Reklama

Przed miesiącem opinię publiczną zbulwersowały, a niejednokrotnie i skłóciły liczne doniesienia medialne o autochtonce mazurskiej, Agnes Trawny, mieszkającej w Niemczech lecz nadal obywatelce polskiej

Przed miesiącem opinię publiczną zbulwersowały, a niejednokrotnie i skłóciły liczne doniesienia medialne o autochtonce mazurskiej, Agnes Trawny, mieszkającej w Niemczech lecz nadal obywatelce polskiej, która zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego w grudniu 2005 roku.

odzyskała swój rodzinny dom, opuszczony w 1977 roku, zawłaszczony przez władze PRL i przyznany pracownikom leśnym – rodzinom Moskalików i Głowackich.

Reklama

Obie rodziny mogły zamieszkiwać w Nartach do 13 grudnia 2008, a ponieważ po tym terminie nie opuściły lokali, obecna właścicielka wystąpiła o eksmisję.

Sąd uznał, że nie ma obowiązku przyznania im lokali socjalnych. Orzekł natomiast, że Moskalikowie i Głowaccy mogą domagać się lokali zastępczych od Skarbu Państwa.

Adwokat powódki stwierdził w wywiadzie dla TVN24, „że ma nadzieję, iż rodziny szybko otrzymają lokale zamienne, i w ten sposób uda się uniknąć egzekucji komorniczej,
bowiem pani Trawny może przed eksmisją zapewnić obu rodzinom lokale, ale o niskim standardzie“.

Sprawa wywołała prawdziwe tsunami w mediach. Zarówno prasa „papierowa“, telewizje oraz prawie wszystkie portale informacyjne zainteresowały się tymi wydarzeniami, dość systematycznie relacjonując przebieg i rozwój wydarzeń.

Dziś przeglądając lokalne wiadomości z Zakopanego, natrafiłem na newsa o, moim zdaniem, bardzo podobnej w swej treści zawartości faktograficznej, niosącego podobnie kontrowersyjną wymowę etyczną.

Powojenni właściciele znanej zakopiańskiej willi “Polana”, zlokalizowanej w bardzo atrakcyjnej części miasta, w połowie drogi między Krupówkami a skoczniami narciarskim, przekazali ją w zamian za dożywotnią opiekę Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. W 1962 roku, władze PRL nieruchomość skonfiskowały, a po wyremontowaniu otworzono w niej pensjonat sławetnego FWP.

Po transformacji Polana powróciła do gminy Zakopane, która po kolejnych przeróbkach w 2002 r. urządziła w niej 13 mieszkań komunalnych, zamieszkiwanych dziś przez 19 lokatorów.

Równocześnie o dom upomniały się zakonnice, tocząc spór sądowy z władzami Zakopanego. Sprawa zakończyła się przed rokiem ostateczną wygraną zgromadzenia. W tym roku siostry poinformowały magistrat, że nie chcą lokatorów w willi: “Zgromadzenie Matki Bożej Miłosierdzia jest zainteresowane odzyskaniem posesji bez lokatorów, gdyż zamierza w pensjonacie prowadzić dzieło miłosierdzia związane z wychowaniem dziewcząt potrzebujących pomocy”.

W wakacje zgromadzenie zażądało wydania kluczy od mieszkań do końca tego roku. Magistrat odmówił.

Burmistrz prowadzi z zakonnicami negocjacje celem odkupienia obiektu, nie widzi bowiem obecnie możliwości zapewnienia lokatorom odpowiednich lokali zastępczych.

“- Zaproponowałem kilka możliwych wyjść z tej sytuacji: odkupienie budynku od zgromadzenia, wymienienie się z zakonnicami na inną nieruchomość, przekazanie willi zgromadzeniu wraz z lokatorami i znalezienie im w ciągu trzech, czterech lat nowych mieszkań – wylicza burmistrz Majcher. – Czekam teraz na decyzję sióstr, by móc poddać pod dyskusję rady miasta konkretne rozwiązanie.”

Zakonnice natomiast twierdzą, że Zgromadzenie nie ponosi odpowiedzialności za los lokatorów, ” gdyż jego własność przez 52 lata była i jest nadal bezprawnie użytkowana najpierw przez Fundusz Wczasów Pracowniczych, a następnie przez władze Gminy Zakopanego.

– Bierzemy pod uwagę wszystkie przedstawione przez magistrat propozycje. Wybierzemy tę, która będzie najlepsza – mówi siostra Elżbieta.”

