Reklama

Reklama

18 marca w okolicach Bałtyku

Ten koń to był ogier, krucza grzywa, chrapy jak miechy, ślepia rażące ognistym spojrzeniem, przed którym odrażały dywizje Pancerwaffe. Ogier Kary stawał na tylnych nogach i przyjmował postawę służebną, trwał w pozycji nawet kilka minut. Czynił tak po wyszeptaniu mu do ucha tajemniczego słówka, które znał tylko ułan Wolski. Marcowy żar lał się z nieba, gdy porucznik Wolski podczołgawszy się ze swym wiernym rumakiem pod zaśnieżone okopy wroga, ujrzał na bałtyckich falach mieniącą się w południowym słońcu krę. Żony nazistowskich oficerów, leniwie przechadzały się w skąpych strojach, chroniąc swe bladolice twarze jedwabnymi parasolkami. Bladożółty piasek wciskał się damom w tipsy u nóg, cellulitis dawał schronienie perłom bursztynu. Budka lodziarza rażona odłamkiem katiuszy, wystrzelonej przez dzielnego czerwonoarmistę, leżała na niewielkim wzgórzu, jeszcze kręciły się koła, a szprychy trącane wiatrem grały żałosną pieśń. Na niebie pojawił się orzeł, srebrno-biały, krążył wysoko, kołował natrętnie i spadał w dół, jakby chciał strącić brzemię korony. W oddali majaczyły kaszubskie kutry, szyper Józef, nie bacząc na bataliony oficerskich żon, śmiało zarzucał sieci. Połów musiał się udać w gdańskim domu, na podwórku, czekał syn Józefa i przyszły ojciec syna, tym samym nazwany imieniem. Porucznik Wolski sięgnął do skórzanej teczki, wyją postrzępiony notes, który ongiś uratował mu życie, zatrzymując zdradziecką akowską kulę, tuż przed przebiciem drugiej okładki. Ujął w dłoń kopiowy ołówek i zanotował: „Interwencja wojsk radzieckich jest nieunikniona”. Zamknął okaleczone stronice, spojrzał wymownie na swojego rumaka i już wiedział co robić. Włożył bosą stopę w ostrogę i tak uzbrojony, wsparł się o strzemię. Wsiadł na oklep, idealnie trafił między łęki i nie zraził się trzeszczącym popręgiem. Spiął konia, kolanami wbił się w boki hardego zwierzęcia i ruszył, gdzie pływały kaszubskie kutry, krążył piastowski orzeł i przechadzały się połowice oficerów z RFN. Zarwane od wiatru pagony trzepotały, niczym husarskie skrzydła, fotochromatyczne okulary odbijały błękit nieba i spienione morskie fale. Porucznik cwałował, wierny ogier spinał zad i gnał, pędził, drążył tunel wolności w marcowej bryzie. Orzeł schodził coraz niżej, zlęknione małżonki zachodnioniemieckich oficerów, pierzchały w popłochu i wtem… stało się – dotarli. Porucznik Wolski i kara bestia zatrzymali się nad brzegiem morza. Wolski zsiadł z konia, rękawem otarł pot z czoła i wypowiedział słynną rotę zaślubin: „Pij mój kruczy ogierze bałtycką ambrozję, pij, a nie żałuj, za Polskę, za Ludową pijesz!”. Spisane przez ordynansa.

12 grudnia 1981 roku

Jakość wędlin napawa mnie narastającym niepokojem, być może odzywa się we mnie rewizjonizm ziemiańskich przyzwyczajeń, a może jest to kolejny niepokojący objaw zaniżenia standardów ludowej demokracji. Rozmawiałem z profesorem, stanęło na tym, że jednak będzie musiał być internowany, sam się przy tym upierał i trudno odmówić mu racji. Czesław szykuje bitwy nadał już kryptonimy planowanym zrywom. Ten plan na już wydaje się dopracowany w każdym szczególe, ale Czesław nie zdradził gdzie schowa dysydenta, którego będzie szukać cała Polska. O drugiej batalii Czesiek nie wspomina, zapewnił tylko, zamówił stół i kolorowy telewizor do celi naszego Szatana z siódmej klasy. Nie pytam, wierzę Czesławowi, jest honorowy i słowa dotrzymuje. Przeczytałem przemówienia, Jurek poszedł za bardzo w opcję niemiecką, mam żal, brzmi jak Goebbels. Chyba wybiorę Mietka, proletariacka roztropność, rozsądne wyważenie miedzy patriotyzmem, dramaturgią i potrzebą chwili – ech ci Żydzi! Ponoć Olga prosiła, żeby dołożyć szczyptę humoru, oczywiście, nie teraz, nie jutro, za klika miesięcy, może tygodni. Cholera z tymi aktorami, wrócą, a jak nie to skończą w okienku PKO, sekretarz Janusz da piękną mowę, jak na aktora z Narodowego przystało. W zasadzie wszystko gotowe, nie ma odwrotu sami będziemy robić, nie te czasy, żal Karego, nie pokosztował Wełtawy, nie posmakuje Wisły. Spisane pod redakcją. 

