Reklama

To nie będzie tekst o polityce. Takich rzeczy nie próbuję. Nie jestem dobre w te klocki. A wychodzę z założenia, że jeśli już coś robić to dobrze.

To nie będzie tekst o polityce. Takich rzeczy nie próbuję. Nie jestem dobre w te klocki. A wychodzę z założenia, że jeśli już coś robić to dobrze. Czasem mam jednak różne przemyślenia, niekoniecznie polityczne. Zwykle nachodzą mnie w miejscu, gdzie nie można usiąść przy klawiaturze i naskrobać co chodzi po głowie. I zwykle to coś, co można górnolotnie nazwać natchnieniem, znika zanim dorwę sie do klawiatury. Ale jednak czasami mam w sobie na tyle woli, żeby jednak po powrocie do domu, usiąść przed tym kompem i podzielić się swoimi rozważaniami.

Dzisiejsze przemyślenia będą luźno lawirować wokół tematu wiary w Boga. Nie wokół Kościoła Katolickiego, co ostatnio jest popularne, ale wokół wiary jako takiej. Choć i o Kościół zahaczę.

Reklama

Widziałem w życiu chyba ze trzy osoby tak prawdziwie wierzące w Boga. Nie liczę tu ludzi, którzy wierzą w sposób tak zupełnie prosty, bez angażowania w to żadnej inteligencji. To jest często spotykane u ludzi starszych i, jak widać na przykładzie wyznawców Radia Maryja, nie zawsze idzie w parze z odpowiednią postawą życiową. Chodzi mi o wiarę prawdziwą, bezwzględną i ze wszytkim jej konsekwencjami. Uwierzcie mi, takie rzeczy widać w ludziach. Widać w nich coś, co można nazwać natchnieniem, powołaniem, czymkolwiek. Odbija się to na ich postawie, na sposobie postrzegania świata. A wyznaję zasadę, że jak się coś robi, w coś wierzy, jest kimś, to powinno się to robić w stu procentach. W całości, w każdym czynie.

Podam przykład. Człowiek, który twierdzi, że jest głęboko wierzący. Co tydzień widuje się go w kościele. A jednak nie przeszkadza mu to uprawiać seksu przed małżeństwem. Tak, może ktoś mi zarzucić, że nigdzie w przykazaniach nie jest to jawnie ujęte. Że to wymysł Kościoła, a to niekoniecznie musi się wiązać z wiarą jako taką. Ale chodzi tylko o przykład, myślę, że można by ich znaleźć więcej. Sens jest jeden, czy możemy uznawać się za katolików, jeśli w sposób ciągły łamiemy jedną z zasad? I pewnie jeszcze idziemy się spowiadać, po czym znów do powtarzamy. I za każdym razem dostajemy od tego samego księdza rozgrzeszenie. Ile w tym fałszu…

Zdarza mi się być w kościele. Ostatnio coraz rzadziej i rzadziej. I za każdym razem widzę, jak mało takie wizyty mi dają. W kościele nie czuć Boga, nie czuć wspólnoty ludzi. Ja czuję tylko pozory.

Należałem do harcerstwa przez 10 lat mojego życia. Do takiego prawdziwie czystego harcerstwa. Bez polityki, z zasadami, z kształtowaniem charakteru. To nie było zmarnowane 10 lat. Z nieśmiałego i wstydliwego, zakompleksionego dzieciaka stałem się kimś, nieskromnie ujmując, kto potrafi poradzić sobie w trudnych sytuacjach, kimś kto wie czego chce od życia i w swoim tempie to realizuje. Ale nie to jest ważne. Ważne jest to, że tam przeżyłem rzeczy, które ludzie powinni odczuwać, kiedy wspólnie podczas mszy przeżywają wiarę. Uniesienie, głębokie i silne emocje, poczucie wspólnoty, zrozumienie, pozytywne nastawienie wobec innych. Chyba właśnie brak tych rzeczy we wspólnocie kościelnej, odsunął mnie od Kościoła. Ile jest ludzi, którzy wierzą w sposób pusty?

A rytuał? Wszystko co się wiąże z wiarą i Kościołem? Msze, pieśni, znak pokoju, hostia, spowiedź? Czym są te rzeczy. Tak naprawdę są to formy mające generować poczucie więzi, spokój ducha. Spowiedź nie jest niczym innym jak wizytą u psychoanalityka, czy zwierzeniem się z własnych błędów. Równie dobrze można porozmawiać z kimś bliskim i powiedzieć “słuchaj, zrobiłem coś złego”. To forma oczyszczenia sumienia. Mi spowiedź nie jest potrzebna. Wolę iść i przeprosić tego kogoś, którego skrzywdziłem. Sumienie mnie wtedy nie dręczy, wiem że między nami sytuacja jest jasna i klarowna. A spokój ducha? Odnajduję go w lesie, kiedy jeżdżę rowerem albo kiedy gram na gitarze i śpiewam. To wszystko zastępuje mi rytuał, jaki jest serwowany w Kościele. Ale najbardziej przeszkadza mi wszechobecny fałsz. Na każdym kroku spotyka się ludzi, którzy mówią o sobie jako o głęboko wierzących, a z drugiej strony nie przestrzegają fundamentalnych zasad, o których mówią. Szkoda gadać.

To takie moje luźne myśli, z pogubionymi gdzieś między tramwajem a klawiaturą fragmentami. Po prostu odczułem potrzebę napisania o tym i tym razem zrobiłem to tutaj, a nie na blogu. Choć nie wiem czy w środowisku kontrowersyjno-netowym jest to temat kontrowersyjny.

Reklama

38 KOMENTARZE

    • Jeden Pies.
      "W takim tempie, przy takim poziomie i robieniu wszystkiego na siłę to w pół miesiąca się energia skończy i portal zacznie kwiczeć jak zarzynane prosię."

      To zdanie z Twoje tekstu datowanego 19.09.2008 roku. I jak sam widzisz, prognozy można stawiać, mieć swoje zdanie ale niekoniecznie rację. Chwała Ci jednak za to, że wpisujesz się w nazwę portalu. Z kolei ja, dla dopełnienia tekstu o wierze, dokleję coś o materii.

      Przeczytajcie jak kościół i kler rozgrabia naszą Polskę:
      Gigantyczny majątek, o obszarze przekraczającym dwudziestodwukrotnie wielkość Watykanu, wart kilka miliardów złotych sprezentowało państwo Kościołowi krakowskiemu po 1989 r. Na ekskluzywnych kamienicach i działkach komercyjnych kler zbija kolejne złote fortuny.
      Ustawa o stosunku państwa do Kościoła z 1989 r. otwarła duchowieństwu wrota do ziemskiego raju przepychu i bogactwa. Dzięki niej kler rzymskokatolicki (a de facto państwo Watykan) stał się najbogatszym właścicielem w Polsce. Różnymi drogami do jego przepastnych kas wciąż płyną gigantyczne majątki warte dziesiątki miliardów złotych, nowych złotych. Komisja Majątkowa, władze miast i województw rozdają polską ziemię. Ciągle nowe przywileje, ulgi i darowizny pompują kiesę finansowego olbrzyma. Patrzy na to wszystko biedny Polak…

      Jak Polska kocha Kościół – a Kościół pieniądze, najwyraźniej widać w stolicy sutannowego biznesu,
      czyli w Krakowie. Nie na próżno mówi się o nim `mały Rzym’, czy `Świętogród’. To najgęściej zaludnione księżmi i zakonnikami miasto w kraju. Bo też najwięcej jest tu kościołów i zakonów, w przeliczeniu na jednego podatnika… tj. katolika Po prostu – polski Watykan. Jakby tego było mało, po 1989 r. krakowskim przewielebnym spadła manna z nieba w postaci ponad 1000 ha nieruchomości (10 km2, czyli terenu ponad 20-krotnie większego niż państwo papieskie). Prawie wszystko położone w centralnych dzielnicach miasta. Sami duchowni uzyskany majątek szacują na kilka miliardów nowych złotych. Dla przykładu norbertanki żądają 25 mln zł za 5 ha należnych im rzekomo gruntów. Proboszcz parafii Mariackiej wycenił `swoje’ 20 ha na 50 mln zł. Wytyczne, jak ustalić koszt odszkodowania w wypadku działki zamiennej gratyfikacji finansowej dla Kk, podaje wewnętrzny protokół Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski podpisany 22 czerwca 2001 r. przez Longina Komołowskiego – byłego wiceprezesa Rady Ministrów i arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego.

      Kościół krakowski bezustannie otrzymuje lukratywne kamienice, gdzie mieszczą się sklepy, siedziby firm, lokale mieszkaniowe, domy opieki społecznej, państwowe szkoły, przedszkola czy inne instytucje. Słone interesy robi też na uzyskanych komercyjnych działkach w centrum miasta przeznaczonych na budownictwo, handel czy inwestycje komunikacyjne. Najczęściej są one natychmiast sprzedawane bądź wynajmowane za niebotyczne stawki (w Krakowie są najwyższe w Polsce stawki za kupno lub wynajem 1 m2 powierzchni zabudowy – (podać maksymalne stawki za wynajem pow. Biurowej w centrum Krakowa- RK). Dla zabicia nudy przy liczeniu kasy kler kopie piłkę na zagarniętych boiskach sportowych, przechadza się po watykańskich ogrodach, parkach i lasach. Hierarchia krakowska ukrywa przed opinią publiczną niebotyczne fortuny, które zbija na otrzymanych majątkach, między innymi od komisji wspólnej rządu i episkopatu w ramach swoich roszczeń. Dotarcie do odnośnych dokumentów nie było łatwe, bo w Krakowie czarny kolor zdominował również polskie urzędy. Oto nieruchomości polskiego Watykanu, które dostał on za bóg zapłać po 1989 r.

