Reklama

Poniżej konkluzja wywiadu z dwoma dyrektorami banków obrabiających polską złotówkę.
Dwa cytaty i dwa komentarze.


Poniżej konkluzja wywiadu z dwoma dyrektorami banków obrabiających polską złotówkę.
Dwa cytaty i dwa komentarze.

Reklama

cyt. 1. (…)biznesmeni wpędzili się w kłopoty. Przez ostatnie lata nauczyli się traktować opcje jak grę w kasynie, w którym zawsze się wygrywa. – Nikt nie mógł przewidzieć kursu 4,6 zł za jedno euro”.
Zgadza się. Znaczna część głupków chciała oszukać już nie tylko prawa ekonomii, ale i rachunek prawdopodobieństwa i arytmetykę na poziomie gimnazjum. Ale jest też druga strona tej zabawy. Ten amwayowski sposób podchodzenia klienta, to mamienie bez pokazywania negatywnych efektów, te obiadki, to nadużycie zaufania. Kto winien? Nikt z naszych! Pośrednicy z obsługi klienta twierdzą wszak, że wykonywali tylko rozkazy (znamy to z historii). Średni szczebel twierdzi, że pracownicy byli wystarczająco przeszkoleni i pokazywali wszystkie możliwe warianty i rezultaty wykorzystując symulacje. Na a góra jak to góra, odpowiedzialna jest wyłącznie za strategię.
Dla mnie wasz numer z opcjami jest niczym innym tylko grą w trzy karty na targowisku. Porównywanie opcji do jednorękiego bandyty jest o tyle mało trafne, że w opcjach wygraną sterują ludzie a nie maszyna. Podpuszcza się klienta łatwym zarobkiem a potem zgrywa się go do suchej nitki.
Popuszczę wodze fantazji.
Oto scenariusz dla Jeffreya Archera: trzy ? cztery duże banki umawiają się, że w średniej wielkości kraju UE można zarobić na walucie. Ich obrót finansowy jest wystarczający do manipulowania kursem krajowej waluty o kilkanaście procent. Wykorzystują ponadto coś co można nazwać efektem kuli śniegowej. Jak zaczyna się wyprzedaż waluty to do toczącej się dużej kuli (czyli banków) dolepiają się setki mniejszych kawałków śniegu (tu: mniejszych inwestorów w obawie przed stratą). Efekt typowy dla każdej giełdy. To w rezultacie daje pewien efekt mnożnikowy i wahania kursu waluty mogą wynieść kilkadziesiąt procent.
Teraz trzeba wdrożyć mechanizm zarabiania pieniędzy. Są nim opcje. Waluta tego średniej wielkości kraju trzyma się dosyć mocno, bo wzrost PKB jest na poziomie 5-6% rocznie. Ale warunkiem utrzymania rozwoju jest zapotrzebowanie na kapitał, który dostarczają właśnie nasi czterej bohaterowie. Im jednak się spieszy, bo wiedzą, że w USA już się zaczęło. Ich instrumenty wtórne na rynku kredytów hipotecznych już przekuły balon, który sami nadmuchiwali przez ostatnie 10 lat i za chwilę na cały świat rozleje się kryzys finansowy jak AIDS. A zarabiać trzeba. Bank żyje z obrotu pieniądza. Recesja oznacza spowolnienie obrotu, więc zaczyna być naprawdę źle. Pomyśleli, policzyli i wyszło im, że jak zaangażują na rok, dwa około 10 mld w krajowej walucie to po sprowadzeniu w dół krajowej waluty zarobią w parę tygodni na czysto 3-4%. Wypuszczają więc sondę: jakie widełki kursu krajowej waluty są korzystne dla eksporterów. Utrzymują – na wabia – kurs krajowej waluty nieco po wyżej górnej granicy widełek. Teraz pora na dealerów. To jest znane więc sobie daruję. Efekty przerastają oczekiwania, bo okazuje się, że przedsiębiorcy z omawianego kraju mają żyłkę hazardową (cóż część z nich za komuny stała w bramie cińkciując, część woziła kontrabandę, część po prostu zamieniła się na łby z dolną partią swojego ciała) i w dużym stopniu obstawili najbardziej ryzykowną z trzech opcji, ale za to jednocześnie najbardziej dla banków zarobkową. Ponieważ kryzys wlazł już do Unii, której nasz średniej wielkości kraj jest członkiem, więc można wykorzystać dogodny moment i uwalić w przeciągu 3-4 tygodni krajową walutę. Winę zwali się na kryzys. W ten sposób banki wyciągają 6-8% a nie jak założyły 3-4%.

cyt. 2.”Unieważnienie opcji, które proponuje wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, spowoduje, że za euro będziemy płacili nawet 10 złotych. Dla inwestorów to brzmi tak samo jak nacjonalizacja”
No więc panowie już pozbyli się zahamowań. Już walą prosto z mostu. Jak grzecznie nie spłacicie 15 mld zł to wam zrobimy kuku. Jak nas będziecie straszyć wycofaniem naszego udziału w prywatyzacji, to też wam zrobimy kuku. Więc ja już wiem. Oni mianowali się bogami. Mogą być stwórcami (np. derywaty i opcje) albo zrobić apokalipsę (doprowadzenie kraju do bankructwa).
Więc na takie dictum ja panom odpowiem co ja myślę o ludziach waszego pokroju. Jest takie określenie w języku polskim i angielskim (i innych zresztą też). Po polsku zaczyna się na s…, po angielsku na f… To jest odpowiednie określenie dla ludzi, których nikczemność wykroczyła poza wszelkie wyobrażalne granice.
Ja wiem, że prawo, póki co stoi po waszej stronie, bo też to prawo wy współtworzyliście. Nie będę też nawoływał do aktów przemocy, chociaż magazynek sam się przeładowuje. Ja poczekam. Bo ja wierzę. Wierzę, że każdy kutas prędzej czy później odpłacone będzie miał tym czym płacił przez lata bliźniemu. A kiedy przyjdzie już na was koniec i złożą was do ziemi przyjdę i wyszczam się na wasz grób. A tymczasem będę sobie wbijał szpileczki w laleczki życząc wam żebyście swoim interesem, nie tym finansowym, ale tym który nosicie w spodniach, mogli co najwyżej zamieszać sobie herbatę.

Od kiedy tu wypisuję twardo bronię praw ekonomicznych. Ale po stronie kurewstwa nie stanę nigdy.

P.S.
Cytat z onetu. Już po napisaniu tego tekstu:
“Prezes Bank of America ponad cztery godziny składał zeznania w ramach dochodzenia w sprawie wynoszących ponad trzech i pół miliarda dolarów premii, jakie bank inwestycyjny Merrill Lynch wypłacił tuż przed tym, jak został w ubiegłym roku przejęty przez Bank of America. Kenneth Lewis nadal odmawia ujawnienia szczegółów tych wypłat. (…) Bank of America otrzymał czterdzieści pięć miliardów dolarów wsparcia ze strony skarbu państwa, który zagwarantował mu też zabezpieczenie przed możliwymi przyszłymi stratami wynikającymi z tak zwanych toksycznych aktywów Merrill Lynch, czyli w głównej mierze złych, niespłacalnych kredytów hipotecznych.”

Reklama

177 KOMENTARZE

      • Tylko trzeba o tym głośno mówić, a nie chować głowy w piasek.
        Właśnie jestem po lekturze wywiadu z Gwiazdowskim w “Przekroju”. Dość ciekawy i wart przemyślenia, on tam zwraca uwagę na dwie sytuacje odnośnie wciskania opcji, czyli sytuacja nr 1 to firma – nasz bank/córka jako filia banku zagranicznego oraz sytuacja nr 2 to firma – nasz bank – zagraniczna instytucja finansowa. W/g niego sytacja nr 1 nie jest jeszcze taka tragiczna bo firma – bank mają interes się jakoś dogadać, ale sytuacja nr 2 staje się już niebezpieczna.

      • Tylko trzeba o tym głośno mówić, a nie chować głowy w piasek.
        Właśnie jestem po lekturze wywiadu z Gwiazdowskim w “Przekroju”. Dość ciekawy i wart przemyślenia, on tam zwraca uwagę na dwie sytuacje odnośnie wciskania opcji, czyli sytuacja nr 1 to firma – nasz bank/córka jako filia banku zagranicznego oraz sytuacja nr 2 to firma – nasz bank – zagraniczna instytucja finansowa. W/g niego sytacja nr 1 nie jest jeszcze taka tragiczna bo firma – bank mają interes się jakoś dogadać, ale sytuacja nr 2 staje się już niebezpieczna.

      • Tylko trzeba o tym głośno mówić, a nie chować głowy w piasek.
        Właśnie jestem po lekturze wywiadu z Gwiazdowskim w “Przekroju”. Dość ciekawy i wart przemyślenia, on tam zwraca uwagę na dwie sytuacje odnośnie wciskania opcji, czyli sytuacja nr 1 to firma – nasz bank/córka jako filia banku zagranicznego oraz sytuacja nr 2 to firma – nasz bank – zagraniczna instytucja finansowa. W/g niego sytacja nr 1 nie jest jeszcze taka tragiczna bo firma – bank mają interes się jakoś dogadać, ale sytuacja nr 2 staje się już niebezpieczna.

      • Tylko trzeba o tym głośno mówić, a nie chować głowy w piasek.
        Właśnie jestem po lekturze wywiadu z Gwiazdowskim w “Przekroju”. Dość ciekawy i wart przemyślenia, on tam zwraca uwagę na dwie sytuacje odnośnie wciskania opcji, czyli sytuacja nr 1 to firma – nasz bank/córka jako filia banku zagranicznego oraz sytuacja nr 2 to firma – nasz bank – zagraniczna instytucja finansowa. W/g niego sytacja nr 1 nie jest jeszcze taka tragiczna bo firma – bank mają interes się jakoś dogadać, ale sytuacja nr 2 staje się już niebezpieczna.

      • Tylko trzeba o tym głośno mówić, a nie chować głowy w piasek.
        Właśnie jestem po lekturze wywiadu z Gwiazdowskim w “Przekroju”. Dość ciekawy i wart przemyślenia, on tam zwraca uwagę na dwie sytuacje odnośnie wciskania opcji, czyli sytuacja nr 1 to firma – nasz bank/córka jako filia banku zagranicznego oraz sytuacja nr 2 to firma – nasz bank – zagraniczna instytucja finansowa. W/g niego sytacja nr 1 nie jest jeszcze taka tragiczna bo firma – bank mają interes się jakoś dogadać, ale sytuacja nr 2 staje się już niebezpieczna.

      • Tylko trzeba o tym głośno mówić, a nie chować głowy w piasek.
        Właśnie jestem po lekturze wywiadu z Gwiazdowskim w “Przekroju”. Dość ciekawy i wart przemyślenia, on tam zwraca uwagę na dwie sytuacje odnośnie wciskania opcji, czyli sytuacja nr 1 to firma – nasz bank/córka jako filia banku zagranicznego oraz sytuacja nr 2 to firma – nasz bank – zagraniczna instytucja finansowa. W/g niego sytacja nr 1 nie jest jeszcze taka tragiczna bo firma – bank mają interes się jakoś dogadać, ale sytuacja nr 2 staje się już niebezpieczna.

  1. Niewiele
    Mówić głośno i nazywać rzeczy i tfu-rców po imieniu. Nawet jeżeli ich mamusie poczują się urażone. Zorganizowana akcja finansowa doprowadzająca kraje do bankructwa jest gorsza niż anschluss. Niewolnictwo ma jak widać swoje nowoczesne formy. To nie jest kwestia wykończenia 100-200 przdsiębiorców, bo ofiary – jak bardzo źle pójdzie – będą liczone w milionach. Nazywanie tego co się może stać za pół roku czy rok, finansowym holocaustem byłoby grubym nietaktem wobec ofiar hitlerowskiej rzezi. Ale mnie zastanawia tylko jedno podobieństwo. Ten kompletny brak refleksji u ludzi, którzy milionom przygotowują marny los. Te wypowiedzi z pozycji boga, to traktowanie drobnych zjadaczy chleba jak untermenschów, frajerów którzy sami są sobie winni, że nie są bankierami.
    Zwraca uwagę jeszcze jedno. Jak na razie wszyscy są gotowi do poniesienia ofiar nadchodzącego kryzysu. Wszystkie grupy zawodowe. Nawet związki zawodowe wyrażają gotrowość do konstruktywnej współpracy i wyrzeczeń. Nawet chodząca obłuda czyli politycy. I pewnie pismaki przyłączą się też. Wszyscy…oprócz bankowców. Oni chcą kasy

    • Jak już się wszyscy zdążyli
      Jak już się wszyscy zdążyli zorientować, jestem prosty chłop z chłopskim rozumem. Sprawa dla mnie jest prosta. Jeśli te banki uważają grę w 3 karty, za poważny produkt finansowy, to powinny się zacząć reklamować jako specjaliści bezoarowi, czy jak kto woli cinkciarze. Na przykład JP Morgan Opcja Cinkciarz Poland. Jeśli nie mają na to funduszy, to powinno im państwo pomóc, najlepiej ABW i ujawnić listę specjalistów. Nie potrzeba niczego więcej, poza taką listą, aby odrobinie sprawiedliwości stało się zadość. Jest jednak mały problem, dotąd grzmiący lichwiarzami Donald, nagle stwierdza, że nie ma jakiegoś wielkiego “spisku”. Dałbym wiele za informację, czy wśród tych banków opcyjnych jest bank PEKAO S.A zarządzany przez Jana Krzysztofa Bileckiego. Na podstawie tej jednej informacji jestem w stanie powiedzieć, jak się skończy śledztwo ABW.

  2. Niewiele
    Mówić głośno i nazywać rzeczy i tfu-rców po imieniu. Nawet jeżeli ich mamusie poczują się urażone. Zorganizowana akcja finansowa doprowadzająca kraje do bankructwa jest gorsza niż anschluss. Niewolnictwo ma jak widać swoje nowoczesne formy. To nie jest kwestia wykończenia 100-200 przdsiębiorców, bo ofiary – jak bardzo źle pójdzie – będą liczone w milionach. Nazywanie tego co się może stać za pół roku czy rok, finansowym holocaustem byłoby grubym nietaktem wobec ofiar hitlerowskiej rzezi. Ale mnie zastanawia tylko jedno podobieństwo. Ten kompletny brak refleksji u ludzi, którzy milionom przygotowują marny los. Te wypowiedzi z pozycji boga, to traktowanie drobnych zjadaczy chleba jak untermenschów, frajerów którzy sami są sobie winni, że nie są bankierami.
    Zwraca uwagę jeszcze jedno. Jak na razie wszyscy są gotowi do poniesienia ofiar nadchodzącego kryzysu. Wszystkie grupy zawodowe. Nawet związki zawodowe wyrażają gotrowość do konstruktywnej współpracy i wyrzeczeń. Nawet chodząca obłuda czyli politycy. I pewnie pismaki przyłączą się też. Wszyscy…oprócz bankowców. Oni chcą kasy

    • Jak już się wszyscy zdążyli
      Jak już się wszyscy zdążyli zorientować, jestem prosty chłop z chłopskim rozumem. Sprawa dla mnie jest prosta. Jeśli te banki uważają grę w 3 karty, za poważny produkt finansowy, to powinny się zacząć reklamować jako specjaliści bezoarowi, czy jak kto woli cinkciarze. Na przykład JP Morgan Opcja Cinkciarz Poland. Jeśli nie mają na to funduszy, to powinno im państwo pomóc, najlepiej ABW i ujawnić listę specjalistów. Nie potrzeba niczego więcej, poza taką listą, aby odrobinie sprawiedliwości stało się zadość. Jest jednak mały problem, dotąd grzmiący lichwiarzami Donald, nagle stwierdza, że nie ma jakiegoś wielkiego “spisku”. Dałbym wiele za informację, czy wśród tych banków opcyjnych jest bank PEKAO S.A zarządzany przez Jana Krzysztofa Bileckiego. Na podstawie tej jednej informacji jestem w stanie powiedzieć, jak się skończy śledztwo ABW.

  3. Niewiele
    Mówić głośno i nazywać rzeczy i tfu-rców po imieniu. Nawet jeżeli ich mamusie poczują się urażone. Zorganizowana akcja finansowa doprowadzająca kraje do bankructwa jest gorsza niż anschluss. Niewolnictwo ma jak widać swoje nowoczesne formy. To nie jest kwestia wykończenia 100-200 przdsiębiorców, bo ofiary – jak bardzo źle pójdzie – będą liczone w milionach. Nazywanie tego co się może stać za pół roku czy rok, finansowym holocaustem byłoby grubym nietaktem wobec ofiar hitlerowskiej rzezi. Ale mnie zastanawia tylko jedno podobieństwo. Ten kompletny brak refleksji u ludzi, którzy milionom przygotowują marny los. Te wypowiedzi z pozycji boga, to traktowanie drobnych zjadaczy chleba jak untermenschów, frajerów którzy sami są sobie winni, że nie są bankierami.
    Zwraca uwagę jeszcze jedno. Jak na razie wszyscy są gotowi do poniesienia ofiar nadchodzącego kryzysu. Wszystkie grupy zawodowe. Nawet związki zawodowe wyrażają gotrowość do konstruktywnej współpracy i wyrzeczeń. Nawet chodząca obłuda czyli politycy. I pewnie pismaki przyłączą się też. Wszyscy…oprócz bankowców. Oni chcą kasy

    • Jak już się wszyscy zdążyli
      Jak już się wszyscy zdążyli zorientować, jestem prosty chłop z chłopskim rozumem. Sprawa dla mnie jest prosta. Jeśli te banki uważają grę w 3 karty, za poważny produkt finansowy, to powinny się zacząć reklamować jako specjaliści bezoarowi, czy jak kto woli cinkciarze. Na przykład JP Morgan Opcja Cinkciarz Poland. Jeśli nie mają na to funduszy, to powinno im państwo pomóc, najlepiej ABW i ujawnić listę specjalistów. Nie potrzeba niczego więcej, poza taką listą, aby odrobinie sprawiedliwości stało się zadość. Jest jednak mały problem, dotąd grzmiący lichwiarzami Donald, nagle stwierdza, że nie ma jakiegoś wielkiego “spisku”. Dałbym wiele za informację, czy wśród tych banków opcyjnych jest bank PEKAO S.A zarządzany przez Jana Krzysztofa Bileckiego. Na podstawie tej jednej informacji jestem w stanie powiedzieć, jak się skończy śledztwo ABW.

