Reklama

Gowin, po którym się nie spodziewałem, przedstawił dziś pomysł wprowadzenia w Polsce "testamentu życia", czyli po prostu częściowej legalizacji eutanazji. Pomysł polega na tym, że każdy może podpisać karteczkę pod tytułem "jak padnę, zasnę na parę lat i nie będzie szans na uratowanie mojego życia, to proszę mnie nie podłączać do tysiąca i jednej rurki, tylko dać mi w spokoju umrzeć". Pomysł bardzo dobry, każdy będzie mógł teraz zdecydować o swoim życiu, o tym, czy chce być przy nim sztucznie utrzymywany, czy też woli odejść. Oczywiście pomysł napotkał na opozycję i oponentem został ktoś, po kim się również nie spodziewałem, choć spodziewać się mogłem, czyli Chlebowski.

Chlebowski wystąpił do spółki z Brudzińskim. Brudziński zmartwił się o stan badań filozoficzno-teologicznych na ten temat, a Chlebuś go poparł i rzekł, że człowieka trzeba ratować i "podłanczać" do rurek, nawet jeśli człowiek tego nie chce. W imię czego? W imię pana Chlebusia i jego wartości. Mam pytanie do pana Tuska, Donaldu, dlaczego ty trzymasz tego człowieka w PO? Po co, na co? Podaj choć jeden powód, choćby maleńki, najdrobniejszy, najbardziej naciągany. Przecież Chlebowski to mydło i plastelina, mdły chłopaczek, ani to nie ma popularności, ani charyzmy, nie wiem czy ma kompetencje, jeśli ma to z pewnością nie takie, które pozwalałyby mu na zarządzanie klubem parlamentarnym. Ciekawi mnie, czy ma on w klubie PO jakiś autorytet, czy ktoś w ogóle go słucha i czy się nim przejmuje, wiem jedno, ja bym go nie słuchał, bo w 90% przypadków jego słuchać się nie da. Nudny, śmiertelnie nudny i do tego sztywny, ze swoim nudziarstwem i sztywniactwem mógłby robić za środek do wykonywania eutanazji. Pruderyjny jak przewodnicząca kółka różańcowego, oburza się występami Palikota jak Kamiński, Kownacki, czy Wenderlich. Kiedyś Chlebuś raczył wspomnieć, że Palikot szkodzi Platformie swoim zachowaniem, nie Chlebusiu, mylisz się, to ty szkodzisz PO. Palikot to jest gość, mówi to co myśli, niewątpliwie ekscentryk, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Palikot jako jedyna osoba w całej PO ma odwagę trzeźwo oceniać prezydenta, bez tego całego sztucznego, wymuszonego "szacunku". Jeśli PO wyrzuciłaby Palikota to straciłaby pewnie kilka procent wyborców, kilka procent ludzi olałoby wybory. Tak, drogi Chlebusiu, za Palikotem poszłoby z 5%, za tobą nikt by nie poszedł, a wiesz dlaczego? Dlatego, że Palikot to człowiek inteligentny, mający osobowość i dzięki temu ma szacunek ludzi inteligentnych, z osobowością. Ty jesteś bezpłciowy, nijaki, mało ludzi cię rozpoznaje, nie wzbudzasz żadnych emocji. Ty jesteś taki zwyczajny Chlebuś i gdzie tobie do Palikota.

Reklama

Przejdę teraz do innej beczki, choć nie całkiem, bo będzie nadal o chlebusiu. O chlebusiu, o który ma być ponoć coraz trudniej, bo kryzys gospodarczy. Rząd przyjął dziś pakiet antykryzysowy, wyceniony na 91 miliardów, nie pamiętam już czego, chyba złotych. Pakiet znam średnio, nie przyjrzałem się dokładnie, bo takie pakiety to zwykle mądrym językiem napisane i trzeba myśleć za dużo, a mi się dziś szczególnie myśleć nie chce, bo niedziela. Mimo to percepcji starczyło mi na tyle, że zorientowałem się mniej więcej o co chodzi. Chodzi o to, że będzie mniejszy wzrost gospodarczy, nie 4,8%, tylko 3,7%, będzie większa akcyza na alkohol i na złom sprowadzany z Niemiec i będzie system kredytowania małych i średnich przedsiębiorstw. Mniejszy wzrost to zła wiadomość, choć i tak jest lepiej niż na zachodzie, tam to dopiero kryzys mają, wzrost zerowy. Złą wiadomością jest większa akcyza na trunki, sylwester się zbliża, a tu cena doskonałego rosyjskiego szampana ma wzrosnąć z 5,60 zł. do 6,50 zł. Wiadomość o akcyzie na złom jest i zła i dobra, zła dlatego, że obejmie prawdopodobnie normalne samochody, dobra dlatego, że obejmie też złom sprowadzany masowo z Niemiec, którego i tak jest w Polsce za dużo. No i wreszcie kredytowanie małych i średnich przedsiębiorstw, nie wiem jak to będzie wyglądało, ale fakt, że rząd chce wspierać małych i średnich przedsiębiorców mnie cieszy. Świadczy to o tym, że rząd rozumie, które rodzaje firm są najważniejsze dla gospodarki i wytwarzają lwią część PKB, rozumie też, że kryzys wywołały wielkie molochy, o czym zresztą kiedyś pisałem.

