Reklama

Nie będę ukrywał, wkurwia mnie moja praca coraz częściej.

Nie będę ukrywał, wkurwia mnie moja praca coraz częściej.
To już nie to samo, kiedy na początku lat 90-tych przecieraliśmy ścieżki dla gospodarki rynkowej. Nasi kochani politycy, do spółki z różnej maści prawnikami, skutecznie obniżają efektywność funkcjonowania firmy, w której pracuję – regulują, doregulowują i przeregulowują.

Ostatnim prawdziwym rynkowcem, był – o zgrozo – M.F. Rakowski, który wprowadził w 1988 r. zasadę: co nie jest zabronione prawem jest dozwolone. Potem zaczął się zjazd w dół. Pozwolenia, licencje, zarządzenia, rozporządzenia, ustawy i inne gówno, oczywiście sprzeczne z sobą, które ku uciesze różnych skurwysynów z urzędów kontroli wszelakiej, są nieinterpretowalne.
Próba zwrócenia się o interpretację przepisu, która pozwoliłaby nam funkcjonować w zgodzie w prawem jest w Polandii skazana na niepowodzenie z dwóch zasadniczych przyczyn:
­ – żaden urzędnik nie weźmie na siebie odpowiedzialności za interpretację przepisu, który jest sprzeczny z innym przepisem;
­ – wydanie jednoznacznej interpretacji przepisu w rodzaju: „proszę postępować tak i tak” lub „jeżeli postąpi pan tak – to będzie zgodne z przepisami” pozbawiłoby pracy kontrolerów, których celem nie jest stwierdzenie postępowania zgodnego z prawem, tylko znalezienie haka, kruczka, czyli przypierdolenie się za wszelką cenę.

Reklama

Pomimo wielokrotnych deklaracji PO, że skończy się urzędnicze sobiepaństwo, nie ma dnia żeby media nie donosiły o kolejnych przypadkach samowoli urzędniczej, w rezultacie której firmy bankrutują, obywatele dostają zawału lub w najlepszym wypadku siwieją w ciągu paru minut. Za to tylko kłamstwo szefom PO należy się kręcenie wora po wieczne czasy.

Tedy coraz częściej zastanawiam się nad zmianą roboty. Szukając niestresującej pracy, a lżejszej od leżenia, rozważam sobie zostanie:
­ – politykiem;
­ – celebrytą;
­ – prowadzącym w TVP;
­ – dziennikarzem w redakcji;
­ – stylistą.

Rozważania o możliwości zostania politykiem po chwili zdecydowanie odrzucam. Nie da rady. Osobowości nie zmienię. Nie potrafiłbym jebać pisowców w tv, a następnego dnia chlać z nimi z sejmowej knajpie. Jestem z gatunku tych, którzy jak nienawidzą to każdym kawałkiem ciała i duszy. Dopóki wróg żywy, nie odpuszczam, no chyba że bydlę się pokaja publicznie.
Z drugiej strony jak sobie patrzę na te gęby pełne frazesów, tych specjalistów od wszystkiego jak leci, fruwających za darmochę do stolicy i kasujących po 9000 zł co miesiąc plus 4000 zł na utrzymanie kochanki w biurze, to jednak kusi. Ale znowu jak sobie pomyślę, że miałbym powiedzieć „dzień dobry” posłance Kępie, to obawiam się powtórzenia efektu, jaki spotkał pewnego męża, który żalił się przyjacielowi, że chciałby choć raz przyjść do domu i powiedzieć do żony: – Kochanie jak ślicznie wyglądasz i jak pięknie pachnie obiad. – No więc czemu tak nie zrobisz? – pyta przyjaciel. – Bo – odpowiada mąż – za każdym razem jak patrzę na moją żonę, to wydobywa mi się z ust – Ty stara kurwo zniszczyłaś mi życie.

Zostać celebrytą, to też wyjście. Bywać, pokazywać się, raz podstawiać ptaka pod obiektyw paparazzich, a następnym razem oburzać się w „Gali”, że jak tak można polować na mnie, że żyć mi nie dają. Darmowe żarcie na sponsorowanych przyjęciach na dobrą sprawę pozwoli sporo zaoszczędzić na kasie. Rano w „Kawa czy herbata”, w południe u Drzygi, wieczorem u Olejnik albo u Lisa. Jeżeli stawki są podobne jak parę lat temu, kiedy za 15 minut w lokalnej tv w mieście średniej wielkości skasowałem cztery stówy, to można z samego pętania się po rozgłośniach i stacjach tv nieźle wyżyć.
Z drugiej strony od bywania w towarzystwie Joli Rutowicz, Rubika albo braci Mroczków można załapać ich „lifestyle”, a ja jednak sobie cenie obecne znajomości i przyjaźnie.