  4. Niewiele
    Mówić głośno i nazywać rzeczy i tfu-rców po imieniu. Nawet jeżeli ich mamusie poczują się urażone. Zorganizowana akcja finansowa doprowadzająca kraje do bankructwa jest gorsza niż anschluss. Niewolnictwo ma jak widać swoje nowoczesne formy. To nie jest kwestia wykończenia 100-200 przdsiębiorców, bo ofiary – jak bardzo źle pójdzie – będą liczone w milionach. Nazywanie tego co się może stać za pół roku czy rok, finansowym holocaustem byłoby grubym nietaktem wobec ofiar hitlerowskiej rzezi. Ale mnie zastanawia tylko jedno podobieństwo. Ten kompletny brak refleksji u ludzi, którzy milionom przygotowują marny los. Te wypowiedzi z pozycji boga, to traktowanie drobnych zjadaczy chleba jak untermenschów, frajerów którzy sami są sobie winni, że nie są bankierami.
    Zwraca uwagę jeszcze jedno. Jak na razie wszyscy są gotowi do poniesienia ofiar nadchodzącego kryzysu. Wszystkie grupy zawodowe. Nawet związki zawodowe wyrażają gotrowość do konstruktywnej współpracy i wyrzeczeń. Nawet chodząca obłuda czyli politycy. I pewnie pismaki przyłączą się też. Wszyscy…oprócz bankowców. Oni chcą kasy

    • Jak już się wszyscy zdążyli
      Jak już się wszyscy zdążyli zorientować, jestem prosty chłop z chłopskim rozumem. Sprawa dla mnie jest prosta. Jeśli te banki uważają grę w 3 karty, za poważny produkt finansowy, to powinny się zacząć reklamować jako specjaliści bezoarowi, czy jak kto woli cinkciarze. Na przykład JP Morgan Opcja Cinkciarz Poland. Jeśli nie mają na to funduszy, to powinno im państwo pomóc, najlepiej ABW i ujawnić listę specjalistów. Nie potrzeba niczego więcej, poza taką listą, aby odrobinie sprawiedliwości stało się zadość. Jest jednak mały problem, dotąd grzmiący lichwiarzami Donald, nagle stwierdza, że nie ma jakiegoś wielkiego “spisku”. Dałbym wiele za informację, czy wśród tych banków opcyjnych jest bank PEKAO S.A zarządzany przez Jana Krzysztofa Bileckiego. Na podstawie tej jednej informacji jestem w stanie powiedzieć, jak się skończy śledztwo ABW.

  5. Niewiele
    Mówić głośno i nazywać rzeczy i tfu-rców po imieniu. Nawet jeżeli ich mamusie poczują się urażone. Zorganizowana akcja finansowa doprowadzająca kraje do bankructwa jest gorsza niż anschluss. Niewolnictwo ma jak widać swoje nowoczesne formy. To nie jest kwestia wykończenia 100-200 przdsiębiorców, bo ofiary – jak bardzo źle pójdzie – będą liczone w milionach. Nazywanie tego co się może stać za pół roku czy rok, finansowym holocaustem byłoby grubym nietaktem wobec ofiar hitlerowskiej rzezi. Ale mnie zastanawia tylko jedno podobieństwo. Ten kompletny brak refleksji u ludzi, którzy milionom przygotowują marny los. Te wypowiedzi z pozycji boga, to traktowanie drobnych zjadaczy chleba jak untermenschów, frajerów którzy sami są sobie winni, że nie są bankierami.
    Zwraca uwagę jeszcze jedno. Jak na razie wszyscy są gotowi do poniesienia ofiar nadchodzącego kryzysu. Wszystkie grupy zawodowe. Nawet związki zawodowe wyrażają gotrowość do konstruktywnej współpracy i wyrzeczeń. Nawet chodząca obłuda czyli politycy. I pewnie pismaki przyłączą się też. Wszyscy…oprócz bankowców. Oni chcą kasy

    • Jak już się wszyscy zdążyli
      Jak już się wszyscy zdążyli zorientować, jestem prosty chłop z chłopskim rozumem. Sprawa dla mnie jest prosta. Jeśli te banki uważają grę w 3 karty, za poważny produkt finansowy, to powinny się zacząć reklamować jako specjaliści bezoarowi, czy jak kto woli cinkciarze. Na przykład JP Morgan Opcja Cinkciarz Poland. Jeśli nie mają na to funduszy, to powinno im państwo pomóc, najlepiej ABW i ujawnić listę specjalistów. Nie potrzeba niczego więcej, poza taką listą, aby odrobinie sprawiedliwości stało się zadość. Jest jednak mały problem, dotąd grzmiący lichwiarzami Donald, nagle stwierdza, że nie ma jakiegoś wielkiego “spisku”. Dałbym wiele za informację, czy wśród tych banków opcyjnych jest bank PEKAO S.A zarządzany przez Jana Krzysztofa Bileckiego. Na podstawie tej jednej informacji jestem w stanie powiedzieć, jak się skończy śledztwo ABW.

  6. Niewiele
    Mówić głośno i nazywać rzeczy i tfu-rców po imieniu. Nawet jeżeli ich mamusie poczują się urażone. Zorganizowana akcja finansowa doprowadzająca kraje do bankructwa jest gorsza niż anschluss. Niewolnictwo ma jak widać swoje nowoczesne formy. To nie jest kwestia wykończenia 100-200 przdsiębiorców, bo ofiary – jak bardzo źle pójdzie – będą liczone w milionach. Nazywanie tego co się może stać za pół roku czy rok, finansowym holocaustem byłoby grubym nietaktem wobec ofiar hitlerowskiej rzezi. Ale mnie zastanawia tylko jedno podobieństwo. Ten kompletny brak refleksji u ludzi, którzy milionom przygotowują marny los. Te wypowiedzi z pozycji boga, to traktowanie drobnych zjadaczy chleba jak untermenschów, frajerów którzy sami są sobie winni, że nie są bankierami.
    Zwraca uwagę jeszcze jedno. Jak na razie wszyscy są gotowi do poniesienia ofiar nadchodzącego kryzysu. Wszystkie grupy zawodowe. Nawet związki zawodowe wyrażają gotrowość do konstruktywnej współpracy i wyrzeczeń. Nawet chodząca obłuda czyli politycy. I pewnie pismaki przyłączą się też. Wszyscy…oprócz bankowców. Oni chcą kasy

    • Jak już się wszyscy zdążyli
      Jak już się wszyscy zdążyli zorientować, jestem prosty chłop z chłopskim rozumem. Sprawa dla mnie jest prosta. Jeśli te banki uważają grę w 3 karty, za poważny produkt finansowy, to powinny się zacząć reklamować jako specjaliści bezoarowi, czy jak kto woli cinkciarze. Na przykład JP Morgan Opcja Cinkciarz Poland. Jeśli nie mają na to funduszy, to powinno im państwo pomóc, najlepiej ABW i ujawnić listę specjalistów. Nie potrzeba niczego więcej, poza taką listą, aby odrobinie sprawiedliwości stało się zadość. Jest jednak mały problem, dotąd grzmiący lichwiarzami Donald, nagle stwierdza, że nie ma jakiegoś wielkiego “spisku”. Dałbym wiele za informację, czy wśród tych banków opcyjnych jest bank PEKAO S.A zarządzany przez Jana Krzysztofa Bileckiego. Na podstawie tej jednej informacji jestem w stanie powiedzieć, jak się skończy śledztwo ABW.

  7. mój dyletancki pogląd
    To o czym piszesz, Sawo, jest chyba ważnym powodem nieporozumień, także na naszym portalu. Bo nikt ludziom wcześniej nie powiedział, że napompowany złoty jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Co więcej, im bardziej przewartościowany złoty, tym mniej konkurencyjna nasza gospodarka. Jak nie lubię Kołodki, szacun, że wczoraj jasno to wyłożył

    • Nawet jeśli uznać, że to co
      Nawet jeśli uznać, że to co się działo ze złotym jeszcze tydzień temu, gdy Euro kosztowało 4,95, a Frank 3,33 to efekt spuszczenia powietrza ze złotego, to mam pytań kilka. Kto pompował tego złotego? I kto spuszcza teraz złotego? Oraz pytanie tylko dla orłów. Jaka jest realna wartość złotego? Bardzo proste pytanie, uczeń powinien w ciemno odpowiedzieć, a pokaż mi jednego napompowanego hermetycznym językiem pojęć, który potrafiłby ten podstawowy parametr wskazać.

      Cały czas słyszę o błogosławionej ekonomii, która jest tak wielce skomplikowaną i przez to wybitną, że nie zyć ciemnemu ludowi, ale nie ma też dziś mądrego aby OBLICZYĆ PODSTAWOWE WSKAŹNIKI. I te złote odpowiedzi. Ile jest wart przedmiot X? Tyle ile ktoś za niego zapłaci. Kto odpowiada za pompowanie i spuszczanie? Niewidzialna ręka rynku. Jestem zmęczony teorią, jeśli ktoś się przyjrzy jak i kto robił wielką kasę, choćby za takiej komuny, to był to badylarz po podstawówce, a taki ekspert profesor Bugaj chodził z łatami na dupie. Dzieje się tak dlatego, że biznes to rachunek, nie ekonomia, rachunek na poziomie elementarnej matematyki. Takie opcje to nic innego jak jedna zmienna (kurs złotego), kontrolowana przez jedną z stron umowy. Tyle, że umowę spisano takim językiem, aby ten trywialny stary jak świat kant ukryć i rozmyć coraz głupszymi pojęciami, które nigdy nic nie znaczyły.

      • Kto pompował złotego?
        Rynek.
        Na rynku był nadmiar taniego pieniądza (waluty).
        Kupowano waluty różnych państw, akcje na giełdach (rynkach) – dywersyfikowano.
        Teraz pieniądz (waluta) odpłynął.
        I tyle…

        Jaka jest realna wartość złotego?
        W stosunku do czego?
        Abstrakcja w stosunku do abstrakcji?

        Złoty jest wart tyle, ile możesz za niego kupić złota w danej chwili…
        Po co Ci złoto…?
        No to nie wiem…

        To ja, uczeń odpowiadajacy w ciemno.

        • Otóż właśnie to “abstrakcja”
          Otóż właśnie to “abstrakcja” tyle, że nie do abstrakcji. Pieniądz u swego zarania to było nic innego jak kwit, na to, że masz złoto, a to miało wartość i do dziś ma. Tyle miałeś kwitów ile złota. Złoto wyznaczało wartość pieniądza, teraz pieniądz, a właściwie wirtualne cyferki na twardych dyskach “szacują” wszystko. Jeśli baryłka ropy, bez pożarów w Arabii Saudyjskiej, bez rewolucji w Rosji, bez wypompowania połowy zasobów, przez wielkiego ropnego smoka zmienia swoją wartość na przestrzeni 5 mieniący w przedziale 35 – 145 dolarów, to zmiana wartości takiego gównianego złotego, czy innego dolara, to jest kwestia kliku “enterów”. Ten system nie ma szans na uczciwe funkcjonowanie, obawiam się, że nie ma szans na przetrwanie. To jest wypompowywanie wody ze skrzynki mieczowej, kto pływał Omegą ten wie, że rzecz się sprwadza do osuszenie jeziora, do którego stale dopływa woda z kilku źródeł.

          • Pewnie się coś zmieni, tylko kiedy i jak
            ten proces będzie wyglądał?
            Czy to już się dzieje czy trwa pudrowanie trupa?

            Dla mnie to się skończyło, jak amerykańcy “wyszczelili se zez dupy” kilkaset miliardów bitów na dyskach zwanych dolarami na ratowanie gospodarki… 😉

            Najlepsi są ci wszyscy specjaliści w mediach, zastanawiajacy się na ile to pomoże…

          • PS.
            Coś się dzieje.
            Mennica Polska nie nadąża z dostawami złota dla chętnych – kolejka dwa miesiące.
            W Europie dłużej…

            Złoto i ziemia…

      • linkuję jeszcze raz
        http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?artykul=41868
        Oczywiście, że "powinno" tak być: biznes to rachunek. Ale w tym "postindustrialnym świecie" najwyraźniej ludziom przestało to wystarczać. Taki Ikonowicz i inni bolszewicy już dawno ostrzegali przed bankierami z łol strit i innymi spekulantami. Moze masz rację, wszystko powinno pierdolnąć i powinniśmy wrócić do podstaw. Ale nie sądzę i nawet nie wiem, czy chcę, żeby tak się stało.

        • Nie wiem dlaczego ciągle się
          Nie wiem dlaczego ciągle się obracam w takim towarzystwie jak Lepper, Ikonowicz i Kaczyński, zakładam najczarniejszy scenariusz. Mój poziom elokwencji zdziadział na tyle, że przestałem być komunikatywny. Dlatego prostymi słowami jak kiep powiem. Nigdy nie byłem rewolucjonistą, wolę już złodzieja od rewolucjonisty.

          Natomiast zawsze byłem zwolennikiem ewolucji. Nie mówię spalmy banki i załóżmy komuny. Mówię, dość pieprzenia neoliberalnymi zaklęciami, usiądźmy i liczmy, szukajmy rozwiązań, wskazujmy przyczyny, nawet jeśli to wszystko przypomina profanację niegdysiejszych świętości. Żadna doktryna nie trwa wiecznie, ekonomiczna tym bardziej, zdaje się, że coś zdycha na naszych oczach i zamiast ratować nas, dmuchamy usta w usta w doktrynę.

          I co z tego, że Kaczyński straszy liberalizmem, nie czuje przez to mentalnej i intelektualnej solidarności z tym Panem, właśnie wybieram się do dentysty i nie mówię “intieligiencja”. Liberałem w takim ujęciu, że licz na siebie i daj żyć innym, zadbaj o siebie, nie czekaj na jałmużnę, myśl jak chcesz i daj tę radość innym zostanę po grób, ale patologii liberalizmu i niewidzialnych rąk nie zamierzam firmować.

          Co z tego, że pasożyt Ikonowicz krzyczy palić burżujów, ja jestem jednym z tych burżujów, mam własną firmę i żona ma własną, mnie do nacjonalizacji nie ciągnie. Usiłuję nieudolnie powiedzieć tylko tyle, że reanimowanie doktryn zamiast racjonalnych dróg naprawy tego co doktryna spieprzyła, to głupota i oby nie zguba dla nas.

          • “usiądźmy i liczmy”
            Nic bardziej słusznego: usiądźmy i liczmy. Tylko do kogo skierowane? Osobiście zawsze to robiłam, i dzięki Bogu jakoś przetrwam. Każda firma powinna to robić. Każde państwo. Liberalizm (z neo czy bez) polega dla mnie na tym, że każdy robi to na wlasną odpowiedzialność. No i szczególnie na tym, ża państwa będzie w tym wszystkim jak najmniej. Bo państwowe rachunki są na tyle skomplikowane, że jak widać rachunkowych z prawdziwego zdarzenia zabrakło. Oczywiście nieco bajdurzę. Bo faktem jest, że"czysty" kapitalizm skończył się, kiedy powstały pierwsze kartele i holdingi finansowe (czy jak je tam zwać). I – na mój rozum – tam właśnie rachmistrze ulokowali się najlepsi. Oczywiście najlepsi nie dla tych, których "obsługują", tylko dla siebie. Najlepsi, ale nie doskonali. W "pogoni za zyskiem" przegrzali i wszystko się rypnęło. I co? Oddać to wszystko w pacht państwu? Bo ono to zrobi najlepiej, najsprawiedliwiej podzieli resztki z pańskiego stołu? Nie ma mojej zgody. Bo w państwo nie wierzę. Czy jest to państwo Gierka, Tuska, Kaczyńskiego czy Obamy. Nadzieja, marna bo marna, że się ci co zawinili jakoś dogadają z tymi co ucierpieli, żeby wszyscy nie poszli na dno.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

    • Kilka lat temu próbowano przeforsować
      zakaz zadłużania się w obcych walutach (hipoteczne).
      Komisja nadzoru bankowego próbowała zaostrzyć kryteria i wyeliminować z rynku kredyty walutowe.
      Ile było krzyku…
      2005 rok – Bardzo ciekawa lektura (i komentarze tych, którzy dziś krzyczą o złodziejach…)
      http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/money;pl;do;uokik-u;pomozcie;klientom;bankow,245,0,166389.html
      http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3058975.html
      http://wyborcza.pl/1,75248,3056888.html

      • Do tej pory, nawet po
        Do tej pory, nawet po spekulacyjnym kursie, raty denominowane są “tańsze”, niż w złotym. Po zmianie stóp procentowych w Szwajcarii moja rata, ku mojej radości nawet odrobinę spadła. Kredyt denominowany jest interesem i dla banków i dla klientów, pod warunkiem, że klient nie czmycha z kapitałem, a bank nie zachowuje się jak szuler.

  8. mój dyletancki pogląd
    To o czym piszesz, Sawo, jest chyba ważnym powodem nieporozumień, także na naszym portalu. Bo nikt ludziom wcześniej nie powiedział, że napompowany złoty jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Co więcej, im bardziej przewartościowany złoty, tym mniej konkurencyjna nasza gospodarka. Jak nie lubię Kołodki, szacun, że wczoraj jasno to wyłożył

    • Nawet jeśli uznać, że to co
      Nawet jeśli uznać, że to co się działo ze złotym jeszcze tydzień temu, gdy Euro kosztowało 4,95, a Frank 3,33 to efekt spuszczenia powietrza ze złotego, to mam pytań kilka. Kto pompował tego złotego? I kto spuszcza teraz złotego? Oraz pytanie tylko dla orłów. Jaka jest realna wartość złotego? Bardzo proste pytanie, uczeń powinien w ciemno odpowiedzieć, a pokaż mi jednego napompowanego hermetycznym językiem pojęć, który potrafiłby ten podstawowy parametr wskazać.

      Cały czas słyszę o błogosławionej ekonomii, która jest tak wielce skomplikowaną i przez to wybitną, że nie zyć ciemnemu ludowi, ale nie ma też dziś mądrego aby OBLICZYĆ PODSTAWOWE WSKAŹNIKI. I te złote odpowiedzi. Ile jest wart przedmiot X? Tyle ile ktoś za niego zapłaci. Kto odpowiada za pompowanie i spuszczanie? Niewidzialna ręka rynku. Jestem zmęczony teorią, jeśli ktoś się przyjrzy jak i kto robił wielką kasę, choćby za takiej komuny, to był to badylarz po podstawówce, a taki ekspert profesor Bugaj chodził z łatami na dupie. Dzieje się tak dlatego, że biznes to rachunek, nie ekonomia, rachunek na poziomie elementarnej matematyki. Takie opcje to nic innego jak jedna zmienna (kurs złotego), kontrolowana przez jedną z stron umowy. Tyle, że umowę spisano takim językiem, aby ten trywialny stary jak świat kant ukryć i rozmyć coraz głupszymi pojęciami, które nigdy nic nie znaczyły.

      • Kto pompował złotego?
        Rynek.
        Na rynku był nadmiar taniego pieniądza (waluty).
        Kupowano waluty różnych państw, akcje na giełdach (rynkach) – dywersyfikowano.
        Teraz pieniądz (waluta) odpłynął.
        I tyle…

        Jaka jest realna wartość złotego?
        W stosunku do czego?
        Abstrakcja w stosunku do abstrakcji?

        Złoty jest wart tyle, ile możesz za niego kupić złota w danej chwili…
        Po co Ci złoto…?
        No to nie wiem…

        To ja, uczeń odpowiadajacy w ciemno.

