Reklama

Miałem napisać komentarz, ale zrobił się cały post.


Miałem napisać komentarz, ale zrobił się cały post.

Reklama

MK upraszczasz sprawę. Owszem na upadku konkurencji zyskają niektóre firmy, ale to jest promil tego, co naprawdę ma wartość we współczesnym świecie – kontroli nad zasobami. Pieniądz jest oparty na długu, każdy każdemu coś wisi poprzez akcje, opcje, obligacje i tysiąc innych mniej lub bardziej wydumanych instrumentów finansowych. Na chłopski rozum większość państw i banków operuje w warunkach pemanentnego bankructwa.
Banki mogą lewarować się nawet 50-krotnie. W dodatku mechanizm carry trade (pożyczania pieniędzy od banku centralnego, którego waluta jest praktycznie nieoprocentowana) umożliwia im prawie darmową “kreację” pieniądza, która służy do pompowania wielkich baniek. Tak było właśnie w przypadku Jena, kiedy BOJ (Bank of Japan) utrzymywał latami stopy procentowe na poziomie 0.5%, 0.3% itp. Aktualnie walutą carry trade jest również dolar, nie dość że stopy oscylują koło 0.25%, to jeszcze Fed “podtrzymuje płynność” pompując do banków setki miliardów dolarów.
Żeby uzmysłowić sobie jak potężną władzę ma system bankowy nad gospodarką, popatrzmy na liczby: tylko dzisiaj Fed kupi obligacji (czyli tak naprawdę wydrukuje kasę, to samo robił NBP kupując obligacje PRL) za 5.5-7.5mld dolarów. Wczoraj czytałem, że cały przemysł gier komputerowych w USA był wart 5mld usd. Czyli “drukują” dziennie jakąś gałąź gospodarki.
Weźmy teraz taki bank “inwestycyjny” (w rzeczywistości mega spekulant pasożytujący na społeczeństwach). Pożycza od BOJ pare mld jenów na 1%, kupuje za nie akcje przedsiębiorstw, pompuje instrumentami pochodnymi towary, ropę, żywność, ludzie przecież muszą to kupić. Nie ma co kupować fizycznie towaru, wkońcu na giełdzie można kupić kontrakt za 1/10 ceny – nie dość że nie potrzeba przechowywać towaru, to jeszcze wpływ na rynek jest dużo większy. Za 100 mln kupi kontrakty warte miliard i zarobi w rok kilkadziesiąt %.

Dodajmy, że akcje naszego “inwestora” posiada tysiące instytucji na świecie, banki, fundusze, zwykli ludzie. Mają też jego obligacje itp. Wielkość wszystkich tych papierowych zobowiązań przekracza polskie PKB. Aż tu nagle trach – trzęsienie. Spółki, w które zainwestował kredyt pikują w dół. Trzeba na gwałt sprzedawać aktywa, żeby oddać dług. Widzieliśmy to wczoraj – crash na jenie. Wyobrażacie to sobie? Trzęsienie ziemi niszczy kawałek Japonii, setki mld strat, a jen bije rekordy mocy. To było właśnie paniczne zamykanie pozycji przez graczy carry trade.
Idźmy dalej – jeśli bank nie zdąży spieniężyć tych aktywów z zyskiem traci płynność. Podobnie było z Lehmanem. Straty na derywatach i poziom zlewarowania były tak duże, że ogłosili bankructwo. Wierzyciele Lehmana zadłużeni zresztą równie mocno nagle stracili setki mld (obligacje stały się bezwartościowe, akcje pikowały w dół – przecież te instrumenty były zabezpieczeniami udzielonych kredytów). Piramidka zaczęła się walić.

Rządy i banki centralne wprowadziły w 2008 nowy porządek, którego konsekwencji nikt nie przewidzi. Polega on na tym, że banki mogą wyceniać swoje aktywa wg “wartości godziwej” a nie rynkowej. Czyli sami sobie wpisują ile wg nich powinny być warte niespłacone hipoteki, obligacje i akcje bankrutów. Drukowane są biliony dolarów i innych walut, żeby wyczyścić bilanse banków. Przez te działania kolosalny rozrost sektora finansowego, który trwał ostatnie 20 lat jest cementowany. Gospodarki światowe nie są w stanie udźwignąć takiego narzutu bankierów, funduszy i pośredników finansowych, ale na razie jeszcze się to udaje dzięki taniej produkcji z Azji.

System jest jednak bardzo niestabilny – wystarczy jakieś załamanie, żeby znowu wystąpiła panika deflacyjna. Takim zapalnikiem może być właśnie Japonia. Jest to bardzo dziwne, bo wykresy sugerowały od tygodni przesilenie na giełdach, spadki byłyby nawet bez trzęsienia, jednak ich skala byłaby pewnie inna. Co zrobią banki? To co robią od 2008, czyli dodrukują kolejne biliony dolarów. Jednak od produkcji papieru bogactwa nie przybywa, skoro oni utrzymają stan posiadania, ktoś straci. Pusty pieniądz płynie na rynki, schowajmy między bajki tłumaczenie, że benzyna rośnie przez rebelie w Libii a pszenica z powodu pożarów w Rosji.

W ogóle zamieszki w krajach arabskich wybuchły właśnie poprzez ten dodruk pieniędzy – wszyscy uciekają od niepewnych walut i lokują środki m.in. w towarach. A żywność i paliwo to główny koszt większości ludzi na ziemi. Nie ma chleba, to wychodzą na ulice. Ale tego, że Fed “sponsoruje” te zadymy w TV nie powiedzą.


Fed zresztą to nie jedyny winny. Bogactwo Chin wyrosło m.in. na pegu z dolarem, przywiązali na sztywno yuana do dolara dzięki czemu zawsze byli tańsi. W normalnych warunkach, jak gospodarka się umacnia, umacnia się też waluta danego kraju i eksport traci konkurencyjność. W Chinach tego nie było, yuan był wciąż tani, dlatego produkcja emigrowała do Chin a deflacja do krajów zachodnich. Teraz jest odwrotnie – to Zachód eksportuje inflacje do Chin, żeby utrzymać peg ze słabnącym dolarem Chiny muszą drukować yuana. Tylko że o ile przez ostatnie 2 lata uwzględniając zanik pieniądza kredytowego USA zwiększyły liczbę dolarów o ok. 3%, to Chiny (posiadające znacznie niższe zasoby finansowe) musiały wydrukować już 17% swojej waluty!

I tego właśnie boją się rządy całego świata, powtórki paniki z 2008 roku. Tym razem mają wiele narzędzi – niekontrolowany dodruk pieniędzy i brak zaufania inwestorów. Wtedy dolar i obligacje USA były ‘safe heaven’, teraz nie wiadomo czy ile i jak szybko ich dodrukują jak będzie trzeba. Wiedzą, że obecny układ jest nie do utrzymania, rozejrzyjcie się po swoich miastach, najdroższe ulice to aleje bankowe prawem chronione, finansjera jest wszędzie i zjada już własny ogon. Dlatego chcą delewarować system pod kontrolą, upadają mniejsze banki, odgórnie zmniejszają dozwolone poziomy lewaru.