No to może zostanę prowadzącym pogodę albo czytającym wiadomości sportowe w TVP. Jak ostatnio czytałem, drugiego sortu prowadzący zarabiają w TVP po 20 000 zł brutto. To lepiej niż prezydent Gdańska czy Gdyni, e co tam, to lepiej niż Gronkiewicz w Warszawie. I za co? Sami sobie popatrzcie w tv to się dowiecie. Publiczna tv jest publiczna, tak samo jak publiczny jest urząd prezydenta miasta. Popatrzcie jaką odpowiedzialność bierze na siebie i czym ryzykuje taki np. prezydent Sopotu Karnowski, a czym taki Kret od pogody. Karnowskiego próbowali – jak na razie bez skutku udupić i wrogowie i kumple. Kretowi jak się pogoda nie sprawdzi, to nawet złamasem nikt mu nie rzuci w twarz. Z drugiej znowu strony kurwić się w pisowskosldowskiej tv? Nien! Never!

W takim razie zostanę pismakiem w redakcji. Kurka poświęci mi tekst, żem szmaciarz i sprzedałem się jak dziwka. No i co z tego. Pecunia nie kotlet – jak mawiał mój majster. Co prawda internet staje się realną konkurencją i zagrożeniem dla licencjonowanego dziennikarstwa (wolny zawód he he), co po raz kolejny zauważono także na rozdaniu nagród Grand Press w głupawym komentarzu prowadzącego, ale póki co Kurka nie płaci wierszówek, a jeść trzeba. I znowu druga strona medalu. Jak podam w CV, że pisałem w „Kontrowersjach” to wilczy bilet pewny, a artykułów publikowanych w fachowych czasopismach nie uwzględnią.

Zostaje ostatnia deska ratunku – stylista. Objawiła się ostatnio w tv niejaka Viganna Papina (powinna nazywać się Vagina Papina – byłoby feministycznie i w dodatku do rymu). To zjawisko samo w sobie. Otóż TO doradza w co się ubrać przy różnych okazjach, komu jaki prezent kupić (koniecznie nie powinna być to rzecz przydatna) i jak udekorować np. stół na przyjęcie. To ostatnie mnie poruszyło do głębi. Otóż moja bratowa czerpie garściami z tego typu mądrości. Jak udekoruje stół na urodzinach mojego brata, to rosół zamiast z makaronem wpierdalam z jakąś tasiemką, a zrazy z brokatem. Będę więc miał okazję do słodkiej zemsty, bo wigilia jest u mnie. Przetestuję. Jak mi wyjdzie, to od Nowego Roku zostaję stylistą i otworzę na Kontrowersjach kącik dobrych rad. Bójcie się.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. Kątem umysłu i osobowości
    bywam w środowisku zbliżonym (momentami) do p. Viganny (Wiganny jeszcze niedawno?) i owszem, za jej plecami dokładnie tak ją określają, jak WćPan byłeś łaskaw.

    Proszę bardzo uważać na stylistykę i nie zostać panem Jacykówem bis.

  2. Kątem umysłu i osobowości
    bywam w środowisku zbliżonym (momentami) do p. Viganny (Wiganny jeszcze niedawno?) i owszem, za jej plecami dokładnie tak ją określają, jak WćPan byłeś łaskaw.

    Proszę bardzo uważać na stylistykę i nie zostać panem Jacykówem bis.

  3. Można zostać NIESTYLISTĄ
    Coraz częściej mam ochotę na taką alternatywę jak ta w zamieszczonym linku-linkach poniżej (zresztą dobry temat na artykuł).
    Niestety wszystkie podane przez Ciebie zawody, które można by wykonywać, doprowadziły by Cię do rozstroju mózgu lub jego zglajdacenia – cokolwiek to oznacza.
    Słodka zemsta? Na co komu ona i czasu Twego szkoda.
    Pracuje w reklamie. Wierz mi, może będzie z tego niezła książka jak nauczę się pisać lub komuś zlecę – więc może tak wykorzystać nasze frustracje i bezsilność? Bo na nic nam Zemsty i Wkurwienia. Szkoda wątroby. A i klawiatura też cierpi od nadmiernego tremolenia.
    http://wiadomosci.onet.pl/1588546,2678,1,zycie_bez_pieniedzy,kioskart.html
    http://zerocurrency.blogspot.com/

  4. Można zostać NIESTYLISTĄ
    Coraz częściej mam ochotę na taką alternatywę jak ta w zamieszczonym linku-linkach poniżej (zresztą dobry temat na artykuł).
    Niestety wszystkie podane przez Ciebie zawody, które można by wykonywać, doprowadziły by Cię do rozstroju mózgu lub jego zglajdacenia – cokolwiek to oznacza.
    Słodka zemsta? Na co komu ona i czasu Twego szkoda.
    Pracuje w reklamie. Wierz mi, może będzie z tego niezła książka jak nauczę się pisać lub komuś zlecę – więc może tak wykorzystać nasze frustracje i bezsilność? Bo na nic nam Zemsty i Wkurwienia. Szkoda wątroby. A i klawiatura też cierpi od nadmiernego tremolenia.
    http://wiadomosci.onet.pl/1588546,2678,1,zycie_bez_pieniedzy,kioskart.html
    http://zerocurrency.blogspot.com/