Reklama

Hoffman na topie od dwóch dni, ale trzeba przyznać, że ma

Hoffman na topie od dwóch dni, ale trzeba przyznać, że ma chłopak talent do dawania ciała, nie wiem, czy nabyty, czy genetyczny, jednak talentu odmówić mu nie można. Moje hobby, czyli amatorska socjologia nie pozwala mi się specjalnie oburzać na polityczną głupotę Hoffmana, to co powiedział jest dość stereotypową, co nie znaczy nieprawdziwą opinią. Jest półprawdziwa, a sam jako teoretyk i przede wszystkim praktyk mogę potwierdzić dwie skrajne postawy tak zwanych „wieśniaków”, czy też przedstawicieli głuchej prowincji. Rzeczywiście jedną z postaw jest dokładnie to co powiedział Hoffman, chociaż jeszcze raz dla pewności powtórzę, że z politycznej perspektyw zachował się jak idiota. „Wieśniaki” dostają na głowę gdy zobaczą neony, dyskoteki inne niż w remizie i galerie większe od Biedronki. Tak rzecz trzeba nazwać po imieniu, bo to zwyczajna i powszechna racja. Co więcej ten obraz wieśniactwa jest bardzo podobny do tego co robi PSL, taki Kłopotek, czy też nawet sam Pawlak jest klasycy gatunku. Przyjeżdża prowincja do aglomeracji i robi wioskę, ponieważ jest zupełnie bezradna „etnicznie” i kulturowo ucieka w dwa głowne kanały, o drugim jeszcze nie wspomnę, pierwszy to bezmyślne małpowanie, upodabnianie się do obyczajów nowego plemienia. Takie błyskawiczne naśladownictwo objawia się zewnętrznymi atrybutami, co zawsze jest, bo musi być zabawne. W każdej warstwie i na każdej płaszczyźnie trwa małpowanie. Nie jest przypadkiem, że każdy szanujący się „wieśniak” operuje takimi pojęciami jak „na dzień dzisiejszy”, czy „w najbliższym czasokresie”, nieudolne udawania miastowego. Gdyby powiedział „poza jutro” byłby mniej zabawny. Jest powtarzalna niebieska koszula i żółty krawat do „pół brzucha”, odbieranie telefonu w teatrze, skoro już tam trzeba być, pstrykanie Obamy Nokią. Pęd do tego, żeby być szałowym, wzbudzać „szacun” i być „cool” w ramach krótkiego kursu kulturowej adaptacji. Przecież te wszystkim modne hasełka: „feminizm”, „europejskość”, „zero krzyży w szkołach”, to są talizmany i skróty do „cool”, przed wszystkim wieśniaków. Wieśniactwo jest wszechobecne, a już nie masz w Polsce większego i bardziej klasycznego wieśnmiactwa niż wieśniactwo stołeczne. Też stereotyp, jednak trudno się nie zgodzić, że największą wiochą w Polsce jest Warszawa. PSL-owcy faktycznie zdziczeli, zbaranieli i robią wiochę, modelową, co do stwierdzenia tego oczywistego faktu trudno mieć wątpliowści, o ile się nie podchodzi do rzeczy osobiście, tak jak sam mógłbym to zrobić.