      Do najbogatszych i najbardziej łasych należy parafia Mariacka, znana m.in. z hejnału i dyskusyjnej reklamy towarzystwa ubezpieczeniowego na wieży. Choć zbija już od wielu lat niesamowite krocie na różnych interesach, w tym odzyskanych kilku kamienicach przy Rynku Głównym, gdzie mieszczą się: ekskluzywny hotel Wit Stwosz, kawiarnia, sklepy i najbogatsze firmy, wciąż czatuje na złote jajo, jakim są tereny w Krakowie Bronowicach. Walczy o nie uparcie megabiznesmen, proboszcz, archibrezbiter, ks. infułat Bronisław Fidelus. Niczym lew czyha na 21 ha w rozbudowującej się dzielnicy. Trzy ogrody działkowe: `Złoty Róg’, `Piast’, `Widok’ oraz tereny Zakładów Nasienniczych `Polan’ i tereny miejskie kapłan wycenił na 50mln zł. Już znalazł chętnych do wielkich przedsięwzięć. Sprawa czeka obecnie w Komisji Majątkowej. Ksiądz Fidelus potrafi czekać, odrzuca kolejne oferty zamiennych działek – albo wielka kasa, albo zwrot w naturze. Krakowskie Centrum Inwestycyjne, z którym doszedł do porozumienia, chciałoby zbudować w Bronowicach hotele bądź centrum targowe. Co będzie z dotychczasowymi użytkownikami – księdza nie interesuje. Jezuici wypędzili ze swoich siedzib dwie kliniki: Toksylogii i Chirurgii Szczękowo-Twarzowej. W ogromnych budynkach zainstalowali własną Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną `Ignatianum’ i centrum wydawnicze.

      Największe interesy w mieście robią augustianie. Zakon skasowany w 1950 r. przez kard. Sapiehę, powrócił do Krakowa za zgodą kard. Macharskiego w 1989 r. (nie bez powodu w tym właśnie roku!). Pięciu(!) mnichów najpierw oczyściło gotycki klasztor przy ul. św. Katarzyny z niechcianych lokatorów -Wydziału Architektury UJ oraz kilku rodzin. Od kilku lat przejmują nowe komercyjne działki w Prokocimiu, po obu stronach ul. Wielickiej. Począwszy od 1993 r. otrzymują tereny wraz z zabudowaniami mieszkalnymi. Przejęli między innymi dom dziecka usytuowany w zespole pałacowym przy ul. Górników, Klub Sportowy `Kolejarz’ i część Parku hrabiego Jerzmanowskiego. Wciąż o swój los boi się 11 rodzin z pobliskich domów. Pazerni augustianie zgarnęli już kasę za działkę pod hipermarket HIT. Z obawy przed publicznym zlinczowaniem zostawili (na razie) prokocimskie szpitale, choć walczą z nimi o tereny przyległe. Mimo otrzymanych 30 ha ciągle im mało.

      Do najbogatszych krakowskich zakonów żeńskich i jednocześnie najbardziej znienawidzonych za swoją pazerność należą norbertanki.
      W latach 90. straszyły radio RMF odebraniem ziemi spod Kopca Kościuszki, z którego rozgłośnia nadawała swoje audycje. Jako jedne z pierwszych, bo już w 1991 r. otrzymały prawie 9 ha nieruchomości w Krakowie Zwierzyńcu, użytkowane wówczas przez Akademię Rolniczą. Rok później na terenach Huty im. T. Sendzimira w Krakowie Luboczy dostały 6 działek o łącznej pow. 50 ha. Jakby tego mało, obecnie sądzą się z gminą Kraków oraz Skarbem Państwa o 6 ha nieruchomości w Śródmieściu. Spór dotyczy terenów Klubu Sportowego Cracovia i orbisowskiego hotelu. Wkrótce wyrok ma wydać Sąd Apelacyjny w Krakowie. Norbertankom marzy się również rozbudowany i odrestaurowany gmach nadleśnictwa w Zabierzowie – 76 arów.
      Dobrym interesom nie popuszcza krakowska kuria, która w 1994 r. w Witkowicach dostała 50,9711 ha nieruchomości oraz 52 ha w tzw. drogowym Węźle Opatkowice – kilkanaście działek przy autostradzie. Z kamienic przy ul. Kanoniczej, gdzie mieści się Muzeum Archidiecezjalne, wylecieli mieszkańcy. Kościół łaskawie zostawił na uzyskanych włościach Uniwersytet Jagielloński i Teatr Kantora Cricot 2. Na razie trzyma się też Filharmonia Krakowska.

      Kamienice z domami pomocy społecznej przejmuje Caritas. W 1994 r. przejęła budynek przy ul. Mikołajskiej 30, zaś w 1998 r. Dom Pomocy Społecznej przy ul. Radziwiłowskiej 8. W Śródmieściu tego samego roku dostała kilka działek – 3836 m2 przy Skawińskiej 4 i Krakowskiej 47. W 2000 r. w Bronowicach księżom z Caritasu sprezentowano 12,7411 ha. Największe społeczne protesty towarzyszyły przejęciu Domu Pomocy Społecznej. Po listach otwartych, mediacjach różnych osobistości udało się tylko zastrzec, że Kościół nie może wyrzucić pensjonariuszy do 2014 r., choć chciał to uczynić natychmiast!

      Oprócz interesów robionych na kamienicach przy ul. Siennej i Stolarskiej dominikanie wciąż poszerzają swoje horyzonty biznesowe. W 1993 r. na Prądniku Czerwonym otrzymali 6 ha nieruchomości, w 1997 r. – 9,5 ha w Nowej Hucie i w 1999 r. ponad 20 ha na polach PGR Dziekanowice. Nie pogardzili także ogrodami działkowymi. Wciąż są nienasyceni.
      Akademii Muzycznej i PWST `do widzenia!’ powiedziały urszulanki. Od Komisji Majątkowej wyłudziły w latach 1996-1999 łącznie 82 ha na Prądniku Czerwonym i w okolicach Krzeszowic. Większość z tych terenów mają sprzedać pod osiedla mieszkaniowe.

      Chciwi michaelici, choć dostali ponad 50 ha w Pawlikowicach, po zagarnięciu domu pomocy społecznej przez 3 lata zarzynali go czynszem, aż padł. Na jego gruzach utworzyli zakonny Dom Dziecka, na który doją pieniądze z miasta i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
      W kamienicy misjonarzy na ul. Floriańskiej mieści się McDonald’s, zaś na Placu Wszystkich Świętych misjonarska restauracja, gdzie stołują się krakowscy rajcy. Misjonarze, choć zgarnęli kasę za szpital kolejowy przy ul. Lea 44, wyceniony w 1995 r. na 1,1 mln zł, ponad 20 ha lasów, pól i zabudowań mieszkalnych na dokładkę, teraz żądają przed sądem przejęcia komercyjnych działek przy ul. Kawiory, w pobliżu miasteczka studenckiego. Spór dotyczy także kamienic mieszkalnych przy ul. Czarnowiejskiej 101 i 103 oraz szkoły podstawowej. Roszczenia mnichów dotyczą dwóch największych uczelni krakowskich UJ i AGH. Sąd zawiesił tymczasowo sprawę. Jak się dowiedzieliśmy, dotychczas toczyła się wyjątkowo stronniczo na korzyść Kościoła.  

      Innym bulwersującym żądaniem jest przejęcie gmachu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej przy ul. Warszawskiej 5 przez Stowarzyszenie Miłosierdzia Wincentego a Paulo. Jak wynika z toczącej się sprawy przed Komisją Majątkową – na razie istnieje niewystarczająca prawna zasadność występowania stowarzyszenia o przejęcie budynku.
      Salwatorianom śnią się 2 hektary w samym centrum miasta przy ul. Szlak 73a, gdzie mieści się Małopolski Instytut Samorządu Terytorialnego i Administracji oraz Park Miejski Jalu Kurka. Ewentualnie w zamian żądają 5 mln zł, co jest nie do przyjęcia nawet przez tak święte miasto. Być może więc park pójdzie pod wycinkę… Pazerni zakonnicy nie chcą słyszeć o gruntach zamiennych, chyba że też w centrum.

