Reklama

Sprawa niejakiego Darskiego, ksywka Nergal, żyje sobie swoim życiem i to

Sprawa niejakiego Darskiego, ksywka Nergal, żyje sobie swoim życiem i to już jest drugie życie. Wcześniej chodziło o proces i wówczas byłem zadowolony z wyroku sądu, co w polskim sądownictwie należy uznać za cud. Właśnie, od cudu do religii krótka droga i kwestii drugiej żyjącej sprawy narzeczonego Dody, zastanawiam się głęboko nad wieloma aspektami. Trzeba zacząć od tego, że ten popkulturowy idol, czyli totalne zaprzeczenie metalowca, jest taki satanista jak ze mnie Janina Pardowska. On jest zwykły plastik, puder, glanc, pomada, co nie wyróżniałoby go na tle innych dętych „satanistów” jak kultowy KAT w Polsce, czy Black Sabbath w cywilizacji. Wyróżnia się jednak, bo ci klasycy gatunku byliby skończeni u swoich fanów, gdyby ich narzeczoną była „dyskomułka”, a oni sami w programie dla „dyskomułów” robili za wodzirejów. Wszystko dziadzieje, ongiś taki Romek Kostrzewski, był szatan co się zowie, stroju w byle H&M nie dostał w promocji, ale wyrywał gdzieś z drugiego obiegu. W telewizji to się KAT pokazywał jako migawka i zaraz telewizja Urbana grzmiała czym jest zgnilizna moralna zachodu. Romek był szatan diabelski, podziemie zupełne, kultowa postać dla wiecznych buntowników. Ten narzeczony Dody, jest co najwyżej szatan z siódmej klasy, normalny grzeczny chłopczyna, jakiś taki cichutki, przerażony, ledwie słowa do kupy składa, na pewno śpi w piżamie i czeka na deser. Dopiero jak wchodzi na scenę to mu odbija, gdzie taki do Romka Kostrzewskiego, że o Ozzy’m nie wspomnę. Drodzy Państwo, w takie bajki bawiono się, zaraz niech policzę, no tak będzie już z pół wieku, bez jednej dekady. Gdy słyszę, że ten cały Behamoth jest światowa klasa, zaczynam się w kułak śmiać. Przepraszam bardzo, a kto dziś w tej dyscyplinie występuje? Dziadki pod sześćdziesiątkę, bo to takie trendy teraz, jak plereza i buty na słoninie, taki szok, jak minispódniczka. Wioska totalna, disco polo przepuszczone przez fuzza. Nie ma dziwne, że te wtórności przepuszczone przez komputer są klasa światowa, tylko, że dyscyplina jest już totalnym światowym zadupiem, jak „dekatyzy” i płetwa za kark. Kolejny aspekt nazywa się biznes to biznes, przecież szatan z siódmej klasy zasuwa na tym samy froncie, co była narzeczona – pokazuje stringi. I wszystko razem do kupy wzięte mało jest istotne, a dużo bardziej zabawne, gdyby nie dwa ostanie aspekty, które już są cholernie poważne i groźniejsze od satanizmu tabloidowego. Nie wiem czy kogoś zaskoczę powagą, coś się ostatnio strasznie konsekwentny robię i powtarzalny, ale wokół tych dwóch spraw proponowałbym jaj sobie nie robić.

Reklama

Sprawa podstawowa jest taka, że trzeba sobie ze smutkiem powiedzieć, skąd ten Darski się nagle zrobił juror, muzyk, idol i w ogóle Lucyfer? Klasyka awansu, wyśmiał kogo trzeba, sprofanował świętości tych głupszych, biedniejszych, z prowincji, bogobojnych, ludowych, polskich i patriotycznych. Wszyscy razem niczym ten okularnik na długiej pauzie mają przesrane, na garbie tych wiecznie obstrzeliwanych ryżem i wskazywanych palcami ubogich krewnych, najszybciej wskakuje się na top trendy. Model awansu tak powtarzalny, że ja nie widzę większych różnic między takim Nergalem i obecnym Wojtkiem Młynarskim na przykład, czy Krzyśkiem Materną. Ale w porządku, nie będę truł, ani też mnożył przykładów, które Nergala by zmiotły w jeden dzień, niech tylko piśnie, że Tora i Talmud to takie samo „gówno” jak Biblia, a skończy na „fejsie” jak Wiśniewski z czerwonymi włosami. Dopóki szatanek będzie papusiał z łapki prawdziwego Lucyfera w polskim piekle, dopóty żył będzie i szyneczkę dojrzewającą pociskał. Jak mu naprawdę odbije i odpadnie, po czym się sfrustruje, wtedy dopiero będzie miał szansę zostać porządnym satanistą, bo żeby wrócić będzie musiał zjeść piszczel wyciągniętą z grobu przeoryszy. Sprawa wtórna, chciałoby się rzec, ale tak naprawdę równorzędna, która sprowadza się do rozdziału państwa od kościoła oraz misji telewizji publicznej. Tutaj naprawdę nietrudno mi sobie wyobrazić, że nagle krzyże w szkołach będę fajne i w ogóle nie naruszą świeckiej przestrzeni. Jeden warunek – wszystkie muszą być odwrócone.