Reklama

Na szczęście, głównie dla „wieśniaków”, zjawisko jest znacznie szersze i obejmuje swoim zasięgiem zdecydowanie większy zakres postaw. Wszystkich dotykał nie będę, bo musiałbym się solidnie przygotować i spłodzić jakiś dezyderat, ale przeciwnie skrajną postawę liznę. Obok wieśniackiego ekshibicjonizmu istnieje wieśniackie wycofanie. Przyjeżdża „wieśniak” do miast i się gubi, źle się czuje, chyba nigdy się tu nie nauczy żyć, niestety póki co nie ma wyjścia. Zgoła odmienne zachowania, z naczelną cechą utrzymania własnej kulturowej tożsamości i ten typ „wiśniactwa” uprawiam z pełną pasją i przekonaniem, z tym, że w cale nie wycofany, tylko do przodu. Nie wiem może to się komuś jeszcze do czegoś przyda, generalnie większość tu obecnych jest dojrzała, ale są i tacy, którzy wchodzą w życie, z kolei dojrzali pomagają swoim dzieciom. Rad nie będę udzielał, po prostu wyrażę swoją opinię. Szanowny wieśniaku jeśli jesteś z Podlasia to nie czaj się ze swoim zaśpiewem, nie znaczy, żeby na egzaminie, czy na konferencji po swojemu gadać, ale już przy piwie jak najbardziej. Autentyczność daje swobodę, poczucie bezpieczeństwa i wyklucza śmieszność. Jasne, że mimo wszystko wyśmianym być możesz, ale czemuż miałbyś się przejmować śmiechem wieśniaków. Jesteś z Wielkopolski zawołaj sobie „Tey”, wyjmij bumsa z tytki, bądź żesz sobą jak mawia telewizja. Wierzysz? Idź do kościoła, w miejskiej parafii i spokojnie mów, gdzie idziesz. Lubisz chleb ze smalcem? Zajadaj, stokroć zdrowszy będziesz od wieśniaków, którzy pociskają buły z mieloną sierścią i kopytami, popite breją z karmelu. Żadnego obowiązku nie ma by się adoptować, asymilować, wcielać, chyba, że jest jakaś autentyczna potrzeba, pragnienie, ale nawet wówczas można zmienić tylko wizerunek, środek tak realnie nie jest już do zmiany.

Ten gen, czy kod kulturowy jaki każdy z nas w sobie nosi pójdzie z nim do grobu. Naturalnie ja już słyszę, że ktoś tam miał koleżankę i ona zupełnie się zmieniła, zerwała z tym wszystkim i jest z całkiem innej bajki, nienawidzi środowiska, z którego się wywodzi. Dobrze, przecież ja nie mówię, że to trzeba kochać, ja tylko twierdzę, że tego się nie da wyzbyć. A koleżanka? Co koleżanka? Skąd wiadomo, że ona tego nienawidzi, że się wyzbyła, że chce być inna? Od koleżanki jak sądzę, zatem siedzi to w koleżance tylko odmienne symptomy towarzyszą zjawisku. Czy to oznacza, że jak ktoś się urodził na wsi, gdzieś na Dolnym Śląsku, jak nijaki Matka Kurka, pozostanie chłopem o przaśnym stylu bycia. Pozwalam się wziąć pod mikroskop dla celów naukowych, służę każdą, najbardziej wiwisekcyjną informacją. W mojej ocenie Matka Kurka nie ma nic wspólnego z miłością do roli, lokalnej parafii, najnowszych wieści od sołtysa, ludową pieśnią i dżinsami wyprasowanymi na kant. Ale nie ma cudów, wieś z Matki Kurki wyłazi na każdym kroku, chociaż MK tak naprawdę z zadupia małomiasteczkowego. W podejściu do wielu spraw wyłazi, w gustach kulinarnych, w szacunku dla ciężkiej pracy i pogardzie dla małpujących wieśniaków. Inspirującą rzecz powiedział Hoffman, chociaż nie da się go nazwać inaczej niż politycznym idiotą. A to z tego prostego powodu, że na 100, może 90 będzie miało do siebie dystans i przede wszystkim szacunek, reszta zacznie histeryzować wokół własnego wieśniactwa. I jeszcze jedno, oczywiście wieśniactwo, to nie jest wieś i tylko małe miasta. W polskich realiach takie zadupia jak Legnica, Rzeszów, Szczecin, z całym szacunkiem, bo na Portalu jest liczna grupa szczecińska, to większe wiochy. Generalnie rzecz się zasada w prowincji, rozsądniej mówiąc w regionie.