      Szarytki miały duży kłopot z wyrzuceniem ludzi z mieszkań przy ul. Filipa 15. W końcu udało się. Z marszu przejęły też policyjny pensjonat w Krynicy.
      Jak dobrze powodzi się klerowi w Krakowie mogą poświadczyć Córki Bożej Miłości. Po otrzymaniu ponad 40 ha nieruchomości władze Krakowa szukają im dalszych terenów zamiennych za nieruchomości na Śląsku, w Jastrzębiu Zdroju – 3 ha, bo jak mówią mniszki: `lepiej dogadują się w świętym Krakowie’. Większość nieruchomości przezorne zakonnice już zbyły. Na pewno nie za przysłowiową złotówkę.
      Bonifratrzy przejęli najstarszy w mieście szpital przy ul. Trynitarskiej i dostali ponad 30 ha w Mogilanach. Karmelici bosi `na Piasku’ stali się właścicielami części jednego z najsłynniejszych traktów handlowych przy ul. Karmelickiej.  
      Zdarzało się przed Komisją Majątkową wiele groteskowych sytuacji. Np. ksiądz Janusz Bielański, proboszcz wawelskiej parafii, występował jednocześnie w imieniu własnej parafii oraz Kapituły Metropolitalnej, co dopiero po dłuższym czasie udało się ustalić przedstawicielom rządu i episkopatu. Popyt na majątki za friko jest tak duży, że do tych samych nieruchomości startowała parafia św. Krzyża i Matki Kościoła. Kiedy przejętych kamienic nie zdążyło wyremontować miasto lub sponsor, z pomocą przychodził Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa /SKOZK/. W jego składzie są… krakowscy hierarchowie z kard. Franciszkiem Macharskim na czele. Nie dziwi więc fakt, iż prawie połowę pieniędzy z narodowego funduszu przeznacza się na obiekty kościelne, w tym także na `najbiedniejsze’ norbertanki i augustianów.
      13 lat po Ustawie o stosunkach państwo-Kościół wiele uzyskanych tą drogą majątków zostało sprzedanych lub wydzierżawionych. Powód jest prosty: zakonni i diecezjalni właściciele nie chcą tyrać na polu, tylko zarabiać pieniądze!

      JAROSŁAW RUDZKI

        • Mistrzostwo świata.

          Całkowicie zgadzam się z opinią wielu publicystów religijnych, przedstawiających i udowadniających uniwersalizm religii katolickiej i integralnie z nią związanego Kościoła.

          Po pierwsze.
          KK jest świetny w zagadnieniach teologicznych. Idzie z duchem czasu i nawet nowe odkrycie naukowe – wbrew pierwotnie nasuwającym się podejrzeniom, że będzie ciosem dla Niego – potrafi z reguły w sposób mętny a zawiły wykorzystać na chwałę swoją.

          Po drugie.
          W sprawach związku dwojga a zatem seksu, jest autorytetem zabierającym głos zawsze i wszędzie. Nawet wypowiedzi Sług Bożych z ambony o patelni z Jerycho czy ssaniu na Górze Synaj, brzmią naturalnie i nie ranią serc wiernych. Są przy tym często tak profesjonalne, że dyplomy seksuologów należą im się wraz ze święceniami kapłańskimi – hurtem. 

          Po trzecie.
          Ja, ateusz, wierzę święcie, że duch bierze się z materii. KK mówi coś całkiem innego ale swoimi działaniami utwierdza mnie w przekonaniu, że mówić a robić, to są dwa różne światy. Coś jak niebo i ziemia. Ale paradoksalnie jest jednak w swoim elemencie, łączy ogień z wodą i nie powinniśmy widzieć nic zdrożnego w tym, że najlepszą materią do kazań o Duchu Świętym są jednak nieruchomości i hektary.

           

          Jak jesteście dobrzy w teologii, świetni w seksie a w nieruchomościach, morgach, hektarach i kilometrach kwadratowych najlepsi na świecie, to dam sobie głowę uciąć, że pochodzicie z Krakowa, mówią o Was żeście człowiek uniwersalny i na sto procent chodzicie w sutannie albo habicie na co dzień.

          • Kontynuuję zatem.
            Zaczynałem z tej samej pozycji. Mnie też kiedyś materializm w swojej wersji konserwatywnej zaimponował swoją “racjonalnością”. Dziś mając za sobą wiele lat pracy w temacie materii i praw z nią związanych powoli zmieniam zdanie. Wracając ad rem…

            Po pierwsze.
            “KK jest świetny w zagadnieniach teologicznych.”
            Znam religie, które są zdecydowanie bardziej uniwersalne niż chrześcijaństwo, zwłaszcza katolickie. Nie muszą iść z duchem czasu, ponieważ to nauka wychodzi im dziś naprzeciw, a nie odwrotnie. Podejrzewam, że choćby z tego względu nie grożą im żadne ciosy. Mogą nawet zdobywać zwolenników i zdobywają ich. Podejrzewam również, że to nauka przed tymi wierzeniami się ugnie. Ba, już zaczyna się uginać, a ja temu z żywym zainteresowaniem kibicuję. Zdobycze nauki albowiem bywają niekiedy wręcz sensacyjne.

            Po drugie.
            “Nawet wypowiedzi Sług Bożych z ambony … brzmią naturalnie i nie ranią serc wiernych.”
            Dla mnie chrześcijaństwo jest całkiem nieprzekonujące, a Kościół nie jest żadnym autorytetem. Kiedyś interesowałem się historią, w tym także historią chrześcijaństwa. Pomogło mi to odpowiedzieć sobie na parę istotnych pytań. Jeśli kiedyś zechcesz poznać początki chrześcijaństwa i sposób formowania się Kościoła oraz tego, co dziś nazywamy dogmatami wiary, uznasz, że słowa sług bożych brzmią nie tylko nieprzekonująco, ale trącą fałszem i ranią naszą inteligencję. To była czysta polityka i cele całkiem pragmatyczne. Zero jakiejkolwiek ?duchowości?. Duchowość była zarezerwowana dla wyznawców, przy czym tą duchowością też sterowano z premedytacją. Seksualnością też sterowano odbierając jej to, co najwartościowsze i najbardziej naturalne, a uwypuklając narzucone przekonania sprzeczne z naturą. Z pewnością w tym tkwi profesjonalizm, ale nie dotyczy on istoty problemu, lecz sposobu realizacji pragmatycznych celów. To właśnie sprawia, że dyskusja z duszpasterzami bywa dziś nader interesująca. Kilkakrotnie miałem ku temu okazję podczas tzw. kolędy (żona jest katoliczką). Wygrywałem te dyskusje bez trudności. Raz nawet duszpasterz z braku argumentów uciekł się do anatemy czując swą bezradność. A błądzące owieczki przecież powinno się zagarniać do stada. Przekonywać, a nie grozić kijem. Nawet w tym zakresie teoria mija się z praktyką. A podobno to religia miłości… Daleko odeszło chrześcijaństwo od wskazań Mistrza. Chociaż czytając uważnie NT trzeba przyznać, że te wskazówki często bywały sprzeczne. Dziś można jedynie sobie pospekulować czy te sprzeczności wynikają z kiepskiej pamięci słuchaczy czy z przeróbek słów mistrza dopasowywanych do formowanej przez Kościół doktryny.

            Po trzecie.
            “Ja, ateusz, wierzę święcie, że duch bierze się z materii.”
            Powstają już dziś teorie (fizyczne, a nawet biologiczne i medyczne!!!), które mówią coś wręcz przeciwnego. Tłumaczą one z powodzeniem te zjawiska, które dotychczas były zupełnie niewytłumaczalne na gruncie konwencjonalnej fizyki czy medycyny. Nawet odpowiedniki ?nieba? i ?ziemi? znajdziesz w pojęciach dzisiejszej fizyki, nie mówiąc o czymś tak ulotnym jak ?dusza?. Fizyka XX wieku zdominowana była przez prawa wynikające z teorii Einsteina, ale już w drugiej połowie tworzone były nowe koncepcję, które ujmują w formę matematyczną zależności między masą, energią i informacją. To z informacją kojarzone jest w nauce pojęcie świadomości, a świadomość wysuwana jest dziś na pierwszy plan w procesie kreacji. Nie wykluczone, ze możesz zatem zmienić zdanie.

            Nieruchomości i hektary nie mają nic wspólnego z wierzeniami. To zwyczajny biznes. Kościół to instytucja, zatem musi dbać o swoje interesy. Nie widzę w tym nic dziwnego. Nie należy więc Kościołowi zazdrościć skuteczności w działaniu, lecz przeciwstawić mu nie mniejszą skuteczność. Inaczej zawsze będzie się tuczyć naszym kosztem. Na nasze własne żądanie zresztą.

            P.S. To interesująca dyskusja. Szkoda, że szybko się zakończy z braku dyskutantów.

    • Jeden Pies.
      "W takim tempie, przy takim poziomie i robieniu wszystkiego na siłę to w pół miesiąca się energia skończy i portal zacznie kwiczeć jak zarzynane prosię."

      To zdanie z Twoje tekstu datowanego 19.09.2008 roku. I jak sam widzisz, prognozy można stawiać, mieć swoje zdanie ale niekoniecznie rację. Chwała Ci jednak za to, że wpisujesz się w nazwę portalu. Z kolei ja, dla dopełnienia tekstu o wierze, dokleję coś o materii.

      Przeczytajcie jak kościół i kler rozgrabia naszą Polskę:
      Gigantyczny majątek, o obszarze przekraczającym dwudziestodwukrotnie wielkość Watykanu, wart kilka miliardów złotych sprezentowało państwo Kościołowi krakowskiemu po 1989 r. Na ekskluzywnych kamienicach i działkach komercyjnych kler zbija kolejne złote fortuny.
      Ustawa o stosunku państwa do Kościoła z 1989 r. otwarła duchowieństwu wrota do ziemskiego raju przepychu i bogactwa. Dzięki niej kler rzymskokatolicki (a de facto państwo Watykan) stał się najbogatszym właścicielem w Polsce. Różnymi drogami do jego przepastnych kas wciąż płyną gigantyczne majątki warte dziesiątki miliardów złotych, nowych złotych. Komisja Majątkowa, władze miast i województw rozdają polską ziemię. Ciągle nowe przywileje, ulgi i darowizny pompują kiesę finansowego olbrzyma. Patrzy na to wszystko biedny Polak…

      Jak Polska kocha Kościół – a Kościół pieniądze, najwyraźniej widać w stolicy sutannowego biznesu,
      czyli w Krakowie. Nie na próżno mówi się o nim `mały Rzym’, czy `Świętogród’. To najgęściej zaludnione księżmi i zakonnikami miasto w kraju. Bo też najwięcej jest tu kościołów i zakonów, w przeliczeniu na jednego podatnika… tj. katolika Po prostu – polski Watykan. Jakby tego było mało, po 1989 r. krakowskim przewielebnym spadła manna z nieba w postaci ponad 1000 ha nieruchomości (10 km2, czyli terenu ponad 20-krotnie większego niż państwo papieskie). Prawie wszystko położone w centralnych dzielnicach miasta. Sami duchowni uzyskany majątek szacują na kilka miliardów nowych złotych. Dla przykładu norbertanki żądają 25 mln zł za 5 ha należnych im rzekomo gruntów. Proboszcz parafii Mariackiej wycenił `swoje’ 20 ha na 50 mln zł. Wytyczne, jak ustalić koszt odszkodowania w wypadku działki zamiennej gratyfikacji finansowej dla Kk, podaje wewnętrzny protokół Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski podpisany 22 czerwca 2001 r. przez Longina Komołowskiego – byłego wiceprezesa Rady Ministrów i arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego.

