Reklama

Poplątanie z pomieszaniem wraz z przemieszczeniem. Taka teza może dotyczyć tylko IPN i ostatniej awantury o Lecha.

Poplątanie z pomieszaniem wraz z przemieszczeniem. Taka teza może dotyczyć tylko IPN i ostatniej awantury o Lecha. Mamy w Polsce okopane pozycje, ktoś kiedyś nawet tu na kontrowersje.net, zauważył, że reagujemy machinalnie i odruchowo. Słyszymy Wałęsa i mamy gotowy katalog słów kluczowych, takich, że nikt nam nie powie. I tak jest z każdym innym nazwiskiem, Michnik, Jaruzelski, Kaczyński, Tusk. Niby jestem taki mądry w diagnozowaniu zjawisk i pojęć, ale niczym specjalnie się nie różnię od pozostałych. Mam tak samo, reaguję odruchowo, głównie dlatego, że tematy są do znudzenia powielane. Jednak zdarza mi się powalczyć z własnymi nawykami i wtedy piszę, mówię, postępuję wbrew ?sobie?, oceniając epizody wokół dyżurnych tematów. W tym tekście będzie właśnie tak, że powalczę z odruchami i spróbuję uporządkować dzisiejszą sensację.

Czy lubię Gontarczyka, Cenkiewicza i ich politycznych mocodawców, czyli Macierewicza z Kaczyńskimi? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w mojej ?sympatii? do mocodawców. Czy pisanie pod szyldem IPN 700 stronicowej księgi o ewentualnej współpracy Wałęsy z SB jest skandalem? Jest! Czy takie książki mogą powstawać poza budżetem? Oczywiście tak. Czy ta książka i kolejne książki wzmiankowanych autorów są umocowane, a może nawet zlecane/sponsorowane politycznie? Pierwsze na 100%, drugie na 90%. Czy Wałęsa zrobił więcej złego niż dobrego? Bez zbędnego rozwlekania wątku, zdecydowanie zrobił więcej dobrego. Czy list intelektualistów pod szyldem GW, protestujący przeciw publikowaniu książki autorów, których nie lubię był mądry i poważny? Nie, nie był, był głupi i znacznie bardziej groźny dla wolności słowa niż brak odpowiedzialności za słowo firmowane przez IPN.

Reklama

I tak można w nieskończoność kontynuować. Na przykład czy Wałęsa mówi mądre rzeczy na swoją obronę? Absolutnie nie, momentami czuję się zażenowany stylem wypowiedzi i zachowaniem Wałęsy. Czy Gontarczyk i Cenckiewicz piszą książki, czy polują na Wałęsę? Jedno i drugie. Czy warsztatowo te książki są poprawne, czy kiepskie. Nie wiem, ale z tego co mówią Ci co się znają i nie przepadają za autorami, od strony warsztatowej niewiele można książkom zarzucić. Czy ?uśmiercenie? esbeka jest skandalicznym przykładem na brak obiektywizmu autorów? Zdecydowanie tak, to jest namacalny dowód na to, że autorzy polują na Wałęsę i wszystkie wątpliwe sprawy wrzucają do wora argumentów przeciw Wałęsie. Czy esbek powiedział IPN prawdę? Proszę wybaczyć, ale ja w ciemno nie wątpię, jestem przekonany, że całej prawdy nie powiedział. Czy IPN jest niezależną instytucją? Zdecydowanie nie. Czy jest potrzebną instytucją? Zdecydowanie tak. Co z tego całego galimatiasu wynika? Moja odpowiedź brzmi: ?Postmodernizm?.

Nie ma w tej bajce czarnych i białych charakterów, wszystko się miesza, gatunki, style, bohaterowie i zdrajcy, tchórze i herosi, odruchy warunkowe wystrzeliwane z dobrze znanych okopów, jednej i drugiej strony. Na pewno nie może być tak, że przepisuje się polską historię ideologicznym piórem i to w równym stopniu dotyczy IPN, jak i inicjatyw GW. Na pewno nie może być tak, że pluć można na Wałęsę bezkarnie, ale nie może też być tak, że krytyka Wałęsy jest tabu. Wałęsa był genialnym przywódcą na czas kryzysu, trzeba było takiego megalomana na tamten czas i takiego jeźdźca bez głowy, który uważał, że może pokonać imperium wiarą we własne siły. Chwała mu za to. Natomiast ten sam wielki wojownik kompletnie się skompromitował jako demokratycznie wybrany polityk i moim skromnym zdaniem kompromituje się nadal, on i jego otoczenie, choćby takimi akcjami jak walenie z liścia w kamerę, że o innych żenujących historiach nie wspomnę.

W związku z powyższymi, poniższymi, które zapewne się jeszcze pokażą i bieżącymi skomplikowanymi sytuacjami, osobowościami i jednoznacznymi opiniami, będzie nam się kręciło i oby nam się. Wszyscy tym, a niektórzy, nawet z tego żyją i tak zostanie. Jedyne co mi się marzy, to więcej refleksji, mniej odruchów na barykadzie, bo to naprawdę ważne, aby znać własną historię i czerpać wzorce z bohaterów tej historii. Ważne z dwóch powodów, po pierwsze nauka na błędach i nie powielanie błędów jest bezcenne. Po drugie naśladowanie szlachetnych postaw i odrzucenie postaw małych jest pożyteczne. Nie umiem w ?sprawie Wałęsy? stanąć po właściwej stronie barykady, ponieważ nie widzę właściwej strony. Stoję pośrodku i liczę się z tym, że taka pozycja oznacza łomot wraz z ciągła serią z obu stron barykady. Bez wtrętów osobistych dodam jeszcze jedno. Wbrew tendencji tego tekstu nie chcę wrzucać do jednego wora, co by nie mówić o Wałęsie i IPN, to jedno jest pewne ponad wszelką wątpliwość, to IPN istnieje dzięki Wałęsie, nie odwrotnie. Szkoda tylko, że różnice między bohaterem z dawnych lat, a obecnymi kundelkami z IPN w tak dramatycznym tempie się zacierają i mam nadzieję, że się nie zatrą.

