Reklama

Najważniejszym przełomem w kryminologii jest zastosowanie badań DNA. To „złoty dowód” – 99,999999999% prawdopodobieństwa, że inna osoba w danej populacji (np.Polski) może posiadać takie same DNA w badanych fragmentach robi wrażenie i zamyka  jakąkolwiek argumentację. Jeśli kryminolodzy znajdą czyjeś DNA  na uchwycie noża użytego podczas zabójstwa,  to  znaczy, że ta osoba trzymała w ręce ten nóż, a jeśli znajdą DNA na szyi ofiary uduszonej, to znaczy, że ta osoba udusiła,  a  jeśli  pod paznokciami ofiary napaści, to ta osoba była napastnikiem. W  powszechnej opinii, ekspertyza DNA jest 100% „dowodem” winy lub niewinności. 

Ale  czy tak jest rzeczywiście?

Reklama

Z doniesien medialnych  z  UK, USA  czasami z Polski, dowiadujemy się o od lat  o skazanych, którzy spędzili dekady w wiezieniu skazani na podstawie błędnej oceny  tego dowodu przez sąd. Przyczny tragicznych w skutkach błędów sędziów (zawodowych i przysięgłych) w ocenie dowodu z ekspertyzy DNA są generalnie dwie. Pierwsza  to  dziesiątki czynników, które mogą spowodować, że ekspertyza DNA przedstawiona sądowi jest obarczona błędem lub błędami, lub jest zmanipulowa, albo  zwyczajnie sfałszowana. I druga to predyspozycje sędziów do prawidłowej oceny tego skomplikowanego dowodu. Te predyspozycje to przede wszystkim wiedza sędziego dotycząca samego DNA, procedur badania DNA, interpretacji wyników badania i interpretacji obliczeń statystycznych, a także przestrzeganie przepisów prawa, bezstronność i generalnie sprostanie wyzwaniom etycznym przy ocenie dowodu i orzekaniu.    
W  Polsce  przebijają się czasami do mediów ogólnopolskich sprawy, w których „błędy“ w badaniach DNA są spektakularne i wręcz nieprawdopodobne, a ocena przez sądy dowodów z  ekspertyz DNA bywa wręcz kuriozalna. Stąd powszechne domniemanie, że pomyłki dotyczące ekspertyz DNA to  niezwykle rzadkie wyjątki.

Takim przypadkiem jest sprawa Jacka Wacha oskarżonego  zabójstwo Tomasza S., którego zwłoki zidentyfikowano  m.inn. na podstawie ekspertyzy DNA (porównania profili DNA matki i siostry Tomasza S. z profilem DNA nieznanych szczątków) wykonanej w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. J. Wach został skazany na dożywocie. 15 lat później inna osoba przyznała się do zabójstwa i wskazała miejsce, w którym ukryła  szczątki Tomasza S. Szczątki  te zidentyfikowano na podstawie ekspertyzy DNA również jako szczątki Tomasza S.

W śledztwie w „sprawie śledztwa“ –  porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika b. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku ustaliła, iż Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Olsztynie „ukryło“ wyniki badania DNA dwóch próbek pobranych z ciała Krzysztofa Olewnika. W październiku 2006 roku prokuratura i policja olsztyńska znalazły ciało, które prawdopodobnie należało do K. Olewnika. Łamiąc procedury, jeszcze przed przeprowadzeniem sekcji, bez obowiązkowej obecności prokuratora, nieustalona osoba pobrała ze zwłok  6 próbek w celu przeprowadzenia badań DNA i ustalenia czy jest to ciało K. Olewnika. Wyniki badania DNA wykazały, że 4 próbki były zgodne z profilem DNA K.Olewnika, jedna próbka wykazała profil DNA innego (nieustalonej tożsamości) mężczyzny, druga próbka była mieszaniną DNA K.Olewnika i wspomnianego NN. Ponadto w nieustalonych okolicznościach „wyczyszczono“ twardą pamięć komputera sekwencjonatora (urządzenia do odczytywania  sekwencji, czyli kolejności par nukleotydowych w cząsteczce DNA) z okresu, w którym przeprowadzano badanie DNA Olewnika. „Zaginęły” też w niewyjaśnionych okolicznościach niewykorzystane do badania próbki pobrane ze szczątków K. Olewnika.   W konsekwencji w 2010r. ekshumowano ciało i ponownie zbadano DNA, aby ustalić czy są to rzeczywiście szczątki K.Olewnika. I ciekawostka; od kilku lat w Elblągu toczy się proces dwojga biegłych genetyków z Olsztyna odpowiedzialych za „ukrycie“ wyników części  tego badania DNA. Wiosną tego roku w niewyjaśnionych okolicznościach (śledztwo prowadzi prokuratura w Szczecinie) zaginęły akta sądowe tej sprawy.

