

    Cyfrowy Polsat nie jest lepszy: pamiętam jak próbując po 2 latach wypowiedzieć im umowę dowiedziełem się, że muszę to zrobić…z 6 misięcznym wypowiedzeniem bo inaczej z automatu przedłużają na …6 miesięcy i wypowiedzenie też pół roku później.

    Ale dla mnie numer 1 to Play. Rozwiązałem 3 miesiące przed końcem umow ę po 2 latach. Wysłali potwierdzenie na piśmie. I wystawiali sobie po cichu FV przez 3 miesiące. Jak dostałem 300 zł do zapłacenia za numer bez umowy to nie dziwne, że za nic nie zapłaciłem, a negocjacjie z miesiąc i spadło na 60 zł. A a jak się nie dało, to anulowali FV i stwierdzili że numer pre-paid można obciązyć kosztami wstecznie-takie cofające się w czasie i przestrzeni o pół roku zdrapki kupowane w kiosku, akurat na 60 zł:)
    Jak odmówiłem, to po tygodniu dzwoniła firma windykacyjna i 3 następne przez 2 lata, każąc mi jak złodziejowi załacić "należny dług" za nienależną FV. I nic nie możesz zrobić, bo policja wyłudzenia nie przyjmnie i dopiero jak AIGO do sądu posżło to w dupę dostali i 1,5 koła zapłacili za usiłowanie tak naprawdę wyłudzenia.
    Ale 3 lata z czapki i ilu klientów Playa będzie tak upartych żeby wytrwać? Biznes jest biznes, a konsultant playa na info , że zaraz Playa pozwę za oszustwo zażądał kodu abonenckiego, bo na konto nie może się dostać….:) Tu polecam żadać osobistego stawiennictwa każdego pracownika który sprawę obsługiwał, nic tak nie schładza tego bezczelnbego tonu jak dymanie 400 km po kilka razy. A jak się zwolnił i pracuje np. w UK to przy odrobinie szczęścia nakaz doprowadzenie i list gończy:) SIę zdziwi ekstradycją za "obsługę klienta", zwłaszcza wyższy szczebel bo to on osobiście zdecydował żeby mnie tak załatwić. Ale co z tego, sam Play coś by pojął gdybym z milion złotych odszkodowania dostał, a tak to najwyżej z 2-3 koła i niczego się nie nauczą, dalej im się opłaca takie lody kręcić.
    I dlatego to tak chory kraj, bo nadal tu śmieci i cwaniaki najwięcej zarabiają i najlżej zyją.

  11. tego chyba nie da się przeskoczyć
    To są kombinaty. Często można natrafić na normalnego człowieka, gdy się zadzwoni z prośbą o rozwiązanie problemu. Ale gdy przychodzi do koordynacji działań, to zaczynają się schody. Bo ten normalny człowiek zgłosi sprawę wyżej i na tym się kończy. Można zmienić usługodawcę, ale u następnego będzie podobnie. To nie są małe sklepiki za rogiem.

  12. tego chyba nie da się przeskoczyć
    To są kombinaty. Często można natrafić na normalnego człowieka, gdy się zadzwoni z prośbą o rozwiązanie problemu. Ale gdy przychodzi do koordynacji działań, to zaczynają się schody. Bo ten normalny człowiek zgłosi sprawę wyżej i na tym się kończy. Można zmienić usługodawcę, ale u następnego będzie podobnie. To nie są małe sklepiki za rogiem.

  13. MK! Wspanialy artykul!
    MK! Wspanialy artykul!
    W USA i Kanadzie jest rowniez brak realnej konkurencji na wspomnianym przez Pana rynku. (TV,Internet,Mobile,House Phone)
    Grasuje tutaj kilka bandyckich gigantow, ktorym klient (a szczegolnie maly, indywidualny) nie podskoczy! Chociaz musze im przyznac, ze traktowanie kazdego klienta jest bez zarzutu.
    Pozdrawiam Pana i wszystkich – czytajacych, piszacych – na tym wspanialym, Polskim Blogu!

  14. MK! Wspanialy artykul!
    MK! Wspanialy artykul!
    W USA i Kanadzie jest rowniez brak realnej konkurencji na wspomnianym przez Pana rynku. (TV,Internet,Mobile,House Phone)
    Grasuje tutaj kilka bandyckich gigantow, ktorym klient (a szczegolnie maly, indywidualny) nie podskoczy! Chociaz musze im przyznac, ze traktowanie kazdego klienta jest bez zarzutu.
    Pozdrawiam Pana i wszystkich – czytajacych, piszacych – na tym wspanialym, Polskim Blogu!