      Kościół krakowski bezustannie otrzymuje lukratywne kamienice, gdzie mieszczą się sklepy, siedziby firm, lokale mieszkaniowe, domy opieki społecznej, państwowe szkoły, przedszkola czy inne instytucje. Słone interesy robi też na uzyskanych komercyjnych działkach w centrum miasta przeznaczonych na budownictwo, handel czy inwestycje komunikacyjne. Najczęściej są one natychmiast sprzedawane bądź wynajmowane za niebotyczne stawki (w Krakowie są najwyższe w Polsce stawki za kupno lub wynajem 1 m2 powierzchni zabudowy – (podać maksymalne stawki za wynajem pow. Biurowej w centrum Krakowa- RK). Dla zabicia nudy przy liczeniu kasy kler kopie piłkę na zagarniętych boiskach sportowych, przechadza się po watykańskich ogrodach, parkach i lasach. Hierarchia krakowska ukrywa przed opinią publiczną niebotyczne fortuny, które zbija na otrzymanych majątkach, między innymi od komisji wspólnej rządu i episkopatu w ramach swoich roszczeń. Dotarcie do odnośnych dokumentów nie było łatwe, bo w Krakowie czarny kolor zdominował również polskie urzędy. Oto nieruchomości polskiego Watykanu, które dostał on za bóg zapłać po 1989 r.

      Do najbogatszych i najbardziej łasych należy parafia Mariacka, znana m.in. z hejnału i dyskusyjnej reklamy towarzystwa ubezpieczeniowego na wieży. Choć zbija już od wielu lat niesamowite krocie na różnych interesach, w tym odzyskanych kilku kamienicach przy Rynku Głównym, gdzie mieszczą się: ekskluzywny hotel Wit Stwosz, kawiarnia, sklepy i najbogatsze firmy, wciąż czatuje na złote jajo, jakim są tereny w Krakowie Bronowicach. Walczy o nie uparcie megabiznesmen, proboszcz, archibrezbiter, ks. infułat Bronisław Fidelus. Niczym lew czyha na 21 ha w rozbudowującej się dzielnicy. Trzy ogrody działkowe: `Złoty Róg’, `Piast’, `Widok’ oraz tereny Zakładów Nasienniczych `Polan’ i tereny miejskie kapłan wycenił na 50mln zł. Już znalazł chętnych do wielkich przedsięwzięć. Sprawa czeka obecnie w Komisji Majątkowej. Ksiądz Fidelus potrafi czekać, odrzuca kolejne oferty zamiennych działek – albo wielka kasa, albo zwrot w naturze. Krakowskie Centrum Inwestycyjne, z którym doszedł do porozumienia, chciałoby zbudować w Bronowicach hotele bądź centrum targowe. Co będzie z dotychczasowymi użytkownikami – księdza nie interesuje. Jezuici wypędzili ze swoich siedzib dwie kliniki: Toksylogii i Chirurgii Szczękowo-Twarzowej. W ogromnych budynkach zainstalowali własną Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną `Ignatianum’ i centrum wydawnicze.

      Największe interesy w mieście robią augustianie. Zakon skasowany w 1950 r. przez kard. Sapiehę, powrócił do Krakowa za zgodą kard. Macharskiego w 1989 r. (nie bez powodu w tym właśnie roku!). Pięciu(!) mnichów najpierw oczyściło gotycki klasztor przy ul. św. Katarzyny z niechcianych lokatorów -Wydziału Architektury UJ oraz kilku rodzin. Od kilku lat przejmują nowe komercyjne działki w Prokocimiu, po obu stronach ul. Wielickiej. Począwszy od 1993 r. otrzymują tereny wraz z zabudowaniami mieszkalnymi. Przejęli między innymi dom dziecka usytuowany w zespole pałacowym przy ul. Górników, Klub Sportowy `Kolejarz’ i część Parku hrabiego Jerzmanowskiego. Wciąż o swój los boi się 11 rodzin z pobliskich domów. Pazerni augustianie zgarnęli już kasę za działkę pod hipermarket HIT. Z obawy przed publicznym zlinczowaniem zostawili (na razie) prokocimskie szpitale, choć walczą z nimi o tereny przyległe. Mimo otrzymanych 30 ha ciągle im mało.

      Do najbogatszych krakowskich zakonów żeńskich i jednocześnie najbardziej znienawidzonych za swoją pazerność należą norbertanki.
      W latach 90. straszyły radio RMF odebraniem ziemi spod Kopca Kościuszki, z którego rozgłośnia nadawała swoje audycje. Jako jedne z pierwszych, bo już w 1991 r. otrzymały prawie 9 ha nieruchomości w Krakowie Zwierzyńcu, użytkowane wówczas przez Akademię Rolniczą. Rok później na terenach Huty im. T. Sendzimira w Krakowie Luboczy dostały 6 działek o łącznej pow. 50 ha. Jakby tego mało, obecnie sądzą się z gminą Kraków oraz Skarbem Państwa o 6 ha nieruchomości w Śródmieściu. Spór dotyczy terenów Klubu Sportowego Cracovia i orbisowskiego hotelu. Wkrótce wyrok ma wydać Sąd Apelacyjny w Krakowie. Norbertankom marzy się również rozbudowany i odrestaurowany gmach nadleśnictwa w Zabierzowie – 76 arów.
      Dobrym interesom nie popuszcza krakowska kuria, która w 1994 r. w Witkowicach dostała 50,9711 ha nieruchomości oraz 52 ha w tzw. drogowym Węźle Opatkowice – kilkanaście działek przy autostradzie. Z kamienic przy ul. Kanoniczej, gdzie mieści się Muzeum Archidiecezjalne, wylecieli mieszkańcy. Kościół łaskawie zostawił na uzyskanych włościach Uniwersytet Jagielloński i Teatr Kantora Cricot 2. Na razie trzyma się też Filharmonia Krakowska.

      Kamienice z domami pomocy społecznej przejmuje Caritas. W 1994 r. przejęła budynek przy ul. Mikołajskiej 30, zaś w 1998 r. Dom Pomocy Społecznej przy ul. Radziwiłowskiej 8. W Śródmieściu tego samego roku dostała kilka działek – 3836 m2 przy Skawińskiej 4 i Krakowskiej 47. W 2000 r. w Bronowicach księżom z Caritasu sprezentowano 12,7411 ha. Największe społeczne protesty towarzyszyły przejęciu Domu Pomocy Społecznej. Po listach otwartych, mediacjach różnych osobistości udało się tylko zastrzec, że Kościół nie może wyrzucić pensjonariuszy do 2014 r., choć chciał to uczynić natychmiast!

      Oprócz interesów robionych na kamienicach przy ul. Siennej i Stolarskiej dominikanie wciąż poszerzają swoje horyzonty biznesowe. W 1993 r. na Prądniku Czerwonym otrzymali 6 ha nieruchomości, w 1997 r. – 9,5 ha w Nowej Hucie i w 1999 r. ponad 20 ha na polach PGR Dziekanowice. Nie pogardzili także ogrodami działkowymi. Wciąż są nienasyceni.
      Akademii Muzycznej i PWST `do widzenia!’ powiedziały urszulanki. Od Komisji Majątkowej wyłudziły w latach 1996-1999 łącznie 82 ha na Prądniku Czerwonym i w okolicach Krzeszowic. Większość z tych terenów mają sprzedać pod osiedla mieszkaniowe.

      Chciwi michaelici, choć dostali ponad 50 ha w Pawlikowicach, po zagarnięciu domu pomocy społecznej przez 3 lata zarzynali go czynszem, aż padł. Na jego gruzach utworzyli zakonny Dom Dziecka, na który doją pieniądze z miasta i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
      W kamienicy misjonarzy na ul. Floriańskiej mieści się McDonald’s, zaś na Placu Wszystkich Świętych misjonarska restauracja, gdzie stołują się krakowscy rajcy. Misjonarze, choć zgarnęli kasę za szpital kolejowy przy ul. Lea 44, wyceniony w 1995 r. na 1,1 mln zł, ponad 20 ha lasów, pól i zabudowań mieszkalnych na dokładkę, teraz żądają przed sądem przejęcia komercyjnych działek przy ul. Kawiory, w pobliżu miasteczka studenckiego. Spór dotyczy także kamienic mieszkalnych przy ul. Czarnowiejskiej 101 i 103 oraz szkoły podstawowej. Roszczenia mnichów dotyczą dwóch największych uczelni krakowskich UJ i AGH. Sąd zawiesił tymczasowo sprawę. Jak się dowiedzieliśmy, dotychczas toczyła się wyjątkowo stronniczo na korzyść Kościoła.  

