Reklama

Jaki ?sukces? odniósł Lech Kaczyński w Brukseli – wszyscy mogliśmy zobaczyć na ekranach telewizorów.

Jaki ?sukces? odniósł Lech Kaczyński w Brukseli – wszyscy mogliśmy zobaczyć na ekranach telewizorów. Jego uczestnictwo na sali obrad plenarnych trwało niewiele ponad 30 minut i nie zabrał na nich głosu. Ponoć odezwał się na wieczornej kolacji – ale do kogo i o czym mówił, tego nie wiadomo. Nie zdążył na dyskusję, drugiego dnia, na temat Gruzji, zresztą dyskusja faktyczna, merytoryczna, odbyła się na nieformalnym posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej. W internecie można było przeczytać, że prezydent Sarkozy rozprawił się z największym sukcesem Lecha Kaczyńskiego w ciągu dwóch minut?
Z wyjazdu Lecha Kaczyńskiego pozostanie nam niesmak, jego słowa, powtarzane jak mantra, że to on jest najważniejszy w Polsce, chamskie potraktowanie Moniki Olejnik w trakcie specjalnego programu ?Kropka nad i?, nadawanego z Brukseli, i jego przechadzanie się z ?borowikami? po foyer siedziby UE?
Mnie natomiast jeszcze uderzyły życzenia z okazji ponownego wyboru na prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa – azjatyckiego kacyka, syna komunistycznego aparatczyka. To z nim Lech Kaczyński chce dalej prowadzić politykę wschodnią?

Komentatorzy, publicyści i politolodzy oceniają, że całe zamieszanie przed szczytem i w trakcie samego szczytu, negatywnie odbije się na wizerunku zarówno Lecha Kaczyńskiego, jak i jego adwersarza – premiera Donalda Tuska. Niektórzy twierdzą, że Kaczyński został sprowokowany przez Platformę Obywatelską, a reszta potoczyła się już sama – wystarczyło tylko podsycać napięcie i piętrzyć przez nim i jego otoczeniem problemy, przeszkody i złośliwości. Tak, jest to prawda – specjaliści od marketingu politycznego Platformy Obywatelskiej wykorzystują słabości Lecha Kaczyńskiego, jego wady i drażliwość do perfekcji. Słuszna jest również ocena, że wystarczy tylko pokazać Kaczyńskiego w odpowiedni sposób, w określonym otoczeniu, aby go ośmieszyć. Tylko, że już nie jest winą, ani zasługą spin doctorów PO, że Kaczyński wchodzi w tego rodzaju zwarcia.

Reklama

Podstawowy problem polega na tym, że tego rodzaju strategia wzmocnienia obrazu politycznego Lecha Kaczyńskiego nie jest wcale pomysłem specjalistów z kręgów PO – lecz wprost przeciwnie – z kręgów Prawa i Sprawiedliwości. Za całym tym mechanizmem stoi Jarosław Kaczyński, a głównym wykonawcą jest Piotr Kownacki, szef kancelarii prezydenckiej. Jarosławowi Kaczyńskiemu, zależy w tej chwili tylko na reelekcji swojego brata, wie on doskonale, że w przypadku ponownego jego wyboru, nastąpi skumulowany efekt wyborczy – i wtedy może liczyć na lepsze wyniki w wyborach parlamentarnych w roku 2011.

Jarosław Kaczyński nie zna innego sposobu uprawiania polityki, niż poprzez motywowanie swojego twardego elektoratu i poprzez generowanie konfliktów. Te mechanizmy automatycznie zostają użyte w działaniach politycznych Lecha Kaczyńskiego.

Jaki to przynosi efekt? Taki, jak w Brukseli.
Na awanturze w trakcie szczytu stracił zarówno Lech Kaczyński, jak i Donald Tusk. Tylko, że w przypadku tego drugiego, punkty zostaną odjęte na chwilę z jego dodatniego salda popularności – a ten pierwszy będzie musiał sobie dodać punkty? do liczby negatywnie do niego nastawionych wyborców.

Lech Kaczyński i jego specjaliści od wizerunku nie raczą zauważać, że elektorat negatywny kumuluje niezadowolonych z prezydenta i jego brata, oraz całego PiS. Podobnie – elektorat pozytywny jest tożsamy – ale stanowi on nie więcej niż 25% ogółu wyborców.
Zdarzenia takie, jak w Brukseli mogą odstręczyć od Donalda Tuska część elektoratu niezdecydowanego – ale na pewno nie przesunie on swej sympatii w stronę prezydenta.

Przez pewien czas próbowano zmienić oblicze prezydenta, ocieplić jego wizerunek, ?obrobić? go marketingowo. Niestety, ten pr – owski zabieg nie na wiele się zdał. Sztuczny uśmiech, poklepywanie Donalda Tuska po plecach, udawany luz i próby pokazania, jak to Kaczyński dobrze się czuje na europejskich salonach – mogą się dobrze sprzedawać tylko dla twardego elektoratu. Inni doskonale zdają sobie sprawę, że nie jest on najważniejszym politykiem i najważniejszą osobą w państwie, pomimo sprawowania takiego urzędu – ponieważ do niego po prostu nie dorasta.

