Reklama

Może warto poczytać, co piszą inni. Wydaje mi się, że czas na wielkie zmiany w naszym światku elit politycznych, które już tak się zasiedziały, że zapomniały, do czego zostały powołane.


Może warto poczytać, co piszą inni. Wydaje mi się, że czas na wielkie zmiany w naszym światku elit politycznych, które już tak się zasiedziały, że zapomniały, do czego zostały powołane.

Reklama

…Żemek pyta o współpracę

“Te niesamowite oszczędności, zwłaszcza w pierwszych latach, budziły w nas zawsze sporo zdziwienia. Mogły wynikać z wrodzonej skłonności do oszczędzania, ale też zastanawialiśmy się czasem, czy nie jest tak, że Solorz tak się napina, bo musi tymi pierwszymi zyskami z kimś się podzielić” – opowiada jeden z dawnych dziennikarzy.

Zresztą zeznania samego Solorza, jakie składał przed pięcioma laty w warszawskim sądzie, wskazują, że przed laty nie traktował pożyczek jako ostateczność.

To była jedna z rozpraw na procesie dotyczącym Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Oficjalnie FOZZ miał skupować polskie długi, ale według niektórych źródeł był w rzeczywistości mistyfikacją polskich służb specjalnych, które w schyłku PRL utworzyły własny fundusz pozostający poza kontrolą nowej władzy. Solorz niechętnie stawił się w sądzie, musieli doprowadzić go tam funkcjonariusze ABW, a zeznania składał pod przysięgą.

Biznesmen przyznał, że z FOZZ wziął kredyt złotówkowy na działalność swej ówczesnej firmy Sol-Pol, za pożyczenie 100 mln ówczesnych złotych złożył depozyt w wysokości 70 tys. dolarów. Pytany, jak udało mu się trafić do FOZZ, tłumaczył, że poradziły mu to znajome urzędniczki w banku, w którym prowadził rachunek. Krótkoterminowy kredyt w Funduszu, twierdził Solorz, był bowiem dużo bardziej dostępny niż w normalnym banku.

Rozliczenia musiały być jednak bardzo skomplikowane. Najpierw Solorz zapewniał sąd, że wpłacił cały depozyt w jednej racie. Ale gdy okazano mu przekaz tylko na 52 tys. dolarów, zamilkł. Jak relacjonowała “Rzeczpospolita”, sąd kazał zapisać w protokole: “Mimo upływu czasu świadek nie odpowiada”.

Kolejne pytania wywoływały jeszcze większą nerwowość. Solorz zaprzeczył, by znał dyrektora generalnego FOZZ Grzegorza Żemka, współpracownika wojskowego wywiadu, ale wtedy sąd przytoczył jego własne zeznania sprzed lat. Wtedy opowiadał, że Żemka poznał w drugiej połowie lat 80. w Luksemburgu, gdy w tamtejszej filii Banku Handlowego starał się o 150 tys. dolarów kredytu. (W tamtych czasach 28-letni Solorz zajmował się sprowadzaniem aut z Niemiec do Polski, a dostęp do kontraktów umożliwił zaprzyjaźniony szef jednej z Centrali Handlu Zagranicznego, którego poznał podczas pobytu w Niemczech).

Być może Żemek lepiej pamiętał Solorza. W każdym razie w czasie tej niezwykłej rozprawy to on, siedząc na ławie oskarżonych, zapytał, czy ten współpracował z tajnymi służbami. “Na czym miałoby to polegać?” – biznesmen dopytywał się Żemka, ale sąd uciął ten dość osobisty dialog. Solorz oznajmił wtedy: “Nigdy nie współpracowałem ze służbami specjalnymi”.

