Reklama

Mógł Matka Kurka poprzeć Kaczyńskiego, może Cenned Head poprzeć Andrzeja Leppera.

Mógł Matka Kurka poprzeć Kaczyńskiego, może Cenned Head poprzeć Andrzeja Leppera. MK podkreślił grubą kreską to, co wcześniej wypisywał na temat prezesa Jarosława, to i ja zapomnę Lepperowi solarium, macanko w pokojach sejmowych, głupi wygląd i jeszcze głupszą gadkę. Mam tylko jeden warunek. Andrew musi się zobowiązać do realizacji co najmniej 2 z 3 punktów mojego programu politycznego. Wiele nie wymagam – 2/3.
No to lecimy.
1. Ograniczyć czynne prawo wyborcze. Mankamentem demokracji jest to, że parytet oddanych głosów umożliwia półgłówkom uzyskanie reprezentacji w parlamencie. To główna wada nowoczesnej demokracji. Ograniczone prawo głosu obowiązywało już w demokracji ateńskiej. Tam głosu pozbawione były: kobiety, dzieci, niewolnicy i metojkowie (ludność napływowa). Choć pozbawienie kobiet prawa głosu wydaje się kuszące, to w XXI w. jest jednak mało prawdopodobne. Dzieci prawa głosu nie mają, więc nie ma problemu. Podobnie rzecz ma się z ludnością napływową – muszą uzyskać polskie obywatelstwo, a to nie jest proste – trzeba być co najmniej ligowym piłkarzem jak niejaki Burubar czy inny Rabarbar. Co do niewolników, to jestem za tym, aby pozbawiać czynnego prawa wyborczego niewolników seriali telewizyjnych.

Jest jednak całkiem liczna grupa rodaków, których prawa wyborczego należałoby pozbawić w trosce o jakość władzy wyłonionej w procedurze przedstawicielskiej. Otóż, jak dowodzą badania, 40% Polaków nie rozumie prostego tekstu prasowego. 40%! Mamy więc 40% wtórnych analfabetów, którzy zamiast korzystać z szansy jaką daje darmowa edukacja na poziomie podstawowym i gimnazjalnym, zatrzymują się na poziomie absolwenta „zerówki.”
Jakiego wyboru może dokonać osobnik nie potrafiący wyłowić sensu z kilku zdań opisujących rzeczywistość? Adekwatnego do swojego poziomu umysłowego.

Reklama

Czytanie tekstu ze zrozumieniem jest podstawową umiejętnością pozwalającą odróżnić człowieka rozumnego o wytresowanego. Osobnik wytresowany, przyuczony do realizowania prostych czynności manualnych, będzie zawsze głosował na tych, którzy obiecają mu złote góry, łatwe i przyjemne życie bez konieczności wychodzenia z domu. Brak zdolności do abstrakcyjnego myślenia, czyni z naszego obywatela-analfabety mięso wyborcze. Dopóki więc o zdolności do wypełniania powinności obywatelskich decydować będą wyłącznie względy fizjologiczne a nie umysłowe, będziemy mieli to co mamy. A ponieważ odsetek idiotów stale wzrasta, przerwanie tego procederu jest konieczne.

Jak? Otóż każdy dorosły obywatel Polski powinien zaliczyć pozytywnie prosty test odpowiadający poziomem testowi kompetencyjnemu dla gimnazjalistów. Tekst dotyczyłby struktur i roli podmiotów w sprawowaniu władzy w Polsce. Kilka testowych pytań sprawdzających i już. A nie, jeszcze mały test na inteligencję i wiedzę ogólną.
Przykład:
„Energa” jest monopolistycznym dostawcą energii elektrycznej w północnej części kraju. Jej pracownicy mają zagwarantowaną do 2017 r. pracę na co najmniej dotychczasowych warunkach płacowych i dodatki (m.in. bony świąteczne, deputaty węglowe, 80-procentowa obniżka cen prądu). Twoim zdaniem żądanie przez pracowników tej firmy podwyżki cen średnio o 545 zł:
a) spowoduje obniżenie cen energii, bo dobrze zarabiający pracownicy są skłonni do wydajniejszej pracy, co pozwoli obniżyć koszty;
b) spowoduje wzrost cen energii, bo monopolista zawsze wzrost kosztów może przerzucić na konsumenta;
c) nie zmieni cen energii, bo ceny te ustala URE.
W przypadku oblania testu nasz obywatel otrzymywałby pismo urzędowe mniej więcej takiej treści:

Ob. … …
Państwowa Komisja Wyborcza, wydział dopuszczeń, informuje, że testy kompetencji obywatelskich wykazały, że jest Pan/i idiotą. W związku z powyższym zawiesza się – z mocy prawa – Pana/i czynne prawo wyborcze na okres lat 5 (słownie: pięciu).
O terminie kolejnego egzaminu kompetencji obywatelskich zostanie Pan/i powiadomiony/a pisemnie.
Przewodniczący PKW