      Innym bulwersującym żądaniem jest przejęcie gmachu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej przy ul. Warszawskiej 5 przez Stowarzyszenie Miłosierdzia Wincentego a Paulo. Jak wynika z toczącej się sprawy przed Komisją Majątkową – na razie istnieje niewystarczająca prawna zasadność występowania stowarzyszenia o przejęcie budynku.
      Salwatorianom śnią się 2 hektary w samym centrum miasta przy ul. Szlak 73a, gdzie mieści się Małopolski Instytut Samorządu Terytorialnego i Administracji oraz Park Miejski Jalu Kurka. Ewentualnie w zamian żądają 5 mln zł, co jest nie do przyjęcia nawet przez tak święte miasto. Być może więc park pójdzie pod wycinkę… Pazerni zakonnicy nie chcą słyszeć o gruntach zamiennych, chyba że też w centrum.

      Szarytki miały duży kłopot z wyrzuceniem ludzi z mieszkań przy ul. Filipa 15. W końcu udało się. Z marszu przejęły też policyjny pensjonat w Krynicy.
      Jak dobrze powodzi się klerowi w Krakowie mogą poświadczyć Córki Bożej Miłości. Po otrzymaniu ponad 40 ha nieruchomości władze Krakowa szukają im dalszych terenów zamiennych za nieruchomości na Śląsku, w Jastrzębiu Zdroju – 3 ha, bo jak mówią mniszki: `lepiej dogadują się w świętym Krakowie’. Większość nieruchomości przezorne zakonnice już zbyły. Na pewno nie za przysłowiową złotówkę.
      Bonifratrzy przejęli najstarszy w mieście szpital przy ul. Trynitarskiej i dostali ponad 30 ha w Mogilanach. Karmelici bosi `na Piasku’ stali się właścicielami części jednego z najsłynniejszych traktów handlowych przy ul. Karmelickiej.  
      Zdarzało się przed Komisją Majątkową wiele groteskowych sytuacji. Np. ksiądz Janusz Bielański, proboszcz wawelskiej parafii, występował jednocześnie w imieniu własnej parafii oraz Kapituły Metropolitalnej, co dopiero po dłuższym czasie udało się ustalić przedstawicielom rządu i episkopatu. Popyt na majątki za friko jest tak duży, że do tych samych nieruchomości startowała parafia św. Krzyża i Matki Kościoła. Kiedy przejętych kamienic nie zdążyło wyremontować miasto lub sponsor, z pomocą przychodził Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa /SKOZK/. W jego składzie są… krakowscy hierarchowie z kard. Franciszkiem Macharskim na czele. Nie dziwi więc fakt, iż prawie połowę pieniędzy z narodowego funduszu przeznacza się na obiekty kościelne, w tym także na `najbiedniejsze’ norbertanki i augustianów.
      13 lat po Ustawie o stosunkach państwo-Kościół wiele uzyskanych tą drogą majątków zostało sprzedanych lub wydzierżawionych. Powód jest prosty: zakonni i diecezjalni właściciele nie chcą tyrać na polu, tylko zarabiać pieniądze!

      JAROSŁAW RUDZKI

        • Mistrzostwo świata.

          Całkowicie zgadzam się z opinią wielu publicystów religijnych, przedstawiających i udowadniających uniwersalizm religii katolickiej i integralnie z nią związanego Kościoła.

          Po pierwsze.
          KK jest świetny w zagadnieniach teologicznych. Idzie z duchem czasu i nawet nowe odkrycie naukowe – wbrew pierwotnie nasuwającym się podejrzeniom, że będzie ciosem dla Niego – potrafi z reguły w sposób mętny a zawiły wykorzystać na chwałę swoją.

          Po drugie.
          W sprawach związku dwojga a zatem seksu, jest autorytetem zabierającym głos zawsze i wszędzie. Nawet wypowiedzi Sług Bożych z ambony o patelni z Jerycho czy ssaniu na Górze Synaj, brzmią naturalnie i nie ranią serc wiernych. Są przy tym często tak profesjonalne, że dyplomy seksuologów należą im się wraz ze święceniami kapłańskimi – hurtem. 

          Po trzecie.
          Ja, ateusz, wierzę święcie, że duch bierze się z materii. KK mówi coś całkiem innego ale swoimi działaniami utwierdza mnie w przekonaniu, że mówić a robić, to są dwa różne światy. Coś jak niebo i ziemia. Ale paradoksalnie jest jednak w swoim elemencie, łączy ogień z wodą i nie powinniśmy widzieć nic zdrożnego w tym, że najlepszą materią do kazań o Duchu Świętym są jednak nieruchomości i hektary.

           

          Jak jesteście dobrzy w teologii, świetni w seksie a w nieruchomościach, morgach, hektarach i kilometrach kwadratowych najlepsi na świecie, to dam sobie głowę uciąć, że pochodzicie z Krakowa, mówią o Was żeście człowiek uniwersalny i na sto procent chodzicie w sutannie albo habicie na co dzień.

          • Kontynuuję zatem.
            Zaczynałem z tej samej pozycji. Mnie też kiedyś materializm w swojej wersji konserwatywnej zaimponował swoją “racjonalnością”. Dziś mając za sobą wiele lat pracy w temacie materii i praw z nią związanych powoli zmieniam zdanie. Wracając ad rem…

            Po pierwsze.
            “KK jest świetny w zagadnieniach teologicznych.”
            Znam religie, które są zdecydowanie bardziej uniwersalne niż chrześcijaństwo, zwłaszcza katolickie. Nie muszą iść z duchem czasu, ponieważ to nauka wychodzi im dziś naprzeciw, a nie odwrotnie. Podejrzewam, że choćby z tego względu nie grożą im żadne ciosy. Mogą nawet zdobywać zwolenników i zdobywają ich. Podejrzewam również, że to nauka przed tymi wierzeniami się ugnie. Ba, już zaczyna się uginać, a ja temu z żywym zainteresowaniem kibicuję. Zdobycze nauki albowiem bywają niekiedy wręcz sensacyjne.

            Po drugie.
            “Nawet wypowiedzi Sług Bożych z ambony … brzmią naturalnie i nie ranią serc wiernych.”
            Dla mnie chrześcijaństwo jest całkiem nieprzekonujące, a Kościół nie jest żadnym autorytetem. Kiedyś interesowałem się historią, w tym także historią chrześcijaństwa. Pomogło mi to odpowiedzieć sobie na parę istotnych pytań. Jeśli kiedyś zechcesz poznać początki chrześcijaństwa i sposób formowania się Kościoła oraz tego, co dziś nazywamy dogmatami wiary, uznasz, że słowa sług bożych brzmią nie tylko nieprzekonująco, ale trącą fałszem i ranią naszą inteligencję. To była czysta polityka i cele całkiem pragmatyczne. Zero jakiejkolwiek ?duchowości?. Duchowość była zarezerwowana dla wyznawców, przy czym tą duchowością też sterowano z premedytacją. Seksualnością też sterowano odbierając jej to, co najwartościowsze i najbardziej naturalne, a uwypuklając narzucone przekonania sprzeczne z naturą. Z pewnością w tym tkwi profesjonalizm, ale nie dotyczy on istoty problemu, lecz sposobu realizacji pragmatycznych celów. To właśnie sprawia, że dyskusja z duszpasterzami bywa dziś nader interesująca. Kilkakrotnie miałem ku temu okazję podczas tzw. kolędy (żona jest katoliczką). Wygrywałem te dyskusje bez trudności. Raz nawet duszpasterz z braku argumentów uciekł się do anatemy czując swą bezradność. A błądzące owieczki przecież powinno się zagarniać do stada. Przekonywać, a nie grozić kijem. Nawet w tym zakresie teoria mija się z praktyką. A podobno to religia miłości… Daleko odeszło chrześcijaństwo od wskazań Mistrza. Chociaż czytając uważnie NT trzeba przyznać, że te wskazówki często bywały sprzeczne. Dziś można jedynie sobie pospekulować czy te sprzeczności wynikają z kiepskiej pamięci słuchaczy czy z przeróbek słów mistrza dopasowywanych do formowanej przez Kościół doktryny.

            Po trzecie.
            “Ja, ateusz, wierzę święcie, że duch bierze się z materii.”
            Powstają już dziś teorie (fizyczne, a nawet biologiczne i medyczne!!!), które mówią coś wręcz przeciwnego. Tłumaczą one z powodzeniem te zjawiska, które dotychczas były zupełnie niewytłumaczalne na gruncie konwencjonalnej fizyki czy medycyny. Nawet odpowiedniki ?nieba? i ?ziemi? znajdziesz w pojęciach dzisiejszej fizyki, nie mówiąc o czymś tak ulotnym jak ?dusza?. Fizyka XX wieku zdominowana była przez prawa wynikające z teorii Einsteina, ale już w drugiej połowie tworzone były nowe koncepcję, które ujmują w formę matematyczną zależności między masą, energią i informacją. To z informacją kojarzone jest w nauce pojęcie świadomości, a świadomość wysuwana jest dziś na pierwszy plan w procesie kreacji. Nie wykluczone, ze możesz zatem zmienić zdanie.

