Reklama

Będę sikał do własnego ogródka, bo nie zamierzać obłudnie traktować tematu. Ludzie tacy, jak ja, którzy nie mają życia poza Internetem i notorycznym politykowaniem, z jednej strony są ze sprawami na bieżąco, z drugiej tracą dystans i zamykają się w ramach własnego środowiska. Piszę o sobie, ale to oczywiście dotyczy każdego i po wszystkich stronach politycznego konfliktu. Co by nie kombinować trzeba sobie powiedzieć wprost, że mamy do czynienia ze słynnym oderwaniem od rzeczywistości. Gdy się opuści zaklęte rewiry i wyjdzie do ludzi, to natychmiast człowiek czuje, że znalazł się w innym świecie. Na nieszczęście dla takich jak Matka Kurka, ten inny świat jest światem normalnym, właściwym, a w najgorszym razie powszechnie obowiązującym.

Poza Internetem i polityką istnieją żywe organizmy, które albo mają w najgłębszym poważaniu podróże Pendolino do prokuratury i załatwianie Caracali albo w ogóle o tym nie słyszały. Nie wychodzę zbyt często poza swoje naturalne żerowisko i to jest dodatkowy argument, dodatkowa weryfikacja, ponieważ siłą rzeczy jestem wyczulony na każdy szmer. No i co? No i nic, ludzie w ogóle nie szemrzą o tym, co dla Internetu i polityki jest tematem dnia. Pamiętam kilka takich sytuacji politycznych, gdy w sklepie, przy stole i przed kościołem rozmawiało się o Wałęsie, który przegrał wybory, potem była akcja z Millerem i aferą Rywina, dalej rządy PiS 2005-2007, Smoleńsk 2010 i w końcu „Sowa i Przyjaciele”. Przy tych wydarzeniach głosy w świecie żywych dało się słyszeć niemal na każdym kroku, teraz słyszę ciszę. Chcąc uniknąć zarzutu zaklinania rzeczywistości muszę dodać, że taką samą ciszę słyszałem przy aferze hazardowej, przy likwidacji Uważam Rze, czy po zakupie wspomnianego Pendolino.

Reklama

Wielu zasiedziałym w polityce i w Internecie wydać się może czymś niepojętym opisany fragment prawdziwego życia, ale dokładnie tak to w tej chwili wygląda. Ludziom polityka powiewa, żyją swoimi codziennymi sprawami i jeśli na podstawie zasłyszanych rozmów miałbym wskazać temat numer jeden, to bez dwóch zdań jest nim pogoda. Stefan narzeka na ciśnienie, Halinie odezwały się żylaki, Józefowi poszło w stawy, a wszystko przez tę „francowatą pogodę”. Jako domorosły socjolog muszę przyznać, że żywa debata publiczna niezwykle mnie cieszy, naturalnie nie mam satysfakcji z tego, że Stefanowi pęka łeb, ale obserwując temperaturę społecznych nastrojów widać gołym okiem parę, która idzie w gwizdek. Pomimo nadludzkich wysiłków nie udaje się Polakom wmówić, że odebrano im demokrację, że w Polsce rządzą psychopaci i zaraz zacznie się wojna. Polskie społeczeństwo, może dzięki Internetowi właśnie, nauczyło się, że to co widać w telewizji i w gazetach ma się nijak do życia.

Obojętnie z jaką siłą będzie się Polakom wciskać do głów, że dzieją się niesamowite tragedie, nic w głowach Polaków nie pozostanie, dopóki sami Polacy nie poczują ciężkiego oddechu na plecach i przeciągu w portfelach. Możemy sobie dzień w dzień gaworzyć o tym, że Misiewicz jest patriotą lub imbecylem i nic z tego nie wynika. Obie diagnozy nie mają żadnego znaczenia dla świata, a jeśli jakieś mają to tylko na zasadzie sklejania domków ze spalonych zapałek albo nurkowania głębinowego, czyli hobby dla nielicznych. Przed wyborami, w ogniu kampanii takimi głupotami Polakom znów się będzie zawracać głowy i wtedy pewnie jakieś odpryski sztucznie pompowanych tragedii do obywateli dotrą i zasieją niepokój, ale teraz cisza dookoła.

W ostatecznym rachunku ludzie patrzą na to co się dzieje wokół nich, czy mają więcej, czy mniej w portfelu, czy w robocie są szanowani, czy szczuci, czy dzieci po studiach znajdują pracę, czy muszą uciekać z Polski. Trzeba wyjść z Internetu i polityki, aby zobaczyć prawdziwą politykę, która się rozgrywa w codziennych ludzkich sprawach. PO udało się trwać 8 lat nie robiąc nic, właśnie dlatego, że Polacy mieli ciepłą wodę i dopiero jak zobaczyli, że mogą mieć grubszy portfel, ale muszą płacić za wina i ośmiorniczki, powiedzieli dość. PiS w przeciwieństwie do PO robi bardzo dużo i jak na razie żadne z tych działań nie uderza w Polaków, wręcz przeciwnie, dzieją się cuda i portfele Polaków pęcznieją stąd też w rozmowach na ulicy słychać wyłącznie narzekanie na pogodę, bo na coś narzekać trzeba.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Dobry felieton,ale ta uliczna

    Dobry felieton,ale ta uliczna cisza to cisza cmentarna.Nie ma się co czarować.To że Polacy wschowali nosy w portfele,marudzą o pogodzie itp oznacza tylko jedno:zobojętnienie,również na kwestie "rządzą złodzieje "
    Polacy to wybitnie cierpliwy naród,tyle że cierpliwy do czasu.A wówczas nie pomoże nawet 500 +.