2. Wprowadzić podatek linowy. Uzasadnienie: Podatek liniowy ma postać funkcji y=mx, gdzie m jest współczynnikiem, który określa jaką część dochodów oddajemy fiskusowi, a x wielkością dochodów. Przyjmijmy, że Kowalski jest krezusem i zarabia rocznie 200 000 zł. Nowak jest gołodupcem i zarabia rocznie 20 000 zł. Przyjmijmy, że wprowadzono podatek liniowy w wysokości 20%. Oznacza to, że:
• Kowalski odprowadził do budżetu 40. 000 zł;
• Nowak odprowadził do budżetu 4. 000 zł.
Różnica jak widać wynosi 10:1.
Państwo polskie będąc formą organizacji społeczeństwa, pobiera od obu obywateli podatki, w zamian realizując na ich rzecz określone świadczenia, wynikające z funkcji państwa. Ponieważ w myśl Konstytucji RP obaj są równi wobec prawa, państwo obu obywatelom zapewnia te świadczenia w tym samym stopniu, np.:
• bezpieczeństwo wewnętrzne – obaj mogą dostać po mordzie od kiboli i obaj będą się tak samo wkurwiać na przewlekłe procedury sądowe, prowadzące najpewniej do umorzenia sprawy w wyniku jej przedawnienia;
• ochronę zdrowia – proponując obu panom zabiegi w terminie za 3 lata od dziś;
• bezpieczeństwo zewnętrzne – jeżeli obaj są takiego samego zdrowia, to tak samo nadają się na mięso armatnie;
• usługi administracyjne – obaj muszą dostarczać paliwa do urzędów w postaci sterty zaświadczeń od zaświadczeń, oczywiście wszystko w formie papierowej i obaj muszą swoje odstać w urzędach.

Z reguły Kowalski ma mniej dzieci i jest lepiej wykształcony lub jako przedsiębiorca prywatny więcej pracuje. Nowak ma za to aspiracje i więcej dzieci. Zakładając w uproszczeniu, że państwo świadcząc usługi wydaje tylko tyle ile ściąga z podatków, w przeliczeniu na obywatela, to Kowalski pokrywa więc część kosztów usług państwa na rzecz rodziny Nowaka.
W rzeczywistości państwo rucha Kowalskiego na dodatkową kasę, stawiając mu w poprzek jego kariery zawodowej i drogi życiowej 32% próg podatkowy, a Nowakowi obniżając próg do 18%. W rezultacie Kowalski oddaje do wspólnej kasy 50.000 zł (zakładając np. próg podatkowy 32% od kwoty wyższej niż 100 000 zł), a Nowak 3.600 zł (różnica wzrasta do stosunku 14:1). Mało tego. Ponieważ aspiracje Nowaka są odwrotnie proporcjonalne do jego możliwości, a czasem i chęci, państwo, głosami przedstawicieli wybranych przez Nowaków, co roku zadłuża się na rzecz rodziny Nowaka (dług publiczny). Dług ten rośnie co roku i kiedy przyjdzie go spłacić, spłacać będą go oczywiście Kowalscy, a nie Nowakowie. Po prostu podwyższy im się próg podatkowy do 45%.

Dzieje się tak, ponieważ Kowalski więcej zarabiając uprzejmie dziękuje Państwu za gównianą jakość niektórych usług i kupuje je za własne pieniądze na rynku (służba zdrowia, firmy ochroniarskie itp.). Strasznie to wkurwia Nowaka, który też chce być piękny i bogaty, więc sięga do kieszeni Kowalskiego, stwarzając odpowiednie prawo poprzez swoich przedstawicieli, którzy mu obiecali, że będzie łatwo i przyjemnie, nie wychodząc z domu (patrz p. 1).

3. Zmiana ordynacji wyborczej. W wyborach do parlamentu można pozostawić obecne rozwiązania. Partii politycznych nikt, ani nic nie jest w stanie zreformować. Przykłady z zachodu też to pokazują. Jest wszakże szansa, że wieloletnia praktyka tych samych gęb w ławach sejmowych i senackich, jest w stanie wykreować osobników o nieco większym polocie niż madame Fotyga. Spełnienie warunku nr 1 może ponadto spowodować, że partie będą musiały przetrzebić swoje szeregi i pozbyć się półgłówków. Nie czarujmy się, nepotyzm będzie istniał, podobnie jak korupcja. Za to wymiana szeregów spowoduje, że przekręty staną się prawdziwymi majstersztykami. Aż przyjemnie będzie popatrzeć i posłuchać jak nasi przedstawiciele ruchają państwo na miliony. Nie zmieni się więc istota, za to zmieni się styl i jakość. Na tyle możemy liczyć. Kto zaś wierzy w cudowną odmianę polityków (i wmawia innym), powinien czym prędzej zakupić w Castoramie lub innym OBI młotek 5kg i walnąć się w dekiel.

Wybory samorządowe powinny odbywać się w JOW. Samorządy trzeba odpartyjnić. Przedstawicielem społeczności lokalnej ma być facet lub kobitka z sąsiedztwa, przedstawiciel z osiedla lub dzielnicy, który obieca, że załatwi konkretne sprawy: szkołę wyremontuje, wybuduje kanalizację, drogę, zlikwiduje lub postawi burdel – w zależności od potrzeb. Prezydentem, burmistrzem czy wójtem ma zostać osobnik z największą charyzmą i wizją miasta lub gminy, a nie bubek, mający poparcie premiera czy marszałka. Jednym słowem – partie z samorządów WEG!

