Reklama

Nie chciałem tego robić z powodów osobistych i szacunku dla samego siebie, ale postanowiłem poświęcić prywatę i szacunek do samego siebie na ołtarzu „jakości debaty”.

Nie chciałem tego robić z powodów osobistych i szacunku dla samego siebie, ale postanowiłem poświęcić prywatę i szacunek do samego siebie na ołtarzu „jakości debaty”. Po przeczytaniu tekstu Igora Janke http://jankepost.salon24.pl/102437,index.html, poczułem się tak jakbym sprawdził rozprawkę gimnazjalisty, który w IV C trochę się postarzał. Ponieważ sam walę „literówki”, nie czepiam się formy tego tekstu, chociaż poważny dziennikarz i to dziennikarz apelujący, to nie internetowy troll, taki jak ja, i na szacunek do czytelnika mógłby sobie pozwolić, jeśli nie zapracować. Czepiłbym się treści, ale w tej rozprawce treści nie ma, jest pokaleczona forma, tekst, który brzmi jak reklama proszku do prania, dowolnego proszku. Może udałoby mi się przejść obok tego gniota obojętnie, ale Pan Igor był łaskaw rozedrzeć koszulę na cherlawej piersi i podsumować marność warsztatów dziennikarskich swoich konkurentów. Tak, tak i nie inaczej, Janke pisząc coś takiego co przyzwoity „oneciarz” wstydziłby się wystawić na sprzedaż, apelował o jakość warsztatu dziennikarskiego. Artykuł Janke można rozbroić w trzy minuty, jak każdą gimnazjalną rozprawkę. Teza/hipoteza rozprawki gimnazjalisty Janke brzmi:

 

Reklama

 „Wszyscy i ze wszystkich robią idiotów”.

 

Przyznam, że ja bym się na taką tezę nie porwał, mając przed sobą morderczą perspektywę rozwinięcia/argumentów. Postawić taką tezę może tylko wybitny gimnazjalista i mimo wybitności marnie widzę gimnazjalistę na etapie rozwinięcia/argumentów. Z tym bardziej zapartym tchem przeszedłem od tezy do rozwinięcia/argumentów i brzmiało to tak:

 

Zawiązał się jakiś tajny spisek. Szef rządu, szef opozycji, prezes TVP i jego najlepsze dziennikarski siły postanowiły zrobić ze mnie idiotę. Niestety nie tylko ze mnie.  Z nas wszystkich.

Najpierw był Donald Tusk. Opowiadał o wielu rzeczach, które temu rządowi się udały. Z tym, że większość z tych rzeczy albo się nie wydarzyła, albo dopiero ma zamiar się wydarzyć, w każdym razie tak chciałby premier. Tak czy inaczej była opowieść o działaniu jakiegoś innego rządu, a nie tego, który obserwuję od roku. Premier opowiadał o rzeczach, których nie ma.

 

Potem był Jarosław Kaczyński. I miałam identyczne wrażenie. Że opowiada o jakimś innym rządzie. Przedstawił wizję tak czarną, jakbym żył w jakiejś ciemnej nocy stanu wojennego. Mówił o rządach Platformy tak samo, jak politycy PO mówili o rządach PiS dwa lata temu. Była to równie nierzetelna i nieprawdziwa opowieść co opowieść Donalda Tuska.

U Tuska niemal wszystko było białe, u Kaczyńskiego – czarne. Obywatelu wybierz sobie swoją wersje. Tylko uważaj – robią Cię w bambuko.

 

Pięknie Igorze z IVC, piękne rozwinięcie, ale gdzie są argumenty? Cytaty z bohaterów, albo chociaż tytuły wierszy i lektur. „Opowiadał o wielu rzeczach które temu rządowi się udały”! Jakich rzeczach Igorze? „Premier opowiadał o rzeczach, których nie ma”! Jakich rzeczach Igorze? Moja polonistka w takich wypadkach pisała: „Lejesz wodę”. Dalej rozwinięcie/argumenty wyglądają dokładnie tak samo, czyli po prostu ich nie ma.

 

I na końcu, jak to na końcu rozprawki mamy podsumowanie/udowodnienie lub obalenie tezy/hipotezy. Zakończenie, podsumowanie/udowodnienie lub obalenie tezy/hipotezy brzmi tak:

 

Wszystko marność. Wyć się chce.

 