        • Otóż właśnie to “abstrakcja”
          Otóż właśnie to “abstrakcja” tyle, że nie do abstrakcji. Pieniądz u swego zarania to było nic innego jak kwit, na to, że masz złoto, a to miało wartość i do dziś ma. Tyle miałeś kwitów ile złota. Złoto wyznaczało wartość pieniądza, teraz pieniądz, a właściwie wirtualne cyferki na twardych dyskach “szacują” wszystko. Jeśli baryłka ropy, bez pożarów w Arabii Saudyjskiej, bez rewolucji w Rosji, bez wypompowania połowy zasobów, przez wielkiego ropnego smoka zmienia swoją wartość na przestrzeni 5 mieniący w przedziale 35 – 145 dolarów, to zmiana wartości takiego gównianego złotego, czy innego dolara, to jest kwestia kliku “enterów”. Ten system nie ma szans na uczciwe funkcjonowanie, obawiam się, że nie ma szans na przetrwanie. To jest wypompowywanie wody ze skrzynki mieczowej, kto pływał Omegą ten wie, że rzecz się sprwadza do osuszenie jeziora, do którego stale dopływa woda z kilku źródeł.

          • Pewnie się coś zmieni, tylko kiedy i jak
            ten proces będzie wyglądał?
            Czy to już się dzieje czy trwa pudrowanie trupa?

            Dla mnie to się skończyło, jak amerykańcy “wyszczelili se zez dupy” kilkaset miliardów bitów na dyskach zwanych dolarami na ratowanie gospodarki… 😉

            Najlepsi są ci wszyscy specjaliści w mediach, zastanawiajacy się na ile to pomoże…

          • PS.
            Coś się dzieje.
            Mennica Polska nie nadąża z dostawami złota dla chętnych – kolejka dwa miesiące.
            W Europie dłużej…

            Złoto i ziemia…

      • linkuję jeszcze raz
        http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?artykul=41868
        Oczywiście, że "powinno" tak być: biznes to rachunek. Ale w tym "postindustrialnym świecie" najwyraźniej ludziom przestało to wystarczać. Taki Ikonowicz i inni bolszewicy już dawno ostrzegali przed bankierami z łol strit i innymi spekulantami. Moze masz rację, wszystko powinno pierdolnąć i powinniśmy wrócić do podstaw. Ale nie sądzę i nawet nie wiem, czy chcę, żeby tak się stało.

        • Nie wiem dlaczego ciągle się
          Nie wiem dlaczego ciągle się obracam w takim towarzystwie jak Lepper, Ikonowicz i Kaczyński, zakładam najczarniejszy scenariusz. Mój poziom elokwencji zdziadział na tyle, że przestałem być komunikatywny. Dlatego prostymi słowami jak kiep powiem. Nigdy nie byłem rewolucjonistą, wolę już złodzieja od rewolucjonisty.

          Natomiast zawsze byłem zwolennikiem ewolucji. Nie mówię spalmy banki i załóżmy komuny. Mówię, dość pieprzenia neoliberalnymi zaklęciami, usiądźmy i liczmy, szukajmy rozwiązań, wskazujmy przyczyny, nawet jeśli to wszystko przypomina profanację niegdysiejszych świętości. Żadna doktryna nie trwa wiecznie, ekonomiczna tym bardziej, zdaje się, że coś zdycha na naszych oczach i zamiast ratować nas, dmuchamy usta w usta w doktrynę.

          I co z tego, że Kaczyński straszy liberalizmem, nie czuje przez to mentalnej i intelektualnej solidarności z tym Panem, właśnie wybieram się do dentysty i nie mówię “intieligiencja”. Liberałem w takim ujęciu, że licz na siebie i daj żyć innym, zadbaj o siebie, nie czekaj na jałmużnę, myśl jak chcesz i daj tę radość innym zostanę po grób, ale patologii liberalizmu i niewidzialnych rąk nie zamierzam firmować.

          Co z tego, że pasożyt Ikonowicz krzyczy palić burżujów, ja jestem jednym z tych burżujów, mam własną firmę i żona ma własną, mnie do nacjonalizacji nie ciągnie. Usiłuję nieudolnie powiedzieć tylko tyle, że reanimowanie doktryn zamiast racjonalnych dróg naprawy tego co doktryna spieprzyła, to głupota i oby nie zguba dla nas.

          • “usiądźmy i liczmy”
            Nic bardziej słusznego: usiądźmy i liczmy. Tylko do kogo skierowane? Osobiście zawsze to robiłam, i dzięki Bogu jakoś przetrwam. Każda firma powinna to robić. Każde państwo. Liberalizm (z neo czy bez) polega dla mnie na tym, że każdy robi to na wlasną odpowiedzialność. No i szczególnie na tym, ża państwa będzie w tym wszystkim jak najmniej. Bo państwowe rachunki są na tyle skomplikowane, że jak widać rachunkowych z prawdziwego zdarzenia zabrakło. Oczywiście nieco bajdurzę. Bo faktem jest, że"czysty" kapitalizm skończył się, kiedy powstały pierwsze kartele i holdingi finansowe (czy jak je tam zwać). I – na mój rozum – tam właśnie rachmistrze ulokowali się najlepsi. Oczywiście najlepsi nie dla tych, których "obsługują", tylko dla siebie. Najlepsi, ale nie doskonali. W "pogoni za zyskiem" przegrzali i wszystko się rypnęło. I co? Oddać to wszystko w pacht państwu? Bo ono to zrobi najlepiej, najsprawiedliwiej podzieli resztki z pańskiego stołu? Nie ma mojej zgody. Bo w państwo nie wierzę. Czy jest to państwo Gierka, Tuska, Kaczyńskiego czy Obamy. Nadzieja, marna bo marna, że się ci co zawinili jakoś dogadają z tymi co ucierpieli, żeby wszyscy nie poszli na dno.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

    • Kilka lat temu próbowano przeforsować
      zakaz zadłużania się w obcych walutach (hipoteczne).
      Komisja nadzoru bankowego próbowała zaostrzyć kryteria i wyeliminować z rynku kredyty walutowe.
      Ile było krzyku…
      2005 rok – Bardzo ciekawa lektura (i komentarze tych, którzy dziś krzyczą o złodziejach…)
      http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/money;pl;do;uokik-u;pomozcie;klientom;bankow,245,0,166389.html
      http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3058975.html
      http://wyborcza.pl/1,75248,3056888.html

      • Do tej pory, nawet po
        Do tej pory, nawet po spekulacyjnym kursie, raty denominowane są “tańsze”, niż w złotym. Po zmianie stóp procentowych w Szwajcarii moja rata, ku mojej radości nawet odrobinę spadła. Kredyt denominowany jest interesem i dla banków i dla klientów, pod warunkiem, że klient nie czmycha z kapitałem, a bank nie zachowuje się jak szuler.

  9. mój dyletancki pogląd
    To o czym piszesz, Sawo, jest chyba ważnym powodem nieporozumień, także na naszym portalu. Bo nikt ludziom wcześniej nie powiedział, że napompowany złoty jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Co więcej, im bardziej przewartościowany złoty, tym mniej konkurencyjna nasza gospodarka. Jak nie lubię Kołodki, szacun, że wczoraj jasno to wyłożył

    • Nawet jeśli uznać, że to co
      Nawet jeśli uznać, że to co się działo ze złotym jeszcze tydzień temu, gdy Euro kosztowało 4,95, a Frank 3,33 to efekt spuszczenia powietrza ze złotego, to mam pytań kilka. Kto pompował tego złotego? I kto spuszcza teraz złotego? Oraz pytanie tylko dla orłów. Jaka jest realna wartość złotego? Bardzo proste pytanie, uczeń powinien w ciemno odpowiedzieć, a pokaż mi jednego napompowanego hermetycznym językiem pojęć, który potrafiłby ten podstawowy parametr wskazać.

      Cały czas słyszę o błogosławionej ekonomii, która jest tak wielce skomplikowaną i przez to wybitną, że nie zyć ciemnemu ludowi, ale nie ma też dziś mądrego aby OBLICZYĆ PODSTAWOWE WSKAŹNIKI. I te złote odpowiedzi. Ile jest wart przedmiot X? Tyle ile ktoś za niego zapłaci. Kto odpowiada za pompowanie i spuszczanie? Niewidzialna ręka rynku. Jestem zmęczony teorią, jeśli ktoś się przyjrzy jak i kto robił wielką kasę, choćby za takiej komuny, to był to badylarz po podstawówce, a taki ekspert profesor Bugaj chodził z łatami na dupie. Dzieje się tak dlatego, że biznes to rachunek, nie ekonomia, rachunek na poziomie elementarnej matematyki. Takie opcje to nic innego jak jedna zmienna (kurs złotego), kontrolowana przez jedną z stron umowy. Tyle, że umowę spisano takim językiem, aby ten trywialny stary jak świat kant ukryć i rozmyć coraz głupszymi pojęciami, które nigdy nic nie znaczyły.

      • Kto pompował złotego?
        Rynek.
        Na rynku był nadmiar taniego pieniądza (waluty).
        Kupowano waluty różnych państw, akcje na giełdach (rynkach) – dywersyfikowano.
        Teraz pieniądz (waluta) odpłynął.
        I tyle…

        Jaka jest realna wartość złotego?
        W stosunku do czego?
        Abstrakcja w stosunku do abstrakcji?

        Złoty jest wart tyle, ile możesz za niego kupić złota w danej chwili…
        Po co Ci złoto…?
        No to nie wiem…

        To ja, uczeń odpowiadajacy w ciemno.

        • Otóż właśnie to “abstrakcja”
          Otóż właśnie to “abstrakcja” tyle, że nie do abstrakcji. Pieniądz u swego zarania to było nic innego jak kwit, na to, że masz złoto, a to miało wartość i do dziś ma. Tyle miałeś kwitów ile złota. Złoto wyznaczało wartość pieniądza, teraz pieniądz, a właściwie wirtualne cyferki na twardych dyskach “szacują” wszystko. Jeśli baryłka ropy, bez pożarów w Arabii Saudyjskiej, bez rewolucji w Rosji, bez wypompowania połowy zasobów, przez wielkiego ropnego smoka zmienia swoją wartość na przestrzeni 5 mieniący w przedziale 35 – 145 dolarów, to zmiana wartości takiego gównianego złotego, czy innego dolara, to jest kwestia kliku “enterów”. Ten system nie ma szans na uczciwe funkcjonowanie, obawiam się, że nie ma szans na przetrwanie. To jest wypompowywanie wody ze skrzynki mieczowej, kto pływał Omegą ten wie, że rzecz się sprwadza do osuszenie jeziora, do którego stale dopływa woda z kilku źródeł.

          • Pewnie się coś zmieni, tylko kiedy i jak
            ten proces będzie wyglądał?
            Czy to już się dzieje czy trwa pudrowanie trupa?

            Dla mnie to się skończyło, jak amerykańcy “wyszczelili se zez dupy” kilkaset miliardów bitów na dyskach zwanych dolarami na ratowanie gospodarki… 😉

            Najlepsi są ci wszyscy specjaliści w mediach, zastanawiajacy się na ile to pomoże…

          • PS.
            Coś się dzieje.
            Mennica Polska nie nadąża z dostawami złota dla chętnych – kolejka dwa miesiące.
            W Europie dłużej…

            Złoto i ziemia…

      • linkuję jeszcze raz
        http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?artykul=41868
        Oczywiście, że "powinno" tak być: biznes to rachunek. Ale w tym "postindustrialnym świecie" najwyraźniej ludziom przestało to wystarczać. Taki Ikonowicz i inni bolszewicy już dawno ostrzegali przed bankierami z łol strit i innymi spekulantami. Moze masz rację, wszystko powinno pierdolnąć i powinniśmy wrócić do podstaw. Ale nie sądzę i nawet nie wiem, czy chcę, żeby tak się stało.

        • Nie wiem dlaczego ciągle się
          Nie wiem dlaczego ciągle się obracam w takim towarzystwie jak Lepper, Ikonowicz i Kaczyński, zakładam najczarniejszy scenariusz. Mój poziom elokwencji zdziadział na tyle, że przestałem być komunikatywny. Dlatego prostymi słowami jak kiep powiem. Nigdy nie byłem rewolucjonistą, wolę już złodzieja od rewolucjonisty.

          Natomiast zawsze byłem zwolennikiem ewolucji. Nie mówię spalmy banki i załóżmy komuny. Mówię, dość pieprzenia neoliberalnymi zaklęciami, usiądźmy i liczmy, szukajmy rozwiązań, wskazujmy przyczyny, nawet jeśli to wszystko przypomina profanację niegdysiejszych świętości. Żadna doktryna nie trwa wiecznie, ekonomiczna tym bardziej, zdaje się, że coś zdycha na naszych oczach i zamiast ratować nas, dmuchamy usta w usta w doktrynę.

          I co z tego, że Kaczyński straszy liberalizmem, nie czuje przez to mentalnej i intelektualnej solidarności z tym Panem, właśnie wybieram się do dentysty i nie mówię “intieligiencja”. Liberałem w takim ujęciu, że licz na siebie i daj żyć innym, zadbaj o siebie, nie czekaj na jałmużnę, myśl jak chcesz i daj tę radość innym zostanę po grób, ale patologii liberalizmu i niewidzialnych rąk nie zamierzam firmować.

          Co z tego, że pasożyt Ikonowicz krzyczy palić burżujów, ja jestem jednym z tych burżujów, mam własną firmę i żona ma własną, mnie do nacjonalizacji nie ciągnie. Usiłuję nieudolnie powiedzieć tylko tyle, że reanimowanie doktryn zamiast racjonalnych dróg naprawy tego co doktryna spieprzyła, to głupota i oby nie zguba dla nas.

          • “usiądźmy i liczmy”
            Nic bardziej słusznego: usiądźmy i liczmy. Tylko do kogo skierowane? Osobiście zawsze to robiłam, i dzięki Bogu jakoś przetrwam. Każda firma powinna to robić. Każde państwo. Liberalizm (z neo czy bez) polega dla mnie na tym, że każdy robi to na wlasną odpowiedzialność. No i szczególnie na tym, ża państwa będzie w tym wszystkim jak najmniej. Bo państwowe rachunki są na tyle skomplikowane, że jak widać rachunkowych z prawdziwego zdarzenia zabrakło. Oczywiście nieco bajdurzę. Bo faktem jest, że"czysty" kapitalizm skończył się, kiedy powstały pierwsze kartele i holdingi finansowe (czy jak je tam zwać). I – na mój rozum – tam właśnie rachmistrze ulokowali się najlepsi. Oczywiście najlepsi nie dla tych, których "obsługują", tylko dla siebie. Najlepsi, ale nie doskonali. W "pogoni za zyskiem" przegrzali i wszystko się rypnęło. I co? Oddać to wszystko w pacht państwu? Bo ono to zrobi najlepiej, najsprawiedliwiej podzieli resztki z pańskiego stołu? Nie ma mojej zgody. Bo w państwo nie wierzę. Czy jest to państwo Gierka, Tuska, Kaczyńskiego czy Obamy. Nadzieja, marna bo marna, że się ci co zawinili jakoś dogadają z tymi co ucierpieli, żeby wszyscy nie poszli na dno.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

    • Kilka lat temu próbowano przeforsować
      zakaz zadłużania się w obcych walutach (hipoteczne).
      Komisja nadzoru bankowego próbowała zaostrzyć kryteria i wyeliminować z rynku kredyty walutowe.
      Ile było krzyku…
      2005 rok – Bardzo ciekawa lektura (i komentarze tych, którzy dziś krzyczą o złodziejach…)
      http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/money;pl;do;uokik-u;pomozcie;klientom;bankow,245,0,166389.html
      http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3058975.html
      http://wyborcza.pl/1,75248,3056888.html

      • Do tej pory, nawet po
        Do tej pory, nawet po spekulacyjnym kursie, raty denominowane są “tańsze”, niż w złotym. Po zmianie stóp procentowych w Szwajcarii moja rata, ku mojej radości nawet odrobinę spadła. Kredyt denominowany jest interesem i dla banków i dla klientów, pod warunkiem, że klient nie czmycha z kapitałem, a bank nie zachowuje się jak szuler.

  10. mój dyletancki pogląd
    To o czym piszesz, Sawo, jest chyba ważnym powodem nieporozumień, także na naszym portalu. Bo nikt ludziom wcześniej nie powiedział, że napompowany złoty jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Co więcej, im bardziej przewartościowany złoty, tym mniej konkurencyjna nasza gospodarka. Jak nie lubię Kołodki, szacun, że wczoraj jasno to wyłożył

    • Nawet jeśli uznać, że to co
      Nawet jeśli uznać, że to co się działo ze złotym jeszcze tydzień temu, gdy Euro kosztowało 4,95, a Frank 3,33 to efekt spuszczenia powietrza ze złotego, to mam pytań kilka. Kto pompował tego złotego? I kto spuszcza teraz złotego? Oraz pytanie tylko dla orłów. Jaka jest realna wartość złotego? Bardzo proste pytanie, uczeń powinien w ciemno odpowiedzieć, a pokaż mi jednego napompowanego hermetycznym językiem pojęć, który potrafiłby ten podstawowy parametr wskazać.

      Cały czas słyszę o błogosławionej ekonomii, która jest tak wielce skomplikowaną i przez to wybitną, że nie zyć ciemnemu ludowi, ale nie ma też dziś mądrego aby OBLICZYĆ PODSTAWOWE WSKAŹNIKI. I te złote odpowiedzi. Ile jest wart przedmiot X? Tyle ile ktoś za niego zapłaci. Kto odpowiada za pompowanie i spuszczanie? Niewidzialna ręka rynku. Jestem zmęczony teorią, jeśli ktoś się przyjrzy jak i kto robił wielką kasę, choćby za takiej komuny, to był to badylarz po podstawówce, a taki ekspert profesor Bugaj chodził z łatami na dupie. Dzieje się tak dlatego, że biznes to rachunek, nie ekonomia, rachunek na poziomie elementarnej matematyki. Takie opcje to nic innego jak jedna zmienna (kurs złotego), kontrolowana przez jedną z stron umowy. Tyle, że umowę spisano takim językiem, aby ten trywialny stary jak świat kant ukryć i rozmyć coraz głupszymi pojęciami, które nigdy nic nie znaczyły.

      • Kto pompował złotego?
        Rynek.
        Na rynku był nadmiar taniego pieniądza (waluty).
        Kupowano waluty różnych państw, akcje na giełdach (rynkach) – dywersyfikowano.
        Teraz pieniądz (waluta) odpłynął.
        I tyle…

        Jaka jest realna wartość złotego?
        W stosunku do czego?
        Abstrakcja w stosunku do abstrakcji?

        Złoty jest wart tyle, ile możesz za niego kupić złota w danej chwili…
        Po co Ci złoto…?
        No to nie wiem…

        To ja, uczeń odpowiadajacy w ciemno.

