Reklama

Chciałbym żartować, ironizować i poszukiwać figur stylistycznych, ale wcale mi nie do śmiechu, nie mam też ochoty na komplikowanie rzeczy prostych. W tytule zawarta jest cała treść i forma tego, co widzę i czego inaczej nazwać się nie da. Do tej pory Donald Tusk udawał Lecha Kaczyńskiego mówiąc o zagrożeniach ze strony Rosji opanowanej przez władze dalekie od demokracji, a bliższe standardom KGB. Dziś Tusk udawał Jarosława Kaczyńskiego mówiąc o niemieckiej odpowiedzialności za ruska rurę z gazem. Raz, dwa trzy, nowym Donaldem będziesz ty… Donald. Nie było innego Donalda, zawsze istniał taki Donald, jakiego widzimy od paru dni, no może tygodni – Donald Lech Jarosław Kaczyński-Tusk. Stanowczy polityk twardo dbający o polskie interesy na wschodzie i zachodzie, nikt mu w kaszę nie napluje, to on skończył z polityką „starej panny”. Obawiam się, że będziemy katowani takim widokiem do końca 25 maja, bo rzecz jasna pyskowanie do Merkel i Putina odbywa się pod pełna kontrolą i z puszczaniem oka – przecież muszę, inaczej będziecie mieli prawdziwego Kaczora na fotelu premiera. Tuskowi jest absolutnie obojętne, co będzie mówił, kogo udawał, jaki temat podniesie. Wydawałby się, że do zwalczania Kaczyńskich ostanią właściwą, bo samobójczą bronią jest naśladowanie Kaczyńskich. A gdzie tam, nie w realiach PRLII, tutaj nic nie ma znaczenia poza jednym, oby się udało wcisnąć chłam elektoratowi i całość w telewizji ma się dobrze prezentować. Jaki problem w kolejnej przemianie Donalda? Bierze się materię i się rzeźbi, spokojnie Tusk może udawać w maju papieża, a w czerwcu Nergala i nawet nie trzeba sobie tych ról wyobrażać, Tusk już je dawno odegrał. Przyszła nowa okoliczność z zewnątrz i naturalnym jest, że politycy muszą się do sytuacji przygotować, ale nie nasza obrotowa marionetka, ona się do sytuacji nie dostosowuje, ona się staje sytuacją. Ukraina ma dokładnie taką samą rangę dla Donalda, jak ściganie pedofilów, zakładanie alkomatów, pan Paprykarz po zmianie frontu i wiecznie żywi „kibole”. Te same środki, te same cele, ten sam brak refleksji zastąpiony nową garderobą i akcesoriami. Putina Tusk się nie odwazy kastrować, Merkel nie każe dmuchać w alkomat, ale co sobie poudaje Kaczyńskich to jego, dopóki w mediach nie nastąpi zmiana tematu.

Reklama

No i teraz powstaje jedno zasadnicze pytanie. Czy Donald zdąży się skompromitować Ukrainą przed 25 maja, czy nie zdąży, bo że się skompromituje jest pewne, wystarczy prześledzić historię wyżej wymienionych akcji. Przykro mi, nie umiem odpowiedzieć na kluczowe pytanie, ale mogę skorzystać z doświadczenia i przedstawić pewne argumenty przemawiające na rzecz kompromitacji. Pan Donald jest w położeniu towarzysza Winnickiego, on jedno musi mówić do swoich towarzyszy, a drugie do ludzi. Każde słowo skierowane pod adresem Putina i Merkel staje Tuskowi w gardle i ludzie to widzą. Polacy siedzą sobie przed telewizorem i mają ten sam dysonans, który zaliczyli mieszkańcy Alternatyw 4 w mieszkaniu towarzysza Winnickiego. Panie to jak to jest, że pan co innego mówisz tam, a co innego tutaj? – coraz częściej pytają skonsternowani wyborcy i jeszcze dodają: „ile razy można?”. Wtedy wstaje towarzysz Tusk i odpowiada – Widzicie państwo, ja was traktuję jak młodych wykształconych z miasta, z wami da się pogadać inteligentnie, ale do tych moherów używam innej gatki, żeby Kaczyński nie doszedł do władzy, trzeba samemu być Kaczyńskim. Na ile te teksty przypomną Polakom kim jest, zawsze był i do końca pozostanie Donald Tusk, też chciałbym wiedzieć, ale wydaje się, że to jest kompletnie zużyty aktor. Każdy ma swoje własne odczucia, jeden kocha, drugi nie szanuje, mnie po prostu towarzyszy męka.

