Reklama

Polskojęzyczna gazeta, redagowana przez marksistowskich Żydów, a pamiętajmy, że są to Żydzi szlachetniejsi od Żydów „pisowskich”, seriami produkuje rzewne historie esbeckie. Biedne misie z SB ponoć konają w nędzy i depresji, bo stracili sens życia po utracie 7 tysięcy emerytury. Był czas przywyknąć do bezczelności marksistów z Czerskiej, ale ich tupet ciągle odkrywa nowe lądy. Przez 27 lat w głodzie i zapomnieniu rzeczywiście umierali, ale ludzie prześladowani przesz ubeków i zwykli ludzie pracy, z emeryturkami po 900 zł. Moja 90-letnia Babcia, która ma ręce spracowane jak świeżo zaorane pole, do dziś dostaje 1000 zł „z pola” i dopiero pod koniec życia może korzystać z podstawowych dobrodziejstw cywilizacji. Ile trzeba mieć w sobie, nawet nie tupetu, ale ludzkiego gnoju, żeby 27 lat drwić z takich ludzi pod mantry marksisty Balcerowicza, a teraz wylewać łzy nad losem bandziorów?

Na to pytanie tylko zainteresowani mogą odpowiedzieć, jednak z ich strony ani odpowiedzi, ani grama przyzwoitości bym się nie spodziewał. Poziom tych odrażających „artykułów” dla doświadczonego i zaprawionego w bojach demaskatora czerskiej propagandy jest doświadczeniem fizjologicznym. Nie metaforycznie, ale fizycznie zbiera na wymioty, gdy się to czyta, mimo wszystko czytać trzeba. Przełamać odruchy wymiotne i czytać, żeby wiedzieć jacy ludzie przez lata samozwańczo określali się elitą. Komu sił i determinacji nie starczy, może skorzystać z niniejszej ściągi. Przeczytałem ze trzy albo cztery opowiastki przedstawiające tragizm esbeckiej sytuacji i każda z tych pokrętnych relacji z życia „ciemiężonych”, ma swój ściśle określony schemat narracyjny. Zaczyna się od doboru właściwego bohatera, który staje się reprezentantem całego resortu. Kogo tam nie znajdziemy?!

Reklama

Biedną wdowę, ciężko chorą i bez środków do życia, pozostawioną przez państwo, chociaż jako dzielna milicjantka zajmowała się wyłącznie ściganiem przestępców gospodarczych. Znalazł się nawet Powstaniec i żołnierz AK, któremu Kaczyński zabrał emeryturę i tak pokazał swoją hipokryzję „prawdziwego Polaka”. Nawiasem mówiąc nie jeden Powstaniec i żołnierz AK zeszmacił się w PRL-u, dość wspomnieć Kazimierza Barcikowskiego, który wstąpił do PZPR zaraz po wojnie i doszedł aż do szczebla Komitetu Centralnego. W każdym razie próżno szukać w esbeckiej operze bodaj jednego krwistego esbeka, co to związywał worki i wrzucał ciała do Wisły albo chociaż takiego od pałowania i przypalania papierosem. Wszyscy niepokalani, służący Ojczyźnie i wykonujący rozkazy. Prócz nieskazitelnego esbeckiego życiorysu propagandyści Michnika wyposażają swoich bohaterów w dodatkowe okoliczności wzruszające. Choroba, kalectwo, w najgorszym razie „inwigilacja” i czynności prokuratorskie za „wolność słowa”, czyli obrzuceniu wyzwiskami i oszczerstwami „kaczystów”.

Gdy jest już dobrany odpowiedni bohater, czytelnik dowiaduje się, że wśród esbeków, poza kalekami, wdowami i cierpiącymi głód, nie było ani jednego bandziora. Taki standardowy zabieg, generalizowanie przez incydent. Nie pisze się o 999 siepaczach, ale o jednym na 1000 biedaczynie, którego zresztą biednym czyni się na siłę. Dalej mamy ludzkie nieszczęście. Miał esbek 7 tysięcy i jakoś dawał radę, chociaż nie było lekko. Kupował sobie lekarstwa, akumulator do wózka inwalidzkiego starszej córki, czasami starczało na uroczysty obiad w mlecznym barze. Odkąd przyszedł Kaczor i zabrał pięć z siedmiu, to bohater tamtych dni żyje niczym dziad albo nie przemierzając jakiś „solidaruch”. Na nic nie starcza, prądu i wody nie ma za co opłacić i jeszcze lekarstwa poszły w górę.

Przypomina to wszystko dwa stare dowcipy. Pierwszy.

– Puk, puk!
– Kto tam?
– Harcerze!
– Nie wierzę!
– Otwieraj chamie ZOMO nie kłamie.

Drugi. Niemcy pojmali nieludzko skatowanego partyzanta i nakręcają z nim film propagandowy.

– Kto ci to zrobił?
– Polscy bandyci.
– A kto cię uratował?
– Dobrzy ludzie z gestapo.