            Nieruchomości i hektary nie mają nic wspólnego z wierzeniami. To zwyczajny biznes. Kościół to instytucja, zatem musi dbać o swoje interesy. Nie widzę w tym nic dziwnego. Nie należy więc Kościołowi zazdrościć skuteczności w działaniu, lecz przeciwstawić mu nie mniejszą skuteczność. Inaczej zawsze będzie się tuczyć naszym kosztem. Na nasze własne żądanie zresztą.

            P.S. To interesująca dyskusja. Szkoda, że szybko się zakończy z braku dyskutantów.

  1. JedenPies? Wyczuwam interesujacy podtekst w tym pseudonimie.
    Wreszcie coś odbiegającego od parszywej polityki!

    JP, poruszyłeś sprawy niesłychanie interesujące, ale też i bardzo kontrowersyjne. Kontrowersja nie tkwi oczywiście w sposobie postawienia problemu, ale w tym, że temat gromadzi zwykle fanatyków o nastawieniu religijnym lub ?racjonalnym?. No i zaczynają się boje. Całkiem jak w naszej polityce. Nie bez powodu ?racjonalnych? ująłem w cudzysłów. Powszechnie pojmowany racjonalizm wciąż jest bowiem pojmowany na sposób XIX-wieczny. Na mocy nigdy nie udowodnionych założeń przyjęto wtedy, że tzw. czynnik duchowy ludzkiej egzystencji jest czymś abstrakcyjnym i w gruncie rzeczy nie istnieje. W ten sposób całkowicie oddano wszelkie przejawy ludzkiej duchowości we władanie religii, a nauka ograniczyła się do badania mechanizmów zapamiętywania i przekazywania potomnym wzorców zachowań.

    Na temat religii, ich genezy i kultywowania związanych z tym rytuałów można gadać bardzo długo. Rzecz w tym, że ludzie niemal od zarania dziejów starali się zrozumieć sens swojego życia i odnaleźć swoje miejsce w otoczeniu, które dawało się zaobserwować. Rozwój cywilizacyjny dawał im coraz więcej czasu na tego rodzaju rozmyślania. Religia natomiast dawała zawsze proste odpowiedzi na pytania o sens istnienia. Człowiek był igraszką w rękach wszechmocnych bogów/boga i trzeba było się jakoś wkupić w ich/jego łaski. Czy coś się w tej kwestii zmieniło na przestrzeni dziejów? Praktycznie nic. Niemal zawsze tworzyła się jakaś kasta kapłanów, którzy mieli bardziej bezpośredni dostęp do boskich istot, kapłani ci uzurpowali sobie prawo do ferowania wyroków w kwestii ludzkich zachowań w imieniu bogów/boga i decydowania o tym, co dalej stanie się z nami, gdy ciało już żyć przestanie. Zakładano bowiem, że nie umieramy całkowicie i gdy ciało już się rozkłada dalej istnieje jakaś forma życia. Dawało to kapłanom niekwestionowaną władzę nad ludźmi, a to było coś, co dawało równie niekwestionowany profit. Masz rację JP, że rytuały religijne służą do integracji w ramach grupy wyznawców. Zgadzam się z tym. Dają też poczucie wspólnoty i na tym ich rola w zasadzie się kończy. Reszta to czcze wymysły. Na pewno nie przybliżają nas do ?zbawienia?, raju czy czegokolwiek w tym rodzaju, bo rytuały to też forma ?wkupywania się? w łaski czegoś, czego tak naprawdę nic a nic się nie rozumie.

    Nauka zainicjowana przez materialistów wyrzuciła religię na śmietnik, ujmując sens życia w sposób mechanistyczny, a agnostycy przyjęli postawę bardzo wygodną. Uznali, że są sprawy, których nigdy nie uda się nam poznać, zatem nie ma czego roztrząsać. Co w tym wszystkim jest zatem słuszne, a co nie? Bóg istnieje czy nie? Jeśli istnieje, to jak rozumieć to pojęcie? Są to trudne pytanie, ale wbrew pozorom zmierzamy jednak powoli do odpowiedzi na te pytania. Warunkiem postępu w tej sprawie było oczywiście porzucenie obowiązujących schematów myślenia. Jeśli uporczywie poruszamy się w kręgu rzeczy znanych, niewiele nowego się dowiemy. Ci naukowcy, którzy rozumieją tę prostą prawdę, stawiają koncepcje, czasami zwariowane, ale to właśnie one pozwalają nam wyrwać się z grajdołka, w którym uparcie tkwimy. Nauka bowiem też potrafi być zachowawcza. No, może nie nauka jako taka, ale jej niektórzy przedstawiciele na pewno.

    Odpowiedzi na pytania, które stawiasz, zaczyna dawać nam dziś nauka o świadomości. Nie jest to wiedza powszechnie znana, do tego jest to wiedza interdyscyplinarna, co sprawia, że trudno ją złożyć w jedną całość osobie nie parającej się nauką. Zajmuje się tym zagadnieniem medycyna, psychiatria, psychotronika i fizyka (sic!). Nawet psychologia powoli wydobywa się z grajdołka, w którym się zaszyła. W każdym razie nauka nie odrzuca dziś koncepcji Wielkiego Kreatora, choć nie ma on wiele wspólnego z postaciami wierzeń religijnych. Nie da się tego, co już wiemy, ująć w kilku zdaniach. Z grubsza można powiedzieć, że jako ludzie stanowimy niewielką część jednego globalnego systemu podlegającego nieustannej ewolucji. W zasadzie jest to ewolucja świadomości, a ewolucja form biologicznych jest najprawdopodobniej jej produktem ubocznym. Jeden z najsłynniejszych brytyjskich fizyków, a mianowicie David Bohm, stwierdził wręcz, że świat, w którym jako ludzie egzystujemy, można interpretować jako holograficzną projekcję świadomości. Nie jest w tej koncepcji osamotniony. Wielu znanych fizyków jest zdania, że nauka o świadomości zafunduje nam kolejną rewolucję w nauce, przewyższającą kopernikańską i einsteinowską. Coraz częściej podkreśla się polowy charakter świadomości, wyodrębnia się ją jako czynnik kreujący rzeczywistość, a więc nadaje się jej rolę nadrzędną w tej rzeczywistości w stosunku do materii substancjalnej (posiadającej masę). Świadomość każdego z nas byłaby więc elementem jednego pakietu falowego, co można byłoby zinterpretować w ten sposób, że wszyscy dzielimy boski status. Każdy z nas nosi też w sobie (w podświadomości i nadświadomości) pamięć jakichś minionych żywotów, które odciskają niekiedy piętno na naszym obecnym życiu. Czy jest to dowód na reinkarnację? Sam chciałbym to wiedzieć.

    Nauka udowodniła już w sposób jednoznaczny, że nie stanowimy jedynie zbioru atomów, różniącego się od materii martwej jedynie organizacją. Wyodrębniony został w żywych organizmach niejeden czynnik o charakterze pola fizycznego, a każdy z nich ma swój udział w sterowaniu życiem każdego organizmu. Czy jest w tych pojęciach miejsce na duszę? Być może tak. Udowodniono (nawet instrumentalnie), że nasza świadomość może przetrwać śmierć ciała. Można zatem spekulować, że śmierć ciała jest jedynie przejściem nosnika świadomości w inny stan fizyczny. Fizycy skłonni są łączyć ten stan z przejściem do nadprzestrzeni, co z kolei można byłoby zinterpretować jako możliwość istnienia ?zaświatów?. Teraz rodzi się kolejne pytanie. Co zastaniemy w zaświatach? Cokolwiek by tam nie było, na swoją dalszą przyszłość z pewnością musimy sami zapracować. Bez liczenia na taryfę ulgową. Wielki Kreator (jeśli istnieje) daje nam zadanie do wykonania i musimy mu sprostać. Tu nie ma “zmiłuj się”. Trzeba odrobić zadaną lekcję, wcześniej lub później. Musimy przebyć swój kawałek ewolucji na własnych nogach. Inaczej nie miałoby to żadnego sensu.

    Jak tę wiedzę, którą już zdobyliśmy, można powiązać z normami moralnymi, które serwuje nam religia? Normy te wypracowujemy sobie sami jako nabyty wzorzec postępowania w ramach ewolucji świadomości. Akcja zawsze wywołuje reakcję. To, co dajemy, otrzymujemy w zamian. Wykształcamy wartości moralne w myśl zasady: kto sieje wiatr, zbiera burzę. Stanowimy drobny element złożonej struktury i musimy działać dla wspólnej korzyści. Jeśli tego nie robimy, zostaniemy do tego zmuszeni, wcześniej lub później. Jednym słowem: jak sobie pościelimy, tak się wyśpimy. Żadna religia czy wiara nie ujmie tego lepiej.

    P.S. Nie wykluczam, że po tym, co napisałem, dowiem się, iż zasługuję na stos inkwizycyjny. I słusznie!!! (podkreślenie wsparte doświadczeniem). Fanatycy lansujący różne ?wartości? zawsze dyszą żądzą mordu.

  2. JedenPies? Wyczuwam interesujacy podtekst w tym pseudonimie.
    Wreszcie coś odbiegającego od parszywej polityki!

    JP, poruszyłeś sprawy niesłychanie interesujące, ale też i bardzo kontrowersyjne. Kontrowersja nie tkwi oczywiście w sposobie postawienia problemu, ale w tym, że temat gromadzi zwykle fanatyków o nastawieniu religijnym lub ?racjonalnym?. No i zaczynają się boje. Całkiem jak w naszej polityce. Nie bez powodu ?racjonalnych? ująłem w cudzysłów. Powszechnie pojmowany racjonalizm wciąż jest bowiem pojmowany na sposób XIX-wieczny. Na mocy nigdy nie udowodnionych założeń przyjęto wtedy, że tzw. czynnik duchowy ludzkiej egzystencji jest czymś abstrakcyjnym i w gruncie rzeczy nie istnieje. W ten sposób całkowicie oddano wszelkie przejawy ludzkiej duchowości we władanie religii, a nauka ograniczyła się do badania mechanizmów zapamiętywania i przekazywania potomnym wzorców zachowań.

