Reklama

Miało być jak nigdy i wyszło jak zawsze.

Miało być jak nigdy i wyszło jak zawsze. Obiecanki cacanki, śnieg na święta. I co? Nie będę rymował, powiem grzecznie – śnieg w budowie. Cóż to oznacza? Mniej więcej wchodzenie do pociągu przez okno. Deszcz to taki śnieg w fazie zamarzania w płaty i przed fazą zbrylenia w grad. Według definicji nie jest źle, faza przejściowa, z deszczu można wydłubać manualnie niejedną bryłę i parę płatków. Się przerobi w dowolną stronę i tym łatwiej, że trzy wersje czegoś już przerabialiśmy przy okazji budżetu. Dobrze, żarty na bok, każde dziecko wie, że wigilia jest w tym samym dniu Sylwester, normalna koincydencja tygodniowa. Wigilię mamy za sobą, sam nie narzekam fajnie było, dostałem dwa polarki, oba z kapturkiem, jak lubię. Prezenty motywujące – muszę do nich schudnąć i a propos. Jak jest z tym zaciskaniem pasa? Na jakim jesteśmy etapie? Średnio zostało policzone w ostatniej chwili, bo po bieżącym kursie łamiemy konstytucję. Kogo to? O śniegu na wierzbie słyszałem więcej niż o tym co stało się faktem i „cichosza”. Prawdopodobnie w Warszawie wisi taki zegar, wykonany przez zegarmistrza światła różowego, niegdyś wielki był to mistrz i klątwy padały na krytyków. Niestety w telewizji czasomierza nie pokazują, a w stolicy gubi się miedzy bilbordami PZU i sieci z darmowymi sms-ami. Przykuwanie uwagi jest wielką sztuką, śnieg przykuł, licznik sobie bije i mało kto przykuty do cyferek. Wiele nie potrzeba, żeby za takie pisanie dostać w mordę, czas nie sprzyja, ale właśnie dlatego w ten czas, że na podobne bzdury nigdy czasu nie ma.

Reklama

Ile wiemy na pewno? Składka rentowa na bank. Akcyza na diesla na bank. VAT na śpiochy na bank. Refundowanie leków na lichwę, rewaloryzacja co łaska. Takie są śnieżne realia, ale póki co Maryla Rodowicz z nowymi zębami, wymienionym sylikonem i w dekolcie typu łódka, śpiewa pierwszy wers refrenu: „Niech żyje bal”. Niech żyje i jeszcze jeden i jeszcze raz, tylko czy będzie, czy nas zaproszą? „O wiele się rozchodzi” o ratingi wszystko jest zrobione pod. Reformy dla 67-latków rozłożone na dziesiątki lat, KGHM rozłożony w parę tygodni. KRUS się będzie robił w tle spotkań Palikota z właścicielem nadwyrężonej goleni prawej i nosicielem choroby filipińskiej. Sam jestem ciekaw jako to w końcu po nowym roku będzie, od czego zacznie się licytacja wszystkiego taniego, bo tyle wszystko jest warte ile komu się zechce zapłacić. Było przerabiane przez zegarmistrza, ale uczniowie przerastają mistrza o parę długości i tylko żal pośladki ściska, gdyż jest źle, ale inni mają gorzej i z tego można zrobić siłę. Patrząc na resztę Europy jesteśmy przy całej nieudolności, pozerstwie, propagandzie i bierności obecnych defraudantów, w rewelacyjnej sytuacji. Nawet jeśli przekroczyliśmy 55%, co jest więcej niż pewne, prawdopodobne jest to, że nie przekroczyliśmy 60%, co zaleca integracja z federacją. Ile państw jest na naszym miejscu? Odpowiedzi nie znam, ale w ciemno strzelam, że mało.

