Reklama

Od pewnego czasu słyszę, że wybory do PE to test dla PiS i jeśli nie potwierdzi się potencjał wyborczy z 2015 roku, to nastąpi przełom i późniejsza przegrana w kluczowych wyborach na jesieni. Prostowałem tę brednię jakieś 123 razy i sprostuję 124. Wystarczy spojrzeć na ordynację wyborczą, aby wiedzieć, że w wyborach do PE gra z definicji toczy się na remis. Do obsadzenia mammy 51 mandatów w 13 okręgach. Na starcie wiadomo, że i PiS i POKO mają po 13 mandatów, bo nie ma takiej możliwości, aby w którymś okręgu przynajmniej jeden kandydat się nie załapał.

Realnym progiem dla PiS i POKO jest 25 mandatów, co pokazuje, że będziemy mieli konkurs piękności i wybory nazwisk, a nie wybory partyjne. Przy takiej skali o różnicach procentowych zdecydują pojedyncze mandaty, różnica na poziomie jednego mandatu daje około 2-3% przewagi, przy dwóch mandatach robi się już 4-6, a przy trzech 7-9. Mając na uwadze, że w rzeczywistości nie PiS z POKO będzie rywalizował, ale Kopacz z Szydło, o ostatecznym wyniku zdecydują personalia i w jakimś stopniu frekwencja. Dla PiS to są zdecydowanie najtrudniejsze wybory, bo przy 25% frekwencji głosuje głównie elektorat wielkomiejski. Dlatego PiS nie ma szans na spektakularną wygraną, ale każda minimalna wygrana lub niewielka różnica 1-2 w mandatach, będzie dobrą bazą dla wyborów krajowych.

Reklama

W zupełnie innej sytuacji jest POKO – Wielka Koalicja, z czego sobie chyba nikt w tym towarzystwie do końca nie zdaje sprawy. Nie PiS, ale POKO po porażce w wyborach europejskich z całą pewnością się rozsypie i będzie miało beznadzieją pozycję przed ostateczną bitwą. Wróćmy do liczb, w 2014 roku PiS zdobył 19 mandatów, PO również wprowadziła do PE 19 deputowanych, SLD 4 i PSL 4, co razem daje 27. Czy już widać pułapkę, w jaką Schetyna sam się wpakował i pociągnął za sobą resztę „koalicjantów”? O 27 mandatach POKO może sobie pomarzyć, taki wynik jest całkowicie poza zasięgiem „koalicji”. Z dużym prawdopodobieństwem można też stwierdzić, że wszyscy stracą mandaty, nie wyłączając PO, oczywiście PSL i SLD proporcjonalnie stracą najwięcej. Jeśli się okaże, że tuzy z SLD, PSL i PO nie dostały się do PE i cały koalicyjny projekt uzyskał wynik gorszy, taki sam lub minimalnie lepszy, jak uzyskała sama PO w 2014 roku, to nastroje prysną jak mydlana bańka.

Nie PiS, ale POKO walczy o życie i dla wielu z nich ten bój będzie ostatni. Melodramat opozycyjny, z udziałem Schetyny i Tuska na koniu, wróci z nowymi odcinkami. Zacznie się jatka w PSL, bo tam połowa chciała, połowa nie chciała koalicji, no i niezbyt mądra decyzja Kosiniaka-Kamysza założyła „chłopom” tęczowe gumiaki LGBT. Jestem też bardzo sceptyczny, co do wyniku Biedronia powyżej 10%. Na moje oko i intuicję Biedroń będzie walczył o próg wyborczy i może mu się to uda. O ile POKO razem z Biedroniem uzyskają wynik o 4-7% lepszy od PiS, ale jednocześnie POKO z PiS nie wygra, to morale w „najgorszym sorcie” spadnie na samo dno. Wszystko to razem sprawia, że czeka nas wyjątkowo brutalna kampania, która już została rozpisana. POKO stosuje starą metodę zadymy, ale w panice sięga po najbardziej prymitywne narzędzia, wykorzystując dzieci i chorych na raka.

Donosy na Polskę do KE to stały element, wcześniej przygotowany i ustalony. Wyroki w sprawie pytań prejudycjalnych i inne „atrakcje” ze strony Timmermansa zostaną odpalone w kluczowych momentach kampanii. Z kolei dwie ostatnie akcje autoryzowane przez POKO, czyli strajk ZNP w czasie egzaminów szkolnych i próba zdeprecjonowania „Piątki Kaczyńskiego” poprzez wskazywanie na zaniedbania w służbie zdrowia, nie pozostawiają złudzeń. Będą robić awantury non stop i przekonywać, że Polacy pod rządami PiS umierają w szpitalach, a w szkołach panuje wielki bałagan kosztem dzieci, chociaż sami ten chaos próbują wywołać. Na taką kampanię trzeba się przygotować i jeśli PiS ma rozsądne pomysły na kontratak, to wybory do PE i ostateczne wyniki będą końcem POKO, nie końcem PiS.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Koniec POKO może nastąpić w

    Koniec POKO może nastąpić w rezultacie złych wyników wyborów do PE i późniejszych rozliczeń w ramach patchworkowej koalicji. Jest to możliwe. Niemniej jednak mocniejszym bodźcem dla upadku totalnych będzie polityczny koniec Merkel lub/i śmierć Sorosa. Wtedy też pojawi się realna alternatywa dla PiS.

  2. Koniec POKO może nastąpić w

    Koniec POKO może nastąpić w rezultacie złych wyników wyborów do PE i późniejszych rozliczeń w ramach patchworkowej koalicji. Jest to możliwe. Niemniej jednak mocniejszym bodźcem dla upadku totalnych będzie polityczny koniec Merkel lub/i śmierć Sorosa. Wtedy też pojawi się realna alternatywa dla PiS.