Reklama

Nie każdy ma swoje pięć

Nie każdy ma swoje pięć minut i w tym sensie niejaki FYM, który dla mnie był zawsze niejaki, ugrał więcej niż mu się do tej pory zdarzyło. FYM obijał mi się o uszy, o Pawle Przywarze doktorze nauk humanistycznych, filozoficznych, teoretycznych, medialnych oraz gitarowych w formie rock nie słyszałem nigdy. Być może powinienem się wstydzić, nieobyty jestem, a pono były jakieś wieczorki autorskie w Rzeszowie. Pono FYM Przywra wydał nie jedną, ale serię książkę i każdą w innym gatunku literackim, co dla mnie jest istotne, ale o tym we właściwym czasie. Dwie ważne uwagi techniczne umieszczę na początku, żeby nie męczyć siebie i czytających. Nigdy nie przeczytałem w całości żadnego tekstu FYM-a i nie piszę tego po to, by się pochwalić – nie nabrałem się. „Nabranie się” nie jest żadnym wstydem i to jest druga uwaga techniczna. Jestem w tej sytuacji, że mam doświadczenia z obu stron i doskonale wiem, że być Ketmanem to jeść łatwy chleb. Czytelnik nie ma szans, przewaga Ketmana, FYM-a, czy innej prowokacji, bo wbrew temu co FYM za chwilę będzie teoretycznie komplikował, nigdy poza prowokację nie wyszedł, jest miażdżąca. Ketman ma pełną kontrolę, znaczone karty i można z Ketmanem wygrać tylko w jeden sposób – nie wchodzić do gry. Ludzka natura jest jednak tak trywialna, że instynktowna, gra pociąga i wciąga, na poziomie natury, nie umysłu i w związku z tą wadą, nie ma co sobie czynić wyrzutów, że złapani w sieci Ketmana są pozbawieni inteligencji, czyli mówiąc wprost są oszołomami. Natomiast jest pewien problem z tymi, którzy zaangażowali się emocjonalnie, na zasadzie, no muszę to powiedzieć – sekty FYM-a.

Reklama

Ketman był tylko trefnisiem i jak na prowokatora niezwykle uczciwym, przedstawił się jako Lord Vader, a przynajmniej dał wyraźnie do zrozumienia, że służy Imperium. FYM od początku kreował się na mistrza Yoda, ale hipnotyzował fałszywym dobrem, bo znów na mistrza zła jest trochę za bardzo melancholijny. Mają rację wszyscy krytycy zawężając diagnozę FYM-a do szajbusa lub ruskiego agenta. Ten zestaw jest wystarczającym mieczem laserowym na FYM-a, no chyba, że komuś się chce dociekać dlaczego i jakim konkretnie gatunkiem szajbusa jest FYM, co zamierzam w aneksie uczynić. Ruski agent także nie jest błędem, bo bez względu na szajbę FYM-a, wpisał się doktor Przywara w ruski biznes, aż miło, czy tam nie miło, zależy co komu miłe. Mohery do FYM-a miały seksualno-miłosny stosunek. Część go pieprzyła uznając za szajbusa/agenta i mieli rację, część na truciznę płynącą z ekranu zażyła serum, zakochała się w maści na szczury. By zakończyć listę wciągniętych do sieci trzeba dodać jeszcze jedną kategorię. Nie chce mi się tworzyć oddzielnych bytów, sięgam po znany termin. Kompletnie nie rozumiem euforii lemingów, ponieważ lemingi całym stadem uznały, że FYM jest najgłupszą emanacją mohera jaką kiedykolwiek widzieli. Żaden leming, ani przez chwilę nie pomyślał, że mamy do czynienia z dokładnie odwrotną sytuacją, FYM celuje w moherów, przynajmniej cześć moherów. Wszyscy zainteresowani rozwiązaniem „zagadki” FYM-a, już mają pełen obraz, który w paru zdaniach podsumuję. FYM to Paweł Przywara, doktor nauk, literat, filozof, coś tam o mediach wie, coś o filozofii, dużo czyta, gra na gitarze. Spotkać go można na wieczorkach literackich i koncertach rockowych w MDK Rzeszów. I właściwie tyle, czy Przywra jest moher, czy leming jest mi obojętne, to oczywiście można łatwo ustalić, kto ma ochotę niech się bawi w google, mnie polityczne motywy FYM-a, na tej najprostszej płaszczyźnie nie pociągają.

Aneks dla zainteresowanych mękami twórczymi, motywami szalonych naukowców, dojrzewaniem i brakiem dojrzałości oraz nieuchronną klęską wtrności.

Bardziej niż polityka FYM-a interesuje mnie motywacja i nieuchronna klęska Przywary, nie pierwsza jak się zdążyłem zorientować. Na wstępie pisałem o eklektyzmie literackim Przywary. Facet pisze we wszystkich wymyślonych przez ludzkość gatunkach literackich i przy tym tworzy własne. Od opowiadania, przez tragedię w trzech aktach, poemat, aż po „nowy gatunek literacki „Europowieść”. O ile pamiętam męczy się twórczo od 25 lat i poza Rzeszów nie wyszedł. Rzecz jasna, pięć minut FYM-a może mu na pięć minut przynieść metkę pisarza i kto wie, czy nie okaże się od razu „znanym pisarzem”. Będzie to taki sam znany pisarz, jak mój kumpel z LO, niejaki Krystian B., o którym było głośno, gdy zabił kochanka swojej żony i spisał wrażenia zabójcy w książce, której inaczej jak melodramatycznym sadomasochizmem grafomańskim nazwać się nie da. Nie bez przyczyny przywołuję Krystiana B., dziś nawet ja nie pamiętam jaki tytuł nosiła jego książka i to samo czeka FYM-a. Krystian B. był wtórny w swoim eksperymencie literackim, a przecież na taki eksperyment FYM-a nie stać, no chyba, że padnie mu na ambicję jeszcze bardziej niż mu padło. Przywara poza Ketmana, czyli zwykłą zabawę na blogu, nigdy nie wyszedł. W swoim pomyśle na spełnienie naukowo-literackie jest Przywara wtórny jak zestawy w McDonaldzie i żałosny jak Cola bez cukru. Cokolwiek chciał osiągnąć, a podejrzewam, że połączył co najmniej trzy motywacje, nic z tego nie wyjdzie.

Na pewno miał Przywara ochotę pobawić się w eksperyment z „nowymi mediami”. Zapędzić do szczurzych klatek blogerów i patrzeć jak reagują na bodźce, ma jakieś prace na swoim koncie z tej dziedziny, odwołujące się do zachodnich eksperymentów, których było już z 1000. Zresztą zanim eksperymentowano na blogerach, wieki temu przeprowadzono legendarny test na studentach: więźniowie i strażnicy. Wynik bez żadnych niespodzianek, natura wygrała. Bez dwóch zdań ma Przywara cechy Frankensteina i to jest druga motywacja. Szyje Pan Paweł rozmaite wyszywanki, napisałem mu na blogu parę słów zapowiedzi, ale konsekwentnie kasuje komentarze, o co nie mam żalu. Fragment przepiszę. Nie zostaniesz sławny, tym bardziej wielkim, a zdecydują o tym trzy wady, których nie potrafisz ukryć:

1) Kochasz komplikować łatwiznę. Klasyczne: „mamy cię”, „wkręciłem cię”, „jesteś w ukrytej kamerze”, przerobiłeś na „eksperyment literacki” i pewnie naukowy. W teorii jesteś obryty, to wiesz, że to nawet nie wtórne zabawy, ale siódma woda po kisielu.
2) A propos teorii, niestety w piórze masz to samo. Piszesz jakby pozszywać Kafkę, Dostojewskiego, Hłaskę i Witkacego w jednego potworka Frankensteina. Też wiesz jak to się kończy, czyta się ciężko, pisze się nijak
3) Mistycyzm i transcendencja, ku..a, Stary z tego się wyrasta już na drugim roku dowolnego kierunku studiów albo się na zawsze zostaje pensjonarką.

Tym fragmentem wyczerpuję drugą motywację i zapowiadam trzecią. Przywara jest teoretykiem literatury i widać to w jego twórczości, miota się od literackiego krawężnika po naukowe wtórności. Klasyczny syndrom niespełnionego literata, przepraszam za tą ordynarność pod tytułem „grafoman”, ale cóż mam innego napisać. Wróć. Nie grafoman, pisać Przywara by potrafił, gdyby zapomniał, że musi czytać. Znam ten przypadek z LO, wszyscy chcieliśmy pisać i co dzień mieliśmy inny pomysł na literaturę, w zależności od autora, który nas na etapie twórczych poszukiwań inspirował. Przywara jest za każdym razem drugi, ba, dziesiąty i setny, chociaż tak rozpaczliwie poszukuje pionierskich kierunków. Dorosły facet i przecież nie głupi, ale mentalnie niestety późne LO, nic ponad to. Zdarzało mi się przyznać, że w życiu nie przeczytałem więcej niż setkę książek i nie wiem, czy nie przesadzam. Większość uznawała to za dobry żart, przecież w 1000 miejsc odwołuję się do literatury, chwilami do takiej literatury, która nie leży na najwyższej półce. Zgadza się, ale nie trzeba kupować browaru, żeby się napić browara. Znów się odwołam do LO i mojego przyjaciela, który przeczytał milion książek i śmiał się ze mnie, kiedy się wziąłem za czytanie skromnego pakietu. Po trzech miesiącach okazało się, że mój przyjaciel zaciskał zęby, gdy mu po kolei wymieniałem pozycje, nie mieszczące się w jego milionowym katalogu. Wstyd był tym większy, że leciałem: Don Kichotem, Wstępem do psychoanalizy, Zbrodnią i Karą, Szwejkiem i tak pod setkę. Wypiliśmy kilka piw i wtedy zawsze przychodzi szczerość. Pyta przyjaciel. Kur..a, Stary, powiedz, że chciałeś mi dokopać, przecież wchodzisz na moją działkę. Odpowiedziałem zgodnie z prawda, że nic podobnego, po prostu musiałem pewne rzeczy przeczytać i na tym właściwie kończę. Padło drugie pytanie. Ale jaki do ch..a przyjąłeś klucz? Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. O tych wszystkich książkach po prostu słyszałem i to same dobre rzeczy.