        • Otóż właśnie to “abstrakcja”
          Otóż właśnie to “abstrakcja” tyle, że nie do abstrakcji. Pieniądz u swego zarania to było nic innego jak kwit, na to, że masz złoto, a to miało wartość i do dziś ma. Tyle miałeś kwitów ile złota. Złoto wyznaczało wartość pieniądza, teraz pieniądz, a właściwie wirtualne cyferki na twardych dyskach “szacują” wszystko. Jeśli baryłka ropy, bez pożarów w Arabii Saudyjskiej, bez rewolucji w Rosji, bez wypompowania połowy zasobów, przez wielkiego ropnego smoka zmienia swoją wartość na przestrzeni 5 mieniący w przedziale 35 – 145 dolarów, to zmiana wartości takiego gównianego złotego, czy innego dolara, to jest kwestia kliku “enterów”. Ten system nie ma szans na uczciwe funkcjonowanie, obawiam się, że nie ma szans na przetrwanie. To jest wypompowywanie wody ze skrzynki mieczowej, kto pływał Omegą ten wie, że rzecz się sprwadza do osuszenie jeziora, do którego stale dopływa woda z kilku źródeł.

          • Pewnie się coś zmieni, tylko kiedy i jak
            ten proces będzie wyglądał?
            Czy to już się dzieje czy trwa pudrowanie trupa?

            Dla mnie to się skończyło, jak amerykańcy “wyszczelili se zez dupy” kilkaset miliardów bitów na dyskach zwanych dolarami na ratowanie gospodarki… 😉

            Najlepsi są ci wszyscy specjaliści w mediach, zastanawiajacy się na ile to pomoże…

          • PS.
            Coś się dzieje.
            Mennica Polska nie nadąża z dostawami złota dla chętnych – kolejka dwa miesiące.
            W Europie dłużej…

            Złoto i ziemia…

      • linkuję jeszcze raz
        http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?artykul=41868
        Oczywiście, że "powinno" tak być: biznes to rachunek. Ale w tym "postindustrialnym świecie" najwyraźniej ludziom przestało to wystarczać. Taki Ikonowicz i inni bolszewicy już dawno ostrzegali przed bankierami z łol strit i innymi spekulantami. Moze masz rację, wszystko powinno pierdolnąć i powinniśmy wrócić do podstaw. Ale nie sądzę i nawet nie wiem, czy chcę, żeby tak się stało.

        • Nie wiem dlaczego ciągle się
          Nie wiem dlaczego ciągle się obracam w takim towarzystwie jak Lepper, Ikonowicz i Kaczyński, zakładam najczarniejszy scenariusz. Mój poziom elokwencji zdziadział na tyle, że przestałem być komunikatywny. Dlatego prostymi słowami jak kiep powiem. Nigdy nie byłem rewolucjonistą, wolę już złodzieja od rewolucjonisty.

          Natomiast zawsze byłem zwolennikiem ewolucji. Nie mówię spalmy banki i załóżmy komuny. Mówię, dość pieprzenia neoliberalnymi zaklęciami, usiądźmy i liczmy, szukajmy rozwiązań, wskazujmy przyczyny, nawet jeśli to wszystko przypomina profanację niegdysiejszych świętości. Żadna doktryna nie trwa wiecznie, ekonomiczna tym bardziej, zdaje się, że coś zdycha na naszych oczach i zamiast ratować nas, dmuchamy usta w usta w doktrynę.

          I co z tego, że Kaczyński straszy liberalizmem, nie czuje przez to mentalnej i intelektualnej solidarności z tym Panem, właśnie wybieram się do dentysty i nie mówię “intieligiencja”. Liberałem w takim ujęciu, że licz na siebie i daj żyć innym, zadbaj o siebie, nie czekaj na jałmużnę, myśl jak chcesz i daj tę radość innym zostanę po grób, ale patologii liberalizmu i niewidzialnych rąk nie zamierzam firmować.

          Co z tego, że pasożyt Ikonowicz krzyczy palić burżujów, ja jestem jednym z tych burżujów, mam własną firmę i żona ma własną, mnie do nacjonalizacji nie ciągnie. Usiłuję nieudolnie powiedzieć tylko tyle, że reanimowanie doktryn zamiast racjonalnych dróg naprawy tego co doktryna spieprzyła, to głupota i oby nie zguba dla nas.

          • “usiądźmy i liczmy”
            Nic bardziej słusznego: usiądźmy i liczmy. Tylko do kogo skierowane? Osobiście zawsze to robiłam, i dzięki Bogu jakoś przetrwam. Każda firma powinna to robić. Każde państwo. Liberalizm (z neo czy bez) polega dla mnie na tym, że każdy robi to na wlasną odpowiedzialność. No i szczególnie na tym, ża państwa będzie w tym wszystkim jak najmniej. Bo państwowe rachunki są na tyle skomplikowane, że jak widać rachunkowych z prawdziwego zdarzenia zabrakło. Oczywiście nieco bajdurzę. Bo faktem jest, że"czysty" kapitalizm skończył się, kiedy powstały pierwsze kartele i holdingi finansowe (czy jak je tam zwać). I – na mój rozum – tam właśnie rachmistrze ulokowali się najlepsi. Oczywiście najlepsi nie dla tych, których "obsługują", tylko dla siebie. Najlepsi, ale nie doskonali. W "pogoni za zyskiem" przegrzali i wszystko się rypnęło. I co? Oddać to wszystko w pacht państwu? Bo ono to zrobi najlepiej, najsprawiedliwiej podzieli resztki z pańskiego stołu? Nie ma mojej zgody. Bo w państwo nie wierzę. Czy jest to państwo Gierka, Tuska, Kaczyńskiego czy Obamy. Nadzieja, marna bo marna, że się ci co zawinili jakoś dogadają z tymi co ucierpieli, żeby wszyscy nie poszli na dno.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

    • Kilka lat temu próbowano przeforsować
      zakaz zadłużania się w obcych walutach (hipoteczne).
      Komisja nadzoru bankowego próbowała zaostrzyć kryteria i wyeliminować z rynku kredyty walutowe.
      Ile było krzyku…
      2005 rok – Bardzo ciekawa lektura (i komentarze tych, którzy dziś krzyczą o złodziejach…)
      http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/money;pl;do;uokik-u;pomozcie;klientom;bankow,245,0,166389.html
      http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3058975.html
      http://wyborcza.pl/1,75248,3056888.html

      • Do tej pory, nawet po
        Do tej pory, nawet po spekulacyjnym kursie, raty denominowane są “tańsze”, niż w złotym. Po zmianie stóp procentowych w Szwajcarii moja rata, ku mojej radości nawet odrobinę spadła. Kredyt denominowany jest interesem i dla banków i dla klientów, pod warunkiem, że klient nie czmycha z kapitałem, a bank nie zachowuje się jak szuler.

  11. mój dyletancki pogląd
    To o czym piszesz, Sawo, jest chyba ważnym powodem nieporozumień, także na naszym portalu. Bo nikt ludziom wcześniej nie powiedział, że napompowany złoty jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Co więcej, im bardziej przewartościowany złoty, tym mniej konkurencyjna nasza gospodarka. Jak nie lubię Kołodki, szacun, że wczoraj jasno to wyłożył

    • Nawet jeśli uznać, że to co
      Nawet jeśli uznać, że to co się działo ze złotym jeszcze tydzień temu, gdy Euro kosztowało 4,95, a Frank 3,33 to efekt spuszczenia powietrza ze złotego, to mam pytań kilka. Kto pompował tego złotego? I kto spuszcza teraz złotego? Oraz pytanie tylko dla orłów. Jaka jest realna wartość złotego? Bardzo proste pytanie, uczeń powinien w ciemno odpowiedzieć, a pokaż mi jednego napompowanego hermetycznym językiem pojęć, który potrafiłby ten podstawowy parametr wskazać.

      Cały czas słyszę o błogosławionej ekonomii, która jest tak wielce skomplikowaną i przez to wybitną, że nie zyć ciemnemu ludowi, ale nie ma też dziś mądrego aby OBLICZYĆ PODSTAWOWE WSKAŹNIKI. I te złote odpowiedzi. Ile jest wart przedmiot X? Tyle ile ktoś za niego zapłaci. Kto odpowiada za pompowanie i spuszczanie? Niewidzialna ręka rynku. Jestem zmęczony teorią, jeśli ktoś się przyjrzy jak i kto robił wielką kasę, choćby za takiej komuny, to był to badylarz po podstawówce, a taki ekspert profesor Bugaj chodził z łatami na dupie. Dzieje się tak dlatego, że biznes to rachunek, nie ekonomia, rachunek na poziomie elementarnej matematyki. Takie opcje to nic innego jak jedna zmienna (kurs złotego), kontrolowana przez jedną z stron umowy. Tyle, że umowę spisano takim językiem, aby ten trywialny stary jak świat kant ukryć i rozmyć coraz głupszymi pojęciami, które nigdy nic nie znaczyły.

      • Kto pompował złotego?
        Rynek.
        Na rynku był nadmiar taniego pieniądza (waluty).
        Kupowano waluty różnych państw, akcje na giełdach (rynkach) – dywersyfikowano.
        Teraz pieniądz (waluta) odpłynął.
        I tyle…

        Jaka jest realna wartość złotego?
        W stosunku do czego?
        Abstrakcja w stosunku do abstrakcji?

        Złoty jest wart tyle, ile możesz za niego kupić złota w danej chwili…
        Po co Ci złoto…?
        No to nie wiem…

        To ja, uczeń odpowiadajacy w ciemno.

        • Otóż właśnie to “abstrakcja”
          Otóż właśnie to “abstrakcja” tyle, że nie do abstrakcji. Pieniądz u swego zarania to było nic innego jak kwit, na to, że masz złoto, a to miało wartość i do dziś ma. Tyle miałeś kwitów ile złota. Złoto wyznaczało wartość pieniądza, teraz pieniądz, a właściwie wirtualne cyferki na twardych dyskach “szacują” wszystko. Jeśli baryłka ropy, bez pożarów w Arabii Saudyjskiej, bez rewolucji w Rosji, bez wypompowania połowy zasobów, przez wielkiego ropnego smoka zmienia swoją wartość na przestrzeni 5 mieniący w przedziale 35 – 145 dolarów, to zmiana wartości takiego gównianego złotego, czy innego dolara, to jest kwestia kliku “enterów”. Ten system nie ma szans na uczciwe funkcjonowanie, obawiam się, że nie ma szans na przetrwanie. To jest wypompowywanie wody ze skrzynki mieczowej, kto pływał Omegą ten wie, że rzecz się sprwadza do osuszenie jeziora, do którego stale dopływa woda z kilku źródeł.

          • Pewnie się coś zmieni, tylko kiedy i jak
            ten proces będzie wyglądał?
            Czy to już się dzieje czy trwa pudrowanie trupa?

            Dla mnie to się skończyło, jak amerykańcy “wyszczelili se zez dupy” kilkaset miliardów bitów na dyskach zwanych dolarami na ratowanie gospodarki… 😉

            Najlepsi są ci wszyscy specjaliści w mediach, zastanawiajacy się na ile to pomoże…

          • PS.
            Coś się dzieje.
            Mennica Polska nie nadąża z dostawami złota dla chętnych – kolejka dwa miesiące.
            W Europie dłużej…

            Złoto i ziemia…

      • linkuję jeszcze raz
        http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?artykul=41868
        Oczywiście, że "powinno" tak być: biznes to rachunek. Ale w tym "postindustrialnym świecie" najwyraźniej ludziom przestało to wystarczać. Taki Ikonowicz i inni bolszewicy już dawno ostrzegali przed bankierami z łol strit i innymi spekulantami. Moze masz rację, wszystko powinno pierdolnąć i powinniśmy wrócić do podstaw. Ale nie sądzę i nawet nie wiem, czy chcę, żeby tak się stało.

        • Nie wiem dlaczego ciągle się
          Nie wiem dlaczego ciągle się obracam w takim towarzystwie jak Lepper, Ikonowicz i Kaczyński, zakładam najczarniejszy scenariusz. Mój poziom elokwencji zdziadział na tyle, że przestałem być komunikatywny. Dlatego prostymi słowami jak kiep powiem. Nigdy nie byłem rewolucjonistą, wolę już złodzieja od rewolucjonisty.

          Natomiast zawsze byłem zwolennikiem ewolucji. Nie mówię spalmy banki i załóżmy komuny. Mówię, dość pieprzenia neoliberalnymi zaklęciami, usiądźmy i liczmy, szukajmy rozwiązań, wskazujmy przyczyny, nawet jeśli to wszystko przypomina profanację niegdysiejszych świętości. Żadna doktryna nie trwa wiecznie, ekonomiczna tym bardziej, zdaje się, że coś zdycha na naszych oczach i zamiast ratować nas, dmuchamy usta w usta w doktrynę.

          I co z tego, że Kaczyński straszy liberalizmem, nie czuje przez to mentalnej i intelektualnej solidarności z tym Panem, właśnie wybieram się do dentysty i nie mówię “intieligiencja”. Liberałem w takim ujęciu, że licz na siebie i daj żyć innym, zadbaj o siebie, nie czekaj na jałmużnę, myśl jak chcesz i daj tę radość innym zostanę po grób, ale patologii liberalizmu i niewidzialnych rąk nie zamierzam firmować.

          Co z tego, że pasożyt Ikonowicz krzyczy palić burżujów, ja jestem jednym z tych burżujów, mam własną firmę i żona ma własną, mnie do nacjonalizacji nie ciągnie. Usiłuję nieudolnie powiedzieć tylko tyle, że reanimowanie doktryn zamiast racjonalnych dróg naprawy tego co doktryna spieprzyła, to głupota i oby nie zguba dla nas.

          • “usiądźmy i liczmy”
            Nic bardziej słusznego: usiądźmy i liczmy. Tylko do kogo skierowane? Osobiście zawsze to robiłam, i dzięki Bogu jakoś przetrwam. Każda firma powinna to robić. Każde państwo. Liberalizm (z neo czy bez) polega dla mnie na tym, że każdy robi to na wlasną odpowiedzialność. No i szczególnie na tym, ża państwa będzie w tym wszystkim jak najmniej. Bo państwowe rachunki są na tyle skomplikowane, że jak widać rachunkowych z prawdziwego zdarzenia zabrakło. Oczywiście nieco bajdurzę. Bo faktem jest, że"czysty" kapitalizm skończył się, kiedy powstały pierwsze kartele i holdingi finansowe (czy jak je tam zwać). I – na mój rozum – tam właśnie rachmistrze ulokowali się najlepsi. Oczywiście najlepsi nie dla tych, których "obsługują", tylko dla siebie. Najlepsi, ale nie doskonali. W "pogoni za zyskiem" przegrzali i wszystko się rypnęło. I co? Oddać to wszystko w pacht państwu? Bo ono to zrobi najlepiej, najsprawiedliwiej podzieli resztki z pańskiego stołu? Nie ma mojej zgody. Bo w państwo nie wierzę. Czy jest to państwo Gierka, Tuska, Kaczyńskiego czy Obamy. Nadzieja, marna bo marna, że się ci co zawinili jakoś dogadają z tymi co ucierpieli, żeby wszyscy nie poszli na dno.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

    • Kilka lat temu próbowano przeforsować
      zakaz zadłużania się w obcych walutach (hipoteczne).
      Komisja nadzoru bankowego próbowała zaostrzyć kryteria i wyeliminować z rynku kredyty walutowe.
      Ile było krzyku…
      2005 rok – Bardzo ciekawa lektura (i komentarze tych, którzy dziś krzyczą o złodziejach…)
      http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/money;pl;do;uokik-u;pomozcie;klientom;bankow,245,0,166389.html
      http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3058975.html
      http://wyborcza.pl/1,75248,3056888.html

      • Do tej pory, nawet po
        Do tej pory, nawet po spekulacyjnym kursie, raty denominowane są “tańsze”, niż w złotym. Po zmianie stóp procentowych w Szwajcarii moja rata, ku mojej radości nawet odrobinę spadła. Kredyt denominowany jest interesem i dla banków i dla klientów, pod warunkiem, że klient nie czmycha z kapitałem, a bank nie zachowuje się jak szuler.

  12. mój dyletancki pogląd
    To o czym piszesz, Sawo, jest chyba ważnym powodem nieporozumień, także na naszym portalu. Bo nikt ludziom wcześniej nie powiedział, że napompowany złoty jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Co więcej, im bardziej przewartościowany złoty, tym mniej konkurencyjna nasza gospodarka. Jak nie lubię Kołodki, szacun, że wczoraj jasno to wyłożył

    • Nawet jeśli uznać, że to co
      Nawet jeśli uznać, że to co się działo ze złotym jeszcze tydzień temu, gdy Euro kosztowało 4,95, a Frank 3,33 to efekt spuszczenia powietrza ze złotego, to mam pytań kilka. Kto pompował tego złotego? I kto spuszcza teraz złotego? Oraz pytanie tylko dla orłów. Jaka jest realna wartość złotego? Bardzo proste pytanie, uczeń powinien w ciemno odpowiedzieć, a pokaż mi jednego napompowanego hermetycznym językiem pojęć, który potrafiłby ten podstawowy parametr wskazać.

      Cały czas słyszę o błogosławionej ekonomii, która jest tak wielce skomplikowaną i przez to wybitną, że nie zyć ciemnemu ludowi, ale nie ma też dziś mądrego aby OBLICZYĆ PODSTAWOWE WSKAŹNIKI. I te złote odpowiedzi. Ile jest wart przedmiot X? Tyle ile ktoś za niego zapłaci. Kto odpowiada za pompowanie i spuszczanie? Niewidzialna ręka rynku. Jestem zmęczony teorią, jeśli ktoś się przyjrzy jak i kto robił wielką kasę, choćby za takiej komuny, to był to badylarz po podstawówce, a taki ekspert profesor Bugaj chodził z łatami na dupie. Dzieje się tak dlatego, że biznes to rachunek, nie ekonomia, rachunek na poziomie elementarnej matematyki. Takie opcje to nic innego jak jedna zmienna (kurs złotego), kontrolowana przez jedną z stron umowy. Tyle, że umowę spisano takim językiem, aby ten trywialny stary jak świat kant ukryć i rozmyć coraz głupszymi pojęciami, które nigdy nic nie znaczyły.

      • Kto pompował złotego?
        Rynek.
        Na rynku był nadmiar taniego pieniądza (waluty).
        Kupowano waluty różnych państw, akcje na giełdach (rynkach) – dywersyfikowano.
        Teraz pieniądz (waluta) odpłynął.
        I tyle…

        Jaka jest realna wartość złotego?
        W stosunku do czego?
        Abstrakcja w stosunku do abstrakcji?

        Złoty jest wart tyle, ile możesz za niego kupić złota w danej chwili…
        Po co Ci złoto…?
        No to nie wiem…

        To ja, uczeń odpowiadajacy w ciemno.

