Reklama


Reklama

Nie płacz Ewka bo tu miejsca brak na twe babskie łzy
po ulicy miłość hula wiatr wśród rozbitych szyb
patrz poeci śliczni prawdy sens roztrwonili w grach
w półlitrówkach pustych SOS wysyłają w świat

Proza życia to przyjaźni kat pęka cienka nić
telewizor meble mały fiat oto marzeń szczyt
hej prorocy moi z gniewnych lat obrastacie w tłuszcz
już was w swoje szpony dopadł szmal zdrada płynie z ust

Złapać autora tej akurat piosenki, na niekonsekwencji, to byłaby intelektualna łatwizna. Wziąwszy pod uwagę, że Hołdys z ,,Perfectem” byli jedynie wykonawcami tekstu autorstwa Bogdana Olewicza. Byłoby to równie łatwe i bezrefleksyjne, jak dzisiejsze ,,dziennikarstwo” pana Zbigniewa.
Bo przecież nie zawsze był dziennikarzem pan Zbigniew Hołdys. Zanim znalazł przystań w redakcji ,,Wprost” zdążył jeszcze zaśpiewać nam wszystkim, czyli całej Polsce – ,,Autobiografię”.
Autobiografię – hymn pokolenia, który królował na liście Marka Niedźwiedzkiego całe 2 miesiące. I niepotrzebnie martwił się ,,Niedźwiedź” w radiowej Trójce, że tyle czasu nikt ich nie pobił, bo to się chyba, nigdy nikomu, nie udało. Przynajmniej nikomu z krajowego podwórka.
Wcześniej jeszcze, był Zbigniew Hołdys polonijnym klezmerem i przygrywał do kotleta, więc zna doskonale znojny chleb emigracji.
Wszystkie te razem, muzyczne doświadczenia, złożyły się na to, że był bardzo wymagającym liderem ,,Perfectu”. Wymagającym i, jak się później okazało, niezastąpionym. Nawet wielcy fani dzisiejszego ,,Perfectu” przyznają, że lata świetności ma już dawno za sobą.
Również nowe pomysły Zbigniewa Hołdysa nie przyniosły, ich autorowi, sławy nawet zbliżonej do tamtej – z lat ,,Perfectu”.
Nawet sklep muzyczny z instrumentami, przy ulicy Wspólnej, też ,,poległ” po piętnastu latach działalności – wyprzedażą na Allegro w grudniu 2007 roku.
Być może to jest jednym z powodów głębokiej frustracji zdolnego, niegdyś, muzyka. Owa niewdzięczność polityków Platformy, którą tak mocno wspierał pan Hołdys. W końcu gmach Ministerstwa Kultury nie jest taki mały. Ani zabawa Platformy w ,,rząd cieni” – taka poważna, jak zapowiadali. Krótko mówiąc, został pan Zbigniew, styczniowym porankiem 2008 roku – dosłownie i w przenośni – na lodzie.
Gwoli scisłości, wypada dodać, że zanim zaczął ciskać chujami w stronę prezesa Kaczyńskiego, nagrał był płytę, zupełnie zresztą nieudaną i przemilczaną, z której pamiętam takie słowa ; Urban to jest chuj.
Nic jednak nie zapowiadało takiej eskalacji wulgaryzmów, kiedy Zbigniew Hołdys został felietonistą, i do tego stałym, w ,,odzyskanym” właśnie tygodniku ,,Wprost”. Odzyskanym na podobnej zasadzie, jak odzyskano telewizję, żartobliwie, albo przekornie zwaną – publiczną.
Kiedy niezawodny redaktor Lis przejął fotel i biurko redaktora naczelnego ,,Wprost” po Marku Królu, rozpędził starą redakcję i skompletował nową. Nie tylko redaktor Najsztub i profesor Środa pasowały do nowej linii, nowego już tygodnika. Felietonista Zbigniew Hołdys – również.
Pisał więc, były muzyk, była gwiazda właściwie, swoje mniej lub bardziej udane felietony – do czasu. Mianowicie do czasu, kiedy tylko teksty byłej gwiazdy rocka rozminęły się lekko z linią polityczną pisma. Albo też – z linią nadredaktora Lisa. Ten to właśnie redaktor Lis, niezależny i nietuzinkowy, o czym powszechnie wiadomo, odrzucił teksty felietonisty Hołdysa. Dokładnie – trzy kolejne felietony wrzucił do niszczarki. I najciekawsze – nie usłyszał redaktor naczelny Lis żadnego słowa na CH, ani cała Polska – też. Poużalał się co prawda po różnych redakcjach, były już, felietonista Hołdys, i, jak solennie zapewnił – kończy z mediami. Raz na zawsze. W jednym wywiadzie(Press) powiedział : mam dość mediów, w innej zaś stacji tv: nie odbieram już telefonów(z propozycjami ma się rozumieć).
Niedługo trwała pisarska wieczność, nagle i brutalnie zatrzymana kariera felietonisty Hołdysa.
Być może szybko wykonany rachunek przychodów i rozchodów przechylił szalę. Być może było to śniadanie w pewnej redakcji. Śniadanie z pretendentem do tytułu mistrza blagierów. Przyznam, że sam się dałem nabrać na bezczelne opinie Zbigniewa Hołdysa, a zwłaszcza te, jakoby nasze państwo nie było w pełni demokratyczne. Z całego późniejszego ciągu zdarzeń wynika niezbicie, że pan blagier – mistrz Polski blagierów, zaoferował panu Hołdysowi to, co zwykle oferują lewicowi politycy niedopieszczonym artystom. Kiełbasę zwyczajną – wyborczą.