Kryzys zaczął się w Ameryce. Clintony wpadły na pomysł kredytowania gołodupców, nie mających z czego spłacić zaciągniętego kredytu, Greenspany ochoczo realizowały ten pomysł obniżając stopy procentowe i masowo produkując pieniądze, odchodząc w ten sposób od wszelkich zasad logiki, Bushe całkowicie rozregulowały nadzór finansowy. Żeby wyjść z kryzysu trzeba więc iść w odwrotnym kierunku, trzeba wprowadzić regulacje zabraniające bankom łączenia ryzykownej działalności inwestycyjnej z działalnością kredytowo-dpozytową i trzeba zabronić bankom udzielania kredytów biedocie. Nie jeden raz widzieliście pewnie reklamy w stylu "pieniądze ci się należą", czy "pieniądze są dla ludzi". Za tymi pięknymi hasłami kryje się nic innego jak kredyt na dowód, udzielanie kredytów ludziom, którzy nie mają z czego kredytów spłacić, bo nie mają żadnych dochodów. Tylko frajer pożycza forsę biedakowi świecącemu gołym zadkiem, gołodupców się odsyła do pomocy społecznej, nie do banku. Dokonano jednego wielkiego przekrętu, przekrętu, w którym brali udział politycy, bankierzy i "wybitni" ekonomiści, w rodzaju Greenspana. Przekręt ujrzał jednak światło dzienne, sprawa się rypła i mamy kryzys. Teraz objawiają się nowi, równie "wybitni" ekonomiści, Sarkozy chce wszystko nacjonalizować, w Polsce Kołodko promuje swą "genialną" książkę i łudzi się, że jest poważnym specem od gospodarki, całe tabuny polityków, ekonomistów i filozofów-amatorów w rodzaju Sierakowskiego kłócą się o zaklęcia, rzucając hasłami typu "neoliberalizm" z jednej strony, czy "keynesizm" z drugiej. Mnie gówno obchodzi jaki system sobie panowie "eksperci" wymyślicie i jak go nazwiecie. Nie zamierzam umierać za liberalizm, ani za etatyzm, ja chcę tylko, by podstawą gospodarki były własność prywatna i konkurencja, przy czym mam tu na myśli konkurencję prawdziwą, nie monopolistyczną. Własność prywatna i konkurencja, reszta to nieistotne pierdoły. Czy państwo ma prawo interweniować w gospodarkę? Tak, ma prawo, pod warunkiem, że jest to interwencja wzmacniająca rynek poprzez wydawanie rozsądnych przepisów prawnych. Dotychczas takiej interwencji nie było, była za to interwencja głupia, najpierw wyzwalająca rynek nie tylko od kontroli, ale i od logiki, potem nacjonalizująca upadające molochy.

Na koniec przeskakuję do jeszcze zupełniej innej beczki. Tygodnik "Wprost" napisał o tym, że w III RP działało komando śmierci, mordujące ludzi w celu powstrzymania lustracji. Teza chwytliwa, choć moim zdaniem głupia, bo z doniesień "Wprost" wynika, że komando zabiło dwie osoby, w tym księdza i peerelowskiego ministra, czyli osoby, którym na lustracji zależeć raczej nie powinno, z wiadomych przyczyn. Po co "Wprost" to napisał? To oczywiste, dla zrobienia taniej sensacji i dla zwiększenia nakładu. No, ale nasz tygodnik może pisać o lustracji, bo sam dawno już się zlustrował i wszyscy wiedzą, że towarzysz Król był jawnym towarzyszem, a nie tajnym esbekiem.