Trawny odzyskała dom swych dziadów i rodziców, miejsce, w którym się urodziła i mieszkała. Zakonnice odzyskały ofiarowaną im przed laty atrakcyjną nieruchomość, czy będą w tak ekskluzywnym miejscu prowadzić swe szczytne dzieło, czy wzorem Elżbietanek z Białołęki obiekt szybko odsprzedadzą – czas pokaże.

Najbardziej pokrzywdzeni są w tych, jakże częstych ostatnio rozgrywkach, Bogu ducha winni, lokatorzy. Przez lata mieszkali w zawłaszczonych bezprawnie przez komunę, a ofiarowanych im, na panzagłobowej zasadzie Niderlandów lokalach. Teraz czują się zawadą, nikomu niepotrzebni, obiekt przetargu, z którego zdaniem nikt się nie liczy.

Czy jednak wymowa etyczna obu opisanych wypadków jest rzeczywiście podobna, tego wyjątkowo nagłośnionego z Mazur i tego z lokalnych zakopiańskich wiadomości ? To już zostawiam czytelnikom pod rozwagę i ku przestrodze.

Paweł Ilecki.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. niewielu ludzi ma właśny
    niewielu ludzi ma właśny niezależny osąd, większość niczym barany daje się otumanić.
    To co się działo w latach siedemdziesiątych z Niemcami jest dla mnie nieznane, ale złego słowa nie powiem o tych, którzy szukają dziś sprawiedliwości.

  2. niewielu ludzi ma właśny
    niewielu ludzi ma właśny niezależny osąd, większość niczym barany daje się otumanić.
    To co się działo w latach siedemdziesiątych z Niemcami jest dla mnie nieznane, ale złego słowa nie powiem o tych, którzy szukają dziś sprawiedliwości.

  3. Własność prywatna powinna być
    Własność prywatna powinna być nienaruszalna bez względu na to kogo dotyczy, nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość dziejowa kosztem właścicieli. Myślenie typu zabrać jednemu i dać drugiemu rozwala cały system motywacji społecznej i burzy poczucie sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Nie istnieje coś takiego jak państwo prawa gdzie własność prywatna nie jest priorytetem, oddać należy wszystko co skradziono, bez względu na to komu i z jakich pobudek, jeśli tego nie zrobimy dziś jutro ktoś inny nas okradnie w imię celów wyższych. Uprawianie polityki złodziejstwa wbrew pozorom szkodzi również lokatorom, mieszkania są drogie bo nikt nie jest zainteresowany pakowaniem się w niepewny interes.

  4. Własność prywatna powinna być
    Własność prywatna powinna być nienaruszalna bez względu na to kogo dotyczy, nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość dziejowa kosztem właścicieli. Myślenie typu zabrać jednemu i dać drugiemu rozwala cały system motywacji społecznej i burzy poczucie sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Nie istnieje coś takiego jak państwo prawa gdzie własność prywatna nie jest priorytetem, oddać należy wszystko co skradziono, bez względu na to komu i z jakich pobudek, jeśli tego nie zrobimy dziś jutro ktoś inny nas okradnie w imię celów wyższych. Uprawianie polityki złodziejstwa wbrew pozorom szkodzi również lokatorom, mieszkania są drogie bo nikt nie jest zainteresowany pakowaniem się w niepewny interes.

  5. im zabrać a oddać nam
    Teoretycznie sprawa jest prosta – nieruchomość ma dostać ten, kto ma na nią papier.
    Sprawa inaczej wygląda w przypadku własności kościelnej, która praktycznie nigdy nie powstawała drogą kupna, lecz metodą wymuszenia darowizn.
    Darowali królowie, magnaci, w zamian za obietnicę życia wiecznego, czort wie na ile skutecznie wyegzekwowaną.

    Francja solidnie chroni własność prywatną mimo całkowitego, i przymusowego upaństwowienia mienia kościelnego.
    Nawet taka katedra Notre Dame jest czysto państwowa.

    Jakoś te skrupulatne prawo francuskie dostrzegło specyfikę powstawania nieruchomości Kościoła.

  6. im zabrać a oddać nam
    Teoretycznie sprawa jest prosta – nieruchomość ma dostać ten, kto ma na nią papier.
    Sprawa inaczej wygląda w przypadku własności kościelnej, która praktycznie nigdy nie powstawała drogą kupna, lecz metodą wymuszenia darowizn.
    Darowali królowie, magnaci, w zamian za obietnicę życia wiecznego, czort wie na ile skutecznie wyegzekwowaną.

    Francja solidnie chroni własność prywatną mimo całkowitego, i przymusowego upaństwowienia mienia kościelnego.
    Nawet taka katedra Notre Dame jest czysto państwowa.

    Jakoś te skrupulatne prawo francuskie dostrzegło specyfikę powstawania nieruchomości Kościoła.