Reklama

87 KOMENTARZE

  1. Wcześniej migracja wiochy do miasta,
    głównie do Warszawy miała inne przyczyny. Obecnie nastąpiła inna fala – studenci. Rękami i nogami wypierają się swojego wieśniackiego dziedzictwa, a duchowym przewodnikiem są słowa: “młodzi wykształceni”. Jest to zjawisko słabo omawiane, a w przyszłości socjologowie będą łamać sobie nad nim głowę. Może kryzys wytrzebi szeregi postudenckiej elity robiącej za 1500 zł. i wiecznie wynajmującej mieszkanie – tych jeszcze nieświadomych, że korzenie nie można od tak sobie wyrwać.
    Żeby nikogo nie obrazić, powiem, że również jestem wieśniakiem, acz rolnik ze mnie żaden – on to posiada RZECZYWISTE przywiązanie do ziemi.

      • Inaczej – dolnośląski wieśniak
        a więc z napływowców ze Lwowa i okolic na tereny górnicze, czyli ze szczątkowym rolnictwem.
        Wieśniak, który przechowuje zalety i wady jakie wiocha oferuje. Szacunek i sentyment do przyrody (każdy może tak powiedzieć, lecz to się trzyma bliżej serca niż głowy), więc pogarda do wszelkiego rodzaju kloacznego, supermarketowego ścierwa, bo pamięta się jak coś za młodu (przy domowym ogródku) smakowało; ponadto bardziej cenię sobie wytwory przyrody niż człowieka (aczkolwiek wypierającego się wieśniaka łatwo rozpoznać po modlitwach do Skytowera we Wrocławiu bądź kompletem zdjęć przy Pałacu Kultury i Nauki). Oczywiście widać znaczny wpływ religii katolickiej. Automatyczne poszukiwanie miejsc izolujących od człowieka – blokowisko to dla wieśniaka powolna umieralnia. Traktowanie miasta jako parku rozrywki oraz siedliska kultury (na wiosce nie ma filharmonii i teatrów) – do czasu, bo wieśniak nudzi się, tym co jest blisko i łatwo dostępne. Ponadto ograniczona ogłada – może być to krzywdzące trochę, bowiem obecni miastowi z mleka matki (która napłynęła w pierwszym rzucie po wojnie też z wiochy) po prostu lepiej się z tym kryją.

  2. Wcześniej migracja wiochy do miasta,
    głównie do Warszawy miała inne przyczyny. Obecnie nastąpiła inna fala – studenci. Rękami i nogami wypierają się swojego wieśniackiego dziedzictwa, a duchowym przewodnikiem są słowa: “młodzi wykształceni”. Jest to zjawisko słabo omawiane, a w przyszłości socjologowie będą łamać sobie nad nim głowę. Może kryzys wytrzebi szeregi postudenckiej elity robiącej za 1500 zł. i wiecznie wynajmującej mieszkanie – tych jeszcze nieświadomych, że korzenie nie można od tak sobie wyrwać.
    Żeby nikogo nie obrazić, powiem, że również jestem wieśniakiem, acz rolnik ze mnie żaden – on to posiada RZECZYWISTE przywiązanie do ziemi.

      • Inaczej – dolnośląski wieśniak
        a więc z napływowców ze Lwowa i okolic na tereny górnicze, czyli ze szczątkowym rolnictwem.
        Wieśniak, który przechowuje zalety i wady jakie wiocha oferuje. Szacunek i sentyment do przyrody (każdy może tak powiedzieć, lecz to się trzyma bliżej serca niż głowy), więc pogarda do wszelkiego rodzaju kloacznego, supermarketowego ścierwa, bo pamięta się jak coś za młodu (przy domowym ogródku) smakowało; ponadto bardziej cenię sobie wytwory przyrody niż człowieka (aczkolwiek wypierającego się wieśniaka łatwo rozpoznać po modlitwach do Skytowera we Wrocławiu bądź kompletem zdjęć przy Pałacu Kultury i Nauki). Oczywiście widać znaczny wpływ religii katolickiej. Automatyczne poszukiwanie miejsc izolujących od człowieka – blokowisko to dla wieśniaka powolna umieralnia. Traktowanie miasta jako parku rozrywki oraz siedliska kultury (na wiosce nie ma filharmonii i teatrów) – do czasu, bo wieśniak nudzi się, tym co jest blisko i łatwo dostępne. Ponadto ograniczona ogłada – może być to krzywdzące trochę, bowiem obecni miastowi z mleka matki (która napłynęła w pierwszym rzucie po wojnie też z wiochy) po prostu lepiej się z tym kryją.

