Reklama

Po wyjeżdzie premiera Izraela, B.

Po wyjeżdzie premiera Izraela, B. Netanyahu z Waszynghtonu, pozostaje pytanie czy jego wizyta przybliżyła wizję wojny prewencyjnej przeciwko Teheranowi, czy też ostudziła rozgrzane głowy ultra prawicowych Żydów? (Nota bene, długowieczny ojciec Benjamina Netanyahu, Benzion (urodzony w 1910 r.) jest warszawiakiem o nazwisku Mileikowsky (przybrał nazwisko z hebrajskiego: Netanyahu –„Boży – dar”), był on sekretarzem Ze’ev Jabotinskiego, który był ojcem syjonistycznego rewizjonizmu.)

Według sondaży, opinia publiczna tak w USA jak i w Izraelu, nie popiera uderzenia na Iran, mającego przeszkodzić w wyprodukowaniu broni atomowej, obawiając się nieprzewidywalnych komplikacji. Wydaje się, że wojowniczy, czy nawet wojenny taniec premiera Netanyahu w Waszynghtonie nie był przeznaczony dla konsumentów w Tel Avivie, ale stanowił tylko przedwyborczy nacisk na prezydenta Baracka H. Obamę.

Reklama

Każdy pomyślny dzień w zakonspirowanych podziemnych laboratoriach irańskich, gdzie mają miejsce prace nad bronią atomową, powoduje wypieki na twarzy izraelskiego premiera i gorączkę wśród liderów partii Likud.

Izraelscy Żydzi są twardzi i cyniczni, ale nie są wariatami, chociaż ultra prawicowa partia Likud , Netanjahu próbuje im wmówić, że prewencyjne uderzenie na atomowe instalacje Iranu (które są liczne i zakonspirowane głęboko pod ziemią), spowoduje, że Żydzi będą bardziej bezpieczni. Przeciwnie, takie uderzenie wywróci Bliski Wschód do góry nogami i będzie głośnym otwarciem pierwszych dzwi do wojennego, może nuklearnego piekła.

Argumenty prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadinejada są proste. To sam Izrael ma w swoim posiadaniu arsenał broni atomowej przewyższający chyba arsenały krajów Europy Zachodniej: 170 pocisków nuklearnych, 3 nuklearne łodzie podwodne (plus 4 zamówione w Niemczech), oraz nieznaną liczbę między kontynentalnych rakiet batalistycznych Jerycho 3, o zasięgu 5 tys. km.

Dlaczego więc tak duże islamskie państwo jak Iran nie może mieć i nie powinno pracować nad rozwojem tej technologii, którą zamierza również wykorzystać na potrzeby swojej gospodarki. Zaś posiadanie tak potężnego arsenału przez Izrael jako straszaka na Bliskim Wschodzie, jest niesprawiedliwe, rasistowskie i dyskryminuje sąsiednie kraje islamskie.

Cała gorączka na temat „wymazania Izraela z mapy” ma swoje początki w przemówieniu Ayatollaha Rudollah’a Khomeini’ego z 1980 r., w którym w języku perskim powiedział,

„Reżim okupujący Jerozolimę, powinien zniknąć z przestrzeni czasu”

Tłumaczenie jakie poszło w świat cytowało: „Izrael powinien być wytarty z mapy”, co różni się od orginału. Cytat ten powtórzył jakiś czas temu prezydent Iranu, Mahmud Ahmadinejad.

Wydaje się, że wizyta Netanyahu była swoistą grą zaaranżowaną przez izraelskich jastrzębi z partii Likud i ich amerykańskich pobratymców z AIPAC (konserwatywne lobby amerykańskich Żydów). Miała za zadanie, strasząc widmem rozpętania wojny na B.W. w czasie kampanii prezydenckiej w USA, według izraelskiego dziennika Ma’ariv, wytargować obietnicę Obamy, że USA sama załatwi problem irański, bądż wyposaży Izrael w 30,000 funtowe bomby burzące bunkry oraz samoloty tankowce, co umożliwiłoby izraelskim pilotom powrót po wykonaniu bombardowania celów w Iranie.

A więc mówimy o wojnie na Bliskim Wschodzie. Wiadomym jest, że Izrael ma możliwość rozpoczęcia takiej wojny, ale wątpliwym jest, że mógłby ją zakończyć. Ewentualny perski odwet byłby wielokierunkowy. Na pomoc Iranowi ruszyłby Hezbulah z Libanu i palestyński Hamas z Gazy i może z Syrii. Podejrzewam, że szyicki rząd „wyzwolonego” Iraku również pośpieszyłby z jakąś formą pomocy zaatakowanym braciom szyitom. W samym Izraelu również mieszka 1,5 mln. Arabów.

Iran uruchomił by ataki na przebywające w Zatoce Perskiej okręty US Navy, co z kolei spowodowałoby poważniejsze zaangażowanie się USA w ten konflikt.
USA mogło być również, w razie uderzenia na Iran, zaatakowane na swoim terytorium przez agentów („śpiochów”) i terrorystów irańskich, którzy przedostali się przez żle pilnowaną granicę z Meksykiem.

Niektórzy komentatorzy zalecają daleko idącą ostrożność w zwiazku z poprzednimi doświadczeniami w tej materii. Pamiętamy sytuację z przed piewszej wojny Irackiej (1991 – po inwazji Saddama na Kuwejt) i II wojny (po zamachu 9/11/2011), kiedy to rozmaici eksperci udowadniali ile to broni atomowej ma Saddam Hussein i w związku z tym trzeba go natychmiast powstrzymać…

Wydaje się, że jednym z powodów wykończenia Saddama było to, że fundował on dotację: $15 tys. dla każdej palestyńskiej rodziny, której syn w samobójczym ataku pośle na tamten świat możliwie dużą liczbę Żydów, oferta znajdowała dużą liczbę chętnych…

Jak dzisiaj wiemy, rozbicie Iraku i zniszczenie Saddama nie było szczęśliwym pomysłem. Było to zdjęcie z geopolitycznej mapy B.W. Saddama, który równoważył i trzymał w szachu ayatollahów szyickich w Teheranie. Teraz mamy do czynienia z konsenkwencjami tego niefortunnego kroku.