Reklama

56 KOMENTARZE

  1. Własnie złamałem prawo przez Ciebie
    Mnie nie wolno klikać, ale kliknąłem, żeby sprawdzić. Jeśli o baner chodzi to na bank wystarczy kliknąć. Jeśli o linki to nie mam 100% pewności, ale chyba też wystarczy kliknąć na link i za samo otwarcie wyszukiwarki google płaci. Ale pewności nie mam, może ktoś bardziej kumaty potrafi to wyjaśnić. Tak czy siak błagam, nie w tym wątku o reklamach, zwłaszcza nie w tym. Wątek z chamem kurakiem jest idealny do takich rozmów.

  2. Własnie złamałem prawo przez Ciebie
    Mnie nie wolno klikać, ale kliknąłem, żeby sprawdzić. Jeśli o baner chodzi to na bank wystarczy kliknąć. Jeśli o linki to nie mam 100% pewności, ale chyba też wystarczy kliknąć na link i za samo otwarcie wyszukiwarki google płaci. Ale pewności nie mam, może ktoś bardziej kumaty potrafi to wyjaśnić. Tak czy siak błagam, nie w tym wątku o reklamach, zwłaszcza nie w tym. Wątek z chamem kurakiem jest idealny do takich rozmów.

  3. Własnie złamałem prawo przez Ciebie
    Mnie nie wolno klikać, ale kliknąłem, żeby sprawdzić. Jeśli o baner chodzi to na bank wystarczy kliknąć. Jeśli o linki to nie mam 100% pewności, ale chyba też wystarczy kliknąć na link i za samo otwarcie wyszukiwarki google płaci. Ale pewności nie mam, może ktoś bardziej kumaty potrafi to wyjaśnić. Tak czy siak błagam, nie w tym wątku o reklamach, zwłaszcza nie w tym. Wątek z chamem kurakiem jest idealny do takich rozmów.

  4. Własnie złamałem prawo przez Ciebie
    Mnie nie wolno klikać, ale kliknąłem, żeby sprawdzić. Jeśli o baner chodzi to na bank wystarczy kliknąć. Jeśli o linki to nie mam 100% pewności, ale chyba też wystarczy kliknąć na link i za samo otwarcie wyszukiwarki google płaci. Ale pewności nie mam, może ktoś bardziej kumaty potrafi to wyjaśnić. Tak czy siak błagam, nie w tym wątku o reklamach, zwłaszcza nie w tym. Wątek z chamem kurakiem jest idealny do takich rozmów.

  5. “Czy list intelektualistów
    “Czy list intelektualistów pod szyldem GW, protestujący przeciw publikowaniu książki autorów, których nie lubię był mądry i poważny?”
    Tak, tak i jeszcze raz tak.
    Ten list nie był protestem przeciw jakiejś tam książce, popełnionej przez nieznanych szerzej autorów, opisującej mniej lub bardziej obojętne czytelnikowi fakty. To był protest przeciwko publikacji jawnego paszkwilu, popełnionego przez znanych przeciwników Wałęsy, FAŁSZUJĄCYCH historię (nawet jeśli pojedyncze fakty mogły być zgodne z prawdą). Protest przeciwko firmowaniu tego g.wna szyldem IPN-u, czuli instytucji oficjalnie powołanej przez najwyższą władzę w Państwie w celu badania i ustalania PRAWDY o najnowszej historii Ojczyzny. Przeciwko publicznemu opluwaniu osoby-symbolu w najnowszej historii Polski.
    Nie lubię Wałęsy, śmiałem się szczerze ze wszystkich dowcipów o “prezydęcie”, a przecież zbiera mi się na wymioty, kiedy obserwuję w ostatnich latach codzienne obrzucanie go łajnem i to przez instytucje (IPN, urzędujący prezydent, posłowie) tego samego państwa, które istnieje w dużej części dzięki jego, sprzed dziesiątek lat, walce o jego zmianę.
    Nigdy nie zrozumiem ocen negatywnych na temat tego listu. No chyba, że uznajemy w ramach wolności słowa, prawo chuliganów na ulicy do obrzucania błotem kulejącego starca, bo to jego kuśtykanie jest obiektywnie bardzo śmieszne, a oni są młodzi i mają pełne prawo do zabawy.
    Domaganie się wolności słowa dla Gontarczyków i Cenkiewiczów jest domaganiem się prawa dp publikacji “Protokołów Mędrców Syjonu” przez IPN – i wcale nie uważam tego porównania za przesadne.
    Przestańmy uprawiać relatywizm moralny w stylu “to prawda, że on ją zgwałcił, ale ona w podły sposób kopnęła go w jaja podczas stosunku, a więc mamy remis”.
    Czekam jeszcze tylko na pomysł postawienia pomnika bohaterskim oficerom SBecji, którzy przez podstawionych TW Wałęsę, Michnika, Mazowieckiego i Geremka, obalili znienawidzony przez naród ustrój, a wspomniani TW niech zostaną wyrzuceni na śmietnik historii.
    Zawsze byłem i będę przeciwny lustracji, która w chwili obecnej będzie zawsze sprowadzana do ustalenia czyje dokumenty są bardziej fałszywe, Kaczyńskiego czy Wałęsy.