  3. Wcześniej migracja wiochy do miasta,
    głównie do Warszawy miała inne przyczyny. Obecnie nastąpiła inna fala – studenci. Rękami i nogami wypierają się swojego wieśniackiego dziedzictwa, a duchowym przewodnikiem są słowa: “młodzi wykształceni”. Jest to zjawisko słabo omawiane, a w przyszłości socjologowie będą łamać sobie nad nim głowę. Może kryzys wytrzebi szeregi postudenckiej elity robiącej za 1500 zł. i wiecznie wynajmującej mieszkanie – tych jeszcze nieświadomych, że korzenie nie można od tak sobie wyrwać.
    Żeby nikogo nie obrazić, powiem, że również jestem wieśniakiem, acz rolnik ze mnie żaden – on to posiada RZECZYWISTE przywiązanie do ziemi.

      • Inaczej – dolnośląski wieśniak
        a więc z napływowców ze Lwowa i okolic na tereny górnicze, czyli ze szczątkowym rolnictwem.
        Wieśniak, który przechowuje zalety i wady jakie wiocha oferuje. Szacunek i sentyment do przyrody (każdy może tak powiedzieć, lecz to się trzyma bliżej serca niż głowy), więc pogarda do wszelkiego rodzaju kloacznego, supermarketowego ścierwa, bo pamięta się jak coś za młodu (przy domowym ogródku) smakowało; ponadto bardziej cenię sobie wytwory przyrody niż człowieka (aczkolwiek wypierającego się wieśniaka łatwo rozpoznać po modlitwach do Skytowera we Wrocławiu bądź kompletem zdjęć przy Pałacu Kultury i Nauki). Oczywiście widać znaczny wpływ religii katolickiej. Automatyczne poszukiwanie miejsc izolujących od człowieka – blokowisko to dla wieśniaka powolna umieralnia. Traktowanie miasta jako parku rozrywki oraz siedliska kultury (na wiosce nie ma filharmonii i teatrów) – do czasu, bo wieśniak nudzi się, tym co jest blisko i łatwo dostępne. Ponadto ograniczona ogłada – może być to krzywdzące trochę, bowiem obecni miastowi z mleka matki (która napłynęła w pierwszym rzucie po wojnie też z wiochy) po prostu lepiej się z tym kryją.

  4. Hoffmanowi ewidentnie popieprzyła
    się publicystyka z polityką.
    Sam jako miastowy, trenujący od połowy lat 80-tych wioskowe w życie i od 4 lat wdrażający je w praktyce , mogę powiedzieć, że nie ma nic głupszego niż postawa Rydla albo jebanie wioskowych po całości. Podejście indywidualne, jak w mieście, jest wskazane. Taką mam koncepcję.

  5. Hoffmanowi ewidentnie popieprzyła
    się publicystyka z polityką.
    Sam jako miastowy, trenujący od połowy lat 80-tych wioskowe w życie i od 4 lat wdrażający je w praktyce , mogę powiedzieć, że nie ma nic głupszego niż postawa Rydla albo jebanie wioskowych po całości. Podejście indywidualne, jak w mieście, jest wskazane. Taką mam koncepcję.

  6. Hoffmanowi ewidentnie popieprzyła
    się publicystyka z polityką.
    Sam jako miastowy, trenujący od połowy lat 80-tych wioskowe w życie i od 4 lat wdrażający je w praktyce , mogę powiedzieć, że nie ma nic głupszego niż postawa Rydla albo jebanie wioskowych po całości. Podejście indywidualne, jak w mieście, jest wskazane. Taką mam koncepcję.