Licho nie śpi, lobbyści bankowi blokują takie działania – po Wielkiej Depresji lat 30-stych zabroniono łączenia bankowości detalicznej z inwestycyjną. Za Clintona te “socjalistyczne” regulacje usunięto; dzięki temu świat oglądał wielką hossę, niestety opartą o pompowanie balonów, zakończoną spektakularnym krachem 2008. Teraz znowu próbowali wprowadzić ten zakaz, ale coś nie bardzo się to udaje.

Kiedy PRL upadał można było budować od nowa na jego gruzach, obecna sytuacja jest gorsza, gdyż wierzyciele są na całym świecie. Jeśli nie mają interesu w uzdrowieniu chorego państwa, przedsiębiorstwa, to je zaorają. Np. w Stanach banki niszczą zbudowane osiedla domów, setki tysięcy domów stoi pustych a ludzie koczują na polach namiotowych. Dochodzi do absuralnych sytuacji, że lepiej bankowi trzymać taki pusty dom w swoich aktywach z “ceną godziwą” 400tys., niż sprzedać na rynku za 200 tys. i odpisać 200tys. strat.

Dlatego kolejna odsłona kryzysu jest pewna, pytanie tylko w jaki sposób się objawi:
1. deflacja jak w czasach Wielkiej Depresji, czyli delewarowanie systemu – chyba nie, bo teraz drukują na potęgę
2. stagflacja jak w latach 70-tych, czyli bardzo niski wzrost gospodarczy i wysoka inflacja – najprawdopodobniej
3. hiperinflacja, czyli jak po I Wojnie.

Któryś z tych scenariuszy jest pewny, nie ma przez najbliższe lata szans na dalszy wzrost gospodarczy, bo nie ma już na czym budować bańki kredytowej. Celem polityków jest rozłożenie go w czasie i uniknięcie ekstremów z punktów 1 i 3, żeby uniknąć kolejnych Hitlerów i -izmów.

Reklama

45 KOMENTARZE

  1. No prawie na wszystko zgoda,
    No prawie na wszystko zgoda, tylko nie rozumiem dlaczego polemika?? Żadna polemika, pełna zgoda, to właśnie jest powodem, że nie ma żadnego wolnego rynku i konkurencji. Przecież nie zrobiłeś nic innego jak opisałeś szerzej i fachowo patologię, która odpowiada za to, że nie ma żadnej “światowej gospodarki”, tylko światowe szabrownictwo. Jest okazja, to się rzucamy na padlinę. O tym dokładnie piszę, nie żaden rynek i gospodarka, ale macherzy od kreowania słupków, druku długów, bo pieniędzy na świecie już nie ma, są w stanie zatopić bez trzęsienia ziemi dowolny kraj. Problem polega na tym, że większość zachwyca się tym “liberalnym” z definicji patologicznym systemem, jako nowoczesnymi mechanizmami rynkowymi i to jest objaw masowego “syndromu ciemności egipskich”. Tysiące teoretyków i głów państw zainwestował i żyrowało tego robaka, stworzonego dla wąskiej grupy cwaniaków, z tego się teraz nie da tak po prostu wyjść z twarzą, chyba że głód zajrzy w oczy. Dlatego “kryzys” to nic innego jak kasowanie zysków. Robią to cwaniaki, które wiedzę, że zbyt częste i mocne dojenie ciemnej masy, skończy się rewolucją, dlatego nie byłbym taki pewny, że czeka nas druga fala, chociaż patrząc na naiwne twarze słuchaczy dzienników, nie wykluczam. W tym systemie kryzys można kreować w ciągu kilku, nawet nie godzin, ale minut, ba, sekund. Jedna informacja i zarabiasz, albo tracisz miliardy. W czymś takim nie da się funkcjonować, chyba że się tym zarządza.

  2. No prawie na wszystko zgoda,
    No prawie na wszystko zgoda, tylko nie rozumiem dlaczego polemika?? Żadna polemika, pełna zgoda, to właśnie jest powodem, że nie ma żadnego wolnego rynku i konkurencji. Przecież nie zrobiłeś nic innego jak opisałeś szerzej i fachowo patologię, która odpowiada za to, że nie ma żadnej “światowej gospodarki”, tylko światowe szabrownictwo. Jest okazja, to się rzucamy na padlinę. O tym dokładnie piszę, nie żaden rynek i gospodarka, ale macherzy od kreowania słupków, druku długów, bo pieniędzy na świecie już nie ma, są w stanie zatopić bez trzęsienia ziemi dowolny kraj. Problem polega na tym, że większość zachwyca się tym “liberalnym” z definicji patologicznym systemem, jako nowoczesnymi mechanizmami rynkowymi i to jest objaw masowego “syndromu ciemności egipskich”. Tysiące teoretyków i głów państw zainwestował i żyrowało tego robaka, stworzonego dla wąskiej grupy cwaniaków, z tego się teraz nie da tak po prostu wyjść z twarzą, chyba że głód zajrzy w oczy. Dlatego “kryzys” to nic innego jak kasowanie zysków. Robią to cwaniaki, które wiedzę, że zbyt częste i mocne dojenie ciemnej masy, skończy się rewolucją, dlatego nie byłbym taki pewny, że czeka nas druga fala, chociaż patrząc na naiwne twarze słuchaczy dzienników, nie wykluczam. W tym systemie kryzys można kreować w ciągu kilku, nawet nie godzin, ale minut, ba, sekund. Jedna informacja i zarabiasz, albo tracisz miliardy. W czymś takim nie da się funkcjonować, chyba że się tym zarządza.

  3. No prawie na wszystko zgoda,
    No prawie na wszystko zgoda, tylko nie rozumiem dlaczego polemika?? Żadna polemika, pełna zgoda, to właśnie jest powodem, że nie ma żadnego wolnego rynku i konkurencji. Przecież nie zrobiłeś nic innego jak opisałeś szerzej i fachowo patologię, która odpowiada za to, że nie ma żadnej “światowej gospodarki”, tylko światowe szabrownictwo. Jest okazja, to się rzucamy na padlinę. O tym dokładnie piszę, nie żaden rynek i gospodarka, ale macherzy od kreowania słupków, druku długów, bo pieniędzy na świecie już nie ma, są w stanie zatopić bez trzęsienia ziemi dowolny kraj. Problem polega na tym, że większość zachwyca się tym “liberalnym” z definicji patologicznym systemem, jako nowoczesnymi mechanizmami rynkowymi i to jest objaw masowego “syndromu ciemności egipskich”. Tysiące teoretyków i głów państw zainwestował i żyrowało tego robaka, stworzonego dla wąskiej grupy cwaniaków, z tego się teraz nie da tak po prostu wyjść z twarzą, chyba że głód zajrzy w oczy. Dlatego “kryzys” to nic innego jak kasowanie zysków. Robią to cwaniaki, które wiedzę, że zbyt częste i mocne dojenie ciemnej masy, skończy się rewolucją, dlatego nie byłbym taki pewny, że czeka nas druga fala, chociaż patrząc na naiwne twarze słuchaczy dzienników, nie wykluczam. W tym systemie kryzys można kreować w ciągu kilku, nawet nie godzin, ale minut, ba, sekund. Jedna informacja i zarabiasz, albo tracisz miliardy. W czymś takim nie da się funkcjonować, chyba że się tym zarządza.