  15. opylają numery firmom oszustowczym?
    Ja mam niestety w jednym telefonie kartę orange free, no i taki skutek, że mam dziennie z pięć telefonów od różnych oszustów kompletnie mi nie znanych. Musiałem zablokować odbiór, i ten telefon nadaje się tylko do robienia zdjeć czy gmerania w internecie. Drugi mam z kartą plusa i z tym mam święty spokój, choć jego numer podaję wszędzie, w sklepach, firmach, itp.
    Aha
    Stacjonarny mam też orange, i ta sama sytuacja. Na okrągło dzwonią sprzedać mi garnki, kołdry, albo badania profilaktyczne. Nie odbieram więc żadnych telefonów. Wypracowałem tajny system gdy dzwoni na stacjonarny ktoś mi znany.

    • Do mnie na firmowy też
      Do mnie na firmowy też wydzwaniali, że wygrałem cośtam, że bolą mnie plecy a oni mi je wymasują i nauczą mnie odżywiać się. Przestałem w ogóle odbierać te stacjonarne z obcymi mi numerami kierunkowymi i (odpukać) ustało.
      Miewam też takie telefony:
      – Przepraszam, czy dodzwoniłam sie do mieszkańca miasta XYZ?
      [I mimo, że ta pani i owszem dodzwoniła się do mista XYZ to odpowiadam (znów) niegrzecznie:
      – Niestety pomyłka. Chyba ktoś Pani złą bazę danych sprzedał.
      [I działa, przepraszają i sie rozłączają].

      A ze stacjonarnego właśnie zrezygnowałem (co prawda też w bólach i reklamacją -UWZGLĘDNIONĄ!), gdyż nawet po 22.00 dzownili z jakimiś durnymi reklamami (kurde, ktoś ma pracę gorszą od mojej!).

      Natomiast po udostępnieniu swojego adresu e-mail, żeby mogli mi przesyłać e-faktury (no bo taniej) to moją skrzynkę zaczęła zalewać przerażająca ilość spamu.

  16. opylają numery firmom oszustowczym?
    Ja mam niestety w jednym telefonie kartę orange free, no i taki skutek, że mam dziennie z pięć telefonów od różnych oszustów kompletnie mi nie znanych. Musiałem zablokować odbiór, i ten telefon nadaje się tylko do robienia zdjeć czy gmerania w internecie. Drugi mam z kartą plusa i z tym mam święty spokój, choć jego numer podaję wszędzie, w sklepach, firmach, itp.
    Aha
    Stacjonarny mam też orange, i ta sama sytuacja. Na okrągło dzwonią sprzedać mi garnki, kołdry, albo badania profilaktyczne. Nie odbieram więc żadnych telefonów. Wypracowałem tajny system gdy dzwoni na stacjonarny ktoś mi znany.

    • Do mnie na firmowy też
      Do mnie na firmowy też wydzwaniali, że wygrałem cośtam, że bolą mnie plecy a oni mi je wymasują i nauczą mnie odżywiać się. Przestałem w ogóle odbierać te stacjonarne z obcymi mi numerami kierunkowymi i (odpukać) ustało.
      Miewam też takie telefony:
      – Przepraszam, czy dodzwoniłam sie do mieszkańca miasta XYZ?
      [I mimo, że ta pani i owszem dodzwoniła się do mista XYZ to odpowiadam (znów) niegrzecznie:
      – Niestety pomyłka. Chyba ktoś Pani złą bazę danych sprzedał.
      [I działa, przepraszają i sie rozłączają].

      A ze stacjonarnego właśnie zrezygnowałem (co prawda też w bólach i reklamacją -UWZGLĘDNIONĄ!), gdyż nawet po 22.00 dzownili z jakimiś durnymi reklamami (kurde, ktoś ma pracę gorszą od mojej!).

      Natomiast po udostępnieniu swojego adresu e-mail, żeby mogli mi przesyłać e-faktury (no bo taniej) to moją skrzynkę zaczęła zalewać przerażająca ilość spamu.

  17. “Z drugiej strony Biuro
    "Z drugiej strony Biuro Utrzymania Klienta zawsze usilnie namawia do odebrania sprzętu za pośrednictwem kuriera i nie mam pojęcia dlaczego, może chodzi o to, że unikają marży dla salonów, może Panienka z BUK dostaje prowizję."