Najpoważniejszym błędem strategów amerykańskich było stworzenie strategicznej próżni , którą systematycznie wypełnia Iran. Co bądż niewdzięczny, nawet nie podziękował Amerykanom za zniszczenie swojego odwiecznego wroga sunnity Saddama. Dla szyickich liderów w Teheranie przyszedł wspaniały czas na odbudowanie historycznego mocarstwa Babilonu!

Naturalnie, szyickie zagrożenie w tej sytuacji odczuwają inne państwa sunnickie obawiające się rosnących apetytów Teheranu na swoim terenie (Arabia Saudyjska, Bahrain), przy wykorzystaniu własnej szyickiej mniejszości. Stąd też obserwujemy próby przetasowania karty syryjskiej, oczyszczanie terenu rządzonego przez mniejszość szyicką (Bashar Assad), przy cichym wspomaganiu zachodu i Arabii Saudyjskiej.

Zrozumiałym jest, że uzyskanie broni atomowej przez szyicki Teheran, spowoduje podobne lawinowe dążenia Arabii Sudyjskiej, Egiptu i Turcji…

Do krajów, które stanowią (na razie) dyplomatyczną tarczę Iranu należą: Rosja, Chiny (obawiają się mocarstwowego szarogęsienia się USA) , Korea Północna i Wenezuela. One to blokują wszystkie poważniejsze usiłowania USA i Izraela na forum ONZ.

Może grozi nam powtórka miary kryzysu kubańskiego z 1962 roku? Czy Ameryka potrzebuje nowej wojny na B.W. w imieniu interesów Izraela? Czy po bezsensownym doświadczeniu w Afganistanie i Iraku, potrzebuje zaatakować kolejny, o wiele większy i topograficznie trudny (góry) teren do walki. Tym bardziej w sytuacji trwającego kryzysu gospodarczego i ogromnego zadłużenia? Przpomnijmy, że USA nie posiada stosunków dyplomatycznych z Iranem od czasów rewolucji szyickiej (1979 r.), która zdmuchneła z tronu pro-zachodniego szacha Rezę Pahlavi.

Zwolennicy prewencyjnego ataku na irańskie instalacje nuklearne mają też swoje argumenty. Jednym z nich jest udany atak prewencyjny w wykonaniu sił powietrznych Izraela w 1981 na (francuski) reaktor atomowy Saddama, czy zniszczenie syryjskiego ośrodka w 2007 r. Obydwa ataki powiodły się i nie przyniosły wojny w pełnej skali. Oczywiście jesteśmy świadkami „cichej wojny”, giną w zamachach terrorystycznych irańscy naukowcy nuklearni, irańskie komputery pracujące nad energią nuklearną, atakowane są przez niebezpieczne wirusy i hakerów, podejrzewany jest Izrael.

Izrael poucza inne państwa, apelując o przestrzeganie nałożonego embarga na Iran, sam jednak nie potrafi się powstrzymać przed zarobieniem pieniedzy na wymianie handlowej z Iranem. Pieniądze nie znają narodowości czy ideologii… http://www.haaretz.com/print-edition/news/israel-apparently-doing-nothing-to-enforce-international-sanctions-on-iran-1.364069

Oficjalnie więc Obama poprosił Netanyahu o więcej czasu na negocjacje i przedyskutowania dodatkowych sankcji, ponieważ chce mieć spokój na czas wyborów w USA. Ewentualna wojna zablokowałaby irańską cieśninę Hormuz, przez którą przechodzi ok. 40% światowego eksportu ropy, ceny benzyny poszybowałby w chmury i ciemność zapanowałaby nad szansą na II kadencję prezydencką Obamy. Obama podarował też Izraelowi $200 mln na prace nad „żelazną kopułą” przeciw rakietową, wyłapującą nadchodzące pociski.

Załóżmy, że Izrael który ma ok. 7 mln ludzi, zaatakuje ponad 10 razy ludniejszy Iran (3 razy populacja Iraku!), przecież nawet z pomocą USA, perspektywa okupacji ma niewielkie szanse. Bez okupacji kraju (przykłady: Irak, Afganistan) pozostaje wersja libijska z wojną z powietrza z posługiwania się miejscową „piechotą CIA”.

Jednak przypadek libijski, somalijski, czy również związany z upadkiem centralnego rządu , egipski, uczą nas, że prowadzi to do destabilizacji kraju i powstania stanu niewiele lepszego niż poprzedni. Jest sztuką wywoływania demonów.

Innym wariantem jest przymykanie oczu na politykę wewnętrzną państw i utrzymywanie względnie dobrych stosunków przez przekupywanie i korumpowanie rządów m.in. przez dostawy sprzętu wojskowego. Tylko, że ten wariant też przestał pracować w Pakistanie (kraj bardzo antyamerykański), no i teraz w Egipcie.

W maju 2010 r. 189 sygatariuszy Układu o Nierozprzestrzenianiu Bronii Nuklearnej w tej liczbie Iran, zgodziło się na utworzenie strefy wolnej od bronii jądrowej na Bliskim Wschodzie. W 2012 r. w Finlandii miała odbyć się odpowiednia konferencja, jednak sprzeciwił się temu Izrael, który zarzuca Iranowi grę na zwłokę, tak aby sposobem Koreii Płn. zyskać na czasie i wyprodukować własną broń atomową.

Na dzień dzisiejszy prawdziwe zagrożenie stanowi broń atomowa będąca w posiadaniu Pakistanu, który jest z pewnością państwem niestabilnym, będącym również od swojego zarania w permanentnym konflikcie z sąsiednimi atomowymi Indiami. Głęboko antyamerykański Pakistan, konsumujący doroczną pomoc ze USA, otrzymał ostatnio w prezencie 50 samolotów bojowych od rosnących w znaczenie i apetyty, pragnących rozszerzyć swoje wpływy Chin.

Jaki wniosek płynie z licznych nieudanych przedsiewzięć w porządkowaniu stosunków z krajami na Bliskim Wschodzie? Może by tak USA zajęły się bardziej produkcją własnej energii i dały sobie spokój z kosztownymi eksperymentami na B.W. , kosztującymi krocie amerykańskich podatników , które po prostu nie pracują?