Gdy widzę Tuska, który kolejny raz przybiera te same groteskowe pozy, w ten sam sposób modeluje głos, używa tych samych fraz, gestykulacji i wytrenowanych pauz, zasypiam bez świadomości, co mnie uśpiło. Coraz częściej się łapię na zabójczej dla Tuska reakcji, staram się zrozumieć o czym on mówi, ale odpadam po kilku ruchach rąk, ust i spojrzeniach. O ile komuś uda się przetrwać więcej niż pięć minut gadki Tuska, istnieje cień szansy na odróżnienie pedofilii od aneksji, spożycia od współżycia, czyli jednej szopki od drugiej. Będę się jednak upierał, że mało jest takich obowiązkowych masochistów jak ja, którzy sobie te katorgi dla potrzeb analitycznych zadają. Mikry procent nieszczęśników wykonujących podobną robotę śledzi i wydłubuje z tyrad Tuska ślady sensu, reszta usypia albo pstryka pilotem, żeby nie zasnąć. I wreszcie jeszcze jedna pułapka. Podtrzymuję swoją opinię, że góra za dwa tygodnie będziemy Ukrainą, niestety, tak samo zamęczeni jak wszystkim, co się w telewizorze dłużej niż przez tydzień serwuje. Tak, czy siak Tusk udający Kaczyńskich jest faktem i bieżącym pomysłem na kampanię.

Reklama

34 KOMENTARZE

  1. nie wiem czy kogokolwiek przekona
    Tak, widziałem go w Dzienniku TV o 19.30.
    Wystraszony rolą i bardzo ostrożny podżegacz wojenny.
    Chciał troszeczkę, tak o piczy kłak postraszyć wyborców, ale jednocześnie całkowicie uspokoić.
    W tym celu chaotycznie machał rękami.

  2. nie wiem czy kogokolwiek przekona
    Tak, widziałem go w Dzienniku TV o 19.30.
    Wystraszony rolą i bardzo ostrożny podżegacz wojenny.
    Chciał troszeczkę, tak o piczy kłak postraszyć wyborców, ale jednocześnie całkowicie uspokoić.
    W tym celu chaotycznie machał rękami.

  3. Zła wiadomość to ta,
    że większość telewidzów ma pamięć krótkoterminową. Nie pamiętają wszystkich ról Tuska i tego co z nich wychodziło. Obawiam się że decyzje podejmują zawsze pod wpływem aktualnej (tfu) narracji. Może Tusk sobie grać setną rolę, z dziewięćdziesięcioma dziewięcioma spalonymi, a jeśli TVN ładnie to przedstawi to polecą głosować na Donka. Smutne to ale mam obawy że prawdziwe.

  4. Zła wiadomość to ta,
    że większość telewidzów ma pamięć krótkoterminową. Nie pamiętają wszystkich ról Tuska i tego co z nich wychodziło. Obawiam się że decyzje podejmują zawsze pod wpływem aktualnej (tfu) narracji. Może Tusk sobie grać setną rolę, z dziewięćdziesięcioma dziewięcioma spalonymi, a jeśli TVN ładnie to przedstawi to polecą głosować na Donka. Smutne to ale mam obawy że prawdziwe.

  5. Aktualnie na terenie kondominium
    niemiecko-rosyjskiego trwa plebiscyt: kto jest bardziej kaczyński od samego Kaczyńskiego? W butach Kaczora paraduje Tusk, ale i Miller nie oddaje mu pola.
    O ile sam Kaczor nigdy nie musiał udawać Tuska i Millera, o tyle obaj ci panowie w butach Kaczora wyglądają żenująco śmiesznie. Są tacy co dla utrzymania władzy nie w takie buty jeszcze wejdą.

  6. Aktualnie na terenie kondominium
    niemiecko-rosyjskiego trwa plebiscyt: kto jest bardziej kaczyński od samego Kaczyńskiego? W butach Kaczora paraduje Tusk, ale i Miller nie oddaje mu pola.
    O ile sam Kaczor nigdy nie musiał udawać Tuska i Millera, o tyle obaj ci panowie w butach Kaczora wyglądają żenująco śmiesznie. Są tacy co dla utrzymania władzy nie w takie buty jeszcze wejdą.