    Sądzę, że może być dodatkowy powód namawiania do odbioru umowy od kuriera. Nie wszyscy przecież od razu przy kurierze czytają umowę, no bo i czasu szkoda i kurier ma jeszcze 100 punktów do objechania i mu się śpieszy. Wielu więc od razu podpisuje dokumenty kurierowi w dobrej wierze. Przecież to nie buty, płyty, talerze, na pewno wszystko gra a i w umowie na pewno wszystko jest tak, jak było uzgadniane. A jeśli nawet nie, to kurier zapewniał że mam 10 dni na wycofanie sie z zawartej umowy… ale to nie dotyczy firm! Opisałem właśnie swoja sytuację sprzed wielu już lat.
    Mając 1 telefon w jednoosobowej działalności, kończyła mi się umowa i zaproponowali mi aneks do umowy (trochę droższy abonament ale z lepszymi warunkami). Zgodziłem się, kurier przyjechał, odebrałem na mieście, podpisałem a w domu wieczorem zaskoczenie. Zupełnie coś innego uzgadnialiśmy, zupełnie coś innego przyjechało. Otóż, otrzymałem drugi numer, drugi abonament do opłacania (ponad 100 zł wówczas). Niemożliwe? Jak najbardziej możliwe, nie mnie jedynego w tamtym czasie tak podeszli, nie ja jeden reklamowałem w punkcie stacjonarnym tę dodatkową umowę.
    Skracjając opowieść: żadne reklamacje, listy, rozmowy, prawnik – nic nie pomogło. Podpisałeś? Płać!
    Jako ciekawostkę powiem, że nie udostępniono mi moich rozmów z konsultantem. Poinformowano mnie, że rozmowy są nagrywane ale jedynie dla nich, nie na moje potrzeby.
    A jedyną radą firmy na O. było: to zrezygnuj z kończącej się umowy i zostaw sobie nowy numer! No tak, przecież skąd te cymbały mogą wiedzieć, że nie dodzwoni się już do mnie klient sprzed kilku lat. Świetna rada! Trudno, straciłem, ale są gorsze nieszczęścia w życiu.
    Przez 24 miesiące opłacałem ten abonament, straciłem na rzecz mojego operatora ponad 2400 zł, ale dziś traktuję to jakbym kupił coś za te 2400 zł. Kupiłem troszkę mądrości na dalsze życie! I wiedzę, że im się po prostu nie ufa!

    I dlatego dziś, gdy dzwoni do mnie konsultant nasza rozmowa wygląda mniej więcej tak:
    – Dzień dobry, chciałbym Panu przedstawić nową ofertę…
    – Dzień dobry, ale nie jestem zainteresowany nowymi ofertami.
    – Ale Pan nawet nie wie co to za oferta! Mogę zajać Panu 5 minut?
    – Proszę.
    [Gadanie przez 5 minut] – I co Pan na to?
    – No przecież na wstępie mówiłem, że nie jestem zainteresowany zadnymi ofertami.
    No i jęknięcie do słuchawki, że się nagadał(a) a klient cham, nie chce nowego smartfona.
    A jeśli próbują stosować nędzne sztuczki psychologiczne w stylu:
    – Dzień dobry, z uwagi na to że jest Pan naszym wspaniałym, cudownym i kochanym klientem od wielu lat… [to odpowiadam, moze troszkę bezczelnie]
    – Dzień dobry, skoro jestem takim wspaniałym, cudownym i najfajniejszym klientem to dlaczego Państwo oszukali mnie w kwestii dodatkowej umowy na telefon i skoro jestem tak ważny do Was to dlaczego ileś tam lat temu naliczyliście mi 3 grosze odsetek tylko dlatego, że mój bank przetrzymał 1 dzień pieniądze, pomimo że wszystkie faktury przez 12 lat opłacam w terminie!?

    I teraz na wiosnę konsultant ponownie łgał mi do słuchawki, że gdy przejdę na czas nieokreślony to nie będzie przysługiwał mi rabat. A że juz byłem na nich przygotowany i chodziłem z umową w kieszeni to zacytowałem mu odpowiedni pragraf z umowy, że "rabat przysługuje także po 24 miesiącach, gdy umowa przejdzie na czas nieokreślony". Konsultant odpowiedział mi [dosłownie]: ach wie Pan, tyle tych umów jest, że już mi sie wszystko myli." Nawet śmieszne:-)

    I jeszcze jedno, może trochę odbiegając od tematu. Przyjmuję dla jednej z firm do dorywczej pracy ludzi na umowę zlecenia, często młodzież, tuż po 16, 17 roku życia. Omawiamy nieskomplikowany temat i podpisujemy dokumenty, po czym mówię delikwentowi:
    – nawet nie przeczytałeś tego co podpisałeś.
    – No ale Pan wszystko mi wyjaśnił…
    Bezgraniczne zaufanie, które ja także kiedys miałem, właśnie do czasu moich telefonicznych przygód.
    Ludzie nie czytają nawet 1-stronicowej prostej umowy! Uczulam głównie tych młodych: "nie ufajcie (też!) ale czytajcie! Czegoś nie rozmiecie? Pytajcie, od tego jestem".

    Wiem, że zaglądają tu głównie ludzie świadomi, i niepotrzebujący umoralniania:)
    Ale uczmy się i uczmy innych by uczyli się na cudzych błędach, jak mój. Nie opisuję swojej historii by zostać "pomarańczowym" męczennikiem, (nie, bo to już stare, przetrawione i zapomniane) ale może kogoś to uratuje przed podpisaniem czegoś w ciemno. W dobrej wierze. Dobra wiara nie zawsze działa w obu kierunkach.

    (Ps. czemu nie zmieniłem firmy? O każdej z nich słyszę takie opowieści, nie uciekam z deszczu… na deszcz:).

