Reklama

Kto grał

Kto grał w piłkę ten pewnie zna to zalecenie trenerów. Gdy się nie da inaczej, kosić i udawać głupiego, podnosić niewinnie ręce, unosić brwi, lamentować na wielką niesprawiedliwość i przekonywać sędziego, że to nam stała się krzywda. Tę technikę wiadome siły opanowały perfekcyjne, ona oczywiście ma swoje starotestamentowe korzenie i jako taka została zapożyczona z propagandowej histerii żydowskiej. Żydzi od wieków potrafią grać rolę wiecznej ofiary, a dzieje się tak dlatego, że każdą swoją, najdrobniejszą krzywdę rozdmuchują po całym świecie i nadają jej rangę zagłady. Opanowali tę technikę do tego stopnia, że udaje im się nawet taki zabieg, jak odwrócenie roli agresora i ofiary. Blisko 70 lat Izrael sukcesywnie napada i tłamsi Palestyńczyków, wybudował swoim ofiarom getta, zabijał, kobiety, dzieci i starców. Jednak w świecie, to nie Izrael z potężną nowoczesną armią, z bronią nuklearną, gigantycznym wsparciem medialnym i finansowym, jest napastnikiem, ale palestyńska biedota, której odbiera się wszystko co biedota miała, czyli po prostu ziemię. Mordowanie w białych rękawiczkach, agresja z histeryczną pieśnią ofiary i za każdym razem działa, bo po drugiej stronie jest tylko desperacja i samobójcze gesty, które natychmiast przerabia się na fanatyzm. Każdy byłby fanatykiem, gdyby mu wejść do chałupy, zelżyć żonę, postrącać świętości i nakazać żyć jak się „gościowi” podoba, pod nadzorem gościa na dokładkę. Dokładnie tą zapożyczoną techniką traktuje się Polaków we własnym domu i nie inną prowadzi walkę polityczną. Przez długi czas jedna strona sporu była stygmatyzowana, bo przecież nie jest przypadkiem, że ludzie już nie tylko publicznie, ale w gronie najbliższej rodziny dostają paraliżu, gdy mają wspomnieć o swoich preferencjach politycznych, jeśli te są „Kaczyńskie”. Kto chciałby zostać ‘moherem”, „oszołomem”, ostatnio „ludem smoleńskim” i gówno, a nie prawdą jest, że w drugą stronę też to działa. W Internecie i o wszem, ale w życiu, wystarczy powiedzieć, że wszystko, byle nie Kaczyński i ma się pełen komfort. Mnóstwo przykładów tego rodzaju zachowań spotkałem na żywo i w przekazie od innych osób. Ciągle obracamy się w tej samej technologii propagandowej, ale mam pewien pomysł na sypanie piachu w tryby.

Reklama

Proces powoli się zaczął, jednak dzieje się za późno, za wolno, za ostrożnie, co jest zapewne efektem debiutu. Trzeba odważnie przyspieszyć i nabrać doświadczenia, wyjść z nory, podnieść głowę, przejąć technkę. Po drugiej stronie, wiecznie agresywnej i wiecznie bezkarnej, treningi odbywały się od lat. Podam kilka prostych przykładów, tak się składa, że bieżących. Oto pewien mydłek został redaktorem tygodnika i żeby sobie podnieść słupki sprzedaży zastosował zabieg bulwarowy. Na okładce bulwarówki umieścił Macierewicza ustylizowanego na Osamę Bin Ladena. Co się dzieje? Zupełnie nic, totalny idiotyzm i prymityw redaktora, pozostał bez żadnego echa, w jego autorskim programie telewizyjnym jak makiem zasiał. Wszedł do studia luźny jak guma od kalesonów i słowem nie musiał się tłumaczyć ze swojego wybryku. Wcześniej, przez prawie tydzień z „wojny” wyłowionej gdzieś na plebani w Krośnie, tłumaczył się Macierewicz. Inna gwiazda medialna błysnęła w swoim stylu: „pisuarowym” komplementem i wprawdzie przeprosiła, ale na Facebooku i kłamiąc o przejęzyczeniu, którego to „przejęzyczenia” broniła w rozmowie z Kurskim, póki się nie zagniła w kozi róg. Po chamskim występie weszła do studia TVN24 i… zaczęła wypominać chamstwo sprzed 5 lat, słynną czarownicę toruńską, zbadaną na 154 sposoby i interpretacje. Nie musiała się tłumaczyć Olejnik, nie musiała się tłumaczyć Lis, żadnego stanowiska nie zajęła TVP, Newsweek, Radio Zet, TVN. Prymityw rozszedł się po kościach i można było zaprosić swojego ulubionego nestora, który wyjaśnił jak żyć.

