Reklama

W drodze do kuchni mijam telewizor. Tak się składa, że w naszym “salonie” nie ma drzwi i czasem zerknę co ogląda mama. Teraz program Ewy Drzyzgi. Tytułu onego nie pamiętam, ale to najmniej ważne.


W drodze do kuchni mijam telewizor. Tak się składa, że w naszym “salonie” nie ma drzwi i czasem zerknę co ogląda mama. Teraz program Ewy Drzyzgi. Tytułu onego nie pamiętam, ale to najmniej ważne.

Reklama

Zatelepało mną gdy zobaczyłam na kanapce w studio parę. On, młody, zdrowy, ona z przedłużanymi doktorami kończynami, genetycznie (podobno) upośledzona. Postanowili się pobrać. Bywa. Ich wybór? Wydawać by się mogło, że tak. Oboje odpowiedzialni, dorośli. Przynajmniej takie zrobili na mnie wrażenie.
Pozornie nic nikomu do tego. Czy aby tylko na pewno?
Jest przecież mama chłopaka, która NIGDY nie zaakceptuje takiej synowej. Nie ważny charakter, że miła, mądra i inne nie liczące się duperele. Nie ważne, że syn tak wybrał.
Jest jeszcze środowisko i ksiądz. Potępiają oczywiście. Kościelnego, choć oboje wierzący, nie będzie, bo zadeklarowali, zadecydował strach dziewczyny przed przekazaniem genów potomstwu, że dzieci mieć nie będą. Presja środowiska jest wielka. Złamała nie jedno życie.

Powyższa sytuacja to tylko przykład jeden z wielu. Od zawsze byłam przekonana, że każdy z nas ma prawo do własnych wyborów. Nawet jeśli są one złe. Każdy ma prawo do pójścia własną drogą, nawet jeśli poprowadzi go ona na manowce. Rodzina i przyjaciele są po to, żeby doradzić i wspierać. Pewnie jestem naiwna, ale tak mam i nie zanosi się na to, że się zmienię.

Co na ten temat myślę, wiem. Ciekawi mnie Wasze zdanie. Czy dorosły, świadomy swoich wyborów człowiek ma prawo, unikając potępienia najbliższych, decydować sam o sobie? Czy powinniśmy go, bo przecież wiemy lepiej, powstrzymać od podejmowania takich decyzji?

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Zgadzam się z Tobą Yo lu.
    Zgadzam się z Tobą Yo lu. Sama żałuję jedynie tego, czego nie zrobiłam, bo bałam się, albo nie zdążyłam, bo zbyt długo się wahałam. Tylko, że…Strach przed odrzuceniem jest czasem zbyt silny żeby skorzystać z prawa do obowiązkowej wolności.
    Wzajemnie i do.:)

  2. Zgadzam się z Tobą Yo lu.
    Zgadzam się z Tobą Yo lu. Sama żałuję jedynie tego, czego nie zrobiłam, bo bałam się, albo nie zdążyłam, bo zbyt długo się wahałam. Tylko, że…Strach przed odrzuceniem jest czasem zbyt silny żeby skorzystać z prawa do obowiązkowej wolności.
    Wzajemnie i do.:)

  3. Prawdaż Dorolu. Tych
    Prawdaż Dorolu. Tych mniejszości, nie koniecznie tylko i wyłącznie seksualnych mamy wokół siebie sporo. I konsekwentnie, jako normalni, odmawiamy im prawa do normalnego życia, bo są przecież nienormalni. Odmawiamy w imię oczywiście, bo bronimy. Może się mylę, ale mam wrażenie, że mimo i pomimo tym seksualnym jest łatwiej.

    Pozdrawiam.:)

  4. Prawdaż Dorolu. Tych
    Prawdaż Dorolu. Tych mniejszości, nie koniecznie tylko i wyłącznie seksualnych mamy wokół siebie sporo. I konsekwentnie, jako normalni, odmawiamy im prawa do normalnego życia, bo są przecież nienormalni. Odmawiamy w imię oczywiście, bo bronimy. Może się mylę, ale mam wrażenie, że mimo i pomimo tym seksualnym jest łatwiej.