Ale cóż, taniec wojenny wokół Iranu trwa, klasę tancerzy poznamy dopiero po pozostawionych odciskach…

Jacek K. Matysiak

Reklama

75 KOMENTARZE

  1. Wszystko to prawda, ale moim
    Wszystko to prawda, ale moim zdaniem brakuje ważnego (może wręcz najważniejszego) elementu układanki – chyba, że to było do bólu oczywiste i tylko ja z czymś takim wyskakuję: przyzwyczajenie się do tego, że plastikowe paciorki  można wymieniać na surowce i wkurzanie się, gdy tubylcy paciorków już nie honorują. Gdyby nie wybory prezydenckie prawdopodobnie w Iranie już by była "wprowadzana demokracja", czyt. rozliczanie się za ropę w dolarach.
    Więcej np.:
    http://www.rodaknet.com/rp_art_3944_czytelnia_imperium_usa.htm

      • @cmss
        Niestety Armia Czerwona i jej wypadki przy pracy: nie była otwarta na krytycznych reporterów w takim stopniu jak jest US Army dzisiaj.
        Żołnierzy trenuje się aby zabijali, niszczyli, więc można się spodziewać od czasu do czasu jakiejś “brutalności”, ale wojna w ostatnich latach to nie to co kiedyś. Wystarczy popatrzeć na Libię, nie było chętnych na okupację. Pozdrawiam.
        Jacek.

          • @cmss
            Naturalnie, zresztą nacje to jedno, eilty (jednak wyłonione w tych nacjach) to drugie.

            Afganom też współczułem, ale znając sporo Afganów i niezrozumiałą dla nas “rodową” mentalność i obce nam azjatyckie ścieżki myślenia zabarwione jeszcze specyfiką islamskich wartości, nie odważył bym się im ufać, rozumieć.

            Amerykanie weszli tam z zapałem i uśmiechem na ustach w gów.. i teraz ten zapach zaczyna się rozchodzić.. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • Rozminęliśmy się
            Interesującym jest, dla mnie :), jak działania polityczne Stanów wpłyną na podział/rozkład władzy w Stanach i tego dotyczyły moje uwagi powyżej :).

          • @cmss
            Wydaje się, że możemy mówić o wzajemnym oddziaływaniu. Sytuacja międzynarodowa w przestrzeni konfliktów militarnych, czy sytuacja z cenami surowców (ropa/benzyna) wpływa na sytuację/przetasowania w polityce wewnetrznej i wyłania/koryguje przez kredyt dla nowej ekipy, dotychczasowe zachowanie w polityce międzynarodowej. Czyli w koło Macieju. Spirala heglowska z kołem zamachowym historii. Pozdrawiam.
            Jacek.

    • @dżuma
      Masz rację mówiąc, że jest kłopot z “wymianą paciorków na surowce”, to jednak bardziej dotyczy nurtu globalno-banksterskiego i związane jest z ich planami odnośnie zaciśnięcia kontroli nad tubylcami w poszczególnych krajach. Natomiast tu wyrażnie chodzi o zaprzyjażnione towarzystwo syjonistyczne, dla którego na pierwszym jednak miejscu ważna jest sytuacja Izraela.
      Oczywiście interesy tych dwóch grup przecinają się tym bardziej na Bliskim Wschodzie. Pozdrawiam.
      Jacek.

  2. Wszystko to prawda, ale moim
    Wszystko to prawda, ale moim zdaniem brakuje ważnego (może wręcz najważniejszego) elementu układanki – chyba, że to było do bólu oczywiste i tylko ja z czymś takim wyskakuję: przyzwyczajenie się do tego, że plastikowe paciorki  można wymieniać na surowce i wkurzanie się, gdy tubylcy paciorków już nie honorują. Gdyby nie wybory prezydenckie prawdopodobnie w Iranie już by była "wprowadzana demokracja", czyt. rozliczanie się za ropę w dolarach.
    Więcej np.:
    http://www.rodaknet.com/rp_art_3944_czytelnia_imperium_usa.htm

      • @cmss
        Niestety Armia Czerwona i jej wypadki przy pracy: nie była otwarta na krytycznych reporterów w takim stopniu jak jest US Army dzisiaj.
        Żołnierzy trenuje się aby zabijali, niszczyli, więc można się spodziewać od czasu do czasu jakiejś “brutalności”, ale wojna w ostatnich latach to nie to co kiedyś. Wystarczy popatrzeć na Libię, nie było chętnych na okupację. Pozdrawiam.
        Jacek.

          • @cmss
            Naturalnie, zresztą nacje to jedno, eilty (jednak wyłonione w tych nacjach) to drugie.

            Afganom też współczułem, ale znając sporo Afganów i niezrozumiałą dla nas “rodową” mentalność i obce nam azjatyckie ścieżki myślenia zabarwione jeszcze specyfiką islamskich wartości, nie odważył bym się im ufać, rozumieć.

            Amerykanie weszli tam z zapałem i uśmiechem na ustach w gów.. i teraz ten zapach zaczyna się rozchodzić.. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • Rozminęliśmy się
            Interesującym jest, dla mnie :), jak działania polityczne Stanów wpłyną na podział/rozkład władzy w Stanach i tego dotyczyły moje uwagi powyżej :).

          • @cmss
            Wydaje się, że możemy mówić o wzajemnym oddziaływaniu. Sytuacja międzynarodowa w przestrzeni konfliktów militarnych, czy sytuacja z cenami surowców (ropa/benzyna) wpływa na sytuację/przetasowania w polityce wewnetrznej i wyłania/koryguje przez kredyt dla nowej ekipy, dotychczasowe zachowanie w polityce międzynarodowej. Czyli w koło Macieju. Spirala heglowska z kołem zamachowym historii. Pozdrawiam.
            Jacek.

    • @dżuma
      Masz rację mówiąc, że jest kłopot z “wymianą paciorków na surowce”, to jednak bardziej dotyczy nurtu globalno-banksterskiego i związane jest z ich planami odnośnie zaciśnięcia kontroli nad tubylcami w poszczególnych krajach. Natomiast tu wyrażnie chodzi o zaprzyjażnione towarzystwo syjonistyczne, dla którego na pierwszym jednak miejscu ważna jest sytuacja Izraela.
      Oczywiście interesy tych dwóch grup przecinają się tym bardziej na Bliskim Wschodzie. Pozdrawiam.
      Jacek.