    Na temat religii, ich genezy i kultywowania związanych z tym rytuałów można gadać bardzo długo. Rzecz w tym, że ludzie niemal od zarania dziejów starali się zrozumieć sens swojego życia i odnaleźć swoje miejsce w otoczeniu, które dawało się zaobserwować. Rozwój cywilizacyjny dawał im coraz więcej czasu na tego rodzaju rozmyślania. Religia natomiast dawała zawsze proste odpowiedzi na pytania o sens istnienia. Człowiek był igraszką w rękach wszechmocnych bogów/boga i trzeba było się jakoś wkupić w ich/jego łaski. Czy coś się w tej kwestii zmieniło na przestrzeni dziejów? Praktycznie nic. Niemal zawsze tworzyła się jakaś kasta kapłanów, którzy mieli bardziej bezpośredni dostęp do boskich istot, kapłani ci uzurpowali sobie prawo do ferowania wyroków w kwestii ludzkich zachowań w imieniu bogów/boga i decydowania o tym, co dalej stanie się z nami, gdy ciało już żyć przestanie. Zakładano bowiem, że nie umieramy całkowicie i gdy ciało już się rozkłada dalej istnieje jakaś forma życia. Dawało to kapłanom niekwestionowaną władzę nad ludźmi, a to było coś, co dawało równie niekwestionowany profit. Masz rację JP, że rytuały religijne służą do integracji w ramach grupy wyznawców. Zgadzam się z tym. Dają też poczucie wspólnoty i na tym ich rola w zasadzie się kończy. Reszta to czcze wymysły. Na pewno nie przybliżają nas do ?zbawienia?, raju czy czegokolwiek w tym rodzaju, bo rytuały to też forma ?wkupywania się? w łaski czegoś, czego tak naprawdę nic a nic się nie rozumie.

    Nauka zainicjowana przez materialistów wyrzuciła religię na śmietnik, ujmując sens życia w sposób mechanistyczny, a agnostycy przyjęli postawę bardzo wygodną. Uznali, że są sprawy, których nigdy nie uda się nam poznać, zatem nie ma czego roztrząsać. Co w tym wszystkim jest zatem słuszne, a co nie? Bóg istnieje czy nie? Jeśli istnieje, to jak rozumieć to pojęcie? Są to trudne pytanie, ale wbrew pozorom zmierzamy jednak powoli do odpowiedzi na te pytania. Warunkiem postępu w tej sprawie było oczywiście porzucenie obowiązujących schematów myślenia. Jeśli uporczywie poruszamy się w kręgu rzeczy znanych, niewiele nowego się dowiemy. Ci naukowcy, którzy rozumieją tę prostą prawdę, stawiają koncepcje, czasami zwariowane, ale to właśnie one pozwalają nam wyrwać się z grajdołka, w którym uparcie tkwimy. Nauka bowiem też potrafi być zachowawcza. No, może nie nauka jako taka, ale jej niektórzy przedstawiciele na pewno.

    Odpowiedzi na pytania, które stawiasz, zaczyna dawać nam dziś nauka o świadomości. Nie jest to wiedza powszechnie znana, do tego jest to wiedza interdyscyplinarna, co sprawia, że trudno ją złożyć w jedną całość osobie nie parającej się nauką. Zajmuje się tym zagadnieniem medycyna, psychiatria, psychotronika i fizyka (sic!). Nawet psychologia powoli wydobywa się z grajdołka, w którym się zaszyła. W każdym razie nauka nie odrzuca dziś koncepcji Wielkiego Kreatora, choć nie ma on wiele wspólnego z postaciami wierzeń religijnych. Nie da się tego, co już wiemy, ująć w kilku zdaniach. Z grubsza można powiedzieć, że jako ludzie stanowimy niewielką część jednego globalnego systemu podlegającego nieustannej ewolucji. W zasadzie jest to ewolucja świadomości, a ewolucja form biologicznych jest najprawdopodobniej jej produktem ubocznym. Jeden z najsłynniejszych brytyjskich fizyków, a mianowicie David Bohm, stwierdził wręcz, że świat, w którym jako ludzie egzystujemy, można interpretować jako holograficzną projekcję świadomości. Nie jest w tej koncepcji osamotniony. Wielu znanych fizyków jest zdania, że nauka o świadomości zafunduje nam kolejną rewolucję w nauce, przewyższającą kopernikańską i einsteinowską. Coraz częściej podkreśla się polowy charakter świadomości, wyodrębnia się ją jako czynnik kreujący rzeczywistość, a więc nadaje się jej rolę nadrzędną w tej rzeczywistości w stosunku do materii substancjalnej (posiadającej masę). Świadomość każdego z nas byłaby więc elementem jednego pakietu falowego, co można byłoby zinterpretować w ten sposób, że wszyscy dzielimy boski status. Każdy z nas nosi też w sobie (w podświadomości i nadświadomości) pamięć jakichś minionych żywotów, które odciskają niekiedy piętno na naszym obecnym życiu. Czy jest to dowód na reinkarnację? Sam chciałbym to wiedzieć.

    Nauka udowodniła już w sposób jednoznaczny, że nie stanowimy jedynie zbioru atomów, różniącego się od materii martwej jedynie organizacją. Wyodrębniony został w żywych organizmach niejeden czynnik o charakterze pola fizycznego, a każdy z nich ma swój udział w sterowaniu życiem każdego organizmu. Czy jest w tych pojęciach miejsce na duszę? Być może tak. Udowodniono (nawet instrumentalnie), że nasza świadomość może przetrwać śmierć ciała. Można zatem spekulować, że śmierć ciała jest jedynie przejściem nosnika świadomości w inny stan fizyczny. Fizycy skłonni są łączyć ten stan z przejściem do nadprzestrzeni, co z kolei można byłoby zinterpretować jako możliwość istnienia ?zaświatów?. Teraz rodzi się kolejne pytanie. Co zastaniemy w zaświatach? Cokolwiek by tam nie było, na swoją dalszą przyszłość z pewnością musimy sami zapracować. Bez liczenia na taryfę ulgową. Wielki Kreator (jeśli istnieje) daje nam zadanie do wykonania i musimy mu sprostać. Tu nie ma “zmiłuj się”. Trzeba odrobić zadaną lekcję, wcześniej lub później. Musimy przebyć swój kawałek ewolucji na własnych nogach. Inaczej nie miałoby to żadnego sensu.

    Jak tę wiedzę, którą już zdobyliśmy, można powiązać z normami moralnymi, które serwuje nam religia? Normy te wypracowujemy sobie sami jako nabyty wzorzec postępowania w ramach ewolucji świadomości. Akcja zawsze wywołuje reakcję. To, co dajemy, otrzymujemy w zamian. Wykształcamy wartości moralne w myśl zasady: kto sieje wiatr, zbiera burzę. Stanowimy drobny element złożonej struktury i musimy działać dla wspólnej korzyści. Jeśli tego nie robimy, zostaniemy do tego zmuszeni, wcześniej lub później. Jednym słowem: jak sobie pościelimy, tak się wyśpimy. Żadna religia czy wiara nie ujmie tego lepiej.

    P.S. Nie wykluczam, że po tym, co napisałem, dowiem się, iż zasługuję na stos inkwizycyjny. I słusznie!!! (podkreślenie wsparte doświadczeniem). Fanatycy lansujący różne ?wartości? zawsze dyszą żądzą mordu.

    • ???
      Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Sądzisz, że ewolucją świata roślinnego rządzą jakieś specjalne prawa? Inne niż w wypadku np. zwierząt czy jednokomórkowców?

      Ja na ewolucję patrzę z punktu widzenia fizyka, nie biologa. Ewolucja dotyczy zresztą nie tylko organizmów żywych. Ewoluuje właściwie wszystko, co istnieje, a każdy proces ewolucji jest wymuszony przez jedno z podstawowych praw fizyki ? drugą zasadę termodynamiki. Zagadnienie ewolucji to temat rzeka. Jeśli sprecyzujesz problem, chętnie odpowiem.

      P.S. Odpowiadając krótko na zadane pytanie stwierdzam, że o ewolucji form roślinnych mam zdanie pozytywne.

    • ???
      Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Sądzisz, że ewolucją świata roślinnego rządzą jakieś specjalne prawa? Inne niż w wypadku np. zwierząt czy jednokomórkowców?

      Ja na ewolucję patrzę z punktu widzenia fizyka, nie biologa. Ewolucja dotyczy zresztą nie tylko organizmów żywych. Ewoluuje właściwie wszystko, co istnieje, a każdy proces ewolucji jest wymuszony przez jedno z podstawowych praw fizyki ? drugą zasadę termodynamiki. Zagadnienie ewolucji to temat rzeka. Jeśli sprecyzujesz problem, chętnie odpowiem.

      P.S. Odpowiadając krótko na zadane pytanie stwierdzam, że o ewolucji form roślinnych mam zdanie pozytywne.