Reklama

40 KOMENTARZE

  1. Umknął ci chyba ważniejszy
    Umknął ci chyba ważniejszy fakt z tego pakietu antykryzysowego. Dla mnie najwazniesze było, że mimo mniejszego PKB deficyt pozostaje bez zmian.Pisząc, że kryzys wywołały molochy trafiłes sedno. Nas uratowało nie tylko to, że nasze banki nie były tak głupie, żeby udzielać kredytów każdemu na prawo i lewo ale to że w Polska się takich molochów nie dochowała. Tylko maksymalnie duża konkurencja i rozdrobienie powoduje że taka sytuacja się nie powtórzy. Wszytkiego w przepisami się nie da obwarować zawsze znajdzie sie jakaś furtka. Prawdziwym batem na chciwość właścicieli tych molochów jest strach przed utratą wszystkiego i bankructwo, a jaka sytuacja jest teraz ano taka że jankesi ładują miliardy najpierw w AIG bo to najwiekszy ubezpieczyciel, potem w banki bo to najwieksze banki w stanach, teraz GM bo przemysł motoryzacyjny zatrudnia 5 mln ludzi i nie można pozwolic mu upasć, za chwilę będą linie lotnicze itd. Fakt pozwolić im upaść to powtórka z wielkiego kryzysu z 1929 roku ale w tej sytuacji molochy ich właściciele rady nadzorcze itd czują się bezkarne bo wiedzą, że państwo i tak nie pozwoli im upaść bo są zbyt ważne dla gospodarki i kółko się zamyka. Jeśli zamiast takiego AIG było by 50 podobnych ubezpieczycieli nikt by się nim nawet nie zajął ” umoczyłes za pazerność trzeba płacić”. Wnioski nasuwają sie same konkurencja i wspierać urząd antymonopolowy rękami i nogami.

    • Masz rację i słuszność.
      Rząd USA wpompował 800 miliardów dolarów w banki, bo upadek kilku największych molochów bankowych pociągnąłby za sobą potężny kryzys gospodarczy i całkowity rozpad systemu bankowego nie tylko w USA, ale na całym świecie. Pomyśleć, że niektórzy dowcipni nazywali "wolnym" rynkiem coś, co było uzależnione od prawidłowego funkcjonowania dwóch, czy trzech firm. Wolny rynek to rynek, na którym funkcjonuje zdrowa konkurencja. Zdrową konkurencję mogą zapewnić tylko małe i średnie przedsiębiorstwa, walczące o swój rynkowy byt, nie wielkie monopole, które zabijają nie tylko konkurencję, zabijają także rozsądek i odpowiedzialność. Owszem, wielkie firmy mogą sobie istnieć, ale tylko w dziedzinie produkcji coli, czy innego śmiecia, na które zawsze znajdą się klienci, nie w dziedzinie bankowości.

      • Mój problem z biznesem w ujęciu makro
        polega na tym, że zazwyczaj pod koniec trzeciego zdania, najdalej drugiego akapitu, gubię się, o co w tym chodzi. I tu doszedłem do ściany. Spróbuję uporządkować to, co wydaje mi się, że wiem o systemie:

        1. Kapitalizm to konkurencja.
        2. Konkurencja zakłada "walkę" na wolnym rynku, przejmowanie klientów, ciągły wzrost firm. "Kto nie idzie do przodu, stoi w miejscu".
        3. I tu są dwie możliwości:
        3.1. Albo firma rośnie w siłę, wykańcza konkurencję, zagarnia coraz więcej rynku i zostaje monopolistą.
        3. 2. Albo dogaduje się z kunkurencją, dzieli rynek albo merdżuje – wynik – monopol albo polipol.

        I stąd pytania:
        Czy dążenie do wzrostu (udziału w rynku) jest w kapitalizmie celem każdej firmy? Jeżeli tak, to czy sytuacje takie jak obecna nie są po prostu nieuniknione? I NIE chodzi mi o to, że należy wzruszyć ramionami "bo przecież tak musiało być".

        Raczej o to, że jeżeli to jest wpisane w kapitalizm, to być może powinny zostać wymyślone jakieś mechanizmy na wypadek taki, jak obecny, i niekoniecznie polegające na pompowaniu kasy w upadające molochy, tylko dlatego, że od ich upadku zatrzęsie się cały świat?

        • ładny wzorek tej spódniczki 🙂
          Jakiś państowy urząd antymonopolowy (ale nie monopol spirytusowy państwowy) musiałby skutecznie działać.  A firmy  jak te komórki by sobie rosły albo umierały a jakby za duże urosły to urżąd by komórkę na pieniek i ciach, na połowę.

          • Nie no, ja wiem, że tak się zdarzało już
            zdaje się, że stosunkowo niedawno podzielono kompanię telekomunikacyjną w USA (AT&T Bell?) na mniejsze, no i merdże tamże muszą mieć aprobatę odpowiedniego urzędu…

            Ale jak sobie radzić z firmami globalnymi? Ponadpaństwowymi?

          • Wiem, że Unia…
            radzi sobie nieźle z monopolistycznymi praktykami np. Microsoftu.
            Pojedynczy kraj też może robić analizę udziału w swoim rynku i kastrować molochy. A czy ktoś myślał o skutecznym mechaniźmie walki w skali globalnej z monopolami? Tego nie wiem.
            Ale jeśli już taki regulator antymonopolowy miałby powstać to nie jako agenda ONZ.

          • Panie, daj pan spokój.
            Toż Organizacja Niemocą Złożona nadaje się do likwidacji, nie do walki z czymkolwiek.