Cham zbolały, Tomasz Lis, i prymitywna ciotka z bazaru, przed kamerą natychmiast ubierają swoje słodziutkie minki, układają łapki w łódkę albo palec wskazujący przykładają do czoła. Pełna kultura, doniosłość i oczywiście rozmowa o obcych chamach, co chamy, prymitywy, wariaci, w Polsce kombinują. Tadeusz Mazowiecki, który tym razem załapał się na ulubionego nestora, chama Lisa, swoim przymulonym głosem, rozprawia o… dokładnie tym samym co Macierewicz, a nawet jeszcze gorzej. Macierewicz powiedział logiczne i prawdziwe zdanie, o ile przyjąć jego tezę o zamachu, inaczej niż wypowiedzeniem wojny tego aktu nazwać się zwyczajnie nie da. Mazowiecki nie ma cienia podstaw do używania wobec działań PiS, czy Rydzyka takich beznadziejnie głupich ocen jak: rokosz, czy pucz. W żadnym momencie i ani na chwilę Kaczyński nie zrobił jednego gestu, który dałoby się zinterpretować jako pucz. Wystarczy wziąć słownik do ręki, co kolejnemu intelektualiście z średnim wykształceniem zalecam, aby doczytać się elementarnego warunku jaki musi wypełnić pucz. Tym warunkiem jest zbrojny zamach stanu. Tymczasem demonstracje Kaczyńskiego nie tylko żadnej broni nie używają, ale same były pałowane, poniżane i straszone prokuraturą, organami i „końcem żartów”.

Ostatnia demonstracja, ponad 30 tysięczna, odbyła się bez najmniejszego incydentu, nawet omdleń nie odnotowano, jedynie chrypkę Zbigniewa Ziobro. Jeśli to ma być pucz, to czym było podpalanie samochodów w Grecji, Anglii, Francji, Hiszpanii? Piramidalny idiotyzm, znacznie większy od ostrego sformułowania Macierewicza, który z namaszczeniem kolportuje Mazowiecki, pozostaje bezkarny. Słucha się bredni nie dokształconego starca, chociaż wcześniej samemu się robiło rzeczy podłe, chamskie, prymitywne. Robiło się samemu i starzec robił. Niewinny cieplutki, powolny starzec odpowiada za tragedię dziesiątek ludzi, ten urokliwy starzec był stalinowskim siepaczem, donosił, znieważał i szczuł ludzi. Przez większość swojego koniunkturalnego życia mówił co mu władza kazała, obojętnie jaka ta władza była. W latach stalinowskich nazywał swoich przeciwników politycznych zdrajcami, agentami imperializmu. I on mówi o niegodziwości? Żadnych hamulców i kręgosłupa, stalinowski propagandzista, peerelowski poseł, żarliwy obrońca esbeków i agentów, dziś stetryczały zapiewajło władzy, chrzaniący od rzeczy i korzystający z immunitetu wieku, co ma wzbudzać szacunek, ale wzbudza jedynie politowanie. Wzbudza lecz nie powinno. Kosić równo z trawą, przy tym lamentować, pokazywać palcem na Lisa, Olejnik, Mazowieckiego jako agresorów i oszołomów, z tymi graczami nie można inaczej. Nie dać się zapędzić w kozi róg, kląć do woli, pyskować ponad miarę, histeryzować w walce o swoje i udawać głupiego, gdy skopany przeciwnik leży. Środki drastyczne, niemniej trzeba pamiętać z kim się gra i o co, a gra się z mistrzami świata w obsrywaniu, lżeniu i poniewieraniu przeciwnika z uśmiechem i kulturą na ustach, a gra się o wszystko.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Właściwy ruch, kosić nogę podporową
    Na pierwszym planie polityki widnieją marionetki grupy trzymającej realną władzę, czyli politycy. Ci raz dwa się zużywają i są bez sentymentów wyrzucani, kiedy tracą użyteczność. Te teatralne upadki dają większą lub mniejszą satysfakcję obywatelom, choć są całkowicie bezproduktywne, bo macherzy z cienia natychmiast mają na ich miejsce kolejne posłuszne małpy. Politycy są zamienni, bo w tym systemie jest jeszcze drugi, ważniejszy, widzialny filar ukrytej władzy. Stanowią go łącznie media głównego nurtu i celebryci. Część przedstawicieli tego filara dorobiła się wewnętrznego miana autorytetów, co wewnątrz i na zewnątrz ich środowiska ma przełożenie takie, jak ma przełożenie na wewnętrzny i zewnętrzny świat np. hierarchia grypsery, a uważam to porównanie za adekwatne. Ten właśnie opiniotwórczy filar jest główną podporą systemu.
    Politycy przychodzą i odchodzą, ale dobrze ulokowani i obrotowi propagandziści i potakiwacze mogą trwać w życiu publicznym nawet dziesiątki lat. Trendy się zmieniają, a oni ciągle zasiadają w jury. Są utrwalaczami systemu, a niektórzy wręcz należą do wewnętrznego kręgu władzy. Właśnie wpływowcy, a nie politycy, są najcenniejszą i długofalową inwestycją władców marionetek. To tych nietykalnych trzeba ruszyć. Nie powinno być trudno. Podręcznikowy jest tu przykład chołdysa złamanego życia, którego nic już nie naprostuje.
    Żeby ich zahaczyć, wszyscy mają swoje słabe punkty, generalnie związane z rozbuchanym ego. Na jakiej strunie komu zagrać sami się zdradzają. Najciekawsza wydaje się nuta pamięci. Zawsze mnie zastanawiał totalny wymiar orvellowskiej ewaporacji. W tej karze wymazanie najdrobniejszego śladu pamięci o kimś było chyba istotniejsze, niż samo fizyczne unicestwienie, skoro wymagało nieporównanie większych nakładów i staranności. Teraz można to zestawić choćby z zaciekłą obroną niesławnej pamięci politykiera, któremu stałęło dopiero razem z samochodem na drodze ku upragnionej Europie. To, co obserwuję w tym zakresie, nie jest normalne. Tego rodzaju starcom jak kolejni jubilaci można zatem zapewnić szyderstwa do śmierci, a po niej wieczną pamięć tego, co rzeczywiście w życiu uczynili, a jakże chcieliby to ukryć. Znowu inny wieczny kawaler orderów dla odmiany przez całe życie obywa się bez rodziny i chyba w ogóle bez kobiet, przyjemności czerpiąc z manipulacji gazetową informacją i opinią. Takiego nic bardziej nie zaboli niż obnażanie załgania i odbieranie rządu dusz. Kolejna diva z tej branży, zanim została kwiatem dziennikarstwa, była zwykłą stokrotką, a wspominanie tego doprowadza ją do łez. Też do łez potrafi rozbawić lewacki prowodyr z cienia, który okazuje się satyrycznym jebunem z plakatu. I tak dalej, i tym podobne. Tak trzeba. Prosty trollowski plan na politycznych bandytów, co nie brali pod uwagę, że na bluzg można odpowiedzieć z abarotem.