Takie symbole kulturowe są już stricte laickie, chociaż ściśle sekciarskie. Nie wiem czy tak strasznie przepadam, jakoś dziwnie podejrzewam, że kliku teologów lewicowych i parę pań profesorek bez staników szybko udowodniłoby, że odwrócony krzyż w szkole posłuży seksualnej edukacji i skoro już padło magiczne słowo edukacja, czas na ostatni motyw tragikomedii. Misja publiczna i edukacja. Robi się w tym obszarze wybitnie nieciekawie, cały ten tandetny blichtr i pozerstwo „satanistyczne” jest oczywiście błazenadą prostego lansera, ale już tak zwany odbiór społeczny niekoniecznie musi być identyczny. Przypomina mi się niedawna rewelacja medialna. Pewna studentka MEDYCYNY, poszła do jakiegoś znachora ginekologii, który wmówił jej, że ma chory jajnik, ale może uniknąć śmierci lub kalectwa, o ile zgodzi się na terapię. Tanie nie było to leczenie, koszt 1300 PLN robi wrażenie, zwłaszcza gdy wiadomo, na czym ma polegać kuracja. Zabieg ratujący życie był zwykłym, a może niezwykłym w końcu za 1300 złotych, stosunkiem płciowym. Mało, że tak, doktor uprzedził jak będzie leczył. Do czego zmierzam? Chyba jasne, sam Darski to kiczowaty goguś, ale te miliony przed TV nawet technikum nie mają, a jak wskazują najnowsze badania prawie 90% Polaków chce być inteligencją.

Obawiam się, że to się może skończyć setkami grup „satanistycznych”, zauroczeniem sekciarskim, które już żartem nie będzie. Sprzedaż takiego „satanisty” w TV jako fajny koleś i do przodu, może pobudzić hormony nie jednego szatana z siódmej klasy, który zechce zaimponować szkolnej Dodzie. Zdaję sobie sprawę, że troszkę zgredem zalatuje, że takie jakieś drobnomieszczańskie moralitety, niemniej nie tak chciałem zabrzmieć. Chodzi jedynie o marketing, gówno sprzedaje się najlepiej, a takim gównem jak popkulturowy „satanizm” można szybko wypełnić umysły, pewnie nie milionów, ale już tysięcy na pewno. Podobne mody wśród niegramotnych i nabuzowanych hormonami sprzeda się jak nakręcanie filmików w szatni dziewczynek i umieszczanie na YouTube. Fajna zabawa i poderwać coś można, na dodatek program jest rodzinny, jak Familiada, zatem czego tu się czepiać? Mało się lękam „satanizmu”, temu narzeczonemu Dody roboty na bramce bym nie powierzył, w klubie miłośniczek Mniszkówny, ale głupoty i tępego naśladownictwa głupoty boję się zawsze i strasznie. Dlatego w ramach misji telewizji publicznej pan szatan Nergal powinien być zobligowany do wykonania swoim autentycznym, chłopięcym głosem, bez fuzza, pieśni na gitarę akustyczną i falset z obowiązkowej lektury szkolnej:

Lato, lato, lato czeka
Razem z latem czeka rzeka
Razem z rzeką czeka las
A tam ciągle nie ma nas

Już za parę dni, za dni parę
Weźmiesz plecak swój i gitarę
Pożegnania kilka słów
Pitagoras bądźcie zdrów
Do widzenia wam canto, cantare

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Błagam tylko, żeby nie klikać
    Błagam tylko, żeby nie klikać wszystkiego naraz, oczywiście można naraz po jednej z każdego koloru linków, z boksów i baner, ale nie wszystkie naraz z tego samego “gatunku”. Takie klikanie może narobić więcej biedy niż pożytku, jest traktowane jako agregat i agencje blokują konta.