  6. “Czy list intelektualistów
    “Czy list intelektualistów pod szyldem GW, protestujący przeciw publikowaniu książki autorów, których nie lubię był mądry i poważny?”
    Tak, tak i jeszcze raz tak.
    Ten list nie był protestem przeciw jakiejś tam książce, popełnionej przez nieznanych szerzej autorów, opisującej mniej lub bardziej obojętne czytelnikowi fakty. To był protest przeciwko publikacji jawnego paszkwilu, popełnionego przez znanych przeciwników Wałęsy, FAŁSZUJĄCYCH historię (nawet jeśli pojedyncze fakty mogły być zgodne z prawdą). Protest przeciwko firmowaniu tego g.wna szyldem IPN-u, czuli instytucji oficjalnie powołanej przez najwyższą władzę w Państwie w celu badania i ustalania PRAWDY o najnowszej historii Ojczyzny. Przeciwko publicznemu opluwaniu osoby-symbolu w najnowszej historii Polski.
    Nie lubię Wałęsy, śmiałem się szczerze ze wszystkich dowcipów o “prezydęcie”, a przecież zbiera mi się na wymioty, kiedy obserwuję w ostatnich latach codzienne obrzucanie go łajnem i to przez instytucje (IPN, urzędujący prezydent, posłowie) tego samego państwa, które istnieje w dużej części dzięki jego, sprzed dziesiątek lat, walce o jego zmianę.
    Nigdy nie zrozumiem ocen negatywnych na temat tego listu. No chyba, że uznajemy w ramach wolności słowa, prawo chuliganów na ulicy do obrzucania błotem kulejącego starca, bo to jego kuśtykanie jest obiektywnie bardzo śmieszne, a oni są młodzi i mają pełne prawo do zabawy.
    Domaganie się wolności słowa dla Gontarczyków i Cenkiewiczów jest domaganiem się prawa dp publikacji “Protokołów Mędrców Syjonu” przez IPN – i wcale nie uważam tego porównania za przesadne.
    Przestańmy uprawiać relatywizm moralny w stylu “to prawda, że on ją zgwałcił, ale ona w podły sposób kopnęła go w jaja podczas stosunku, a więc mamy remis”.
    Czekam jeszcze tylko na pomysł postawienia pomnika bohaterskim oficerom SBecji, którzy przez podstawionych TW Wałęsę, Michnika, Mazowieckiego i Geremka, obalili znienawidzony przez naród ustrój, a wspomniani TW niech zostaną wyrzuceni na śmietnik historii.
    Zawsze byłem i będę przeciwny lustracji, która w chwili obecnej będzie zawsze sprowadzana do ustalenia czyje dokumenty są bardziej fałszywe, Kaczyńskiego czy Wałęsy.

  7. “Czy list intelektualistów
    “Czy list intelektualistów pod szyldem GW, protestujący przeciw publikowaniu książki autorów, których nie lubię był mądry i poważny?”
    Tak, tak i jeszcze raz tak.
    Ten list nie był protestem przeciw jakiejś tam książce, popełnionej przez nieznanych szerzej autorów, opisującej mniej lub bardziej obojętne czytelnikowi fakty. To był protest przeciwko publikacji jawnego paszkwilu, popełnionego przez znanych przeciwników Wałęsy, FAŁSZUJĄCYCH historię (nawet jeśli pojedyncze fakty mogły być zgodne z prawdą). Protest przeciwko firmowaniu tego g.wna szyldem IPN-u, czuli instytucji oficjalnie powołanej przez najwyższą władzę w Państwie w celu badania i ustalania PRAWDY o najnowszej historii Ojczyzny. Przeciwko publicznemu opluwaniu osoby-symbolu w najnowszej historii Polski.
    Nie lubię Wałęsy, śmiałem się szczerze ze wszystkich dowcipów o “prezydęcie”, a przecież zbiera mi się na wymioty, kiedy obserwuję w ostatnich latach codzienne obrzucanie go łajnem i to przez instytucje (IPN, urzędujący prezydent, posłowie) tego samego państwa, które istnieje w dużej części dzięki jego, sprzed dziesiątek lat, walce o jego zmianę.
    Nigdy nie zrozumiem ocen negatywnych na temat tego listu. No chyba, że uznajemy w ramach wolności słowa, prawo chuliganów na ulicy do obrzucania błotem kulejącego starca, bo to jego kuśtykanie jest obiektywnie bardzo śmieszne, a oni są młodzi i mają pełne prawo do zabawy.
    Domaganie się wolności słowa dla Gontarczyków i Cenkiewiczów jest domaganiem się prawa dp publikacji “Protokołów Mędrców Syjonu” przez IPN – i wcale nie uważam tego porównania za przesadne.
    Przestańmy uprawiać relatywizm moralny w stylu “to prawda, że on ją zgwałcił, ale ona w podły sposób kopnęła go w jaja podczas stosunku, a więc mamy remis”.
    Czekam jeszcze tylko na pomysł postawienia pomnika bohaterskim oficerom SBecji, którzy przez podstawionych TW Wałęsę, Michnika, Mazowieckiego i Geremka, obalili znienawidzony przez naród ustrój, a wspomniani TW niech zostaną wyrzuceni na śmietnik historii.
    Zawsze byłem i będę przeciwny lustracji, która w chwili obecnej będzie zawsze sprowadzana do ustalenia czyje dokumenty są bardziej fałszywe, Kaczyńskiego czy Wałęsy.