        • Ja też się gubię, ale na mój
          Ja też się gubię, ale na mój rozum powinno wyglądać to tak, że państwo nie powinno tworzyć przeszkód w zakładaniu nowych firm (a tworzy), a urząd antymonopolowy ma dawać po łapach każdemu monopolowi, czy oligopolowi, który użyje swej dominującej pozycji na rynku do zamykania rynku przed nową konkurencją. Czyli rodacy bogaćcie się, ale nie przeszkadzajcie w bogaceniu się innym.

  2. Umknął ci chyba ważniejszy
    Umknął ci chyba ważniejszy fakt z tego pakietu antykryzysowego. Dla mnie najwazniesze było, że mimo mniejszego PKB deficyt pozostaje bez zmian.Pisząc, że kryzys wywołały molochy trafiłes sedno. Nas uratowało nie tylko to, że nasze banki nie były tak głupie, żeby udzielać kredytów każdemu na prawo i lewo ale to że w Polska się takich molochów nie dochowała. Tylko maksymalnie duża konkurencja i rozdrobienie powoduje że taka sytuacja się nie powtórzy. Wszytkiego w przepisami się nie da obwarować zawsze znajdzie sie jakaś furtka. Prawdziwym batem na chciwość właścicieli tych molochów jest strach przed utratą wszystkiego i bankructwo, a jaka sytuacja jest teraz ano taka że jankesi ładują miliardy najpierw w AIG bo to najwiekszy ubezpieczyciel, potem w banki bo to najwieksze banki w stanach, teraz GM bo przemysł motoryzacyjny zatrudnia 5 mln ludzi i nie można pozwolic mu upasć, za chwilę będą linie lotnicze itd. Fakt pozwolić im upaść to powtórka z wielkiego kryzysu z 1929 roku ale w tej sytuacji molochy ich właściciele rady nadzorcze itd czują się bezkarne bo wiedzą, że państwo i tak nie pozwoli im upaść bo są zbyt ważne dla gospodarki i kółko się zamyka. Jeśli zamiast takiego AIG było by 50 podobnych ubezpieczycieli nikt by się nim nawet nie zajął ” umoczyłes za pazerność trzeba płacić”. Wnioski nasuwają sie same konkurencja i wspierać urząd antymonopolowy rękami i nogami.

    • Masz rację i słuszność.
      Rząd USA wpompował 800 miliardów dolarów w banki, bo upadek kilku największych molochów bankowych pociągnąłby za sobą potężny kryzys gospodarczy i całkowity rozpad systemu bankowego nie tylko w USA, ale na całym świecie. Pomyśleć, że niektórzy dowcipni nazywali "wolnym" rynkiem coś, co było uzależnione od prawidłowego funkcjonowania dwóch, czy trzech firm. Wolny rynek to rynek, na którym funkcjonuje zdrowa konkurencja. Zdrową konkurencję mogą zapewnić tylko małe i średnie przedsiębiorstwa, walczące o swój rynkowy byt, nie wielkie monopole, które zabijają nie tylko konkurencję, zabijają także rozsądek i odpowiedzialność. Owszem, wielkie firmy mogą sobie istnieć, ale tylko w dziedzinie produkcji coli, czy innego śmiecia, na które zawsze znajdą się klienci, nie w dziedzinie bankowości.

      • Mój problem z biznesem w ujęciu makro
        polega na tym, że zazwyczaj pod koniec trzeciego zdania, najdalej drugiego akapitu, gubię się, o co w tym chodzi. I tu doszedłem do ściany. Spróbuję uporządkować to, co wydaje mi się, że wiem o systemie:

        1. Kapitalizm to konkurencja.
        2. Konkurencja zakłada "walkę" na wolnym rynku, przejmowanie klientów, ciągły wzrost firm. "Kto nie idzie do przodu, stoi w miejscu".
        3. I tu są dwie możliwości:
        3.1. Albo firma rośnie w siłę, wykańcza konkurencję, zagarnia coraz więcej rynku i zostaje monopolistą.
        3. 2. Albo dogaduje się z kunkurencją, dzieli rynek albo merdżuje – wynik – monopol albo polipol.

        I stąd pytania:
        Czy dążenie do wzrostu (udziału w rynku) jest w kapitalizmie celem każdej firmy? Jeżeli tak, to czy sytuacje takie jak obecna nie są po prostu nieuniknione? I NIE chodzi mi o to, że należy wzruszyć ramionami "bo przecież tak musiało być".

        Raczej o to, że jeżeli to jest wpisane w kapitalizm, to być może powinny zostać wymyślone jakieś mechanizmy na wypadek taki, jak obecny, i niekoniecznie polegające na pompowaniu kasy w upadające molochy, tylko dlatego, że od ich upadku zatrzęsie się cały świat?

        • ładny wzorek tej spódniczki 🙂
          Jakiś państowy urząd antymonopolowy (ale nie monopol spirytusowy państwowy) musiałby skutecznie działać.  A firmy  jak te komórki by sobie rosły albo umierały a jakby za duże urosły to urżąd by komórkę na pieniek i ciach, na połowę.