I jeszcze jedna ciekawa sprawa. W okolicach Wielgowa  12 lat temu uduszono (tło seksualne) 12 letnią Magdę.[i] Ta tragiczna historia nie przebiła się do mediów ogólnopolskich, a informacje w prasie lokalnej chociaż liczne, są lakoniczne i niezbyt rzetelne. Skazany na dożywocie to upośledzony umysłowo Marcin S. Sprawa dwukrotnie była rozpatrywana przez dwie instancje i SN. Dzisiaj wyrok jest prawomocny.  Koronnym dowodem oskarżenia była opinia DNA. Na ramieniu Magdy znaleziono częściowy odcisk palca, stąd nie można było zidentyfikować osoby, która go pozostawiła.  Po czterech latach (2008r.) prokuratura wpadła na pomysł wykonania badania DNA „dotykowego“ (ang. touch  TDNA) z zabezpieczonego odcisku palca. Badanie wykonano w Pomorskiej Akademii Medycznej w kilku „podejściach”. Pierwsze  było negatywne. Następne badania lub badanie pozytywne. Jak podaje lokalna prasa „z odcisku  wyodrębniono DNA, które pasowało jak ulał do kodu genetycznego męskiej części mieszkającej w Wielgowie rodziny S. (…)Chodzi m.in. o ślad DNA, który zabezpieczono na ramieniu ofiary. To kod genetyczny odpowiadający rodzinie S. Prokuratura uznała, że należy on do Mariusza S.(…)”

Ten cytat  jest reprezentatywny dla ignorancji, niewiedzy, braku odpowiedzialności i bylejakości pracy niektórych dziennikarzy. Nie ma czegoś takiego jak kod genetyczny rodziny, który  pasowałby „jak ulał“ do jakiegokolwiek członka rodziny (czyli indywidualnego kodu genetycznego).   Dziedziczymy nasze DNA po rodzicach i dalszych przodkach i jest oczywistym, że mamy część elementów DNA wspólnych w rodzinie,  no ale “pasujące jak ulał“ mają tylko i wyłącznie bliżnięta jednojajowe. Ponadto w sprawie jedyny ślad DNA to ten z odcisku palca – nie ma więc żadnego „m. in“ .

„Odkodowując” powyższy cytat biegłym  udało się uzyskac z tej próbki tzw. haplotyp Y-DNA (Y-STR[ii] DNA)  i prównano go z Y-DNA  mężczyzn w rodzinie oskarżonego. Haplotyp Y to badanie alleli tylko na chromosomie określającym płeć męską – Y.  Jest on identyczny dla wszystkich mężczyzn w linii ojca, podobnie jak mtDNA[iii] w linii matki. Takie badanie stosuje się w kryminalistyce, w przypadkach kiedy materiał genetyczny jest mieszaniną męskiego i żeńskiego materiału (jak w tym przypadku), aby je rozdzielić. Prawdopodobną alternatywą jest możliwość,  że kiedy próbka jest mikrośladem, (jak również w tym przypadku) amplifikacje PCR[iv] prowadziłyby do detekcji DNA ofiary, a DNA sprawcy  "tonęło" z  wyjątkiem amplifikacji fragmentów specyficznych dla chromosomu Y.  Na to badanie zużyto cały material genetyczny, co uniemożliwiło powtórzenie badań DNA  po kasacji pierwszego wyroku i ponownym rozpatrywaniu sprawy przez sąd I instancji.  Nie bardzo rozumiem? Nawet jak genetycy zużyli całą próbkę, to przecież dysponowali wyizolowanym DNA, które przy zastosowaniu technologii  PCR mogli amplifikować ponownie do takiej ilości, która pozwoliłaby wykonać kilkukrotnie badanie i zachować resztę izolotu, jako dowód ,bowiem takie były (i są) obowiązujące przepisy.  