  3. Wszystko to prawda, ale moim
    Wszystko to prawda, ale moim zdaniem brakuje ważnego (może wręcz najważniejszego) elementu układanki – chyba, że to było do bólu oczywiste i tylko ja z czymś takim wyskakuję: przyzwyczajenie się do tego, że plastikowe paciorki  można wymieniać na surowce i wkurzanie się, gdy tubylcy paciorków już nie honorują. Gdyby nie wybory prezydenckie prawdopodobnie w Iranie już by była "wprowadzana demokracja", czyt. rozliczanie się za ropę w dolarach.
    Więcej np.:
    http://www.rodaknet.com/rp_art_3944_czytelnia_imperium_usa.htm

      • @cmss
        Niestety Armia Czerwona i jej wypadki przy pracy: nie była otwarta na krytycznych reporterów w takim stopniu jak jest US Army dzisiaj.
        Żołnierzy trenuje się aby zabijali, niszczyli, więc można się spodziewać od czasu do czasu jakiejś “brutalności”, ale wojna w ostatnich latach to nie to co kiedyś. Wystarczy popatrzeć na Libię, nie było chętnych na okupację. Pozdrawiam.
        Jacek.

          • @cmss
            Naturalnie, zresztą nacje to jedno, eilty (jednak wyłonione w tych nacjach) to drugie.

            Afganom też współczułem, ale znając sporo Afganów i niezrozumiałą dla nas “rodową” mentalność i obce nam azjatyckie ścieżki myślenia zabarwione jeszcze specyfiką islamskich wartości, nie odważył bym się im ufać, rozumieć.

            Amerykanie weszli tam z zapałem i uśmiechem na ustach w gów.. i teraz ten zapach zaczyna się rozchodzić.. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • Rozminęliśmy się
            Interesującym jest, dla mnie :), jak działania polityczne Stanów wpłyną na podział/rozkład władzy w Stanach i tego dotyczyły moje uwagi powyżej :).

          • @cmss
            Wydaje się, że możemy mówić o wzajemnym oddziaływaniu. Sytuacja międzynarodowa w przestrzeni konfliktów militarnych, czy sytuacja z cenami surowców (ropa/benzyna) wpływa na sytuację/przetasowania w polityce wewnetrznej i wyłania/koryguje przez kredyt dla nowej ekipy, dotychczasowe zachowanie w polityce międzynarodowej. Czyli w koło Macieju. Spirala heglowska z kołem zamachowym historii. Pozdrawiam.
            Jacek.

    • @dżuma
      Masz rację mówiąc, że jest kłopot z “wymianą paciorków na surowce”, to jednak bardziej dotyczy nurtu globalno-banksterskiego i związane jest z ich planami odnośnie zaciśnięcia kontroli nad tubylcami w poszczególnych krajach. Natomiast tu wyrażnie chodzi o zaprzyjażnione towarzystwo syjonistyczne, dla którego na pierwszym jednak miejscu ważna jest sytuacja Izraela.
      Oczywiście interesy tych dwóch grup przecinają się tym bardziej na Bliskim Wschodzie. Pozdrawiam.
      Jacek.

  4. Przede wszystkim, III wojnę światową rozpętaja amerykanie
    Po drugie, Mobus już zameldował w TV że plany są gotowe.

    Po trzecie, Amerykanie planują inwazję lądową, która się nie uda.

    Zastanawia mnie tylko udział Polski w wojnie bliskowschodniej. Przecież my nie mamy armii a Amerykanie będą żądać udziału.

    • Nie mamy armii i w tym nasza siła
      Powiemy im, że mamy armię, ale ją tak ukrywamy, że ho ho… No i może być jak w tym kawale z brodą: Po kilku latach ciężkich bojów wierny rycerz powrócił do królewskiego zamku. Klęknął przed majestatem, złożył u stóp króla zakrwawiony i wyszczerbiony miecz i powiedział:
      – Wasza Wysokość, przez ostatnie pięć dni wyrzynałem w pień wsie, puszczałem z dymem miasta, gwałciłem kobiety, topiłem dzieci – wszystko, by pognębić twoich wrogów na południu…
      – Zaraz, zaraz… – przerwał niepewnie król. – … Przecież ja nie mam żadnych wrogów na południu?!
      – Teraz już masz!

    • @Knock.out.4
      Wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne, aby Amerykanie planowali inwazję lądową Iranu. ( Nie mam na myśli przygotowywania planów teoretycznych, te powinni z pewnością mieć, od tego są planisci wojskowi aby je przygotowywać na wszelki wypadek.)
      Stałoby to w sprzecznosci z ich zdobytymi doswiadczeniami w ostatnich latach. Tym bardziej Obama nigdy na to nie pójdzie, on ma zupełnie inne poglądy i cele sprzeczne z ewentualną inwazją. Prezydent związany z neocons może… Pozdrawiam.
      Jacek

      • Jacku, odsuwanie programu nuklearnego Iranu o kilka
        miesięcy nic nie da, a kolorowa rewolucja się nie udała. Amerykanie chcąc osiągnąć cel eliminacji mułłów muszą wesprzeć kolorową rewolucję wsparciem wojsk lądowych. Powiedzmy kilkanaście, dwadzieścia kilka tysięcy marines. Osiągnięcie zwycięstwa będzie ważnym wkładem w wygranie kampanii wyborczej.

        • @Knock.out.4
          Tak to jest, Obama spudłował w 2009, kiedy Iranem wstrząsneły potężne protesty, mówiąc, że to wewnętrzna sprawa irańska. Wiem, że tego nie da sie “upiększyć”, oddalić, zapomnieć, ale Izrael poza posłania USA w kolejną awanturę, dobrego wyjscia nie ma.

          Zaczynam podejrzewać, ze “Wiosna” na Bliskim Wschodzie została strategicznie zainspirowana, aby na kilka lat wprowadzić tam zamęt, wykorzystując czas i sytuację do przetasowań, kiedy przeciwnik nie jest jeszcze gotowy do walki. Zobaczymy. Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Jacku, myślę że wtedy Obama, w sprawie Iranu, mówił
            Putinem. Bo przed kolorowymi rewolucjami Rosja jeszcze się liczyła, teraz tylko w Iranie i Syrii. Co do schematu i zasad obsługi “kolorowych rewolucji” to zostało to sformułowane w książce amerykańskiego profesora, bodaj w latach 70-tych, od czasów Solidarności działa skutecznie. Dawałem link na portalu, spróbuję znaleźć i przesłać.

          • @Knock.out.4
            “Mówił Putinem…” no tak, sytuacja międzynarodowa lubi się jednak zmieniać, co prawda lubi też powracać jak rzeka do starego koryta. To mi się kojarzy z pozycją “Następne 100 lat” George’a Friedman’a z Teksasu, w której m.in. przegląda układ sił od 1900 r, bardzo odświeżające spojrzenie, polecam.