          • Nie no, ja wiem, że tak się zdarzało już
            zdaje się, że stosunkowo niedawno podzielono kompanię telekomunikacyjną w USA (AT&T Bell?) na mniejsze, no i merdże tamże muszą mieć aprobatę odpowiedniego urzędu…

            Ale jak sobie radzić z firmami globalnymi? Ponadpaństwowymi?

          • Wiem, że Unia…
            radzi sobie nieźle z monopolistycznymi praktykami np. Microsoftu.
            Pojedynczy kraj też może robić analizę udziału w swoim rynku i kastrować molochy. A czy ktoś myślał o skutecznym mechaniźmie walki w skali globalnej z monopolami? Tego nie wiem.
            Ale jeśli już taki regulator antymonopolowy miałby powstać to nie jako agenda ONZ.

          • Panie, daj pan spokój.
            Toż Organizacja Niemocą Złożona nadaje się do likwidacji, nie do walki z czymkolwiek.

        • Ja też się gubię, ale na mój
          Ja też się gubię, ale na mój rozum powinno wyglądać to tak, że państwo nie powinno tworzyć przeszkód w zakładaniu nowych firm (a tworzy), a urząd antymonopolowy ma dawać po łapach każdemu monopolowi, czy oligopolowi, który użyje swej dominującej pozycji na rynku do zamykania rynku przed nową konkurencją. Czyli rodacy bogaćcie się, ale nie przeszkadzajcie w bogaceniu się innym.

  3. Umknął ci chyba ważniejszy
    Umknął ci chyba ważniejszy fakt z tego pakietu antykryzysowego. Dla mnie najwazniesze było, że mimo mniejszego PKB deficyt pozostaje bez zmian.Pisząc, że kryzys wywołały molochy trafiłes sedno. Nas uratowało nie tylko to, że nasze banki nie były tak głupie, żeby udzielać kredytów każdemu na prawo i lewo ale to że w Polska się takich molochów nie dochowała. Tylko maksymalnie duża konkurencja i rozdrobienie powoduje że taka sytuacja się nie powtórzy. Wszytkiego w przepisami się nie da obwarować zawsze znajdzie sie jakaś furtka. Prawdziwym batem na chciwość właścicieli tych molochów jest strach przed utratą wszystkiego i bankructwo, a jaka sytuacja jest teraz ano taka że jankesi ładują miliardy najpierw w AIG bo to najwiekszy ubezpieczyciel, potem w banki bo to najwieksze banki w stanach, teraz GM bo przemysł motoryzacyjny zatrudnia 5 mln ludzi i nie można pozwolic mu upasć, za chwilę będą linie lotnicze itd. Fakt pozwolić im upaść to powtórka z wielkiego kryzysu z 1929 roku ale w tej sytuacji molochy ich właściciele rady nadzorcze itd czują się bezkarne bo wiedzą, że państwo i tak nie pozwoli im upaść bo są zbyt ważne dla gospodarki i kółko się zamyka. Jeśli zamiast takiego AIG było by 50 podobnych ubezpieczycieli nikt by się nim nawet nie zajął ” umoczyłes za pazerność trzeba płacić”. Wnioski nasuwają sie same konkurencja i wspierać urząd antymonopolowy rękami i nogami.

    • Masz rację i słuszność.
      Rząd USA wpompował 800 miliardów dolarów w banki, bo upadek kilku największych molochów bankowych pociągnąłby za sobą potężny kryzys gospodarczy i całkowity rozpad systemu bankowego nie tylko w USA, ale na całym świecie. Pomyśleć, że niektórzy dowcipni nazywali "wolnym" rynkiem coś, co było uzależnione od prawidłowego funkcjonowania dwóch, czy trzech firm. Wolny rynek to rynek, na którym funkcjonuje zdrowa konkurencja. Zdrową konkurencję mogą zapewnić tylko małe i średnie przedsiębiorstwa, walczące o swój rynkowy byt, nie wielkie monopole, które zabijają nie tylko konkurencję, zabijają także rozsądek i odpowiedzialność. Owszem, wielkie firmy mogą sobie istnieć, ale tylko w dziedzinie produkcji coli, czy innego śmiecia, na które zawsze znajdą się klienci, nie w dziedzinie bankowości.

      • Mój problem z biznesem w ujęciu makro
        polega na tym, że zazwyczaj pod koniec trzeciego zdania, najdalej drugiego akapitu, gubię się, o co w tym chodzi. I tu doszedłem do ściany. Spróbuję uporządkować to, co wydaje mi się, że wiem o systemie:

        1. Kapitalizm to konkurencja.
        2. Konkurencja zakłada "walkę" na wolnym rynku, przejmowanie klientów, ciągły wzrost firm. "Kto nie idzie do przodu, stoi w miejscu".
        3. I tu są dwie możliwości:
        3.1. Albo firma rośnie w siłę, wykańcza konkurencję, zagarnia coraz więcej rynku i zostaje monopolistą.
        3. 2. Albo dogaduje się z kunkurencją, dzieli rynek albo merdżuje – wynik – monopol albo polipol.