Udobruchany tym felietonista Hołdys, postanowił jasno się określić w tej, jakże złożonej, sytuacji społeczno- politycznej.
Ch.j który tak strasznie podzielił naród, wprowadził do polityki element nienawiści, szczucia Polaków na Polaków. Tak, to jest ch.j. Tak powiedział o Jarosławie Kaczyńskim nonkonformista Hołdys w wywiadzie dla ,,Press”.
Podkreśla uczenie, że zna inne ,,eleganckie” słowa, ale zostaje przy tych – emocjonalnych.
Na rezultat, tych ,,emocjonalnych ch.jów” nie czekał długo były i wrażliwy muzyk Hołdys. Został i to natychmiast stałym, jak dawniej, felietonistą tygodnika ,,Wprost”. I nawet, jak zapewnia redaktor naczelny Lis ,,niech sobie pisze Hołdys co chce”. Przez wrodzoną grzeczność nie dodaje, że może pisac co chce o ch.ju Kaczyńskim i zgodnie z ową ch.jową linią pisma. Ale tylko w tej jednej kwestii.
Nie zawiódł się redaktor Lis na swoim,znów, felietoniście Zbigniewie. Pisze w dzisiejszym wydaniu, tego niegdyś poważnego i poczytnego, tygodnika, że katastrofa na smoleńskim lotnisku to jak numery totolotka wystukane na klawiaturze kalkulatora. Jedna wielka ściema. Ale nie tego pana blagiera ze słynnego śniadania. Lecz wszystkich tych, którzy usiłują poznać odrobinę prawdy. A najbardziej Kaczyński. Ch.j Kaczyński – ten co podzielił.
Pociągnał – felietonista pełna gebą Hołdys – wątek esbecki i milicyjny, kiedy to musiał się zmagać z cenzurą, milicyjnymi pałkami, agentami SB i rewizjami. Wspomina, felietonista Zbigniew, prawdziwych bandytów z bezpieki, kiedy szantażowali go, jeśli nie będzie grał grzecznych koncertów i spokojnej muzyki – zgwałcą jego dziewczynę. Przywołaną na wstępie Ewę.
Porównując brata zabitego Prezydenta do tamtych siepaczy, stwierdza stanowczo, że ten – tutaj i teraz jest gorszy. Że jest wsciekły, zapiekły i żądny krwi. Jak swego czasu młody Hołdys – wściekły na komunę.
Nic to, że nikogo nie zabił, nic to, że nikomu nie grozi, nic to, że nikogo nie szantażuje.
Nie spocznie – pisze stary już i życiowo doświadczony Zbigniew Hołdys – dopóki wszystkich nie zniszczy i nie wykończy. Ten ch.j ma się rozumieć. Ostatni, wciąż żywy,Kaczyński.
Ponieważ tak się dziwnie złożyło, że również inny konsument telewizyjnego śniadania dostał fuchę w tym samym tygodniku. I wprost niezwykłym zrządzeniem losu, również dzisiaj debiutuje – redaktor świerszczyka – Meller.
Hasło redaktora Mellera brzmiało ,,walcie się skini w garniturach”, i jak się okazało, równie chwytliwe i ,,wszystkootwierające” jak ten przysłowiowy już ch.j.
Redaktor – felietonista Meller debiutuje tekstem o miłości. O miłości i poezji.
To znaczy o polskich zakłamanych kretynach, czyli taksówkarzach jeżdżących nowymi mercedesami, niemieckich agentach na Śląsku i fragmenciku poezji cytowanym przez …kogo?
Wszyscy wiedzą, nawet w Południowej Korei, jak donosi światowiec Meller.
Tym oto sposobem, wyszło na jaw, zapewne zupełnym przypadkiem – nowe słowo kluczowe, nowy klucz do kariery.Niektórzy nazwą to wytrychem. Albo ,,bulwersującą przenośnią”.
Językoznawcy – zapewne ,,brzydkim epitetem”. Jak zwał tak zwał.
Mówisz – chuj Kaczyński i masz wszystko.
A w razie czego, dodaj – ,,walcie się”.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Idąc na wybory w 2007 roku…
    Idąc na wybory w 2007 roku myślałem o Kaczyńskim podobnie jak Hołdys: nie pozwolę temu ch… więcej mieszać. Pan Hołdys jak granat spóźnił się ze swoją reakcją o dobre 4 lata; choć pewno jakbyśmy poszperali to może i coś wtedy też chlapnął. Wiadomo, że “gwiazdom” i “pseudogwiazdom” posiadania poglądów politycznych nikt nie może zabronić. Nawet upubliczniania tych poglądów. Od takich “gwiazd” oczekiwałbym jednak czegoś więcej niż tylko rzucania wyrazami powszechnie uważanymi za wulgarne. “Autobiografia” była i jest pewnego rodzaju wykrzyczanym/wyśpiewanym manifestem. A dzisiaj czegoś takiego już prawie nie ma.
    Hmm…. teraz, choć już bez takich emocji jak Hołdys, myślę podobnie nie tylko o Kaczorze, ale także o …wiecie o kim… rudym…