    • Mogę tylko spekulować. Po
      Mogę tylko spekulować. Po pierwsze nie wyobrażają sobie innego systemu lub nie widzą sensu walki z nim. Ten przez dziesiątki lat gwarantował jakąś stabilizację. Żeby to wszystko pojąć trzeba posiedzieć kilka lat, przeciętny polityk tego zwyczajnie nie zna. Zajmuje się sprawami międzypaństwowymi, przepisami roboczymi. Słuchając wypowiedzi Tuska o giełdzie mam pewność, że on patrzy na rzeczywistość finansową jak przeciętny odbiorca dziennika i GW.

      Rostowski wie jak wygląda sytuacja i co robi? Próbuje pływać jakoś w tym systemie. Np. zadłuża nas za granicą – pozornie to finansowe samobójstwo. Ale z drugiej strony im więcej naszych obligacji bedą posiadali bankierzy, tym mniejsza będzie ochota na atak spekulacyjny na Polskę – wkońcu lepiej doić krowę, niż ją zarżnąć. Mało kto próbuje przeciwstawić się pozycji bankierów, choć ostatnio zrobił to np. Orban – zobaczymy jak zostanie ukarany, trzymam za niego kciuki, bo robi świetną robotę.

      Każdy system opiera się na dominacji i wyzysku – nie słyszałem, żeby ludzkość zbudowała na trwałe jakiś inny sprawiedliwy system. Ten system miał swoje dobre strony, ekspansja kredytowa tworzyła nadmiar kapitału, który płynął szeroko na rozwojowe dziedziny gospodarki. Np. w 2000 roku pękł balon na dotcomach, ludzie potracili fortuny, ale jednak mamy dzięki temu internet i tanią telekomunikacje. To nie byłoby możliwe w tak szybkim czasie bez nadmiernego przekierowania strumienia kapitału. Wkońcu jednak system sie tak wynaturzył, że mamy co mamy.

      Prawdziwi liberałowie proponują uwolnić pieniądz od banków centralnych (np. oprzeć go o złoto, srebro, towary) i zlikwidować kreację pieniądza – możesz pożyczyć tyle, ile masz depozytu. Taki system był w historii i też były bańki spekulacyjne, były wojny i kolonializm. Mielibyśmy z pewnością więcej wolności i wolnego rynku, ale bez jednostki dominującej mogłoby być też więcej wojen. To już pole do spekulacji.

      • Orban póki co płaci cenę
        Orban póki co płaci cenę wstępną i klasyczną, został obciachowym faszystą, homofobem, ciągnącym Węgry na skraj ciemnogrodu. Mnie imponuje cholernie, ale po pierwsze w jakich warunkach doszedł do władzy i w jakich warunkach usiłuje walczyć z Goliatem? W warunkach totalnej zapaści Węgier i w warunkach kiedy nogi Goliata są z waty? To jego jedyna i niewielka szansa. Po drugie, taką właśnie cenę i to wstępną należy zapłacić, przerobić się na oszołoma, wieśniaka i tym podobne, potem jeszcze liczyć, że się uda, bo Orban może zrobić wszystko, a jak zechcą to go zjedzą. Pytanie o koszty. Czy uda się Węgry zatłuc faszyzmem, tym samym przytłumiając sukces niezależności ekonomicznej, czy trzeba będzie wyłożyć kasę, aby nie robić precedensu. W pierwszej części komentarza podajesz główną przyczynę stanu rzeczy, rządzą krajami coraz więksi idioci i to nie tylko Tusk, Sarkozy, Brown, Zapatero, kompletni idioci sterowani medialnie i łykający wszystko co im się podpowie. Do tego wyborcy są hodowani w identyczny sposób. Trudno mi znaleźć bardziej adekwatną analogię dla tego systemu niż fanatyzm religijny, wszystko opiera się na wiernych masach i kapłanach dystrybuujących lęki, gdy nie pomaga to robią zaćmienie słońca.

    • Myślę chlorze, że rzecz dotyczy czarodziejskiego równania
      obiegu pieniądza. Friedman i chłopcy ze szkoły chicagowskiej oraz Brunner, Metzeler i inni twierdzą, że poziom dochodu narodowego zależy od tempa obiegu pieniądza w gospodarce:
      Y=MV=PQ
      Y-poziom dochodu narodowego (realny PNB)
      M-ilość pieniądza
      V-prędkość obiegu pieniądza
      P-poziom cen
      Q-ilość dóbr i usług.
      Produkcja realna Q zmienia się powoli, P-poziom cen jest dławiony sterowaniem ilości pieniądza na rynku M, ponieważ inflacja jest dla monetarystów głównym wrogiem wzrostu PNB (choć zawsze pojawia gdy występuje wzrost gospodarczy). Jak widać pozostaje V, więc chłopcy obracają, obracają…
      Sęk w tym,że znaczna część obiegu pieniądza, o czym napisałem tu: http://www.kontrowersje.net/comment/reply/10481/123227
      jest jałowa z punktu widzenia sfery realnej gospodarki. Ale dopóki ten obrót żywi tych, którzy tak naprawdę kręcą tym interesem, więc bukmacherzy giełdowi obstawiają i obstawiają, banki wypuszczają pochodne instrumenty finansowe i lewarują.

      • proste obliczenie
        Aha, czyli matematyka w służbie ekonomii i finansów.
        Wzrost bogactwa kraju idzie w parze ze wzrostem emerytur, czyli podnośmy emerytury a kraj będzie kwitnął.
        Strażacy mówią: “dziecko plus zapałka równa się pożar”.
        Stąd dziecko równa się pożar minus zapałka.
        Ci co to wymyślili takie prawidła ekonomiczne dostali Nobla, czy może siedzą?

        • Ostrożnie z emeryturami
          Równanie jest prawdziwe pod warunkiem,że zmiana następuje po obu stronach znaków równości.Wzrostowi ilości pieniądza musi towarzyszyć wzrost produkcji. Dlatego rewaloryzacja emerytur powiązana jest ze wzrostem gospodarczym (tu: wyrażonym w wielkości produkcji). Tego się skrupulatnie przestrzega, żeby przypadkiem emeryci nie spowodowali lawiny wzrostu cen (he, he).

          Podobna zasada powinna występować w przypadku wzrostu tempa obrotu pieniądza. Tymczasem oderwanie transakcji od zmian w sferze realnej powoduje, że nadmuchuje się balonik. Tu elastyczność strażników czarodziejskiego wzoru jest dużo większa niż w przypadku twoich emerytów.

    • Mogę tylko spekulować. Po
      Mogę tylko spekulować. Po pierwsze nie wyobrażają sobie innego systemu lub nie widzą sensu walki z nim. Ten przez dziesiątki lat gwarantował jakąś stabilizację. Żeby to wszystko pojąć trzeba posiedzieć kilka lat, przeciętny polityk tego zwyczajnie nie zna. Zajmuje się sprawami międzypaństwowymi, przepisami roboczymi. Słuchając wypowiedzi Tuska o giełdzie mam pewność, że on patrzy na rzeczywistość finansową jak przeciętny odbiorca dziennika i GW.

