Reklama

Wszechstronnie uzdolniony transportowiec, Michał Tusk, który jeździł koleją, ale przesiadł się do samolotu, swego czasu upublicznił jedną ze złotych myśli swojego ojca: „Jak nie wiesz co masz robić, to nie rób nic”. Według mnie koniec Tuska, jakiego znamy jest przesądzony i rozwodzenie się nad oprawą tej uroczystości jest mało istotne. Pojawiły się jednak liczne komentarze usiłujące dociekać, co kombinuje Tusk, dlatego postanowiłem dołożyć swoją analizę. Przede wszystkim należy zapomnieć o ulubionej metodzie, którą stosują wszelkiej maści politolodzy – jedna teza i sieczka z dopasowanych argumentów. Zacznijmy od początku i szybko się okaże, że jak zwykle mamy do czynienia z chaosem, w najlepszym razie z przypadkiem. Po co Tuskowi temat „związki partnerskie” i związana z tematem partyjna zadyma? Jednym ruchem mógłby przeciąć aferę, swoją ulubiona maksymą, jednak brnie w przedsięwzięcie niczym samobójca. Odpowiedź nie jest trudna – po wszystko mu potrzebne „związki”. Tusk nie może robić nic, ponieważ wie, co chce zrobić. Gdy się jest na krawędzi trzeba się poruszać niezwykle ostrożnie, trzeba macać grunt po nogami i Tusk dokładnie to robi. „Związkami partnerskim” sprawdza, czy może iść nadal skrajem absolutnej władzy, innymi słowy, czy może utrzymać władzę w partii władzy i samą władzę – nagromadzenie słowa nieprzypadkowe. Tusk potrzebuje „partnerstwa” do weryfikacji, do sprawdzenia w jakim jest miejscu. Gdy uzyska odpowiedź, będzie wiedział co robić lub nie robić dalej.

Z dotychczasowych sukcesów pięcioletniej kadencji Donalda można wymienić: wprowadzenie 67-letnich staruszków do pośredniaków, kolejny dług w Europie na 106 miliardów euro, no i przydałby się teraz sukces związany z „ważnym problemem społecznym”. Jeśli Tusk ma na tyle siły, żeby zgwałcić własny klub i przeprowadzić ustawę o partnerach, przedłuży agonię i być może przetrwa jeszcze kilka, kilkanaście miesięcy. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że Tusk w PO jest już tylko jednym z wielu, na pewno kilku, wówczas pojawia się plan „b”. Nie więcej jak kilka tygodni Temu wyrwało się Donaldowi, że woli mieć mniejszą i silną partię, niż partię poza kontrolą. Takie rzeczy nie wyrywają się przypadkiem, dla Donalda właściwie nie ma bezpieczniejszej drogi, niż cofnięcie się ze skarpy i ulokowanie w bezpiecznej twierdzy. Na miejscu Donalda zrobiłbym dokładnie to samo, co zrobił Kaczyński po swoich porażkach, sukcesywnie budował partię, w której nikt mi nie podskoczy, w której beze mnie nie ma partii. Jestem przekonany, że Tusk ten wariant bierze bardzo poważnie pod uwagę, ponieważ dla niego to w zasadzie jedyny ratunek. Oddać władzę musi tak czy siak, jeśli rzecz się stanie w okolicznościach skrajnie kompromitujących, to pożegna się z całą władzą, państwową i partyjną. Skompromitowany stanie się łatwym celem, o czym rzecz jasna Kaczyński marzy i ma poważne powody, by o niczym innym nie marzyć. Jak widać osiołkowi w żłoby dano, pierwszy żłóbek jest wypełniony siankiem, którego Tusk już się obżarł i w życiu nie przeje, drugi, skromniejszy daje w miarę pewny wikt do emerytury.