Dowcipy bywają różne, mnie oba zawsze śmieszyły, ale czerscy propagandyści nie żartują, oni tworzą propagandę ze śmiertelnie poważną i patetyczną miną. Na szczęście większość ludzi nie jest w stanie przez to bagno przejść, a zahartowani robią sobie z esbeckich tragedii jaja. Otworzyłbym szampana i kawior, gdyby rzeczywiście esbecy dogorywali w nędzy, bo to im się od lat należy, ale to są tylko bajki dla potłuczonych.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. To tak jak z

    To tak jak z homoseksualistami. W mediach istnieją tylko wtedy, gdzie wykonują zawód księdza i gwałcą 17 letnich chłopców, za co odpowiedzialność ponosi K.K.

    Pozdrowienia dla redaktora naczelnego wp, który wcześniej był 5 lat redaktorem naczelnym u Lisa. Szlachectwo zobowiązuje.

  2. To tak jak z

    To tak jak z homoseksualistami. W mediach istnieją tylko wtedy, gdzie wykonują zawód księdza i gwałcą 17 letnich chłopców, za co odpowiedzialność ponosi K.K.

    Pozdrowienia dla redaktora naczelnego wp, który wcześniej był 5 lat redaktorem naczelnym u Lisa. Szlachectwo zobowiązuje.

  3. Dodam kawał o babci, która

    Dodam kawał o babci, która się zgłosila po benefity do ZBoWiDu. Napisała wniosek, na który jej odpowiedziano odmownie, bo są dokumenty, że w czasie wojny współpracowała z Niemcami. Babcia wyjaśniła: No, ale to byli Niemcy z NRD!!

     

  4. Dodam kawał o babci, która

    Dodam kawał o babci, która się zgłosila po benefity do ZBoWiDu. Napisała wniosek, na który jej odpowiedziano odmownie, bo są dokumenty, że w czasie wojny współpracowała z Niemcami. Babcia wyjaśniła: No, ale to byli Niemcy z NRD!!

     

  5. Moj ulubiony publicysta,

    Moj ulubiony publicysta, znajomy grajka, dostal dzisiaj historycznego rozwolnienia i zasral juz pol Twittera swoimi przemysleniami na temat miedzywojennych alternatyw. Tylko tyle mu na dzisiaj pozostaje, jego srodowiska nie stac ani na powazna alternatywe programowa (gdybym mial obstawiac kto bylby w stanie sie tym zajac, w sektorze gospodarki typowalbym R. Gwiazdowskiego), ani na polityczna wizje konkretniejsza niz do bolu wyeksploatowane "PiS to obciach", wiec proboje zbudowac odrebna, sentymentalna tozsamosc oparta na dawnym podziale Sanacja/Endecja mimo tego, ze w rzeczywistosci Endecja dzisiaj nie istnieje i linia podzialu przebiega miedzy innymi podmiotami. W teorii, sytacja, w ktorej na scenie politycznej dominuja dwa narodowe osrodki rozniace sie koncepcjami, ale jednoczesnie majace za cel budowe silnego, niezaleznego kraju jest jak najbardziej pozadana, ale dzisiaj Polska ma problemy z podmiotowoscia w ogole i na rozlam na prawicy jest co najmniej o jedna kadencje za wczesnie. Trudno okreslic przyszly ksztalt centroprawicowej alternatywy, ale na przykladzie RAZ wyglada to dla mnie troche tak, jakby na swojej tratwie nie byl w stanie plynac pod prad i lad, ktory wydawal sie byc na wyciagniecie reki, zaczyna znikac z oczu, wiec dryfuje z nadzieja, ze wyladuje w koncu na jakims politycznym atolu razem z innymi rozbitkami, ktorych ocean wyrzuci na ta sama wyspe. 

  6. Moj ulubiony publicysta,

    Moj ulubiony publicysta, znajomy grajka, dostal dzisiaj historycznego rozwolnienia i zasral juz pol Twittera swoimi przemysleniami na temat miedzywojennych alternatyw. Tylko tyle mu na dzisiaj pozostaje, jego srodowiska nie stac ani na powazna alternatywe programowa (gdybym mial obstawiac kto bylby w stanie sie tym zajac, w sektorze gospodarki typowalbym R. Gwiazdowskiego), ani na polityczna wizje konkretniejsza niz do bolu wyeksploatowane "PiS to obciach", wiec proboje zbudowac odrebna, sentymentalna tozsamosc oparta na dawnym podziale Sanacja/Endecja mimo tego, ze w rzeczywistosci Endecja dzisiaj nie istnieje i linia podzialu przebiega miedzy innymi podmiotami. W teorii, sytacja, w ktorej na scenie politycznej dominuja dwa narodowe osrodki rozniace sie koncepcjami, ale jednoczesnie majace za cel budowe silnego, niezaleznego kraju jest jak najbardziej pozadana, ale dzisiaj Polska ma problemy z podmiotowoscia w ogole i na rozlam na prawicy jest co najmniej o jedna kadencje za wczesnie. Trudno okreslic przyszly ksztalt centroprawicowej alternatywy, ale na przykladzie RAZ wyglada to dla mnie troche tak, jakby na swojej tratwie nie byl w stanie plynac pod prad i lad, ktory wydawal sie byc na wyciagniecie reki, zaczyna znikac z oczu, wiec dryfuje z nadzieja, ze wyladuje w koncu na jakims politycznym atolu razem z innymi rozbitkami, ktorych ocean wyrzuci na ta sama wyspe.