To trzy filary. Oczekuję, że – o ile rząd nie zgłosi stosownych ustaw – mój kandydat A. Lepper, kiedy zostanie już Prezydentem, korzystając z przysługującego mu prawa, sam zgłosi stosowną inicjatywę ustawodawczą.
Czekam tedy na odzew A. Leppera i jestem gotów – o ile zaakceptuje mój program polityczny jako swój, uczynić jego kampanię profesjonalną. W zamian oczekuję zapłaty – 120 buraków.

Reklama

58 KOMENTARZE

  1. Droga Lhamo
    Przykład ma charakter statystyczny. Załóżmy przez chwilę, że nasze drogie (oj bardzo drogie) państwo wydaje tylko tyle ile ściągnie z podatków – przychody i wydatki budżetowe się bilansują. Kowalskich jest troje, Nowaków ośmioro. Udział Kowalskich i Nowaków w tworzeniu budżetu wynosi 10:1. Udział Kowalskich i Nowaków w wydatkach budżetowych wynosi 3:8 (licząc w uproszczeniu, że wydatek na łeb z budżetu jest jednakowy, abstrahuję np. od sytuacji w której dwoje dzieci Nowaka może być przewlewkle chorych i wymaga większych nakładów finansowych od przeciętnych).
    Czy już mamy jasność czy mam tłumaczyć dalej?

  2. Droga Lhamo
    Przykład ma charakter statystyczny. Załóżmy przez chwilę, że nasze drogie (oj bardzo drogie) państwo wydaje tylko tyle ile ściągnie z podatków – przychody i wydatki budżetowe się bilansują. Kowalskich jest troje, Nowaków ośmioro. Udział Kowalskich i Nowaków w tworzeniu budżetu wynosi 10:1. Udział Kowalskich i Nowaków w wydatkach budżetowych wynosi 3:8 (licząc w uproszczeniu, że wydatek na łeb z budżetu jest jednakowy, abstrahuję np. od sytuacji w której dwoje dzieci Nowaka może być przewlewkle chorych i wymaga większych nakładów finansowych od przeciętnych).
    Czy już mamy jasność czy mam tłumaczyć dalej?

  3. I tak…
    Pkt 1 – za.
    Pkt 2 – zmiana konstytucji: owa sprawiedliwość społeczna.
    Pkt 3 -w gminach do 20.000 mieszkańców już są JOW.

    A tak na marginesie.
    Zakres postulowanych przez Ciebie zmian, które ma poprzeć Lepper, a ściśle mówiąc możliwość ich poparcia przez tegoż jest tak samo “pewna”, jak zmiana osobowości J. Kaczyńskiego, jaką serwuje nam MK.
    Pozdrawiam,

    PS. Mam ochotę poprzeć tego… no… Ziętka i chyba to zrobię.

  4. I tak…
    Pkt 1 – za.
    Pkt 2 – zmiana konstytucji: owa sprawiedliwość społeczna.
    Pkt 3 -w gminach do 20.000 mieszkańców już są JOW.

    A tak na marginesie.
    Zakres postulowanych przez Ciebie zmian, które ma poprzeć Lepper, a ściśle mówiąc możliwość ich poparcia przez tegoż jest tak samo “pewna”, jak zmiana osobowości J. Kaczyńskiego, jaką serwuje nam MK.
    Pozdrawiam,

    PS. Mam ochotę poprzeć tego… no… Ziętka i chyba to zrobię.

  5. A ja mam zastrzeżenia do punktu 3.
    Nie odpuszczałbym JOW z wyborów parlamentarnych. Czy w tych, czy w samorządowych będą miały ten sam urok: możliwość odwołania wybrańca, który sprzeniewierzył się znacząco swoim obietnicom wyborczym…
    Przy okazji – zapowiadałem, że politycy szukając rezerw będą sięgać po JOW. Rano w Trójce słyszałem, jak kandydat Jurek przedstawiał się, wcale nie przymuszany przez prowadzącego redaktora, jako zdeklarowany zwolennik JOW!
    Na razie to margines, ale już coś się dzieje 😉

    • Kolego Tetryku…
      A kto mówił o możliwości odwołania deputowanego?
      Zresztą powiem wprost: jestem przeciwnikiem JOW. To nic nie zmieni. Wybrańcy nadal będą wyalienowani od wyborców i posłuszni linii partii.
      Tetryku, czy Twoje doświadczenie życiowe nie mówi Ci, że tak będzie?
      Żaden z wybrańców się nie podłoży.
      A dlaczego?
      Ano dlatego, że nadal o wystawieniu tego jedynego w JOW będzie decydować partia.
      Czyli tak jak obecnie.
      Wierzysz w to, że wybraniec będzie lojalny wobec wyborców w JOW, skoro może nie zostać wystawiony przez partię?
      Wybacz…

      • Wierzę, że JOW umożliwia dwie ważne sprawy.
        Po pierwsze – wybraniec wygrał głosami ściśle określonego i niewielkiego elektoratu, jest więc technicznie możliwe ciągłe monitorowanie poparcia udzielanego mu przez jego wyborców, i w skrajnym przypadku odwołanie go odpowiednio wymaganą większością – i taka możliwość powinna być wprowadzona wraz ze zmianą ordynacji. W obecnym układzie do Sejmu wchodzą miernoty z minimalną ilością głosów podczepione pod popularnego innego kandydata, a składają się na ten “sukces” głosy z całego kraju. Nie ma zatem możliwości odwołania, bo niby kto miałby to robić? Ogólnopolskie referendum?