  18. “Z drugiej strony Biuro
    "Z drugiej strony Biuro Utrzymania Klienta zawsze usilnie namawia do odebrania sprzętu za pośrednictwem kuriera i nie mam pojęcia dlaczego, może chodzi o to, że unikają marży dla salonów, może Panienka z BUK dostaje prowizję."

    Sądzę, że może być dodatkowy powód namawiania do odbioru umowy od kuriera. Nie wszyscy przecież od razu przy kurierze czytają umowę, no bo i czasu szkoda i kurier ma jeszcze 100 punktów do objechania i mu się śpieszy. Wielu więc od razu podpisuje dokumenty kurierowi w dobrej wierze. Przecież to nie buty, płyty, talerze, na pewno wszystko gra a i w umowie na pewno wszystko jest tak, jak było uzgadniane. A jeśli nawet nie, to kurier zapewniał że mam 10 dni na wycofanie sie z zawartej umowy… ale to nie dotyczy firm! Opisałem właśnie swoja sytuację sprzed wielu już lat.
    Mając 1 telefon w jednoosobowej działalności, kończyła mi się umowa i zaproponowali mi aneks do umowy (trochę droższy abonament ale z lepszymi warunkami). Zgodziłem się, kurier przyjechał, odebrałem na mieście, podpisałem a w domu wieczorem zaskoczenie. Zupełnie coś innego uzgadnialiśmy, zupełnie coś innego przyjechało. Otóż, otrzymałem drugi numer, drugi abonament do opłacania (ponad 100 zł wówczas). Niemożliwe? Jak najbardziej możliwe, nie mnie jedynego w tamtym czasie tak podeszli, nie ja jeden reklamowałem w punkcie stacjonarnym tę dodatkową umowę.
    Skracjając opowieść: żadne reklamacje, listy, rozmowy, prawnik – nic nie pomogło. Podpisałeś? Płać!
    Jako ciekawostkę powiem, że nie udostępniono mi moich rozmów z konsultantem. Poinformowano mnie, że rozmowy są nagrywane ale jedynie dla nich, nie na moje potrzeby.
    A jedyną radą firmy na O. było: to zrezygnuj z kończącej się umowy i zostaw sobie nowy numer! No tak, przecież skąd te cymbały mogą wiedzieć, że nie dodzwoni się już do mnie klient sprzed kilku lat. Świetna rada! Trudno, straciłem, ale są gorsze nieszczęścia w życiu.
    Przez 24 miesiące opłacałem ten abonament, straciłem na rzecz mojego operatora ponad 2400 zł, ale dziś traktuję to jakbym kupił coś za te 2400 zł. Kupiłem troszkę mądrości na dalsze życie! I wiedzę, że im się po prostu nie ufa!

    I dlatego dziś, gdy dzwoni do mnie konsultant nasza rozmowa wygląda mniej więcej tak:
    – Dzień dobry, chciałbym Panu przedstawić nową ofertę…
    – Dzień dobry, ale nie jestem zainteresowany nowymi ofertami.
    – Ale Pan nawet nie wie co to za oferta! Mogę zajać Panu 5 minut?
    – Proszę.
    [Gadanie przez 5 minut] – I co Pan na to?
    – No przecież na wstępie mówiłem, że nie jestem zainteresowany zadnymi ofertami.
    No i jęknięcie do słuchawki, że się nagadał(a) a klient cham, nie chce nowego smartfona.
    A jeśli próbują stosować nędzne sztuczki psychologiczne w stylu:
    – Dzień dobry, z uwagi na to że jest Pan naszym wspaniałym, cudownym i kochanym klientem od wielu lat… [to odpowiadam, moze troszkę bezczelnie]
    – Dzień dobry, skoro jestem takim wspaniałym, cudownym i najfajniejszym klientem to dlaczego Państwo oszukali mnie w kwestii dodatkowej umowy na telefon i skoro jestem tak ważny do Was to dlaczego ileś tam lat temu naliczyliście mi 3 grosze odsetek tylko dlatego, że mój bank przetrzymał 1 dzień pieniądze, pomimo że wszystkie faktury przez 12 lat opłacam w terminie!?

    I teraz na wiosnę konsultant ponownie łgał mi do słuchawki, że gdy przejdę na czas nieokreślony to nie będzie przysługiwał mi rabat. A że juz byłem na nich przygotowany i chodziłem z umową w kieszeni to zacytowałem mu odpowiedni pragraf z umowy, że "rabat przysługuje także po 24 miesiącach, gdy umowa przejdzie na czas nieokreślony". Konsultant odpowiedział mi [dosłownie]: ach wie Pan, tyle tych umów jest, że już mi sie wszystko myli." Nawet śmieszne:-)

    I jeszcze jedno, może trochę odbiegając od tematu. Przyjmuję dla jednej z firm do dorywczej pracy ludzi na umowę zlecenia, często młodzież, tuż po 16, 17 roku życia. Omawiamy nieskomplikowany temat i podpisujemy dokumenty, po czym mówię delikwentowi:
    – nawet nie przeczytałeś tego co podpisałeś.
    – No ale Pan wszystko mi wyjaśnił…
    Bezgraniczne zaufanie, które ja także kiedys miałem, właśnie do czasu moich telefonicznych przygód.
    Ludzie nie czytają nawet 1-stronicowej prostej umowy! Uczulam głównie tych młodych: "nie ufajcie (też!) ale czytajcie! Czegoś nie rozmiecie? Pytajcie, od tego jestem".