        I stąd pytania:
        Czy dążenie do wzrostu (udziału w rynku) jest w kapitalizmie celem każdej firmy? Jeżeli tak, to czy sytuacje takie jak obecna nie są po prostu nieuniknione? I NIE chodzi mi o to, że należy wzruszyć ramionami "bo przecież tak musiało być".

        Raczej o to, że jeżeli to jest wpisane w kapitalizm, to być może powinny zostać wymyślone jakieś mechanizmy na wypadek taki, jak obecny, i niekoniecznie polegające na pompowaniu kasy w upadające molochy, tylko dlatego, że od ich upadku zatrzęsie się cały świat?

        • ładny wzorek tej spódniczki 🙂
          Jakiś państowy urząd antymonopolowy (ale nie monopol spirytusowy państwowy) musiałby skutecznie działać.  A firmy  jak te komórki by sobie rosły albo umierały a jakby za duże urosły to urżąd by komórkę na pieniek i ciach, na połowę.

          • Nie no, ja wiem, że tak się zdarzało już
            zdaje się, że stosunkowo niedawno podzielono kompanię telekomunikacyjną w USA (AT&T Bell?) na mniejsze, no i merdże tamże muszą mieć aprobatę odpowiedniego urzędu…

            Ale jak sobie radzić z firmami globalnymi? Ponadpaństwowymi?

          • Wiem, że Unia…
            radzi sobie nieźle z monopolistycznymi praktykami np. Microsoftu.
            Pojedynczy kraj też może robić analizę udziału w swoim rynku i kastrować molochy. A czy ktoś myślał o skutecznym mechaniźmie walki w skali globalnej z monopolami? Tego nie wiem.
            Ale jeśli już taki regulator antymonopolowy miałby powstać to nie jako agenda ONZ.

          • Panie, daj pan spokój.
            Toż Organizacja Niemocą Złożona nadaje się do likwidacji, nie do walki z czymkolwiek.

        • Ja też się gubię, ale na mój
          Ja też się gubię, ale na mój rozum powinno wyglądać to tak, że państwo nie powinno tworzyć przeszkód w zakładaniu nowych firm (a tworzy), a urząd antymonopolowy ma dawać po łapach każdemu monopolowi, czy oligopolowi, który użyje swej dominującej pozycji na rynku do zamykania rynku przed nową konkurencją. Czyli rodacy bogaćcie się, ale nie przeszkadzajcie w bogaceniu się innym.

  4. Umknął ci chyba ważniejszy
    Umknął ci chyba ważniejszy fakt z tego pakietu antykryzysowego. Dla mnie najwazniesze było, że mimo mniejszego PKB deficyt pozostaje bez zmian.Pisząc, że kryzys wywołały molochy trafiłes sedno. Nas uratowało nie tylko to, że nasze banki nie były tak głupie, żeby udzielać kredytów każdemu na prawo i lewo ale to że w Polska się takich molochów nie dochowała. Tylko maksymalnie duża konkurencja i rozdrobienie powoduje że taka sytuacja się nie powtórzy. Wszytkiego w przepisami się nie da obwarować zawsze znajdzie sie jakaś furtka. Prawdziwym batem na chciwość właścicieli tych molochów jest strach przed utratą wszystkiego i bankructwo, a jaka sytuacja jest teraz ano taka że jankesi ładują miliardy najpierw w AIG bo to najwiekszy ubezpieczyciel, potem w banki bo to najwieksze banki w stanach, teraz GM bo przemysł motoryzacyjny zatrudnia 5 mln ludzi i nie można pozwolic mu upasć, za chwilę będą linie lotnicze itd. Fakt pozwolić im upaść to powtórka z wielkiego kryzysu z 1929 roku ale w tej sytuacji molochy ich właściciele rady nadzorcze itd czują się bezkarne bo wiedzą, że państwo i tak nie pozwoli im upaść bo są zbyt ważne dla gospodarki i kółko się zamyka. Jeśli zamiast takiego AIG było by 50 podobnych ubezpieczycieli nikt by się nim nawet nie zajął ” umoczyłes za pazerność trzeba płacić”. Wnioski nasuwają sie same konkurencja i wspierać urząd antymonopolowy rękami i nogami.

    • Masz rację i słuszność.
      Rząd USA wpompował 800 miliardów dolarów w banki, bo upadek kilku największych molochów bankowych pociągnąłby za sobą potężny kryzys gospodarczy i całkowity rozpad systemu bankowego nie tylko w USA, ale na całym świecie. Pomyśleć, że niektórzy dowcipni nazywali "wolnym" rynkiem coś, co było uzależnione od prawidłowego funkcjonowania dwóch, czy trzech firm. Wolny rynek to rynek, na którym funkcjonuje zdrowa konkurencja. Zdrową konkurencję mogą zapewnić tylko małe i średnie przedsiębiorstwa, walczące o swój rynkowy byt, nie wielkie monopole, które zabijają nie tylko konkurencję, zabijają także rozsądek i odpowiedzialność. Owszem, wielkie firmy mogą sobie istnieć, ale tylko w dziedzinie produkcji coli, czy innego śmiecia, na które zawsze znajdą się klienci, nie w dziedzinie bankowości.