        Po drugie – lokalny charakter JOW sprawi, że kampania wyborcza będzie stosunkowo tania. Można więc sobie wyobrazić, że w okręgu zwycięży kandydat bezpartyjny, dobrze natomiast znany w swoim otoczeniu. Taki kandydat nie będzie podlegał presji ze strony partyjnych kacyków, aby przedkładać interes partii nad interes jego wyborców. W tej sytuacji nawet kandydaci związani z partiami będą większą uwagę przywiązywali do spełnienia oczekiwań wyborców niż do wskazówek z centrali, które obecnie są jedynym drogowskazem. A jeśli nie – ceną nielojalności będzie niebyt w następnej kadencji, lub w drastycznych przypadkach nawet odwołanie.

        Oczywiście nie jestem na tyle naiwny, żeby głosić iż mechanizmy takie natychmiast pojawią się w każdym okręgu. Ale pojawią się, i po sukcesach pierwszych niezależnych lokalnych kandydatów będą coraz częstsze. A przynajmniej jest na to szansa, której obecny system nie daje w żaden sposób.

        Polecam twojej uwadze http://jow.pl, jest tam sporo interesujących dyskusji na temat: m.in. wypowiedzi prof. Gieysztora i prof. Stępnia. Tuta m..in. poruszaliśmy już też ten temat (tekst mój, ale głosów pod kreską więcej).

        • OK… A wiec:
          Primo: owe techniczne możliwości, to nic innego, jak sondaże. A na zlecenie profesjonalnych sondaży stać bogatych, a więc partie. No, chyba, że chcesz wśród wybrańców widzieć lokalnych bonzów, co i tak już mają przekupionych wójtów, a teraz walczyć o żłób pójdą za większą kasę.

          Secundo: jak w JOW wyeliminować owe miernoty? No jak, powiesz mi, bo ja nie do końca wiem jak. A dlaczego? Ano dlatego, że najbliższe otoczenie zagłosuje zawsze przecwiko Tobie. A dlaczego? Z zazdrości. I nadal będziemy mieli miernoty-spadochroniarzy. Bo lepiej zagłosować na tego, kogo się nie zna, niż na sąsiada (mówię oczywiście o wyborach parlamentarnych, aczkolwiek w samorządzie też to ma zastosowanie).

          Tertio: owo zwycięstwo kandydata bezpartyjnego. Załóżmy, że mamy 460 JOW do sejmu i wygrywa w nich 460 kandydatów bezpartyjnych,
          Kto więc będzie rządził? Gdzie jakieś porozumienie? Gdzie zapewnienie większości parlamentarnej zgodne z konstytucją? Gdzie sprawność władzy?

          Quatro: A jeżeli w owych 460 okręgach JOW wygrają o 1 głos bezpartyjni, a tuż za nimi będą na 2 miejscach przedstawiciele partii? Czyli owe głosy oddane na 2 miejsca nie będą się liczyć.
          Nie jestem przedstawicielem żadnej z partii, ale chcę być sprawiedliwym. Dlaczego mamy pozbawiać głosu ok. 49% społeczeństwa (zakładając, że JOW to 50%+1 głos).

          I po wtóre w końcu: przy JOW nie będzie żadnych bezpartyjnych komitetów. Mogą być komitety w rodzaju Pewnego Henryka – wiecznego dotychcasz senatora.
          Przy dzisiejszym zmedializowaniu polityki mało kto odda głos na niezależnego, gdyż uzna ten głos za stracony.

          Będzie, tak jak dzisiaj, tylko przy gorszym odzwierciedleniu preferencji wyborczych.
          The winner takes all – sorry, nie dla mnie.

          • Żadne sondaże.
            460 jednomandatowych okręgów to grupy rzędu 100 000 ludzi, w ty nie wszyscy są wyborcami. Jeżeli deputowany wytnie naprawdę paskudny numer, społeczność lokalna jest w stanie zorganizować się i spowodować referendum odwołujące – jak n.p. Częstochowa poradziła sobie z Wroną.
            Jeżeli lokalny bonza będzie przekupywał wyborców fundując im drogi, przedszkola i inne łapówki w tym stylu – sądzę, że faktycznie może mu się udać. Jeżeli będzie przekupywał wyłącznie kandydata na wójta, szybko pójdzie się bujać, bo ludzie wybiorą tego, któremu nie zapłacił.
            Co do współpracy w sejmie – niewątpliwie partie będą starały się przeforsować swoich przedstawicieli. Zmusi je to jednak (przynajmniej te zbliżone programowo) do lokalnej współpracy w ramach wspólnego pokonywania tych innych, np. wymianą poparcia w sąsiednich okręgach. Zatem do sejmu trafią ludzie niekoniecznie wyprani z poglądów, za to przyzwyczajeni do współpracy – w miejsce dzisiejszych śmiertelnych wrogów kampanijnych. Równocześnie będą to ludzie mniej uzależnieni od wskazań kacyków, bardziej pragmatyczni zatem rokujący lepiej co do ogólnej współpracy.