    Wiem, że zaglądają tu głównie ludzie świadomi, i niepotrzebujący umoralniania:)
    Ale uczmy się i uczmy innych by uczyli się na cudzych błędach, jak mój. Nie opisuję swojej historii by zostać "pomarańczowym" męczennikiem, (nie, bo to już stare, przetrawione i zapomniane) ale może kogoś to uratuje przed podpisaniem czegoś w ciemno. W dobrej wierze. Dobra wiara nie zawsze działa w obu kierunkach.

    (Ps. czemu nie zmieniłem firmy? O każdej z nich słyszę takie opowieści, nie uciekam z deszczu… na deszcz:).

  19. Nie wspominaj o Plusie proszę
    Ja się właśnie rozstałem z Plusem jakieś dwa lata temu. Pierwotnie powodem rozstania miało być pogorszenie zasięgu. Kupiłem u nich w okolicach 2000 roku internet, bo jako jedyni w tamtym czasie docierali z szalenie wówczas szybką technologią EDGE do mojej Dziury w Ziemi. Przez parę lat byłem zadowolonym klientem, któregoś dnia, a było to właśnie jakieś dwa lata temu mój internet nagle zanikł. Nie ma i już. Po kilku tygodniach telefonów i odwedzin w salonach, chyba niechcący jeden technik mi powiedział, że Plus zdemontował najbliższy mi BTS (stację przekaźnikową). Oczywiście oficjalnie informacji takiej nie było. Pojechałem na miejsce i własnoocznie stwierdziłem, że rzeczywiście maszt zniknął. Ze smutkiem po kilkunastu latach złożyłem wypowiedzenie umowy. Długo mnie prosili i przekonywali, że zrobią co w ich mocy, żebym jednak coś u nich sobie kupił. Przyjeżdżali nawet do mojej Dziury w Ziemi i robili jakieś pomiary, chodzili szukali, i niestety internetu nie znaleźli. I wtedy się zaczęło. Okazało się, że moje wypowiedzenie zrobiło się nieważne, bo zgodziłem się na ich dodatkowe zabiegi w poszukiwaniu internetu w mojej Dziurze w Ziemi. Złożylem wypowiedzenie ponownie, a licznik bije. Przychodzą kolejne fakury. Tym razem wypowiedzenie z miesięcznego zrobiło się trzymiesięczne, bo Plus jednak przyjął moje zgłoszenie wypowiedzenia, tylko z powodu poszukiwań internetu w Dziurze w Ziemi, warunki umowy się zmieniły i jest to nowa umowa i okres wypowiedzenia też nowy i lepszy. Następnie w końcu rozwiązali ze mną umowę, ale po 5 miesiącach przyszło wezwanie do zapłaty na kwotę 150 zł, za to, że między nowym złożeniem wypowiedzenia a wygaśnięciem poprzedniego nie zachowałem jakiegoś terminu zgłaszania wniosków wpisanego w umowie, która już była nowa a nie stara i w związku z tym nie opłaciłem 2 faktur, których oni mi nie wysłali, ale były one do wglądu na stronie biura obsługi, bo tak stało wo nowej umowie, której o ile pamiętam nie podpisywałem. koniec końców, mimo składania reklamacji dostałem i tak wezwanie przedsądowe do zapłaty. To było najdroższe rozwiązanie umowy, jaka mi się przytrafiła w życiu. Nie chcę słyszeć o Plusie już więcej.
    Pozdrawiam.

