Reklama

Inspiracją do tego wpisu jest wywiad rzeka z J. Karnowskim – prezydentem Sopotu, jaki przeprowadzili wiosną tego roku dwaj dziennikarze śledczy radia RMF.

Inspiracją do tego wpisu jest wywiad rzeka z J. Karnowskim – prezydentem Sopotu, jaki przeprowadzili wiosną tego roku dwaj dziennikarze śledczy radia RMF.
Rzecz nie będzie bynajmniej rozstrzygać o winie lub niewinności prezydenta Sopotu. Od tego są w Polsce niezależne – póki co od polityków i różnych koterii politycznych – sądy, które w przeciwieństwie do niektórych urzędów prokuratorskich i różnej maści agencji śledczych, kierują się zasadą poszanowania zasad praworządności.

Rzeczony wywiad składa się niejako z dwóch części. W części pierwszej Karnowski szczegółowo wyjaśnia swój punkt widzenia dotyczący stawianych mu zarzutów. Najważniejsze z nich to żądanie korzyści majątkowej (dwa mieszkania) od S. Julkego (do niedawna dobrego kolegi JK), w zamian za wydanie zezwolenia na nadbudowę poddasza jednego z domów w Sopocie i przyjmowanie korzyści od dilera VW. Nie będę dokonywał oceny zarzutów i zgromadzonych materiałów dowodowych, tym, jak wspomniałem, zajmie się sąd, chociaż swoje zdanie w tej sprawie przedstawiłem we wcześniejszym blogu poświęconym tej samej sprawie, a lektura wywiadu utwierdza mnie w wyrażonej wcześniej opinii.

Reklama

Znacznie ciekawsza, według mnie, jest druga część wywiadu, w której prezydent Sopotu naświetla tło wydarzeń związanych z „sopocką aferą korupcyjną” i opisuje dotychczasowe działania samorządu w Sopocie od początku lat 90. ubiegłego wieku.
Lektura nie napawa, mówiąc oględnie optymizmem. Potwierdza ona moje przekonanie, że PO – Platforma Obywatelska, z wszystkimi założeniami prodemokratycznymi i obywatelskimi, odchodzi do lamusa, a zastępuje ją Partia Oportunistów. Pisał na ten temat także Kurak i inni, więc powtarzać się nie ma sensu. Główny grzech PO z Premierem Tuskiem na czele, to grzech zaniechania.
Karnowski analizując osobisty wątek (stosunek partii do jego osoby po ujawnieniu w mediach zarzutów, ze szczególnym uwzględnieniem osoby Premiera i Pani minister Picery*), prezentuje szersze tło wydarzeń i stosunek PO do samorządności lokalnej.

Samorządność lokalna to podstawowy filar państwa demokratycznego. To brzmi dzisiaj, po dwudziestu latach transformacji ustrojowej, jak truizm. Zakres przekazywanych kompetencji na szczebel lokalny oraz decentralizacja władzy świadczą o stopniu i dojrzałości demokracji w danym kraju. Bum rozwoju samorządności w Polsce to lata 1990-1993. Potem zaczął się okres centralnych regulacji, ograniczania swobody działalności gospodarczej przedsiębiorstw i decyzyjnej władz lokalnych. Pomimo różnych utrudnień, sukces polskich przemian w znacznym stopniu upatrywany był i jest w efektywnym organizowaniu usług komunalnych i zarządzaniu mieniem powierzonym samorządom terytorialnym. Ostatni znaczący ukłon w stronę samorządów uczynił bodajże AWS w 1998 r., ale jednocześnie przywalił na odlew poprzez ustawę antykominową (typowe zagranie pod tłuszczę wyborczą), w wyniku której prezydent kilkusetysięcznego miasta zarabia prawie tyle samo ile burmistrz 20-30 tysięcznego miasteczka.
Efekty rozwojowe osiągane przez takie miasta jak Poznań, Wrocław, Warszawa czy chociażby Sopot są listkiem figowym przykrywającym mizerię działań władz centralnych (że wspomnę tylko nasze autostrady ukochane).
Zamiast więc dopieszczać i ułatwiać działania samorządów, władza centralna kolejnymi przepisami utrudnia, biurokratyzuje i mówiąc oględnie wkurwia do białości tych, którzy identyfikują się ze swoim miastem, gminą, regionem i chcieliby coś zrobić nie po linii partyjnej, ale kierując się interesem lokalnych społeczności.
Przed wyborami do parlamentu wszystkie partie wypisują dyrdymały o konieczności wzmocnienia roli samorządów w Polsce. Po wyborach, jak większość obietnic i te popadają w zapomnienie.