Przywra przeczyta milion książek, pozszywa swojego nowego literackiego Frankensteina i znów się zdziwi, że w Rzeszowie na wieczorku zjawiło się piętnastu licealistów. Wtórność goni wtórność, doktor Przywra przepisuje to co przeczytał i znęca się nad szczurami, które już dawno zostały przebadane. Pomimo nijakiego i meczącego stylu, wszystko jest u Przywary cholernie czytelne. Cała ta „maskirowka” jest oczywiście metaforą wskrzeszenia zmarłych, pewnie tym się będzie Przywara bronił. On w ten sposób wyrywa zmarłych z rąk szaleńców, którzy profanują ich śmierć i ich ciała. Tymi profanatorami mają być jego wrogowie, czyli Macierewicz i to jest jedyny moment, kiedy mam ochotę przyłożyć doktorowi w pysk. Kim by nie był Macierewicz, on już jest w swoim zespole tłem, tam się pojawiło mnóstwo ciekawych naukowców, odważnych i kompetentnych. Przywara z powodu jakiś osobistych zatargów i żeby było śmieszniej „spisków” połączył swoje literackie ambicje z prymitywną zemstą, tym zasłużył na miano ruskiego agenta. Podejrzewam też, że w Tupolewie mogli lecieć jacyś znajomi lub przyjaciele Przywary, co jest dodatkowym „natchnieniem”, ale łba nie dam, bo Przywary nie czytałem poza kilkoma fragmentami, które były konieczne do tego tekstu i w przeglądarkach grzebać mi się w upalną sobotę nie chce. Nic nie wyjdzie z eksperymentu i na żadnej płaszczyźnie, jedynym ratunkiem dla Przywary jest Artymowicz. O ile nurt zechce go użyć jako kolejny batog na „oszołomów smoleńskich”, a on da się wciągnąć, to MDK Rzeszów zamieni na TV Śniadaniową, bo wyżej na pewno nie wskoczy. Przywra nie ma szans w literaturze, w nauce jeszcze może się skorygować, blog zarżnie lada chwila.

PS Skończyłem pisać, a Janke, który kolejny raz dał dupy i potem się zesrał, Przywarę pozamiatał. I co teraz Przywara zrobi? Nic nie musi robić, pewnie ma WordPressa i skończy jak Toyah.

PS 2 Jest jeszcze cień szansy, że FYM to pętla w pętli i te wszystkie oczywiste sygnały zostawione na blogu, prowadzące do Przywary są „zmyłką”, ale wówczas byłoby to jeszcze bardziej żałosne i wtórnie wtórne.

Reklama

84 KOMENTARZE

  1. lepsze niż wybuch helu
    FYM jest mi znany tylko jako autor niesłychanie drobiazgowej analizy Efektu Smoleńskiego. Zawarł w niej mnóstwo materiału dowodowego w postaci filmów, zdjęć, fragmentów zeznań, różnych papierów urzędowych.
    Robiło to wrażenie gigantycznej, wręcz sztabowej roboty, ponad siły pojedynczego człowieka.
    Chciał w niej udowodnić, iż Tupolew został zmuszony gdzieś w lesie do lądowania, załogę z pasażerami zamordowano, a wrak przeniesiono, i rozsypano na smoleńskim lotnisku.
    Dziwny był ten kontrast między szaleńczą, ocierającą się o UFO tezą, a obfitością materiału, i na oko powalającą logiką argumentów.
    Tylko pytanie – po cholerę Ruskim był aż tak skomplikowany cyrk?

    • Każdą analizę na wstępnym
      Każdą analizę na wstępnym etapie powinno się przeprowadzać z grubsza. Pierwsze pytanie. Po ch..j Ruscy mieliby robić taki skomplikowany cyrk, kiedy da się rzecz załatwić pierdnięciem? I tu się kończy analiza. Po co i dlaczego Przywara lub inny Kowalski robił spektakl w ogóle mnie nie kręci. Czy to doktor Frankenstein, czy Mister Hyde, jest prywatną sprawą i zajobem autora. Może seminarzyści odwalali robotę, może kumple z pracy lub od szklany. Ważne jest, że na starcie usiłowano udowodnić, że da się z dupy wyjąć otwarty parasol. Gruba nić na starcie zdradzała, że jest szyte.

    • Dwa tematy skorelowane z FYM’em interesujące imo
      1) Aparat cyfrowy może, robiąc zdjęcie, “capnąć” także i podczerwień, przy okazji. Do sprawdzenia i wykorzystania jeżeli faktycznie tak jest. Np. sprawdzenie gdzie ciepło ucieka przy ociepleniu domu stąd mniejsze rachunki za ogrzewanie.
      2) Szum zawiera informację o pracy silników tutki.

      Może i więcej jest ale nie śledziłem tematu, tyle jeno co okiem czasem rzuciłem.

      • lipa
        Nie da rady, sensor w aparacie nie łapie fali dłuższej niż 900nm co odpowiada temperaturze tylko od 400 stopni wzwyż.
        Ale i to nie zadziała, bo każdy sensor ma wbudowany filtr odcinający podczerwień. Tylko silne błyski podczerwieni (ale tej bliskiej, nieprzydatnej w termowizji) mogą się przebić, dlatego kamerką w telefonie można np obserwować miganie “niewidocznej” diody w pilotach od RTV.
        Robiłem w tym temacie, przerabiałem kamerki z widzialnej na podczerwień itp.

          • pogrzebać w internecie
            Porządne kamery są od 30 tysięcy, typowo z 50 niestety.
            Można kupić przez internet sam moduł termowizyjny za jakieś sto dolców, do tego skombinować lustro wklęsłe jako obiektyw, i ciepło będzie widzialne.
            Ale jak jest potrzebny odczyt rzeczywistej temperatury, kalibracja itd, to byłby wskazany jakiś zdolny programista.

  2. lepsze niż wybuch helu
    FYM jest mi znany tylko jako autor niesłychanie drobiazgowej analizy Efektu Smoleńskiego. Zawarł w niej mnóstwo materiału dowodowego w postaci filmów, zdjęć, fragmentów zeznań, różnych papierów urzędowych.
    Robiło to wrażenie gigantycznej, wręcz sztabowej roboty, ponad siły pojedynczego człowieka.
    Chciał w niej udowodnić, iż Tupolew został zmuszony gdzieś w lesie do lądowania, załogę z pasażerami zamordowano, a wrak przeniesiono, i rozsypano na smoleńskim lotnisku.
    Dziwny był ten kontrast między szaleńczą, ocierającą się o UFO tezą, a obfitością materiału, i na oko powalającą logiką argumentów.
    Tylko pytanie – po cholerę Ruskim był aż tak skomplikowany cyrk?

    • Każdą analizę na wstępnym
      Każdą analizę na wstępnym etapie powinno się przeprowadzać z grubsza. Pierwsze pytanie. Po ch..j Ruscy mieliby robić taki skomplikowany cyrk, kiedy da się rzecz załatwić pierdnięciem? I tu się kończy analiza. Po co i dlaczego Przywara lub inny Kowalski robił spektakl w ogóle mnie nie kręci. Czy to doktor Frankenstein, czy Mister Hyde, jest prywatną sprawą i zajobem autora. Może seminarzyści odwalali robotę, może kumple z pracy lub od szklany. Ważne jest, że na starcie usiłowano udowodnić, że da się z dupy wyjąć otwarty parasol. Gruba nić na starcie zdradzała, że jest szyte.

    • Dwa tematy skorelowane z FYM’em interesujące imo
      1) Aparat cyfrowy może, robiąc zdjęcie, “capnąć” także i podczerwień, przy okazji. Do sprawdzenia i wykorzystania jeżeli faktycznie tak jest. Np. sprawdzenie gdzie ciepło ucieka przy ociepleniu domu stąd mniejsze rachunki za ogrzewanie.
      2) Szum zawiera informację o pracy silników tutki.

      Może i więcej jest ale nie śledziłem tematu, tyle jeno co okiem czasem rzuciłem.

      • lipa
        Nie da rady, sensor w aparacie nie łapie fali dłuższej niż 900nm co odpowiada temperaturze tylko od 400 stopni wzwyż.
        Ale i to nie zadziała, bo każdy sensor ma wbudowany filtr odcinający podczerwień. Tylko silne błyski podczerwieni (ale tej bliskiej, nieprzydatnej w termowizji) mogą się przebić, dlatego kamerką w telefonie można np obserwować miganie “niewidocznej” diody w pilotach od RTV.
        Robiłem w tym temacie, przerabiałem kamerki z widzialnej na podczerwień itp.