11 grudnia 2011 

Przepraszam cię Kary, ale dziś postąpiłbym tak samo. Osobiście spisane.

PS Konsekwencja!

PS 2 Nagroda za rozpoznanie "bohaterów".

 

Reklama

102 KOMENTARZE

    • wyrwę się
      Jest to rodzaj legendy, ale pisze się o tym w wielu miejscach, między innymi tak :

      “Кто были родители Сталина? В биографии вождя указано: сын сапожника Джугашвили. Пятнадцать лет назад я была в Гори, в доме-музее Сталина. Сотрудница этого учреждения с жаром доказывала мне, что Сталин – незаконный сын великого путешественника Пржевальского: якобы мать Сталина служила в доме Пржевальских и там у нее был роман.
      Пржевальский оплачивал учебу Сталина. В дальнейшем именно Пржевальский содействовал поступлению Сталина в духовную семинарию. Да, скорее всего это все легенды. Никаких документов и доказательств на этот счет нет. А кто-нибудь искал документы и доказательства? Нет. Все доверились биографии И.Сталина. В те годы было очень выгодно представлять себя сыном сапожника. Кстати, и этому тоже нет доказательств. Политический гений Иосифа Сталина был виртуозно замаскирован.
      http://www.sps.ru/?id=44287&PHPSESSID=4007548dab07745
      A co to za partia ten Sojuz Prawych Sił, jakaś nieistniejąca już opozycja prawicowa, do której przyznawał się swego czasu Borys Niemcow. Jakieś liberały, czy jak?

    • wyrwę się
      Jest to rodzaj legendy, ale pisze się o tym w wielu miejscach, między innymi tak :

      “Кто были родители Сталина? В биографии вождя указано: сын сапожника Джугашвили. Пятнадцать лет назад я была в Гори, в доме-музее Сталина. Сотрудница этого учреждения с жаром доказывала мне, что Сталин – незаконный сын великого путешественника Пржевальского: якобы мать Сталина служила в доме Пржевальских и там у нее был роман.
      Пржевальский оплачивал учебу Сталина. В дальнейшем именно Пржевальский содействовал поступлению Сталина в духовную семинарию. Да, скорее всего это все легенды. Никаких документов и доказательств на этот счет нет. А кто-нибудь искал документы и доказательства? Нет. Все доверились биографии И.Сталина. В те годы было очень выгодно представлять себя сыном сапожника. Кстати, и этому тоже нет доказательств. Политический гений Иосифа Сталина был виртуозно замаскирован.
      http://www.sps.ru/?id=44287&PHPSESSID=4007548dab07745
      A co to za partia ten Sojuz Prawych Sił, jakaś nieistniejąca już opozycja prawicowa, do której przyznawał się swego czasu Borys Niemcow. Jakieś liberały, czy jak?

    • wyrwę się
      Jest to rodzaj legendy, ale pisze się o tym w wielu miejscach, między innymi tak :

      “Кто были родители Сталина? В биографии вождя указано: сын сапожника Джугашвили. Пятнадцать лет назад я была в Гори, в доме-музее Сталина. Сотрудница этого учреждения с жаром доказывала мне, что Сталин – незаконный сын великого путешественника Пржевальского: якобы мать Сталина служила в доме Пржевальских и там у нее был роман.
      Пржевальский оплачивал учебу Сталина. В дальнейшем именно Пржевальский содействовал поступлению Сталина в духовную семинарию. Да, скорее всего это все легенды. Никаких документов и доказательств на этот счет нет. А кто-нибудь искал документы и доказательства? Нет. Все доверились биографии И.Сталина. В те годы было очень выгодно представлять себя сыном сапожника. Кстати, и этому тоже нет доказательств. Политический гений Иосифа Сталина был виртуозно замаскирован.
      http://www.sps.ru/?id=44287&PHPSESSID=4007548dab07745
      A co to za partia ten Sojuz Prawych Sił, jakaś nieistniejąca już opozycja prawicowa, do której przyznawał się swego czasu Borys Niemcow. Jakieś liberały, czy jak?