Karnowski i tu dorzuca do pieca opisując konflikt pomiędzy lobby samorządowym i lobby partyjnym w PO. Ci pierwsi od dawna postulowali, aby droga do parlamentu wiodła przez rady miejskie i gminne. Żeby działacze polityczni nabierali doświadczenia w polityce, ale też organizowaniu i zarządzaniu w „małych ojczyznach”. To znakomity poligon dla tych, którzy potem przejąć mają odpowiedzialność za państwo. To model kariery powszechnie stosowany w krajach bardziej rozwiniętych niż Polska. Lobby partyjne, generalnie mówiąc, udupia tego typu herezje. Dla nich nie liczy się doświadczenie, uzdolnienia menedżerskie i polityczne. Dla nich liczą się koterie. Swój czas poświęcają nie sprawom publicznym, rozwiązywaniu istotnych problemów z punktu widzenia społeczeństwa, któremu powinni służyć, ale personalnym rozgrywkom typu: Sławek kontra Janek czy Zbyszek kontra Maciek. Otaczają się miernotami (młode wilczki, jastrzębie czy jak ich tam jeszcze nazywają), bez doświadczenia, ale za to z chęcią dopierdzielenia tym, co nie trzymają z nami. Windują ich kariery pociągając za sobą jako asystentów, potem dyrektorów departamentów w ministerstwach i urzędach. Rezultaty widać jak na dłoni. Efektywność działania władzy centralnej po 20 latach transformacji zaczyna przypominać efektywność aparatu KC PZPR. I nic dziwnego. Tam właśnie obowiązywał taki model robienia kariery politycznej i zawodowej. Model ten potem przejął PiS, co spotykało się z ostrą krytyką PO, a teraz z powodzeniem realizuje Partia Oportunistów.

O grzechu zaniechania pisze także Karnowski w osobistym wątku dotyczącym CBA. Wygląda na to, że instytucja ta pozostaje poza wszelką kontrolą, w tym premiera. Świadczą o tym odpowiedzi na pisma i skargi Karnowskiego w sprawie sposobu prowadzenia dochodzenia, przesłuchań urzędników i przeszukań w urzędzie miasta. Z odpowiedzi urzędników kancelarii Premiera zdaje się wynikać, że CBA to instytucja zupełnie niezależna od nikogo [1]. Zakrawa to na kiepski żart, zwłaszcza biorąc pod uwagę kreowanie przez tę instytucję przestępstw korupcyjnych (np. sprawa Sawickiej) w sposób, której nie powstydziło by się SB i KGB. Premier Tusk, który obiecywał przywrócenie działania CBA zgodnie z zasadami praworządności i przewietrzenie tej instytucji, po czasie wyraził się (cyt. za Karnowskim): „żeby CBA był bardziej ich”[2]. Co to może oznaczać? Z jednej strony, że PO dla świętego spokoju poświęca swoich ludzi, byle tylko Kaczyński nie jazgotał o zamachu na niezależną (he, he) agencję śledczą i po to by odebrać PiS część radykalnego elektoratu (słupki sondaży Panie, słupki). Z drugiej, że „Platforma „weszła w buty PiS” [3]. A to może oznaczać, że PO będzie – wzorem PiS – wykorzystywać służby do rozmiękczania niepokornych. Wierzyć się nie chce? Cóż, widocznie niektórzy są ludźmi małej wiary.