          • pogrzebać w internecie
            Porządne kamery są od 30 tysięcy, typowo z 50 niestety.
            Można kupić przez internet sam moduł termowizyjny za jakieś sto dolców, do tego skombinować lustro wklęsłe jako obiektyw, i ciepło będzie widzialne.
            Ale jak jest potrzebny odczyt rzeczywistej temperatury, kalibracja itd, to byłby wskazany jakiś zdolny programista.

  3. lepsze niż wybuch helu
    FYM jest mi znany tylko jako autor niesłychanie drobiazgowej analizy Efektu Smoleńskiego. Zawarł w niej mnóstwo materiału dowodowego w postaci filmów, zdjęć, fragmentów zeznań, różnych papierów urzędowych.
    Robiło to wrażenie gigantycznej, wręcz sztabowej roboty, ponad siły pojedynczego człowieka.
    Chciał w niej udowodnić, iż Tupolew został zmuszony gdzieś w lesie do lądowania, załogę z pasażerami zamordowano, a wrak przeniesiono, i rozsypano na smoleńskim lotnisku.
    Dziwny był ten kontrast między szaleńczą, ocierającą się o UFO tezą, a obfitością materiału, i na oko powalającą logiką argumentów.
    Tylko pytanie – po cholerę Ruskim był aż tak skomplikowany cyrk?

    • Każdą analizę na wstępnym
      Każdą analizę na wstępnym etapie powinno się przeprowadzać z grubsza. Pierwsze pytanie. Po ch..j Ruscy mieliby robić taki skomplikowany cyrk, kiedy da się rzecz załatwić pierdnięciem? I tu się kończy analiza. Po co i dlaczego Przywara lub inny Kowalski robił spektakl w ogóle mnie nie kręci. Czy to doktor Frankenstein, czy Mister Hyde, jest prywatną sprawą i zajobem autora. Może seminarzyści odwalali robotę, może kumple z pracy lub od szklany. Ważne jest, że na starcie usiłowano udowodnić, że da się z dupy wyjąć otwarty parasol. Gruba nić na starcie zdradzała, że jest szyte.

    • Dwa tematy skorelowane z FYM’em interesujące imo
      1) Aparat cyfrowy może, robiąc zdjęcie, “capnąć” także i podczerwień, przy okazji. Do sprawdzenia i wykorzystania jeżeli faktycznie tak jest. Np. sprawdzenie gdzie ciepło ucieka przy ociepleniu domu stąd mniejsze rachunki za ogrzewanie.
      2) Szum zawiera informację o pracy silników tutki.

      Może i więcej jest ale nie śledziłem tematu, tyle jeno co okiem czasem rzuciłem.

      • lipa
        Nie da rady, sensor w aparacie nie łapie fali dłuższej niż 900nm co odpowiada temperaturze tylko od 400 stopni wzwyż.
        Ale i to nie zadziała, bo każdy sensor ma wbudowany filtr odcinający podczerwień. Tylko silne błyski podczerwieni (ale tej bliskiej, nieprzydatnej w termowizji) mogą się przebić, dlatego kamerką w telefonie można np obserwować miganie “niewidocznej” diody w pilotach od RTV.
        Robiłem w tym temacie, przerabiałem kamerki z widzialnej na podczerwień itp.

          • pogrzebać w internecie
            Porządne kamery są od 30 tysięcy, typowo z 50 niestety.
            Można kupić przez internet sam moduł termowizyjny za jakieś sto dolców, do tego skombinować lustro wklęsłe jako obiektyw, i ciepło będzie widzialne.
            Ale jak jest potrzebny odczyt rzeczywistej temperatury, kalibracja itd, to byłby wskazany jakiś zdolny programista.

  4. Skoro już wiadomo, że się nie
    Skoro już wiadomo, że się nie pomyliłem co do osoby, a w interpretacji popełniłem trzy byki interpunkcyjne, to mam taką propozycję dla skonsternowanych. Patrzcie jak to robi Michnik. Adam nie rozgłasza swoich wpadek, ale udaje, że nigdy nie wpadł, nie było tematu. Bez metafor i zagadek napiszę wprost. Pozamiatać ten syf pod dywan, kto w wyjaśnienie Smoleńska wierzy. Nie pałować się i nie ciąć żył, modlić się, żeby do zagranicznych naukowców w nadchodzącym chaosie dołączyli polscy. Wszystko.

    • A jak już dołączą, to co?
      Ktos to przeczyta i zrozumie? Albo swoje poglądy zmieni – prosowieckie, protuskowe, prokomorowskie?
      Największym problemem, w tym wielopoziomowym dramacie polskim, jest odwrócenie się całego ,,państwa” od śmierci swoich dygnitarzy. W tym sowiecko – polskim wyścigu na zakłamanie, sfałszowanie i zacieranie śladów, prowadzi Polska, zdecydowanie. I nie jest to wcale grupa rządząca – wg nomenklatury Ściosa, albo – nie tylko.
      Na drugim poziomie odbywa się ,,kretynizacja” Smoleńska. Zajmują się ,,tym tematem”, w oficjalnym obiegu, niemal wyłącznie kretyni. I wcale nie robią z tego tajemnicy, co trzeba im zapisać na plus. Na trzecim poziomie – ,,środowisko milczy”. Wie jak było ale milczy. Pilotom liniowym LOT-u wtórują ,,koledzy z pułku”. Milczą tuzy polskiej nauki, zajęte cukrowaniem rektora, prorektora albo kierownika zakładu. Casus Zyzak – zadziałał doskonale.
      Jest wreszcie mała grupa ludzi, dokonale znających szczegóły, tej albo podobnych ,,akcji”, ale z wiadomych względów – ryzyka zadzieżgnięcia, powieszenia albo połknięcia lufy – milczą również. Gdyby nawet, ryzykując życiem lub karierą, zechcieli podzielić się swoją unikalną wiedzą, zapytać należy o quorum, bo byłaby to konferencja przy pustej, lub pustawej, sali. Dowodem koronnym są polscy naukowcy z Antypodów, wolni od systemu radzieckich akademików PAN i zasady omerty.
      Na kolejnym poziomie znajduje się wszystkomający Kowalski, zabukowany do Hurghady. Jeżeli trafi na ,,ognisty” samolot przewoźnika OLT, zrozumie, być może, chociaż dwie rzeczy. Jak to jest ginąć bez sensu, i co z tymi ,,na dole”.

      • Nie lubię konkurencji, a Ty
        Nie lubię konkurencji, a Ty masz większe skłonności do marudzenia niż ja. A teraz poważnie, chociaż możesz to odebrać jako żart. jesteśmy gówniarzami tak naprawdę, każdy z nas z osobna i wszyscy razem. Byli tacy, którzy brali broń na ramię w beznadziejnej walce, konali na cemencie w żydowskich kazamatach, jak Pilecki, tracili bliskich i zęby, przeżyli PRL i powtarzali Katyń. Co my przy Nich? I co Smoleńsk przy Katyniu, jakkolwiek tragicznie się to uzupełnia? Był taki film, w roli głównej Steve McQueen, który nieustannie uciekał z obozu. Trzeba nieustannie uciekać i nie marudzić, bo naprawdę gówno nas to kosztuje.

        • Ja – tym razem – w kontekście FYM-a
          bo, po pierwsze: wszystkie najbardziej nieprawdopodobne wydarzenia miały swoje, pisarskie, scenariusze(vide 9/11).
          Po drugie: sam darłeś łacha ze mnie, że ulegam stadnym instynktom, kiedy pytałem jak zaminowano WTC. I ładnie opisałeś, przy tej okazji, taki oto prosty zabieg – tragedia, katastrofa, krew, trupy, więc mówimy jakie to straszne i dalej nie wchodzimy.Bo i po co, skoro na miejscu są już ,,odpowiednie służby” i one się wszystkim zajmą.
          Po trzecie : milion czytelników w zwyczajnym tekscie odczyta zwyczajną treść, a tylko jeden(wariat) znajdzie tam coś zupełnie innego.
          I na koniec – każdy ma swojego joba.Większego, mniejszego.Jedni chodują starannie swoje joby, inni zaniedbują. Czytając, albo słuchając ,,posiadacza joba”, trzeba umiejętnie oddzielić treści ważne i odkrywcze od tych, które napisał/powiedział Job – z rozdwojonej jaźni.
          Więc FYM z pomocą prostych i ogólnie dostępnych treści i narzędzi wskazuje elementarne kłamstwa, bzdury i niescisłości, a zeznania świadków, do tego ,,naocznych” – to swoiste kuriozum. Gdybyś uważnie i dokładnie przeczytał kilka jego analiz (na pewno ma wsparcie kogoś z lotniczej branży, bo rzeszowskie to lotnicze zagłębie) – dowiedziałbyś się wielu zupełnie niezwykłych rzeczy. Nie tylko ,,wsie pogibli”, nie tylko braku kolumny prezydenckiej, ale elementarza wszelkich katastrof – czasu i miejsca zdarzeń. Otóż smoleńska czasoprzestrzeń raz się kurczy(czas przelotu) a raz rozszerza (czas katastrofy), a zeznania świadków to jest SF w czystej postaci. Plus tysiąc pytań, którymi ,,komisja” Millera nie zawracała sobie głowy,a TAWS#38 wrzuciła za szafę. To wszystko razem aż się prosi o jakąś teorię (teoryjkę), więc akurat taką FYM sklecił. Bogiem a prawdą – czy ona taka niezwykła? Ta jego maskirowka. Przecież tu wszystko, niemal, maskowane codziennie. A kilka zdarzeń chyba się nawet udało zamaskować całkiem.