  1. Ja bym chciała wrzucić granat
    Ja bym chciała wrzucić granat do zbiornika z niewiadomą zawartością. Otóż w rankingu naszych narodowych dramatów po 1945 roku najwyżej stawiam masakrę w Gdańsku-Gdyni w 1970 r. Zdecydowanie niżej punktuję stan wojenny. Traumę 1968 r. olewam.

    • nie da się porównać
      Trudno porównywać uczucie klęski w stanie wojennym z wrażeniem ciężko opłaconego zwycięstwa (“obaleniem Gomułki”), w 1970.
      To jednak zbyt różne stany psychiczne.
      Trauma 1968 była bardziej nam wmówiona przez usłużnych artystów niż faktyczna.

      • Miałam wtedy prawie 29 lat,
        Miałam wtedy prawie 29 lat, więc sporo widziałam na własne oczy, sporo już rozumiałam i w pewnych sprawach sama uczestniczyłam na mikroskalę. W 1981 roku wszyscy obawialiśmy się, że coś się stanie. Nie wiedzieliśmy tylko, czy to wejdą Rosjanie z przyjaciółmi, czy sami nas załatwią. Na późniejsze oświadczenia Rosjan i przedstawiane dokumenty, że nie mieli takiego zamiaru, robię sobie grubą nieprzyzwoitość. Świat i czas nie był dojrzały do zmian, nie było jeszcze Gorbaczowa, pierestrojki. Stan wojenny, jakkolwiek tragiczny się nam wydał 13 grudnia, po czasie okazał się przerwą na oddech, na przeczekanie, na pojawienie się bardziej sprzyjających okoliczności. I takie się pojawiły. Umniejszanie dziś dramatu stanu wojennego, to umniejszanie heroicznych cnót ówczesnej opozycji, a tego beneficjenci przemian z pewnością by nie chcieli. Dlatego wszelka próba takiej dyskredytacji będzie zwalczana w zarodku. Czymże jest odsiadka w więzieniu lub innym odosobnieniu, wobec zabójczej salwy z broni wojskowej wobec robotnika, który tylko chciał zaprotestować, że nowe ceny kiełbas i cukru są za wysokie, jak na jego skromną płacę, za ciężką pracę w robotniczym w końcu państwie. Pomijam już zupełnie fakt pięknych karier zbudowanych na pokładach stanu wojennego i internowania, czyli na martyrologii. To była męska zabawa w czasach pokoju, a grudzień ’70 wyglądał jak prawdziwy, wojenny atak najeźdźcy na skrawek placu czy ulicy, zamieszkanej przez zwykłych, nieuzbrojonych, prostych i biednych ludzi. Jestem absolutną przeciwniczką mitologizowania stanu wojennego. Jeśli ktoś miał w 1981 roku nadzieję na upadek systemu, to chyba nie zrozumiał niczego z otaczającego go świata, albo go podpuszczono.
        P.S. Właśnie wczoraj obejrzałam (dopiero) film “Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”. I pod wpływem tego filmu wyartykułowałam powyższe. To by było w skrócie to.

          • wejdą, nie wejdą?
            Tak, widzę to bardzo podobnie.
            W samym tylko Szczecinie zastrzelono w 1970 r. 16 osób.
            Pamiętam, że w 1981 roku świadomość nieuchronności stanu wojennego lub “czegoś podobnego” była powszechna.
            Najbardziej trzeźwi pragmatycy wiali wtedy masowo na Zachód, a reszta patrzyła tylko kiedy to wszystko pieprznie.
            No i te stałe rozmowy pod hasłem: “kiedy wejdą ruskie?”.

          • nie tak
            He, he, złośliwie cytujesz klasyka stanu wojennego, ale to nie tak.
            Poczucie nieuchronności nie zmniejszało szoku wywołanego stanem wojennym. Nikt normalny nie witał go z uczuciem ulgi.