      • Mój problem z biznesem w ujęciu makro
        polega na tym, że zazwyczaj pod koniec trzeciego zdania, najdalej drugiego akapitu, gubię się, o co w tym chodzi. I tu doszedłem do ściany. Spróbuję uporządkować to, co wydaje mi się, że wiem o systemie:

        1. Kapitalizm to konkurencja.
        2. Konkurencja zakłada "walkę" na wolnym rynku, przejmowanie klientów, ciągły wzrost firm. "Kto nie idzie do przodu, stoi w miejscu".
        3. I tu są dwie możliwości:
        3.1. Albo firma rośnie w siłę, wykańcza konkurencję, zagarnia coraz więcej rynku i zostaje monopolistą.
        3. 2. Albo dogaduje się z kunkurencją, dzieli rynek albo merdżuje – wynik – monopol albo polipol.

        I stąd pytania:
        Czy dążenie do wzrostu (udziału w rynku) jest w kapitalizmie celem każdej firmy? Jeżeli tak, to czy sytuacje takie jak obecna nie są po prostu nieuniknione? I NIE chodzi mi o to, że należy wzruszyć ramionami "bo przecież tak musiało być".

        Raczej o to, że jeżeli to jest wpisane w kapitalizm, to być może powinny zostać wymyślone jakieś mechanizmy na wypadek taki, jak obecny, i niekoniecznie polegające na pompowaniu kasy w upadające molochy, tylko dlatego, że od ich upadku zatrzęsie się cały świat?

        • ładny wzorek tej spódniczki 🙂
          Jakiś państowy urząd antymonopolowy (ale nie monopol spirytusowy państwowy) musiałby skutecznie działać.  A firmy  jak te komórki by sobie rosły albo umierały a jakby za duże urosły to urżąd by komórkę na pieniek i ciach, na połowę.

          • Nie no, ja wiem, że tak się zdarzało już
            zdaje się, że stosunkowo niedawno podzielono kompanię telekomunikacyjną w USA (AT&T Bell?) na mniejsze, no i merdże tamże muszą mieć aprobatę odpowiedniego urzędu…

            Ale jak sobie radzić z firmami globalnymi? Ponadpaństwowymi?

          • Wiem, że Unia…
            radzi sobie nieźle z monopolistycznymi praktykami np. Microsoftu.
            Pojedynczy kraj też może robić analizę udziału w swoim rynku i kastrować molochy. A czy ktoś myślał o skutecznym mechaniźmie walki w skali globalnej z monopolami? Tego nie wiem.
            Ale jeśli już taki regulator antymonopolowy miałby powstać to nie jako agenda ONZ.

          • Panie, daj pan spokój.
            Toż Organizacja Niemocą Złożona nadaje się do likwidacji, nie do walki z czymkolwiek.

        • Ja też się gubię, ale na mój
          Ja też się gubię, ale na mój rozum powinno wyglądać to tak, że państwo nie powinno tworzyć przeszkód w zakładaniu nowych firm (a tworzy), a urząd antymonopolowy ma dawać po łapach każdemu monopolowi, czy oligopolowi, który użyje swej dominującej pozycji na rynku do zamykania rynku przed nową konkurencją. Czyli rodacy bogaćcie się, ale nie przeszkadzajcie w bogaceniu się innym.

  5. Umknął ci chyba ważniejszy
    Umknął ci chyba ważniejszy fakt z tego pakietu antykryzysowego. Dla mnie najwazniesze było, że mimo mniejszego PKB deficyt pozostaje bez zmian.Pisząc, że kryzys wywołały molochy trafiłes sedno. Nas uratowało nie tylko to, że nasze banki nie były tak głupie, żeby udzielać kredytów każdemu na prawo i lewo ale to że w Polska się takich molochów nie dochowała. Tylko maksymalnie duża konkurencja i rozdrobienie powoduje że taka sytuacja się nie powtórzy. Wszytkiego w przepisami się nie da obwarować zawsze znajdzie sie jakaś furtka. Prawdziwym batem na chciwość właścicieli tych molochów jest strach przed utratą wszystkiego i bankructwo, a jaka sytuacja jest teraz ano taka że jankesi ładują miliardy najpierw w AIG bo to najwiekszy ubezpieczyciel, potem w banki bo to najwieksze banki w stanach, teraz GM bo przemysł motoryzacyjny zatrudnia 5 mln ludzi i nie można pozwolic mu upasć, za chwilę będą linie lotnicze itd. Fakt pozwolić im upaść to powtórka z wielkiego kryzysu z 1929 roku ale w tej sytuacji molochy ich właściciele rady nadzorcze itd czują się bezkarne bo wiedzą, że państwo i tak nie pozwoli im upaść bo są zbyt ważne dla gospodarki i kółko się zamyka. Jeśli zamiast takiego AIG było by 50 podobnych ubezpieczycieli nikt by się nim nawet nie zajął ” umoczyłes za pazerność trzeba płacić”. Wnioski nasuwają sie same konkurencja i wspierać urząd antymonopolowy rękami i nogami.