          • Znów się odwołam do analiz “z
            Znów się odwołam do analiz “z grubsza”. Przy WTC dokładnie o to chodziło, żeby cały świat zobaczył i się przeraził, taka była intencja, to i Hollywood musiał być. Przy Smoleńsku wręcz odwrotnie, więc ja w żadne komplikowanie rzeczy prostych wierzył nie będę. Natomiast FYM, to SZAJS, STRASZNY SZAJS. Nie zapominaj o jednym i najważniejszym, nie ma dziś nikogo prócz nie tyle samego Macierewicza, ale naukowców jakich zgromadził, kto powiedziałby więcej i Z GŁOWĄ. FYM walił w ZP i promował hel spuszczony UFO. Uprzedzałem i Ciebie i wszystkich, że to SZAJS, w dodatku cholernie szkodliwy szajs. Prawdopodobnie jest to szajs szajbniętego literata-naukowca, ale gówna pastować nie ma sensu. Nie wiem kim jest ten człowiek i co mu we łbie siedzi, ale narobił szkód, a nie pożytku. Do dziś wielu ma kaca i jeszcze długo mieć będzie.

          • Z zasługami Macierewicza – lekka przesada
            bo dra Szuladzińskiego ściagnął do sprawy tupolewa – pan antyBinienda Artymowicz. Szkoda, że opinia Szuladzińskiego, napisana w bardzo przystępny sposób, nie przebiła się do mas.

          • wracając do początku wątku, kotki salonowe
            same się ośmieszają. Próbując ośmieszyc “prawicowych dziennikarzy” którzy mają wątpliwości co do samobójstwa, składają wyznanie wiary, że w samobójstwo wierzyć trzeba. Nie rozumieją, że ośmieszają rząd, bo to nie problem czy ja wierzę w samobójstwo czy nie, tylko państwo tak funkcjonuje że po tragicznej śmierci jednego z szefów służb mogę sobie wybrać “W CO WIERZĘ”

            Kto by pomyślał że w epoce Palikota cały salonik będzie musiał deklarować wiarę w istnienie państwa.

  5. Skoro już wiadomo, że się nie
    Skoro już wiadomo, że się nie pomyliłem co do osoby, a w interpretacji popełniłem trzy byki interpunkcyjne, to mam taką propozycję dla skonsternowanych. Patrzcie jak to robi Michnik. Adam nie rozgłasza swoich wpadek, ale udaje, że nigdy nie wpadł, nie było tematu. Bez metafor i zagadek napiszę wprost. Pozamiatać ten syf pod dywan, kto w wyjaśnienie Smoleńska wierzy. Nie pałować się i nie ciąć żył, modlić się, żeby do zagranicznych naukowców w nadchodzącym chaosie dołączyli polscy. Wszystko.

    • A jak już dołączą, to co?
      Ktos to przeczyta i zrozumie? Albo swoje poglądy zmieni – prosowieckie, protuskowe, prokomorowskie?
      Największym problemem, w tym wielopoziomowym dramacie polskim, jest odwrócenie się całego ,,państwa” od śmierci swoich dygnitarzy. W tym sowiecko – polskim wyścigu na zakłamanie, sfałszowanie i zacieranie śladów, prowadzi Polska, zdecydowanie. I nie jest to wcale grupa rządząca – wg nomenklatury Ściosa, albo – nie tylko.
      Na drugim poziomie odbywa się ,,kretynizacja” Smoleńska. Zajmują się ,,tym tematem”, w oficjalnym obiegu, niemal wyłącznie kretyni. I wcale nie robią z tego tajemnicy, co trzeba im zapisać na plus. Na trzecim poziomie – ,,środowisko milczy”. Wie jak było ale milczy. Pilotom liniowym LOT-u wtórują ,,koledzy z pułku”. Milczą tuzy polskiej nauki, zajęte cukrowaniem rektora, prorektora albo kierownika zakładu. Casus Zyzak – zadziałał doskonale.
      Jest wreszcie mała grupa ludzi, dokonale znających szczegóły, tej albo podobnych ,,akcji”, ale z wiadomych względów – ryzyka zadzieżgnięcia, powieszenia albo połknięcia lufy – milczą również. Gdyby nawet, ryzykując życiem lub karierą, zechcieli podzielić się swoją unikalną wiedzą, zapytać należy o quorum, bo byłaby to konferencja przy pustej, lub pustawej, sali. Dowodem koronnym są polscy naukowcy z Antypodów, wolni od systemu radzieckich akademików PAN i zasady omerty.
      Na kolejnym poziomie znajduje się wszystkomający Kowalski, zabukowany do Hurghady. Jeżeli trafi na ,,ognisty” samolot przewoźnika OLT, zrozumie, być może, chociaż dwie rzeczy. Jak to jest ginąć bez sensu, i co z tymi ,,na dole”.

      • Nie lubię konkurencji, a Ty
        Nie lubię konkurencji, a Ty masz większe skłonności do marudzenia niż ja. A teraz poważnie, chociaż możesz to odebrać jako żart. jesteśmy gówniarzami tak naprawdę, każdy z nas z osobna i wszyscy razem. Byli tacy, którzy brali broń na ramię w beznadziejnej walce, konali na cemencie w żydowskich kazamatach, jak Pilecki, tracili bliskich i zęby, przeżyli PRL i powtarzali Katyń. Co my przy Nich? I co Smoleńsk przy Katyniu, jakkolwiek tragicznie się to uzupełnia? Był taki film, w roli głównej Steve McQueen, który nieustannie uciekał z obozu. Trzeba nieustannie uciekać i nie marudzić, bo naprawdę gówno nas to kosztuje.

        • Ja – tym razem – w kontekście FYM-a
          bo, po pierwsze: wszystkie najbardziej nieprawdopodobne wydarzenia miały swoje, pisarskie, scenariusze(vide 9/11).
          Po drugie: sam darłeś łacha ze mnie, że ulegam stadnym instynktom, kiedy pytałem jak zaminowano WTC. I ładnie opisałeś, przy tej okazji, taki oto prosty zabieg – tragedia, katastrofa, krew, trupy, więc mówimy jakie to straszne i dalej nie wchodzimy.Bo i po co, skoro na miejscu są już ,,odpowiednie służby” i one się wszystkim zajmą.
          Po trzecie : milion czytelników w zwyczajnym tekscie odczyta zwyczajną treść, a tylko jeden(wariat) znajdzie tam coś zupełnie innego.
          I na koniec – każdy ma swojego joba.Większego, mniejszego.Jedni chodują starannie swoje joby, inni zaniedbują. Czytając, albo słuchając ,,posiadacza joba”, trzeba umiejętnie oddzielić treści ważne i odkrywcze od tych, które napisał/powiedział Job – z rozdwojonej jaźni.
          Więc FYM z pomocą prostych i ogólnie dostępnych treści i narzędzi wskazuje elementarne kłamstwa, bzdury i niescisłości, a zeznania świadków, do tego ,,naocznych” – to swoiste kuriozum. Gdybyś uważnie i dokładnie przeczytał kilka jego analiz (na pewno ma wsparcie kogoś z lotniczej branży, bo rzeszowskie to lotnicze zagłębie) – dowiedziałbyś się wielu zupełnie niezwykłych rzeczy. Nie tylko ,,wsie pogibli”, nie tylko braku kolumny prezydenckiej, ale elementarza wszelkich katastrof – czasu i miejsca zdarzeń. Otóż smoleńska czasoprzestrzeń raz się kurczy(czas przelotu) a raz rozszerza (czas katastrofy), a zeznania świadków to jest SF w czystej postaci. Plus tysiąc pytań, którymi ,,komisja” Millera nie zawracała sobie głowy,a TAWS#38 wrzuciła za szafę. To wszystko razem aż się prosi o jakąś teorię (teoryjkę), więc akurat taką FYM sklecił. Bogiem a prawdą – czy ona taka niezwykła? Ta jego maskirowka. Przecież tu wszystko, niemal, maskowane codziennie. A kilka zdarzeń chyba się nawet udało zamaskować całkiem.

          • Znów się odwołam do analiz “z
            Znów się odwołam do analiz “z grubsza”. Przy WTC dokładnie o to chodziło, żeby cały świat zobaczył i się przeraził, taka była intencja, to i Hollywood musiał być. Przy Smoleńsku wręcz odwrotnie, więc ja w żadne komplikowanie rzeczy prostych wierzył nie będę. Natomiast FYM, to SZAJS, STRASZNY SZAJS. Nie zapominaj o jednym i najważniejszym, nie ma dziś nikogo prócz nie tyle samego Macierewicza, ale naukowców jakich zgromadził, kto powiedziałby więcej i Z GŁOWĄ. FYM walił w ZP i promował hel spuszczony UFO. Uprzedzałem i Ciebie i wszystkich, że to SZAJS, w dodatku cholernie szkodliwy szajs. Prawdopodobnie jest to szajs szajbniętego literata-naukowca, ale gówna pastować nie ma sensu. Nie wiem kim jest ten człowiek i co mu we łbie siedzi, ale narobił szkód, a nie pożytku. Do dziś wielu ma kaca i jeszcze długo mieć będzie.