            Rosja jeszcze ma szanse na surowcowe rozegranie w Europie… Chętnie podziekuję… za obiecany link. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • brutalna prawda jest taka, że następne 100 a właściwie 50 lat
            to nie wygrana stanów tylko przegrana Europy. Rządziliśmy światem, ale grupy państw sojusznicznych zdecydowały się zgarnąć całą pule. Sami się wykończyliśmy, na puste miejsce łatwo było wskoczyć stanom, tym bardziej że dostali też bombę A.

          • @Knock.out.4
            Jak mógłbyś splunąć przez lewe (?) ramię 3 razy i nie przepowiadać podobnych scenariuszy…

            Twój scenariusz przypomina ten z VII w., kiedy to zwarte w śmiertelnie wyniszczającym boju dwa mocarstwa tamtego świata: Bizancjum i Persja, po wieloletnich krwawych, wykańczających zmaganiach nie były w stanie stawić czoła hordom islamskim.
            Wojownicy islamscy przeszli przez ziemie obydwu mocarstw i poszli dalej podbijać i nawracać świat. Trafili w swój moment w historii. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • @Knock.out.4
            “Mówił Putinem…” no tak, sytuacja międzynarodowa lubi się jednak zmieniać, co prawda lubi też powracać jak rzeka do starego koryta. To mi się kojarzy z pozycją “Następne 100 lat” George’a Friedman’a z Teksasu, w której m.in. przegląda układ sił od 1900 r, bardzo odświeżające spojrzenie, polecam.

            Rosja jeszcze ma szanse na surowcowe rozegranie w Europie… Chętnie podziekuję… za obiecany link. Pozdrawiam.
            Jacek.

  5. Przede wszystkim, III wojnę światową rozpętaja amerykanie
    Po drugie, Mobus już zameldował w TV że plany są gotowe.

    Po trzecie, Amerykanie planują inwazję lądową, która się nie uda.

    Zastanawia mnie tylko udział Polski w wojnie bliskowschodniej. Przecież my nie mamy armii a Amerykanie będą żądać udziału.

    • Nie mamy armii i w tym nasza siła
      Powiemy im, że mamy armię, ale ją tak ukrywamy, że ho ho… No i może być jak w tym kawale z brodą: Po kilku latach ciężkich bojów wierny rycerz powrócił do królewskiego zamku. Klęknął przed majestatem, złożył u stóp króla zakrwawiony i wyszczerbiony miecz i powiedział:
      – Wasza Wysokość, przez ostatnie pięć dni wyrzynałem w pień wsie, puszczałem z dymem miasta, gwałciłem kobiety, topiłem dzieci – wszystko, by pognębić twoich wrogów na południu…
      – Zaraz, zaraz… – przerwał niepewnie król. – … Przecież ja nie mam żadnych wrogów na południu?!
      – Teraz już masz!

    • @Knock.out.4
      Wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne, aby Amerykanie planowali inwazję lądową Iranu. ( Nie mam na myśli przygotowywania planów teoretycznych, te powinni z pewnością mieć, od tego są planisci wojskowi aby je przygotowywać na wszelki wypadek.)
      Stałoby to w sprzecznosci z ich zdobytymi doswiadczeniami w ostatnich latach. Tym bardziej Obama nigdy na to nie pójdzie, on ma zupełnie inne poglądy i cele sprzeczne z ewentualną inwazją. Prezydent związany z neocons może… Pozdrawiam.
      Jacek

      • Jacku, odsuwanie programu nuklearnego Iranu o kilka
        miesięcy nic nie da, a kolorowa rewolucja się nie udała. Amerykanie chcąc osiągnąć cel eliminacji mułłów muszą wesprzeć kolorową rewolucję wsparciem wojsk lądowych. Powiedzmy kilkanaście, dwadzieścia kilka tysięcy marines. Osiągnięcie zwycięstwa będzie ważnym wkładem w wygranie kampanii wyborczej.

        • @Knock.out.4
          Tak to jest, Obama spudłował w 2009, kiedy Iranem wstrząsneły potężne protesty, mówiąc, że to wewnętrzna sprawa irańska. Wiem, że tego nie da sie “upiększyć”, oddalić, zapomnieć, ale Izrael poza posłania USA w kolejną awanturę, dobrego wyjscia nie ma.

          Zaczynam podejrzewać, ze “Wiosna” na Bliskim Wschodzie została strategicznie zainspirowana, aby na kilka lat wprowadzić tam zamęt, wykorzystując czas i sytuację do przetasowań, kiedy przeciwnik nie jest jeszcze gotowy do walki. Zobaczymy. Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Jacku, myślę że wtedy Obama, w sprawie Iranu, mówił
            Putinem. Bo przed kolorowymi rewolucjami Rosja jeszcze się liczyła, teraz tylko w Iranie i Syrii. Co do schematu i zasad obsługi “kolorowych rewolucji” to zostało to sformułowane w książce amerykańskiego profesora, bodaj w latach 70-tych, od czasów Solidarności działa skutecznie. Dawałem link na portalu, spróbuję znaleźć i przesłać.

          • @Knock.out.4
            “Mówił Putinem…” no tak, sytuacja międzynarodowa lubi się jednak zmieniać, co prawda lubi też powracać jak rzeka do starego koryta. To mi się kojarzy z pozycją “Następne 100 lat” George’a Friedman’a z Teksasu, w której m.in. przegląda układ sił od 1900 r, bardzo odświeżające spojrzenie, polecam.

            Rosja jeszcze ma szanse na surowcowe rozegranie w Europie… Chętnie podziekuję… za obiecany link. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • brutalna prawda jest taka, że następne 100 a właściwie 50 lat
            to nie wygrana stanów tylko przegrana Europy. Rządziliśmy światem, ale grupy państw sojusznicznych zdecydowały się zgarnąć całą pule. Sami się wykończyliśmy, na puste miejsce łatwo było wskoczyć stanom, tym bardziej że dostali też bombę A.

