Reklama

Nowa epidemia paraliżuje głowy urzędników?! Tak się bowiem dowiadujemy z mediów, a przy tym jedna sensacja goni drugą.

Nowa epidemia paraliżuje głowy urzędników?! Tak się bowiem dowiadujemy z mediów, a przy tym jedna sensacja goni drugą. Pierwszą z nich jest ujawniony właśnie fakt, że urząd Rzecznika Praw Obywatelskich (a przykładowy budżet roczny tego urzędu, w roku 2010 wynosił 33,6 miliona złotych*, tj. niemal 100 tysięcy złotych dziennie!)  jest jednak obsadzony! Można było bowiem  nabrać przez ostatnie lata "graniczącego z pewnością" przekonania, że nikt taki jak "Rzecznik Praw Obywatelskich" w Polsce już nie urzęduje, że nikt nie przejął schedy po tragicznie zmarłym w katastrofie smoleńskiej drze Januszu Kochanowskim. Tymczasem, całkowicie sensacyjnie, Rzecznik się ujawnił, a nawet się ujawniła – jest nim bowiem pani prof.(?) Irena Lipowicz (z jej biogramu wynika m.in., że na pewno – to jest ona dr hab., a nawet "honoris causa"**). Zabrała publicznie głos! Odezwała się, ujawniła – i  wreszcie wiadomo kto jest szefem w jej branży. No bo jeśli zapytać wśród znajomych o nazwisko obecnego rzecznika praw obywatelskich (rzeczniczki), to wywracają oni oczami w zdumieniu, coś mruczą, aż zwykle odgadują w stylu – "…eee, kiedyś to był ten Kochanowski, co zginął, a teraz…to może jest…eee…. ??"

Reklama

Jednak większą jeszcze sensacją – od ujawnienia się pani RPO – jest to, co ona sama ujawniła następnie, jako powód swego własnego ujawnienia.

Mianowicie się okazało, że zdaniem pani Ireny Lipowicz, mamy nową chorobę społeczną, oprócz uznanych już za takie (alkoholizm, cukrzyca, zaburzenia psychiczne itp.). Zdaniem pani rzecznik, zapewne wywiedzionym z niemal dwóch lat milczącego pełnienia swego urzędu  – który to urząd jest w zasadzie urzędem wyłącznie  "korespondencyjnym", czyli można se do nich pisać pisma do oporu i złamania ręki – większość Obywateli cierpi na zaburzenie określane terminem "agrafia"***

Istotą tego sensacyjnego "odkrycia" pani Rzecznik ma być zatem takie twierdzenie, że szalejąca w Polsce przestępczość procesowa prokuratołków, sędziołków, tudzież dziadwokatów i nierzetelnych, niedouczonych zwykle biegłych – wynika z tego, że ich ofiary (skarżący się do RPO Obywatele RP) po prostu nie rozumieją języka pism urzędowych. To jest nasza wina, że nie rozumiemy głupot do nas wypisywanych, ale te wypisywane głupoty – wcale nie są głupotami, tylko trzeba je pisać bardziej "po ludzku", zdaniem pani Ireny Lipowicz****.

Odkrycie pani Ireny Lipowicz jest tak genialne w swej prostocie, jak większość idiotyzmów które  otrzymałem – i ciągle otrzymuję – na piśmie, w dziesiątkach egzemplarzy, podczas trwającej już osiem lat korespondencji z dziesiątkami przeróżnych prawniczyn – zarówno tych w togach, jak i z tych na urzędach (RPO, MS, CZSW, KGP, i wiele innych).  Absolutna większość wypisywanych do mnie – lub pod moim adresem – idiotyzmów jest napisana "po ludzku", językiem całkowicie prostym i zrozumiałym nawet dla osób z Zespołem Downa. Z tego wynika, że cierpieć muszę na "agrafię". Jak wszyscy, których bezczelnie sponiewierano w procesach fabrykowanych na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat faszyzacji RP, podczas których prostym i ludzkim językiem fabrykuje się zarzuty, fabrykuje się dowody, celowo i świadomie poświadcza się najdziksze nieprawdy, a obowiązek postępowania procesowego zgodnie z "zasadami prawidłowego rozumowania" leży nieprzytomnie przyduszony – albo bezdenną głupotą pełniących urzędy prawniczyn, albo wskutek ich celowych i cynicznie podejmowanych postanowień. Bo nawet saper myli się tylko raz. W wymiarze sprawiedliwości, o ile stosować się do fundamentalnych zasad tego wymiaru (np. do  obowiązku trzymania się zasad prawidłowego rozumowania, tj. LOGIKI, plus zasada domniemania niewinności), nie ma żadnej możliwości popełnienia błędu. A zatem, jeżeli coś nie może być błędem – ale było to niezgodne z zasadami postępowania, było to krzywdzące, było to wręcz bezczelnym nadużyciem – to czymże innym to było, jeśli nie przestępstwem?!

Pani Rzecznik odkryła, że ja – że my – po prostu treści pism nie rozumiemy, nawet tych, w których jednym zdaniem pada kłamstwo, oszczerstwo, nieuprawniony domysł, potwarz i zmyślenie. Dotknięci jesteśmy "agrafią", zaś urzędnicy… …urzędnicy są dotknięci gorącym poparciem pani Rzecznik, niejako wręcz "z urzędu". No, w końcu nie jest to funkcja społeczna…

Zgodnie z powyższym, jako dotknięty "agrafią", wszystkie moje pisma urzędowe będę wygłaszał od tej pory ustnie i publicznie. Oczekuję także ustnych odpowiedzi, wygłaszanych i doręczanych mi do uszu własnych, zgodnie z obowiązującymi terminami.

 

Dariusz R. Bojda

powyższy tekst stanowi fragment roboczy podręcznika dla młodzieży i studentów "Prawo dla każdego – praca zbiorowa pod redakcją absolwentów UJ". Zebrał i opracował: Trybunał Obywatelski. Wydawnictwo TUMIWISI, Poznań 2012. 

 

– źródło: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/02DEB6BB

** – źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Irena_Lipowicz

*** – patrz: http://www.neurologiczne.pl/aleksja-agrafia-amnezja.htm

**** – źródło (wraz z przejmująco "ludzką" fotką pani RPO): http://www.polskieradio.pl/7/1691/Artykul/613516,Mowic-i-pisac-po-ludzku

Reklama