Z niedowierzaniem czytam, że CBA stawia się w dochodzeniu sopockim nie tylko w roli śledczego tropiącego korupcję, ale recenzenta celowości podejmowania określonych uchwał przez radę miasta. Agenci CBA, nie mając żadnego merytorycznego przygotowania (dopiero od kilku miesięcy niektórzy uczestniczą w kursach poświęconych partnerstwu publiczno–prywatnemu, prowadzonych przez znaną firmę konsultingową), podważają kompetencje tych, którzy przez lata zjedli zęby na działalności komunalnej i przyciąganiu inwestorów. Jednym słowem chłopcy z CBA bawią się w NIK i zdaje się, że czynią to bezprawnie. Tym jednak media nie zajmą się jako newsem No 1. To nie nadaje się na gorące wiadomości do TVN 24 i TVP Info, które jak się wydaje skierowane są do tych 40% Polaków, którzy nie rozumieją czytanych artykułów w gazetach i czasopismach.

Dwa zdania warto poświęcić prokuraturze. PO ma już pełny nadzór nad działaniami tej instytucji. Tym większe zdziwienie musi budzić fakt, że kolejni ministrowie sprawiedliwości
(i Ćwiąkalski i Czuma) pozwalają prokuratorom robić chcą. Pozwalają realizować postępowanie w taki sposób, który w praworządnym państwie wzbudziłyby natychmiast awanturę polityczną i medialną. Oto prokurator przez kilka miesięcy odmawia prezydentowi Sopotu możliwości zapoznania się z dowodami w sprawie. A jednocześnie dowody te wyciekają do mediów (np. do Rzepy), które urabiają opinię publiczną pod wydanie wyroku skazującego. Kiedy Karnowski wreszcie może się zapoznać z dokumentacją we własnej sprawie, prokurator, pod groźbą sankcji karnych, wydaje zakaz Karnowskiemu upubliczniania dowodów. Tymczasem do prasy dalej wyciekają dowody tak poukładane, aby świadczyć przeciwko Karnowskiemu. Nie może on jednak sprostować informacji medialnych, powołując się na wszystkie materiały prokuratury, bo ma szlaban. Myślę, że nieboszczyk Wyszynskij rży ze śmiechu w czeluściach piekielnych, obserwując rozwój praworządności w III/IV RP.
Sprawa z bezkarnym stawianiem naciąganych zarzutów przez prokuraturę, wycieki do prasy mające urabiać opinię publiczną, brak audytu działań CBA i prokuratury to wszystko stawia RP bliżej Rosji Putina niż UE.

Podkładanie min pod samorządy na szeroką skalę rozpoczął PiS. Cóż, w większości dużych miast było to ewidentnie siedlisko PO. Proszę popatrzeć w jakich miastach próbowano wysadzić lokalnych działaczy. Wrocław, Poznań, Warszawa czy Sopot. Wyjątkiem był Kraków i sprawa Majchrowskiego z SLD. Obsrywanie samorządowców wykonywane jest przy pełnym udziale mediów. Trzy dni jazgotania o korupcji, dostarczanie przecieków w myśl zasady: „szkalujcie, szkalujcie coś się musi przylepić”[4], a po uprawomocnionym wyroku uniewinniającym, krótka notatka albo i nie. Tak załatwiono Piskorskiego (choć i tak ma pewnie co innego z uszami), Grobelnego, próbowano Dudkiewicza, a teraz Karnowskiego. Tym ludziom, którzy odnieśli tak spektakularne sukcesy i poświęcili karierę dla swoich miast przetrącono kręgosłup. Uprawomocnione uniewinniające wyroki sądu są później wstydliwie chowane na ostatniej stronie gazet i podawane mimochodem w głównym wydaniu wiadomości. Tak też załatwiano lub próbowano załatwić biznesmenów, począwszy od Kluski na Krauzem skończywszy.
Po co nasze media szukają przykładów walki polityki z biznesem za naszą wschodnią granicą? Żeby się dowartościować jacy to my jesteśmy cywilizowani? Mamy własne, jakże budujące przykłady.