  2. Właściwy ruch, kosić nogę podporową
    Na pierwszym planie polityki widnieją marionetki grupy trzymającej realną władzę, czyli politycy. Ci raz dwa się zużywają i są bez sentymentów wyrzucani, kiedy tracą użyteczność. Te teatralne upadki dają większą lub mniejszą satysfakcję obywatelom, choć są całkowicie bezproduktywne, bo macherzy z cienia natychmiast mają na ich miejsce kolejne posłuszne małpy. Politycy są zamienni, bo w tym systemie jest jeszcze drugi, ważniejszy, widzialny filar ukrytej władzy. Stanowią go łącznie media głównego nurtu i celebryci. Część przedstawicieli tego filara dorobiła się wewnętrznego miana autorytetów, co wewnątrz i na zewnątrz ich środowiska ma przełożenie takie, jak ma przełożenie na wewnętrzny i zewnętrzny świat np. hierarchia grypsery, a uważam to porównanie za adekwatne. Ten właśnie opiniotwórczy filar jest główną podporą systemu.
    Politycy przychodzą i odchodzą, ale dobrze ulokowani i obrotowi propagandziści i potakiwacze mogą trwać w życiu publicznym nawet dziesiątki lat. Trendy się zmieniają, a oni ciągle zasiadają w jury. Są utrwalaczami systemu, a niektórzy wręcz należą do wewnętrznego kręgu władzy. Właśnie wpływowcy, a nie politycy, są najcenniejszą i długofalową inwestycją władców marionetek. To tych nietykalnych trzeba ruszyć. Nie powinno być trudno. Podręcznikowy jest tu przykład chołdysa złamanego życia, którego nic już nie naprostuje.
    Żeby ich zahaczyć, wszyscy mają swoje słabe punkty, generalnie związane z rozbuchanym ego. Na jakiej strunie komu zagrać sami się zdradzają. Najciekawsza wydaje się nuta pamięci. Zawsze mnie zastanawiał totalny wymiar orvellowskiej ewaporacji. W tej karze wymazanie najdrobniejszego śladu pamięci o kimś było chyba istotniejsze, niż samo fizyczne unicestwienie, skoro wymagało nieporównanie większych nakładów i staranności. Teraz można to zestawić choćby z zaciekłą obroną niesławnej pamięci politykiera, któremu stałęło dopiero razem z samochodem na drodze ku upragnionej Europie. To, co obserwuję w tym zakresie, nie jest normalne. Tego rodzaju starcom jak kolejni jubilaci można zatem zapewnić szyderstwa do śmierci, a po niej wieczną pamięć tego, co rzeczywiście w życiu uczynili, a jakże chcieliby to ukryć. Znowu inny wieczny kawaler orderów dla odmiany przez całe życie obywa się bez rodziny i chyba w ogóle bez kobiet, przyjemności czerpiąc z manipulacji gazetową informacją i opinią. Takiego nic bardziej nie zaboli niż obnażanie załgania i odbieranie rządu dusz. Kolejna diva z tej branży, zanim została kwiatem dziennikarstwa, była zwykłą stokrotką, a wspominanie tego doprowadza ją do łez. Też do łez potrafi rozbawić lewacki prowodyr z cienia, który okazuje się satyrycznym jebunem z plakatu. I tak dalej, i tym podobne. Tak trzeba. Prosty trollowski plan na politycznych bandytów, co nie brali pod uwagę, że na bluzg można odpowiedzieć z abarotem.