        • Otóż właśnie to “abstrakcja”
          Otóż właśnie to “abstrakcja” tyle, że nie do abstrakcji. Pieniądz u swego zarania to było nic innego jak kwit, na to, że masz złoto, a to miało wartość i do dziś ma. Tyle miałeś kwitów ile złota. Złoto wyznaczało wartość pieniądza, teraz pieniądz, a właściwie wirtualne cyferki na twardych dyskach “szacują” wszystko. Jeśli baryłka ropy, bez pożarów w Arabii Saudyjskiej, bez rewolucji w Rosji, bez wypompowania połowy zasobów, przez wielkiego ropnego smoka zmienia swoją wartość na przestrzeni 5 mieniący w przedziale 35 – 145 dolarów, to zmiana wartości takiego gównianego złotego, czy innego dolara, to jest kwestia kliku “enterów”. Ten system nie ma szans na uczciwe funkcjonowanie, obawiam się, że nie ma szans na przetrwanie. To jest wypompowywanie wody ze skrzynki mieczowej, kto pływał Omegą ten wie, że rzecz się sprwadza do osuszenie jeziora, do którego stale dopływa woda z kilku źródeł.

          • Pewnie się coś zmieni, tylko kiedy i jak
            ten proces będzie wyglądał?
            Czy to już się dzieje czy trwa pudrowanie trupa?

            Dla mnie to się skończyło, jak amerykańcy “wyszczelili se zez dupy” kilkaset miliardów bitów na dyskach zwanych dolarami na ratowanie gospodarki… 😉

            Najlepsi są ci wszyscy specjaliści w mediach, zastanawiajacy się na ile to pomoże…

          • PS.
            Coś się dzieje.
            Mennica Polska nie nadąża z dostawami złota dla chętnych – kolejka dwa miesiące.
            W Europie dłużej…

            Złoto i ziemia…

      • linkuję jeszcze raz
        http://www.efakt.pl/politycy/artykul.asp?artykul=41868
        Oczywiście, że "powinno" tak być: biznes to rachunek. Ale w tym "postindustrialnym świecie" najwyraźniej ludziom przestało to wystarczać. Taki Ikonowicz i inni bolszewicy już dawno ostrzegali przed bankierami z łol strit i innymi spekulantami. Moze masz rację, wszystko powinno pierdolnąć i powinniśmy wrócić do podstaw. Ale nie sądzę i nawet nie wiem, czy chcę, żeby tak się stało.

        • Nie wiem dlaczego ciągle się
          Nie wiem dlaczego ciągle się obracam w takim towarzystwie jak Lepper, Ikonowicz i Kaczyński, zakładam najczarniejszy scenariusz. Mój poziom elokwencji zdziadział na tyle, że przestałem być komunikatywny. Dlatego prostymi słowami jak kiep powiem. Nigdy nie byłem rewolucjonistą, wolę już złodzieja od rewolucjonisty.

          Natomiast zawsze byłem zwolennikiem ewolucji. Nie mówię spalmy banki i załóżmy komuny. Mówię, dość pieprzenia neoliberalnymi zaklęciami, usiądźmy i liczmy, szukajmy rozwiązań, wskazujmy przyczyny, nawet jeśli to wszystko przypomina profanację niegdysiejszych świętości. Żadna doktryna nie trwa wiecznie, ekonomiczna tym bardziej, zdaje się, że coś zdycha na naszych oczach i zamiast ratować nas, dmuchamy usta w usta w doktrynę.

          I co z tego, że Kaczyński straszy liberalizmem, nie czuje przez to mentalnej i intelektualnej solidarności z tym Panem, właśnie wybieram się do dentysty i nie mówię “intieligiencja”. Liberałem w takim ujęciu, że licz na siebie i daj żyć innym, zadbaj o siebie, nie czekaj na jałmużnę, myśl jak chcesz i daj tę radość innym zostanę po grób, ale patologii liberalizmu i niewidzialnych rąk nie zamierzam firmować.

          Co z tego, że pasożyt Ikonowicz krzyczy palić burżujów, ja jestem jednym z tych burżujów, mam własną firmę i żona ma własną, mnie do nacjonalizacji nie ciągnie. Usiłuję nieudolnie powiedzieć tylko tyle, że reanimowanie doktryn zamiast racjonalnych dróg naprawy tego co doktryna spieprzyła, to głupota i oby nie zguba dla nas.

          • “usiądźmy i liczmy”
            Nic bardziej słusznego: usiądźmy i liczmy. Tylko do kogo skierowane? Osobiście zawsze to robiłam, i dzięki Bogu jakoś przetrwam. Każda firma powinna to robić. Każde państwo. Liberalizm (z neo czy bez) polega dla mnie na tym, że każdy robi to na wlasną odpowiedzialność. No i szczególnie na tym, ża państwa będzie w tym wszystkim jak najmniej. Bo państwowe rachunki są na tyle skomplikowane, że jak widać rachunkowych z prawdziwego zdarzenia zabrakło. Oczywiście nieco bajdurzę. Bo faktem jest, że"czysty" kapitalizm skończył się, kiedy powstały pierwsze kartele i holdingi finansowe (czy jak je tam zwać). I – na mój rozum – tam właśnie rachmistrze ulokowali się najlepsi. Oczywiście najlepsi nie dla tych, których "obsługują", tylko dla siebie. Najlepsi, ale nie doskonali. W "pogoni za zyskiem" przegrzali i wszystko się rypnęło. I co? Oddać to wszystko w pacht państwu? Bo ono to zrobi najlepiej, najsprawiedliwiej podzieli resztki z pańskiego stołu? Nie ma mojej zgody. Bo w państwo nie wierzę. Czy jest to państwo Gierka, Tuska, Kaczyńskiego czy Obamy. Nadzieja, marna bo marna, że się ci co zawinili jakoś dogadają z tymi co ucierpieli, żeby wszyscy nie poszli na dno.

      • Nie żartuj sobie ze mnie
        Ekonomia nie jest trudna, niedostępna i skomplikowana. Inaczej biznesem zajmowałaby się garstka wybrańców, niczym “Faraonowi” kapłani. To wina polskiego systemu edukacji, że naukowcy zamiast posługiwać się przystępnym językiem, posługują się takim słownictwem, składnią, takim logicznym ciągiem rozważań, że większość przeciętnie rozgraniętych ludzi ma problem ze zrozumieniem tekstu (nota bene 40%-60% Polaków nie rozumie przeczytanego tekstu w gazecie, ale to już inna bajka).

        Ja już jakiś czas temu się nauczyłem jednego. Jak mam problem ze zrozumieniem wywodu polskiego autora sięgam po wydawnictwa zachodnie, najlepiej anglosaskie (warunkiem jest dobre tłumaczenie albo oryginał). I nagle okazuje się, że zjawisko w swojej istocie jest proste i łatwe do zrozumienia. Mam nieodparte wrażenie, że język jakim posługuje się część naszych ekonomistów jest pozostałością czasów gospodarki nakazowo-rozdzielcznej, kiedy to luminarze ekonomii musieli księżycowej gospodarce nadać cechy naukowości. Więc pisali tak zawile, żeby czytający po każdym zdaniu nie pukali się w czoło. I do dzisiaj im tak zostało. Wystarczy przejrzeć podręczniki ekonomii politycznej socjalizmu.

    • Kilka lat temu próbowano przeforsować
      zakaz zadłużania się w obcych walutach (hipoteczne).
      Komisja nadzoru bankowego próbowała zaostrzyć kryteria i wyeliminować z rynku kredyty walutowe.
      Ile było krzyku…
      2005 rok – Bardzo ciekawa lektura (i komentarze tych, którzy dziś krzyczą o złodziejach…)
      http://www.money.pl/banki/wiadomosci/artykul/money;pl;do;uokik-u;pomozcie;klientom;bankow,245,0,166389.html
      http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3058975.html
      http://wyborcza.pl/1,75248,3056888.html

      • Do tej pory, nawet po
        Do tej pory, nawet po spekulacyjnym kursie, raty denominowane są “tańsze”, niż w złotym. Po zmianie stóp procentowych w Szwajcarii moja rata, ku mojej radości nawet odrobinę spadła. Kredyt denominowany jest interesem i dla banków i dla klientów, pod warunkiem, że klient nie czmycha z kapitałem, a bank nie zachowuje się jak szuler.

  13. A kysz, zmoro neoliberalna!
    Ja już taki niekumaty jestem, że mi trzeba jak pięcioletniemu dziecku tłumaczyć. To pewnie przez to, że w dzieciństwie huśtawka walnęła mnie w głowę i dotąd się jąkam, gdy pilotuję myśliwiec bojowy. Stąd bardzo sobie cenię wyjaśnienia Matki Kurki – przystępne i dające szanse na rozdziawienie gęby w radosnym: “Acha!”
    Jednakowoż tekst powyższy przeczytałem dwa razy, bo głowie się drapię, amolem skronie natarłem a me hinduskie niewolnice dla rozluźnienia drapią mnie po piętach – a ja furda jednego zrozumieć nie mogę, takim tępy.
    Że się określenia “liberał” używa w tym kraju jako najgorszej obelgi, tośmy, zdaje się, przywykli. Jakeś liberał, nikt ci ręki nie poda – chyba że w rękawicy kuchennej, a za nazwanie matki oponenta wiadomym lekkim określeniem nie jest tak brzemienne w skutki, jak popieszczenie go słowami “Ty liberale”, lub – drżę na samo wyobrażenie – “Ty neoliberale!” Jakbyś się przyznał, żeś liberał, to przed powieszeniem (a wiadomo, że byś zasłużył, jako liberalny degenerat) odmówiliby ci ostatniego życzenia.

    Gdybyśmy jednak nader śmiało wypłynęli na szerokie wody intelektualnej spekulacji i założyli w przypływie desperacji, że odzieramy neoliberalizm z otoczki bankowego, diabolicznego niemoralnego smrodu – mogło by to może nieco pomóc nam w uściśleniu, o czym właściwie rozmawiamy – aby nie była to klasyczna dysputa gęsi z prosięciem.

    Matka Kurka całkiem słusznie postuluje oparcie poglądów ekonomicznych na zwykłym rachunku, a nie na skomplikowanych teoriach. Jakem to przeczytał, wstałem, zaśpiewałem Marsyliankę, łza mi w oku błysła, po czym druknąłem, zacząłem biegać po pokoju i wrzeszczeć: widzisz Stara!? A nie mówiłem?! Liczyć trzeba umieć! Po czym skakałem, jak nie przymierzając Gabriel Janowski po sejmie wrzeszcząc: “Nasz On! , Nasz, Matka Kurka, racje ma, wódki mu dać i po rynkach na rękach ludu nosić!”
    Po czym siadłem, westchnąłem w cichej satysfakcji, ale już mi myśl jakaś spokoju nie dała. Otóż MK słusznie postuluje, by na rachunku się oprzeć. Na zwykłym, że, panie – jak dwa jabłuszka kosztują banana, to kosztują banana i szlus, a nie banana i dywidendę ze sprzedaży carskich papierów dłużnych, znalezionych szczęśliwie przez Babcię podczas kopania ogródka (ale to już inna historia, jak się zapewne domyślacie, carskie obligacje stoją nawet gorzej od złotówki, jeśli to możliwe).
    Skoro tak, to nie ma co kombinować, trzeba by tych ekonomistów szukać, co jak najmniej teorii mają, a jak najwięcej na rachunku opierać się każą. Będążli to socjaliści ze swym centralnym planowaniem, interwencjonizmem państwowym zamkniętym w pięknych tabelach na 8 tys. stron wstępu do zarysu diagnozy petitem, wciąż reprezentujący tę jakże ratującą ludzką godność myśl, że człowiek to w gruncie rzeczy przyjazne bydlę i jak go poprosić, to się w potrzebie z bliźnim podzieli? Będąż to panowie do tego stopnia łkający nad małodusznością banków, że pragnący zadłużyć deficytem budżetowym moje prawnuki? Będą to wreszcie niezmordowani poszukiwacze mitycznej “trzeciej drogi”, która tak pięknie jaśniała na ołtarzach wznoszonych ludzkiej wierze w niemożliwe i kuriozalne przez pana Leppera i jego towarzyszy broni i orki?

    Otóż chyba raczej nie. To będą raczej… aż boję się powiedzieć na głos… li… liberałowie? To oni to będą, co najmniej teorii a najwięcej rachunek szanują? Ach, ta huśtawka w dzieciństwie, ach, jak to ciężko wyleźć na wyżyny dialektyki, gdy mnie kurna te jabłuszka i banany, tudzież tuskowe cebule przykuły do skrzeczącej prozy życia.
    Zlitujże sięe choć ty, Matko Kurko, z tymi jabłkami i cebulami.

    Że pierd…eło? No penie, że tak – i jeszcze nie raz pierd…ie. W latach trzydziestych, pod koniec XX wieku ze dwa razy (bańka internetowa) i teraz zapewne nie po raz ostatni. Tak, tak – liberalizm, jako najbardziej naturalny, jest też najbardziej wydajny. A że człowiek, to z natury egoistyczne i mizantropijne bydlę, to sobie czasem tarapatów narobić musi.
    Śmiem jednakowoż twierdzić, że wolę takie, niż te na Kubie. Albowiem kryzys lat 20/30 ubiegłego wieku, wg niektórych szacunków, obniżył PKB świata o jakieś 30%. I jakoś to kapitalizmu nie uśmierciło, natomiast znakomicie uśmierciło licznych przedstawicieli narodów, którzy zapragnęli odnaleźć wtedy trzecią drogę – czy to brunatną, czy to czerwoną. Jak się ostrożnie ocenia – choć może zbyt optymistycznie – szanowny pan kryzys, który własnie do nas zawitał, ma obniżyć światowe PKB o jakieś… 1%.

    Co do wniosków na temat kurestwa banków – zgadzam się w zupełności. Co do istoty przyczyn kryzysu także, jak się zdaje, nie ma sporów – syte społeczeństwa Zachodu nadal są za mało syte i dla obżerania się do obrzygu chętnie sprowadzą sobie na łeb kłopoty, które, dzięki liberalizmowi, nadal się jednak nijak mają do kłopotów przeciętnego państewka w Afryce. Jednakowoż, co do dróg wyjścia – pozwolę sobie wziąć do serca radę Matki Kurki i nie zgadzać się z nią w całej dozwolonej i niedozwolonej rozciągłości, wcale nie żądając podzielania moich przekonań.
    Otóż liberalizm to jest to, a zwłaszcza neo – i tak krzyknąwszy, zaczynam właśnie ucieczkę przed sąsiadami, bom za głośno to uczynił. Przepraszam za możliwe literówki, bo pisze w biegu na palmtopie.
    Pozwoliłbym sobie może jeszcze podziękować Matce Kurce za kolejny dowód na to, że – jak twierdzi nieoceniony w swej gapiowatości Pan Pośpieszalski – warto rozmawiać. Choć nadal drapię sie po głowie i skumać nie mogę – rachunek – tak, ale lepsiejszy, taki bardziej nieliberalny:)

    A co do argumentu, że ekonomiści nie dorabiają się fortun…hmmm…liberalni nie muszą dużo wiedzieć – to jak w dowcipie o nauczaniu Tory przez szybkiego rabina – miłuj bliźniego swego, reszta to przypisy; niewidzialna ręka wolnego rynku, synu, reszta to przypisy.
    Żądać od ekonomisty, żeby był bogaty, to jak żądać od astronoma, żeby był planetoidą, albo od zoologa, żeby chociaż trąbę miał. Nikt nie broni ekonomiście być bogatym – ale chyba można ostrożnie zgodzić się co do konstatacji, że można badać zjawisko nie umiejąc go wykorzystać? Że – mówiąc może dość obcesowo – można byc ginekologiem, nie będąc jednocześnie dumnym posiadaczem jajników.

    Tradycyjnie o wybaczenie za długość postu i bezczelność upraszam, a swą słabą głowę posypuje popiołem, śląc jednocześnie Matce Kurce niesłabnące wyrazy podziwu i szacunku.

    • Wszystko to barwne i sporymi
      Wszystko to barwne i sporymi fragmentami dowcipne, oczywiście nieśmiertelnymi analogiami leperowskim okraszone, ale w miejscu całość drepcze. Ja już napisałem o prostych sprawach prostym językiem. Obracamy się w brei zaklęć i nie tyle wieszałbym tych czarodziejów, co gęby pozamykał prostymi pytaniami, a jak który się zająknie, to do łopaty. To jest normalne zjawisko, jest w społeczeństwie proces awansu społecznego i jest proces degradacji. Stał dotąd na świeczniku jedne z drugim i zaklinał niewidzialnymi rączkami i się skończyło, rypło się z wysoka i nie ma co jęczeć, że boli. Faktem jest, że dla mnie neoliberalny doktryner jest tyle wart co “łopatowy” i proszę zwórcić szczególną uwagę na słowo doktryner, liberalny mi nie przeszkadza. To rzeczywiście chciałem powiedzieć i owszem, ale żeby wieszać, czy zboże na tory wysypywać, to już nie moje zmartwienia, mimo że barwnie mi przypisane. Chciałby trochę alternatywy do monopolu myśli wpuścić i z tego mogę się tłumaczyć.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

  14. A kysz, zmoro neoliberalna!
    Ja już taki niekumaty jestem, że mi trzeba jak pięcioletniemu dziecku tłumaczyć. To pewnie przez to, że w dzieciństwie huśtawka walnęła mnie w głowę i dotąd się jąkam, gdy pilotuję myśliwiec bojowy. Stąd bardzo sobie cenię wyjaśnienia Matki Kurki – przystępne i dające szanse na rozdziawienie gęby w radosnym: “Acha!”
    Jednakowoż tekst powyższy przeczytałem dwa razy, bo głowie się drapię, amolem skronie natarłem a me hinduskie niewolnice dla rozluźnienia drapią mnie po piętach – a ja furda jednego zrozumieć nie mogę, takim tępy.
    Że się określenia “liberał” używa w tym kraju jako najgorszej obelgi, tośmy, zdaje się, przywykli. Jakeś liberał, nikt ci ręki nie poda – chyba że w rękawicy kuchennej, a za nazwanie matki oponenta wiadomym lekkim określeniem nie jest tak brzemienne w skutki, jak popieszczenie go słowami “Ty liberale”, lub – drżę na samo wyobrażenie – “Ty neoliberale!” Jakbyś się przyznał, żeś liberał, to przed powieszeniem (a wiadomo, że byś zasłużył, jako liberalny degenerat) odmówiliby ci ostatniego życzenia.

    Gdybyśmy jednak nader śmiało wypłynęli na szerokie wody intelektualnej spekulacji i założyli w przypływie desperacji, że odzieramy neoliberalizm z otoczki bankowego, diabolicznego niemoralnego smrodu – mogło by to może nieco pomóc nam w uściśleniu, o czym właściwie rozmawiamy – aby nie była to klasyczna dysputa gęsi z prosięciem.