Na koniec wrócę do grzechu zaniechania. Odnoszę wrażenie, że PO spodobało się rządzenie. Tak bardzo, że najpierw poprzez zaniechanie i potem przez „wejście w buty PiS” raz zdobytej władzy nie odda już nigdy.

P.S. Wywiad z Karnowskim polecam tym, którzy chcą czegoś dowiedzieć się na temat partnerstwa publiczno–prywatnego. To wiedza pochodząca od praktyka, pozbawiona z jednej strony idiotyzmów propagandowych wygłaszanych przez tych, którzy wszędzie węszą spisek i korupcję, z drugiej ochów i achów dotyczących pozytywnych efektów ppp.

*zniekształcenie nazwiska celowe, od „picownika”, który w serialu „Czterdziestolatek” przedstawiany był jako człowiek zajmujący się picowaniem samochodu przed jego sprzedażą na giełdzie. Celem picownictwa jest ukrywanie wad.

[1]. J. Karnowski: Polowanie na Prezydenta. Rosner i Wspólnicy. Warszawa 2009, s. 271.
[2] Tamże, s. 164.
[3] Tamże, s. 217.
[4] maksyma przypisywana Mediusowi dworzaninowi Aleksandra Wielkiego

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. nic dodać, nic ująć.
    My, jako Polacy nie dorośliśmy jeszcze do własnego Państwa. Do polityki idą u nas ludzie, którzy w życiu niewiele osiągnęli, dopiero salony polityczne dają im możliwość coś osiagnąć, jakiś stołeczek, stanowisko, itp. Z drugiej strony mówi się, że rząd jest pochodną stanu społeczeństwa. Jeżdżę dużo po Polsce i czasami ręcę opadają. Jesteśmy w większości narodem malkontentów, narzekaczy, którzy winnego widzą w innych, a nie w sobie. Polecam artykuł
    http://firma.onet.pl/2046451,wiadomosci.html

    • Bardzo mnie denerwują takie stwierdzenia

      "My, jako Polacy nie dorośliśmy jeszcze do własnego Państwa."

      I już zaborcy w drodze.

      Oczywiście są ludzie, którym wszystko jedno. Sądząc ile dawnych sekretarzy POP dziś chodzi do kościoła, jest takich ludzi stosunkowo dużo.

      O błędach trzeba mówić, bo to początek drogi do poprawy. Obywatelskiego społeczeństwa trzeba się uczyć, tym mozolniej, im bardziej właściwe postawy wydrenowano.

      Idzie nam ciężko, ale to nie powód aby wyciągać wnioski, że jak ktoś nas weźmie krótko za mordę, to będzie lepiej.

      PO się mości przy władzy, a jednocześnie wewnątrz trwa selekcja – raczej negatywna. Widać to gołym okiem. A opozycja zamiast konstruktywnie krytykować strzela sobie dalej gola ciągle do tej samej bramki zniechęcania elektoratu. Zresztą, między Bogiem, a prawdą opozycji nie ma.

      Tym gorzej dla jakości rządów, bo nic tak nie poprawia poziomu usług jak zdrowa konkurencja.

      Należy więc robić swoje na swoim podwórku, ale nie wolno zapraszać okupantów, bo wtedy zamiast pomyj na polityków będziemy wylewać krew, to pewne. Taki już nasz sarmacko lechicki sznyt.

      Lepiej więc nie wywoływać wilka z lasu.  