Podkreślić trzeba, iż genetycy nie badali DNA autosomalnego[v],(nie otrzymali takiego z badania),  które może być zinterpretowane przez biegłych jako wykluczające lub pasujące do oskarżonego. Natomiast  określili tylko  haplotypu  Y – DNA, którego  biegli nie mogli interpretować jak DNA autosomalne tzn przy pasującym – stosując dowody stytystyczne. Taki haplotyp posiada nieznana biegłemu i sądowi  liczba mężczyzn, którzy są bezpośrednio i niebezpośrednio spokrewnieni w nieprzerwanej lini męskiej. Praktycznie  mtDNA i  Y DNA  są badaniami  wykluczającymi. Nie można na ich podstawie wyrokować o identyczności, ponieważ osoby (bezpośrednio) niespokrewnione mogą mieć ten sam haplotyp.  Innymi słowy  „pasowanie jak ulał“ do męskiej części rodziny S.  w Wielgowie i przeprowadzenie przez sąd dowodu eliminacji 3 jej członków bezpośrednio spokrewnionych (ojca i 2 braci oskarżonego) i w konsekwencji uznanie, iż  oskarżony pozostawił DNA na ramieniu ofiary,  to dużo za mało, aby skazać na dożywocie za zabójstwo. Wyniki z takiego badania charakteryzują się stosunkowo niską siłą dyskryminacji.[vi]  A to oznacza, że  prawdopodobieństwo powtórzenia się tego haplotypu jest statystycznie dużo większe, niż w przypadku DNA autosomalnego, gdzie badane są allele na różnych chromosomach, nie tylko na chromosomie Y. Np. badania wykazały, iż w  Azji Srodkowej ten sam haplotyp Y ma co 10 mężczyzna.[vii]

Już tylko te trzy przykłady uzasadniają pytanie postawione na początku. Nasuwa się też inne – czy mitręga i koszty badania DNA  służą wymierzaniu  sprawiedliwości   winnemu, ofierze i rodzinie ofiary, czy też są narzedziem wykorzystywanym  świadomie lub nieświadomie, by skazać koniecznie, czasami kogokolwiek?

Przypatrzmy się jeszcze bliżej  jakości badań DNA.

Znany genetyk, prof. dr hab. Ryszard Pawłowski członek Komisji Genetyki Sądowej PTMSiK i jej były przewodniczący twierdzi, iż “(…) główne błędy to raportowanie nieistniejących w atestowanych próbkach alleli lub wyciąganie nieuprawnionych wniosków w oparciu o nieprawidłowo uzyskane elektroforegramy  (wyniki). No ale co tu mówić o tak trudnej materii jak badanie śladowych ilości DNA, kiedy nawet trywialnie proste badanie próbek do ustalenia spornego ojcostwa może być problemem.(…) Jednymi z częstszych błędów ujawnianych podczas kontroli jakości są błędy powstające przy okazji przepisywania wyników z urządzeń analizujących do opinii. (…) liczba błędów tego typu sięgała na początku atestacji nawet 5,4 proc.! (…)” [viii]
Mniej więcej od początku tej dekady akredytacje laboratoriów genetycznych niewątpliwie dramatycznie wpłynęły na poprawę jakości badań kryminalistycznych DNA. Jak daleko dowiemy się w przyszłości. Obecnie sądy w tym Sąd Najwyższy dalej weryfikują jeszcze wyroki, z  pierwszej dekady lat dwutysięcznych, w których ekspertyzy z badań DNA były koronnym dowodem.

Wracając do jakości ekspertyz DNA nie można zapomnieć, iż  zanim materiał biologiczny trafi do laboratorium, musi być najpierw fachowo pobrany i zabezpieczony przy zachowaniu standaryzowanych zabezpieczeń antykontaminacyjnych. Ten etap ma na wynik badania DNA  równie fundamentalny wpływ, jak stosowanie  poprawnych zasad naukowych, wiarygodność zastosowanych metod badawczych i   kwalifikacje  biegłych w laboratoriach. Kontaminacja materiału biologicznego przy pobieraniu  na miejscu przestępstwa, , podczas sekcji czy podczas przechowywania i transportu do laboratorium, jest główną przyczyną niemożliwości ustalenia prawidłowych profili DNA z miejsca przestępstwa na całym świecie.