Reklama

Donald okopany w małej partii, która stanie za nim murem, Donald, który do władzy się nie garnie zyskuje na linii obrony. Kto wie jak działa polityka, ten szybko się zorientuje, że opozycji łatwiej w niemal każdym obszarze działania. Opozycjonista choćby był najpodlejszym zbirem bez trudu przerobi się na ofiarę „nagonki”, na męczennika prześladowań, na ściganego przez złego szeryfa. Tuskowi jak powietrza potrzeba takiego statusu na wypadek największej tragedii, która wisi w powietrzu, mianowicie upadek pogaństwa smoleńskiego. Z pozycji lidera dużej partii opozycyjnej Tusk mógłby zdobyć taki sam silny przyczółek, który zdobył Kaczyński – moralne zwycięstwa mu wystarczą, a nienawiści do przeciwnika utrzyma zwarte szeregi. Nie pierwszy raz w polskiej polityce mamy paradoks, bo jak inaczej czytać tezę, moim zdaniem solidnie uargumentowaną, że jedyną drogą ratunku dla Tuska, jest powielenie strategii Kaczyńskiego. Donald nigdy nie szedł na tak zwaną całość, zawsze był zachowawczy, ostrożny i leniwy. Sam jestem ciekaw, który żłób wybierze, tym bardziej, że rozmaitych wariantów obocznych da się mnożyć bez końca. Pierwszy z brzegu i dość ciekawy to wariant kombinowany, Tusk może doprowadzić do rozpadu PO, ale jednocześnie nie musi stracić władzy w najbliższym czasie. Miller odda wszystko, by wypełnić lukę po Gowinie z grupą konserwatystów. Kombinacji jest bez liku, ale jedno nie ulega wątpliwości, Tusk i PO się kończy, takiej siły żaden z tych bytów nie będzie miał już nigdy. O tym co skończy się wcześniej i bardziej, jak to w polskich realiach zawsze bywało, zdecyduje nie tylko strategia polityczna, ale przypadek.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. gra bo mu kazali
    Cholera wie wie na co gra Tusk. Można się domyślać czego chce Merkel, Cameron czy inny Orban, ale Tusk to czarna dziura. Kto wie, co on tam se myśli, kiedy leży na tapczanie?
    Zupełnie nietypowy szef kraju europejskiego.
    Jego działania są tak dziwne, iż można sądzić że  prywatnie niczego nie gra, tylko wykonuje sprzeczne polecenia.
    Dlaczego np usiłuje wkurwiać ludność nowinkami obyczajowymi, zamiast gładko się wykręcić w swoim stylu, po kiego dopuszcza szaleństwo legislacyjne choćby w sprawie prawa jazdy?
    Takie sprawy bardzo mu szkodzą, a nie dają nic.
    Widać że ani chybi jest rozszarpywany przez ludzi rozsianych po świecie i kraju, potrzebujących szybko na czymś zarobić i szybko spierdalać.

    • chyba rzeczywiście karzą
      Ciekawostką istotną była odpowiedź Tuska na jednej z konferencji przed ostatnią zmianą rządową. Otóż dziennikarz bardzo przemyślnie zapytał, czy Graś zostanie szefem MSW. Tusk odpowiedział, że nic mu o tym nie wiadomo, ale jak się dowie to natychmiast powie! Ciekawe jakie ma źródła informacji…….

  2. gra bo mu kazali
    Cholera wie wie na co gra Tusk. Można się domyślać czego chce Merkel, Cameron czy inny Orban, ale Tusk to czarna dziura. Kto wie, co on tam se myśli, kiedy leży na tapczanie?
    Zupełnie nietypowy szef kraju europejskiego.
    Jego działania są tak dziwne, iż można sądzić że  prywatnie niczego nie gra, tylko wykonuje sprzeczne polecenia.
    Dlaczego np usiłuje wkurwiać ludność nowinkami obyczajowymi, zamiast gładko się wykręcić w swoim stylu, po kiego dopuszcza szaleństwo legislacyjne choćby w sprawie prawa jazdy?
    Takie sprawy bardzo mu szkodzą, a nie dają nic.
    Widać że ani chybi jest rozszarpywany przez ludzi rozsianych po świecie i kraju, potrzebujących szybko na czymś zarobić i szybko spierdalać.

    • chyba rzeczywiście karzą
      Ciekawostką istotną była odpowiedź Tuska na jednej z konferencji przed ostatnią zmianą rządową. Otóż dziennikarz bardzo przemyślnie zapytał, czy Graś zostanie szefem MSW. Tusk odpowiedział, że nic mu o tym nie wiadomo, ale jak się dowie to natychmiast powie! Ciekawe jakie ma źródła informacji…….

  3. Hm?
    A ja kiedy na niego patrzę w telewizji to mam wrażenie , że ten człowiek jest niezrównoważony.
    Tylko nie wiem czy Kaligula czy raczej Neron.
    Te szalone oczy i zjadliwe miny.
    Zachowuje się nienormalnie.
    E_e dla nas Polaków to na jedno wychodzi.
    Myślę , że POzostał mu tylko cytat chochoła z "Wesela"

  4. Hm?
    A ja kiedy na niego patrzę w telewizji to mam wrażenie , że ten człowiek jest niezrównoważony.
    Tylko nie wiem czy Kaligula czy raczej Neron.
    Te szalone oczy i zjadliwe miny.
    Zachowuje się nienormalnie.
    E_e dla nas Polaków to na jedno wychodzi.
    Myślę , że POzostał mu tylko cytat chochoła z "Wesela"

  5. Oni nie mylić z Polakami zarządzili przyspieszenie
    Pośpiech w jakim chcą przejąć ster świadczy, że coś większego się kroi. Schetyna już gotowy, Hartman też reszta również. ONR do delegalizacji…. itd. To się dzieje, k… na naszych oczach.

  6. Oni nie mylić z Polakami zarządzili przyspieszenie
    Pośpiech w jakim chcą przejąć ster świadczy, że coś większego się kroi. Schetyna już gotowy, Hartman też reszta również. ONR do delegalizacji…. itd. To się dzieje, k… na naszych oczach.