    Pozdrawiam.:)

  5. Oczywiście, że ma prawo!
    Z jednym zastrzeżeniem – że poważnie potraktuje wszystkie przytoczone przez ciebie określenia (poważny, świadomy etc.). Zakładając inaczej, w jakimś stopniu go ubezwłasnowolniamy, domyślnie zakładając że brakowi np. kończyn musi towarzyszyć także niekompetencja umysłowa. Kto jawnie podpisze się pod takim twierdzeniem?

    Trudniej jest, gdy nietypowość (nie chcę używać słowa “nienormalność”) ma związek właśnie z możliwościami intelektualnymi. Tutaj niezmiernie trudno wyznaczyć granice ingerencji, określić delikatną granicę między opieką a poszanowaniem. Bardzo często “opieka” brutalnie wygrywa.

    Przy okazji: pojawił się w kinach hiszpański film “Yo, tambien” ( Ja, też) który zdaje się być interesującym głosem w tej dyskusji (trochę o nim m.in. tutaj) – o związku chłopaka z zespołem Downa i “normalnej” kobiety…

  6. Oczywiście, że ma prawo!
    Z jednym zastrzeżeniem – że poważnie potraktuje wszystkie przytoczone przez ciebie określenia (poważny, świadomy etc.). Zakładając inaczej, w jakimś stopniu go ubezwłasnowolniamy, domyślnie zakładając że brakowi np. kończyn musi towarzyszyć także niekompetencja umysłowa. Kto jawnie podpisze się pod takim twierdzeniem?

    Trudniej jest, gdy nietypowość (nie chcę używać słowa “nienormalność”) ma związek właśnie z możliwościami intelektualnymi. Tutaj niezmiernie trudno wyznaczyć granice ingerencji, określić delikatną granicę między opieką a poszanowaniem. Bardzo często “opieka” brutalnie wygrywa.

    Przy okazji: pojawił się w kinach hiszpański film “Yo, tambien” ( Ja, też) który zdaje się być interesującym głosem w tej dyskusji (trochę o nim m.in. tutaj) – o związku chłopaka z zespołem Downa i “normalnej” kobiety…

  7. nie tak prosto
    Ma prawo decydować o sobie, o ile konsekwencje wyboru nie wpływają na życie innych.
    W Polsce z powodów finansowych i mieszkaniowych, za zły wybór płacą głownie rodzice i reszta rodziny. Jeśli ktoś żyje sam, na własny rachunek, to nie powinien się przejmować tym, że raz na rok rodzina będzie mu przez telefon marudzić i nawracać na właściwą drogę.
    W naszym kraju żyje się na kupie wielopokoleniowej i wielożennej, a to trochę komplikuje sprawy.

  8. nie tak prosto
    Ma prawo decydować o sobie, o ile konsekwencje wyboru nie wpływają na życie innych.
    W Polsce z powodów finansowych i mieszkaniowych, za zły wybór płacą głownie rodzice i reszta rodziny. Jeśli ktoś żyje sam, na własny rachunek, to nie powinien się przejmować tym, że raz na rok rodzina będzie mu przez telefon marudzić i nawracać na właściwą drogę.
    W naszym kraju żyje się na kupie wielopokoleniowej i wielożennej, a to trochę komplikuje sprawy.

    • Jedyna odpowiedź jaka mi
      Jedyna odpowiedź jaka mi przychodzi do głowy na Twoje pytanie to Bo chcą? Chcą normalnie, bo czują się normalni? Samo określenie “na kocią łapę” już wyrzuca poza nawias a nie każdemu poza nawiasem dobrze. Gdyby było inaczej to nie byłoby sprawy. Szkoda, że nie jest.

    • Jedyna odpowiedź jaka mi
      Jedyna odpowiedź jaka mi przychodzi do głowy na Twoje pytanie to Bo chcą? Chcą normalnie, bo czują się normalni? Samo określenie “na kocią łapę” już wyrzuca poza nawias a nie każdemu poza nawiasem dobrze. Gdyby było inaczej to nie byłoby sprawy. Szkoda, że nie jest.

  9. Dziś
    znalazłem się w tego typu sytuacji, choć miała ona dużo mniejszy ciężar oddziaływania, gdyż chodziło po prostu o sytuację w pracy.

    Rodzina ma do mnie pretensje, że zbyt nisko siebie cenię, a ja nie potrafię po prostu negocjować z ludźmi tak pewnymi siebie i swoich racji, że mogą przeszywać tą pewnością człowieka na wylot.