    • I tu się mylisz
      Twoje wyobrażenie dzisiejszego rolnika (mieszkańca wsi) i jego rodziny rozmija się z tym, co możesz zobaczyć na polskiej wsi (mówię o Kaszubach, żeby nie było nieporozumień). Ten klip pokazuje dzisiejszy przekrój tzw. wieśniaków, moi miastowi przyjaciele. Tak dzisiaj wygląda polska wieś. Od EMO po biznesmenów. Buraka w “fufajce” i konia przy wozie drabiniastym możesz zobaczyć na pocztówkach.

    • I tu się mylisz
      Twoje wyobrażenie dzisiejszego rolnika (mieszkańca wsi) i jego rodziny rozmija się z tym, co możesz zobaczyć na polskiej wsi (mówię o Kaszubach, żeby nie było nieporozumień). Ten klip pokazuje dzisiejszy przekrój tzw. wieśniaków, moi miastowi przyjaciele. Tak dzisiaj wygląda polska wieś. Od EMO po biznesmenów. Buraka w “fufajce” i konia przy wozie drabiniastym możesz zobaczyć na pocztówkach.

    • I tu się mylisz
      Twoje wyobrażenie dzisiejszego rolnika (mieszkańca wsi) i jego rodziny rozmija się z tym, co możesz zobaczyć na polskiej wsi (mówię o Kaszubach, żeby nie było nieporozumień). Ten klip pokazuje dzisiejszy przekrój tzw. wieśniaków, moi miastowi przyjaciele. Tak dzisiaj wygląda polska wieś. Od EMO po biznesmenów. Buraka w “fufajce” i konia przy wozie drabiniastym możesz zobaczyć na pocztówkach.

  7. Rostowski dostał dziką kartę-kolejny sukces
    “Jutro w Brukesli odbędzie się nadzwyczajne spotkanie europarlamentarnej komisji ds. ekonomicznych i walutowych. Minister finansów Jacek Rostowski skorzystał z zaproszenia przewodniczącej komisji Sharon Bowles. To szansa na to, by nie wypaść z debaty nt. zarządzania gospodarczego w Unii Europejskiej. ”

    Czyli mecz ostatniej szansy żeby nie odpaść z grupy. Ciekawe co przywiezie.

  8. Rostowski dostał dziką kartę-kolejny sukces
    “Jutro w Brukesli odbędzie się nadzwyczajne spotkanie europarlamentarnej komisji ds. ekonomicznych i walutowych. Minister finansów Jacek Rostowski skorzystał z zaproszenia przewodniczącej komisji Sharon Bowles. To szansa na to, by nie wypaść z debaty nt. zarządzania gospodarczego w Unii Europejskiej. ”

    Czyli mecz ostatniej szansy żeby nie odpaść z grupy. Ciekawe co przywiezie.

  9. Rostowski dostał dziką kartę-kolejny sukces
    “Jutro w Brukesli odbędzie się nadzwyczajne spotkanie europarlamentarnej komisji ds. ekonomicznych i walutowych. Minister finansów Jacek Rostowski skorzystał z zaproszenia przewodniczącej komisji Sharon Bowles. To szansa na to, by nie wypaść z debaty nt. zarządzania gospodarczego w Unii Europejskiej. ”

    Czyli mecz ostatniej szansy żeby nie odpaść z grupy. Ciekawe co przywiezie.

  10. No nie wiem,
    czy wieśniaki baranieją w mieście…
    Jeśli miasto jest dla nich symbolem cywilizacyjnego skoku do przodu, to być może, masz rację.
    Ale są chyba i tacy, którzy dostrzegają i wolą trwać przy wartościach i dziedzictwie przekazanych im przez ich rodziców i dziadków.
    I są tego tego dumni.
    Miasto się wtedy jawi zupełnie inaczej.