          • @Knock.out.4
            Jak mógłbyś splunąć przez lewe (?) ramię 3 razy i nie przepowiadać podobnych scenariuszy…

            Twój scenariusz przypomina ten z VII w., kiedy to zwarte w śmiertelnie wyniszczającym boju dwa mocarstwa tamtego świata: Bizancjum i Persja, po wieloletnich krwawych, wykańczających zmaganiach nie były w stanie stawić czoła hordom islamskim.
            Wojownicy islamscy przeszli przez ziemie obydwu mocarstw i poszli dalej podbijać i nawracać świat. Trafili w swój moment w historii. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • @Knock.out.4
            “Mówił Putinem…” no tak, sytuacja międzynarodowa lubi się jednak zmieniać, co prawda lubi też powracać jak rzeka do starego koryta. To mi się kojarzy z pozycją “Następne 100 lat” George’a Friedman’a z Teksasu, w której m.in. przegląda układ sił od 1900 r, bardzo odświeżające spojrzenie, polecam.

            Rosja jeszcze ma szanse na surowcowe rozegranie w Europie… Chętnie podziekuję… za obiecany link. Pozdrawiam.
            Jacek.

  6. Przede wszystkim, III wojnę światową rozpętaja amerykanie
    Po drugie, Mobus już zameldował w TV że plany są gotowe.

    Po trzecie, Amerykanie planują inwazję lądową, która się nie uda.

    Zastanawia mnie tylko udział Polski w wojnie bliskowschodniej. Przecież my nie mamy armii a Amerykanie będą żądać udziału.

    • Nie mamy armii i w tym nasza siła
      Powiemy im, że mamy armię, ale ją tak ukrywamy, że ho ho… No i może być jak w tym kawale z brodą: Po kilku latach ciężkich bojów wierny rycerz powrócił do królewskiego zamku. Klęknął przed majestatem, złożył u stóp króla zakrwawiony i wyszczerbiony miecz i powiedział:
      – Wasza Wysokość, przez ostatnie pięć dni wyrzynałem w pień wsie, puszczałem z dymem miasta, gwałciłem kobiety, topiłem dzieci – wszystko, by pognębić twoich wrogów na południu…
      – Zaraz, zaraz… – przerwał niepewnie król. – … Przecież ja nie mam żadnych wrogów na południu?!
      – Teraz już masz!

    • @Knock.out.4
      Wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne, aby Amerykanie planowali inwazję lądową Iranu. ( Nie mam na myśli przygotowywania planów teoretycznych, te powinni z pewnością mieć, od tego są planisci wojskowi aby je przygotowywać na wszelki wypadek.)
      Stałoby to w sprzecznosci z ich zdobytymi doswiadczeniami w ostatnich latach. Tym bardziej Obama nigdy na to nie pójdzie, on ma zupełnie inne poglądy i cele sprzeczne z ewentualną inwazją. Prezydent związany z neocons może… Pozdrawiam.
      Jacek

      • Jacku, odsuwanie programu nuklearnego Iranu o kilka
        miesięcy nic nie da, a kolorowa rewolucja się nie udała. Amerykanie chcąc osiągnąć cel eliminacji mułłów muszą wesprzeć kolorową rewolucję wsparciem wojsk lądowych. Powiedzmy kilkanaście, dwadzieścia kilka tysięcy marines. Osiągnięcie zwycięstwa będzie ważnym wkładem w wygranie kampanii wyborczej.

        • @Knock.out.4
          Tak to jest, Obama spudłował w 2009, kiedy Iranem wstrząsneły potężne protesty, mówiąc, że to wewnętrzna sprawa irańska. Wiem, że tego nie da sie “upiększyć”, oddalić, zapomnieć, ale Izrael poza posłania USA w kolejną awanturę, dobrego wyjscia nie ma.

          Zaczynam podejrzewać, ze “Wiosna” na Bliskim Wschodzie została strategicznie zainspirowana, aby na kilka lat wprowadzić tam zamęt, wykorzystując czas i sytuację do przetasowań, kiedy przeciwnik nie jest jeszcze gotowy do walki. Zobaczymy. Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Jacku, myślę że wtedy Obama, w sprawie Iranu, mówił
            Putinem. Bo przed kolorowymi rewolucjami Rosja jeszcze się liczyła, teraz tylko w Iranie i Syrii. Co do schematu i zasad obsługi “kolorowych rewolucji” to zostało to sformułowane w książce amerykańskiego profesora, bodaj w latach 70-tych, od czasów Solidarności działa skutecznie. Dawałem link na portalu, spróbuję znaleźć i przesłać.

          • @Knock.out.4
            “Mówił Putinem…” no tak, sytuacja międzynarodowa lubi się jednak zmieniać, co prawda lubi też powracać jak rzeka do starego koryta. To mi się kojarzy z pozycją “Następne 100 lat” George’a Friedman’a z Teksasu, w której m.in. przegląda układ sił od 1900 r, bardzo odświeżające spojrzenie, polecam.

            Rosja jeszcze ma szanse na surowcowe rozegranie w Europie… Chętnie podziekuję… za obiecany link. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • brutalna prawda jest taka, że następne 100 a właściwie 50 lat
            to nie wygrana stanów tylko przegrana Europy. Rządziliśmy światem, ale grupy państw sojusznicznych zdecydowały się zgarnąć całą pule. Sami się wykończyliśmy, na puste miejsce łatwo było wskoczyć stanom, tym bardziej że dostali też bombę A.

          • @Knock.out.4
            Jak mógłbyś splunąć przez lewe (?) ramię 3 razy i nie przepowiadać podobnych scenariuszy…

            Twój scenariusz przypomina ten z VII w., kiedy to zwarte w śmiertelnie wyniszczającym boju dwa mocarstwa tamtego świata: Bizancjum i Persja, po wieloletnich krwawych, wykańczających zmaganiach nie były w stanie stawić czoła hordom islamskim.
            Wojownicy islamscy przeszli przez ziemie obydwu mocarstw i poszli dalej podbijać i nawracać świat. Trafili w swój moment w historii. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • @Knock.out.4
            “Mówił Putinem…” no tak, sytuacja międzynarodowa lubi się jednak zmieniać, co prawda lubi też powracać jak rzeka do starego koryta. To mi się kojarzy z pozycją “Następne 100 lat” George’a Friedman’a z Teksasu, w której m.in. przegląda układ sił od 1900 r, bardzo odświeżające spojrzenie, polecam.

            Rosja jeszcze ma szanse na surowcowe rozegranie w Europie… Chętnie podziekuję… za obiecany link. Pozdrawiam.
            Jacek.