        • Jak o filmie, to podrzucam, Twojej wyobraźni, takie obrazki:
          nowa ekipa Gierka wymienia wszystkich na wszystkich szczeblach(wjechał pociąg z Katowic proszę odsunąć się od stanowisk), ale Jaruzelski zostaje.
          Rodziny pomordowanych stoczniowców są wożone nocami, na tajne ,,pogrzeby” organizowane przez SB, albo, bezskutecznie, poszukują grobów. W tym samym czasie dzieciorób Bolek dostaje nowe mieszkanie. Wkrótce kupuje fiata. Nawet dodając ,,drugom” wypłatę z SB – nie styka.
          To Stanisław Kociołek osobiście odpowiada za rzeź na stacji Gdynia-Stocznia 17 grudnia 1970 r. i wraz z Jaruzelskim(wyłączony z procesu) i Tuczapskim zasiada na ławie oskarżonych o sprawstwo kierownicze masakry na Wybrzeżu. I z Kociołkiem wyściskał się Wałęsa w sądzie.
          A wcześniej odwiedził Jaruzelskiego w szpitalu. Nie słyszałem nigdy, żeby się zainteresował losem dawnych współtowarzyszy (mówią o tym szczegółowo w ,,Plusach dodatnich plusach ujemnych”).
          Mamy duet Wałęsa-Jaruzelski w Grudniu 1970 i mamy ten sam duet w grudniu 1981 roku.Z tą tylko różnicą, że kiedy górnicy z Wujka padali od kul, Bolek w resortowej willi pożerał resortowe wątróbki i zapijał szampanem.
          Wysłannik MOP Blanchard, kiedy zobaczył ,,więzienie” Wałęsy osunął się z wrażenia na barokowy fotel.
          Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Komisja Rokity naliczyła 122 przypadki morderstw. Z tego kilka można nazwać spektakularnymi i publicznymi egzekucjami w biały dzień( Zofiówka, Wujek, Lubin). Nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności. 51% dorosłych kretynów polskojęzycznych uważa wprowadzenie stanu wojennego za jak najbardziej słuszne.
          Bandyta w ciemnych okularach zdobi okładkę ,,Malemena”, które wydaje przydupas jego córki. Został więc dyktatorem …mody. No i pisarzem – ,,umierającym”.

  2. Ja bym chciała wrzucić granat
    Ja bym chciała wrzucić granat do zbiornika z niewiadomą zawartością. Otóż w rankingu naszych narodowych dramatów po 1945 roku najwyżej stawiam masakrę w Gdańsku-Gdyni w 1970 r. Zdecydowanie niżej punktuję stan wojenny. Traumę 1968 r. olewam.

    • nie da się porównać
      Trudno porównywać uczucie klęski w stanie wojennym z wrażeniem ciężko opłaconego zwycięstwa (“obaleniem Gomułki”), w 1970.
      To jednak zbyt różne stany psychiczne.
      Trauma 1968 była bardziej nam wmówiona przez usłużnych artystów niż faktyczna.

      • Miałam wtedy prawie 29 lat,
        Miałam wtedy prawie 29 lat, więc sporo widziałam na własne oczy, sporo już rozumiałam i w pewnych sprawach sama uczestniczyłam na mikroskalę. W 1981 roku wszyscy obawialiśmy się, że coś się stanie. Nie wiedzieliśmy tylko, czy to wejdą Rosjanie z przyjaciółmi, czy sami nas załatwią. Na późniejsze oświadczenia Rosjan i przedstawiane dokumenty, że nie mieli takiego zamiaru, robię sobie grubą nieprzyzwoitość. Świat i czas nie był dojrzały do zmian, nie było jeszcze Gorbaczowa, pierestrojki. Stan wojenny, jakkolwiek tragiczny się nam wydał 13 grudnia, po czasie okazał się przerwą na oddech, na przeczekanie, na pojawienie się bardziej sprzyjających okoliczności. I takie się pojawiły. Umniejszanie dziś dramatu stanu wojennego, to umniejszanie heroicznych cnót ówczesnej opozycji, a tego beneficjenci przemian z pewnością by nie chcieli. Dlatego wszelka próba takiej dyskredytacji będzie zwalczana w zarodku. Czymże jest odsiadka w więzieniu lub innym odosobnieniu, wobec zabójczej salwy z broni wojskowej wobec robotnika, który tylko chciał zaprotestować, że nowe ceny kiełbas i cukru są za wysokie, jak na jego skromną płacę, za ciężką pracę w robotniczym w końcu państwie. Pomijam już zupełnie fakt pięknych karier zbudowanych na pokładach stanu wojennego i internowania, czyli na martyrologii. To była męska zabawa w czasach pokoju, a grudzień ’70 wyglądał jak prawdziwy, wojenny atak najeźdźcy na skrawek placu czy ulicy, zamieszkanej przez zwykłych, nieuzbrojonych, prostych i biednych ludzi. Jestem absolutną przeciwniczką mitologizowania stanu wojennego. Jeśli ktoś miał w 1981 roku nadzieję na upadek systemu, to chyba nie zrozumiał niczego z otaczającego go świata, albo go podpuszczono.
        P.S. Właśnie wczoraj obejrzałam (dopiero) film “Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”. I pod wpływem tego filmu wyartykułowałam powyższe. To by było w skrócie to.