            Jeżeli jednak chcesz mnie przekonać, że:
            – tak jak jest, jest najlepiej, bo inaczej będzie na pewno gorzej
            – my jako społeczeństwo jesteśmy efektywnie bandą kretynów i nic się z tym nie da zrobić
            – statystyka i rozkłady normalne nie mają racji bytu
            to mogę ci tylko przytaknąć: sorry, nie dla mnie.

          • Gregmal masz trochę (co nieco) racji
            JOW nie załatwiają niczego automatycznie. Powodzenie zależy od nas samych. Jeśli pozwolimy na to, aby kandydata nam przynosiły w teczce partie, to JOW nie będzie się różnił od obecnego systemu. Kandydata musimy znaleźć sami i będzie to jeden z nas. I my sami musimy go dopilnować. I też może nie wyjść. Ja wiem, że łatwiej jest wtedy, gdy ktoś za nas myśli, bo w razie niepowodzenia jest na kogo zwalić winę. Może to by nas nauczyło odpowiedzialności, bo teraz nawet jak sami wybierzemy jakieś władze, to zaraz na drugi dzień mówimy ONI – to w skali kraju.
            Druga sprawa – chyba żartujesz z tą zazdrością. Ja mam szczęście mieszkać w takiej małej gminie i zapewniam Cię, że czegoś takiego już od dawna nie ma.
            Trzecia sprawa – JOW to mają być wybory do sejmu czyli władza ustawodawcza. Taki pojedynczy poseł faktycznie niczego nie zrobi. Musi znaleźć podobnych, co nie jest takie znowu trudne, bo i problemy lokalne są podobne. Dlaczego uważasz, że tylko partie mogą rozwiązywać problemy?
            Czwarta sprawa – co Cię obchodzi los tych z drugiego miejsca, oni mogą się starać o wybór w następnej kadencji.

  6. A ja mam zastrzeżenia do punktu 3.
    Nie odpuszczałbym JOW z wyborów parlamentarnych. Czy w tych, czy w samorządowych będą miały ten sam urok: możliwość odwołania wybrańca, który sprzeniewierzył się znacząco swoim obietnicom wyborczym…
    Przy okazji – zapowiadałem, że politycy szukając rezerw będą sięgać po JOW. Rano w Trójce słyszałem, jak kandydat Jurek przedstawiał się, wcale nie przymuszany przez prowadzącego redaktora, jako zdeklarowany zwolennik JOW!
    Na razie to margines, ale już coś się dzieje 😉

    • Kolego Tetryku…
      A kto mówił o możliwości odwołania deputowanego?
      Zresztą powiem wprost: jestem przeciwnikiem JOW. To nic nie zmieni. Wybrańcy nadal będą wyalienowani od wyborców i posłuszni linii partii.
      Tetryku, czy Twoje doświadczenie życiowe nie mówi Ci, że tak będzie?
      Żaden z wybrańców się nie podłoży.
      A dlaczego?
      Ano dlatego, że nadal o wystawieniu tego jedynego w JOW będzie decydować partia.
      Czyli tak jak obecnie.
      Wierzysz w to, że wybraniec będzie lojalny wobec wyborców w JOW, skoro może nie zostać wystawiony przez partię?
      Wybacz…

      • Wierzę, że JOW umożliwia dwie ważne sprawy.
        Po pierwsze – wybraniec wygrał głosami ściśle określonego i niewielkiego elektoratu, jest więc technicznie możliwe ciągłe monitorowanie poparcia udzielanego mu przez jego wyborców, i w skrajnym przypadku odwołanie go odpowiednio wymaganą większością – i taka możliwość powinna być wprowadzona wraz ze zmianą ordynacji. W obecnym układzie do Sejmu wchodzą miernoty z minimalną ilością głosów podczepione pod popularnego innego kandydata, a składają się na ten “sukces” głosy z całego kraju. Nie ma zatem możliwości odwołania, bo niby kto miałby to robić? Ogólnopolskie referendum?

        Po drugie – lokalny charakter JOW sprawi, że kampania wyborcza będzie stosunkowo tania. Można więc sobie wyobrazić, że w okręgu zwycięży kandydat bezpartyjny, dobrze natomiast znany w swoim otoczeniu. Taki kandydat nie będzie podlegał presji ze strony partyjnych kacyków, aby przedkładać interes partii nad interes jego wyborców. W tej sytuacji nawet kandydaci związani z partiami będą większą uwagę przywiązywali do spełnienia oczekiwań wyborców niż do wskazówek z centrali, które obecnie są jedynym drogowskazem. A jeśli nie – ceną nielojalności będzie niebyt w następnej kadencji, lub w drastycznych przypadkach nawet odwołanie.

        Oczywiście nie jestem na tyle naiwny, żeby głosić iż mechanizmy takie natychmiast pojawią się w każdym okręgu. Ale pojawią się, i po sukcesach pierwszych niezależnych lokalnych kandydatów będą coraz częstsze. A przynajmniej jest na to szansa, której obecny system nie daje w żaden sposób.