    • ogórki
      Doprecyzuję dyskusję.
      “W zasadzie jest to ewolucja świadomości, a ewolucja form biologicznych jest najprawdopodobniej jej produktem ubocznym.” (vide Wilczur)
      Więc rośliny najprawdopodobniej mają świadomość, skoro ewoluują.
      Wielu hodowców kwiatów stwierdza nie bez podstaw, że kwiaty lepiej rosną, gdy się do nich mówi.
      Coś mi zda się, że ogórki zaczną kiedyś śpiewać….

      • Rozwiązanie a’la św. Franciszek jest zdaje się takie:
        Jak to nie śpiewa? Śpiewa całym sobą swym istnieniem na chwałę Pana, korniszonek słodki.
        Czyli: już śpiewa, a jakże, ale nie do naszych uszu.

        Jednakże, z doprecyzowania, zdaje się wynikać że byt ogórka nie nadąża za jego świadomością. Nasz zresztą też ale to akurat nie jest nowością.

      • Rośliny rzeczywiście są w stanie odbierać informacje.
        “Wielu hodowców kwiatów stwierdza nie bez podstaw, że kwiaty lepiej rosną, gdy się do nich mówi.”

        Rośliny rzeczywiście są w stanie odbierać informacje. Potrafią je również przekazywać. Niestety niedoskonała ludzka percepcja musi wykorzystywać dla odbioru takich informacji urządzenia techniczne.

        “Więc rośliny najprawdopodobniej mają świadomość, skoro ewoluują.”

        Zastanawiam się, czy nasza “dyskusja” ma jakikolwiek sens, bo sam sposób “doprecyzowania” zdradza, że mam do czynienia z kompletnym laikiem. Pojęcie świadomości zostało wprowadzone do tzw. nowej fizyki w powiązaniu z kwantowymi właściwościami materii. Zostało uznane za trzecią właściwość charakteryzującą materię (obok masy i energii). Związki między masą, energią i informacją jako cechami materii opisuje przejrzyście w swych publikacjach japoński fizyk Shiuji Inomata z Japan Psychotronics Institute. Uznanie teorii kwantów pociągnęło też za sobą akceptację faktu, że informacja (a więc i świadomość) nie może zostać zniszczona, co było równoznaczne z końcem klasycznego naukowego materializmu. Już wcześniej wspomniałem, że z punktu widzenia fizyki motorem ewolucji jest druga zasada termodynamiki. Udział świadomości ogranicza się w tym procesie do wykorzystywania układów labilnych dla realizacji celu, a w grę wchodzi tu złożony układ, który można by przyrównać do czegoś w rodzaju świadomości globalnej. Dla przykładu – Sheldrake nazwał te układy polami morfogenetycznymi, Szipow polami torsyjnymi. Czy rośliny mają świadomość? Z punktu widzenia fizyki ? tak. Materialny (trzeba tu podkreślić, że w nowej fizyce materia nie ogranicza się jedynie do postaci substancjalnej) kompleks energetyczno-informacyjny steruje życiem każdej rośliny. Każdy żywy organizm go posiada, co naukowcy zdążyli już udowodnić. Z tym aspektem życia też można zapoznać się w licznych publikacjach. W Polsce badał to zagadnienie Włodzimierz Sedlak. Kompleks ten ma charakter pola fizycznego, zatem informacje przekazywane są na drodze rezonansu miedzy polami a nie za pomocą narządów mowy i słuchu. Właśnie w ten sposób ?komunikuje się? ogrodnik ze swoją roślinką. Nie musi do niej mówić. Polecam tu np. anglojęzyczne publikacje Puszkina, Fietisowa i Anguszewa z Sekcji Bioinformacji Towarzystwa Radioelektroniki i Komunikacji w Moskwie.

        “Coś mi zda się, że ogórki zaczną kiedyś śpiewać….”

        Może już śpiewają, lecz my nie potrafimy ich “usłyszeć”, podobnie jak nie jesteśmy w stanie usłyszeć ultradźwięków, które z powodzeniem wykrzystują w komunikacji niektóre ssaki. Polecam w tym temacie np. publikacje niemieckiego biofizyka Fritza Poppa. Tym bardziej, że w badaniach wymiany bioinformacji wykorzystywał również sadzonki ogórków. Jak się okazało, w biokomunikacji rośliny wykorzystują również biofotony.

    • ogórki
      Doprecyzuję dyskusję.
      “W zasadzie jest to ewolucja świadomości, a ewolucja form biologicznych jest najprawdopodobniej jej produktem ubocznym.” (vide Wilczur)
      Więc rośliny najprawdopodobniej mają świadomość, skoro ewoluują.
      Wielu hodowców kwiatów stwierdza nie bez podstaw, że kwiaty lepiej rosną, gdy się do nich mówi.
      Coś mi zda się, że ogórki zaczną kiedyś śpiewać….

      • Rozwiązanie a’la św. Franciszek jest zdaje się takie:
        Jak to nie śpiewa? Śpiewa całym sobą swym istnieniem na chwałę Pana, korniszonek słodki.
        Czyli: już śpiewa, a jakże, ale nie do naszych uszu.

        Jednakże, z doprecyzowania, zdaje się wynikać że byt ogórka nie nadąża za jego świadomością. Nasz zresztą też ale to akurat nie jest nowością.

      • Rośliny rzeczywiście są w stanie odbierać informacje.
        “Wielu hodowców kwiatów stwierdza nie bez podstaw, że kwiaty lepiej rosną, gdy się do nich mówi.”

        Rośliny rzeczywiście są w stanie odbierać informacje. Potrafią je również przekazywać. Niestety niedoskonała ludzka percepcja musi wykorzystywać dla odbioru takich informacji urządzenia techniczne.

        “Więc rośliny najprawdopodobniej mają świadomość, skoro ewoluują.”

        Zastanawiam się, czy nasza “dyskusja” ma jakikolwiek sens, bo sam sposób “doprecyzowania” zdradza, że mam do czynienia z kompletnym laikiem. Pojęcie świadomości zostało wprowadzone do tzw. nowej fizyki w powiązaniu z kwantowymi właściwościami materii. Zostało uznane za trzecią właściwość charakteryzującą materię (obok masy i energii). Związki między masą, energią i informacją jako cechami materii opisuje przejrzyście w swych publikacjach japoński fizyk Shiuji Inomata z Japan Psychotronics Institute. Uznanie teorii kwantów pociągnęło też za sobą akceptację faktu, że informacja (a więc i świadomość) nie może zostać zniszczona, co było równoznaczne z końcem klasycznego naukowego materializmu. Już wcześniej wspomniałem, że z punktu widzenia fizyki motorem ewolucji jest druga zasada termodynamiki. Udział świadomości ogranicza się w tym procesie do wykorzystywania układów labilnych dla realizacji celu, a w grę wchodzi tu złożony układ, który można by przyrównać do czegoś w rodzaju świadomości globalnej. Dla przykładu – Sheldrake nazwał te układy polami morfogenetycznymi, Szipow polami torsyjnymi. Czy rośliny mają świadomość? Z punktu widzenia fizyki ? tak. Materialny (trzeba tu podkreślić, że w nowej fizyce materia nie ogranicza się jedynie do postaci substancjalnej) kompleks energetyczno-informacyjny steruje życiem każdej rośliny. Każdy żywy organizm go posiada, co naukowcy zdążyli już udowodnić. Z tym aspektem życia też można zapoznać się w licznych publikacjach. W Polsce badał to zagadnienie Włodzimierz Sedlak. Kompleks ten ma charakter pola fizycznego, zatem informacje przekazywane są na drodze rezonansu miedzy polami a nie za pomocą narządów mowy i słuchu. Właśnie w ten sposób ?komunikuje się? ogrodnik ze swoją roślinką. Nie musi do niej mówić. Polecam tu np. anglojęzyczne publikacje Puszkina, Fietisowa i Anguszewa z Sekcji Bioinformacji Towarzystwa Radioelektroniki i Komunikacji w Moskwie.

        “Coś mi zda się, że ogórki zaczną kiedyś śpiewać….”

        Może już śpiewają, lecz my nie potrafimy ich “usłyszeć”, podobnie jak nie jesteśmy w stanie usłyszeć ultradźwięków, które z powodzeniem wykrzystują w komunikacji niektóre ssaki. Polecam w tym temacie np. publikacje niemieckiego biofizyka Fritza Poppa. Tym bardziej, że w badaniach wymiany bioinformacji wykorzystywał również sadzonki ogórków. Jak się okazało, w biokomunikacji rośliny wykorzystują również biofotony.

  3. Błogosławieni,
    którzy nie mając nic do powiedzenia nie ubierają tego w słowa (cytat).

    Zdradzasz ogromne braki w zakresie nauki o świadomości. Nie przejmuj się. Nie ty jeden. Już dawno zauważyłem, że klasyczny materializm potrafił zindoktrtynowac umysły nie mniej niż religie. Szkoda, że nie wiesz, iż oparty jest właśnie na założeniu powziętym a priori, które nigdy dotąd nie zostało udowodnione. I chyba nigdy nie będzie.

  4. Błogosławieni,
    którzy nie mając nic do powiedzenia nie ubierają tego w słowa (cytat).

    Zdradzasz ogromne braki w zakresie nauki o świadomości. Nie przejmuj się. Nie ty jeden. Już dawno zauważyłem, że klasyczny materializm potrafił zindoktrtynowac umysły nie mniej niż religie. Szkoda, że nie wiesz, iż oparty jest właśnie na założeniu powziętym a priori, które nigdy dotąd nie zostało udowodnione. I chyba nigdy nie będzie.