    Wychodzi więc na to, że stoję trochę na własne życzenie na straconej pozycji. Ale jakoś nie potrafię przeskoczyć tej swojej cechy charakteru, ale i po części takiego modelu wychowania. Z jednej strony jestem zadowolony, że taki jestem, a z drugiej wiem, że mogę komuś sprawiać tym przykrość, zażenowanie, zawód.

    Przepraszam, że tak trywialną sytuację przedstawiam. W obliczu Twojej notki Jasmine, może stosowniejsze byłoby nawet milczenie z mojej strony.

    Pozdrawiam

    • Ważne żebyś Ty czuł się w tej
      Ważne żebyś Ty czuł się w tej sytuacji dobrze. Przeczytaj komentarz Yo li i zastosuj w praktyce.
      Nie ma drugiej strony. Jesteś zadowolony. Kropka.

      Masz szczęście, że jesteś daleko. Dałabym Ci kopa w kostkę. Zapewniam, że by bolało. Za co? Za Twoje “przepraszam”.

      Naszło mnie dziś w drodze do kuchni i tak jakoś… Wszystko jest ważne gdy doskwiera. Każdego coś innego boli. Oby jak najrzadziej, ale bez, chyba się nie da.

      Pozdrawiam Cię serdecznie bardzo.:)

      • Dobry wieczór
        Graz.

        Sęk w tym, że w tego typu sytuacjach, często pada argument w stylu: To dla Twojego dobra przecież!

        Tylko mało kto, próbuje sobie zadać pytanie, jak ja to swoje “dobro’ postrzegam i definiuję.

        Tak, bywam w defensywie.

        Ludzie z nastawieniem ofensywnym często błyszczą, mają powodzenie i towarzyskie i w interesach.

        Ale moja droga jest inna. Choć pracuję nad podejściem jak najbardziej optymistycznym i dającym radość życia.
        Takiego dobrego i spokojnego życia.

        Pozdrowienia i dobranoc.

    • Witaj w przyjaznym gronie, Partyzancie!
      Takich nieasertywnych, nie młodowilczych… takich, co swoje szanse pogrzebali.
      Ja to pieprzę, ja taka bylam, bo musiałam, ale udawałam, aż przestałam udawać. Udawanie to był psychiczny samogwałt, każdego dnia.
      Do lasu! Którędy do lasu?

    • Też to miewałem!
      Życzliwe uwagi ze strony rodziny “Jesteś więcej wart! Postaraj się o… ( awans, podwyżkę, wybór…. )”. Moją odpowiedzią jest wtedy na ogół:
      Człowiek jest wart tyle, na ile potrafi się sprzedać. Ci, którym nie wszystkie formy przetargu pasują, zawsze wypadają słabiej od barier tych pozbawionych.
      Doradcy, nawet najserdeczniejsi, zawsze ponoszą znacznie mniejszą – często żadną – odpowiedzialność za swoje rady niż stosujący je obdarowany. To zawsze zmienia optykę.

  10. Dziś
    znalazłem się w tego typu sytuacji, choć miała ona dużo mniejszy ciężar oddziaływania, gdyż chodziło po prostu o sytuację w pracy.

    Rodzina ma do mnie pretensje, że zbyt nisko siebie cenię, a ja nie potrafię po prostu negocjować z ludźmi tak pewnymi siebie i swoich racji, że mogą przeszywać tą pewnością człowieka na wylot.

    Wychodzi więc na to, że stoję trochę na własne życzenie na straconej pozycji. Ale jakoś nie potrafię przeskoczyć tej swojej cechy charakteru, ale i po części takiego modelu wychowania. Z jednej strony jestem zadowolony, że taki jestem, a z drugiej wiem, że mogę komuś sprawiać tym przykrość, zażenowanie, zawód.

    Przepraszam, że tak trywialną sytuację przedstawiam. W obliczu Twojej notki Jasmine, może stosowniejsze byłoby nawet milczenie z mojej strony.

    Pozdrawiam

    • Ważne żebyś Ty czuł się w tej
      Ważne żebyś Ty czuł się w tej sytuacji dobrze. Przeczytaj komentarz Yo li i zastosuj w praktyce.
      Nie ma drugiej strony. Jesteś zadowolony. Kropka.