      Rostowski wie jak wygląda sytuacja i co robi? Próbuje pływać jakoś w tym systemie. Np. zadłuża nas za granicą – pozornie to finansowe samobójstwo. Ale z drugiej strony im więcej naszych obligacji bedą posiadali bankierzy, tym mniejsza będzie ochota na atak spekulacyjny na Polskę – wkońcu lepiej doić krowę, niż ją zarżnąć. Mało kto próbuje przeciwstawić się pozycji bankierów, choć ostatnio zrobił to np. Orban – zobaczymy jak zostanie ukarany, trzymam za niego kciuki, bo robi świetną robotę.

      Każdy system opiera się na dominacji i wyzysku – nie słyszałem, żeby ludzkość zbudowała na trwałe jakiś inny sprawiedliwy system. Ten system miał swoje dobre strony, ekspansja kredytowa tworzyła nadmiar kapitału, który płynął szeroko na rozwojowe dziedziny gospodarki. Np. w 2000 roku pękł balon na dotcomach, ludzie potracili fortuny, ale jednak mamy dzięki temu internet i tanią telekomunikacje. To nie byłoby możliwe w tak szybkim czasie bez nadmiernego przekierowania strumienia kapitału. Wkońcu jednak system sie tak wynaturzył, że mamy co mamy.

      Prawdziwi liberałowie proponują uwolnić pieniądz od banków centralnych (np. oprzeć go o złoto, srebro, towary) i zlikwidować kreację pieniądza – możesz pożyczyć tyle, ile masz depozytu. Taki system był w historii i też były bańki spekulacyjne, były wojny i kolonializm. Mielibyśmy z pewnością więcej wolności i wolnego rynku, ale bez jednostki dominującej mogłoby być też więcej wojen. To już pole do spekulacji.

      • Orban póki co płaci cenę
        Orban póki co płaci cenę wstępną i klasyczną, został obciachowym faszystą, homofobem, ciągnącym Węgry na skraj ciemnogrodu. Mnie imponuje cholernie, ale po pierwsze w jakich warunkach doszedł do władzy i w jakich warunkach usiłuje walczyć z Goliatem? W warunkach totalnej zapaści Węgier i w warunkach kiedy nogi Goliata są z waty? To jego jedyna i niewielka szansa. Po drugie, taką właśnie cenę i to wstępną należy zapłacić, przerobić się na oszołoma, wieśniaka i tym podobne, potem jeszcze liczyć, że się uda, bo Orban może zrobić wszystko, a jak zechcą to go zjedzą. Pytanie o koszty. Czy uda się Węgry zatłuc faszyzmem, tym samym przytłumiając sukces niezależności ekonomicznej, czy trzeba będzie wyłożyć kasę, aby nie robić precedensu. W pierwszej części komentarza podajesz główną przyczynę stanu rzeczy, rządzą krajami coraz więksi idioci i to nie tylko Tusk, Sarkozy, Brown, Zapatero, kompletni idioci sterowani medialnie i łykający wszystko co im się podpowie. Do tego wyborcy są hodowani w identyczny sposób. Trudno mi znaleźć bardziej adekwatną analogię dla tego systemu niż fanatyzm religijny, wszystko opiera się na wiernych masach i kapłanach dystrybuujących lęki, gdy nie pomaga to robią zaćmienie słońca.

    • Myślę chlorze, że rzecz dotyczy czarodziejskiego równania
      obiegu pieniądza. Friedman i chłopcy ze szkoły chicagowskiej oraz Brunner, Metzeler i inni twierdzą, że poziom dochodu narodowego zależy od tempa obiegu pieniądza w gospodarce:
      Y=MV=PQ
      Y-poziom dochodu narodowego (realny PNB)
      M-ilość pieniądza
      V-prędkość obiegu pieniądza
      P-poziom cen
      Q-ilość dóbr i usług.
      Produkcja realna Q zmienia się powoli, P-poziom cen jest dławiony sterowaniem ilości pieniądza na rynku M, ponieważ inflacja jest dla monetarystów głównym wrogiem wzrostu PNB (choć zawsze pojawia gdy występuje wzrost gospodarczy). Jak widać pozostaje V, więc chłopcy obracają, obracają…
      Sęk w tym,że znaczna część obiegu pieniądza, o czym napisałem tu: http://www.kontrowersje.net/comment/reply/10481/123227
      jest jałowa z punktu widzenia sfery realnej gospodarki. Ale dopóki ten obrót żywi tych, którzy tak naprawdę kręcą tym interesem, więc bukmacherzy giełdowi obstawiają i obstawiają, banki wypuszczają pochodne instrumenty finansowe i lewarują.

      • proste obliczenie
        Aha, czyli matematyka w służbie ekonomii i finansów.
        Wzrost bogactwa kraju idzie w parze ze wzrostem emerytur, czyli podnośmy emerytury a kraj będzie kwitnął.
        Strażacy mówią: “dziecko plus zapałka równa się pożar”.
        Stąd dziecko równa się pożar minus zapałka.
        Ci co to wymyślili takie prawidła ekonomiczne dostali Nobla, czy może siedzą?

        • Ostrożnie z emeryturami
          Równanie jest prawdziwe pod warunkiem,że zmiana następuje po obu stronach znaków równości.Wzrostowi ilości pieniądza musi towarzyszyć wzrost produkcji. Dlatego rewaloryzacja emerytur powiązana jest ze wzrostem gospodarczym (tu: wyrażonym w wielkości produkcji). Tego się skrupulatnie przestrzega, żeby przypadkiem emeryci nie spowodowali lawiny wzrostu cen (he, he).

          Podobna zasada powinna występować w przypadku wzrostu tempa obrotu pieniądza. Tymczasem oderwanie transakcji od zmian w sferze realnej powoduje, że nadmuchuje się balonik. Tu elastyczność strażników czarodziejskiego wzoru jest dużo większa niż w przypadku twoich emerytów.

    • Mogę tylko spekulować. Po
      Mogę tylko spekulować. Po pierwsze nie wyobrażają sobie innego systemu lub nie widzą sensu walki z nim. Ten przez dziesiątki lat gwarantował jakąś stabilizację. Żeby to wszystko pojąć trzeba posiedzieć kilka lat, przeciętny polityk tego zwyczajnie nie zna. Zajmuje się sprawami międzypaństwowymi, przepisami roboczymi. Słuchając wypowiedzi Tuska o giełdzie mam pewność, że on patrzy na rzeczywistość finansową jak przeciętny odbiorca dziennika i GW.

      Rostowski wie jak wygląda sytuacja i co robi? Próbuje pływać jakoś w tym systemie. Np. zadłuża nas za granicą – pozornie to finansowe samobójstwo. Ale z drugiej strony im więcej naszych obligacji bedą posiadali bankierzy, tym mniejsza będzie ochota na atak spekulacyjny na Polskę – wkońcu lepiej doić krowę, niż ją zarżnąć. Mało kto próbuje przeciwstawić się pozycji bankierów, choć ostatnio zrobił to np. Orban – zobaczymy jak zostanie ukarany, trzymam za niego kciuki, bo robi świetną robotę.