  20. Nie wspominaj o Plusie proszę
    Ja się właśnie rozstałem z Plusem jakieś dwa lata temu. Pierwotnie powodem rozstania miało być pogorszenie zasięgu. Kupiłem u nich w okolicach 2000 roku internet, bo jako jedyni w tamtym czasie docierali z szalenie wówczas szybką technologią EDGE do mojej Dziury w Ziemi. Przez parę lat byłem zadowolonym klientem, któregoś dnia, a było to właśnie jakieś dwa lata temu mój internet nagle zanikł. Nie ma i już. Po kilku tygodniach telefonów i odwedzin w salonach, chyba niechcący jeden technik mi powiedział, że Plus zdemontował najbliższy mi BTS (stację przekaźnikową). Oczywiście oficjalnie informacji takiej nie było. Pojechałem na miejsce i własnoocznie stwierdziłem, że rzeczywiście maszt zniknął. Ze smutkiem po kilkunastu latach złożyłem wypowiedzenie umowy. Długo mnie prosili i przekonywali, że zrobią co w ich mocy, żebym jednak coś u nich sobie kupił. Przyjeżdżali nawet do mojej Dziury w Ziemi i robili jakieś pomiary, chodzili szukali, i niestety internetu nie znaleźli. I wtedy się zaczęło. Okazało się, że moje wypowiedzenie zrobiło się nieważne, bo zgodziłem się na ich dodatkowe zabiegi w poszukiwaniu internetu w mojej Dziurze w Ziemi. Złożylem wypowiedzenie ponownie, a licznik bije. Przychodzą kolejne fakury. Tym razem wypowiedzenie z miesięcznego zrobiło się trzymiesięczne, bo Plus jednak przyjął moje zgłoszenie wypowiedzenia, tylko z powodu poszukiwań internetu w Dziurze w Ziemi, warunki umowy się zmieniły i jest to nowa umowa i okres wypowiedzenia też nowy i lepszy. Następnie w końcu rozwiązali ze mną umowę, ale po 5 miesiącach przyszło wezwanie do zapłaty na kwotę 150 zł, za to, że między nowym złożeniem wypowiedzenia a wygaśnięciem poprzedniego nie zachowałem jakiegoś terminu zgłaszania wniosków wpisanego w umowie, która już była nowa a nie stara i w związku z tym nie opłaciłem 2 faktur, których oni mi nie wysłali, ale były one do wglądu na stronie biura obsługi, bo tak stało wo nowej umowie, której o ile pamiętam nie podpisywałem. koniec końców, mimo składania reklamacji dostałem i tak wezwanie przedsądowe do zapłaty. To było najdroższe rozwiązanie umowy, jaka mi się przytrafiła w życiu. Nie chcę słyszeć o Plusie już więcej.
    Pozdrawiam.

  21. Play
    Ja osobiście unikam rozmów telefonicznych, bo dopóki nie nagram, to nie ma pewności, co było powiedziane.  Słowo napisane traktuję jako dowód.

    Obecnie walczę z Play'em i sprawa jest rozwojowa. Jakieś pół roku temu córce skończyła się umowa z T-mobile (też szemrana firma, ale to inna historia).  Ja byłem na umowie bezterminowej, a syn od kilku miesięcy miał abonament.  Oferowali coś, co łączyło 3 numery w jednej umowie, jak dla nas.  Była jedynie sprawa syna, wydawałoby się, że prosta, bo to firma prywatna, więc jedną umowę anulują, a potrójną zawiążą. Wysłałem stosowne zapytanie i dostałem odpowiedź, że to jest możliwe, ale będzie mnie kosztować 20 złotych miesięcznie. Przemyślałem i uznałem, że biorę.  Złożyłem zamówienie, dostałem kartę SIM dla córki i zabrałem się za podłączenie dwóch dodatkowych numerów do umowy.  (Inna sprawa, dlaczego nie można tego zrobić od razu, jestem teraz pewien, że ROZMYŚLNIE).  No i nagle zaczęło się, że tego zrobić nie można, zapraszają za półtora roku i takietam.  Obfita wymiana korespondencji, trochę "na Kobuszewskiego piszącego książkę skarg i wniosków", bo każda odpowiedź zawiera formułkę zapraszającą do dalszej korespondencji.  Ja odmówiłem płacenia jakichkolwiek faktur, dopóki nie doprowadzą umowy do takiego stanu, jaki mi przed jej podpisaniem zaoferowano. W międzyczasie blokują, a następnie wyłączają kolejne telefony.  W końcu łaskawy list, że mogę to zrobić, ale po opłaceniu faktur wg ichniego widzimisię.   Ja odmawiam.

    Obecnie sytuacja jest taka, że czekam na wezwanie do sądu.  Od telefonu właściwie się odzwyczaiłem, ale gdy próbowałem założyć w innej sieci to wyszło, że mnie wpisali na listę dłużników, jakbym to ja kradł i oszukiwał, a nie oni.

    Ciekaw jestem osób, które doszły do procesu sądowego.  Ja jestem na nich zawzięty jak Matka Kurka na Owsiaka, więc nie zapłacę i nie ustąpię.

  22. Play
    Ja osobiście unikam rozmów telefonicznych, bo dopóki nie nagram, to nie ma pewności, co było powiedziane.  Słowo napisane traktuję jako dowód.

