Reklama

W zamierzchłych czasach w Polsce., tak gdzieś jeszcze przed II Wojną Światową matula dzieciskom mówiła, wyprawiając je w świat: „Pamiętaj synku, żyj tak aby ludzie przez ciebie nie płakal

W zamierzchłych czasach w Polsce., tak gdzieś jeszcze przed II Wojną Światową matula dzieciskom mówiła, wyprawiając je w świat: „Pamiętaj synku, żyj tak aby ludzie przez ciebie nie płakali. Nie chwal się, niech inni cię chwalą i nie pchaj się sam na pierwszego. Będziesz dobry w tym co robisz ludzie cię sami docenią.” To były czasy gdy reputacja i wizerunek znaczyły to samo, jednak to pierwsze było nieporównanie ważniejsze. Potem jeszcze tylko raz, przez moment, w Polsce wydawało się, że słowa będą znaczyć SŁOWA.

Niestety, z entuzjastyczną naiwnością rzuciliśmy się w objęcia Gazety Wyborczej kiedy jeszcze znaczek „Solidarność” widniał tam na froncie i zaczęło się. Szkoda tu czasu i miejsca na opisywanie tego co nam z mózgów robiono. Zwłaszcza, że są lepsi tacy jak na przykład. śp. Zbigniew Herbert i chwała Bogu żyjący jeszcze Ziemkiewicz. Znalazłoby się pewnie jeszcze paru innych, ale trzeba naprawdę dobrze szukać, bo ich teksty jako politycznie niepoprawne do masowego przekazu nie docierają. No trudno. Czas leci, dzieci rosną a i my otrząsnąwszy się z codziennych krzątanin mamy więcej czasu na szperanie po archiwach i myślenie. (Mówię tu o pokoleniu, które po studiach nie miało problemów ze znalezieniem pracy). Dziś młodym bez zajęcia szybciej wyostrza się wzrok i słuch zwłaszcza, że ich pamięci nie zaśmiecają sentymenty pod hasłem „Solidarność”, „Wałęsa” i „KOR”.

Reklama

Jednym słowem zmądrzeliśmy. I wiemy już, że jest coś takiego jak PR (nie Polskie Radio tylko Public Relation ) i że jest on ważny do kreowania naszego wizerunku, bo jak masz dobry wizerunek to ludziska patrząc na nas żadnej rysy na naszej reputacji nie dostrzegą.

Tylko, cholera, co zrobić kiedy nam się za mocno rozjedzie reputacja z wizerunkiem ? Pół, biedy, jeśli jesteśmy lepsi niż ludzie myślą, że jesteśmy. Myślimy sobie: durnie, potomni docenią i gryziemy czarny chleb popijając czarną kawą. I mamy wtedy Norwida, Van Gogh’a i Teslę. Gorzej, kiedy idzie w drugą stronę. Zwłaszcza w czasach z przewagą kultury obrazkowej nad każdą inną.

Dlatego to, co dziś mamy wszędzie przed oczyma to walka. Walka na śmierć i życie o dobrą reputację, a właściwie wizerunek czyli markę, brand, logo itd. No cóż, reputacja albo jest dobra albo nie jest, albo się zeświniliśmy albo nie, albo Krytyka Polityczna zapraszała niemiecką Antifę na 11 Listopada do Warszawy albo nie. Z faktem nie da się nic zrobić. To, co można zrobić to „poprawić wizerunek”. Znaczy rysy na reputacji przypudrować, zakitować, tynkiem jakimś, może nie najgładszym za to wielowarstwowym, ale żeby wyglądało autentycznie, miło, młodo i radośnie. I tu się kłaniają narzędzia PR. Niestety, to są tylko narzędzia. Nieumiejętnie użyte rozwalają reputację jeszcze bardziej. Powstają dziury nie do zaklajstrowania. Leje jak po bombie, których żadna „narracja” nie jest w stanie zasypać. Przeciwnie, wtedy PR przestaje być PR-em staje się chamską propagandą w służbie kłamstwa. I widać to i czuć na odległość nawet przez tych najmniej wyczulonych.

Tu dotarliśmy do sedna, znaczy stanęliśmy nad krawędzią. Doszliśmy do miejsca gdzie wizerunek nie może już dalej się odsunąć od reputacji, bo wszystko szlak trafia. I to zrozumiały węgierskie władze, przed Orbanem, mówiąc obywatelom: „KŁAMALIŚMY”.

Tym jednym wyznaniem sprawiły, że słowa wróciły na swoje miejsce, a ludzie, kiedy już ochłonęli z oburzenia, kolejny raz odnaleźli w sobie siły do dźwigania ciężarów.

Od rozlewu bratobójczej krwi, kiedy rząd ogłosi nowe podatki, uchowaj nas Panie.

Reklama

12 KOMENTARZE

    • A jak to nie będzie wyspa
      A jak to nie będzie wyspa tylko kąsający wściekły pies zagnany w ślepą uliczkę?z pianą na ustach gotowy na wszystko? Rządny krwi? Którego jedyną bronią będzie nasz strach przed jego zębami i własną śmiercią. I tu pojawia się Pytanie do każdego z NAS: Jesteś gotowy umrzeć dla Polski?

      • Pokręt, proszę Cię..
        Od wściekłego psa się nie umiera. Co najwyżej bolesne zastrzyki. Ja bym tu zastosowała zarzucenie siatki, wepchnięcie do klatki i odwiezienie do weterynarza. Ale w jednym masz rację. Jedyną bronią wściekłego psa jest nasz strach i na to nie możemy sobie pozwolić.

    • A jak to nie będzie wyspa
      A jak to nie będzie wyspa tylko kąsający wściekły pies zagnany w ślepą uliczkę?z pianą na ustach gotowy na wszystko? Rządny krwi? Którego jedyną bronią będzie nasz strach przed jego zębami i własną śmiercią. I tu pojawia się Pytanie do każdego z NAS: Jesteś gotowy umrzeć dla Polski?

      • Pokręt, proszę Cię..
        Od wściekłego psa się nie umiera. Co najwyżej bolesne zastrzyki. Ja bym tu zastosowała zarzucenie siatki, wepchnięcie do klatki i odwiezienie do weterynarza. Ale w jednym masz rację. Jedyną bronią wściekłego psa jest nasz strach i na to nie możemy sobie pozwolić.

    • A jak to nie będzie wyspa
      A jak to nie będzie wyspa tylko kąsający wściekły pies zagnany w ślepą uliczkę?z pianą na ustach gotowy na wszystko? Rządny krwi? Którego jedyną bronią będzie nasz strach przed jego zębami i własną śmiercią. I tu pojawia się Pytanie do każdego z NAS: Jesteś gotowy umrzeć dla Polski?

      • Pokręt, proszę Cię..
        Od wściekłego psa się nie umiera. Co najwyżej bolesne zastrzyki. Ja bym tu zastosowała zarzucenie siatki, wepchnięcie do klatki i odwiezienie do weterynarza. Ale w jednym masz rację. Jedyną bronią wściekłego psa jest nasz strach i na to nie możemy sobie pozwolić.