          • Z zasługami Macierewicza – lekka przesada
            bo dra Szuladzińskiego ściagnął do sprawy tupolewa – pan antyBinienda Artymowicz. Szkoda, że opinia Szuladzińskiego, napisana w bardzo przystępny sposób, nie przebiła się do mas.

          • wracając do początku wątku, kotki salonowe
            same się ośmieszają. Próbując ośmieszyc “prawicowych dziennikarzy” którzy mają wątpliwości co do samobójstwa, składają wyznanie wiary, że w samobójstwo wierzyć trzeba. Nie rozumieją, że ośmieszają rząd, bo to nie problem czy ja wierzę w samobójstwo czy nie, tylko państwo tak funkcjonuje że po tragicznej śmierci jednego z szefów służb mogę sobie wybrać “W CO WIERZĘ”

            Kto by pomyślał że w epoce Palikota cały salonik będzie musiał deklarować wiarę w istnienie państwa.

  6. Skoro już wiadomo, że się nie
    Skoro już wiadomo, że się nie pomyliłem co do osoby, a w interpretacji popełniłem trzy byki interpunkcyjne, to mam taką propozycję dla skonsternowanych. Patrzcie jak to robi Michnik. Adam nie rozgłasza swoich wpadek, ale udaje, że nigdy nie wpadł, nie było tematu. Bez metafor i zagadek napiszę wprost. Pozamiatać ten syf pod dywan, kto w wyjaśnienie Smoleńska wierzy. Nie pałować się i nie ciąć żył, modlić się, żeby do zagranicznych naukowców w nadchodzącym chaosie dołączyli polscy. Wszystko.

    • A jak już dołączą, to co?
      Ktos to przeczyta i zrozumie? Albo swoje poglądy zmieni – prosowieckie, protuskowe, prokomorowskie?
      Największym problemem, w tym wielopoziomowym dramacie polskim, jest odwrócenie się całego ,,państwa” od śmierci swoich dygnitarzy. W tym sowiecko – polskim wyścigu na zakłamanie, sfałszowanie i zacieranie śladów, prowadzi Polska, zdecydowanie. I nie jest to wcale grupa rządząca – wg nomenklatury Ściosa, albo – nie tylko.
      Na drugim poziomie odbywa się ,,kretynizacja” Smoleńska. Zajmują się ,,tym tematem”, w oficjalnym obiegu, niemal wyłącznie kretyni. I wcale nie robią z tego tajemnicy, co trzeba im zapisać na plus. Na trzecim poziomie – ,,środowisko milczy”. Wie jak było ale milczy. Pilotom liniowym LOT-u wtórują ,,koledzy z pułku”. Milczą tuzy polskiej nauki, zajęte cukrowaniem rektora, prorektora albo kierownika zakładu. Casus Zyzak – zadziałał doskonale.
      Jest wreszcie mała grupa ludzi, dokonale znających szczegóły, tej albo podobnych ,,akcji”, ale z wiadomych względów – ryzyka zadzieżgnięcia, powieszenia albo połknięcia lufy – milczą również. Gdyby nawet, ryzykując życiem lub karierą, zechcieli podzielić się swoją unikalną wiedzą, zapytać należy o quorum, bo byłaby to konferencja przy pustej, lub pustawej, sali. Dowodem koronnym są polscy naukowcy z Antypodów, wolni od systemu radzieckich akademików PAN i zasady omerty.
      Na kolejnym poziomie znajduje się wszystkomający Kowalski, zabukowany do Hurghady. Jeżeli trafi na ,,ognisty” samolot przewoźnika OLT, zrozumie, być może, chociaż dwie rzeczy. Jak to jest ginąć bez sensu, i co z tymi ,,na dole”.

      • Nie lubię konkurencji, a Ty
        Nie lubię konkurencji, a Ty masz większe skłonności do marudzenia niż ja. A teraz poważnie, chociaż możesz to odebrać jako żart. jesteśmy gówniarzami tak naprawdę, każdy z nas z osobna i wszyscy razem. Byli tacy, którzy brali broń na ramię w beznadziejnej walce, konali na cemencie w żydowskich kazamatach, jak Pilecki, tracili bliskich i zęby, przeżyli PRL i powtarzali Katyń. Co my przy Nich? I co Smoleńsk przy Katyniu, jakkolwiek tragicznie się to uzupełnia? Był taki film, w roli głównej Steve McQueen, który nieustannie uciekał z obozu. Trzeba nieustannie uciekać i nie marudzić, bo naprawdę gówno nas to kosztuje.

        • Ja – tym razem – w kontekście FYM-a
          bo, po pierwsze: wszystkie najbardziej nieprawdopodobne wydarzenia miały swoje, pisarskie, scenariusze(vide 9/11).
          Po drugie: sam darłeś łacha ze mnie, że ulegam stadnym instynktom, kiedy pytałem jak zaminowano WTC. I ładnie opisałeś, przy tej okazji, taki oto prosty zabieg – tragedia, katastrofa, krew, trupy, więc mówimy jakie to straszne i dalej nie wchodzimy.Bo i po co, skoro na miejscu są już ,,odpowiednie służby” i one się wszystkim zajmą.
          Po trzecie : milion czytelników w zwyczajnym tekscie odczyta zwyczajną treść, a tylko jeden(wariat) znajdzie tam coś zupełnie innego.
          I na koniec – każdy ma swojego joba.Większego, mniejszego.Jedni chodują starannie swoje joby, inni zaniedbują. Czytając, albo słuchając ,,posiadacza joba”, trzeba umiejętnie oddzielić treści ważne i odkrywcze od tych, które napisał/powiedział Job – z rozdwojonej jaźni.
          Więc FYM z pomocą prostych i ogólnie dostępnych treści i narzędzi wskazuje elementarne kłamstwa, bzdury i niescisłości, a zeznania świadków, do tego ,,naocznych” – to swoiste kuriozum. Gdybyś uważnie i dokładnie przeczytał kilka jego analiz (na pewno ma wsparcie kogoś z lotniczej branży, bo rzeszowskie to lotnicze zagłębie) – dowiedziałbyś się wielu zupełnie niezwykłych rzeczy. Nie tylko ,,wsie pogibli”, nie tylko braku kolumny prezydenckiej, ale elementarza wszelkich katastrof – czasu i miejsca zdarzeń. Otóż smoleńska czasoprzestrzeń raz się kurczy(czas przelotu) a raz rozszerza (czas katastrofy), a zeznania świadków to jest SF w czystej postaci. Plus tysiąc pytań, którymi ,,komisja” Millera nie zawracała sobie głowy,a TAWS#38 wrzuciła za szafę. To wszystko razem aż się prosi o jakąś teorię (teoryjkę), więc akurat taką FYM sklecił. Bogiem a prawdą – czy ona taka niezwykła? Ta jego maskirowka. Przecież tu wszystko, niemal, maskowane codziennie. A kilka zdarzeń chyba się nawet udało zamaskować całkiem.

          • Znów się odwołam do analiz “z
            Znów się odwołam do analiz “z grubsza”. Przy WTC dokładnie o to chodziło, żeby cały świat zobaczył i się przeraził, taka była intencja, to i Hollywood musiał być. Przy Smoleńsku wręcz odwrotnie, więc ja w żadne komplikowanie rzeczy prostych wierzył nie będę. Natomiast FYM, to SZAJS, STRASZNY SZAJS. Nie zapominaj o jednym i najważniejszym, nie ma dziś nikogo prócz nie tyle samego Macierewicza, ale naukowców jakich zgromadził, kto powiedziałby więcej i Z GŁOWĄ. FYM walił w ZP i promował hel spuszczony UFO. Uprzedzałem i Ciebie i wszystkich, że to SZAJS, w dodatku cholernie szkodliwy szajs. Prawdopodobnie jest to szajs szajbniętego literata-naukowca, ale gówna pastować nie ma sensu. Nie wiem kim jest ten człowiek i co mu we łbie siedzi, ale narobił szkód, a nie pożytku. Do dziś wielu ma kaca i jeszcze długo mieć będzie.

          • Z zasługami Macierewicza – lekka przesada
            bo dra Szuladzińskiego ściagnął do sprawy tupolewa – pan antyBinienda Artymowicz. Szkoda, że opinia Szuladzińskiego, napisana w bardzo przystępny sposób, nie przebiła się do mas.

          • wracając do początku wątku, kotki salonowe
            same się ośmieszają. Próbując ośmieszyc “prawicowych dziennikarzy” którzy mają wątpliwości co do samobójstwa, składają wyznanie wiary, że w samobójstwo wierzyć trzeba. Nie rozumieją, że ośmieszają rząd, bo to nie problem czy ja wierzę w samobójstwo czy nie, tylko państwo tak funkcjonuje że po tragicznej śmierci jednego z szefów służb mogę sobie wybrać “W CO WIERZĘ”

            Kto by pomyślał że w epoce Palikota cały salonik będzie musiał deklarować wiarę w istnienie państwa.