Jadwiga Staniszkis, jeszcze za czasów rządzenia Jarosława Kaczyńskiego, powtarzała przy każdej okazji, że jedyną szansą dla niego i jego partii jest przesunięcie się do centrum sceny politycznej. Jarosław Kaczyński nie potrafił tego robić. Podobnie jest z Lechem Kaczyńskim. On nie potrafi i nie umie wyzwolić się z cienia swojego brata, ani odciąć się od jego elektoratu. Jarosława Kaczyńskiego może nie być w mediach przez długie tygodnie, może się nie wypowiadać – ale i tak dla wszystkich to właśnie on jest ważniejszy, niż jego brat.

Lech Kaczyński jest również zakładnikiem pata politycznego, jak jest pomiędzy Platformą Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością. Nie jest możliwe, aby jakakolwiek inicjatywa polityczna Lecha Kaczyńskiego, która nie jest uzgodniona pomiędzy tymi siłami, mogła liczyć na wejście w życie. A za brak reform sfer życia publicznego w Polsce nie będzie oskarżana PO, lecz właśnie Lech Kaczyński, jeżeli zdecyduje się na wetowanie ustaw. I tak na pewno będzie z inicjatywą referendum w sprawie prywatyzacji służby zdrowia – Senat wniosek kancelarii prezydenckiej odrzuci.

Piotr Kownacki rzeczywiście zdynamizował działania kancelarii prezydenckiej. Tylko, że nie działa to na korzyść zarówno wizerunku, efektywności i uznania Lecha Kaczyńskiego. Wprost przeciwnie.

Azrael

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. trochę psychologizowanie, troszkę spiskowej teorii dziejów
    zgodzam się że Kownacki pcha LK w tak niebezpieczne rejony, ale czasem myślę sobie, że może było troszkę inaczej.

    1. Jarosław jako premier wypchnął brata na zagraniczne wojaże. coś musiał robić LK, nie mieli się pokazywać razem, itep, itede…, że nie działali zgodnie z zapisami Konstytucji, a kto cos nam zrobi – mamy władzę.

    2. Zmiana rządu – KLĘSKA, ZGROZA – Tusk znienawidzonym wrogiem (wg. nich zasłużenie) – najgorszą wina Tuska jest stopniowe odcinanie od informacji – trudno się dziwić, każda informacja jest “meldowana” bratu, a ten rozkręca machinę dezawuacji – w związku z tym Tusk przekazuje prezydentowi najmniej jak może i najpóźniej jak może.

    3. pierwsze wepchnięcie się Prezydenta na szczyt – zg. z konstytucją rząd wytycza scenariusze, a Prezydent nie może ich przekroczyć o milimetr. Nie wiemy jak bardzo zlekcewazył i nie zastosował wytycznych rządu LK, ale jest pewne, ze sie nie zastosował. Nie zaszkodziło to Polsce, a że jej sprawy są ważniejsze – Tusk tego nie wyciągnął na światło dzienne – gdyby wyciągnąl obóz prezydenta “przytgotowałby” fałszywe tłumaczenia – prezydent może wszystko (sic!), a przydent tak bardzo by w tę “korzystną” dla siebie wykładnie uwierzył, że lęk przed blamażem w oczach Europy, by go nie zatrzymał

    4. kolejny szczyt, teraz rząd Tuska musi być przygotowany, za dużo mamy do stracenia.
    Prezydent nie rozumie, po dobroci, po groźbie – żadne tłumaczenie ludzi Tuska nie przemówi do prezydenta i jego otoczenia. Jeśli LK nie pojedzie, super, ale jeśli pojedzie, trzeba zminimalizować ew. szkody. Cała awantura z samolotem skoncentowała LK i jego otoczenie na walce o dostanie się do Brukseli, o tym co będzie dalej nikt z nich nie myślał. Otoczeniu Premiera udało się zrealizowac precyzyjnie kilka celów. o tym, że prezydent wejdzie na obrady jak przyjedzie było oczywiste, najważniejsze, żeby był sam bez świty – to się udało. Rozgorzała dyskusja, że Prezydent musi wykonywać wytyczne rządu – to nie mówił Tusk, to mówili niezależni eksperci – odostępstwo Prezydenta – trybunał stanu, dotarło do LK, przestraszył się i nie przekroczył, PLUS na przyszłość – następnym razem zawczasu rząd poinformuje o wytycznych dla prezydenta, a ten pewnie z podkulonym ogonkiem nie pojedzie.

    5. Kolejna spawa – to oczywiste, ze LK dostaje leki na pobudzenie – sam ich nie może przy sobie nosić – odcięcie od zasilania w leki (u asystentów) zmusza do wychodzenia z sali co poza Tuskiem wykorzystał Sarkozy – dyskusja o Gruzji, odbyła się natychmiast, kiedy LK pobiegł po kolejna porcję “zasilania” – wcale mu (Sarko) się nie dziwię – taka pobudzona osoba jak LK po lekach – mogłaby gadać dłużej niz ustawa przewiduje i na tematy spoza dyskusji (tez wyratował LK od prawdopodobnej kompromitacji)

    • Też uważam, że Kownacki w tej sprawie to mały miś
      Wyraźnie czuć tutaj rękę Jarosława. Podobno doradcy Lecha (Kamiński, Kownacki?) odradzali mu ten wyjazd do ostatniej chwili. Czy u mamy składał tylko życzenia, czy też przeprowadził ostatnie konsultacje z bratem, tego się pewnie nigdy nie dowiemy, ale w to że jest pod wpływem brata to chyba w Polsce nikt nie wątpi.