  3. Właściwy ruch, kosić nogę podporową
    Na pierwszym planie polityki widnieją marionetki grupy trzymającej realną władzę, czyli politycy. Ci raz dwa się zużywają i są bez sentymentów wyrzucani, kiedy tracą użyteczność. Te teatralne upadki dają większą lub mniejszą satysfakcję obywatelom, choć są całkowicie bezproduktywne, bo macherzy z cienia natychmiast mają na ich miejsce kolejne posłuszne małpy. Politycy są zamienni, bo w tym systemie jest jeszcze drugi, ważniejszy, widzialny filar ukrytej władzy. Stanowią go łącznie media głównego nurtu i celebryci. Część przedstawicieli tego filara dorobiła się wewnętrznego miana autorytetów, co wewnątrz i na zewnątrz ich środowiska ma przełożenie takie, jak ma przełożenie na wewnętrzny i zewnętrzny świat np. hierarchia grypsery, a uważam to porównanie za adekwatne. Ten właśnie opiniotwórczy filar jest główną podporą systemu.
    Politycy przychodzą i odchodzą, ale dobrze ulokowani i obrotowi propagandziści i potakiwacze mogą trwać w życiu publicznym nawet dziesiątki lat. Trendy się zmieniają, a oni ciągle zasiadają w jury. Są utrwalaczami systemu, a niektórzy wręcz należą do wewnętrznego kręgu władzy. Właśnie wpływowcy, a nie politycy, są najcenniejszą i długofalową inwestycją władców marionetek. To tych nietykalnych trzeba ruszyć. Nie powinno być trudno. Podręcznikowy jest tu przykład chołdysa złamanego życia, którego nic już nie naprostuje.
    Żeby ich zahaczyć, wszyscy mają swoje słabe punkty, generalnie związane z rozbuchanym ego. Na jakiej strunie komu zagrać sami się zdradzają. Najciekawsza wydaje się nuta pamięci. Zawsze mnie zastanawiał totalny wymiar orvellowskiej ewaporacji. W tej karze wymazanie najdrobniejszego śladu pamięci o kimś było chyba istotniejsze, niż samo fizyczne unicestwienie, skoro wymagało nieporównanie większych nakładów i staranności. Teraz można to zestawić choćby z zaciekłą obroną niesławnej pamięci politykiera, któremu stałęło dopiero razem z samochodem na drodze ku upragnionej Europie. To, co obserwuję w tym zakresie, nie jest normalne. Tego rodzaju starcom jak kolejni jubilaci można zatem zapewnić szyderstwa do śmierci, a po niej wieczną pamięć tego, co rzeczywiście w życiu uczynili, a jakże chcieliby to ukryć. Znowu inny wieczny kawaler orderów dla odmiany przez całe życie obywa się bez rodziny i chyba w ogóle bez kobiet, przyjemności czerpiąc z manipulacji gazetową informacją i opinią. Takiego nic bardziej nie zaboli niż obnażanie załgania i odbieranie rządu dusz. Kolejna diva z tej branży, zanim została kwiatem dziennikarstwa, była zwykłą stokrotką, a wspominanie tego doprowadza ją do łez. Też do łez potrafi rozbawić lewacki prowodyr z cienia, który okazuje się satyrycznym jebunem z plakatu. I tak dalej, i tym podobne. Tak trzeba. Prosty trollowski plan na politycznych bandytów, co nie brali pod uwagę, że na bluzg można odpowiedzieć z abarotem.