Reklama

Zakładając jak najgorszą wolę i świadome działania Donalda Tuska, nie sposób tłumaczyć śmieszności Lecha Kaczyńskiego.

Zakładając jak najgorszą wolę i świadome działania Donalda Tuska, nie sposób tłumaczyć śmieszności Lecha Kaczyńskiego. Nie mam większych problemów z tym, żeby sobie wyobrazić ubaw w sztabie Tuska po kolejnym upokorzeniu Kaczyńskiego, zabawa musi być przednia i z fajerwerkami. Trudno mi natomiast zrozumieć dlaczego Kaczyński dostarcza Tuskowi takich zabaw, pojąć tego nie mogę. Podobne zabawy odbywają się również w sztabie Kaczyńskiego, gdy się uda sponiewierać Tuska, ale ostania prawdziwa zabawa miała miejsce lata temu, gdy PO przegrywała kolejno wszystko co było do wygrania. Od 2005 roku, nie licząc drobnych złośliwości Kaczyńscy nie mieli wielu powodów, aby triumfować, a od roku 2007 zaliczają porażkę za porażką i upokorzenie za upokorzeniem. Głównym powodem braku ubawu w sztabie Kaczyńskiego jest to, że Tusk się pilnuje. Tuska stara się nie być śmiesznym i w moim odczuciu, nie zawsze mu się udaje, ale pułapu śmieszności Kaczyńskich nie przekroczył nigdy, nawet się nie zbliżył do połowy skali.

Kaczyńscy mają w sobie dwie cechy, obie na poziomie atawizmu, których nie są w stanie zwalczyć, jedna to mściwość, druga to śmieszność. Mściwość odbiera Kaczyńskim rozum i czyni z nich śmiesznych, niedojrzałych, czy jak kto woli zdziecinniałych staruszków. Kolejnej przepychance, która rozgorzała przy okazji szczytu UE, nie byłoby sensu poświęcać uwagi, ponieważ rzecz staje się rutynowo nudna, gdyby nie pewien istotny aspekt całej sprawy. Tak jak na początku założyłem złą wolę i chęć upokarzania Kaczyńskiego przez sztab Tuska, tak nie jestem w stanie sobie wyobrazić dwuletniej współpracy na arenie międzynarodowej, co nie jest dla nas bez znaczenia. Nie chodzi już nawet o ten słynny wstyd pokazywania się z ubogim krewnym na salonach. Gdy się Kaczyńskiego weźmie pod rękę i pokaże jakim srebrem atakować homara, ujdzie w tłoku i Kaczyński i jego nieporadność.

Reklama

Problem tkwi w zupełnie innym miejscu, problem tkwi w słabości polityki zagranicznej, żadne państwo nie może prowadzić skutecznej polityki, jeśli ta jest prowadzona w technice stereo. Kanał lewy przeczy kanałowi prawemu, taki stan rzeczy stawia nas na pozycji niewiarygodnego i nieprzewidywalnego partnera i słowo partner jest użyte zupełnie nie na miejscu. Można mieć pretensje do Tuska o małostkowość, ale zachowanie Kaczyńskiego, z którym są problemy jak z młodszym bratem co to się pcha na prywatkę i szantażuje, że powie mamie co się działo, gdy zgasło światło, staje się uciążliwą dolegliwością. Argumenty z gatunku ja jestem głową państwa i ja będę się pchał wszędzie gdzie mnie nie proszą i nie oczekują, są argumentami żałosnymi, tak się zachowuje człowiek słaby i mały.

Takim zachowaniem Kaczyński nie pokazuje kto tu rządzi, no właściwie pokazuje, że rządzi Tusk. Jeśli Kaczyński musi się pchać do samolotu i każdą kolejną wizytę na szczycie UE opłacić upokorzeniem, sam się stawia w roli żebrzącego, chociaż krzyczy, że rozdaje karty. Co z takim fantem jak Kaczyński począć? Nie mam pojęcia. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to kompletne zlekceważenie ambicji Kaczyńskiego. Chce niech jedzie, ale delegacja rządowa powinna się trzymać od tego wyjazdu z dala i podkreślać na każdym kroku, że wycieczka Lecha Kaczyńskiego jest dla rządu takim samym zaskoczeniem jak dla pozostałych uczestników szczytu.

Wiem oczywiście, że to nie wystawia nam najlepszego świadectwa, ale przecież świadectwo już zostało wystawione i to wielokrotnie i albo się przeczołga Kaczyńskiego raz a porządnie, tak żeby mu się odechciało błazeństw, albo będziemy mieli przez dwa lata powtarzające się kompromitacje. Chce? Proszę bardzo niech jedzie, nie wiem jak to wygląda od strony formalnej, ale chyba nawet przepisy idą z pomocą, bo zdaje się, że w jednym samolocie nie może lecieć premier i prezydent. Sprawa się sama układa w piękny scenariusz, leci delegacja rządowa jako oficjalna delegacja i leci sobie Lech Kaczyński jako nie widomo kto i nie widomo po co. Przejdziemy przez to raz i jeśli nie pomoże innych sposobów na ubogiego krewnego Lecha Kaczyńskiego nie widzę, przy takiej determinacji ukierunkowanej na kompromitację niewiele da się zrobić. Jeśli sam Kaczyński chce się kompromitować tylko dlatego, żeby Tusk nie miał łatwego życia, nie sadzę aby cokolwiek go powstrzymało. Nie pomoże przeczołganie Kaczyńskiego metodą ignorancji, no to będziemy musieli wytrzymać te dwa lata i za te dwa lata daję pełną gwarancję, Kaczyński na reelekcję nie ma półcienia szans. Tusk bez większego wysiłku wskoczy na prezydencki stołek, Kaczyński zadba o to z prawdziwą pasją.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Pozdrowienia.;
    nic tu dodac.
    /natomiast,wczoraj o malo nie spadlem z fotela,kiedy uslyszalem pp.Janeckiego(?-z Wprost) i Ziemkiewicza,o Komitetcie Noblowskim,bo nie chodzi juz Le Clezio i wartosc tego co pisze(oczywiscie gorzej od Ziemliewicza i Wildsteina!!!)
    “Al Gore,pomimo ,ze profesor to duren etc”..na co nam przyszlo? takich ludzi nie nalezy w ogole stawiac przed kamery,sa na to okreslone miejesca/