  7. Co za rozczarowanie
    Tak lubię, a tak nie mogę się przyczepić 🙂

    Tylko małe uzupełnienie, małe, ale ważne:

    Iran już od dawna użytkował energię jądrową i paliwo jądrowe importował. Jakoś 2-3 tygodnie temu Ahmadinejad celebrował osiągnięcie, jakim było wyprodukowanie paliwa jądrowego w Iranie, tym samym Iran uniezależnił się od importu. Skąd mają reaktor(y) i skąd importowali, to nie wiem, ale ważne jest to, że nie mamy do czynienia z energią jądrową jako czymś nowym w Iranie, co media “przeoczają”.

    Kilka lat temu GW Bush w Chinach gościem będąc wygrażał się gospodarzom na temat ich planów dotyczących energii atomowej. Opuścił kraj wśród wrzenia Chińczyków.

    Kryzys kubański możemy przerobić jeszcze raz, ale nie chodzi o to, żebyśmy ani my, ani oni, wyparowali.
    To nasze pieniądze mają nadal parować i się nad ziemią obiecaną skraplać.

    Pozdrowienia.

    • @solano
      “To nasze pieniądze mają nadal parować i się nad ziemią obiecaną skraplać.”
      Brzmi to jak natchniona myśl chemika.

      Co do “parowania” to w obliczu silnego hegemona (USA), mniejsze mocarstwa się zwykle “parują”, aby wywierać większy wpływ tam gdzie ich to interesuje. W tenże sposób, pobite w Wietnamie USA, zaprzyjażniły się z Chinami, przeciw Rosji Sowieckiej (szczególnie kiedy ta posmakowała Afganistanu). Pozdrawiam.
      Jacek.

      • Natchnienie chemiczną myślą
        Spowodowało, że USA, EU i Japonia wykonały casus przeciwko Chinom w Światowej Organizacji Handlu o to, że Chiny nie chcą dawać minerałów za papierki. Chodzi o 17 rzadkich pierwiastków potrzebnych do produkcji dóbr wysokiej technologii i co się okazuje? Ano, że Chiny kontrolują 90% tych złóż na świecie, 30% wydobywają u siebie, resztą jest w krajach, które nie wydobywają, ale są pod chińską kuratelą (Afryka?)

        Co do wojen, to mocno zastanawia amerykańskie supermocarstwo, które przegrało dużo wojen typu tej z Wietnamem…

        Pozdrowienia deszczowe.

        • @solano
          To prawda, że “Chińczyki trzymają się mocno” jak w “Weselu” Wyspiańskiego tyle, że trzymają się mocno, wykupując złoża bogactw naturalnych od Afryki do Ameryki , Środkowej i Południowej.

          Geopolityka, demografia i silna tradycja demokracji powoduje, że Stany mogą znieść/przeżyć porażki typu Wietnam. Dla mniejszych krajów i gorzej położonych przegranie wojny to koniec/katastrofa na wiele lat. USA może popełnić błedy i przeczekać niejedne nie mądre/destruktywne rządy, ale Polskę z jej geopolityką na to nie stać. Pozdrawiam z nadzieją przejaśnienia. Tak leje, że chyba sobie poleję, żeby mnie choć w środku suszyło (jak mawiał mój kolega Kojak).
          Jacek.

          • Zmiany w Iranie?
            Wieść gminna niesie, że Ahmadinejad został odsunięty od władzy?

            Śmieszne dziś było, że sankcje mają być nałożone na… Indie. Bo mimo sankcji społeczności międzynarodowej na irańską ropę, Indie nadal kupują – jak od dawna kupowały.
            Śmieszne jest też pojęcie “prawa międzynarodowego” narzucającego sankcje bezpośrednie, potem pośrednie, potem pośredniejsze i jeszcze bardziej pośredniejsze…

            Deszcz dał sobie spokój i chodniki zdążyły wyschnąć. Pies chce wyprowadzić mnie na spacer.

  8. Co za rozczarowanie
    Tak lubię, a tak nie mogę się przyczepić 🙂

    Tylko małe uzupełnienie, małe, ale ważne:

    Iran już od dawna użytkował energię jądrową i paliwo jądrowe importował. Jakoś 2-3 tygodnie temu Ahmadinejad celebrował osiągnięcie, jakim było wyprodukowanie paliwa jądrowego w Iranie, tym samym Iran uniezależnił się od importu. Skąd mają reaktor(y) i skąd importowali, to nie wiem, ale ważne jest to, że nie mamy do czynienia z energią jądrową jako czymś nowym w Iranie, co media “przeoczają”.

    Kilka lat temu GW Bush w Chinach gościem będąc wygrażał się gospodarzom na temat ich planów dotyczących energii atomowej. Opuścił kraj wśród wrzenia Chińczyków.

    Kryzys kubański możemy przerobić jeszcze raz, ale nie chodzi o to, żebyśmy ani my, ani oni, wyparowali.
    To nasze pieniądze mają nadal parować i się nad ziemią obiecaną skraplać.

    Pozdrowienia.

    • @solano
      “To nasze pieniądze mają nadal parować i się nad ziemią obiecaną skraplać.”
      Brzmi to jak natchniona myśl chemika.

      Co do “parowania” to w obliczu silnego hegemona (USA), mniejsze mocarstwa się zwykle “parują”, aby wywierać większy wpływ tam gdzie ich to interesuje. W tenże sposób, pobite w Wietnamie USA, zaprzyjażniły się z Chinami, przeciw Rosji Sowieckiej (szczególnie kiedy ta posmakowała Afganistanu). Pozdrawiam.
      Jacek.

      • Natchnienie chemiczną myślą
        Spowodowało, że USA, EU i Japonia wykonały casus przeciwko Chinom w Światowej Organizacji Handlu o to, że Chiny nie chcą dawać minerałów za papierki. Chodzi o 17 rzadkich pierwiastków potrzebnych do produkcji dóbr wysokiej technologii i co się okazuje? Ano, że Chiny kontrolują 90% tych złóż na świecie, 30% wydobywają u siebie, resztą jest w krajach, które nie wydobywają, ale są pod chińską kuratelą (Afryka?)

        Co do wojen, to mocno zastanawia amerykańskie supermocarstwo, które przegrało dużo wojen typu tej z Wietnamem…

        Pozdrowienia deszczowe.

        • @solano
          To prawda, że “Chińczyki trzymają się mocno” jak w “Weselu” Wyspiańskiego tyle, że trzymają się mocno, wykupując złoża bogactw naturalnych od Afryki do Ameryki , Środkowej i Południowej.