  7. chmm
    tak jak lubię cię czytać matkokurka tak ten wpis jakiś dość cyniczny wydaje mi się, np. tu: …mistycyzm i transcendencja – z tego wyrasta się na drugim roku dowolnych studiów… ar ju siur? w nic nie wierzysz? niczego nie wyznajesz? przecież do wielu rzeczy można przyłożyć miare transcendentalną/metaizyczną, i nie jest to żaden obciach,
    dwa, dosyć slabym pomyslem jest zabawa w pogłębione analizy psychologiczne danego autora jeśli nie przeczytało się jego żadnego tekstu, wychodzi ci tedy takie cuś po powierzchni, wygląda jakbyś bardziej się przyp. niż rekonstruował postać
    trzy, tunelujesz sytuację gościa na sukces, na jakieś warholowskie 5 min zaistnienia, tymczasem jest trochę ludzi, którzy eksperymentują w sztuce i bynajmniej nie jest ich celem pytanie na śniadanie, czy sedziowanie w tancu zgwiazdami, dosyć chamsko sprowadzasz wszystko do gry TERA JA, cóż jest zlego w tym , że ktoś ma wieczorki autorskie w jakimś emdeku? to właśnie takiej flory i fauny nam trzeba po wsiach i miastach, żeby ludzie coś tworzyli, czymś się pasjonowali nawet jeśli nie ma to większej wartości artystycznej, no i cóż jest złego w tym, że ktoś zrobił doktorat i publicznie przedstawia jakieś swoje teorie, czy projekty? nawet jeśli nie wchodzą one do panteonu dorobku nauki europejskiej?
    – argumentuję w ten sposób bo cały twój tekst to robienie z gościa nieudacznika

    teraz moje osobiste odczucia, nie jestem jakimś wielkim fanem FYm-a ale czytając jego teksty np. na portalu Polis Miasto Pana Cogito, trudno faceta posądzać o grafomanię, bo pisać to on umie, sprawa maskirowki wymagałaby zaś jakiegoś poważniejszego wgryzienia się w jego smoleńskie opus magnum – Czerwoną stronę księżyca, niestety jest to trochę rzecz niuansologiczna a ja nie mam czasu by wejść w to na zasadzie studiów, nie odrzucam jednak tego pomysłu tak jak nie odrzucam komisji Macierewicza, czy hipotezy Szuladzińskiego, czy też czegokolwiek co mogłoby/może się pojawić w przestrzeni, siedzę tylko przed ekranem i obserwuję, Cz.Str.K. jest o tyle interesująca, że zdokumentowano w niej wiele ciekawych materiałów, a to, że dokonał tego jakiś nawiedzony bloger dodaje temu pozytywnego posmaku,

    jeszce raz napisze, nawet jeżeli facet się myli to ma prawo się mylić, od tego jest blogosfera, żeby w niej eksperymentować, lecieć z czymś na gorąco, co do zaś ostatniej sytuacji, w której oskarża Macierewicza, no to zaraż się dowiemy o co chodzi, z wpisu wynika dosyć poważna desperacja, niektórzy mówią o szaleństwie, inni o tym , że ktoś mu zhakował konto, póki co jest ciekawie,

    pozdrawiam

    • Uważaj, bo się zdziwisz. Masz
      Uważaj, bo się zdziwisz. Masz sporo racji, ale trochę na wyrost przypisujesz mi grzechy. Nic mnie tak nie wkurwia, jak zarzut grafomanii i zreflektowałem się w trakcie pisania tekstu, że lecę tandetą. Nie jest grafomanem, to znaczy mógłby nie być, gdy tylko chciał, bo dla mnie grafomania to “pisanie literatury”. Oczywiście nie ma nic złego w wieczorkach, ale gdy Znak mnie wydupczył, aż miło, pierwsze co mi przyszło do głowy w związku z niedoszłym wydaniem, to celebra “literackości”. Mierzi mnie to zwyczajnie, ale rozumiem, że można lubić lody pistacjowe, nie będę tego argumentu kwestionował. Wiem jak to jest, zaangażowanie emocjonalne, szkoda chłopa i tak dalej, tylko bez mazgajstwa. Cynizm mówisz? No wybacz, ale w tym kontekście to chyba pudło. Odpowiedz sobie na proste pytanie, czy cały ten syf, jaki się zrobił wokół cudactw Przywary, “służy sprawie”? Gówno! Jak mawiał Dyzma. I choćby nie było intencji, to w tym jest cynizm.

      • tedy mówię,
        będziemy patrzeć, jak gazwyb sieknie Przywarę na okładkę jako sewrowski wzorzec oszołomstawa i tego co na prawym skrzydle wyprawiają harcownicy smoleńscy, to z grubsza będziemy wiedzieć o roli tego puzla, natomiast nie wydaje mi się on jakąś znaczącą kartą do rozegrania nawet gdyby gladko cynglom układał się w dłoni,
        no i ciekawa będzie reakcja samego bohatera jak np. Wojewódzki z Figurskim zaprosza go na mszę do siebie, albo zobaczymy go z Osieckim i Laskiem w tefałenie na wizji
        powiem więcej, jak gość się oficjalnie skompromituje to jego rola może okazać się b. pozytywna, chociaż tak jak napisałem w poprzednim poście, fym wydaje mi sie naturszczykiem a nie agentem sztazi i zadnej kompromitacji powyższego typu nie będzie
        generalnie czuję, że smoleńsk wisi już nad wladzuchną niczym 30kg gowna na starym sznurowadle i nawet gdyby sie pojawiło jeszcze stu oszołomów na blogach to poziom paranoi osiągnęty w tem krayu nie zejdzie nawet o pół hektopaskala,
        a jedna zagrywka typu 20sto megowy tiff wrzucony z Langley do netu odetnie kolosowi drożność krtani

        • No przecież o tym napisałem,
          No przecież o tym napisałem, nie widzę tego człowieka wyżej niż Artymowicza, widzę niżej. Nie wiem kto on jest, czy chce być drugim Łysiakiem, czy drugim Pilchem, ale nie będzie ani jednym, ani drugim. Łysiakiem nie będzie, bo nikt nie lub być robiony w ch..a i nie wytłumaczy się z tego. Pilchem nie będzie, bo nie wygląda na takiego, co by się tak sku…ł, a gdyby chciał, to tam jest za ciasno. II obieg nigdy nie był na topie pierwszego, kto tak naprawdę wyrósł z bloga? Nikt. Dwa razy wymieniono Katarynę, ze trzy razy cienkiego jak barszczyk Antykomora. To nie USA, to PRL II. Się zrymowało nawet.

  8. chmm
    tak jak lubię cię czytać matkokurka tak ten wpis jakiś dość cyniczny wydaje mi się, np. tu: …mistycyzm i transcendencja – z tego wyrasta się na drugim roku dowolnych studiów… ar ju siur? w nic nie wierzysz? niczego nie wyznajesz? przecież do wielu rzeczy można przyłożyć miare transcendentalną/metaizyczną, i nie jest to żaden obciach,
    dwa, dosyć slabym pomyslem jest zabawa w pogłębione analizy psychologiczne danego autora jeśli nie przeczytało się jego żadnego tekstu, wychodzi ci tedy takie cuś po powierzchni, wygląda jakbyś bardziej się przyp. niż rekonstruował postać
    trzy, tunelujesz sytuację gościa na sukces, na jakieś warholowskie 5 min zaistnienia, tymczasem jest trochę ludzi, którzy eksperymentują w sztuce i bynajmniej nie jest ich celem pytanie na śniadanie, czy sedziowanie w tancu zgwiazdami, dosyć chamsko sprowadzasz wszystko do gry TERA JA, cóż jest zlego w tym , że ktoś ma wieczorki autorskie w jakimś emdeku? to właśnie takiej flory i fauny nam trzeba po wsiach i miastach, żeby ludzie coś tworzyli, czymś się pasjonowali nawet jeśli nie ma to większej wartości artystycznej, no i cóż jest złego w tym, że ktoś zrobił doktorat i publicznie przedstawia jakieś swoje teorie, czy projekty? nawet jeśli nie wchodzą one do panteonu dorobku nauki europejskiej?
    – argumentuję w ten sposób bo cały twój tekst to robienie z gościa nieudacznika

    teraz moje osobiste odczucia, nie jestem jakimś wielkim fanem FYm-a ale czytając jego teksty np. na portalu Polis Miasto Pana Cogito, trudno faceta posądzać o grafomanię, bo pisać to on umie, sprawa maskirowki wymagałaby zaś jakiegoś poważniejszego wgryzienia się w jego smoleńskie opus magnum – Czerwoną stronę księżyca, niestety jest to trochę rzecz niuansologiczna a ja nie mam czasu by wejść w to na zasadzie studiów, nie odrzucam jednak tego pomysłu tak jak nie odrzucam komisji Macierewicza, czy hipotezy Szuladzińskiego, czy też czegokolwiek co mogłoby/może się pojawić w przestrzeni, siedzę tylko przed ekranem i obserwuję, Cz.Str.K. jest o tyle interesująca, że zdokumentowano w niej wiele ciekawych materiałów, a to, że dokonał tego jakiś nawiedzony bloger dodaje temu pozytywnego posmaku,