Kryminolodzy, genetycy, prokuratorzy z entuzjazmem przyjmują dynamiczny rozwój technologi badań DNA. Coraz precyzyjniejsza i coraz bardziej wrażliwa technologia oznacza nie tylko coraz większą możliwość ustalenia sprawcy, ale przysparza niestety coraz więcej potencjalnych problemów m. inn właśnie dotyczących  kontaminacji.  

Przypadek oskarżenia bezdomnego Lukisa Andersona o zabójstwo miltimilionerki z Silikon Valley  w 2013r. świetnie ilustruje nowe problemy. Pod paznokciami ofiary znaleziono mikrośladową ilość jego DNA. Prawdopodobieństwo, że to było jego DNA było astronomiczne – jeden do tryliona. Był tylko jeden szkopuł, w tym samym czasie kiedy popełniono zabójstwo, oskarżony był hospitalizowany – kilka godzin wcześniej pogotowie medyczne znalazło go na ulicy nieprzytomnego z powodu zatrucia alkoholem. Przez kilka miesięcy Anderson siedział w areszcie, a najtęższe głowy wśród genetyków usiłowały rozwiązać zagadkę. I udało się. Rozwiązanie zagadki zaskoczyło genetyków. Okazało się, że medycy, którzy udzielali mu pomocy, kilka godzin później interweniowali na miejscu zabójstwa. I to oni pozostawili jego DNA na miejscu zabójstwa. Jak znalazło się ono pod paznokciem ofiary  jest jak na razie nierozwiązaną zagadką. Ten fenomen to wtórne przenoszenie DNA.

Wprawdzie występowanie wtórnego przenoszenia DNA zostało wcześniej ustalone, ale środowisko genetyków nie przywiązywało większej wagi do tych informacji, bowiem uważali, że nie ma to żadnego wpływu na wyniki badań DNA z miejsca przestępstwa.  Dopiero powyższy przypadek, a więc bezsporne wykazanie, że na podstawie wtórnie przetransferowanego DNA, człowiek, który nigdy nie był nawet w pobliżu miejsca przestępstwa  może zostać oskarżony i skazany(w Kalifornii na karę śmierci), skłoniła naukowców do przewartościowania dotychczasowych entuzjastycznych opinii o dowodzie  DNA.

Przypadek ten zainspirował piszącą pracę magisterską studentkę biologii Cynthię Cale i jej koleżankę z roku Madison Earll do przeprowadzenia eksperymentu, który nazwały „Dwuminutowy uścisk dłoni”.[ix] Promotorką przedsięwzięcia była profesor biologii genetycznej Krista Latham. Podczas eksperymentu dwie osoby A i B ściskały sobie ręce dwie minuty, po czym osoba A  brała do ręki  wyjałowiony nóż. Badanie wykazało, że z 85% próbek pobranych z rękojeści noży znaleziono DNA osób A. Równocześnie 5  próbek wykazało, że jedynym DNA znalezionym na rekojeści noża było DNA osoby B, czyli osoby, która nie dotkykała noża. Po raz pierwszy wykazano naukowo, iż nie jest zawsze prawdziwym zakładanie, że DNA znalezione na miejscu przestępstwa było wynikiem bezpośredniego kontaktu i przebywania w tym miejscu osoby, której DNA tam znaleziono.

Powszechne i zdawałoby się logiczne przekonania na temat tego „złotego dowodu”  badania powyższe postawiły pod znakiem zapytania. Ponieważ dzisiaj można uzyskać  profil DNA z minimalnych ilości materiału genetycznego – nawet z 3-5 pojedyńczych komórek – często niemożliwym jest  ustalenie  źródła tego DNA, a możliwość, iż to DNA należy do osoby nie mającej nic wspólnego z przestępstwem, a nawet nigdy ta osoba nie była w pobliżu miejsca przestępstwa jest prawdopodobne, co do niedawna wydawało się niemożliwe.  Podjęte w ostatnich kilku latach   badania  wtórnego  transferu DNA potwierdza to, co Edmond Locard powiedział  ponad 60 lat temu "Każdy kontakt zostawia ślad". To jest podstawowa założenie  wszystkich dziedzin kryminalistyki. Dzisiaj genetycy, organy ścigania i sędziowie muszą  zrewidować definicję „kontaktu z DNA”.