      Każdy system opiera się na dominacji i wyzysku – nie słyszałem, żeby ludzkość zbudowała na trwałe jakiś inny sprawiedliwy system. Ten system miał swoje dobre strony, ekspansja kredytowa tworzyła nadmiar kapitału, który płynął szeroko na rozwojowe dziedziny gospodarki. Np. w 2000 roku pękł balon na dotcomach, ludzie potracili fortuny, ale jednak mamy dzięki temu internet i tanią telekomunikacje. To nie byłoby możliwe w tak szybkim czasie bez nadmiernego przekierowania strumienia kapitału. Wkońcu jednak system sie tak wynaturzył, że mamy co mamy.

      Prawdziwi liberałowie proponują uwolnić pieniądz od banków centralnych (np. oprzeć go o złoto, srebro, towary) i zlikwidować kreację pieniądza – możesz pożyczyć tyle, ile masz depozytu. Taki system był w historii i też były bańki spekulacyjne, były wojny i kolonializm. Mielibyśmy z pewnością więcej wolności i wolnego rynku, ale bez jednostki dominującej mogłoby być też więcej wojen. To już pole do spekulacji.

      • Orban póki co płaci cenę
        Orban póki co płaci cenę wstępną i klasyczną, został obciachowym faszystą, homofobem, ciągnącym Węgry na skraj ciemnogrodu. Mnie imponuje cholernie, ale po pierwsze w jakich warunkach doszedł do władzy i w jakich warunkach usiłuje walczyć z Goliatem? W warunkach totalnej zapaści Węgier i w warunkach kiedy nogi Goliata są z waty? To jego jedyna i niewielka szansa. Po drugie, taką właśnie cenę i to wstępną należy zapłacić, przerobić się na oszołoma, wieśniaka i tym podobne, potem jeszcze liczyć, że się uda, bo Orban może zrobić wszystko, a jak zechcą to go zjedzą. Pytanie o koszty. Czy uda się Węgry zatłuc faszyzmem, tym samym przytłumiając sukces niezależności ekonomicznej, czy trzeba będzie wyłożyć kasę, aby nie robić precedensu. W pierwszej części komentarza podajesz główną przyczynę stanu rzeczy, rządzą krajami coraz więksi idioci i to nie tylko Tusk, Sarkozy, Brown, Zapatero, kompletni idioci sterowani medialnie i łykający wszystko co im się podpowie. Do tego wyborcy są hodowani w identyczny sposób. Trudno mi znaleźć bardziej adekwatną analogię dla tego systemu niż fanatyzm religijny, wszystko opiera się na wiernych masach i kapłanach dystrybuujących lęki, gdy nie pomaga to robią zaćmienie słońca.

    • Myślę chlorze, że rzecz dotyczy czarodziejskiego równania
      obiegu pieniądza. Friedman i chłopcy ze szkoły chicagowskiej oraz Brunner, Metzeler i inni twierdzą, że poziom dochodu narodowego zależy od tempa obiegu pieniądza w gospodarce:
      Y=MV=PQ
      Y-poziom dochodu narodowego (realny PNB)
      M-ilość pieniądza
      V-prędkość obiegu pieniądza
      P-poziom cen
      Q-ilość dóbr i usług.
      Produkcja realna Q zmienia się powoli, P-poziom cen jest dławiony sterowaniem ilości pieniądza na rynku M, ponieważ inflacja jest dla monetarystów głównym wrogiem wzrostu PNB (choć zawsze pojawia gdy występuje wzrost gospodarczy). Jak widać pozostaje V, więc chłopcy obracają, obracają…
      Sęk w tym,że znaczna część obiegu pieniądza, o czym napisałem tu: http://www.kontrowersje.net/comment/reply/10481/123227
      jest jałowa z punktu widzenia sfery realnej gospodarki. Ale dopóki ten obrót żywi tych, którzy tak naprawdę kręcą tym interesem, więc bukmacherzy giełdowi obstawiają i obstawiają, banki wypuszczają pochodne instrumenty finansowe i lewarują.

      • proste obliczenie
        Aha, czyli matematyka w służbie ekonomii i finansów.
        Wzrost bogactwa kraju idzie w parze ze wzrostem emerytur, czyli podnośmy emerytury a kraj będzie kwitnął.
        Strażacy mówią: “dziecko plus zapałka równa się pożar”.
        Stąd dziecko równa się pożar minus zapałka.
        Ci co to wymyślili takie prawidła ekonomiczne dostali Nobla, czy może siedzą?

        • Ostrożnie z emeryturami
          Równanie jest prawdziwe pod warunkiem,że zmiana następuje po obu stronach znaków równości.Wzrostowi ilości pieniądza musi towarzyszyć wzrost produkcji. Dlatego rewaloryzacja emerytur powiązana jest ze wzrostem gospodarczym (tu: wyrażonym w wielkości produkcji). Tego się skrupulatnie przestrzega, żeby przypadkiem emeryci nie spowodowali lawiny wzrostu cen (he, he).

          Podobna zasada powinna występować w przypadku wzrostu tempa obrotu pieniądza. Tymczasem oderwanie transakcji od zmian w sferze realnej powoduje, że nadmuchuje się balonik. Tu elastyczność strażników czarodziejskiego wzoru jest dużo większa niż w przypadku twoich emerytów.

  4. No cóż
    muszę pojechać Lepperem;-)
    Załóżmy nazywam sie Lepper i jestem szefem NBP;-). Wydaję zarządzenie- drukujemy 10mld pln i kupujemy za te nowiutke pieniądze fizyczne złoto. Złoto przyjeżdża do skarbca (pod warunkiem, że pociąg ze złotem nie zaginie po drodze). Złotówka w stosunku innych walut słabnie powodując zwiększenie konkurencji naszych przedsiębiorstw na rynku światowym. Prowadzi to do wzrostu PKB (przy okazji silny frank powoduje palpitacje serca u mieszkańców nowych osiedli). Wzrost PKB prowadzi do umocnienia złotówki do poziomów sprzed dodruku. Gospodarka hula na wyższym poziomie, złoto w skarbcu. Cykl powtarzamy – drukujemy złote i coś sobie kupujemy na świecie…
    A teraz pytanie do specjalistów – gdzie tkwi błąd w mym rozumowaniu?

    • W tym, że jesteś Lepper, nie
      W tym, że jesteś Lepper, nie Rothschild i drukujesz w Polsce nie w USA. W USA nie musisz sobie niczego wyobrażać, dokładnie tak się dzieje, w takich cyklach i jakoś żyją. Co wolno, no powiedzmy wojewodzie i powiedzmy na zagrodzie, to nie chłopu w ciemnogrodzie.

      • Noż Kurka wodna;-)
        Dobra – polskiemu Leperowi nie wolno tak zrobić. No to pociągnijmy trochę tę zabawę w stronę Chin. Jestem chińskim Lepperem. Drukuję Renminbi (czy jak się ta chinska waluta nazywa) i kupuję pół Ameryki (drugie pół za amerykańskie obligacje) i Hollywood jest moje. A komputery Apple będą się nazywać Yellow Apple. Ufff jak to pięknie wygląda. Goldman Sachs powinien już teraz się przenieść do Chin w całości.