    jeszce raz napisze, nawet jeżeli facet się myli to ma prawo się mylić, od tego jest blogosfera, żeby w niej eksperymentować, lecieć z czymś na gorąco, co do zaś ostatniej sytuacji, w której oskarża Macierewicza, no to zaraż się dowiemy o co chodzi, z wpisu wynika dosyć poważna desperacja, niektórzy mówią o szaleństwie, inni o tym , że ktoś mu zhakował konto, póki co jest ciekawie,

    pozdrawiam

    • Uważaj, bo się zdziwisz. Masz
      Uważaj, bo się zdziwisz. Masz sporo racji, ale trochę na wyrost przypisujesz mi grzechy. Nic mnie tak nie wkurwia, jak zarzut grafomanii i zreflektowałem się w trakcie pisania tekstu, że lecę tandetą. Nie jest grafomanem, to znaczy mógłby nie być, gdy tylko chciał, bo dla mnie grafomania to “pisanie literatury”. Oczywiście nie ma nic złego w wieczorkach, ale gdy Znak mnie wydupczył, aż miło, pierwsze co mi przyszło do głowy w związku z niedoszłym wydaniem, to celebra “literackości”. Mierzi mnie to zwyczajnie, ale rozumiem, że można lubić lody pistacjowe, nie będę tego argumentu kwestionował. Wiem jak to jest, zaangażowanie emocjonalne, szkoda chłopa i tak dalej, tylko bez mazgajstwa. Cynizm mówisz? No wybacz, ale w tym kontekście to chyba pudło. Odpowiedz sobie na proste pytanie, czy cały ten syf, jaki się zrobił wokół cudactw Przywary, “służy sprawie”? Gówno! Jak mawiał Dyzma. I choćby nie było intencji, to w tym jest cynizm.

      • tedy mówię,
        będziemy patrzeć, jak gazwyb sieknie Przywarę na okładkę jako sewrowski wzorzec oszołomstawa i tego co na prawym skrzydle wyprawiają harcownicy smoleńscy, to z grubsza będziemy wiedzieć o roli tego puzla, natomiast nie wydaje mi się on jakąś znaczącą kartą do rozegrania nawet gdyby gladko cynglom układał się w dłoni,
        no i ciekawa będzie reakcja samego bohatera jak np. Wojewódzki z Figurskim zaprosza go na mszę do siebie, albo zobaczymy go z Osieckim i Laskiem w tefałenie na wizji
        powiem więcej, jak gość się oficjalnie skompromituje to jego rola może okazać się b. pozytywna, chociaż tak jak napisałem w poprzednim poście, fym wydaje mi sie naturszczykiem a nie agentem sztazi i zadnej kompromitacji powyższego typu nie będzie
        generalnie czuję, że smoleńsk wisi już nad wladzuchną niczym 30kg gowna na starym sznurowadle i nawet gdyby sie pojawiło jeszcze stu oszołomów na blogach to poziom paranoi osiągnęty w tem krayu nie zejdzie nawet o pół hektopaskala,
        a jedna zagrywka typu 20sto megowy tiff wrzucony z Langley do netu odetnie kolosowi drożność krtani

        • No przecież o tym napisałem,
          No przecież o tym napisałem, nie widzę tego człowieka wyżej niż Artymowicza, widzę niżej. Nie wiem kto on jest, czy chce być drugim Łysiakiem, czy drugim Pilchem, ale nie będzie ani jednym, ani drugim. Łysiakiem nie będzie, bo nikt nie lub być robiony w ch..a i nie wytłumaczy się z tego. Pilchem nie będzie, bo nie wygląda na takiego, co by się tak sku…ł, a gdyby chciał, to tam jest za ciasno. II obieg nigdy nie był na topie pierwszego, kto tak naprawdę wyrósł z bloga? Nikt. Dwa razy wymieniono Katarynę, ze trzy razy cienkiego jak barszczyk Antykomora. To nie USA, to PRL II. Się zrymowało nawet.

  9. chmm
    tak jak lubię cię czytać matkokurka tak ten wpis jakiś dość cyniczny wydaje mi się, np. tu: …mistycyzm i transcendencja – z tego wyrasta się na drugim roku dowolnych studiów… ar ju siur? w nic nie wierzysz? niczego nie wyznajesz? przecież do wielu rzeczy można przyłożyć miare transcendentalną/metaizyczną, i nie jest to żaden obciach,
    dwa, dosyć slabym pomyslem jest zabawa w pogłębione analizy psychologiczne danego autora jeśli nie przeczytało się jego żadnego tekstu, wychodzi ci tedy takie cuś po powierzchni, wygląda jakbyś bardziej się przyp. niż rekonstruował postać
    trzy, tunelujesz sytuację gościa na sukces, na jakieś warholowskie 5 min zaistnienia, tymczasem jest trochę ludzi, którzy eksperymentują w sztuce i bynajmniej nie jest ich celem pytanie na śniadanie, czy sedziowanie w tancu zgwiazdami, dosyć chamsko sprowadzasz wszystko do gry TERA JA, cóż jest zlego w tym , że ktoś ma wieczorki autorskie w jakimś emdeku? to właśnie takiej flory i fauny nam trzeba po wsiach i miastach, żeby ludzie coś tworzyli, czymś się pasjonowali nawet jeśli nie ma to większej wartości artystycznej, no i cóż jest złego w tym, że ktoś zrobił doktorat i publicznie przedstawia jakieś swoje teorie, czy projekty? nawet jeśli nie wchodzą one do panteonu dorobku nauki europejskiej?
    – argumentuję w ten sposób bo cały twój tekst to robienie z gościa nieudacznika

    teraz moje osobiste odczucia, nie jestem jakimś wielkim fanem FYm-a ale czytając jego teksty np. na portalu Polis Miasto Pana Cogito, trudno faceta posądzać o grafomanię, bo pisać to on umie, sprawa maskirowki wymagałaby zaś jakiegoś poważniejszego wgryzienia się w jego smoleńskie opus magnum – Czerwoną stronę księżyca, niestety jest to trochę rzecz niuansologiczna a ja nie mam czasu by wejść w to na zasadzie studiów, nie odrzucam jednak tego pomysłu tak jak nie odrzucam komisji Macierewicza, czy hipotezy Szuladzińskiego, czy też czegokolwiek co mogłoby/może się pojawić w przestrzeni, siedzę tylko przed ekranem i obserwuję, Cz.Str.K. jest o tyle interesująca, że zdokumentowano w niej wiele ciekawych materiałów, a to, że dokonał tego jakiś nawiedzony bloger dodaje temu pozytywnego posmaku,

    jeszce raz napisze, nawet jeżeli facet się myli to ma prawo się mylić, od tego jest blogosfera, żeby w niej eksperymentować, lecieć z czymś na gorąco, co do zaś ostatniej sytuacji, w której oskarża Macierewicza, no to zaraż się dowiemy o co chodzi, z wpisu wynika dosyć poważna desperacja, niektórzy mówią o szaleństwie, inni o tym , że ktoś mu zhakował konto, póki co jest ciekawie,

    pozdrawiam

    • Uważaj, bo się zdziwisz. Masz
      Uważaj, bo się zdziwisz. Masz sporo racji, ale trochę na wyrost przypisujesz mi grzechy. Nic mnie tak nie wkurwia, jak zarzut grafomanii i zreflektowałem się w trakcie pisania tekstu, że lecę tandetą. Nie jest grafomanem, to znaczy mógłby nie być, gdy tylko chciał, bo dla mnie grafomania to “pisanie literatury”. Oczywiście nie ma nic złego w wieczorkach, ale gdy Znak mnie wydupczył, aż miło, pierwsze co mi przyszło do głowy w związku z niedoszłym wydaniem, to celebra “literackości”. Mierzi mnie to zwyczajnie, ale rozumiem, że można lubić lody pistacjowe, nie będę tego argumentu kwestionował. Wiem jak to jest, zaangażowanie emocjonalne, szkoda chłopa i tak dalej, tylko bez mazgajstwa. Cynizm mówisz? No wybacz, ale w tym kontekście to chyba pudło. Odpowiedz sobie na proste pytanie, czy cały ten syf, jaki się zrobił wokół cudactw Przywary, “służy sprawie”? Gówno! Jak mawiał Dyzma. I choćby nie było intencji, to w tym jest cynizm.

      • tedy mówię,
        będziemy patrzeć, jak gazwyb sieknie Przywarę na okładkę jako sewrowski wzorzec oszołomstawa i tego co na prawym skrzydle wyprawiają harcownicy smoleńscy, to z grubsza będziemy wiedzieć o roli tego puzla, natomiast nie wydaje mi się on jakąś znaczącą kartą do rozegrania nawet gdyby gladko cynglom układał się w dłoni,
        no i ciekawa będzie reakcja samego bohatera jak np. Wojewódzki z Figurskim zaprosza go na mszę do siebie, albo zobaczymy go z Osieckim i Laskiem w tefałenie na wizji
        powiem więcej, jak gość się oficjalnie skompromituje to jego rola może okazać się b. pozytywna, chociaż tak jak napisałem w poprzednim poście, fym wydaje mi sie naturszczykiem a nie agentem sztazi i zadnej kompromitacji powyższego typu nie będzie
        generalnie czuję, że smoleńsk wisi już nad wladzuchną niczym 30kg gowna na starym sznurowadle i nawet gdyby sie pojawiło jeszcze stu oszołomów na blogach to poziom paranoi osiągnęty w tem krayu nie zejdzie nawet o pół hektopaskala,
        a jedna zagrywka typu 20sto megowy tiff wrzucony z Langley do netu odetnie kolosowi drożność krtani

        • No przecież o tym napisałem,
          No przecież o tym napisałem, nie widzę tego człowieka wyżej niż Artymowicza, widzę niżej. Nie wiem kto on jest, czy chce być drugim Łysiakiem, czy drugim Pilchem, ale nie będzie ani jednym, ani drugim. Łysiakiem nie będzie, bo nikt nie lub być robiony w ch..a i nie wytłumaczy się z tego. Pilchem nie będzie, bo nie wygląda na takiego, co by się tak sku…ł, a gdyby chciał, to tam jest za ciasno. II obieg nigdy nie był na topie pierwszego, kto tak naprawdę wyrósł z bloga? Nikt. Dwa razy wymieniono Katarynę, ze trzy razy cienkiego jak barszczyk Antykomora. To nie USA, to PRL II. Się zrymowało nawet.