  2. nic dodać, nic ująć.
    My, jako Polacy nie dorośliśmy jeszcze do własnego Państwa. Do polityki idą u nas ludzie, którzy w życiu niewiele osiągnęli, dopiero salony polityczne dają im możliwość coś osiagnąć, jakiś stołeczek, stanowisko, itp. Z drugiej strony mówi się, że rząd jest pochodną stanu społeczeństwa. Jeżdżę dużo po Polsce i czasami ręcę opadają. Jesteśmy w większości narodem malkontentów, narzekaczy, którzy winnego widzą w innych, a nie w sobie. Polecam artykuł
    http://firma.onet.pl/2046451,wiadomosci.html

    • Bardzo mnie denerwują takie stwierdzenia

      "My, jako Polacy nie dorośliśmy jeszcze do własnego Państwa."

      I już zaborcy w drodze.

      Oczywiście są ludzie, którym wszystko jedno. Sądząc ile dawnych sekretarzy POP dziś chodzi do kościoła, jest takich ludzi stosunkowo dużo.

      O błędach trzeba mówić, bo to początek drogi do poprawy. Obywatelskiego społeczeństwa trzeba się uczyć, tym mozolniej, im bardziej właściwe postawy wydrenowano.

      Idzie nam ciężko, ale to nie powód aby wyciągać wnioski, że jak ktoś nas weźmie krótko za mordę, to będzie lepiej.

      PO się mości przy władzy, a jednocześnie wewnątrz trwa selekcja – raczej negatywna. Widać to gołym okiem. A opozycja zamiast konstruktywnie krytykować strzela sobie dalej gola ciągle do tej samej bramki zniechęcania elektoratu. Zresztą, między Bogiem, a prawdą opozycji nie ma.

      Tym gorzej dla jakości rządów, bo nic tak nie poprawia poziomu usług jak zdrowa konkurencja.

      Należy więc robić swoje na swoim podwórku, ale nie wolno zapraszać okupantów, bo wtedy zamiast pomyj na polityków będziemy wylewać krew, to pewne. Taki już nasz sarmacko lechicki sznyt.

      Lepiej więc nie wywoływać wilka z lasu.  

  3. Radość o poranku
    niosą wiadomości:
    1. “Przedsiębiorcy, którzy się pomylą i wystawią fakturę ze złą stawką albo ósmego dnia od sprzedaży towaru czy wykonania usługi, nie będą mogli się starać o zwrot podatku.” – dziękujemy min. Rostowskiemu za Przyjazne Państwo.
    2. E- administracja. Stawiam dolary przeciw orzechom, że skończy się jak jedno okienko, czyli dziurą w dupie.
    3. “PO i PSL chcą uniknąć trudnych tematów w przyszłym roku, czyli roku wyborów prezydenckich.
    Według tej gazety Platforma Obywatelska zamierza odłożyć planowane reformy. M.in. nadal odłogiem będzie leżała sprawa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego; do szuflady powędruje też ustawa wprowadzająca dodatkowe ubezpieczenia medyczne.” (za Rzepą)

  4. Radość o poranku
    niosą wiadomości:
    1. “Przedsiębiorcy, którzy się pomylą i wystawią fakturę ze złą stawką albo ósmego dnia od sprzedaży towaru czy wykonania usługi, nie będą mogli się starać o zwrot podatku.” – dziękujemy min. Rostowskiemu za Przyjazne Państwo.
    2. E- administracja. Stawiam dolary przeciw orzechom, że skończy się jak jedno okienko, czyli dziurą w dupie.
    3. “PO i PSL chcą uniknąć trudnych tematów w przyszłym roku, czyli roku wyborów prezydenckich.
    Według tej gazety Platforma Obywatelska zamierza odłożyć planowane reformy. M.in. nadal odłogiem będzie leżała sprawa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego; do szuflady powędruje też ustawa wprowadzająca dodatkowe ubezpieczenia medyczne.” (za Rzepą)