  8. “Czy list intelektualistów
    “Czy list intelektualistów pod szyldem GW, protestujący przeciw publikowaniu książki autorów, których nie lubię był mądry i poważny?”
    Tak, tak i jeszcze raz tak.
    Ten list nie był protestem przeciw jakiejś tam książce, popełnionej przez nieznanych szerzej autorów, opisującej mniej lub bardziej obojętne czytelnikowi fakty. To był protest przeciwko publikacji jawnego paszkwilu, popełnionego przez znanych przeciwników Wałęsy, FAŁSZUJĄCYCH historię (nawet jeśli pojedyncze fakty mogły być zgodne z prawdą). Protest przeciwko firmowaniu tego g.wna szyldem IPN-u, czuli instytucji oficjalnie powołanej przez najwyższą władzę w Państwie w celu badania i ustalania PRAWDY o najnowszej historii Ojczyzny. Przeciwko publicznemu opluwaniu osoby-symbolu w najnowszej historii Polski.
    Nie lubię Wałęsy, śmiałem się szczerze ze wszystkich dowcipów o “prezydęcie”, a przecież zbiera mi się na wymioty, kiedy obserwuję w ostatnich latach codzienne obrzucanie go łajnem i to przez instytucje (IPN, urzędujący prezydent, posłowie) tego samego państwa, które istnieje w dużej części dzięki jego, sprzed dziesiątek lat, walce o jego zmianę.
    Nigdy nie zrozumiem ocen negatywnych na temat tego listu. No chyba, że uznajemy w ramach wolności słowa, prawo chuliganów na ulicy do obrzucania błotem kulejącego starca, bo to jego kuśtykanie jest obiektywnie bardzo śmieszne, a oni są młodzi i mają pełne prawo do zabawy.
    Domaganie się wolności słowa dla Gontarczyków i Cenkiewiczów jest domaganiem się prawa dp publikacji “Protokołów Mędrców Syjonu” przez IPN – i wcale nie uważam tego porównania za przesadne.
    Przestańmy uprawiać relatywizm moralny w stylu “to prawda, że on ją zgwałcił, ale ona w podły sposób kopnęła go w jaja podczas stosunku, a więc mamy remis”.
    Czekam jeszcze tylko na pomysł postawienia pomnika bohaterskim oficerom SBecji, którzy przez podstawionych TW Wałęsę, Michnika, Mazowieckiego i Geremka, obalili znienawidzony przez naród ustrój, a wspomniani TW niech zostaną wyrzuceni na śmietnik historii.
    Zawsze byłem i będę przeciwny lustracji, która w chwili obecnej będzie zawsze sprowadzana do ustalenia czyje dokumenty są bardziej fałszywe, Kaczyńskiego czy Wałęsy.

  9. “Czy list intelektualistów
    “Czy list intelektualistów pod szyldem GW, protestujący przeciw publikowaniu książki autorów, których nie lubię był mądry i poważny?”
    Tak, tak i jeszcze raz tak.
    Ten list nie był protestem przeciw jakiejś tam książce, popełnionej przez nieznanych szerzej autorów, opisującej mniej lub bardziej obojętne czytelnikowi fakty. To był protest przeciwko publikacji jawnego paszkwilu, popełnionego przez znanych przeciwników Wałęsy, FAŁSZUJĄCYCH historię (nawet jeśli pojedyncze fakty mogły być zgodne z prawdą). Protest przeciwko firmowaniu tego g.wna szyldem IPN-u, czuli instytucji oficjalnie powołanej przez najwyższą władzę w Państwie w celu badania i ustalania PRAWDY o najnowszej historii Ojczyzny. Przeciwko publicznemu opluwaniu osoby-symbolu w najnowszej historii Polski.
    Nie lubię Wałęsy, śmiałem się szczerze ze wszystkich dowcipów o “prezydęcie”, a przecież zbiera mi się na wymioty, kiedy obserwuję w ostatnich latach codzienne obrzucanie go łajnem i to przez instytucje (IPN, urzędujący prezydent, posłowie) tego samego państwa, które istnieje w dużej części dzięki jego, sprzed dziesiątek lat, walce o jego zmianę.
    Nigdy nie zrozumiem ocen negatywnych na temat tego listu. No chyba, że uznajemy w ramach wolności słowa, prawo chuliganów na ulicy do obrzucania błotem kulejącego starca, bo to jego kuśtykanie jest obiektywnie bardzo śmieszne, a oni są młodzi i mają pełne prawo do zabawy.
    Domaganie się wolności słowa dla Gontarczyków i Cenkiewiczów jest domaganiem się prawa dp publikacji “Protokołów Mędrców Syjonu” przez IPN – i wcale nie uważam tego porównania za przesadne.
    Przestańmy uprawiać relatywizm moralny w stylu “to prawda, że on ją zgwałcił, ale ona w podły sposób kopnęła go w jaja podczas stosunku, a więc mamy remis”.
    Czekam jeszcze tylko na pomysł postawienia pomnika bohaterskim oficerom SBecji, którzy przez podstawionych TW Wałęsę, Michnika, Mazowieckiego i Geremka, obalili znienawidzony przez naród ustrój, a wspomniani TW niech zostaną wyrzuceni na śmietnik historii.
    Zawsze byłem i będę przeciwny lustracji, która w chwili obecnej będzie zawsze sprowadzana do ustalenia czyje dokumenty są bardziej fałszywe, Kaczyńskiego czy Wałęsy.

  10. Z tego co +/- wiem przeceniasz rolę i możliwości KOR
    Wałęsa to jeszcze ciekawszy case IMHO. Problem kręgosłupa. Większości można zgiąć i wtedy sami tak trzymają, zwykle do śmierci.

    Niektórzy mają kręgosłup z drutu fortepianowego, zgięty jeżeli jest stały nacisk. Jeżeli puścisz, sam się prostuje. Gdyby miał istotne konszachty z SB zostałby “wyczuty” i zneutralizowany. IMHO to typowy case of Gully Foyle.

  11. Z tego co +/- wiem przeceniasz rolę i możliwości KOR
    Wałęsa to jeszcze ciekawszy case IMHO. Problem kręgosłupa. Większości można zgiąć i wtedy sami tak trzymają, zwykle do śmierci.

    Niektórzy mają kręgosłup z drutu fortepianowego, zgięty jeżeli jest stały nacisk. Jeżeli puścisz, sam się prostuje. Gdyby miał istotne konszachty z SB zostałby “wyczuty” i zneutralizowany. IMHO to typowy case of Gully Foyle.