    Mała ciekawostka : Dlaczego Kaczyński zamiast przewodzić PiSowi pozostał jedynie posłem?
    Prozaiczna odpowiedź : Szeregowego posła nie można postawić przed TS bądź TK.

     

  2. Dobry felieton,ale ta uliczna

    Dobry felieton,ale ta uliczna cisza to cisza cmentarna.Nie ma się co czarować.To że Polacy wschowali nosy w portfele,marudzą o pogodzie itp oznacza tylko jedno:zobojętnienie,również na kwestie "rządzą złodzieje "
    Polacy to wybitnie cierpliwy naród,tyle że cierpliwy do czasu.A wówczas nie pomoże nawet 500 +.

    Mała ciekawostka : Dlaczego Kaczyński zamiast przewodzić PiSowi pozostał jedynie posłem?
    Prozaiczna odpowiedź : Szeregowego posła nie można postawić przed TS bądź TK.

     

  3. Wg mnie wszystko co nas

    Wg mnie wszystko co nas otacza to jest polityka.  To jest i cena chleba i długość kolejki do lekarza czy długość rozpraw sądowych…

    Więc chcąc czy niechcąc w polityce uczestniczymy i lepiej robic to świadomie i ze zrozumieniem niż udawać, że nic to nas nie obchodzi.

    Pamiętajmy jednak, że nawet wybitnie dobry ornitolog nie musi umieć fruwać, żeby być najlepszym w swojej branży – wystarczy, że ma jaja,  umie na nich siedzieć i o nie dbać 😉

    • Dla mnie lokalną polityką

      Dla mnie lokalną polityką jest fałszywy niepełnosprawny, który parkuje na naszej ulicy od roku na kopercie dla inwalidów. Skąd ma plakietkę? Skserował? Załatwił mu znajomy? Jest sędzią/prokuratorem/radnym i nikt mu nie podskoczy?

      Że jest zwykłym, wysportowanym, sprawnym facetem około czterdziestki, to fakt. Kiedyś na tej kopercie właśnie bezczelnie wymieniał sobie koło.

      To ta "polityka" najbardziej boli. Nie ośmiorniczki.

  4. Wg mnie wszystko co nas

    Wg mnie wszystko co nas otacza to jest polityka.  To jest i cena chleba i długość kolejki do lekarza czy długość rozpraw sądowych…

    Więc chcąc czy niechcąc w polityce uczestniczymy i lepiej robic to świadomie i ze zrozumieniem niż udawać, że nic to nas nie obchodzi.

    Pamiętajmy jednak, że nawet wybitnie dobry ornitolog nie musi umieć fruwać, żeby być najlepszym w swojej branży – wystarczy, że ma jaja,  umie na nich siedzieć i o nie dbać 😉

    • Dla mnie lokalną polityką

      Dla mnie lokalną polityką jest fałszywy niepełnosprawny, który parkuje na naszej ulicy od roku na kopercie dla inwalidów. Skąd ma plakietkę? Skserował? Załatwił mu znajomy? Jest sędzią/prokuratorem/radnym i nikt mu nie podskoczy?

      Że jest zwykłym, wysportowanym, sprawnym facetem około czterdziestki, to fakt. Kiedyś na tej kopercie właśnie bezczelnie wymieniał sobie koło.

      To ta "polityka" najbardziej boli. Nie ośmiorniczki.

  5. Kiedyś kasta panująca była
    Kiedyś kasta panująca była nieliczna, i odseparowana, więc cała reszta miała właściwie takie same poglądy co do Ruskich i komuny. Czy profesor czy baba z chrustem. Dziś dostęp do korzyści z przyssania się do Unii lub funduszy dawanych z budżetów ustanowionych przez PO, i nadal aktualnych, jest znacznie szerszy. Stąd ludzie wolą nie gadać o polityce. Każdy krewniak może być wrogiem. Po co ryzykować? Lepiej o pogodzie, albo ostatecznie o muzułmanach. Wówczas łatwiej o zgodę.

  6. Kiedyś kasta panująca była
    Kiedyś kasta panująca była nieliczna, i odseparowana, więc cała reszta miała właściwie takie same poglądy co do Ruskich i komuny. Czy profesor czy baba z chrustem. Dziś dostęp do korzyści z przyssania się do Unii lub funduszy dawanych z budżetów ustanowionych przez PO, i nadal aktualnych, jest znacznie szerszy. Stąd ludzie wolą nie gadać o polityce. Każdy krewniak może być wrogiem. Po co ryzykować? Lepiej o pogodzie, albo ostatecznie o muzułmanach. Wówczas łatwiej o zgodę.