    Matka Kurka całkiem słusznie postuluje oparcie poglądów ekonomicznych na zwykłym rachunku, a nie na skomplikowanych teoriach. Jakem to przeczytał, wstałem, zaśpiewałem Marsyliankę, łza mi w oku błysła, po czym druknąłem, zacząłem biegać po pokoju i wrzeszczeć: widzisz Stara!? A nie mówiłem?! Liczyć trzeba umieć! Po czym skakałem, jak nie przymierzając Gabriel Janowski po sejmie wrzeszcząc: “Nasz On! , Nasz, Matka Kurka, racje ma, wódki mu dać i po rynkach na rękach ludu nosić!”
    Po czym siadłem, westchnąłem w cichej satysfakcji, ale już mi myśl jakaś spokoju nie dała. Otóż MK słusznie postuluje, by na rachunku się oprzeć. Na zwykłym, że, panie – jak dwa jabłuszka kosztują banana, to kosztują banana i szlus, a nie banana i dywidendę ze sprzedaży carskich papierów dłużnych, znalezionych szczęśliwie przez Babcię podczas kopania ogródka (ale to już inna historia, jak się zapewne domyślacie, carskie obligacje stoją nawet gorzej od złotówki, jeśli to możliwe).
    Skoro tak, to nie ma co kombinować, trzeba by tych ekonomistów szukać, co jak najmniej teorii mają, a jak najwięcej na rachunku opierać się każą. Będążli to socjaliści ze swym centralnym planowaniem, interwencjonizmem państwowym zamkniętym w pięknych tabelach na 8 tys. stron wstępu do zarysu diagnozy petitem, wciąż reprezentujący tę jakże ratującą ludzką godność myśl, że człowiek to w gruncie rzeczy przyjazne bydlę i jak go poprosić, to się w potrzebie z bliźnim podzieli? Będąż to panowie do tego stopnia łkający nad małodusznością banków, że pragnący zadłużyć deficytem budżetowym moje prawnuki? Będą to wreszcie niezmordowani poszukiwacze mitycznej “trzeciej drogi”, która tak pięknie jaśniała na ołtarzach wznoszonych ludzkiej wierze w niemożliwe i kuriozalne przez pana Leppera i jego towarzyszy broni i orki?

    Otóż chyba raczej nie. To będą raczej… aż boję się powiedzieć na głos… li… liberałowie? To oni to będą, co najmniej teorii a najwięcej rachunek szanują? Ach, ta huśtawka w dzieciństwie, ach, jak to ciężko wyleźć na wyżyny dialektyki, gdy mnie kurna te jabłuszka i banany, tudzież tuskowe cebule przykuły do skrzeczącej prozy życia.
    Zlitujże sięe choć ty, Matko Kurko, z tymi jabłkami i cebulami.

    Że pierd…eło? No penie, że tak – i jeszcze nie raz pierd…ie. W latach trzydziestych, pod koniec XX wieku ze dwa razy (bańka internetowa) i teraz zapewne nie po raz ostatni. Tak, tak – liberalizm, jako najbardziej naturalny, jest też najbardziej wydajny. A że człowiek, to z natury egoistyczne i mizantropijne bydlę, to sobie czasem tarapatów narobić musi.
    Śmiem jednakowoż twierdzić, że wolę takie, niż te na Kubie. Albowiem kryzys lat 20/30 ubiegłego wieku, wg niektórych szacunków, obniżył PKB świata o jakieś 30%. I jakoś to kapitalizmu nie uśmierciło, natomiast znakomicie uśmierciło licznych przedstawicieli narodów, którzy zapragnęli odnaleźć wtedy trzecią drogę – czy to brunatną, czy to czerwoną. Jak się ostrożnie ocenia – choć może zbyt optymistycznie – szanowny pan kryzys, który własnie do nas zawitał, ma obniżyć światowe PKB o jakieś… 1%.

    Co do wniosków na temat kurestwa banków – zgadzam się w zupełności. Co do istoty przyczyn kryzysu także, jak się zdaje, nie ma sporów – syte społeczeństwa Zachodu nadal są za mało syte i dla obżerania się do obrzygu chętnie sprowadzą sobie na łeb kłopoty, które, dzięki liberalizmowi, nadal się jednak nijak mają do kłopotów przeciętnego państewka w Afryce. Jednakowoż, co do dróg wyjścia – pozwolę sobie wziąć do serca radę Matki Kurki i nie zgadzać się z nią w całej dozwolonej i niedozwolonej rozciągłości, wcale nie żądając podzielania moich przekonań.
    Otóż liberalizm to jest to, a zwłaszcza neo – i tak krzyknąwszy, zaczynam właśnie ucieczkę przed sąsiadami, bom za głośno to uczynił. Przepraszam za możliwe literówki, bo pisze w biegu na palmtopie.
    Pozwoliłbym sobie może jeszcze podziękować Matce Kurce za kolejny dowód na to, że – jak twierdzi nieoceniony w swej gapiowatości Pan Pośpieszalski – warto rozmawiać. Choć nadal drapię sie po głowie i skumać nie mogę – rachunek – tak, ale lepsiejszy, taki bardziej nieliberalny:)

    A co do argumentu, że ekonomiści nie dorabiają się fortun…hmmm…liberalni nie muszą dużo wiedzieć – to jak w dowcipie o nauczaniu Tory przez szybkiego rabina – miłuj bliźniego swego, reszta to przypisy; niewidzialna ręka wolnego rynku, synu, reszta to przypisy.
    Żądać od ekonomisty, żeby był bogaty, to jak żądać od astronoma, żeby był planetoidą, albo od zoologa, żeby chociaż trąbę miał. Nikt nie broni ekonomiście być bogatym – ale chyba można ostrożnie zgodzić się co do konstatacji, że można badać zjawisko nie umiejąc go wykorzystać? Że – mówiąc może dość obcesowo – można byc ginekologiem, nie będąc jednocześnie dumnym posiadaczem jajników.

    Tradycyjnie o wybaczenie za długość postu i bezczelność upraszam, a swą słabą głowę posypuje popiołem, śląc jednocześnie Matce Kurce niesłabnące wyrazy podziwu i szacunku.

    • Wszystko to barwne i sporymi
      Wszystko to barwne i sporymi fragmentami dowcipne, oczywiście nieśmiertelnymi analogiami leperowskim okraszone, ale w miejscu całość drepcze. Ja już napisałem o prostych sprawach prostym językiem. Obracamy się w brei zaklęć i nie tyle wieszałbym tych czarodziejów, co gęby pozamykał prostymi pytaniami, a jak który się zająknie, to do łopaty. To jest normalne zjawisko, jest w społeczeństwie proces awansu społecznego i jest proces degradacji. Stał dotąd na świeczniku jedne z drugim i zaklinał niewidzialnymi rączkami i się skończyło, rypło się z wysoka i nie ma co jęczeć, że boli. Faktem jest, że dla mnie neoliberalny doktryner jest tyle wart co “łopatowy” i proszę zwórcić szczególną uwagę na słowo doktryner, liberalny mi nie przeszkadza. To rzeczywiście chciałem powiedzieć i owszem, ale żeby wieszać, czy zboże na tory wysypywać, to już nie moje zmartwienia, mimo że barwnie mi przypisane. Chciałby trochę alternatywy do monopolu myśli wpuścić i z tego mogę się tłumaczyć.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

  15. A kysz, zmoro neoliberalna!
    Ja już taki niekumaty jestem, że mi trzeba jak pięcioletniemu dziecku tłumaczyć. To pewnie przez to, że w dzieciństwie huśtawka walnęła mnie w głowę i dotąd się jąkam, gdy pilotuję myśliwiec bojowy. Stąd bardzo sobie cenię wyjaśnienia Matki Kurki – przystępne i dające szanse na rozdziawienie gęby w radosnym: “Acha!”
    Jednakowoż tekst powyższy przeczytałem dwa razy, bo głowie się drapię, amolem skronie natarłem a me hinduskie niewolnice dla rozluźnienia drapią mnie po piętach – a ja furda jednego zrozumieć nie mogę, takim tępy.
    Że się określenia “liberał” używa w tym kraju jako najgorszej obelgi, tośmy, zdaje się, przywykli. Jakeś liberał, nikt ci ręki nie poda – chyba że w rękawicy kuchennej, a za nazwanie matki oponenta wiadomym lekkim określeniem nie jest tak brzemienne w skutki, jak popieszczenie go słowami “Ty liberale”, lub – drżę na samo wyobrażenie – “Ty neoliberale!” Jakbyś się przyznał, żeś liberał, to przed powieszeniem (a wiadomo, że byś zasłużył, jako liberalny degenerat) odmówiliby ci ostatniego życzenia.

    Gdybyśmy jednak nader śmiało wypłynęli na szerokie wody intelektualnej spekulacji i założyli w przypływie desperacji, że odzieramy neoliberalizm z otoczki bankowego, diabolicznego niemoralnego smrodu – mogło by to może nieco pomóc nam w uściśleniu, o czym właściwie rozmawiamy – aby nie była to klasyczna dysputa gęsi z prosięciem.

    Matka Kurka całkiem słusznie postuluje oparcie poglądów ekonomicznych na zwykłym rachunku, a nie na skomplikowanych teoriach. Jakem to przeczytał, wstałem, zaśpiewałem Marsyliankę, łza mi w oku błysła, po czym druknąłem, zacząłem biegać po pokoju i wrzeszczeć: widzisz Stara!? A nie mówiłem?! Liczyć trzeba umieć! Po czym skakałem, jak nie przymierzając Gabriel Janowski po sejmie wrzeszcząc: “Nasz On! , Nasz, Matka Kurka, racje ma, wódki mu dać i po rynkach na rękach ludu nosić!”
    Po czym siadłem, westchnąłem w cichej satysfakcji, ale już mi myśl jakaś spokoju nie dała. Otóż MK słusznie postuluje, by na rachunku się oprzeć. Na zwykłym, że, panie – jak dwa jabłuszka kosztują banana, to kosztują banana i szlus, a nie banana i dywidendę ze sprzedaży carskich papierów dłużnych, znalezionych szczęśliwie przez Babcię podczas kopania ogródka (ale to już inna historia, jak się zapewne domyślacie, carskie obligacje stoją nawet gorzej od złotówki, jeśli to możliwe).
    Skoro tak, to nie ma co kombinować, trzeba by tych ekonomistów szukać, co jak najmniej teorii mają, a jak najwięcej na rachunku opierać się każą. Będążli to socjaliści ze swym centralnym planowaniem, interwencjonizmem państwowym zamkniętym w pięknych tabelach na 8 tys. stron wstępu do zarysu diagnozy petitem, wciąż reprezentujący tę jakże ratującą ludzką godność myśl, że człowiek to w gruncie rzeczy przyjazne bydlę i jak go poprosić, to się w potrzebie z bliźnim podzieli? Będąż to panowie do tego stopnia łkający nad małodusznością banków, że pragnący zadłużyć deficytem budżetowym moje prawnuki? Będą to wreszcie niezmordowani poszukiwacze mitycznej “trzeciej drogi”, która tak pięknie jaśniała na ołtarzach wznoszonych ludzkiej wierze w niemożliwe i kuriozalne przez pana Leppera i jego towarzyszy broni i orki?

    Otóż chyba raczej nie. To będą raczej… aż boję się powiedzieć na głos… li… liberałowie? To oni to będą, co najmniej teorii a najwięcej rachunek szanują? Ach, ta huśtawka w dzieciństwie, ach, jak to ciężko wyleźć na wyżyny dialektyki, gdy mnie kurna te jabłuszka i banany, tudzież tuskowe cebule przykuły do skrzeczącej prozy życia.
    Zlitujże sięe choć ty, Matko Kurko, z tymi jabłkami i cebulami.

    Że pierd…eło? No penie, że tak – i jeszcze nie raz pierd…ie. W latach trzydziestych, pod koniec XX wieku ze dwa razy (bańka internetowa) i teraz zapewne nie po raz ostatni. Tak, tak – liberalizm, jako najbardziej naturalny, jest też najbardziej wydajny. A że człowiek, to z natury egoistyczne i mizantropijne bydlę, to sobie czasem tarapatów narobić musi.
    Śmiem jednakowoż twierdzić, że wolę takie, niż te na Kubie. Albowiem kryzys lat 20/30 ubiegłego wieku, wg niektórych szacunków, obniżył PKB świata o jakieś 30%. I jakoś to kapitalizmu nie uśmierciło, natomiast znakomicie uśmierciło licznych przedstawicieli narodów, którzy zapragnęli odnaleźć wtedy trzecią drogę – czy to brunatną, czy to czerwoną. Jak się ostrożnie ocenia – choć może zbyt optymistycznie – szanowny pan kryzys, który własnie do nas zawitał, ma obniżyć światowe PKB o jakieś… 1%.

    Co do wniosków na temat kurestwa banków – zgadzam się w zupełności. Co do istoty przyczyn kryzysu także, jak się zdaje, nie ma sporów – syte społeczeństwa Zachodu nadal są za mało syte i dla obżerania się do obrzygu chętnie sprowadzą sobie na łeb kłopoty, które, dzięki liberalizmowi, nadal się jednak nijak mają do kłopotów przeciętnego państewka w Afryce. Jednakowoż, co do dróg wyjścia – pozwolę sobie wziąć do serca radę Matki Kurki i nie zgadzać się z nią w całej dozwolonej i niedozwolonej rozciągłości, wcale nie żądając podzielania moich przekonań.
    Otóż liberalizm to jest to, a zwłaszcza neo – i tak krzyknąwszy, zaczynam właśnie ucieczkę przed sąsiadami, bom za głośno to uczynił. Przepraszam za możliwe literówki, bo pisze w biegu na palmtopie.
    Pozwoliłbym sobie może jeszcze podziękować Matce Kurce za kolejny dowód na to, że – jak twierdzi nieoceniony w swej gapiowatości Pan Pośpieszalski – warto rozmawiać. Choć nadal drapię sie po głowie i skumać nie mogę – rachunek – tak, ale lepsiejszy, taki bardziej nieliberalny:)

    A co do argumentu, że ekonomiści nie dorabiają się fortun…hmmm…liberalni nie muszą dużo wiedzieć – to jak w dowcipie o nauczaniu Tory przez szybkiego rabina – miłuj bliźniego swego, reszta to przypisy; niewidzialna ręka wolnego rynku, synu, reszta to przypisy.
    Żądać od ekonomisty, żeby był bogaty, to jak żądać od astronoma, żeby był planetoidą, albo od zoologa, żeby chociaż trąbę miał. Nikt nie broni ekonomiście być bogatym – ale chyba można ostrożnie zgodzić się co do konstatacji, że można badać zjawisko nie umiejąc go wykorzystać? Że – mówiąc może dość obcesowo – można byc ginekologiem, nie będąc jednocześnie dumnym posiadaczem jajników.

    Tradycyjnie o wybaczenie za długość postu i bezczelność upraszam, a swą słabą głowę posypuje popiołem, śląc jednocześnie Matce Kurce niesłabnące wyrazy podziwu i szacunku.

    • Wszystko to barwne i sporymi
      Wszystko to barwne i sporymi fragmentami dowcipne, oczywiście nieśmiertelnymi analogiami leperowskim okraszone, ale w miejscu całość drepcze. Ja już napisałem o prostych sprawach prostym językiem. Obracamy się w brei zaklęć i nie tyle wieszałbym tych czarodziejów, co gęby pozamykał prostymi pytaniami, a jak który się zająknie, to do łopaty. To jest normalne zjawisko, jest w społeczeństwie proces awansu społecznego i jest proces degradacji. Stał dotąd na świeczniku jedne z drugim i zaklinał niewidzialnymi rączkami i się skończyło, rypło się z wysoka i nie ma co jęczeć, że boli. Faktem jest, że dla mnie neoliberalny doktryner jest tyle wart co “łopatowy” i proszę zwórcić szczególną uwagę na słowo doktryner, liberalny mi nie przeszkadza. To rzeczywiście chciałem powiedzieć i owszem, ale żeby wieszać, czy zboże na tory wysypywać, to już nie moje zmartwienia, mimo że barwnie mi przypisane. Chciałby trochę alternatywy do monopolu myśli wpuścić i z tego mogę się tłumaczyć.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

  16. A kysz, zmoro neoliberalna!
    Ja już taki niekumaty jestem, że mi trzeba jak pięcioletniemu dziecku tłumaczyć. To pewnie przez to, że w dzieciństwie huśtawka walnęła mnie w głowę i dotąd się jąkam, gdy pilotuję myśliwiec bojowy. Stąd bardzo sobie cenię wyjaśnienia Matki Kurki – przystępne i dające szanse na rozdziawienie gęby w radosnym: “Acha!”
    Jednakowoż tekst powyższy przeczytałem dwa razy, bo głowie się drapię, amolem skronie natarłem a me hinduskie niewolnice dla rozluźnienia drapią mnie po piętach – a ja furda jednego zrozumieć nie mogę, takim tępy.
    Że się określenia “liberał” używa w tym kraju jako najgorszej obelgi, tośmy, zdaje się, przywykli. Jakeś liberał, nikt ci ręki nie poda – chyba że w rękawicy kuchennej, a za nazwanie matki oponenta wiadomym lekkim określeniem nie jest tak brzemienne w skutki, jak popieszczenie go słowami “Ty liberale”, lub – drżę na samo wyobrażenie – “Ty neoliberale!” Jakbyś się przyznał, żeś liberał, to przed powieszeniem (a wiadomo, że byś zasłużył, jako liberalny degenerat) odmówiliby ci ostatniego życzenia.

    Gdybyśmy jednak nader śmiało wypłynęli na szerokie wody intelektualnej spekulacji i założyli w przypływie desperacji, że odzieramy neoliberalizm z otoczki bankowego, diabolicznego niemoralnego smrodu – mogło by to może nieco pomóc nam w uściśleniu, o czym właściwie rozmawiamy – aby nie była to klasyczna dysputa gęsi z prosięciem.

    Matka Kurka całkiem słusznie postuluje oparcie poglądów ekonomicznych na zwykłym rachunku, a nie na skomplikowanych teoriach. Jakem to przeczytał, wstałem, zaśpiewałem Marsyliankę, łza mi w oku błysła, po czym druknąłem, zacząłem biegać po pokoju i wrzeszczeć: widzisz Stara!? A nie mówiłem?! Liczyć trzeba umieć! Po czym skakałem, jak nie przymierzając Gabriel Janowski po sejmie wrzeszcząc: “Nasz On! , Nasz, Matka Kurka, racje ma, wódki mu dać i po rynkach na rękach ludu nosić!”
    Po czym siadłem, westchnąłem w cichej satysfakcji, ale już mi myśl jakaś spokoju nie dała. Otóż MK słusznie postuluje, by na rachunku się oprzeć. Na zwykłym, że, panie – jak dwa jabłuszka kosztują banana, to kosztują banana i szlus, a nie banana i dywidendę ze sprzedaży carskich papierów dłużnych, znalezionych szczęśliwie przez Babcię podczas kopania ogródka (ale to już inna historia, jak się zapewne domyślacie, carskie obligacje stoją nawet gorzej od złotówki, jeśli to możliwe).
    Skoro tak, to nie ma co kombinować, trzeba by tych ekonomistów szukać, co jak najmniej teorii mają, a jak najwięcej na rachunku opierać się każą. Będążli to socjaliści ze swym centralnym planowaniem, interwencjonizmem państwowym zamkniętym w pięknych tabelach na 8 tys. stron wstępu do zarysu diagnozy petitem, wciąż reprezentujący tę jakże ratującą ludzką godność myśl, że człowiek to w gruncie rzeczy przyjazne bydlę i jak go poprosić, to się w potrzebie z bliźnim podzieli? Będąż to panowie do tego stopnia łkający nad małodusznością banków, że pragnący zadłużyć deficytem budżetowym moje prawnuki? Będą to wreszcie niezmordowani poszukiwacze mitycznej “trzeciej drogi”, która tak pięknie jaśniała na ołtarzach wznoszonych ludzkiej wierze w niemożliwe i kuriozalne przez pana Leppera i jego towarzyszy broni i orki?