  12. Z tego co +/- wiem przeceniasz rolę i możliwości KOR
    Wałęsa to jeszcze ciekawszy case IMHO. Problem kręgosłupa. Większości można zgiąć i wtedy sami tak trzymają, zwykle do śmierci.

    Niektórzy mają kręgosłup z drutu fortepianowego, zgięty jeżeli jest stały nacisk. Jeżeli puścisz, sam się prostuje. Gdyby miał istotne konszachty z SB zostałby “wyczuty” i zneutralizowany. IMHO to typowy case of Gully Foyle.

  13. Z tego co +/- wiem przeceniasz rolę i możliwości KOR
    Wałęsa to jeszcze ciekawszy case IMHO. Problem kręgosłupa. Większości można zgiąć i wtedy sami tak trzymają, zwykle do śmierci.

    Niektórzy mają kręgosłup z drutu fortepianowego, zgięty jeżeli jest stały nacisk. Jeżeli puścisz, sam się prostuje. Gdyby miał istotne konszachty z SB zostałby “wyczuty” i zneutralizowany. IMHO to typowy case of Gully Foyle.

  14. Z tego co +/- wiem przeceniasz rolę i możliwości KOR
    Wałęsa to jeszcze ciekawszy case IMHO. Problem kręgosłupa. Większości można zgiąć i wtedy sami tak trzymają, zwykle do śmierci.

    Niektórzy mają kręgosłup z drutu fortepianowego, zgięty jeżeli jest stały nacisk. Jeżeli puścisz, sam się prostuje. Gdyby miał istotne konszachty z SB zostałby “wyczuty” i zneutralizowany. IMHO to typowy case of Gully Foyle.

  15. poprawność warsztatowa?
    Wszystko co istotne, jeśli chodzi o moją ocenę Wałęsy, napisała m.in. Sawa. Odniosę się więc tylko do jednego wątku, bo on może miec znaczenie także dla innych przypadków wyłuskanych przez IPN. Poprawność warsztatowa. Jest faktem, że ludzie związani z IPN, nawet ceniony przeze mnie prof. Paczkowski, twierdzą, że SB siebie nie oszukiwało. Nie produkowało dokumentów, aby wyrobić normę. Im więcej jednak nowych nazwisk się ukazuje, tym więcej ja, nie-historyk, mam wątpliwości. Prawda, że dotyczy to głównie księży (począwszy od Wołoszyna poprzez Muszyńskiego aż po Życińskiego). Wszyscy oni z esbekami rozmawiali. Ale jakoś trudno mi bardziej wierzyć "dokumentom" niż im. Być może więc jest tak, że zanadto, pod wpływem ludzi, którzy siedzą w tych papierach mitologizujemy samą kategorię TW? Dlatego, sądzę, inni historycy, niezwiązani z IPN, kładą tak duży nacisk na konieczność uwzględnienia różnych źródeł, także – zeznań esbeków. Ksiązka C&G tego nie robi. Odautorskie komentarze opisujące "dokumenty" (w dużej części kserokopie) są jednoznaczne. A polityczne wykorzystywanie tej pewności jest po prostu odrażające

  16. poprawność warsztatowa?
    Wszystko co istotne, jeśli chodzi o moją ocenę Wałęsy, napisała m.in. Sawa. Odniosę się więc tylko do jednego wątku, bo on może miec znaczenie także dla innych przypadków wyłuskanych przez IPN. Poprawność warsztatowa. Jest faktem, że ludzie związani z IPN, nawet ceniony przeze mnie prof. Paczkowski, twierdzą, że SB siebie nie oszukiwało. Nie produkowało dokumentów, aby wyrobić normę. Im więcej jednak nowych nazwisk się ukazuje, tym więcej ja, nie-historyk, mam wątpliwości. Prawda, że dotyczy to głównie księży (począwszy od Wołoszyna poprzez Muszyńskiego aż po Życińskiego). Wszyscy oni z esbekami rozmawiali. Ale jakoś trudno mi bardziej wierzyć "dokumentom" niż im. Być może więc jest tak, że zanadto, pod wpływem ludzi, którzy siedzą w tych papierach mitologizujemy samą kategorię TW? Dlatego, sądzę, inni historycy, niezwiązani z IPN, kładą tak duży nacisk na konieczność uwzględnienia różnych źródeł, także – zeznań esbeków. Ksiązka C&G tego nie robi. Odautorskie komentarze opisujące "dokumenty" (w dużej części kserokopie) są jednoznaczne. A polityczne wykorzystywanie tej pewności jest po prostu odrażające

  17. poprawność warsztatowa?
    Wszystko co istotne, jeśli chodzi o moją ocenę Wałęsy, napisała m.in. Sawa. Odniosę się więc tylko do jednego wątku, bo on może miec znaczenie także dla innych przypadków wyłuskanych przez IPN. Poprawność warsztatowa. Jest faktem, że ludzie związani z IPN, nawet ceniony przeze mnie prof. Paczkowski, twierdzą, że SB siebie nie oszukiwało. Nie produkowało dokumentów, aby wyrobić normę. Im więcej jednak nowych nazwisk się ukazuje, tym więcej ja, nie-historyk, mam wątpliwości. Prawda, że dotyczy to głównie księży (począwszy od Wołoszyna poprzez Muszyńskiego aż po Życińskiego). Wszyscy oni z esbekami rozmawiali. Ale jakoś trudno mi bardziej wierzyć "dokumentom" niż im. Być może więc jest tak, że zanadto, pod wpływem ludzi, którzy siedzą w tych papierach mitologizujemy samą kategorię TW? Dlatego, sądzę, inni historycy, niezwiązani z IPN, kładą tak duży nacisk na konieczność uwzględnienia różnych źródeł, także – zeznań esbeków. Ksiązka C&G tego nie robi. Odautorskie komentarze opisujące "dokumenty" (w dużej części kserokopie) są jednoznaczne. A polityczne wykorzystywanie tej pewności jest po prostu odrażające