Według informacji z Wikenheiser[x], człowiek  traci około 400000 komórek dziennie. Wiemy, z rozproszonych publikacji naukowych, że zywyczajnie dotykając obiekt możemy zostawić od 0-169ng DNA. Na przykład, dr E. Graham i prof G. Rutty[xi] stwierdzili, że  14 z 24 badanych osób, miało na szyjach obce DNA. To  DNA, znalazło się na szyjach tych  osób w nieznany sposób – być może uścisnęli sobie z kimś dłonie, a potem dotkneli swojej szyji, a być może rozmawiali z kimś i minikropelki śliny „rozpylanej” przez rozmówcę wylądowała na ich szyjach. (okazuje się, że wystarczy tylko 30 sekund konwersacji, aby pokryć   bezpośrednie otoczenie  minikropelkami śliny). Wyobraźmy sobie scenariusz, w którym osoba z minikropelkami  śliny zostaje uduszona, a  rozmówca, który nawet jej nie znał, a tylko stał obok, rozmawiając z inną osobą, zostanie oskarżony o zabójstwo, bowiem znaleziono na  szyji ofiary jego DNA.
Przytoczę jeszcze inną historię, która policjantom z trzech krajów i Interpolowi spędzała sen z powiek przez 16 lat. To  „Fantom z Heilbronn” lub "Kobieta bez twarzy", czyli sprawa seryjnej zabójczyni (6 zabójstw) i sprawczyni innych przestępstw,  które popełniono w latach 1993 – 2009  w Austrii, Francji i Niemieczech.  Wszystkie zabójstwa i inne przestępstwa łączyło DNA znalezione w  40 miesjcach przestępstw. Sprawą zajmowały się policje krajów, na terenie których popełniono przestępstwa i Interpol. Dopiero w  2009r. sprawę rozwiązano, kiedy DNA „Kobiety bez twarzy” zostało „pobrane” z ciała  spalonego mężczyny we Francji.  DNA pochodziło z wacików używanych przez techników kryminalistycznych do zabezpieczania DNA na miejscach przestępstwa, które były zanieczyszczone DNA pracownicy(lub pracownic o takim samym pochodzeniu etnicznym) w fabryce tych wacików![xii]

W związku z powyższymi „odkryciami”  nie tylko  genetycy, ale przede wszystkim technicy policji, prokuratorzy, adwokakaci  i najważniejsze sędziowie, bowiem to oni mają ostatnie i decydujące „słowo” muszą nauczyć się nowego spojrzenia na dowód z mikrośladów DNA.  Sceptycyzm i powściągliwość musi zastąpić entuzjazm 100% pewności, iż DNA jest bezspornym dowodem bezpośredniego kontaktu.  To zła wiadomość dla oskarżonych na podstawie takiego DNA w Polsce.  Część prokuratorów i przede wszystkim część sędziów, którzy ostatecznie oceniają dowody z ekspertyz DNA, mają wiedzę w tej dziedzinie niestety nieadekwatną. Stąd obawa, że postęp technologii badań DNA i podniesienie jakości pracy laboratoriów paradoksalnie niekoniecznie przełoży się na eliminowanie „pomyłek” sądowych, a dodana konieczność oceny coraz bardziej złożonych i skomplikowanych kwestii np. wtórnego transferu DNA może być przyczyną zwiększenia „pomyłek sądowych”.
Cdn



[ii] STR (ang. Short Tandem Repeat) -najpowszechniej stosowana metoda badania DNA oparta na polimorfizmie długości sekwencji
[iii] DNA mitrochondrialne sprzeżone z płcią – dziedziczone w lini żeńskiej
[iv] PCR (od ang. polymerase chain reaction) – metoda powielania łańcuchów DNA polegająca na łańcuchowej reakcji polimerazy DNA w wyniku wielokrotnego podgrzewania i oziębiania próbki, w warunkach laboratoryjnych.
[v] DNA autosomalne – nie sprzężone z płcią
[vi] Siła dyskryminacji – oznacza prawdopodobieństwo, że dwie osoby przypadkowo wybrane z populacji będą miały rożne  genotypy w locusie
[vii] dr Tomasz Kupiec – Współczesne możliwości analizy śladów biologicznych http://ies.krakow.pl/download/KUPIEC.pdf
[viii]  http://www.amsik.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=156
[ix] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/26331369
[x] http://www.genealogytoday.com/surname/finder.mv?Surname=Wikenheiser
Reklama