Reklama

Przez caly pierwszy dzień stanu wojennego moja matka płakała. Momentami histerycznie, co denerwowalo mojego ojca, który cały czas matkę uspakajał, że ?nie bój się, nikt po nas nie przyjdzie?.


Przez caly pierwszy dzień stanu wojennego moja matka płakała. Momentami histerycznie, co denerwowalo mojego ojca, który cały czas matkę uspakajał, że ?nie bój się, nikt po nas nie przyjdzie?.

Reklama

Stan wojenny w moim rodzinnym miasteczku przebiegł jakoś tak, można powiedzieć spokojnie. Nikogo nie internowano, a jedyną ?siłą militarną? był żolnierz pilnujący budynku miejskiego komitetu partyjnego, w którym był też urząd miejsko-gminny.

Moi rodzice byli w ?Solidarnosci?, tak jak i ich znajomi i krewni, ale nachodziły mnie wtedy takie natrętne myśli, że jak tak na nich patrzę, to widzę, iż wszyscy oni stan wojenny przyjęli z jakąs dziwną ulgą.

O Jaruzelskim, stanie wojennym, ruskach, itd. mowiło się w miasteczku mało, a najważniejszymi tematami były kartki i układy: ja tobie na masło, a ty mnie na papierosy.

I tak jak przed stanem wojennym, tak i w stanie wojennym, wszyscy chodzili do roboty i narzekali na biedę.

Mych własnych opinii o tych wydarzeniach nie pamiętam, to znaczy pamiętam szczeniackie rozmowy z rówieśnikami o bohaterstwie, że jak będzie trzeba, to my jak najbardziej, na pierwszą linię, albo do lasu ? byłem wtedy początkującym studentem.

Wiem, że mój ojciec był rad, że mieszkamy daleko od ?wielkiego miasta?, więc mnie, znaczy jego syna, nie wciągną w jakieś bunty i sprzeciwy.

Pamiętam też pewne podniecenie, gdy gdzieś w styczniu zjechałem do akademika. Nie bardzo wiedzieliśmy jak ze sobą gadać, no i co się bedzie działo dalej tu w szkole.

Do akademika przybył jeden z dziekanów i w świetlicy prosił nas o rozwagę, co byśmy nie rozwalili sobie życia.

A potem była sesja, egzaminy znaczy się ? i studia, znaczy moje życie, trwało dalej.

Predator vel L.L.Leming

Reklama