  7. Tusk z zapałkami
    Tych dwóch pajaców na sznurkach (tusk i sikorski) zataczają się od ściany do ściany, zależnie od "głównego nurtu" na zachodzie. Wczoraj obściskują się z Putinem, dzisiaj są w awangardzie żądań sankcji ( a jutro merkel zadzwoni do putina i powie "te sankcje to na nas Polacy wymusili, wicie rozumicie").
    Problem polega na tym, że tusk i sikorski czynią tak nie w interesie Polski tylko starań o europejskie posady. Gdyby nie byli pajacami na sznurkach merkel, Wlk. Brytani itd. sprawę postawili by w ten sposób: niech w kwestii sankcji wykażą się te kraje, które prowadzą duże interesy z Moskwą – tylko wtedy efekty będą znaczące, a po za tym jak się robiło geszeft z bandyterką podtrzymując finansowo reżym Putina to trzeba przyjąć na siebie odpowiedzialność. Polska nie będzie przodować w sankcjach bo nie ma do tego instrumentów, za to skoncentruje się na zabieganiu o jak największą pomoc dla Ukrainy. (Przy okazji wspomnieć, że Śr. Europa jest dla nich większym partnerem gospodarczym niż Rosja ). Takie postawienie sprawy byłoby niewygodne dla kanclerz, francuzów etc.,  :
    1. Kamyczek w ich ogródku, nie można by się zasłaniać Polską
    2. Pewnie przyniosłoby lepszy efekt niż szukanie konsensusu: albo w postaci sankcji (presja bezpośrednia na tych od których one zależą) albo zwiększenie pomocy dla Ukrainy (rodzaj "usprawiedliwienia" europejskich stolic za brak dostatecznych sankcji).
    To co odbywa się teraz przyniesie taki efekt: za 10 lat dzięki kretyństwu duetu tusk-sikorski oraz ruskiej propagandzie Ukraińcy będą przekonani, że całe zamieszanie w ich kraju wywołali Polacy, żeby przyłożyć Rosji, a niemcy nie będą ich wyprowadzać z błędu. Gdybyśmy dzisiaj w kwestii sankcji pokazali palcem na Niemcy, Francję, Holandię etc. i powiedzieli że się do nich przyłączymy, jeżeli w ślad za nimi pójdzie dostateczna pomoc dla Ukrainy, a sami zabiegali o jej wsparcie wszędzie (także po za EU) za 10 lat mielibyśmy najlepsze stosunki z Ukrainą, a niemcy prosiliby nas o wspieranie poprawy ich relacji z tym krajem.

  8. Tusk z zapałkami
    Tych dwóch pajaców na sznurkach (tusk i sikorski) zataczają się od ściany do ściany, zależnie od "głównego nurtu" na zachodzie. Wczoraj obściskują się z Putinem, dzisiaj są w awangardzie żądań sankcji ( a jutro merkel zadzwoni do putina i powie "te sankcje to na nas Polacy wymusili, wicie rozumicie").
    Problem polega na tym, że tusk i sikorski czynią tak nie w interesie Polski tylko starań o europejskie posady. Gdyby nie byli pajacami na sznurkach merkel, Wlk. Brytani itd. sprawę postawili by w ten sposób: niech w kwestii sankcji wykażą się te kraje, które prowadzą duże interesy z Moskwą – tylko wtedy efekty będą znaczące, a po za tym jak się robiło geszeft z bandyterką podtrzymując finansowo reżym Putina to trzeba przyjąć na siebie odpowiedzialność. Polska nie będzie przodować w sankcjach bo nie ma do tego instrumentów, za to skoncentruje się na zabieganiu o jak największą pomoc dla Ukrainy. (Przy okazji wspomnieć, że Śr. Europa jest dla nich większym partnerem gospodarczym niż Rosja ). Takie postawienie sprawy byłoby niewygodne dla kanclerz, francuzów etc.,  :
    1. Kamyczek w ich ogródku, nie można by się zasłaniać Polską
    2. Pewnie przyniosłoby lepszy efekt niż szukanie konsensusu: albo w postaci sankcji (presja bezpośrednia na tych od których one zależą) albo zwiększenie pomocy dla Ukrainy (rodzaj "usprawiedliwienia" europejskich stolic za brak dostatecznych sankcji).
    To co odbywa się teraz przyniesie taki efekt: za 10 lat dzięki kretyństwu duetu tusk-sikorski oraz ruskiej propagandzie Ukraińcy będą przekonani, że całe zamieszanie w ich kraju wywołali Polacy, żeby przyłożyć Rosji, a niemcy nie będą ich wyprowadzać z błędu. Gdybyśmy dzisiaj w kwestii sankcji pokazali palcem na Niemcy, Francję, Holandię etc. i powiedzieli że się do nich przyłączymy, jeżeli w ślad za nimi pójdzie dostateczna pomoc dla Ukrainy, a sami zabiegali o jej wsparcie wszędzie (także po za EU) za 10 lat mielibyśmy najlepsze stosunki z Ukrainą, a niemcy prosiliby nas o wspieranie poprawy ich relacji z tym krajem.