W mojej szkole, jeszcze peerelowskiej za takie pisanie nawet córka czerwonego burmistrza dostawała pałę, dziś ten poziom „pisarstwa” wystarczy do roboty w „Rzepie”. Poniżej znajduje się, przerobiony tekst Igora Janke (boldem zaznaczone zmiany w tekście), w tym tekście nic nie zostało zmienione poza nazwiskami i nazwami szacownych instytucji i cały tekst sensu nie stracił. Z prostej przyczyny nie stracił sensu – sensu w tym teście nigdy nie było. Do zmienionych nazwisk pasują fakty i wydarzenia, z prostej przyczyny pasują, bo faktów i wydarzeń tam nie ma, no może wydarzenia są, ale w formie grafomańskiego programu TV dołączanego do hipermarketowych gazetek. Igor Janke sprzedał czytelnikowi papkę tak mdłą, że zebrał odpowiednią ilość adekwatnych komentarzy, błagających o odrobinę dobrego smaku i treści. Ktoś kto nie widział „opisywanych” przez Janke programów i wywiadów, ja nie widziałem, nie ma pojęcia dlaczego Tusk i Kaczyński zrobił z Janke idiotę i dlaczego tak łątwo im poszło?. Nie mam pojęcia dlaczego równie łatwo idiotę z Jankę zrobił Urbański, Kraśko i Lis. Mogę się jedynie z tekstu Janke, domyślić, że przerobienie Janke na idiotę to jest sprawa banalna. Zachodzę tylko w głowę, czy to kwestia materiału wyjściowego, czy zdolności rzemieślników? Paru akolitów/czytelników ze służbowego obowiązku przełknęło zakalca i do tych Janke natychmiast poleciał z odpowiedzią, podsumowując krytyków idiotami. Oczywiście w formie podmiotu domyślnego, bo tak naprawdę i w merytorycznej odpowiedzi znów Janke „wyć się chciało”. Nie powiem, że zapraszam, nie ma odwagi, ale kto ma odwagę jak Janke zostać tuzem dziennikarstwa, poniżej ma gotowca, „boldy” można zastępować dowolnymi nazwiskami i nazwami, reszta to esencjonalny warsztat dziennikarski.

 

 

 

Trzy raz otwarłem w weekend gazetę. I trzy razy miałem wrażenia, że ktoś mnie robi w bambuko. Zawiązał się jakiś tajny spisek. Szef rządu, szef opozycji, prezes „Rzepy” i jego najlepsze dziennikarski siły postanowiły zrobić ze mnie idiotę. Niestety nie tylko ze mnie.  Z nas wszystkich.

Najpierw był Leszek Miler. Opowiadał o wielu rzeczach, które temu rządowi się udały. Z tym, że większość z tych rzeczy albo się nie wydarzyła, albo dopiero ma zamiar się wydarzyć, w każdym razie tak chciałby premier. Tak czy inaczej była opowieść o działaniu jakiegoś innego rządu, a nie tego, który obserwuję od roku. Premier opowiadał o rzeczach, których nie ma.

 

Potem był Marian Krzaklewski. I miałam identyczne wrażenie. Że opowiada o jakimś innym rządzie. Przedstawił wizję tak czarną, jakbym żył w jakiejś ciemnej nocy stanu wojennego. Mówił o rządach SLD tak samo, jak politycy SLD mówili o rządach AWS dwa lata temu. Była to równie nierzetelna i nieprawdziwa opowieść co opowieść Leszka Milera.

U Milera niemal wszystko było białe, u Krzaklewskiego – czarne. Obywatelu wybierz sobie swoją wersje. Tylko uważaj – robią Cię w bambuko.

Nie powiem jednak, bym był jakoś specjalnie zaskoczony. Nie spodziewałem się specjalnie czegoś innego. Niemniej zrobiło mi się smutno, ze dwóch najważniejszych polityków, na których kilka lat temu i ja wiele milionów Polaków tak bardzo liczyło, że obaj mają mnie za idiotę. Bo nie jest tak, ze polityka musi polegać na wciskaniu ludziom kitu. Ludzie to widzą. Tacy głupi nie są.

 

No dobrze, nie ma co jęczeć, pomyślałem, jak to ja – optymistycznie.  Politycy wciskają kit, ale dziennikarze są od tego, by tłumaczyć i pokazywać jak jest naprawdę. Od kilku dni z pompa zapowiadano wywiad w „Rzepie” z premier Milerem na podsumowanie roku rządów. Pomyślałem – nie żaden TVN, nie żadna Wyborcza, ale niby prosolidarnościowa „Rzepa” robi wywiad z Leszkiem Millerem – może być ciekawie.

 

Prezes „Rzepy” dał najlepszy strony – może wreszcie coś ciekawego. I przeżyłem szok. To było gorsze niż pogadanki przywódców SLD i AWS. Wywiad był szokujący. Szokująco beznadziejny. Po pierwsze trwał 12 minut – tyle telewizja publiczna czasu poświeciła ze swojej misji na wywiad z szefem rządu. Po drugie, połowę wywiadu zajęły długie wywody dwójki prowadzących. Po trzecie zadający pytania byli kompletnie nieprzygotowani. Pytanie były banalne i zadawane na kolanach. Kpina i skandal.

 

Tym razem w bambuko zrobili mnie prasowi publicyści (z premedytacją nie używam słowa „dziennikarze”, bo z dziennikarstwem nie miało to nic wspólnego) i prezes RzepyIgor Janke i Piotr Semka – bo udawali, że ich ugrzeczniona i beznadziejna merytorycznie pogawędka była wywiadem podsumowującym rok działalności rządu. Prezes Rzepy – bo potraktował mnie nas jak idiotów i dopuścił do tego. To było niezłe podsumowanie jego dwóch lat działalności. Główny kanał Rzepy, najważniejsze twarze Rzepy, najlepszy czas. No a wcześniej premier i były premier.

 

Wszystko marność. Wyć się chce.

 

PS Ze mnie tak łatwo się idioty nie robi i jest to kwestia zarówno materiału wyjściowego jak i rzemieślnika Janke. Po przeczytaniu tych wypocin dumnie wiszących na rozkładówce, wyć mi się nie chce, śmiać mi się chce.

 

Reklama

7 KOMENTARZE