  2. Błagam tylko, żeby nie klikać
    Błagam tylko, żeby nie klikać wszystkiego naraz, oczywiście można naraz po jednej z każdego koloru linków, z boksów i baner, ale nie wszystkie naraz z tego samego “gatunku”. Takie klikanie może narobić więcej biedy niż pożytku, jest traktowane jako agregat i agencje blokują konta.

  3. Błagam tylko, żeby nie klikać
    Błagam tylko, żeby nie klikać wszystkiego naraz, oczywiście można naraz po jednej z każdego koloru linków, z boksów i baner, ale nie wszystkie naraz z tego samego “gatunku”. Takie klikanie może narobić więcej biedy niż pożytku, jest traktowane jako agregat i agencje blokują konta.

      • Ale myślą przewodnią gazety
        była obrona przed Hitlerem. Udadzą że pada i dalej będą pisać swoje, czy znajdą jakąś ożywczą myśl do kampanii?

        dostałem mailem:

        Oto znajdujemy się w w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/2 narodu żyje poza granicami kraju, i w którym co 3 mieszkaniec ma 20 lat – kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudował stolicę wg obrazów Canaletta, a stare miasto odtworzył jak nowe.

        Kraj, który ma dwa razy więcej studentów, niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej, niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami.
        Kraj, w którym dzieci wyzywają się od Rumunów i Mongołów, sądząc, że jest tam “syf, gówno i nędza”, a w rzeczywistości te kraje są bardziej zamożne od nas.
        Kraj, w którym koncesjami rządzą monopoliści. Kraj ze stolicą, w której centrum stoją blaszane baraki i trochę wyższe bloki zwane tu wieżowcami oferujące pomieszczenia po 4000–5000 USD za metr. Kraj, w którym wszystkie samochody pochodzą z Niemiec – wywiezione z niemieckich lasów, szrotów lub najczęściej ukradzione. Państwo, w którym można sobie kupić chodniki, postawić parkomat i płacić państwu 10 % podatku od zysku.
        Kraj, w którym rządzą byli socjaliści. W którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy, gdzie otrzymanie paszportu do niedawna stanowiło problem, a mimo to ponad 3,5 mln obywateli rocznie wyjeżdża za granicę. Jedyny kraj byłego bloku socjalistycznego, w którym obywatelowi wolno było posiadać dolary, choć nie wolno mu ich kupić ani sprzedać poza bankami.
        Kraj, w którym urzędnik państwowy wysokiego szczebla nie ma matury, a kierowca ciężarówki albo kelner w restauracji ma dyplom magistra.
        Kraj, w którym Bankiem Państwowym kieruje człowiek, który jest specjalistą od betonu, za to potrafi pomylić miliardy z milionami oraz twierdzi, że Europejskim Bankiem Centralnym kieruje koleś, który od roku wącha kwiatki od spodu.
        Kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z barmanką po niemiecku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza.
        Kraj, w którym za nieuctwo dostaje się pozytywny wynik z matury. Kraj, w którym zwrócenie uwagi urzędnikowi (Olsztyn) kończy się sądowym skazaniem petenta.
        Kraj, w którym w ramach „taniego państwa” jest kilkunastu wicepremierów i paru ministrów bez teki – ale za to wszyscy bez kompetencji. Kraj, w którym płacąc w ramach ZUS-u na służbę zdrowia na „bezpłatne” leczenie, leczyć musisz się sam – jeśli potrafisz.
        Kraj, w którym pacjenci szpitali państwowych dają łapówki lekarzom chociaż taniej mogą się leczyć prywatnie.
        Kraj, w którym w przeciwieństwie do wielu krajów Europy, następuje regres komunikacji kolejowej, gdzie pociągi na wielu odcinkach głównych tras kolejowych jeżdżą wolniej niż przed II wojną światową.
        Kraj, w którym odnotowano dodatnie PKB, co spowodowało, że stał się oazą zieleni na tle całej nowoczesnej Europy. Państwo, którego nie dotknął ogólnoświatowy kryzys według rządu, więc nie można o nim mówić. Według reszty, szarej masy zamieszkującej ten absurd, kryzys nas nie dotyczy, bo jego polska odmiana trwa od wielu dziesięcioleci. Nie oszukuj się czytelniku: pensje na poziomie średniej krajowej większość obywateli nigdy nie widziała, cała reszta to nowobogaccy (swoją drogą: skąd oni przybyli w wolnej ilości w takiej ilości?), byli wysocy urzędnicy PRL-u i ponad 400 osób w pewnym budynku na Wiejskiej. Witaj w kraju absurdu! Świecie, w którym nie obowiązują prawa finansowe, gospodarcze, ani żadne inne. Gdzie nawet śmiertelna dawka alkoholu jest przekraczana kilkakrotnie, a delikwent żyje. Witamy w raju wszelkich filozofów i groteski dla 38 milionów ludzi.”