          • wejdą, nie wejdą?
            Tak, widzę to bardzo podobnie.
            W samym tylko Szczecinie zastrzelono w 1970 r. 16 osób.
            Pamiętam, że w 1981 roku świadomość nieuchronności stanu wojennego lub “czegoś podobnego” była powszechna.
            Najbardziej trzeźwi pragmatycy wiali wtedy masowo na Zachód, a reszta patrzyła tylko kiedy to wszystko pieprznie.
            No i te stałe rozmowy pod hasłem: “kiedy wejdą ruskie?”.

          • nie tak
            He, he, złośliwie cytujesz klasyka stanu wojennego, ale to nie tak.
            Poczucie nieuchronności nie zmniejszało szoku wywołanego stanem wojennym. Nikt normalny nie witał go z uczuciem ulgi.

        • Jak o filmie, to podrzucam, Twojej wyobraźni, takie obrazki:
          nowa ekipa Gierka wymienia wszystkich na wszystkich szczeblach(wjechał pociąg z Katowic proszę odsunąć się od stanowisk), ale Jaruzelski zostaje.
          Rodziny pomordowanych stoczniowców są wożone nocami, na tajne ,,pogrzeby” organizowane przez SB, albo, bezskutecznie, poszukują grobów. W tym samym czasie dzieciorób Bolek dostaje nowe mieszkanie. Wkrótce kupuje fiata. Nawet dodając ,,drugom” wypłatę z SB – nie styka.
          To Stanisław Kociołek osobiście odpowiada za rzeź na stacji Gdynia-Stocznia 17 grudnia 1970 r. i wraz z Jaruzelskim(wyłączony z procesu) i Tuczapskim zasiada na ławie oskarżonych o sprawstwo kierownicze masakry na Wybrzeżu. I z Kociołkiem wyściskał się Wałęsa w sądzie.
          A wcześniej odwiedził Jaruzelskiego w szpitalu. Nie słyszałem nigdy, żeby się zainteresował losem dawnych współtowarzyszy (mówią o tym szczegółowo w ,,Plusach dodatnich plusach ujemnych”).
          Mamy duet Wałęsa-Jaruzelski w Grudniu 1970 i mamy ten sam duet w grudniu 1981 roku.Z tą tylko różnicą, że kiedy górnicy z Wujka padali od kul, Bolek w resortowej willi pożerał resortowe wątróbki i zapijał szampanem.
          Wysłannik MOP Blanchard, kiedy zobaczył ,,więzienie” Wałęsy osunął się z wrażenia na barokowy fotel.
          Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Komisja Rokity naliczyła 122 przypadki morderstw. Z tego kilka można nazwać spektakularnymi i publicznymi egzekucjami w biały dzień( Zofiówka, Wujek, Lubin). Nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności. 51% dorosłych kretynów polskojęzycznych uważa wprowadzenie stanu wojennego za jak najbardziej słuszne.
          Bandyta w ciemnych okularach zdobi okładkę ,,Malemena”, które wydaje przydupas jego córki. Został więc dyktatorem …mody. No i pisarzem – ,,umierającym”.

  3. Ja bym chciała wrzucić granat
    Ja bym chciała wrzucić granat do zbiornika z niewiadomą zawartością. Otóż w rankingu naszych narodowych dramatów po 1945 roku najwyżej stawiam masakrę w Gdańsku-Gdyni w 1970 r. Zdecydowanie niżej punktuję stan wojenny. Traumę 1968 r. olewam.

    • nie da się porównać
      Trudno porównywać uczucie klęski w stanie wojennym z wrażeniem ciężko opłaconego zwycięstwa (“obaleniem Gomułki”), w 1970.
      To jednak zbyt różne stany psychiczne.
      Trauma 1968 była bardziej nam wmówiona przez usłużnych artystów niż faktyczna.