  18. poprawność warsztatowa?
    Wszystko co istotne, jeśli chodzi o moją ocenę Wałęsy, napisała m.in. Sawa. Odniosę się więc tylko do jednego wątku, bo on może miec znaczenie także dla innych przypadków wyłuskanych przez IPN. Poprawność warsztatowa. Jest faktem, że ludzie związani z IPN, nawet ceniony przeze mnie prof. Paczkowski, twierdzą, że SB siebie nie oszukiwało. Nie produkowało dokumentów, aby wyrobić normę. Im więcej jednak nowych nazwisk się ukazuje, tym więcej ja, nie-historyk, mam wątpliwości. Prawda, że dotyczy to głównie księży (począwszy od Wołoszyna poprzez Muszyńskiego aż po Życińskiego). Wszyscy oni z esbekami rozmawiali. Ale jakoś trudno mi bardziej wierzyć "dokumentom" niż im. Być może więc jest tak, że zanadto, pod wpływem ludzi, którzy siedzą w tych papierach mitologizujemy samą kategorię TW? Dlatego, sądzę, inni historycy, niezwiązani z IPN, kładą tak duży nacisk na konieczność uwzględnienia różnych źródeł, także – zeznań esbeków. Ksiązka C&G tego nie robi. Odautorskie komentarze opisujące "dokumenty" (w dużej części kserokopie) są jednoznaczne. A polityczne wykorzystywanie tej pewności jest po prostu odrażające

  19. poprawność warsztatowa?
    Wszystko co istotne, jeśli chodzi o moją ocenę Wałęsy, napisała m.in. Sawa. Odniosę się więc tylko do jednego wątku, bo on może miec znaczenie także dla innych przypadków wyłuskanych przez IPN. Poprawność warsztatowa. Jest faktem, że ludzie związani z IPN, nawet ceniony przeze mnie prof. Paczkowski, twierdzą, że SB siebie nie oszukiwało. Nie produkowało dokumentów, aby wyrobić normę. Im więcej jednak nowych nazwisk się ukazuje, tym więcej ja, nie-historyk, mam wątpliwości. Prawda, że dotyczy to głównie księży (począwszy od Wołoszyna poprzez Muszyńskiego aż po Życińskiego). Wszyscy oni z esbekami rozmawiali. Ale jakoś trudno mi bardziej wierzyć "dokumentom" niż im. Być może więc jest tak, że zanadto, pod wpływem ludzi, którzy siedzą w tych papierach mitologizujemy samą kategorię TW? Dlatego, sądzę, inni historycy, niezwiązani z IPN, kładą tak duży nacisk na konieczność uwzględnienia różnych źródeł, także – zeznań esbeków. Ksiązka C&G tego nie robi. Odautorskie komentarze opisujące "dokumenty" (w dużej części kserokopie) są jednoznaczne. A polityczne wykorzystywanie tej pewności jest po prostu odrażające

  20. Głupole z młodego pokolenia uważają, że jeżeli na
    widok MO lub partyjnego nie śpiewałeś/aś jak ja was k**wa nienawidzę to znaczy że współpracowałeś/aś. Pojęcie procesu, w szczególności procesu dojrzewania jest im obce.
    Smutne konsekwencje marnej szkoły, ale o tym już dyskutowaliśmy, prawda?

  21. Głupole z młodego pokolenia uważają, że jeżeli na
    widok MO lub partyjnego nie śpiewałeś/aś jak ja was k**wa nienawidzę to znaczy że współpracowałeś/aś. Pojęcie procesu, w szczególności procesu dojrzewania jest im obce.
    Smutne konsekwencje marnej szkoły, ale o tym już dyskutowaliśmy, prawda?

  22. Głupole z młodego pokolenia uważają, że jeżeli na
    widok MO lub partyjnego nie śpiewałeś/aś jak ja was k**wa nienawidzę to znaczy że współpracowałeś/aś. Pojęcie procesu, w szczególności procesu dojrzewania jest im obce.
    Smutne konsekwencje marnej szkoły, ale o tym już dyskutowaliśmy, prawda?

  23. Głupole z młodego pokolenia uważają, że jeżeli na
    widok MO lub partyjnego nie śpiewałeś/aś jak ja was k**wa nienawidzę to znaczy że współpracowałeś/aś. Pojęcie procesu, w szczególności procesu dojrzewania jest im obce.
    Smutne konsekwencje marnej szkoły, ale o tym już dyskutowaliśmy, prawda?

  24. Głupole z młodego pokolenia uważają, że jeżeli na
    widok MO lub partyjnego nie śpiewałeś/aś jak ja was k**wa nienawidzę to znaczy że współpracowałeś/aś. Pojęcie procesu, w szczególności procesu dojrzewania jest im obce.
    Smutne konsekwencje marnej szkoły, ale o tym już dyskutowaliśmy, prawda?

  25. I znów się nie zgadzam.
    Działania lustracyjne zarówno w III RP, jak i w tzw. IV RP, budziły nieustanny odruch wymiotny. Postawiono nie na tego konia co trzeba było. Wykreowano SB-ków na stróżów prawa i moralności. Tymczasem nikt nie jest w stanie dziś stwierdzić ile w aktach SB-ckich było rzeczywistych dokumentów inwigilacyjnych, a ile stachanowskiego wyrabiania normy. Prowadzenie dochodzenia w takich sprawach wymaga wyjątkowej rzetelności, a tej obu panom zabrakło.