        • Drukujesz Renminbi ale żeby
          Drukujesz Renminbi ale żeby coś za to na świecie kupić, musisz najpierw kupić dolary. Natychmiast jesteś zlokalizowany i okazuje się, że możesz kupić tylko najbezpieczniejsze obligacje świata 😉 A wydrukowane Renminbi natychmiast zalewają twój rynek. Przecież nie ma czegoś takiego jak uniwersalny zewnętrzny system. Jest jedna waluta rezerwowa na świecie i jedna armia która status quo pilnuje.

          • Nasuwa
            się pytanie – Co państwo środka może zrobić z amerykańskimi obligacjami? Bo USIaki to mają przemysl rozrywkowy i zbrojeniowy. A raczej nie zanosi się na to, że sprzedadzą żółtemu narodowi ze dwa lotniskowce. Idąc w stronę groteski jedynym wyjściem dla USA jest po prostu unieważnienie swoich obligacji i powiedzenie światu walcie się – mamy najsilniejszą armię – a więc cicho, nie podskakiwać mi tu.
            I dręczy mnie kolejne pytanie – co będzie jak Chinczykom odechce się kupowanie amerykańskich obligacji. Powiedzą sobie trudno nie sprzedamy naszych produktów na zewnątrz. Tylko sobie renminbi dodrukujemy i nasi obywatele kupią nasze produkty. USA na kolanach. Hm – pewnie jakieś słabości ma ten scenariusz, ale za to jaki ciekawy:-).

        • Ciągle ten sam błąd w
          Ciągle ten sam błąd w założeniu. Niewłaściwi ludzie w niewłaściwych miejscach przy niewłaściwych narzędziach. Chinami dodatkowo spaliłeś sobie dowcip, bo Chiny Hollywood z jedną trzecią stanów mają już dawno, w amerykańskich długach. Kierunek obrałeś właściwy, bo tylko zupełnie poza systemem można sobie robić jaja z systemu jak to właśnie czynią Chińczycy. Będąc częścią systemu, możesz sobie tylko pomarzyć i po cichu popyskować. Jak przejrzysz historię szwajcarskiej bankowości, to tylko jeden jedyny raz złamali swoje żelazne zasady, gdy sygnał padł z centrali i haracz do niej trafił. W tak zwanym demokratycznym, świecie nikt nie podskoczy “amerykańskiej” centrali, niczego sobie nie dodrukuje i niczego nie kupi, a jeśli spróbuje, to skończy jako bankrut zanim zrobi pierwszy krok. Jeden “Węgier” rozłożył żelaznego funta, centrala może rozłożyć każdego, jednym enterem w laptopie. Zanim pomyślisz o drukowaniu nikt ci nie sprzeda grama złota za mniej niż wagon Twojej waluty. Jak kupisz za portfel, to za chwilę złoto będzie warte tyle co plastik. Jeśli uważasz, że zmyślam to zobacz na ceny tego metalu i co tę cenę regulowało, bynajmniej nie zapotrzebowanie. Chiny najboleśniej wydymały system, ale stało się tak, bo system założył, że Chiny są biedne i głupie, idealna siła robocza, którą można miotać jak się chce. Na początku tak było, ale teraz Chiny są mądre i bogate, wycofanie się z Chin i powrót do normalnych płac dla normalnych pracowników to bankructwo systemu. Mity o tym, że Afryka i inna biedota przejmie robotę są o tyle fałszywe, że Chińczycy nie są głupimi analfabetami, a z miliarda można wybrać wykwalifikowanych inżynierów-pracowników od najbardziej zaawansowanej technologii, której murzyn wbrew powszechnej radosnej unifikacji i innej tolerancji mniejszościowej, bez jednej klasy podstawki nie uniesie. Owszem murzyn poskłada długopis i nawet uszyje Adidasa, ale nie Motorolę. Chińczycy nie tylko w ten sposób wydymali system, mają jeszcze ich papiery, ale póki co nie mogą fikać, bo ileż trzeba, żeby CNN, BCC i inne demokratyczne stacje wyjaśniły, że w Chinach trzeba zastosować embargo z powodu łamania praw gejów. Po Chinach. Chiny nie fikają za bardzo, system też nie chce ryzykować i tak to hula. Ale Chińczycy to naród cierpliwy, widać po liczbie mieszkańców i pracy za miskę ryżu. Poczekają, aż zadziała świecka tradycja dwa plus jeden, a najlepiej single lub adopcje pedalskie importowane z jakiegoś modnego bieda-zadupia, wtedy system nie będzie miał już kogo dymać i przyjedzie na zmywak do Pekinu. A tam już będzie trudno wtopić się w naród i udawać, że “nas nie ma”. Gołym okiem widoczny żółto-skośny rasizm wykończy system. Ten scenariusz jest tylko wariacją, ale jedyną możliwą alternatywą dla systemu, w którą system z pazerności sam się wpieprzył. W Europie i innych tolerancyjnych demokracjach niemożliwe do osiągnięcia.

          • Co Chin
            USA ma z nimi chyba najtwardszy orzech do zgryzienia. Za duże na wojnę. Za duży rynek wewnętrzny aby embargo jakieś nałożyć. Zbyt mocne powiązania z amerykańską gospodarką aby zignorować. Mam wrażenie, że na dłuższą metę to Chinom mogą jedynie obywatele Chin zaszkodzić- a konkretnie jakieś wielkie niepokoje społeczne burzące stabilność wewnętrznego systemu władzy. Jeśli to niebezpieczeństwo chińskie władze zneutralizują to za kilka, kilkanaście lat będą silniejsze od USA.
            I spełni się najstarsza przepowiednia z dowcipów z czasów PRL – “na granicy polsko – chinskiej panuje spokój”;-).
            A co do Szwajcarów myślę, że na dłuższą metę wykolegują amerykańskie banki (z tym, że jest to tylko myślenie życzeniowe i nie mam na to żadnych dowodów ani przesłanek).

  5. No cóż
    muszę pojechać Lepperem;-)
    Załóżmy nazywam sie Lepper i jestem szefem NBP;-). Wydaję zarządzenie- drukujemy 10mld pln i kupujemy za te nowiutke pieniądze fizyczne złoto. Złoto przyjeżdża do skarbca (pod warunkiem, że pociąg ze złotem nie zaginie po drodze). Złotówka w stosunku innych walut słabnie powodując zwiększenie konkurencji naszych przedsiębiorstw na rynku światowym. Prowadzi to do wzrostu PKB (przy okazji silny frank powoduje palpitacje serca u mieszkańców nowych osiedli). Wzrost PKB prowadzi do umocnienia złotówki do poziomów sprzed dodruku. Gospodarka hula na wyższym poziomie, złoto w skarbcu. Cykl powtarzamy – drukujemy złote i coś sobie kupujemy na świecie…
    A teraz pytanie do specjalistów – gdzie tkwi błąd w mym rozumowaniu?

    • W tym, że jesteś Lepper, nie
      W tym, że jesteś Lepper, nie Rothschild i drukujesz w Polsce nie w USA. W USA nie musisz sobie niczego wyobrażać, dokładnie tak się dzieje, w takich cyklach i jakoś żyją. Co wolno, no powiedzmy wojewodzie i powiedzmy na zagrodzie, to nie chłopu w ciemnogrodzie.