      Masz szczęście, że jesteś daleko. Dałabym Ci kopa w kostkę. Zapewniam, że by bolało. Za co? Za Twoje “przepraszam”.

      Naszło mnie dziś w drodze do kuchni i tak jakoś… Wszystko jest ważne gdy doskwiera. Każdego coś innego boli. Oby jak najrzadziej, ale bez, chyba się nie da.

      Pozdrawiam Cię serdecznie bardzo.:)

      • Dobry wieczór
        Graz.

        Sęk w tym, że w tego typu sytuacjach, często pada argument w stylu: To dla Twojego dobra przecież!

        Tylko mało kto, próbuje sobie zadać pytanie, jak ja to swoje “dobro’ postrzegam i definiuję.

        Tak, bywam w defensywie.

        Ludzie z nastawieniem ofensywnym często błyszczą, mają powodzenie i towarzyskie i w interesach.

        Ale moja droga jest inna. Choć pracuję nad podejściem jak najbardziej optymistycznym i dającym radość życia.
        Takiego dobrego i spokojnego życia.

        Pozdrowienia i dobranoc.

    • Witaj w przyjaznym gronie, Partyzancie!
      Takich nieasertywnych, nie młodowilczych… takich, co swoje szanse pogrzebali.
      Ja to pieprzę, ja taka bylam, bo musiałam, ale udawałam, aż przestałam udawać. Udawanie to był psychiczny samogwałt, każdego dnia.
      Do lasu! Którędy do lasu?

    • Też to miewałem!
      Życzliwe uwagi ze strony rodziny “Jesteś więcej wart! Postaraj się o… ( awans, podwyżkę, wybór…. )”. Moją odpowiedzią jest wtedy na ogół:
      Człowiek jest wart tyle, na ile potrafi się sprzedać. Ci, którym nie wszystkie formy przetargu pasują, zawsze wypadają słabiej od barier tych pozbawionych.
      Doradcy, nawet najserdeczniejsi, zawsze ponoszą znacznie mniejszą – często żadną – odpowiedzialność za swoje rady niż stosujący je obdarowany. To zawsze zmienia optykę.

  11. Rodzice chcą, żeby ich dzieci były szczęśliwe
    Ale są różni rodzice.

    Jedni myślą tak po prostu, nie głowami, a genami, nieświadome działanie o przedłużenie gatunku. Byk dorodny, jałówka zdrowa, to cielak będzie udany.

    Inni wiedzą, że szczęście to nie jest stacja docelowa, ale sposób podróżowania – przez życie, które jest niczym więcej niż kawałkiem czasu danym nam na ziemi.

    Pozdrowienia:)

  12. Rodzice chcą, żeby ich dzieci były szczęśliwe
    Ale są różni rodzice.

    Jedni myślą tak po prostu, nie głowami, a genami, nieświadome działanie o przedłużenie gatunku. Byk dorodny, jałówka zdrowa, to cielak będzie udany.

    Inni wiedzą, że szczęście to nie jest stacja docelowa, ale sposób podróżowania – przez życie, które jest niczym więcej niż kawałkiem czasu danym nam na ziemi.

    Pozdrowienia:)

  13. Bezludna wyspa
    Ona jest rozwiązaniem, tak twierdzi moja żona, gdy za bardzo chcę postawić na swoim. Zawsze ktoś będzie na nas naciskał, funkcjonujemy w przestrzeni grupowego nacisku wszystkich na wszystko, jesteśmy naciskani i naciskamy innych, na tym polega życie w stadzie. Cholera, zawsze obiecuje sobie, że w końcu postawie na swoim, bez uciekania się do podstępu i zgniłych kompromisów, jednak gdy przychodzi co do czego…

  14. Bezludna wyspa
    Ona jest rozwiązaniem, tak twierdzi moja żona, gdy za bardzo chcę postawić na swoim. Zawsze ktoś będzie na nas naciskał, funkcjonujemy w przestrzeni grupowego nacisku wszystkich na wszystko, jesteśmy naciskani i naciskamy innych, na tym polega życie w stadzie. Cholera, zawsze obiecuje sobie, że w końcu postawie na swoim, bez uciekania się do podstępu i zgniłych kompromisów, jednak gdy przychodzi co do czego…