      • Miałam wtedy prawie 29 lat,
        Miałam wtedy prawie 29 lat, więc sporo widziałam na własne oczy, sporo już rozumiałam i w pewnych sprawach sama uczestniczyłam na mikroskalę. W 1981 roku wszyscy obawialiśmy się, że coś się stanie. Nie wiedzieliśmy tylko, czy to wejdą Rosjanie z przyjaciółmi, czy sami nas załatwią. Na późniejsze oświadczenia Rosjan i przedstawiane dokumenty, że nie mieli takiego zamiaru, robię sobie grubą nieprzyzwoitość. Świat i czas nie był dojrzały do zmian, nie było jeszcze Gorbaczowa, pierestrojki. Stan wojenny, jakkolwiek tragiczny się nam wydał 13 grudnia, po czasie okazał się przerwą na oddech, na przeczekanie, na pojawienie się bardziej sprzyjających okoliczności. I takie się pojawiły. Umniejszanie dziś dramatu stanu wojennego, to umniejszanie heroicznych cnót ówczesnej opozycji, a tego beneficjenci przemian z pewnością by nie chcieli. Dlatego wszelka próba takiej dyskredytacji będzie zwalczana w zarodku. Czymże jest odsiadka w więzieniu lub innym odosobnieniu, wobec zabójczej salwy z broni wojskowej wobec robotnika, który tylko chciał zaprotestować, że nowe ceny kiełbas i cukru są za wysokie, jak na jego skromną płacę, za ciężką pracę w robotniczym w końcu państwie. Pomijam już zupełnie fakt pięknych karier zbudowanych na pokładach stanu wojennego i internowania, czyli na martyrologii. To była męska zabawa w czasach pokoju, a grudzień ’70 wyglądał jak prawdziwy, wojenny atak najeźdźcy na skrawek placu czy ulicy, zamieszkanej przez zwykłych, nieuzbrojonych, prostych i biednych ludzi. Jestem absolutną przeciwniczką mitologizowania stanu wojennego. Jeśli ktoś miał w 1981 roku nadzieję na upadek systemu, to chyba nie zrozumiał niczego z otaczającego go świata, albo go podpuszczono.
        P.S. Właśnie wczoraj obejrzałam (dopiero) film “Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”. I pod wpływem tego filmu wyartykułowałam powyższe. To by było w skrócie to.

          • wejdą, nie wejdą?
            Tak, widzę to bardzo podobnie.
            W samym tylko Szczecinie zastrzelono w 1970 r. 16 osób.
            Pamiętam, że w 1981 roku świadomość nieuchronności stanu wojennego lub “czegoś podobnego” była powszechna.
            Najbardziej trzeźwi pragmatycy wiali wtedy masowo na Zachód, a reszta patrzyła tylko kiedy to wszystko pieprznie.
            No i te stałe rozmowy pod hasłem: “kiedy wejdą ruskie?”.

          • nie tak
            He, he, złośliwie cytujesz klasyka stanu wojennego, ale to nie tak.
            Poczucie nieuchronności nie zmniejszało szoku wywołanego stanem wojennym. Nikt normalny nie witał go z uczuciem ulgi.

        • Jak o filmie, to podrzucam, Twojej wyobraźni, takie obrazki:
          nowa ekipa Gierka wymienia wszystkich na wszystkich szczeblach(wjechał pociąg z Katowic proszę odsunąć się od stanowisk), ale Jaruzelski zostaje.
          Rodziny pomordowanych stoczniowców są wożone nocami, na tajne ,,pogrzeby” organizowane przez SB, albo, bezskutecznie, poszukują grobów. W tym samym czasie dzieciorób Bolek dostaje nowe mieszkanie. Wkrótce kupuje fiata. Nawet dodając ,,drugom” wypłatę z SB – nie styka.
          To Stanisław Kociołek osobiście odpowiada za rzeź na stacji Gdynia-Stocznia 17 grudnia 1970 r. i wraz z Jaruzelskim(wyłączony z procesu) i Tuczapskim zasiada na ławie oskarżonych o sprawstwo kierownicze masakry na Wybrzeżu. I z Kociołkiem wyściskał się Wałęsa w sądzie.
          A wcześniej odwiedził Jaruzelskiego w szpitalu. Nie słyszałem nigdy, żeby się zainteresował losem dawnych współtowarzyszy (mówią o tym szczegółowo w ,,Plusach dodatnich plusach ujemnych”).
          Mamy duet Wałęsa-Jaruzelski w Grudniu 1970 i mamy ten sam duet w grudniu 1981 roku.Z tą tylko różnicą, że kiedy górnicy z Wujka padali od kul, Bolek w resortowej willi pożerał resortowe wątróbki i zapijał szampanem.
          Wysłannik MOP Blanchard, kiedy zobaczył ,,więzienie” Wałęsy osunął się z wrażenia na barokowy fotel.
          Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Komisja Rokity naliczyła 122 przypadki morderstw. Z tego kilka można nazwać spektakularnymi i publicznymi egzekucjami w biały dzień( Zofiówka, Wujek, Lubin). Nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności. 51% dorosłych kretynów polskojęzycznych uważa wprowadzenie stanu wojennego za jak najbardziej słuszne.
          Bandyta w ciemnych okularach zdobi okładkę ,,Malemena”, które wydaje przydupas jego córki. Został więc dyktatorem …mody. No i pisarzem – ,,umierającym”.