        • A wiesz, czyj to jest tekst?
          A wiesz, czyj to jest tekst? Modyfikowany nieludzko po forach, ale w oryginale o ile mnie pamięć nie myli popełnił go Sartre, albo Fucolt, w każdym razie jakiś lewacki francuski filozof, a jaki polot. To jego felieton/esej, czy tylko refleksja po wizycie w Polsce. Zawsze powtarzam, że piękno tego świata to wyjątki. Daj nam Boże takich lewaków.

          • Słowo lewak
            Zaczęło się na Trockim i na nim powinno było się skończyć.
            Teraz słowo lewak jest równoznaczne ze słowem oszołom.
            Zawsze można go użyć, jak brakuje argumentów merytorycznych.

            Uważam, że chory człowiek powinien mieć zapewnioną opiekę medyczną bez względu na stan posiadania – jestem lewakiem.
            Uważam, że robotnik powinien mieć uczciwie zapłacone za pracę – jestem lewakiem.

            A swoją drogą, ciekawe spostrzeżenie – niech Nergal, albo inny buntownik w obroży, napluje na Torę lub Talmud.

            Tak, wiem, Tora to początkowe pięć ksiąg Pisma Świętego Starego Testamentu, zatem niech się playboy odważy ogłosić, że on ten początek też pierdoli, a nawet szczególnie.

      • Ale myślą przewodnią gazety
        była obrona przed Hitlerem. Udadzą że pada i dalej będą pisać swoje, czy znajdą jakąś ożywczą myśl do kampanii?

        dostałem mailem:

        Oto znajdujemy się w w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/2 narodu żyje poza granicami kraju, i w którym co 3 mieszkaniec ma 20 lat – kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudował stolicę wg obrazów Canaletta, a stare miasto odtworzył jak nowe.