  10. pewnie ma WordPressa i skończy jak Toyah
    WordPressa, owszem, ma:
    http://pawelprzywara.wordpress.com/

    Propnuję zerknąć. Są tam tzw. dzieła zebrane dr Przywary. Czyta się z trudem ze względu na nadmiar naukowego bełkotu.
    Jest tam jednak jeden artykuł napisany polszczyzną uzywaną na codzień i propnuję poswięcić mu chwilę uwagi (łacznie z przypisami). Chodzi o artykuł opisujący jak w czerwcu 1989 r. autor wraz z kumplami organizował w centrum Rzeszowa happeningi typu Pomarańczowa Alternatywa. Artykuł w sposób ewidentny pokazuje, ze autor zajmował się prowokacją od wczesnej młodości. I taką prowokacją było również to całe “śledztwo blogerskie”, które raczej nalezy określić mianem “operacji medialnej o kryptonimie FYM”.
    Finał medialnej operacji FYM nastąpił wczoraj. Jej cel został osiąnięty, i nie było powodu dalej ciągąć te imprezę. Spora część osób, które a priori odrzucają hipotezę o zamachu, łączy teraz brednie o “maskirowce” , dwóch tupolewach, pięciu lotniskach etc. z tym co robi AM i cały ZP.

    A co do drugiej kwestii – czy FYM skończy jak Toyah. Myslę, ze nie. Coś mi mówi, ze po wakacjach, FYM wraz z małzonką zakończą ogłupianie młodziezy w Wyższej Szkole Gotowania na Gazie w Rzeszowie i rozpocznąa nowy etap kariery naukowej, prawdopodobnie gdzieś poza krajem.

    • Słowem dokładnie lub prawie
      Słowem dokładnie lub prawie to samo, co napisałem, ale nie zgadzam się, że to było pożyteczną robota, to był SZAJS. Jedyny ratunek, że to pozostanie w II obiegu, bo pierwszy obieg dołączyłby “maskirowkę” do “ludu smoleńskiego” i znów ubaw na wiele miesięcy, w dodatku po kolejnych ustaleniach naukowców. Koniec z tym FYM.

  11. pewnie ma WordPressa i skończy jak Toyah
    WordPressa, owszem, ma:
    http://pawelprzywara.wordpress.com/

    Propnuję zerknąć. Są tam tzw. dzieła zebrane dr Przywary. Czyta się z trudem ze względu na nadmiar naukowego bełkotu.
    Jest tam jednak jeden artykuł napisany polszczyzną uzywaną na codzień i propnuję poswięcić mu chwilę uwagi (łacznie z przypisami). Chodzi o artykuł opisujący jak w czerwcu 1989 r. autor wraz z kumplami organizował w centrum Rzeszowa happeningi typu Pomarańczowa Alternatywa. Artykuł w sposób ewidentny pokazuje, ze autor zajmował się prowokacją od wczesnej młodości. I taką prowokacją było również to całe “śledztwo blogerskie”, które raczej nalezy określić mianem “operacji medialnej o kryptonimie FYM”.
    Finał medialnej operacji FYM nastąpił wczoraj. Jej cel został osiąnięty, i nie było powodu dalej ciągąć te imprezę. Spora część osób, które a priori odrzucają hipotezę o zamachu, łączy teraz brednie o “maskirowce” , dwóch tupolewach, pięciu lotniskach etc. z tym co robi AM i cały ZP.

    A co do drugiej kwestii – czy FYM skończy jak Toyah. Myslę, ze nie. Coś mi mówi, ze po wakacjach, FYM wraz z małzonką zakończą ogłupianie młodziezy w Wyższej Szkole Gotowania na Gazie w Rzeszowie i rozpocznąa nowy etap kariery naukowej, prawdopodobnie gdzieś poza krajem.

    • Słowem dokładnie lub prawie
      Słowem dokładnie lub prawie to samo, co napisałem, ale nie zgadzam się, że to było pożyteczną robota, to był SZAJS. Jedyny ratunek, że to pozostanie w II obiegu, bo pierwszy obieg dołączyłby “maskirowkę” do “ludu smoleńskiego” i znów ubaw na wiele miesięcy, w dodatku po kolejnych ustaleniach naukowców. Koniec z tym FYM.

  12. pewnie ma WordPressa i skończy jak Toyah
    WordPressa, owszem, ma:
    http://pawelprzywara.wordpress.com/

    Propnuję zerknąć. Są tam tzw. dzieła zebrane dr Przywary. Czyta się z trudem ze względu na nadmiar naukowego bełkotu.
    Jest tam jednak jeden artykuł napisany polszczyzną uzywaną na codzień i propnuję poswięcić mu chwilę uwagi (łacznie z przypisami). Chodzi o artykuł opisujący jak w czerwcu 1989 r. autor wraz z kumplami organizował w centrum Rzeszowa happeningi typu Pomarańczowa Alternatywa. Artykuł w sposób ewidentny pokazuje, ze autor zajmował się prowokacją od wczesnej młodości. I taką prowokacją było również to całe “śledztwo blogerskie”, które raczej nalezy określić mianem “operacji medialnej o kryptonimie FYM”.
    Finał medialnej operacji FYM nastąpił wczoraj. Jej cel został osiąnięty, i nie było powodu dalej ciągąć te imprezę. Spora część osób, które a priori odrzucają hipotezę o zamachu, łączy teraz brednie o “maskirowce” , dwóch tupolewach, pięciu lotniskach etc. z tym co robi AM i cały ZP.

    A co do drugiej kwestii – czy FYM skończy jak Toyah. Myslę, ze nie. Coś mi mówi, ze po wakacjach, FYM wraz z małzonką zakończą ogłupianie młodziezy w Wyższej Szkole Gotowania na Gazie w Rzeszowie i rozpocznąa nowy etap kariery naukowej, prawdopodobnie gdzieś poza krajem.

    • Słowem dokładnie lub prawie
      Słowem dokładnie lub prawie to samo, co napisałem, ale nie zgadzam się, że to było pożyteczną robota, to był SZAJS. Jedyny ratunek, że to pozostanie w II obiegu, bo pierwszy obieg dołączyłby “maskirowkę” do “ludu smoleńskiego” i znów ubaw na wiele miesięcy, w dodatku po kolejnych ustaleniach naukowców. Koniec z tym FYM.

  13. Oni tego nie zrozumieją!
    A piszesz jasno Matko K. (22:59) :

    “Bez metafor i zagadek napiszę wprost. Pozamiatać ten syf pod dywan, kto w wyjaśnienie Smoleńska wierzy. Nie pałować się i nie ciąć żył, modlić się, żeby do zagranicznych naukowców w nadchodzącym chaosie dołączyli polscy.”

    I dodajesz pięciokrotnie : “Frankenstein”. Będę musiał wrócić do S24, bo tam ten Frankenstein też mi wpadł w oko. Więc nie bądź skromny że nie bywasz na saloonach!

    Nigdy nie kryłem że jesteś wielki!

  14. Oni tego nie zrozumieją!
    A piszesz jasno Matko K. (22:59) :

    “Bez metafor i zagadek napiszę wprost. Pozamiatać ten syf pod dywan, kto w wyjaśnienie Smoleńska wierzy. Nie pałować się i nie ciąć żył, modlić się, żeby do zagranicznych naukowców w nadchodzącym chaosie dołączyli polscy.”

    I dodajesz pięciokrotnie : “Frankenstein”. Będę musiał wrócić do S24, bo tam ten Frankenstein też mi wpadł w oko. Więc nie bądź skromny że nie bywasz na saloonach!

    Nigdy nie kryłem że jesteś wielki!

  15. Oni tego nie zrozumieją!
    A piszesz jasno Matko K. (22:59) :

    “Bez metafor i zagadek napiszę wprost. Pozamiatać ten syf pod dywan, kto w wyjaśnienie Smoleńska wierzy. Nie pałować się i nie ciąć żył, modlić się, żeby do zagranicznych naukowców w nadchodzącym chaosie dołączyli polscy.”

    I dodajesz pięciokrotnie : “Frankenstein”. Będę musiał wrócić do S24, bo tam ten Frankenstein też mi wpadł w oko. Więc nie bądź skromny że nie bywasz na saloonach!

    Nigdy nie kryłem że jesteś wielki!