      • Noż Kurka wodna;-)
        Dobra – polskiemu Leperowi nie wolno tak zrobić. No to pociągnijmy trochę tę zabawę w stronę Chin. Jestem chińskim Lepperem. Drukuję Renminbi (czy jak się ta chinska waluta nazywa) i kupuję pół Ameryki (drugie pół za amerykańskie obligacje) i Hollywood jest moje. A komputery Apple będą się nazywać Yellow Apple. Ufff jak to pięknie wygląda. Goldman Sachs powinien już teraz się przenieść do Chin w całości.

        • Drukujesz Renminbi ale żeby
          Drukujesz Renminbi ale żeby coś za to na świecie kupić, musisz najpierw kupić dolary. Natychmiast jesteś zlokalizowany i okazuje się, że możesz kupić tylko najbezpieczniejsze obligacje świata 😉 A wydrukowane Renminbi natychmiast zalewają twój rynek. Przecież nie ma czegoś takiego jak uniwersalny zewnętrzny system. Jest jedna waluta rezerwowa na świecie i jedna armia która status quo pilnuje.

          • Nasuwa
            się pytanie – Co państwo środka może zrobić z amerykańskimi obligacjami? Bo USIaki to mają przemysl rozrywkowy i zbrojeniowy. A raczej nie zanosi się na to, że sprzedadzą żółtemu narodowi ze dwa lotniskowce. Idąc w stronę groteski jedynym wyjściem dla USA jest po prostu unieważnienie swoich obligacji i powiedzenie światu walcie się – mamy najsilniejszą armię – a więc cicho, nie podskakiwać mi tu.
            I dręczy mnie kolejne pytanie – co będzie jak Chinczykom odechce się kupowanie amerykańskich obligacji. Powiedzą sobie trudno nie sprzedamy naszych produktów na zewnątrz. Tylko sobie renminbi dodrukujemy i nasi obywatele kupią nasze produkty. USA na kolanach. Hm – pewnie jakieś słabości ma ten scenariusz, ale za to jaki ciekawy:-).

        • Ciągle ten sam błąd w
          Ciągle ten sam błąd w założeniu. Niewłaściwi ludzie w niewłaściwych miejscach przy niewłaściwych narzędziach. Chinami dodatkowo spaliłeś sobie dowcip, bo Chiny Hollywood z jedną trzecią stanów mają już dawno, w amerykańskich długach. Kierunek obrałeś właściwy, bo tylko zupełnie poza systemem można sobie robić jaja z systemu jak to właśnie czynią Chińczycy. Będąc częścią systemu, możesz sobie tylko pomarzyć i po cichu popyskować. Jak przejrzysz historię szwajcarskiej bankowości, to tylko jeden jedyny raz złamali swoje żelazne zasady, gdy sygnał padł z centrali i haracz do niej trafił. W tak zwanym demokratycznym, świecie nikt nie podskoczy “amerykańskiej” centrali, niczego sobie nie dodrukuje i niczego nie kupi, a jeśli spróbuje, to skończy jako bankrut zanim zrobi pierwszy krok. Jeden “Węgier” rozłożył żelaznego funta, centrala może rozłożyć każdego, jednym enterem w laptopie. Zanim pomyślisz o drukowaniu nikt ci nie sprzeda grama złota za mniej niż wagon Twojej waluty. Jak kupisz za portfel, to za chwilę złoto będzie warte tyle co plastik. Jeśli uważasz, że zmyślam to zobacz na ceny tego metalu i co tę cenę regulowało, bynajmniej nie zapotrzebowanie. Chiny najboleśniej wydymały system, ale stało się tak, bo system założył, że Chiny są biedne i głupie, idealna siła robocza, którą można miotać jak się chce. Na początku tak było, ale teraz Chiny są mądre i bogate, wycofanie się z Chin i powrót do normalnych płac dla normalnych pracowników to bankructwo systemu. Mity o tym, że Afryka i inna biedota przejmie robotę są o tyle fałszywe, że Chińczycy nie są głupimi analfabetami, a z miliarda można wybrać wykwalifikowanych inżynierów-pracowników od najbardziej zaawansowanej technologii, której murzyn wbrew powszechnej radosnej unifikacji i innej tolerancji mniejszościowej, bez jednej klasy podstawki nie uniesie. Owszem murzyn poskłada długopis i nawet uszyje Adidasa, ale nie Motorolę. Chińczycy nie tylko w ten sposób wydymali system, mają jeszcze ich papiery, ale póki co nie mogą fikać, bo ileż trzeba, żeby CNN, BCC i inne demokratyczne stacje wyjaśniły, że w Chinach trzeba zastosować embargo z powodu łamania praw gejów. Po Chinach. Chiny nie fikają za bardzo, system też nie chce ryzykować i tak to hula. Ale Chińczycy to naród cierpliwy, widać po liczbie mieszkańców i pracy za miskę ryżu. Poczekają, aż zadziała świecka tradycja dwa plus jeden, a najlepiej single lub adopcje pedalskie importowane z jakiegoś modnego bieda-zadupia, wtedy system nie będzie miał już kogo dymać i przyjedzie na zmywak do Pekinu. A tam już będzie trudno wtopić się w naród i udawać, że “nas nie ma”. Gołym okiem widoczny żółto-skośny rasizm wykończy system. Ten scenariusz jest tylko wariacją, ale jedyną możliwą alternatywą dla systemu, w którą system z pazerności sam się wpieprzył. W Europie i innych tolerancyjnych demokracjach niemożliwe do osiągnięcia.

          • Co Chin
            USA ma z nimi chyba najtwardszy orzech do zgryzienia. Za duże na wojnę. Za duży rynek wewnętrzny aby embargo jakieś nałożyć. Zbyt mocne powiązania z amerykańską gospodarką aby zignorować. Mam wrażenie, że na dłuższą metę to Chinom mogą jedynie obywatele Chin zaszkodzić- a konkretnie jakieś wielkie niepokoje społeczne burzące stabilność wewnętrznego systemu władzy. Jeśli to niebezpieczeństwo chińskie władze zneutralizują to za kilka, kilkanaście lat będą silniejsze od USA.
            I spełni się najstarsza przepowiednia z dowcipów z czasów PRL – “na granicy polsko – chinskiej panuje spokój”;-).
            A co do Szwajcarów myślę, że na dłuższą metę wykolegują amerykańskie banki (z tym, że jest to tylko myślenie życzeniowe i nie mam na to żadnych dowodów ani przesłanek).

  6. No cóż
    muszę pojechać Lepperem;-)
    Załóżmy nazywam sie Lepper i jestem szefem NBP;-). Wydaję zarządzenie- drukujemy 10mld pln i kupujemy za te nowiutke pieniądze fizyczne złoto. Złoto przyjeżdża do skarbca (pod warunkiem, że pociąg ze złotem nie zaginie po drodze). Złotówka w stosunku innych walut słabnie powodując zwiększenie konkurencji naszych przedsiębiorstw na rynku światowym. Prowadzi to do wzrostu PKB (przy okazji silny frank powoduje palpitacje serca u mieszkańców nowych osiedli). Wzrost PKB prowadzi do umocnienia złotówki do poziomów sprzed dodruku. Gospodarka hula na wyższym poziomie, złoto w skarbcu. Cykl powtarzamy – drukujemy złote i coś sobie kupujemy na świecie…
    A teraz pytanie do specjalistów – gdzie tkwi błąd w mym rozumowaniu?