  4. Czy ktoś z Was ogląda program u Lisa?
    Strasznie wyglądają panowie Czarzasty, Rozenek i Niesiołowski, przeszedł mi po plecach dreszcz strachu, to rzeczywiście przypomina totalitaryzm.
    Teraz dopiero, w kontekście rozruchów w Rosji, widać jak ważna jest mocna scentralizowana opozycja.
    Tam prawdopodobnie nikt nie dojdzie do zadnych porozumień, bo opozycja jest totalnie rozdrobniona.
    Te 30% poparcia dla PIS jest wartością bardzo cenną, dlatego tak niszczą, tak ośmieszaja tę partię.
    Rządzącym pasuja PJNy, SP, PR itd. itd.
    To co zrobili dzisiaj z Mariuszem Kamińskim u Lisa, to właściwie już nie ma nic wspólnego z merytorycznym dyskursem z opozycją, to raczej wręcz bezpardonowa walka z opozycją, z intencją jej całkowitego unicestwienia.

      • Kamiński wg mnie był OK
        Nie uważam, żeby Kamiński prowokował radykalnymi stwierdzeniami, był grzeczny i rzeczowy.
        Kim do diabła mają być ci z PIS, co maja robić, co i jak mówić, jakkolwiek się nie zachowują, jest źle.
        Przecież to co mówił ten pracownik Urbana, Rozenek, jak bezczelnie zachowywał się Niesiołowski, albo cynicznie Czarzasty, nie znajdzie żadnej przyzwoitej przeciwwagi z drugiej strony.
        Jedynym mądrym rozwiazaniem byłoby wstać i wyjść, uprzednio trzasnąwszy drzwiami od studia.
        Przecież cała ta banda jest tylko dlatego mocna w gębie, że jest ich zwykle 3 osoby +prowadzący przeciwko 1 nieborakowi z PIS. A jakiż to mocny w gębie był Sikorski, klepał banały i bzety, aż żal. A tak a propos, coś niedobrego dzieje się z jego twarzą.

  5. Czy ktoś z Was ogląda program u Lisa?
    Strasznie wyglądają panowie Czarzasty, Rozenek i Niesiołowski, przeszedł mi po plecach dreszcz strachu, to rzeczywiście przypomina totalitaryzm.
    Teraz dopiero, w kontekście rozruchów w Rosji, widać jak ważna jest mocna scentralizowana opozycja.
    Tam prawdopodobnie nikt nie dojdzie do zadnych porozumień, bo opozycja jest totalnie rozdrobniona.
    Te 30% poparcia dla PIS jest wartością bardzo cenną, dlatego tak niszczą, tak ośmieszaja tę partię.
    Rządzącym pasuja PJNy, SP, PR itd. itd.
    To co zrobili dzisiaj z Mariuszem Kamińskim u Lisa, to właściwie już nie ma nic wspólnego z merytorycznym dyskursem z opozycją, to raczej wręcz bezpardonowa walka z opozycją, z intencją jej całkowitego unicestwienia.

      • Kamiński wg mnie był OK
        Nie uważam, żeby Kamiński prowokował radykalnymi stwierdzeniami, był grzeczny i rzeczowy.
        Kim do diabła mają być ci z PIS, co maja robić, co i jak mówić, jakkolwiek się nie zachowują, jest źle.
        Przecież to co mówił ten pracownik Urbana, Rozenek, jak bezczelnie zachowywał się Niesiołowski, albo cynicznie Czarzasty, nie znajdzie żadnej przyzwoitej przeciwwagi z drugiej strony.
        Jedynym mądrym rozwiazaniem byłoby wstać i wyjść, uprzednio trzasnąwszy drzwiami od studia.
        Przecież cała ta banda jest tylko dlatego mocna w gębie, że jest ich zwykle 3 osoby +prowadzący przeciwko 1 nieborakowi z PIS. A jakiż to mocny w gębie był Sikorski, klepał banały i bzety, aż żal. A tak a propos, coś niedobrego dzieje się z jego twarzą.

  6. Czy ktoś z Was ogląda program u Lisa?
    Strasznie wyglądają panowie Czarzasty, Rozenek i Niesiołowski, przeszedł mi po plecach dreszcz strachu, to rzeczywiście przypomina totalitaryzm.
    Teraz dopiero, w kontekście rozruchów w Rosji, widać jak ważna jest mocna scentralizowana opozycja.
    Tam prawdopodobnie nikt nie dojdzie do zadnych porozumień, bo opozycja jest totalnie rozdrobniona.
    Te 30% poparcia dla PIS jest wartością bardzo cenną, dlatego tak niszczą, tak ośmieszaja tę partię.
    Rządzącym pasuja PJNy, SP, PR itd. itd.
    To co zrobili dzisiaj z Mariuszem Kamińskim u Lisa, to właściwie już nie ma nic wspólnego z merytorycznym dyskursem z opozycją, to raczej wręcz bezpardonowa walka z opozycją, z intencją jej całkowitego unicestwienia.