    Otóż chyba raczej nie. To będą raczej… aż boję się powiedzieć na głos… li… liberałowie? To oni to będą, co najmniej teorii a najwięcej rachunek szanują? Ach, ta huśtawka w dzieciństwie, ach, jak to ciężko wyleźć na wyżyny dialektyki, gdy mnie kurna te jabłuszka i banany, tudzież tuskowe cebule przykuły do skrzeczącej prozy życia.
    Zlitujże sięe choć ty, Matko Kurko, z tymi jabłkami i cebulami.

    Że pierd…eło? No penie, że tak – i jeszcze nie raz pierd…ie. W latach trzydziestych, pod koniec XX wieku ze dwa razy (bańka internetowa) i teraz zapewne nie po raz ostatni. Tak, tak – liberalizm, jako najbardziej naturalny, jest też najbardziej wydajny. A że człowiek, to z natury egoistyczne i mizantropijne bydlę, to sobie czasem tarapatów narobić musi.
    Śmiem jednakowoż twierdzić, że wolę takie, niż te na Kubie. Albowiem kryzys lat 20/30 ubiegłego wieku, wg niektórych szacunków, obniżył PKB świata o jakieś 30%. I jakoś to kapitalizmu nie uśmierciło, natomiast znakomicie uśmierciło licznych przedstawicieli narodów, którzy zapragnęli odnaleźć wtedy trzecią drogę – czy to brunatną, czy to czerwoną. Jak się ostrożnie ocenia – choć może zbyt optymistycznie – szanowny pan kryzys, który własnie do nas zawitał, ma obniżyć światowe PKB o jakieś… 1%.

    Co do wniosków na temat kurestwa banków – zgadzam się w zupełności. Co do istoty przyczyn kryzysu także, jak się zdaje, nie ma sporów – syte społeczeństwa Zachodu nadal są za mało syte i dla obżerania się do obrzygu chętnie sprowadzą sobie na łeb kłopoty, które, dzięki liberalizmowi, nadal się jednak nijak mają do kłopotów przeciętnego państewka w Afryce. Jednakowoż, co do dróg wyjścia – pozwolę sobie wziąć do serca radę Matki Kurki i nie zgadzać się z nią w całej dozwolonej i niedozwolonej rozciągłości, wcale nie żądając podzielania moich przekonań.
    Otóż liberalizm to jest to, a zwłaszcza neo – i tak krzyknąwszy, zaczynam właśnie ucieczkę przed sąsiadami, bom za głośno to uczynił. Przepraszam za możliwe literówki, bo pisze w biegu na palmtopie.
    Pozwoliłbym sobie może jeszcze podziękować Matce Kurce za kolejny dowód na to, że – jak twierdzi nieoceniony w swej gapiowatości Pan Pośpieszalski – warto rozmawiać. Choć nadal drapię sie po głowie i skumać nie mogę – rachunek – tak, ale lepsiejszy, taki bardziej nieliberalny:)

    A co do argumentu, że ekonomiści nie dorabiają się fortun…hmmm…liberalni nie muszą dużo wiedzieć – to jak w dowcipie o nauczaniu Tory przez szybkiego rabina – miłuj bliźniego swego, reszta to przypisy; niewidzialna ręka wolnego rynku, synu, reszta to przypisy.
    Żądać od ekonomisty, żeby był bogaty, to jak żądać od astronoma, żeby był planetoidą, albo od zoologa, żeby chociaż trąbę miał. Nikt nie broni ekonomiście być bogatym – ale chyba można ostrożnie zgodzić się co do konstatacji, że można badać zjawisko nie umiejąc go wykorzystać? Że – mówiąc może dość obcesowo – można byc ginekologiem, nie będąc jednocześnie dumnym posiadaczem jajników.

    Tradycyjnie o wybaczenie za długość postu i bezczelność upraszam, a swą słabą głowę posypuje popiołem, śląc jednocześnie Matce Kurce niesłabnące wyrazy podziwu i szacunku.

    • Wszystko to barwne i sporymi
      Wszystko to barwne i sporymi fragmentami dowcipne, oczywiście nieśmiertelnymi analogiami leperowskim okraszone, ale w miejscu całość drepcze. Ja już napisałem o prostych sprawach prostym językiem. Obracamy się w brei zaklęć i nie tyle wieszałbym tych czarodziejów, co gęby pozamykał prostymi pytaniami, a jak który się zająknie, to do łopaty. To jest normalne zjawisko, jest w społeczeństwie proces awansu społecznego i jest proces degradacji. Stał dotąd na świeczniku jedne z drugim i zaklinał niewidzialnymi rączkami i się skończyło, rypło się z wysoka i nie ma co jęczeć, że boli. Faktem jest, że dla mnie neoliberalny doktryner jest tyle wart co “łopatowy” i proszę zwórcić szczególną uwagę na słowo doktryner, liberalny mi nie przeszkadza. To rzeczywiście chciałem powiedzieć i owszem, ale żeby wieszać, czy zboże na tory wysypywać, to już nie moje zmartwienia, mimo że barwnie mi przypisane. Chciałby trochę alternatywy do monopolu myśli wpuścić i z tego mogę się tłumaczyć.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

  17. A kysz, zmoro neoliberalna!
    Ja już taki niekumaty jestem, że mi trzeba jak pięcioletniemu dziecku tłumaczyć. To pewnie przez to, że w dzieciństwie huśtawka walnęła mnie w głowę i dotąd się jąkam, gdy pilotuję myśliwiec bojowy. Stąd bardzo sobie cenię wyjaśnienia Matki Kurki – przystępne i dające szanse na rozdziawienie gęby w radosnym: “Acha!”
    Jednakowoż tekst powyższy przeczytałem dwa razy, bo głowie się drapię, amolem skronie natarłem a me hinduskie niewolnice dla rozluźnienia drapią mnie po piętach – a ja furda jednego zrozumieć nie mogę, takim tępy.
    Że się określenia “liberał” używa w tym kraju jako najgorszej obelgi, tośmy, zdaje się, przywykli. Jakeś liberał, nikt ci ręki nie poda – chyba że w rękawicy kuchennej, a za nazwanie matki oponenta wiadomym lekkim określeniem nie jest tak brzemienne w skutki, jak popieszczenie go słowami “Ty liberale”, lub – drżę na samo wyobrażenie – “Ty neoliberale!” Jakbyś się przyznał, żeś liberał, to przed powieszeniem (a wiadomo, że byś zasłużył, jako liberalny degenerat) odmówiliby ci ostatniego życzenia.

    Gdybyśmy jednak nader śmiało wypłynęli na szerokie wody intelektualnej spekulacji i założyli w przypływie desperacji, że odzieramy neoliberalizm z otoczki bankowego, diabolicznego niemoralnego smrodu – mogło by to może nieco pomóc nam w uściśleniu, o czym właściwie rozmawiamy – aby nie była to klasyczna dysputa gęsi z prosięciem.

    Matka Kurka całkiem słusznie postuluje oparcie poglądów ekonomicznych na zwykłym rachunku, a nie na skomplikowanych teoriach. Jakem to przeczytał, wstałem, zaśpiewałem Marsyliankę, łza mi w oku błysła, po czym druknąłem, zacząłem biegać po pokoju i wrzeszczeć: widzisz Stara!? A nie mówiłem?! Liczyć trzeba umieć! Po czym skakałem, jak nie przymierzając Gabriel Janowski po sejmie wrzeszcząc: “Nasz On! , Nasz, Matka Kurka, racje ma, wódki mu dać i po rynkach na rękach ludu nosić!”
    Po czym siadłem, westchnąłem w cichej satysfakcji, ale już mi myśl jakaś spokoju nie dała. Otóż MK słusznie postuluje, by na rachunku się oprzeć. Na zwykłym, że, panie – jak dwa jabłuszka kosztują banana, to kosztują banana i szlus, a nie banana i dywidendę ze sprzedaży carskich papierów dłużnych, znalezionych szczęśliwie przez Babcię podczas kopania ogródka (ale to już inna historia, jak się zapewne domyślacie, carskie obligacje stoją nawet gorzej od złotówki, jeśli to możliwe).
    Skoro tak, to nie ma co kombinować, trzeba by tych ekonomistów szukać, co jak najmniej teorii mają, a jak najwięcej na rachunku opierać się każą. Będążli to socjaliści ze swym centralnym planowaniem, interwencjonizmem państwowym zamkniętym w pięknych tabelach na 8 tys. stron wstępu do zarysu diagnozy petitem, wciąż reprezentujący tę jakże ratującą ludzką godność myśl, że człowiek to w gruncie rzeczy przyjazne bydlę i jak go poprosić, to się w potrzebie z bliźnim podzieli? Będąż to panowie do tego stopnia łkający nad małodusznością banków, że pragnący zadłużyć deficytem budżetowym moje prawnuki? Będą to wreszcie niezmordowani poszukiwacze mitycznej “trzeciej drogi”, która tak pięknie jaśniała na ołtarzach wznoszonych ludzkiej wierze w niemożliwe i kuriozalne przez pana Leppera i jego towarzyszy broni i orki?

    Otóż chyba raczej nie. To będą raczej… aż boję się powiedzieć na głos… li… liberałowie? To oni to będą, co najmniej teorii a najwięcej rachunek szanują? Ach, ta huśtawka w dzieciństwie, ach, jak to ciężko wyleźć na wyżyny dialektyki, gdy mnie kurna te jabłuszka i banany, tudzież tuskowe cebule przykuły do skrzeczącej prozy życia.
    Zlitujże sięe choć ty, Matko Kurko, z tymi jabłkami i cebulami.

    Że pierd…eło? No penie, że tak – i jeszcze nie raz pierd…ie. W latach trzydziestych, pod koniec XX wieku ze dwa razy (bańka internetowa) i teraz zapewne nie po raz ostatni. Tak, tak – liberalizm, jako najbardziej naturalny, jest też najbardziej wydajny. A że człowiek, to z natury egoistyczne i mizantropijne bydlę, to sobie czasem tarapatów narobić musi.
    Śmiem jednakowoż twierdzić, że wolę takie, niż te na Kubie. Albowiem kryzys lat 20/30 ubiegłego wieku, wg niektórych szacunków, obniżył PKB świata o jakieś 30%. I jakoś to kapitalizmu nie uśmierciło, natomiast znakomicie uśmierciło licznych przedstawicieli narodów, którzy zapragnęli odnaleźć wtedy trzecią drogę – czy to brunatną, czy to czerwoną. Jak się ostrożnie ocenia – choć może zbyt optymistycznie – szanowny pan kryzys, który własnie do nas zawitał, ma obniżyć światowe PKB o jakieś… 1%.

    Co do wniosków na temat kurestwa banków – zgadzam się w zupełności. Co do istoty przyczyn kryzysu także, jak się zdaje, nie ma sporów – syte społeczeństwa Zachodu nadal są za mało syte i dla obżerania się do obrzygu chętnie sprowadzą sobie na łeb kłopoty, które, dzięki liberalizmowi, nadal się jednak nijak mają do kłopotów przeciętnego państewka w Afryce. Jednakowoż, co do dróg wyjścia – pozwolę sobie wziąć do serca radę Matki Kurki i nie zgadzać się z nią w całej dozwolonej i niedozwolonej rozciągłości, wcale nie żądając podzielania moich przekonań.
    Otóż liberalizm to jest to, a zwłaszcza neo – i tak krzyknąwszy, zaczynam właśnie ucieczkę przed sąsiadami, bom za głośno to uczynił. Przepraszam za możliwe literówki, bo pisze w biegu na palmtopie.
    Pozwoliłbym sobie może jeszcze podziękować Matce Kurce za kolejny dowód na to, że – jak twierdzi nieoceniony w swej gapiowatości Pan Pośpieszalski – warto rozmawiać. Choć nadal drapię sie po głowie i skumać nie mogę – rachunek – tak, ale lepsiejszy, taki bardziej nieliberalny:)

    A co do argumentu, że ekonomiści nie dorabiają się fortun…hmmm…liberalni nie muszą dużo wiedzieć – to jak w dowcipie o nauczaniu Tory przez szybkiego rabina – miłuj bliźniego swego, reszta to przypisy; niewidzialna ręka wolnego rynku, synu, reszta to przypisy.
    Żądać od ekonomisty, żeby był bogaty, to jak żądać od astronoma, żeby był planetoidą, albo od zoologa, żeby chociaż trąbę miał. Nikt nie broni ekonomiście być bogatym – ale chyba można ostrożnie zgodzić się co do konstatacji, że można badać zjawisko nie umiejąc go wykorzystać? Że – mówiąc może dość obcesowo – można byc ginekologiem, nie będąc jednocześnie dumnym posiadaczem jajników.

    Tradycyjnie o wybaczenie za długość postu i bezczelność upraszam, a swą słabą głowę posypuje popiołem, śląc jednocześnie Matce Kurce niesłabnące wyrazy podziwu i szacunku.

    • Wszystko to barwne i sporymi
      Wszystko to barwne i sporymi fragmentami dowcipne, oczywiście nieśmiertelnymi analogiami leperowskim okraszone, ale w miejscu całość drepcze. Ja już napisałem o prostych sprawach prostym językiem. Obracamy się w brei zaklęć i nie tyle wieszałbym tych czarodziejów, co gęby pozamykał prostymi pytaniami, a jak który się zająknie, to do łopaty. To jest normalne zjawisko, jest w społeczeństwie proces awansu społecznego i jest proces degradacji. Stał dotąd na świeczniku jedne z drugim i zaklinał niewidzialnymi rączkami i się skończyło, rypło się z wysoka i nie ma co jęczeć, że boli. Faktem jest, że dla mnie neoliberalny doktryner jest tyle wart co “łopatowy” i proszę zwórcić szczególną uwagę na słowo doktryner, liberalny mi nie przeszkadza. To rzeczywiście chciałem powiedzieć i owszem, ale żeby wieszać, czy zboże na tory wysypywać, to już nie moje zmartwienia, mimo że barwnie mi przypisane. Chciałby trochę alternatywy do monopolu myśli wpuścić i z tego mogę się tłumaczyć.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

  18. A kysz, zmoro neoliberalna!
    Ja już taki niekumaty jestem, że mi trzeba jak pięcioletniemu dziecku tłumaczyć. To pewnie przez to, że w dzieciństwie huśtawka walnęła mnie w głowę i dotąd się jąkam, gdy pilotuję myśliwiec bojowy. Stąd bardzo sobie cenię wyjaśnienia Matki Kurki – przystępne i dające szanse na rozdziawienie gęby w radosnym: “Acha!”
    Jednakowoż tekst powyższy przeczytałem dwa razy, bo głowie się drapię, amolem skronie natarłem a me hinduskie niewolnice dla rozluźnienia drapią mnie po piętach – a ja furda jednego zrozumieć nie mogę, takim tępy.
    Że się określenia “liberał” używa w tym kraju jako najgorszej obelgi, tośmy, zdaje się, przywykli. Jakeś liberał, nikt ci ręki nie poda – chyba że w rękawicy kuchennej, a za nazwanie matki oponenta wiadomym lekkim określeniem nie jest tak brzemienne w skutki, jak popieszczenie go słowami “Ty liberale”, lub – drżę na samo wyobrażenie – “Ty neoliberale!” Jakbyś się przyznał, żeś liberał, to przed powieszeniem (a wiadomo, że byś zasłużył, jako liberalny degenerat) odmówiliby ci ostatniego życzenia.

    Gdybyśmy jednak nader śmiało wypłynęli na szerokie wody intelektualnej spekulacji i założyli w przypływie desperacji, że odzieramy neoliberalizm z otoczki bankowego, diabolicznego niemoralnego smrodu – mogło by to może nieco pomóc nam w uściśleniu, o czym właściwie rozmawiamy – aby nie była to klasyczna dysputa gęsi z prosięciem.

    Matka Kurka całkiem słusznie postuluje oparcie poglądów ekonomicznych na zwykłym rachunku, a nie na skomplikowanych teoriach. Jakem to przeczytał, wstałem, zaśpiewałem Marsyliankę, łza mi w oku błysła, po czym druknąłem, zacząłem biegać po pokoju i wrzeszczeć: widzisz Stara!? A nie mówiłem?! Liczyć trzeba umieć! Po czym skakałem, jak nie przymierzając Gabriel Janowski po sejmie wrzeszcząc: “Nasz On! , Nasz, Matka Kurka, racje ma, wódki mu dać i po rynkach na rękach ludu nosić!”
    Po czym siadłem, westchnąłem w cichej satysfakcji, ale już mi myśl jakaś spokoju nie dała. Otóż MK słusznie postuluje, by na rachunku się oprzeć. Na zwykłym, że, panie – jak dwa jabłuszka kosztują banana, to kosztują banana i szlus, a nie banana i dywidendę ze sprzedaży carskich papierów dłużnych, znalezionych szczęśliwie przez Babcię podczas kopania ogródka (ale to już inna historia, jak się zapewne domyślacie, carskie obligacje stoją nawet gorzej od złotówki, jeśli to możliwe).
    Skoro tak, to nie ma co kombinować, trzeba by tych ekonomistów szukać, co jak najmniej teorii mają, a jak najwięcej na rachunku opierać się każą. Będążli to socjaliści ze swym centralnym planowaniem, interwencjonizmem państwowym zamkniętym w pięknych tabelach na 8 tys. stron wstępu do zarysu diagnozy petitem, wciąż reprezentujący tę jakże ratującą ludzką godność myśl, że człowiek to w gruncie rzeczy przyjazne bydlę i jak go poprosić, to się w potrzebie z bliźnim podzieli? Będąż to panowie do tego stopnia łkający nad małodusznością banków, że pragnący zadłużyć deficytem budżetowym moje prawnuki? Będą to wreszcie niezmordowani poszukiwacze mitycznej “trzeciej drogi”, która tak pięknie jaśniała na ołtarzach wznoszonych ludzkiej wierze w niemożliwe i kuriozalne przez pana Leppera i jego towarzyszy broni i orki?

