Reklama

No i wziął się minister Drzewiecki wycofał. Jak to zwykle z odwrotami bywa, nazywać się będzie, że taktycznie, na z góry upatrzone pozycje, i po zadaniu poważnych strat przeciwnikowi.

No i wziął się minister Drzewiecki wycofał. Jak to zwykle z odwrotami bywa, nazywać się będzie, że taktycznie, na z góry upatrzone pozycje, i po zadaniu poważnych strat przeciwnikowi. W dwa pierwsze punkty można by nawet uwierzyć. Trzeci… cóż, dobrze brzmi. Dopóki ktoś nie zacznie robić bilansu strat i zysków.

Tak w największym skrócie, aktualna pozycja pana ministra przypomina mi sytuację treneiro po zremisowanym w kiepskim stylu meczu o utrzymanie w lidze, gdzie jeden punkt ni cholery nie wystarczał. Tylko – tutaj to on ustalał termin spotkania. Wiedząc, że w porównaniu z osobnikami gwiżdżącymi ten mecz, osławiony pan Webb mógłby z powodzeniem zostać ustawiony w Sevres jako wzorzec sędziowskich kompetencji i uczciwości. Matek Kurek użył celnej analogii bokserskiej, ja pozwolę sobie użyć innej z tego samego sportu. Otóż panu Drzewieckiemu niestety zabrakło pary w łapie i nie zdołał zastosować sławnej taktyki kubańskiej, streszczającej się słowami “zaj… sk…, zanim sędziowie coś wymyślą”. A od lat wiadomo, że w wypadku braku przychylności panów z gwizdkami szybki nokaut jest metodą jedyną.

Reklama

Na pierwszy rzut ucha pan Drzewiecki uzyskał więcej niż jego poprzednik, minister pełnomocny do spraw dopingu i przekręcania. O ile więcej? O guano gołębie, obawiam się. Prezes zapewne zostanie zmuszony do przesiadki z fotela szofera na mniej lub bardziej wygodne tylne siedzenie, dotychczasowy stołek oddając panu – nomen omen? – Kręcinie albo jakiemuś podobnemu indywiduum. Tylko – co to zmieni? I czy cokolwiek? Zobaczymy. Może została p. Drzewieckiemu jakaś amunicja, w magazynach broni we Wrocławiu na ten przykład, ale osobiście jakoś w to wątpię. Obym się mylił – ze dwie miny przeciwczołgowe celnie odpalone przed samym nosem delegatów FIFA i UEFA zapewne mogłyby jeszcze dość gwałtownie zmienić sytuację. Tylko – właśnie miny przeciwczołgowe. Najlepiej w typie kumulacyjnym. Nie jakas byle petardka. Ci panowie są dośc mocno opancerzeni.

Można dyskutować, czy było trzeba pociągnąć sprawę do końca, zadać ten jeden cios po gongu, i usłyszawszy wyrok dyskwalifikacji (jak to w takich sportach bywa, zapewne dożywotniej na dwa lata) z satysfakcją patrzeć z narożnika jak przeciwnik wyjeżdża na sygnale. Tym bardziej, że temu konkretnemu przeciwnikowi akurat się należało. Ale znając sytuację, mając swobodę przygotowań i wyboru terminu, wychodzić z nadzieją zwycięstwa na punkty w walce przeciw sędziom? Grać na remis w meczu o sześć punktów?

Panie Drzewiecki, masz pan jeszcze jakiegos asa w rękawie? Jeśli nie – następnym razem siadając do gry z szulerami powinieneś pan mieć. Ze dwa. Albo pluton antyterrorki za drzwiami…

Reklama

1 KOMENTARZ