Półtora roku później w IPN odnajdzie się teczka Solorza. Według niej znalazł się w kręgu zainteresowań cywilnych specsłużb w 1983 r., gdy po sześciu latach wrócił do kraju, podejrzewając wspólników o nieuczciwe interesy. Solorza (woził wówczas dary do Polski, współpracując z Polską Akcją Katolicką) zarejestrowano, przyznano kryptonim Zegarek, ale po trzech latach mało owocnej współpracy zakończono ją z obawy przed dekonspiracją. Młodym Polakiem interesowała się akurat zachodnioniemiecka policja, a jego berlińskie mieszkanie przeszukano. Rok później biznesmen zajął się sprowadzaniem aut do Polski i w Luksemburgu rozmawiał z Grzegorzem Żemkiem o kredycie.

Dobry rząd tynfa wart

Na jednej z ostatnich gali Polsatu w loży honorowej zasiedli obok szefa wicepremier Grzegorz Schetyna, minister sportu Mirosław Drzewiecki i minister kultury Bogdan Zdrojewski. Nic dziwnego, stacja zawsze dobrze żyła z niemal każdą władzą. Już przed 10 laty ukuto termin “polska partia Solorza”, która szła w poprzek wszelkim partyjnym legitymacjom. Pod koniec rządów Cimoszewicza postanowił zbudować statek, by ratować kolebkę “Solidarności” – Stocznię Gdańską. Jak wspomina Jerzy Borowczak, były szef związkowców w stoczni, wodowaniu towarzyszyło wielkie święto, w dawnym kinie Leningrad Solorz wykupił dwa premierowe seanse dla robotników z rodzinami, postawił piwo i kiełbaski. Piotr Nurowski, bliski współpracownik, dodaje, że dwóch stoczniowców ze łzami w oczach przyszło ofiarować swe ślubne obrączki w ramach podziękowań. Solorz miał apetyt na kolejne statki, być może całą stocznię, ale syndyk nie zamierzał mu jej sprzedawać.

W tym nieformalnym gronie pod nazwą PPS dobrze czuli się i politycy prawicy, i lewicy, nie zapominając o ludowcach. Ale wydaje się, że dopiero za obecnych rządów Solorz może czuć się naprawdę spokojnie, zwłaszcza jeśli pamiętać, co zgotowały mu rządy PiS. To wtedy odnaleziono tajną notatkę UOP sprzed 15 lat, według której firmy Solorza miały prać pieniądze włoskiej mafii. Prokuratura od roku zapewnia, że to poważne, wielowątkowe śledztwo i nie sposób przewidzieć, kiedy można spodziewać się pierwszych wniosków. Wiadomo jednak, że oficer ABW oddelegowany do pomocy prokuraturze tuż po zmianie władzy został wymieniony na innego.

Decyzję podjął Krzysztof Bondaryk, były oficer UOP z solidarnościowego zaciągu, który przez pięć lat pracował dla Solorza w Invest-Banku, Elektrimie i w Erze. On też, już będąc szefem ABW, dostał od Ery przez miniony rok pół miliona złotych m.in. za to, że nie pracuje w konkurencji (choć sam zerwał kontrakt, odchodząc do ABW). Era formalnie nie należy już do Solorza, ale w jej władzach wciąż zasiadają przedstawiciele polsatowskiego imperium.

Bondaryk musi być dziś więc dla Solorza jednym z najcenniejszych znajomych, ale są też inne powody do zadowolenia. Prokuratura, która za PiS sprawdzała nieprawidłowości przy prywatyzacji elektrowni Pątnów-Konin-Adamów, które Solorz włączył do swego imperium, i już brała się za aresztowania, po wyborach straciła serce do tej sprawy tak bardzo, że – jak informuje nas rzeczniczka prokuratury na warszawskiej Pradze – postępowanie umorzono.

Kolejne prezenty obecnej ekipy umożliwi nowa ustawa o radiofonii i telewizji. Przewiduje ona, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w nowym już składzie rozdzielać będzie abonament na “misyjne” programy także wśród nadawców prywatnych. Jak spekuluje rynek, to jeden z powodów uruchomienia przez Polsat własnego kanału informacyjnego….

Reklama