          Geopolityka, demografia i silna tradycja demokracji powoduje, że Stany mogą znieść/przeżyć porażki typu Wietnam. Dla mniejszych krajów i gorzej położonych przegranie wojny to koniec/katastrofa na wiele lat. USA może popełnić błedy i przeczekać niejedne nie mądre/destruktywne rządy, ale Polskę z jej geopolityką na to nie stać. Pozdrawiam z nadzieją przejaśnienia. Tak leje, że chyba sobie poleję, żeby mnie choć w środku suszyło (jak mawiał mój kolega Kojak).
          Jacek.

          • Zmiany w Iranie?
            Wieść gminna niesie, że Ahmadinejad został odsunięty od władzy?

            Śmieszne dziś było, że sankcje mają być nałożone na… Indie. Bo mimo sankcji społeczności międzynarodowej na irańską ropę, Indie nadal kupują – jak od dawna kupowały.
            Śmieszne jest też pojęcie “prawa międzynarodowego” narzucającego sankcje bezpośrednie, potem pośrednie, potem pośredniejsze i jeszcze bardziej pośredniejsze…

            Deszcz dał sobie spokój i chodniki zdążyły wyschnąć. Pies chce wyprowadzić mnie na spacer.

  9. Co za rozczarowanie
    Tak lubię, a tak nie mogę się przyczepić 🙂

    Tylko małe uzupełnienie, małe, ale ważne:

    Iran już od dawna użytkował energię jądrową i paliwo jądrowe importował. Jakoś 2-3 tygodnie temu Ahmadinejad celebrował osiągnięcie, jakim było wyprodukowanie paliwa jądrowego w Iranie, tym samym Iran uniezależnił się od importu. Skąd mają reaktor(y) i skąd importowali, to nie wiem, ale ważne jest to, że nie mamy do czynienia z energią jądrową jako czymś nowym w Iranie, co media “przeoczają”.

    Kilka lat temu GW Bush w Chinach gościem będąc wygrażał się gospodarzom na temat ich planów dotyczących energii atomowej. Opuścił kraj wśród wrzenia Chińczyków.

    Kryzys kubański możemy przerobić jeszcze raz, ale nie chodzi o to, żebyśmy ani my, ani oni, wyparowali.
    To nasze pieniądze mają nadal parować i się nad ziemią obiecaną skraplać.

    Pozdrowienia.

    • @solano
      “To nasze pieniądze mają nadal parować i się nad ziemią obiecaną skraplać.”
      Brzmi to jak natchniona myśl chemika.

      Co do “parowania” to w obliczu silnego hegemona (USA), mniejsze mocarstwa się zwykle “parują”, aby wywierać większy wpływ tam gdzie ich to interesuje. W tenże sposób, pobite w Wietnamie USA, zaprzyjażniły się z Chinami, przeciw Rosji Sowieckiej (szczególnie kiedy ta posmakowała Afganistanu). Pozdrawiam.
      Jacek.

      • Natchnienie chemiczną myślą
        Spowodowało, że USA, EU i Japonia wykonały casus przeciwko Chinom w Światowej Organizacji Handlu o to, że Chiny nie chcą dawać minerałów za papierki. Chodzi o 17 rzadkich pierwiastków potrzebnych do produkcji dóbr wysokiej technologii i co się okazuje? Ano, że Chiny kontrolują 90% tych złóż na świecie, 30% wydobywają u siebie, resztą jest w krajach, które nie wydobywają, ale są pod chińską kuratelą (Afryka?)

        Co do wojen, to mocno zastanawia amerykańskie supermocarstwo, które przegrało dużo wojen typu tej z Wietnamem…

        Pozdrowienia deszczowe.

        • @solano
          To prawda, że “Chińczyki trzymają się mocno” jak w “Weselu” Wyspiańskiego tyle, że trzymają się mocno, wykupując złoża bogactw naturalnych od Afryki do Ameryki , Środkowej i Południowej.

          Geopolityka, demografia i silna tradycja demokracji powoduje, że Stany mogą znieść/przeżyć porażki typu Wietnam. Dla mniejszych krajów i gorzej położonych przegranie wojny to koniec/katastrofa na wiele lat. USA może popełnić błedy i przeczekać niejedne nie mądre/destruktywne rządy, ale Polskę z jej geopolityką na to nie stać. Pozdrawiam z nadzieją przejaśnienia. Tak leje, że chyba sobie poleję, żeby mnie choć w środku suszyło (jak mawiał mój kolega Kojak).
          Jacek.

          • Zmiany w Iranie?
            Wieść gminna niesie, że Ahmadinejad został odsunięty od władzy?

            Śmieszne dziś było, że sankcje mają być nałożone na… Indie. Bo mimo sankcji społeczności międzynarodowej na irańską ropę, Indie nadal kupują – jak od dawna kupowały.
            Śmieszne jest też pojęcie “prawa międzynarodowego” narzucającego sankcje bezpośrednie, potem pośrednie, potem pośredniejsze i jeszcze bardziej pośredniejsze…

            Deszcz dał sobie spokój i chodniki zdążyły wyschnąć. Pies chce wyprowadzić mnie na spacer.

  10. Niezłe ale mogłeś trochę podzielić.
    A Izrael jest bardziej przewidywalny, bo jak wyjaśnił były ambasador Izraela w Polsce, Izrael nie użyje broni atomowej, chyba że będzie wojna. I tym się różni od Iranu.

    Iran nie użyje broni atomowej, bo to mu się nie opłaca. Ale wciągniecie amerykańskich wojsk w wojnę na lądzie – tak.

  11. Niezłe ale mogłeś trochę podzielić.
    A Izrael jest bardziej przewidywalny, bo jak wyjaśnił były ambasador Izraela w Polsce, Izrael nie użyje broni atomowej, chyba że będzie wojna. I tym się różni od Iranu.

    Iran nie użyje broni atomowej, bo to mu się nie opłaca. Ale wciągniecie amerykańskich wojsk w wojnę na lądzie – tak.

  12. Niezłe ale mogłeś trochę podzielić.
    A Izrael jest bardziej przewidywalny, bo jak wyjaśnił były ambasador Izraela w Polsce, Izrael nie użyje broni atomowej, chyba że będzie wojna. I tym się różni od Iranu.

    Iran nie użyje broni atomowej, bo to mu się nie opłaca. Ale wciągniecie amerykańskich wojsk w wojnę na lądzie – tak.