    Obecnie walczę z Play'em i sprawa jest rozwojowa. Jakieś pół roku temu córce skończyła się umowa z T-mobile (też szemrana firma, ale to inna historia).  Ja byłem na umowie bezterminowej, a syn od kilku miesięcy miał abonament.  Oferowali coś, co łączyło 3 numery w jednej umowie, jak dla nas.  Była jedynie sprawa syna, wydawałoby się, że prosta, bo to firma prywatna, więc jedną umowę anulują, a potrójną zawiążą. Wysłałem stosowne zapytanie i dostałem odpowiedź, że to jest możliwe, ale będzie mnie kosztować 20 złotych miesięcznie. Przemyślałem i uznałem, że biorę.  Złożyłem zamówienie, dostałem kartę SIM dla córki i zabrałem się za podłączenie dwóch dodatkowych numerów do umowy.  (Inna sprawa, dlaczego nie można tego zrobić od razu, jestem teraz pewien, że ROZMYŚLNIE).  No i nagle zaczęło się, że tego zrobić nie można, zapraszają za półtora roku i takietam.  Obfita wymiana korespondencji, trochę "na Kobuszewskiego piszącego książkę skarg i wniosków", bo każda odpowiedź zawiera formułkę zapraszającą do dalszej korespondencji.  Ja odmówiłem płacenia jakichkolwiek faktur, dopóki nie doprowadzą umowy do takiego stanu, jaki mi przed jej podpisaniem zaoferowano. W międzyczasie blokują, a następnie wyłączają kolejne telefony.  W końcu łaskawy list, że mogę to zrobić, ale po opłaceniu faktur wg ichniego widzimisię.   Ja odmawiam.

    Obecnie sytuacja jest taka, że czekam na wezwanie do sądu.  Od telefonu właściwie się odzwyczaiłem, ale gdy próbowałem założyć w innej sieci to wyszło, że mnie wpisali na listę dłużników, jakbym to ja kradł i oszukiwał, a nie oni.

    Ciekaw jestem osób, które doszły do procesu sądowego.  Ja jestem na nich zawzięty jak Matka Kurka na Owsiaka, więc nie zapłacę i nie ustąpię.

  23. …nawet Święty Franciszek wyszedłby z siebie…
    Październik się zbliża. Będzie Św. Franciszka (4), czas na "Fioretti".
    Pomarańczowe kwiatki "Orange".

    Kwiatek 1
    Wygasła umowa –  a nadal przychodził "abonament" do zapłacenia. Zorientowałam się, więc zrobiłam im awanturę, bo umowę wypowiedziałam chyba z miesiąc przed terminem.

    Podczas wizyty w salonie były problemy z mitycznym "systemem", cokolwiek się za tym kryje. Nie można było sprawdzić online statusu umowy ani wprowadzić zmian. Sporządziłam stosowne pismo na poczekaniu, oręcznie. Miało być nadane faksem.
    Trzeba była miesięcy i paru wizyt w salonie, żeby im udowodnić, że nie przedłużałam umowy. Potem się okazało że "umowa została przedłużona automatycznie", a pieniądze zwrócono. Jak sądzę, chyba tylko dlatego, że zrobiłam awanturę. Ale przecież… nawet Święty Franciszek wyszedłby z siebie…

    Kwiatek 2
    Telefon komórkowy zamienił się w stacjonarny. Działał mniej więcej w promieniu 15 km od Białegostoku. Zasięg się kończył w Zabłudowie, Wasilkowie – a w kierunku Warszawy – w Choroszczy. Rzecz jasna, bardziej opłacało się płacić abonament i nie korzystać z telefonu niż zerwać umowę.
    Byłam zmuszona założyć nowy numer u innego operatora, żeby mieć kontakt ze światem.

    To trwało prawie półtora roku, aż w końcu dostałam sms, że mianowicie firma "Orange" mi gratuluje, bo jakość usług będzie jeszcze wyższa, jako że zakończyli modernizację czegośtam.

    Kwiatek 3
    "Iliada" i "Odyseja" razem wzięte to nic, w porównaniu z "Neostradą".
    Tego się nawet opowiedzieć nie da (bez wulgaryzmów).

    Kwiatek czwarty
    Wymiana karty.

    Zachodzę ja ci do salonu, kartę wymienić. Jedną próbowali uruchomić – nie działała. Drugą uruchomili – zadziałała. "Procedura" wymagała, żeby zapłacić za 2 karty przy kolejnym rachunku, a potem wartość tej niedziałającej odliczyli od jeszcze kolejnego rachunku.

    Nonsens na nonsensie jedzie i nonsensem pogania.

    Telefonując na infolinię wysłuchuje się informacji z automatu. Jeżeli coś tam, to wciśnij 1, jeżeli coś tam innego – wciśnij 2, jeżeli coś tam – wciśnij 3.

    Firma Orange (i nie tylko) powinna jeszcze nagrać na ten automat stosowne pożegnanie PT klienta. Najlepiej: "sp…adaj frajerze".

  24. …nawet Święty Franciszek wyszedłby z siebie…
    Październik się zbliża. Będzie Św. Franciszka (4), czas na "Fioretti".
    Pomarańczowe kwiatki "Orange".

    Kwiatek 1
    Wygasła umowa –  a nadal przychodził "abonament" do zapłacenia. Zorientowałam się, więc zrobiłam im awanturę, bo umowę wypowiedziałam chyba z miesiąc przed terminem.