    • Można było spaść
      Ryszardzie J.K., można było. Janecki chyba ma się za mesjasza, Ziemkiewicz z resztą też. Ten duet mnie zadziwia coraz bardziej…

      Jestem zdania, że nie ma w publicznej TV przyzwoitych komentatorów, a prowadzący też pozostawiają wiele do życzenia.. Janecki, Ziemkiewicz, Pospieszalski, Wildstein, Lichocka, która manipuluje sondażami pokazując takie, jakie jej akurat odpowiadają, albo prezesowi TV, a jak prezesowi TV, to wiadomo komu…

      Tych ludzi jest w TV najwięcej (nie wiadomo za czyją sprawą), a jacy są to widać właśnie w takich programach jak wczoraj.

  2. MK…
    Tak mysle sobie, ze poza wzgledami czysto rozrywkowymi (zgoda, w wariancie sado-maso), po obu stronach moze byc tez motyw wspolnego interesu w polaryzowaniu widowni: u jednych narasta uciecha i aplauz dla Tuska, u drugich oburzenie poniewieraniem Majestatu, ergo zwieranie rozlazacych sie szykow.

    Pozdrawiam

  3. o polskim absurdzie
    Nie umiemy …. bronić się przed owczym pędem. Nie umiemy zdać sobie sprawy,że sam rząd to o wiele za mało, by cokolwiek się udało. Piszesz o służalczości wobec kazdej władzy ale to jedna strona medalu. Ta druga, to oczekiwanie,że rząd ( władza) zrobi wszystko a nawet więcej.Nasunęła mi się tam myśl, gdy wysłuchałam pani opowiadającej,ze winą spółdzielni jest to,iż jej dawno rozwiedziony mąż figuruje w aktach spółdzielni…. nikt go stamtąd nie usunął…, bałagan i skandal! że co? że to jej sprawa i że nikt nie sledzi jej perypetii małżeńskich????
    Rząd jest od tego,zeby mu ze wszystkich sił przeszkadzać….Każdy rząd, nie tylko ten obecny. Aż sie dziwię,że chciało mi sie to napisać….

  4. Mówiąc o śmieszności L.K.
    Mówiąc o śmieszności L.K.
    donoszę o fragmencie
    wypowiedzi L.K. w Wiśle :
    * * * * * * * * * * * *
    ” Tu w Wiśle większość
    mieszkańców to ewangelicy.
    I czy jest w tym coś złego?
    Nie. Nie ma w tym nic złego.
    Ewangelicy są tak samo
    wspaniałymi Polakami,
    jak miliony katolików,
    lub ludzi innych wyznań.”
    – zaznaczył prezydent.
    * * * * * * * * * * * *
    Z resztą nie wiem,
    czy tę wypowiedź nie
    należy czasem określić,
    jako żałosną.
    Czytając ją bowiem,
    nie chciało mi się śmiać.
    Miałem natomiast poczucie
    głębokiego niesmaku.

    • Stare, ale bardzo
      Stare, ale bardzo adekwatne:

      – Mówi się o tym, że jesteśmy jakoby antysemitami, a tymczasem proszę bardzo, w naszej orkiestrze gra dwóch, nie przepraszam, gra nawet trzech Żydów! No! A w pańskiej orkiestrze ilu ich gra?

      – Wie pan, nie mam zielonego pojęcia…

  5. Nadal uważam,że to nie chore
    Nadal uważam,że to nie chore ambicje Lecha Kaczyńskiego – zwanego Prezydentem – są głównym problemem. Taki jest los każdej marionetki bez charakteru, że firmuje cudze działania. A za sternika w tej aferze uważam Jarosława “Wielkiego Stratega” i – w pewnym zakresie – nawiedzonych w kancelarii prezydenckiej. Niestety Jarosław z nienawiści już prawie nie panuje nad sobą, a nawiedzony Kownacki jest niewątpliwie mądrzejszy od oszołoma Kamińskiego – więc kłopoty coraz większe. Udało im się przekonać Lecha, że jest Prezydentem mocarstwa i jedynym przedmurzem chrześcijaństwa i polskości. Biedak wierzył w to chyba i stąd te wygłupy /przepraszam: zgrzyty dyplomatyczne/.
    Też uważam, że ignorowanie jest najlepszym rozwiązaniem – z odrobiną politowania i współczucia.