      • Kamiński wg mnie był OK
        Nie uważam, żeby Kamiński prowokował radykalnymi stwierdzeniami, był grzeczny i rzeczowy.
        Kim do diabła mają być ci z PIS, co maja robić, co i jak mówić, jakkolwiek się nie zachowują, jest źle.
        Przecież to co mówił ten pracownik Urbana, Rozenek, jak bezczelnie zachowywał się Niesiołowski, albo cynicznie Czarzasty, nie znajdzie żadnej przyzwoitej przeciwwagi z drugiej strony.
        Jedynym mądrym rozwiazaniem byłoby wstać i wyjść, uprzednio trzasnąwszy drzwiami od studia.
        Przecież cała ta banda jest tylko dlatego mocna w gębie, że jest ich zwykle 3 osoby +prowadzący przeciwko 1 nieborakowi z PIS. A jakiż to mocny w gębie był Sikorski, klepał banały i bzety, aż żal. A tak a propos, coś niedobrego dzieje się z jego twarzą.

  7. Właśnie wczoraj Ciosek
    Właśnie wczoraj Ciosek oświadczył u Rymanowskiego, w rozmowie z Bieleckim, że to absolutna fałszywka, że nigdy takiej rozmowy nie było i on nawet rozumie, dlaczego Stazi zrobiło taką prowokację, albowiem NRD śmiertelnie bało się pożaru w Polsce. Osobiście uważam, że żadną miarą nie można wierzyć żadnym żyjącym uczestnikom tych wydarzeń, o ile ich nazwiska ciągle kursują w oficjalnym obiegu politycznym.
    Ciekawa jestem, czy znacie tekst Leszka Moczulskiego pt. “Rewolucja bez rewolucji” z 1979 roku bodajże, w którym to roku ja go przeczytałam po raz pierwszy. No może na początku 1980 roku, w każdym razie na pewno jeszcze przed strajkami na Wybrzeżu. Tekst jest długi, ale absolutnie :profetyczny”.
    http://www.polonus.mojeforum.net/temat-vt304.html?postdays=0&postorder=asc&start=0

  8. Właśnie wczoraj Ciosek
    Właśnie wczoraj Ciosek oświadczył u Rymanowskiego, w rozmowie z Bieleckim, że to absolutna fałszywka, że nigdy takiej rozmowy nie było i on nawet rozumie, dlaczego Stazi zrobiło taką prowokację, albowiem NRD śmiertelnie bało się pożaru w Polsce. Osobiście uważam, że żadną miarą nie można wierzyć żadnym żyjącym uczestnikom tych wydarzeń, o ile ich nazwiska ciągle kursują w oficjalnym obiegu politycznym.
    Ciekawa jestem, czy znacie tekst Leszka Moczulskiego pt. “Rewolucja bez rewolucji” z 1979 roku bodajże, w którym to roku ja go przeczytałam po raz pierwszy. No może na początku 1980 roku, w każdym razie na pewno jeszcze przed strajkami na Wybrzeżu. Tekst jest długi, ale absolutnie :profetyczny”.
    http://www.polonus.mojeforum.net/temat-vt304.html?postdays=0&postorder=asc&start=0

  9. Właśnie wczoraj Ciosek
    Właśnie wczoraj Ciosek oświadczył u Rymanowskiego, w rozmowie z Bieleckim, że to absolutna fałszywka, że nigdy takiej rozmowy nie było i on nawet rozumie, dlaczego Stazi zrobiło taką prowokację, albowiem NRD śmiertelnie bało się pożaru w Polsce. Osobiście uważam, że żadną miarą nie można wierzyć żadnym żyjącym uczestnikom tych wydarzeń, o ile ich nazwiska ciągle kursują w oficjalnym obiegu politycznym.
    Ciekawa jestem, czy znacie tekst Leszka Moczulskiego pt. “Rewolucja bez rewolucji” z 1979 roku bodajże, w którym to roku ja go przeczytałam po raz pierwszy. No może na początku 1980 roku, w każdym razie na pewno jeszcze przed strajkami na Wybrzeżu. Tekst jest długi, ale absolutnie :profetyczny”.
    http://www.polonus.mojeforum.net/temat-vt304.html?postdays=0&postorder=asc&start=0