        Polecam twojej uwadze http://jow.pl, jest tam sporo interesujących dyskusji na temat: m.in. wypowiedzi prof. Gieysztora i prof. Stępnia. Tuta m..in. poruszaliśmy już też ten temat (tekst mój, ale głosów pod kreską więcej).

        • OK… A wiec:
          Primo: owe techniczne możliwości, to nic innego, jak sondaże. A na zlecenie profesjonalnych sondaży stać bogatych, a więc partie. No, chyba, że chcesz wśród wybrańców widzieć lokalnych bonzów, co i tak już mają przekupionych wójtów, a teraz walczyć o żłób pójdą za większą kasę.

          Secundo: jak w JOW wyeliminować owe miernoty? No jak, powiesz mi, bo ja nie do końca wiem jak. A dlaczego? Ano dlatego, że najbliższe otoczenie zagłosuje zawsze przecwiko Tobie. A dlaczego? Z zazdrości. I nadal będziemy mieli miernoty-spadochroniarzy. Bo lepiej zagłosować na tego, kogo się nie zna, niż na sąsiada (mówię oczywiście o wyborach parlamentarnych, aczkolwiek w samorządzie też to ma zastosowanie).

          Tertio: owo zwycięstwo kandydata bezpartyjnego. Załóżmy, że mamy 460 JOW do sejmu i wygrywa w nich 460 kandydatów bezpartyjnych,
          Kto więc będzie rządził? Gdzie jakieś porozumienie? Gdzie zapewnienie większości parlamentarnej zgodne z konstytucją? Gdzie sprawność władzy?

          Quatro: A jeżeli w owych 460 okręgach JOW wygrają o 1 głos bezpartyjni, a tuż za nimi będą na 2 miejscach przedstawiciele partii? Czyli owe głosy oddane na 2 miejsca nie będą się liczyć.
          Nie jestem przedstawicielem żadnej z partii, ale chcę być sprawiedliwym. Dlaczego mamy pozbawiać głosu ok. 49% społeczeństwa (zakładając, że JOW to 50%+1 głos).

          I po wtóre w końcu: przy JOW nie będzie żadnych bezpartyjnych komitetów. Mogą być komitety w rodzaju Pewnego Henryka – wiecznego dotychcasz senatora.
          Przy dzisiejszym zmedializowaniu polityki mało kto odda głos na niezależnego, gdyż uzna ten głos za stracony.

          Będzie, tak jak dzisiaj, tylko przy gorszym odzwierciedleniu preferencji wyborczych.
          The winner takes all – sorry, nie dla mnie.

          • Żadne sondaże.
            460 jednomandatowych okręgów to grupy rzędu 100 000 ludzi, w ty nie wszyscy są wyborcami. Jeżeli deputowany wytnie naprawdę paskudny numer, społeczność lokalna jest w stanie zorganizować się i spowodować referendum odwołujące – jak n.p. Częstochowa poradziła sobie z Wroną.
            Jeżeli lokalny bonza będzie przekupywał wyborców fundując im drogi, przedszkola i inne łapówki w tym stylu – sądzę, że faktycznie może mu się udać. Jeżeli będzie przekupywał wyłącznie kandydata na wójta, szybko pójdzie się bujać, bo ludzie wybiorą tego, któremu nie zapłacił.
            Co do współpracy w sejmie – niewątpliwie partie będą starały się przeforsować swoich przedstawicieli. Zmusi je to jednak (przynajmniej te zbliżone programowo) do lokalnej współpracy w ramach wspólnego pokonywania tych innych, np. wymianą poparcia w sąsiednich okręgach. Zatem do sejmu trafią ludzie niekoniecznie wyprani z poglądów, za to przyzwyczajeni do współpracy – w miejsce dzisiejszych śmiertelnych wrogów kampanijnych. Równocześnie będą to ludzie mniej uzależnieni od wskazań kacyków, bardziej pragmatyczni zatem rokujący lepiej co do ogólnej współpracy.

            Jeżeli jednak chcesz mnie przekonać, że:
            – tak jak jest, jest najlepiej, bo inaczej będzie na pewno gorzej
            – my jako społeczeństwo jesteśmy efektywnie bandą kretynów i nic się z tym nie da zrobić
            – statystyka i rozkłady normalne nie mają racji bytu
            to mogę ci tylko przytaknąć: sorry, nie dla mnie.

          • Gregmal masz trochę (co nieco) racji
            JOW nie załatwiają niczego automatycznie. Powodzenie zależy od nas samych. Jeśli pozwolimy na to, aby kandydata nam przynosiły w teczce partie, to JOW nie będzie się różnił od obecnego systemu. Kandydata musimy znaleźć sami i będzie to jeden z nas. I my sami musimy go dopilnować. I też może nie wyjść. Ja wiem, że łatwiej jest wtedy, gdy ktoś za nas myśli, bo w razie niepowodzenia jest na kogo zwalić winę. Może to by nas nauczyło odpowiedzialności, bo teraz nawet jak sami wybierzemy jakieś władze, to zaraz na drugi dzień mówimy ONI – to w skali kraju.
            Druga sprawa – chyba żartujesz z tą zazdrością. Ja mam szczęście mieszkać w takiej małej gminie i zapewniam Cię, że czegoś takiego już od dawna nie ma.
            Trzecia sprawa – JOW to mają być wybory do sejmu czyli władza ustawodawcza. Taki pojedynczy poseł faktycznie niczego nie zrobi. Musi znaleźć podobnych, co nie jest takie znowu trudne, bo i problemy lokalne są podobne. Dlaczego uważasz, że tylko partie mogą rozwiązywać problemy?
            Czwarta sprawa – co Cię obchodzi los tych z drugiego miejsca, oni mogą się starać o wybór w następnej kadencji.