Dziejowa szansa, by uruchomić własne projekty, własne porty, własny okręg przemysłowy, własne silniki okrętowe, własne Łosie, własne banki i swoje interesy. A my co? Hura z szablami na czołgi, za integrację waszą i naszą, z ziemi greckiej, włoskiej i za chwilę francuskiej do Polski. Śmiech na sali z każdego, kto trzeźwy egoista, brawka dla realnego internacjonalizmu, pożyczki z ostatniej skarpety, wesele na 300 osób, bo goście z Europy proszeni. Niezłe zadupie proszę ja kogo, niezłe zadupie, cóż za mentalność, jaka prowincja, polska gościnność, psia nędza. Przy okazji i mnie odbiło, żeby w „pierwsze święto” coś podobnego wypisywać i to z powodu deszczu zamiast śniegu. Taką mam ocenę, jestem przekonany, że wariatów w tym biednym kraju brakuje, występują jak na lekarstwo. Większość jest normą, nie panikują, nie martwią się, ślą sms-y widząc BMW X5 na ekranie, spłacają Providenta. Pod ladą większość kupi cały towar na wagę i póki bokami nie wyjdzie, szczęście, radość i brak trosk niech żyje nam. Sto lat jeszcze nie, ale dwadzieścia sobie żyjemy i wcale nie narzekamy, chwalimy sobie, bo jakiś większych protestów nie zauważyłem. Pada deszcz, pada deszcz biją dzwonki, ale to nie na trwogę, to na zdrowy rozsądek, na brak alternatywy, na oby nam się.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. walka o świecki Kościół
    Ciekawy jest ten zanik symboli religijnych w telewizji. Bardzo np. pilnują aby gwiazdki miały kształt neutralny. Podobne do śnieżynek, ostatecznie sześcioramienne. Na krzyże całkowity szlaban.
    Nie żebym jakoś szczególnie żałował, kiedyś przegięcie w drugą stronę było również irytujące, ale coś jest nie tak jak trzeba.
    Zawsze pamiętałem kto jest aktualnym Prymasem, a teraz zamiast Prymasa wystąpił z orędziem jakiś pierwszy sekretarz KC Episkopatu o łatwo wylatującym z pamięci nazwisku.
    Idą zmiany, Kościół widzi że to już końcówka kraju jaki znaliśmy.
    Ten pomysł z podatkiem kościelnym to był ostatni podryg, chęć zapewnienia minimalnych, ale pewnych dochodów, bo atak na kościelne kasy wisi w powietrzu.

  2. walka o świecki Kościół
    Ciekawy jest ten zanik symboli religijnych w telewizji. Bardzo np. pilnują aby gwiazdki miały kształt neutralny. Podobne do śnieżynek, ostatecznie sześcioramienne. Na krzyże całkowity szlaban.
    Nie żebym jakoś szczególnie żałował, kiedyś przegięcie w drugą stronę było również irytujące, ale coś jest nie tak jak trzeba.
    Zawsze pamiętałem kto jest aktualnym Prymasem, a teraz zamiast Prymasa wystąpił z orędziem jakiś pierwszy sekretarz KC Episkopatu o łatwo wylatującym z pamięci nazwisku.
    Idą zmiany, Kościół widzi że to już końcówka kraju jaki znaliśmy.
    Ten pomysł z podatkiem kościelnym to był ostatni podryg, chęć zapewnienia minimalnych, ale pewnych dochodów, bo atak na kościelne kasy wisi w powietrzu.

  3. walka o świecki Kościół
    Ciekawy jest ten zanik symboli religijnych w telewizji. Bardzo np. pilnują aby gwiazdki miały kształt neutralny. Podobne do śnieżynek, ostatecznie sześcioramienne. Na krzyże całkowity szlaban.
    Nie żebym jakoś szczególnie żałował, kiedyś przegięcie w drugą stronę było również irytujące, ale coś jest nie tak jak trzeba.
    Zawsze pamiętałem kto jest aktualnym Prymasem, a teraz zamiast Prymasa wystąpił z orędziem jakiś pierwszy sekretarz KC Episkopatu o łatwo wylatującym z pamięci nazwisku.
    Idą zmiany, Kościół widzi że to już końcówka kraju jaki znaliśmy.
    Ten pomysł z podatkiem kościelnym to był ostatni podryg, chęć zapewnienia minimalnych, ale pewnych dochodów, bo atak na kościelne kasy wisi w powietrzu.