    • Masz rację i słuszność.
      Rząd USA wpompował 800 miliardów dolarów w banki, bo upadek kilku największych molochów bankowych pociągnąłby za sobą potężny kryzys gospodarczy i całkowity rozpad systemu bankowego nie tylko w USA, ale na całym świecie. Pomyśleć, że niektórzy dowcipni nazywali "wolnym" rynkiem coś, co było uzależnione od prawidłowego funkcjonowania dwóch, czy trzech firm. Wolny rynek to rynek, na którym funkcjonuje zdrowa konkurencja. Zdrową konkurencję mogą zapewnić tylko małe i średnie przedsiębiorstwa, walczące o swój rynkowy byt, nie wielkie monopole, które zabijają nie tylko konkurencję, zabijają także rozsądek i odpowiedzialność. Owszem, wielkie firmy mogą sobie istnieć, ale tylko w dziedzinie produkcji coli, czy innego śmiecia, na które zawsze znajdą się klienci, nie w dziedzinie bankowości.

      • Mój problem z biznesem w ujęciu makro
        polega na tym, że zazwyczaj pod koniec trzeciego zdania, najdalej drugiego akapitu, gubię się, o co w tym chodzi. I tu doszedłem do ściany. Spróbuję uporządkować to, co wydaje mi się, że wiem o systemie:

        1. Kapitalizm to konkurencja.
        2. Konkurencja zakłada "walkę" na wolnym rynku, przejmowanie klientów, ciągły wzrost firm. "Kto nie idzie do przodu, stoi w miejscu".
        3. I tu są dwie możliwości:
        3.1. Albo firma rośnie w siłę, wykańcza konkurencję, zagarnia coraz więcej rynku i zostaje monopolistą.
        3. 2. Albo dogaduje się z kunkurencją, dzieli rynek albo merdżuje – wynik – monopol albo polipol.

        I stąd pytania:
        Czy dążenie do wzrostu (udziału w rynku) jest w kapitalizmie celem każdej firmy? Jeżeli tak, to czy sytuacje takie jak obecna nie są po prostu nieuniknione? I NIE chodzi mi o to, że należy wzruszyć ramionami "bo przecież tak musiało być".

        Raczej o to, że jeżeli to jest wpisane w kapitalizm, to być może powinny zostać wymyślone jakieś mechanizmy na wypadek taki, jak obecny, i niekoniecznie polegające na pompowaniu kasy w upadające molochy, tylko dlatego, że od ich upadku zatrzęsie się cały świat?

        • ładny wzorek tej spódniczki 🙂
          Jakiś państowy urząd antymonopolowy (ale nie monopol spirytusowy państwowy) musiałby skutecznie działać.  A firmy  jak te komórki by sobie rosły albo umierały a jakby za duże urosły to urżąd by komórkę na pieniek i ciach, na połowę.

          • Nie no, ja wiem, że tak się zdarzało już
            zdaje się, że stosunkowo niedawno podzielono kompanię telekomunikacyjną w USA (AT&T Bell?) na mniejsze, no i merdże tamże muszą mieć aprobatę odpowiedniego urzędu…

            Ale jak sobie radzić z firmami globalnymi? Ponadpaństwowymi?

          • Wiem, że Unia…
            radzi sobie nieźle z monopolistycznymi praktykami np. Microsoftu.
            Pojedynczy kraj też może robić analizę udziału w swoim rynku i kastrować molochy. A czy ktoś myślał o skutecznym mechaniźmie walki w skali globalnej z monopolami? Tego nie wiem.
            Ale jeśli już taki regulator antymonopolowy miałby powstać to nie jako agenda ONZ.

          • Panie, daj pan spokój.
            Toż Organizacja Niemocą Złożona nadaje się do likwidacji, nie do walki z czymkolwiek.

        • Ja też się gubię, ale na mój
          Ja też się gubię, ale na mój rozum powinno wyglądać to tak, że państwo nie powinno tworzyć przeszkód w zakładaniu nowych firm (a tworzy), a urząd antymonopolowy ma dawać po łapach każdemu monopolowi, czy oligopolowi, który użyje swej dominującej pozycji na rynku do zamykania rynku przed nową konkurencją. Czyli rodacy bogaćcie się, ale nie przeszkadzajcie w bogaceniu się innym.