  7. Nie wiem czy pamiętasz jak ,,cała Polska” czekała
    na wpadkę czerwonoskórego Endrju w Brukseli,zaraz po nominacji na ministra rolnictwa. Zdumienie sięgnęło zenitu ,kiedy zebrał pochlebne opinie unijnych urzędników oraz komentarze znawców . Jako prosty burak znikąd ,zaskakująco dobrze sobie radził na takim stanowisku. Myslę,że nawet lepiej od dzisiejszego troglodyty Sawickiego , co to ,,rzondzo i polityke rolno robio”. Wyblakły już nieco Endrju wydaje się być jedynym prawdziwym liberałem w rządowych ławach,bo zapierdalał na swoim i WŁASNYMI rękami COŚ zbudował.Nie licząc ,,chłopów” od Pawlaka,którzy w telewizji ujeżdżali traktory niczym kołchozowi przodownicy. Na przykładzie Tuska widać lipę ,,państwowych liberałów” , o rękach żadną pracą niesplamionych.Ewentualnie specjalistów od przewalanek na zamówieniach publicznych. Był przecież Endrju wielką nadzieją drobnych,samotnych ,zapierdalających od świtu do nocy – przedsiębiorców ,,jednoosobowych”.Tych dokładnie,którzy są solą ziemi niemieckiej i szwajcarskiej,ale nigdy polskiej. Nie mają oni w sejmie ŻADNEJ reprezentacji. Buraczany Lepper skompromitował się doszczętnie i wielki ruch ,,biało-czerwonych krawaciarzy”.Ciekaw jestem dlaczego Millerowi nikt nie wypomina służby u Leppera? W każdym bądź razie , po latach polowaniania ,został trafiony i zatopiony przez Kaczora. I tylko za to należą się Kaczyńskiemu słowa uznania.Bo dzisiaj Lepper ma poparcie 3% zagubionych i tych,,którzy nie potrafią tekstu ze zrozumieniem…”.Dokładnie tyle co doktor minister Olechowski. Więc kto tu zwariował?

  8. Nie wiem czy pamiętasz jak ,,cała Polska” czekała
    na wpadkę czerwonoskórego Endrju w Brukseli,zaraz po nominacji na ministra rolnictwa. Zdumienie sięgnęło zenitu ,kiedy zebrał pochlebne opinie unijnych urzędników oraz komentarze znawców . Jako prosty burak znikąd ,zaskakująco dobrze sobie radził na takim stanowisku. Myslę,że nawet lepiej od dzisiejszego troglodyty Sawickiego , co to ,,rzondzo i polityke rolno robio”. Wyblakły już nieco Endrju wydaje się być jedynym prawdziwym liberałem w rządowych ławach,bo zapierdalał na swoim i WŁASNYMI rękami COŚ zbudował.Nie licząc ,,chłopów” od Pawlaka,którzy w telewizji ujeżdżali traktory niczym kołchozowi przodownicy. Na przykładzie Tuska widać lipę ,,państwowych liberałów” , o rękach żadną pracą niesplamionych.Ewentualnie specjalistów od przewalanek na zamówieniach publicznych. Był przecież Endrju wielką nadzieją drobnych,samotnych ,zapierdalających od świtu do nocy – przedsiębiorców ,,jednoosobowych”.Tych dokładnie,którzy są solą ziemi niemieckiej i szwajcarskiej,ale nigdy polskiej. Nie mają oni w sejmie ŻADNEJ reprezentacji. Buraczany Lepper skompromitował się doszczętnie i wielki ruch ,,biało-czerwonych krawaciarzy”.Ciekaw jestem dlaczego Millerowi nikt nie wypomina służby u Leppera? W każdym bądź razie , po latach polowaniania ,został trafiony i zatopiony przez Kaczora. I tylko za to należą się Kaczyńskiemu słowa uznania.Bo dzisiaj Lepper ma poparcie 3% zagubionych i tych,,którzy nie potrafią tekstu ze zrozumieniem…”.Dokładnie tyle co doktor minister Olechowski. Więc kto tu zwariował?

  9. Ostatnio, loguję się w dwóch przypadkach:
    1. Aby skomentować tekst, który nisko cenię i absolutnie nie zgadzam się z autorem, lecz go szanuję
    2. Aby skomentować tekst (IMHO) bardzo dobry.

    Łaskawie uznaję, że tym razem zachodzi okoliczność nr 2.

  10. Ostatnio, loguję się w dwóch przypadkach:
    1. Aby skomentować tekst, który nisko cenię i absolutnie nie zgadzam się z autorem, lecz go szanuję
    2. Aby skomentować tekst (IMHO) bardzo dobry.