    Rzecz nie idzie tu o dławienie wolności słowa, gdy piętnuje się efekt pracy “naukowej” Cenckiewicza i Gontarczyka. Oni po prostu nie dopełnili zasad obowiązujących przy wykonywaniu pracy naukowej. Nie są jedynymi, w których należałoby rzucić kamieniem. Wszędzie zdarzają się wypadki, gdy “naukowcy” chowają “do szuflady” takie wyniki badań, które nie pasują do lansowanych przez nich tez. Ma to miejsce nie tylko w Polsce. Chyba nie trzeba tłumaczyć ile są warte takie prace naukowe. Być może rzeczywiście lepiej byłoby przeznaczyć je na makulaturę. Z cenzurą nie ma to nic wspólnego. Przynajmniej nie fałszowałyby takie “dzieła” rzeczywistości.

    Ja się nie dziwię, że Wałęsie rośnie gula gdy przez lata mu się udowadnia, że jest wielbładem.

    stary wilk

  26. I znów się nie zgadzam.
    Działania lustracyjne zarówno w III RP, jak i w tzw. IV RP, budziły nieustanny odruch wymiotny. Postawiono nie na tego konia co trzeba było. Wykreowano SB-ków na stróżów prawa i moralności. Tymczasem nikt nie jest w stanie dziś stwierdzić ile w aktach SB-ckich było rzeczywistych dokumentów inwigilacyjnych, a ile stachanowskiego wyrabiania normy. Prowadzenie dochodzenia w takich sprawach wymaga wyjątkowej rzetelności, a tej obu panom zabrakło.

    Rzecz nie idzie tu o dławienie wolności słowa, gdy piętnuje się efekt pracy “naukowej” Cenckiewicza i Gontarczyka. Oni po prostu nie dopełnili zasad obowiązujących przy wykonywaniu pracy naukowej. Nie są jedynymi, w których należałoby rzucić kamieniem. Wszędzie zdarzają się wypadki, gdy “naukowcy” chowają “do szuflady” takie wyniki badań, które nie pasują do lansowanych przez nich tez. Ma to miejsce nie tylko w Polsce. Chyba nie trzeba tłumaczyć ile są warte takie prace naukowe. Być może rzeczywiście lepiej byłoby przeznaczyć je na makulaturę. Z cenzurą nie ma to nic wspólnego. Przynajmniej nie fałszowałyby takie “dzieła” rzeczywistości.

    Ja się nie dziwię, że Wałęsie rośnie gula gdy przez lata mu się udowadnia, że jest wielbładem.

    stary wilk

  27. I znów się nie zgadzam.
    Działania lustracyjne zarówno w III RP, jak i w tzw. IV RP, budziły nieustanny odruch wymiotny. Postawiono nie na tego konia co trzeba było. Wykreowano SB-ków na stróżów prawa i moralności. Tymczasem nikt nie jest w stanie dziś stwierdzić ile w aktach SB-ckich było rzeczywistych dokumentów inwigilacyjnych, a ile stachanowskiego wyrabiania normy. Prowadzenie dochodzenia w takich sprawach wymaga wyjątkowej rzetelności, a tej obu panom zabrakło.

    Rzecz nie idzie tu o dławienie wolności słowa, gdy piętnuje się efekt pracy “naukowej” Cenckiewicza i Gontarczyka. Oni po prostu nie dopełnili zasad obowiązujących przy wykonywaniu pracy naukowej. Nie są jedynymi, w których należałoby rzucić kamieniem. Wszędzie zdarzają się wypadki, gdy “naukowcy” chowają “do szuflady” takie wyniki badań, które nie pasują do lansowanych przez nich tez. Ma to miejsce nie tylko w Polsce. Chyba nie trzeba tłumaczyć ile są warte takie prace naukowe. Być może rzeczywiście lepiej byłoby przeznaczyć je na makulaturę. Z cenzurą nie ma to nic wspólnego. Przynajmniej nie fałszowałyby takie “dzieła” rzeczywistości.

    Ja się nie dziwię, że Wałęsie rośnie gula gdy przez lata mu się udowadnia, że jest wielbładem.

    stary wilk

  28. I znów się nie zgadzam.
    Działania lustracyjne zarówno w III RP, jak i w tzw. IV RP, budziły nieustanny odruch wymiotny. Postawiono nie na tego konia co trzeba było. Wykreowano SB-ków na stróżów prawa i moralności. Tymczasem nikt nie jest w stanie dziś stwierdzić ile w aktach SB-ckich było rzeczywistych dokumentów inwigilacyjnych, a ile stachanowskiego wyrabiania normy. Prowadzenie dochodzenia w takich sprawach wymaga wyjątkowej rzetelności, a tej obu panom zabrakło.

    Rzecz nie idzie tu o dławienie wolności słowa, gdy piętnuje się efekt pracy “naukowej” Cenckiewicza i Gontarczyka. Oni po prostu nie dopełnili zasad obowiązujących przy wykonywaniu pracy naukowej. Nie są jedynymi, w których należałoby rzucić kamieniem. Wszędzie zdarzają się wypadki, gdy “naukowcy” chowają “do szuflady” takie wyniki badań, które nie pasują do lansowanych przez nich tez. Ma to miejsce nie tylko w Polsce. Chyba nie trzeba tłumaczyć ile są warte takie prace naukowe. Być może rzeczywiście lepiej byłoby przeznaczyć je na makulaturę. Z cenzurą nie ma to nic wspólnego. Przynajmniej nie fałszowałyby takie “dzieła” rzeczywistości.

    Ja się nie dziwię, że Wałęsie rośnie gula gdy przez lata mu się udowadnia, że jest wielbładem.

    stary wilk

  29. I znów się nie zgadzam.
    Działania lustracyjne zarówno w III RP, jak i w tzw. IV RP, budziły nieustanny odruch wymiotny. Postawiono nie na tego konia co trzeba było. Wykreowano SB-ków na stróżów prawa i moralności. Tymczasem nikt nie jest w stanie dziś stwierdzić ile w aktach SB-ckich było rzeczywistych dokumentów inwigilacyjnych, a ile stachanowskiego wyrabiania normy. Prowadzenie dochodzenia w takich sprawach wymaga wyjątkowej rzetelności, a tej obu panom zabrakło.