        Kraj, który ma dwa razy więcej studentów, niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej, niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami.
        Kraj, w którym dzieci wyzywają się od Rumunów i Mongołów, sądząc, że jest tam “syf, gówno i nędza”, a w rzeczywistości te kraje są bardziej zamożne od nas.
        Kraj, w którym koncesjami rządzą monopoliści. Kraj ze stolicą, w której centrum stoją blaszane baraki i trochę wyższe bloki zwane tu wieżowcami oferujące pomieszczenia po 4000–5000 USD za metr. Kraj, w którym wszystkie samochody pochodzą z Niemiec – wywiezione z niemieckich lasów, szrotów lub najczęściej ukradzione. Państwo, w którym można sobie kupić chodniki, postawić parkomat i płacić państwu 10 % podatku od zysku.
        Kraj, w którym rządzą byli socjaliści. W którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy, gdzie otrzymanie paszportu do niedawna stanowiło problem, a mimo to ponad 3,5 mln obywateli rocznie wyjeżdża za granicę. Jedyny kraj byłego bloku socjalistycznego, w którym obywatelowi wolno było posiadać dolary, choć nie wolno mu ich kupić ani sprzedać poza bankami.
        Kraj, w którym urzędnik państwowy wysokiego szczebla nie ma matury, a kierowca ciężarówki albo kelner w restauracji ma dyplom magistra.
        Kraj, w którym Bankiem Państwowym kieruje człowiek, który jest specjalistą od betonu, za to potrafi pomylić miliardy z milionami oraz twierdzi, że Europejskim Bankiem Centralnym kieruje koleś, który od roku wącha kwiatki od spodu.
        Kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z barmanką po niemiecku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza.
        Kraj, w którym za nieuctwo dostaje się pozytywny wynik z matury. Kraj, w którym zwrócenie uwagi urzędnikowi (Olsztyn) kończy się sądowym skazaniem petenta.
        Kraj, w którym w ramach „taniego państwa” jest kilkunastu wicepremierów i paru ministrów bez teki – ale za to wszyscy bez kompetencji. Kraj, w którym płacąc w ramach ZUS-u na służbę zdrowia na „bezpłatne” leczenie, leczyć musisz się sam – jeśli potrafisz.
        Kraj, w którym pacjenci szpitali państwowych dają łapówki lekarzom chociaż taniej mogą się leczyć prywatnie.
        Kraj, w którym w przeciwieństwie do wielu krajów Europy, następuje regres komunikacji kolejowej, gdzie pociągi na wielu odcinkach głównych tras kolejowych jeżdżą wolniej niż przed II wojną światową.
        Kraj, w którym odnotowano dodatnie PKB, co spowodowało, że stał się oazą zieleni na tle całej nowoczesnej Europy. Państwo, którego nie dotknął ogólnoświatowy kryzys według rządu, więc nie można o nim mówić. Według reszty, szarej masy zamieszkującej ten absurd, kryzys nas nie dotyczy, bo jego polska odmiana trwa od wielu dziesięcioleci. Nie oszukuj się czytelniku: pensje na poziomie średniej krajowej większość obywateli nigdy nie widziała, cała reszta to nowobogaccy (swoją drogą: skąd oni przybyli w wolnej ilości w takiej ilości?), byli wysocy urzędnicy PRL-u i ponad 400 osób w pewnym budynku na Wiejskiej. Witaj w kraju absurdu! Świecie, w którym nie obowiązują prawa finansowe, gospodarcze, ani żadne inne. Gdzie nawet śmiertelna dawka alkoholu jest przekraczana kilkakrotnie, a delikwent żyje. Witamy w raju wszelkich filozofów i groteski dla 38 milionów ludzi.”

        • A wiesz, czyj to jest tekst?
          A wiesz, czyj to jest tekst? Modyfikowany nieludzko po forach, ale w oryginale o ile mnie pamięć nie myli popełnił go Sartre, albo Fucolt, w każdym razie jakiś lewacki francuski filozof, a jaki polot. To jego felieton/esej, czy tylko refleksja po wizycie w Polsce. Zawsze powtarzam, że piękno tego świata to wyjątki. Daj nam Boże takich lewaków.

          • Słowo lewak
            Zaczęło się na Trockim i na nim powinno było się skończyć.
            Teraz słowo lewak jest równoznaczne ze słowem oszołom.
            Zawsze można go użyć, jak brakuje argumentów merytorycznych.

            Uważam, że chory człowiek powinien mieć zapewnioną opiekę medyczną bez względu na stan posiadania – jestem lewakiem.
            Uważam, że robotnik powinien mieć uczciwie zapłacone za pracę – jestem lewakiem.

            A swoją drogą, ciekawe spostrzeżenie – niech Nergal, albo inny buntownik w obroży, napluje na Torę lub Talmud.

            Tak, wiem, Tora to początkowe pięć ksiąg Pisma Świętego Starego Testamentu, zatem niech się playboy odważy ogłosić, że on ten początek też pierdoli, a nawet szczególnie.

      • Ale myślą przewodnią gazety
        była obrona przed Hitlerem. Udadzą że pada i dalej będą pisać swoje, czy znajdą jakąś ożywczą myśl do kampanii?

        dostałem mailem:

        Oto znajdujemy się w w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/2 narodu żyje poza granicami kraju, i w którym co 3 mieszkaniec ma 20 lat – kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudował stolicę wg obrazów Canaletta, a stare miasto odtworzył jak nowe.