    • W tym, że jesteś Lepper, nie
      W tym, że jesteś Lepper, nie Rothschild i drukujesz w Polsce nie w USA. W USA nie musisz sobie niczego wyobrażać, dokładnie tak się dzieje, w takich cyklach i jakoś żyją. Co wolno, no powiedzmy wojewodzie i powiedzmy na zagrodzie, to nie chłopu w ciemnogrodzie.

      • Noż Kurka wodna;-)
        Dobra – polskiemu Leperowi nie wolno tak zrobić. No to pociągnijmy trochę tę zabawę w stronę Chin. Jestem chińskim Lepperem. Drukuję Renminbi (czy jak się ta chinska waluta nazywa) i kupuję pół Ameryki (drugie pół za amerykańskie obligacje) i Hollywood jest moje. A komputery Apple będą się nazywać Yellow Apple. Ufff jak to pięknie wygląda. Goldman Sachs powinien już teraz się przenieść do Chin w całości.

        • Drukujesz Renminbi ale żeby
          Drukujesz Renminbi ale żeby coś za to na świecie kupić, musisz najpierw kupić dolary. Natychmiast jesteś zlokalizowany i okazuje się, że możesz kupić tylko najbezpieczniejsze obligacje świata 😉 A wydrukowane Renminbi natychmiast zalewają twój rynek. Przecież nie ma czegoś takiego jak uniwersalny zewnętrzny system. Jest jedna waluta rezerwowa na świecie i jedna armia która status quo pilnuje.

          • Nasuwa
            się pytanie – Co państwo środka może zrobić z amerykańskimi obligacjami? Bo USIaki to mają przemysl rozrywkowy i zbrojeniowy. A raczej nie zanosi się na to, że sprzedadzą żółtemu narodowi ze dwa lotniskowce. Idąc w stronę groteski jedynym wyjściem dla USA jest po prostu unieważnienie swoich obligacji i powiedzenie światu walcie się – mamy najsilniejszą armię – a więc cicho, nie podskakiwać mi tu.
            I dręczy mnie kolejne pytanie – co będzie jak Chinczykom odechce się kupowanie amerykańskich obligacji. Powiedzą sobie trudno nie sprzedamy naszych produktów na zewnątrz. Tylko sobie renminbi dodrukujemy i nasi obywatele kupią nasze produkty. USA na kolanach. Hm – pewnie jakieś słabości ma ten scenariusz, ale za to jaki ciekawy:-).

        • Ciągle ten sam błąd w
          Ciągle ten sam błąd w założeniu. Niewłaściwi ludzie w niewłaściwych miejscach przy niewłaściwych narzędziach. Chinami dodatkowo spaliłeś sobie dowcip, bo Chiny Hollywood z jedną trzecią stanów mają już dawno, w amerykańskich długach. Kierunek obrałeś właściwy, bo tylko zupełnie poza systemem można sobie robić jaja z systemu jak to właśnie czynią Chińczycy. Będąc częścią systemu, możesz sobie tylko pomarzyć i po cichu popyskować. Jak przejrzysz historię szwajcarskiej bankowości, to tylko jeden jedyny raz złamali swoje żelazne zasady, gdy sygnał padł z centrali i haracz do niej trafił. W tak zwanym demokratycznym, świecie nikt nie podskoczy “amerykańskiej” centrali, niczego sobie nie dodrukuje i niczego nie kupi, a jeśli spróbuje, to skończy jako bankrut zanim zrobi pierwszy krok. Jeden “Węgier” rozłożył żelaznego funta, centrala może rozłożyć każdego, jednym enterem w laptopie. Zanim pomyślisz o drukowaniu nikt ci nie sprzeda grama złota za mniej niż wagon Twojej waluty. Jak kupisz za portfel, to za chwilę złoto będzie warte tyle co plastik. Jeśli uważasz, że zmyślam to zobacz na ceny tego metalu i co tę cenę regulowało, bynajmniej nie zapotrzebowanie. Chiny najboleśniej wydymały system, ale stało się tak, bo system założył, że Chiny są biedne i głupie, idealna siła robocza, którą można miotać jak się chce. Na początku tak było, ale teraz Chiny są mądre i bogate, wycofanie się z Chin i powrót do normalnych płac dla normalnych pracowników to bankructwo systemu. Mity o tym, że Afryka i inna biedota przejmie robotę są o tyle fałszywe, że Chińczycy nie są głupimi analfabetami, a z miliarda można wybrać wykwalifikowanych inżynierów-pracowników od najbardziej zaawansowanej technologii, której murzyn wbrew powszechnej radosnej unifikacji i innej tolerancji mniejszościowej, bez jednej klasy podstawki nie uniesie. Owszem murzyn poskłada długopis i nawet uszyje Adidasa, ale nie Motorolę. Chińczycy nie tylko w ten sposób wydymali system, mają jeszcze ich papiery, ale póki co nie mogą fikać, bo ileż trzeba, żeby CNN, BCC i inne demokratyczne stacje wyjaśniły, że w Chinach trzeba zastosować embargo z powodu łamania praw gejów. Po Chinach. Chiny nie fikają za bardzo, system też nie chce ryzykować i tak to hula. Ale Chińczycy to naród cierpliwy, widać po liczbie mieszkańców i pracy za miskę ryżu. Poczekają, aż zadziała świecka tradycja dwa plus jeden, a najlepiej single lub adopcje pedalskie importowane z jakiegoś modnego bieda-zadupia, wtedy system nie będzie miał już kogo dymać i przyjedzie na zmywak do Pekinu. A tam już będzie trudno wtopić się w naród i udawać, że “nas nie ma”. Gołym okiem widoczny żółto-skośny rasizm wykończy system. Ten scenariusz jest tylko wariacją, ale jedyną możliwą alternatywą dla systemu, w którą system z pazerności sam się wpieprzył. W Europie i innych tolerancyjnych demokracjach niemożliwe do osiągnięcia.

          • Co Chin
            USA ma z nimi chyba najtwardszy orzech do zgryzienia. Za duże na wojnę. Za duży rynek wewnętrzny aby embargo jakieś nałożyć. Zbyt mocne powiązania z amerykańską gospodarką aby zignorować. Mam wrażenie, że na dłuższą metę to Chinom mogą jedynie obywatele Chin zaszkodzić- a konkretnie jakieś wielkie niepokoje społeczne burzące stabilność wewnętrznego systemu władzy. Jeśli to niebezpieczeństwo chińskie władze zneutralizują to za kilka, kilkanaście lat będą silniejsze od USA.
            I spełni się najstarsza przepowiednia z dowcipów z czasów PRL – “na granicy polsko – chinskiej panuje spokój”;-).
            A co do Szwajcarów myślę, że na dłuższą metę wykolegują amerykańskie banki (z tym, że jest to tylko myślenie życzeniowe i nie mam na to żadnych dowodów ani przesłanek).