  11. No nie wiem,
    czy wieśniaki baranieją w mieście…
    Jeśli miasto jest dla nich symbolem cywilizacyjnego skoku do przodu, to być może, masz rację.
    Ale są chyba i tacy, którzy dostrzegają i wolą trwać przy wartościach i dziedzictwie przekazanych im przez ich rodziców i dziadków.
    I są tego tego dumni.
    Miasto się wtedy jawi zupełnie inaczej.

  12. No nie wiem,
    czy wieśniaki baranieją w mieście…
    Jeśli miasto jest dla nich symbolem cywilizacyjnego skoku do przodu, to być może, masz rację.
    Ale są chyba i tacy, którzy dostrzegają i wolą trwać przy wartościach i dziedzictwie przekazanych im przez ich rodziców i dziadków.
    I są tego tego dumni.
    Miasto się wtedy jawi zupełnie inaczej.

  13. Żyje w Polsce i ma się świetnie Janek, co go Bierut
    na rękach nosił. Bo Bierut kochał dzieci. Tak jak Adolf Hitler.
    Więc ten Janek nazywa się Lityński i zabrał głos.
    Janek od Bieruta porównała Hofmana do Władysława Gomułki. A to przecież Gomułka wypuścił niedobitki AK-owców z więzień, czym zapoczątkował październikową ,,odwilż”.
    Znów się można było śmiać – o tym śpiewał Hołdys w ,,Autobiografii”.
    Odezwał się również nowy ,,gwiazdor” zbaraniałej muzyki i teledysku dla baranów – Żelichowski. Przydupas komunistów z ZSL-u. Też pojechał tekstem o Gomułce, którego nota bene, doskonale pamięta, bo kariery w PRN i WRN mogły robić tylko wierne psy komuny.
    I tutaj mógłby nas Żelichowski wspomóc – przypomnieć to, co WTEDY mówił w powiatowej radzie w Ciechanowie, żeby awansować do wojewódzkiej.

  14. Żyje w Polsce i ma się świetnie Janek, co go Bierut
    na rękach nosił. Bo Bierut kochał dzieci. Tak jak Adolf Hitler.
    Więc ten Janek nazywa się Lityński i zabrał głos.
    Janek od Bieruta porównała Hofmana do Władysława Gomułki. A to przecież Gomułka wypuścił niedobitki AK-owców z więzień, czym zapoczątkował październikową ,,odwilż”.
    Znów się można było śmiać – o tym śpiewał Hołdys w ,,Autobiografii”.
    Odezwał się również nowy ,,gwiazdor” zbaraniałej muzyki i teledysku dla baranów – Żelichowski. Przydupas komunistów z ZSL-u. Też pojechał tekstem o Gomułce, którego nota bene, doskonale pamięta, bo kariery w PRN i WRN mogły robić tylko wierne psy komuny.
    I tutaj mógłby nas Żelichowski wspomóc – przypomnieć to, co WTEDY mówił w powiatowej radzie w Ciechanowie, żeby awansować do wojewódzkiej.

  15. Żyje w Polsce i ma się świetnie Janek, co go Bierut
    na rękach nosił. Bo Bierut kochał dzieci. Tak jak Adolf Hitler.
    Więc ten Janek nazywa się Lityński i zabrał głos.
    Janek od Bieruta porównała Hofmana do Władysława Gomułki. A to przecież Gomułka wypuścił niedobitki AK-owców z więzień, czym zapoczątkował październikową ,,odwilż”.
    Znów się można było śmiać – o tym śpiewał Hołdys w ,,Autobiografii”.
    Odezwał się również nowy ,,gwiazdor” zbaraniałej muzyki i teledysku dla baranów – Żelichowski. Przydupas komunistów z ZSL-u. Też pojechał tekstem o Gomułce, którego nota bene, doskonale pamięta, bo kariery w PRN i WRN mogły robić tylko wierne psy komuny.
    I tutaj mógłby nas Żelichowski wspomóc – przypomnieć to, co WTEDY mówił w powiatowej radzie w Ciechanowie, żeby awansować do wojewódzkiej.