        Kraj, który ma dwa razy więcej studentów, niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej, niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami.
        Kraj, w którym dzieci wyzywają się od Rumunów i Mongołów, sądząc, że jest tam “syf, gówno i nędza”, a w rzeczywistości te kraje są bardziej zamożne od nas.
        Kraj, w którym koncesjami rządzą monopoliści. Kraj ze stolicą, w której centrum stoją blaszane baraki i trochę wyższe bloki zwane tu wieżowcami oferujące pomieszczenia po 4000–5000 USD za metr. Kraj, w którym wszystkie samochody pochodzą z Niemiec – wywiezione z niemieckich lasów, szrotów lub najczęściej ukradzione. Państwo, w którym można sobie kupić chodniki, postawić parkomat i płacić państwu 10 % podatku od zysku.
        Kraj, w którym rządzą byli socjaliści. W którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy, gdzie otrzymanie paszportu do niedawna stanowiło problem, a mimo to ponad 3,5 mln obywateli rocznie wyjeżdża za granicę. Jedyny kraj byłego bloku socjalistycznego, w którym obywatelowi wolno było posiadać dolary, choć nie wolno mu ich kupić ani sprzedać poza bankami.
        Kraj, w którym urzędnik państwowy wysokiego szczebla nie ma matury, a kierowca ciężarówki albo kelner w restauracji ma dyplom magistra.
        Kraj, w którym Bankiem Państwowym kieruje człowiek, który jest specjalistą od betonu, za to potrafi pomylić miliardy z milionami oraz twierdzi, że Europejskim Bankiem Centralnym kieruje koleś, który od roku wącha kwiatki od spodu.
        Kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z barmanką po niemiecku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza.
        Kraj, w którym za nieuctwo dostaje się pozytywny wynik z matury. Kraj, w którym zwrócenie uwagi urzędnikowi (Olsztyn) kończy się sądowym skazaniem petenta.
        Kraj, w którym w ramach „taniego państwa” jest kilkunastu wicepremierów i paru ministrów bez teki – ale za to wszyscy bez kompetencji. Kraj, w którym płacąc w ramach ZUS-u na służbę zdrowia na „bezpłatne” leczenie, leczyć musisz się sam – jeśli potrafisz.
        Kraj, w którym pacjenci szpitali państwowych dają łapówki lekarzom chociaż taniej mogą się leczyć prywatnie.
        Kraj, w którym w przeciwieństwie do wielu krajów Europy, następuje regres komunikacji kolejowej, gdzie pociągi na wielu odcinkach głównych tras kolejowych jeżdżą wolniej niż przed II wojną światową.
        Kraj, w którym odnotowano dodatnie PKB, co spowodowało, że stał się oazą zieleni na tle całej nowoczesnej Europy. Państwo, którego nie dotknął ogólnoświatowy kryzys według rządu, więc nie można o nim mówić. Według reszty, szarej masy zamieszkującej ten absurd, kryzys nas nie dotyczy, bo jego polska odmiana trwa od wielu dziesięcioleci. Nie oszukuj się czytelniku: pensje na poziomie średniej krajowej większość obywateli nigdy nie widziała, cała reszta to nowobogaccy (swoją drogą: skąd oni przybyli w wolnej ilości w takiej ilości?), byli wysocy urzędnicy PRL-u i ponad 400 osób w pewnym budynku na Wiejskiej. Witaj w kraju absurdu! Świecie, w którym nie obowiązują prawa finansowe, gospodarcze, ani żadne inne. Gdzie nawet śmiertelna dawka alkoholu jest przekraczana kilkakrotnie, a delikwent żyje. Witamy w raju wszelkich filozofów i groteski dla 38 milionów ludzi.”

        • A wiesz, czyj to jest tekst?
          A wiesz, czyj to jest tekst? Modyfikowany nieludzko po forach, ale w oryginale o ile mnie pamięć nie myli popełnił go Sartre, albo Fucolt, w każdym razie jakiś lewacki francuski filozof, a jaki polot. To jego felieton/esej, czy tylko refleksja po wizycie w Polsce. Zawsze powtarzam, że piękno tego świata to wyjątki. Daj nam Boże takich lewaków.

          • Słowo lewak
            Zaczęło się na Trockim i na nim powinno było się skończyć.
            Teraz słowo lewak jest równoznaczne ze słowem oszołom.
            Zawsze można go użyć, jak brakuje argumentów merytorycznych.

            Uważam, że chory człowiek powinien mieć zapewnioną opiekę medyczną bez względu na stan posiadania – jestem lewakiem.
            Uważam, że robotnik powinien mieć uczciwie zapłacone za pracę – jestem lewakiem.

            A swoją drogą, ciekawe spostrzeżenie – niech Nergal, albo inny buntownik w obroży, napluje na Torę lub Talmud.

            Tak, wiem, Tora to początkowe pięć ksiąg Pisma Świętego Starego Testamentu, zatem niech się playboy odważy ogłosić, że on ten początek też pierdoli, a nawet szczególnie.