    Łaskawie uznaję, że tym razem zachodzi okoliczność nr 2.

  11. Strasznie odbierasz to wszystko do siebie
    tak jak bym walił po nazwisku.

    Nie będę więc dalej pisał, że prawdopodobieństwo wychowania dobrych płatników podatku dochodowego w rodzinach wielodzietnych (4-8) jest mniejsze niż w rodzinach z 2-3 dzieci. Nie dysponuję wynikami badań więc się nie będę wymądrzał.

    Wracając do przykładu Kowalskiego widzę, że muszę dokończyć.
    Kowalski i Nowak wspólnie zasilają budżet (zakładając podatek liniowy) kwotą 44 000 zł (Kowalski – 40.000 zł, Nowak – 4.000 zł, czyli 10:1)). Te pieniądze wracają do nich w postaci “usług” jakie świadczy państwo na ich rzecz w proporcjach 3:8 (Kowalscy dostają 12.000 zł, Nowakowie 32.000 zł), zakładając, że obie rodziny korzystają z tych samych “usług” państwa. W rzeczywistości Nowak jako wielodzietny korzysta najczęściej z ulg i przywilejów, pomocy społecznej i takich tam, co powoduje, że proporcje podziału pieniedzy przesuwają się jeszcze bardziej na rzecz Nowaka. Mam nadzieję, że teraz widać jak na dłoni kto kogo dofinansowuje. Państwo jest tylko przekaźnikiem pieniedzy od Kowalskiego do Nowaka i pobiera prowizję (aparat biurokratyczny), której wysokość uznac można za lichwę.

    Przykład Madame, aby był obrazowy ma charakter statystyczny. Wyjaśnienie istoty zjawiska wymaga uogólnień, nawet jeżeli ten ogólny przypadek ktoś bardzo odbiera “do siebie”. Trudno żebym odnosił się do każdego przypadku osobno. Sam znam wielodzietnią rodzinę Kowalskich, która utrzymuje niejedną rodzinę Nowaków bezdzietnych lub z dwójką dzieci. Bo rzecz nie w tym ile kto ma dzieci, tylko ile płaci podatków.

    Przy obecnym systemie ubezpieczeń emerytalnych opierających się na zasadach repatrycji i kapitałowej, teza o fundowaniu emerytury Kowalskiemu byłaby pewnie do udowodnienia pod warunkiem, że:
    – Kowalski jako prywatny przedsiębiorca opłaca najniższą składkę ZUS, a zyski zamiast inwestować i odkładać na starość w banku lub OFE przepija z kumplami;
    – Twoje dzieci będą w przyszłości Kowalskimi, a nie Nowakami.

  12. Strasznie odbierasz to wszystko do siebie
    tak jak bym walił po nazwisku.

    Nie będę więc dalej pisał, że prawdopodobieństwo wychowania dobrych płatników podatku dochodowego w rodzinach wielodzietnych (4-8) jest mniejsze niż w rodzinach z 2-3 dzieci. Nie dysponuję wynikami badań więc się nie będę wymądrzał.

    Wracając do przykładu Kowalskiego widzę, że muszę dokończyć.
    Kowalski i Nowak wspólnie zasilają budżet (zakładając podatek liniowy) kwotą 44 000 zł (Kowalski – 40.000 zł, Nowak – 4.000 zł, czyli 10:1)). Te pieniądze wracają do nich w postaci “usług” jakie świadczy państwo na ich rzecz w proporcjach 3:8 (Kowalscy dostają 12.000 zł, Nowakowie 32.000 zł), zakładając, że obie rodziny korzystają z tych samych “usług” państwa. W rzeczywistości Nowak jako wielodzietny korzysta najczęściej z ulg i przywilejów, pomocy społecznej i takich tam, co powoduje, że proporcje podziału pieniedzy przesuwają się jeszcze bardziej na rzecz Nowaka. Mam nadzieję, że teraz widać jak na dłoni kto kogo dofinansowuje. Państwo jest tylko przekaźnikiem pieniedzy od Kowalskiego do Nowaka i pobiera prowizję (aparat biurokratyczny), której wysokość uznac można za lichwę.

    Przykład Madame, aby był obrazowy ma charakter statystyczny. Wyjaśnienie istoty zjawiska wymaga uogólnień, nawet jeżeli ten ogólny przypadek ktoś bardzo odbiera “do siebie”. Trudno żebym odnosił się do każdego przypadku osobno. Sam znam wielodzietnią rodzinę Kowalskich, która utrzymuje niejedną rodzinę Nowaków bezdzietnych lub z dwójką dzieci. Bo rzecz nie w tym ile kto ma dzieci, tylko ile płaci podatków.

    Przy obecnym systemie ubezpieczeń emerytalnych opierających się na zasadach repatrycji i kapitałowej, teza o fundowaniu emerytury Kowalskiemu byłaby pewnie do udowodnienia pod warunkiem, że:
    – Kowalski jako prywatny przedsiębiorca opłaca najniższą składkę ZUS, a zyski zamiast inwestować i odkładać na starość w banku lub OFE przepija z kumplami;
    – Twoje dzieci będą w przyszłości Kowalskimi, a nie Nowakami.