    Rzecz nie idzie tu o dławienie wolności słowa, gdy piętnuje się efekt pracy “naukowej” Cenckiewicza i Gontarczyka. Oni po prostu nie dopełnili zasad obowiązujących przy wykonywaniu pracy naukowej. Nie są jedynymi, w których należałoby rzucić kamieniem. Wszędzie zdarzają się wypadki, gdy “naukowcy” chowają “do szuflady” takie wyniki badań, które nie pasują do lansowanych przez nich tez. Ma to miejsce nie tylko w Polsce. Chyba nie trzeba tłumaczyć ile są warte takie prace naukowe. Być może rzeczywiście lepiej byłoby przeznaczyć je na makulaturę. Z cenzurą nie ma to nic wspólnego. Przynajmniej nie fałszowałyby takie “dzieła” rzeczywistości.

    Ja się nie dziwię, że Wałęsie rośnie gula gdy przez lata mu się udowadnia, że jest wielbładem.

    stary wilk

  30. Jak najbardziej.
    A żeby nie było niedopowiedzeń, jest żywy nie tylko w genetyce czy polityce. Wszędzie można się na to natknąc, zwłaszcza wśród tzw. konserwatywnego naukowego establishmentu, bo tam lansuje się sprawdzone i utarte schematy myślenia. Dlatego właśnie ta książka nie powinna być traktowana jak praca naukowa, bo nią nie jest. Jest jedną z odsłon zapasów w błocie, które utrwalili bracia K. i ich wyznawcy w polityce. To wyjątkowo wredna zagrywka. Do tego nikomu nie przyniesie ona korzyści.

    Mile odbieram porozumiewawcze mrugnięcie, ale gdy słucham i czytam komentarze do wypadków na naszej scenie politycznej wcale nie mam ochoty do śmiechu. Nie potrafię zdobyć się nawet na stoicki spokój. Też zaczynam reagować niczym pies Pawłowa.

    stary wilk

  31. Jak najbardziej.
    A żeby nie było niedopowiedzeń, jest żywy nie tylko w genetyce czy polityce. Wszędzie można się na to natknąc, zwłaszcza wśród tzw. konserwatywnego naukowego establishmentu, bo tam lansuje się sprawdzone i utarte schematy myślenia. Dlatego właśnie ta książka nie powinna być traktowana jak praca naukowa, bo nią nie jest. Jest jedną z odsłon zapasów w błocie, które utrwalili bracia K. i ich wyznawcy w polityce. To wyjątkowo wredna zagrywka. Do tego nikomu nie przyniesie ona korzyści.

    Mile odbieram porozumiewawcze mrugnięcie, ale gdy słucham i czytam komentarze do wypadków na naszej scenie politycznej wcale nie mam ochoty do śmiechu. Nie potrafię zdobyć się nawet na stoicki spokój. Też zaczynam reagować niczym pies Pawłowa.

    stary wilk

  32. Jak najbardziej.
    A żeby nie było niedopowiedzeń, jest żywy nie tylko w genetyce czy polityce. Wszędzie można się na to natknąc, zwłaszcza wśród tzw. konserwatywnego naukowego establishmentu, bo tam lansuje się sprawdzone i utarte schematy myślenia. Dlatego właśnie ta książka nie powinna być traktowana jak praca naukowa, bo nią nie jest. Jest jedną z odsłon zapasów w błocie, które utrwalili bracia K. i ich wyznawcy w polityce. To wyjątkowo wredna zagrywka. Do tego nikomu nie przyniesie ona korzyści.

    Mile odbieram porozumiewawcze mrugnięcie, ale gdy słucham i czytam komentarze do wypadków na naszej scenie politycznej wcale nie mam ochoty do śmiechu. Nie potrafię zdobyć się nawet na stoicki spokój. Też zaczynam reagować niczym pies Pawłowa.

    stary wilk

  33. Jak najbardziej.
    A żeby nie było niedopowiedzeń, jest żywy nie tylko w genetyce czy polityce. Wszędzie można się na to natknąc, zwłaszcza wśród tzw. konserwatywnego naukowego establishmentu, bo tam lansuje się sprawdzone i utarte schematy myślenia. Dlatego właśnie ta książka nie powinna być traktowana jak praca naukowa, bo nią nie jest. Jest jedną z odsłon zapasów w błocie, które utrwalili bracia K. i ich wyznawcy w polityce. To wyjątkowo wredna zagrywka. Do tego nikomu nie przyniesie ona korzyści.

    Mile odbieram porozumiewawcze mrugnięcie, ale gdy słucham i czytam komentarze do wypadków na naszej scenie politycznej wcale nie mam ochoty do śmiechu. Nie potrafię zdobyć się nawet na stoicki spokój. Też zaczynam reagować niczym pies Pawłowa.

    stary wilk

  34. Jak najbardziej.
    A żeby nie było niedopowiedzeń, jest żywy nie tylko w genetyce czy polityce. Wszędzie można się na to natknąc, zwłaszcza wśród tzw. konserwatywnego naukowego establishmentu, bo tam lansuje się sprawdzone i utarte schematy myślenia. Dlatego właśnie ta książka nie powinna być traktowana jak praca naukowa, bo nią nie jest. Jest jedną z odsłon zapasów w błocie, które utrwalili bracia K. i ich wyznawcy w polityce. To wyjątkowo wredna zagrywka. Do tego nikomu nie przyniesie ona korzyści.

    Mile odbieram porozumiewawcze mrugnięcie, ale gdy słucham i czytam komentarze do wypadków na naszej scenie politycznej wcale nie mam ochoty do śmiechu. Nie potrafię zdobyć się nawet na stoicki spokój. Też zaczynam reagować niczym pies Pawłowa.

    stary wilk