    Otóż chyba raczej nie. To będą raczej… aż boję się powiedzieć na głos… li… liberałowie? To oni to będą, co najmniej teorii a najwięcej rachunek szanują? Ach, ta huśtawka w dzieciństwie, ach, jak to ciężko wyleźć na wyżyny dialektyki, gdy mnie kurna te jabłuszka i banany, tudzież tuskowe cebule przykuły do skrzeczącej prozy życia.
    Zlitujże sięe choć ty, Matko Kurko, z tymi jabłkami i cebulami.

    Że pierd…eło? No penie, że tak – i jeszcze nie raz pierd…ie. W latach trzydziestych, pod koniec XX wieku ze dwa razy (bańka internetowa) i teraz zapewne nie po raz ostatni. Tak, tak – liberalizm, jako najbardziej naturalny, jest też najbardziej wydajny. A że człowiek, to z natury egoistyczne i mizantropijne bydlę, to sobie czasem tarapatów narobić musi.
    Śmiem jednakowoż twierdzić, że wolę takie, niż te na Kubie. Albowiem kryzys lat 20/30 ubiegłego wieku, wg niektórych szacunków, obniżył PKB świata o jakieś 30%. I jakoś to kapitalizmu nie uśmierciło, natomiast znakomicie uśmierciło licznych przedstawicieli narodów, którzy zapragnęli odnaleźć wtedy trzecią drogę – czy to brunatną, czy to czerwoną. Jak się ostrożnie ocenia – choć może zbyt optymistycznie – szanowny pan kryzys, który własnie do nas zawitał, ma obniżyć światowe PKB o jakieś… 1%.

    Co do wniosków na temat kurestwa banków – zgadzam się w zupełności. Co do istoty przyczyn kryzysu także, jak się zdaje, nie ma sporów – syte społeczeństwa Zachodu nadal są za mało syte i dla obżerania się do obrzygu chętnie sprowadzą sobie na łeb kłopoty, które, dzięki liberalizmowi, nadal się jednak nijak mają do kłopotów przeciętnego państewka w Afryce. Jednakowoż, co do dróg wyjścia – pozwolę sobie wziąć do serca radę Matki Kurki i nie zgadzać się z nią w całej dozwolonej i niedozwolonej rozciągłości, wcale nie żądając podzielania moich przekonań.
    Otóż liberalizm to jest to, a zwłaszcza neo – i tak krzyknąwszy, zaczynam właśnie ucieczkę przed sąsiadami, bom za głośno to uczynił. Przepraszam za możliwe literówki, bo pisze w biegu na palmtopie.
    Pozwoliłbym sobie może jeszcze podziękować Matce Kurce za kolejny dowód na to, że – jak twierdzi nieoceniony w swej gapiowatości Pan Pośpieszalski – warto rozmawiać. Choć nadal drapię sie po głowie i skumać nie mogę – rachunek – tak, ale lepsiejszy, taki bardziej nieliberalny:)

    A co do argumentu, że ekonomiści nie dorabiają się fortun…hmmm…liberalni nie muszą dużo wiedzieć – to jak w dowcipie o nauczaniu Tory przez szybkiego rabina – miłuj bliźniego swego, reszta to przypisy; niewidzialna ręka wolnego rynku, synu, reszta to przypisy.
    Żądać od ekonomisty, żeby był bogaty, to jak żądać od astronoma, żeby był planetoidą, albo od zoologa, żeby chociaż trąbę miał. Nikt nie broni ekonomiście być bogatym – ale chyba można ostrożnie zgodzić się co do konstatacji, że można badać zjawisko nie umiejąc go wykorzystać? Że – mówiąc może dość obcesowo – można byc ginekologiem, nie będąc jednocześnie dumnym posiadaczem jajników.

    Tradycyjnie o wybaczenie za długość postu i bezczelność upraszam, a swą słabą głowę posypuje popiołem, śląc jednocześnie Matce Kurce niesłabnące wyrazy podziwu i szacunku.

    • Wszystko to barwne i sporymi
      Wszystko to barwne i sporymi fragmentami dowcipne, oczywiście nieśmiertelnymi analogiami leperowskim okraszone, ale w miejscu całość drepcze. Ja już napisałem o prostych sprawach prostym językiem. Obracamy się w brei zaklęć i nie tyle wieszałbym tych czarodziejów, co gęby pozamykał prostymi pytaniami, a jak który się zająknie, to do łopaty. To jest normalne zjawisko, jest w społeczeństwie proces awansu społecznego i jest proces degradacji. Stał dotąd na świeczniku jedne z drugim i zaklinał niewidzialnymi rączkami i się skończyło, rypło się z wysoka i nie ma co jęczeć, że boli. Faktem jest, że dla mnie neoliberalny doktryner jest tyle wart co “łopatowy” i proszę zwórcić szczególną uwagę na słowo doktryner, liberalny mi nie przeszkadza. To rzeczywiście chciałem powiedzieć i owszem, ale żeby wieszać, czy zboże na tory wysypywać, to już nie moje zmartwienia, mimo że barwnie mi przypisane. Chciałby trochę alternatywy do monopolu myśli wpuścić i z tego mogę się tłumaczyć.

    • Czyli prawda jest gdzieś po środku
      A tymczasem wszyscy się po kątach rozstawiają. Jak wierzysz w spisek banków, to jesteś z Lepperem. Jak nie wierzysz, jesteś ze złodziejami.
      Tymczasem sytuacja jest skomplikowana. Manipulacje kursem złotego są faktem, tym “autentycznym” z niepopawnego idiomu, a nie faktem medialnym. Bankom trzeba patrzeć na ręce, i zabraniać im działań, a nie gloryfikować ich jako napędzających rynek. G.. prawda, rynek napędzają producenci i konsumenci, wszelcy pośrednicy – kupcy a zwłaszcza bankierzy i firmy
      ubezpieczeniowe to jedynie pasożyty żerujące na tym że się kręci.

      Niestety, sytuacja nie wróci do pięknych czasów średniowiecza i niewymienialnego złotego jak chcieliby osobnicy z drugiego kąta. Banków tępić nie należy, ale pompowanie w nie kasy jest równie głupie – vide Dilbert z ostatniego czwartku, jak nie wiecie co z tą “pomocą” się stanie.

      Odbieranie bankom opcji walutowych nie powinny mieć miejsca, a już na pewno Pawlak nie powinien tego sugerować. Tu nikt nikomu nie grozi, jeśli bankom zabierze się opcje “bo tak”, to znaczy że nie żyjemy w Polsce lecz na Białorusi i będą nas traktować jak Białoruś – stąd do Euro po 10 zł niedaleko. Czym się to różni od Lepperowskiego żądania umorzeni kredytów, też ponoć złodziejsko oprocentowanych?
      Inna sprawa, jeśli udałoby się udowodnić, że opcje te były przekrętem. Przepadek mienia uzyskanego w wyniku przestępstwa jest naturalny. Ale nie bardzo sobie wyobrażam, jak by takie śledztwo miało wyglądać… Pomijam fakt że powinno ono być ŚCIŚLE TAJNE, a to oznacza że powinno być rzeczywiście tajne, a nie z codziennym reportażem na temat jego przebiegu w Wyborczej czy Dzienniku.

      Spekulacja kursem złotówki miała miejsce, ale póki co o ile wiem jest to CAŁKOWICIE LEGALNE. Nie znam przepisów, może jakieś metody spekulacji są nielegalne i te miały miejsce, ale nie dziwię się, że Tusk jest powściągliwy w komentarzach – jedno beknięcie w stylu wesołej Julki czy naszego prezia i będzie skompromitowany, a banki rzucą się do niszczarek szybciej niż Zbyniu Ziobro i to bynajmniej nie po to by prezentować je na konferencjach. Jeśli ABW robi jakieś dochodzenie i NIC NIE WIADOMO, to świetnie. Tak ma wyglądać tajne dochodzenie ABW, a nie na zasadzie “tu przeciek tam tajny dokument”.

      Co dalej? Nie wiem. Przydałoby się kilka interwencji państwowych, ale na pewno nie na zasadzie unieważnienia legalnie zawartych umów między frajerami i oszustami, którzy niestety legalnie działali. Za to:
      1. Należy unieważnić NIELEGALNIE zawarte umowy, jeśli będą mocne dowody na to
      2. Należy uniemożliwić popmpowanie długów do polskich banków zależnych od zagranicznych filii.
      3. pod żadnym pozorem nie należy popełniać błędów USA i pompować pieniędzy w banki. One mają ich pod dostatkiem.

  19. Jakieś nieporozumienie tu się wdarło…
    …bo i przy moim słowotoku o to nietrudno – gdzieżbym śmiał obciążać Matkę Kurkę zbożem z torów, wieszaniem liberałów i Lepperem. Zgoda – przykłady z Lepperem intelektualnie łatwiutkie – ale cóż począć, jak taki kraj i taką klasę polityczną Bóg dał, że i metafory z tego tandetne.

    Bo co do większości wynurzeń Matki Kurki w wątku – zgadzam się jak najbardziej – jedno, co mnie uderzyło, to nieco rytualne splunięcie za lewe ramię przy neoliberałach i prośba o oparcie się na najprostszym rachunku ekonomicznym – co mi się zdało dość niespójne.
    Ale co do reszty – szczególnie do niemoralności i amwayowskich metod banków – podpisuję się obiema rękami i nogami. Co do wilczych stron kapitalizmu i wredności natury ludzkiej – takoż. I generalnie, co do tego wątku jestem dość entuzjastycznie na tak, bo uważam, że w miarę trafnie opisuje rzeczywistość, a już na pewno trafniej, niż wątek z “44 Tuskami”:)

    Co zresztą stawia Matkę Kurkę w nieco kłopotliwej sytuacji: skoro, jeśli się zgadzam, odpowiadam na to postem chorym na słoniowatość; to co będzie, jak się nie zgodzę? Post długości książki telefonicznej albo ban:)

    @quackie

    Pozdrowienia dla kompana z oberży pod “Dwoma tańczącymi spieprzającymi dziadami”!

  20. Jakieś nieporozumienie tu się wdarło…
    …bo i przy moim słowotoku o to nietrudno – gdzieżbym śmiał obciążać Matkę Kurkę zbożem z torów, wieszaniem liberałów i Lepperem. Zgoda – przykłady z Lepperem intelektualnie łatwiutkie – ale cóż począć, jak taki kraj i taką klasę polityczną Bóg dał, że i metafory z tego tandetne.

    Bo co do większości wynurzeń Matki Kurki w wątku – zgadzam się jak najbardziej – jedno, co mnie uderzyło, to nieco rytualne splunięcie za lewe ramię przy neoliberałach i prośba o oparcie się na najprostszym rachunku ekonomicznym – co mi się zdało dość niespójne.
    Ale co do reszty – szczególnie do niemoralności i amwayowskich metod banków – podpisuję się obiema rękami i nogami. Co do wilczych stron kapitalizmu i wredności natury ludzkiej – takoż. I generalnie, co do tego wątku jestem dość entuzjastycznie na tak, bo uważam, że w miarę trafnie opisuje rzeczywistość, a już na pewno trafniej, niż wątek z “44 Tuskami”:)

    Co zresztą stawia Matkę Kurkę w nieco kłopotliwej sytuacji: skoro, jeśli się zgadzam, odpowiadam na to postem chorym na słoniowatość; to co będzie, jak się nie zgodzę? Post długości książki telefonicznej albo ban:)

    @quackie

    Pozdrowienia dla kompana z oberży pod “Dwoma tańczącymi spieprzającymi dziadami”!

  21. Jakieś nieporozumienie tu się wdarło…
    …bo i przy moim słowotoku o to nietrudno – gdzieżbym śmiał obciążać Matkę Kurkę zbożem z torów, wieszaniem liberałów i Lepperem. Zgoda – przykłady z Lepperem intelektualnie łatwiutkie – ale cóż począć, jak taki kraj i taką klasę polityczną Bóg dał, że i metafory z tego tandetne.

    Bo co do większości wynurzeń Matki Kurki w wątku – zgadzam się jak najbardziej – jedno, co mnie uderzyło, to nieco rytualne splunięcie za lewe ramię przy neoliberałach i prośba o oparcie się na najprostszym rachunku ekonomicznym – co mi się zdało dość niespójne.
    Ale co do reszty – szczególnie do niemoralności i amwayowskich metod banków – podpisuję się obiema rękami i nogami. Co do wilczych stron kapitalizmu i wredności natury ludzkiej – takoż. I generalnie, co do tego wątku jestem dość entuzjastycznie na tak, bo uważam, że w miarę trafnie opisuje rzeczywistość, a już na pewno trafniej, niż wątek z “44 Tuskami”:)

    Co zresztą stawia Matkę Kurkę w nieco kłopotliwej sytuacji: skoro, jeśli się zgadzam, odpowiadam na to postem chorym na słoniowatość; to co będzie, jak się nie zgodzę? Post długości książki telefonicznej albo ban:)

    @quackie

    Pozdrowienia dla kompana z oberży pod “Dwoma tańczącymi spieprzającymi dziadami”!

  22. Jakieś nieporozumienie tu się wdarło…
    …bo i przy moim słowotoku o to nietrudno – gdzieżbym śmiał obciążać Matkę Kurkę zbożem z torów, wieszaniem liberałów i Lepperem. Zgoda – przykłady z Lepperem intelektualnie łatwiutkie – ale cóż począć, jak taki kraj i taką klasę polityczną Bóg dał, że i metafory z tego tandetne.

    Bo co do większości wynurzeń Matki Kurki w wątku – zgadzam się jak najbardziej – jedno, co mnie uderzyło, to nieco rytualne splunięcie za lewe ramię przy neoliberałach i prośba o oparcie się na najprostszym rachunku ekonomicznym – co mi się zdało dość niespójne.
    Ale co do reszty – szczególnie do niemoralności i amwayowskich metod banków – podpisuję się obiema rękami i nogami. Co do wilczych stron kapitalizmu i wredności natury ludzkiej – takoż. I generalnie, co do tego wątku jestem dość entuzjastycznie na tak, bo uważam, że w miarę trafnie opisuje rzeczywistość, a już na pewno trafniej, niż wątek z “44 Tuskami”:)

    Co zresztą stawia Matkę Kurkę w nieco kłopotliwej sytuacji: skoro, jeśli się zgadzam, odpowiadam na to postem chorym na słoniowatość; to co będzie, jak się nie zgodzę? Post długości książki telefonicznej albo ban:)

    @quackie

    Pozdrowienia dla kompana z oberży pod “Dwoma tańczącymi spieprzającymi dziadami”!

  23. Jakieś nieporozumienie tu się wdarło…
    …bo i przy moim słowotoku o to nietrudno – gdzieżbym śmiał obciążać Matkę Kurkę zbożem z torów, wieszaniem liberałów i Lepperem. Zgoda – przykłady z Lepperem intelektualnie łatwiutkie – ale cóż począć, jak taki kraj i taką klasę polityczną Bóg dał, że i metafory z tego tandetne.

    Bo co do większości wynurzeń Matki Kurki w wątku – zgadzam się jak najbardziej – jedno, co mnie uderzyło, to nieco rytualne splunięcie za lewe ramię przy neoliberałach i prośba o oparcie się na najprostszym rachunku ekonomicznym – co mi się zdało dość niespójne.
    Ale co do reszty – szczególnie do niemoralności i amwayowskich metod banków – podpisuję się obiema rękami i nogami. Co do wilczych stron kapitalizmu i wredności natury ludzkiej – takoż. I generalnie, co do tego wątku jestem dość entuzjastycznie na tak, bo uważam, że w miarę trafnie opisuje rzeczywistość, a już na pewno trafniej, niż wątek z “44 Tuskami”:)

    Co zresztą stawia Matkę Kurkę w nieco kłopotliwej sytuacji: skoro, jeśli się zgadzam, odpowiadam na to postem chorym na słoniowatość; to co będzie, jak się nie zgodzę? Post długości książki telefonicznej albo ban:)

    @quackie

    Pozdrowienia dla kompana z oberży pod “Dwoma tańczącymi spieprzającymi dziadami”!

  24. Jakieś nieporozumienie tu się wdarło…
    …bo i przy moim słowotoku o to nietrudno – gdzieżbym śmiał obciążać Matkę Kurkę zbożem z torów, wieszaniem liberałów i Lepperem. Zgoda – przykłady z Lepperem intelektualnie łatwiutkie – ale cóż począć, jak taki kraj i taką klasę polityczną Bóg dał, że i metafory z tego tandetne.

    Bo co do większości wynurzeń Matki Kurki w wątku – zgadzam się jak najbardziej – jedno, co mnie uderzyło, to nieco rytualne splunięcie za lewe ramię przy neoliberałach i prośba o oparcie się na najprostszym rachunku ekonomicznym – co mi się zdało dość niespójne.
    Ale co do reszty – szczególnie do niemoralności i amwayowskich metod banków – podpisuję się obiema rękami i nogami. Co do wilczych stron kapitalizmu i wredności natury ludzkiej – takoż. I generalnie, co do tego wątku jestem dość entuzjastycznie na tak, bo uważam, że w miarę trafnie opisuje rzeczywistość, a już na pewno trafniej, niż wątek z “44 Tuskami”:)

    Co zresztą stawia Matkę Kurkę w nieco kłopotliwej sytuacji: skoro, jeśli się zgadzam, odpowiadam na to postem chorym na słoniowatość; to co będzie, jak się nie zgodzę? Post długości książki telefonicznej albo ban:)

    @quackie

    Pozdrowienia dla kompana z oberży pod “Dwoma tańczącymi spieprzającymi dziadami”!

  25. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.

  26. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.

  27. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.

  28. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.

  29. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.

  30. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.

  31. Mam kaca, więc będę odważny,
    bo chyba nic gorszego przytrafić mi się nie może.
    Kryzys to błogosławieństwo. Serio. Oczyszcza rynek z biznesowych nieudaczników i głupków, a tym mądrzejszym często boleśnie przypomina, żeby po szkodzie nie byli głupi.
    Banki są instytucjami zaufania publicznego, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa przechowywanych w nich walorów. Nie oznacza to wcale, że ich sprzedawcy będą stosować inne metody niż np. sprzedawcy ubezpieczeń (też potrzeba zaufania społecznego), czy też sprzedawcy używanych samochodów. No tak ten nie najlepszy ze światów jest skonstruowany i żadne zaklęcia i zakazy tutaj nie pomogą. Jest prawo karne, które za oszukańcze działania przewiduje odpowiednią karę i … no nie krzyczcie bo mnie głowa boli. To nie moja wina, że nie funkcjonuje tak jak byście sobie tego życzyli.
    Konkluzja : został obalony pewien stary mit i mądrym wcale nie trzeba już pisać “Kasyno” na drzwiach banku. Chociaż oczywiście byli i tacy mądrale, którzy wiedzieli to wcześniej.
    PS
    Tymi dwoma cwaniakami od 10 zł to Kluza powinien chyba ABW zainteresować.