    Podczas wizyty w salonie były problemy z mitycznym "systemem", cokolwiek się za tym kryje. Nie można było sprawdzić online statusu umowy ani wprowadzić zmian. Sporządziłam stosowne pismo na poczekaniu, oręcznie. Miało być nadane faksem.
    Trzeba była miesięcy i paru wizyt w salonie, żeby im udowodnić, że nie przedłużałam umowy. Potem się okazało że "umowa została przedłużona automatycznie", a pieniądze zwrócono. Jak sądzę, chyba tylko dlatego, że zrobiłam awanturę. Ale przecież… nawet Święty Franciszek wyszedłby z siebie…

    Kwiatek 2
    Telefon komórkowy zamienił się w stacjonarny. Działał mniej więcej w promieniu 15 km od Białegostoku. Zasięg się kończył w Zabłudowie, Wasilkowie – a w kierunku Warszawy – w Choroszczy. Rzecz jasna, bardziej opłacało się płacić abonament i nie korzystać z telefonu niż zerwać umowę.
    Byłam zmuszona założyć nowy numer u innego operatora, żeby mieć kontakt ze światem.

    To trwało prawie półtora roku, aż w końcu dostałam sms, że mianowicie firma "Orange" mi gratuluje, bo jakość usług będzie jeszcze wyższa, jako że zakończyli modernizację czegośtam.

    Kwiatek 3
    "Iliada" i "Odyseja" razem wzięte to nic, w porównaniu z "Neostradą".
    Tego się nawet opowiedzieć nie da (bez wulgaryzmów).

    Kwiatek czwarty
    Wymiana karty.

    Zachodzę ja ci do salonu, kartę wymienić. Jedną próbowali uruchomić – nie działała. Drugą uruchomili – zadziałała. "Procedura" wymagała, żeby zapłacić za 2 karty przy kolejnym rachunku, a potem wartość tej niedziałającej odliczyli od jeszcze kolejnego rachunku.

    Nonsens na nonsensie jedzie i nonsensem pogania.

    Telefonując na infolinię wysłuchuje się informacji z automatu. Jeżeli coś tam, to wciśnij 1, jeżeli coś tam innego – wciśnij 2, jeżeli coś tam – wciśnij 3.

    Firma Orange (i nie tylko) powinna jeszcze nagrać na ten automat stosowne pożegnanie PT klienta. Najlepiej: "sp…adaj frajerze".

  25. Oni wczoraj sprzedawali skarpetki
    w mojej ocenie problem został zdiagnozowany przez MK w ostatim zdaniu:
    " Oni wczoraj sprzedawali skarpetki, dziś sprzedają telefony, a jutro będą sprzedawać suplementy diety. Z takim samym zapałem, z takimi samymi kompetencjami i za takie same psie pieniądze."
    Ja dodał bym jeszcze jedno: firmy są niczyje…. mam tutaj na myśli, że nie należą do przykładowego Jana K., który je zbudował i o nie dba. 

    Ja jestem takim Janem K. … i też mam problem … pracownikom po prostu się nie che … nie samokształcą się, nie potrafią nie… i nie…. Niestety szukanie logicznych argumentów nie pomaga. A bez pracowników nie można zbudować firmy … i koło się zamyka.

    Dodam niestety jeszcze jedno uzupełnienie: dziś sprzedają telefony, a jutro będą sprzedawać suplementy diety… a po jutrze sprzęt medyczny – do sprzedaży nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji ani wiedzy. Jak nie ma się wiedzy na temat jak działa taki sprzęt to i nie ma się wiedzy jak pomaga … ani jak może on zaszkodzić …. 
    Czy to jest demokracja?

  26. Oni wczoraj sprzedawali skarpetki
    w mojej ocenie problem został zdiagnozowany przez MK w ostatim zdaniu:
    " Oni wczoraj sprzedawali skarpetki, dziś sprzedają telefony, a jutro będą sprzedawać suplementy diety. Z takim samym zapałem, z takimi samymi kompetencjami i za takie same psie pieniądze."
    Ja dodał bym jeszcze jedno: firmy są niczyje…. mam tutaj na myśli, że nie należą do przykładowego Jana K., który je zbudował i o nie dba. 

    Ja jestem takim Janem K. … i też mam problem … pracownikom po prostu się nie che … nie samokształcą się, nie potrafią nie… i nie…. Niestety szukanie logicznych argumentów nie pomaga. A bez pracowników nie można zbudować firmy … i koło się zamyka.

    Dodam niestety jeszcze jedno uzupełnienie: dziś sprzedają telefony, a jutro będą sprzedawać suplementy diety… a po jutrze sprzęt medyczny – do sprzedaży nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji ani wiedzy. Jak nie ma się wiedzy na temat jak działa taki sprzęt to i nie ma się wiedzy jak pomaga … ani jak może on zaszkodzić …. 
    Czy to jest demokracja?