    [edit] Bez dowcipu.

  2. Idąc na wybory w 2007 roku…
    Idąc na wybory w 2007 roku myślałem o Kaczyńskim podobnie jak Hołdys: nie pozwolę temu ch… więcej mieszać. Pan Hołdys jak granat spóźnił się ze swoją reakcją o dobre 4 lata; choć pewno jakbyśmy poszperali to może i coś wtedy też chlapnął. Wiadomo, że “gwiazdom” i “pseudogwiazdom” posiadania poglądów politycznych nikt nie może zabronić. Nawet upubliczniania tych poglądów. Od takich “gwiazd” oczekiwałbym jednak czegoś więcej niż tylko rzucania wyrazami powszechnie uważanymi za wulgarne. “Autobiografia” była i jest pewnego rodzaju wykrzyczanym/wyśpiewanym manifestem. A dzisiaj czegoś takiego już prawie nie ma.
    Hmm…. teraz, choć już bez takich emocji jak Hołdys, myślę podobnie nie tylko o Kaczorze, ale także o …wiecie o kim… rudym…

    [edit] Bez dowcipu.

  3. Idąc na wybory w 2007 roku…
    Idąc na wybory w 2007 roku myślałem o Kaczyńskim podobnie jak Hołdys: nie pozwolę temu ch… więcej mieszać. Pan Hołdys jak granat spóźnił się ze swoją reakcją o dobre 4 lata; choć pewno jakbyśmy poszperali to może i coś wtedy też chlapnął. Wiadomo, że “gwiazdom” i “pseudogwiazdom” posiadania poglądów politycznych nikt nie może zabronić. Nawet upubliczniania tych poglądów. Od takich “gwiazd” oczekiwałbym jednak czegoś więcej niż tylko rzucania wyrazami powszechnie uważanymi za wulgarne. “Autobiografia” była i jest pewnego rodzaju wykrzyczanym/wyśpiewanym manifestem. A dzisiaj czegoś takiego już prawie nie ma.
    Hmm…. teraz, choć już bez takich emocji jak Hołdys, myślę podobnie nie tylko o Kaczorze, ale także o …wiecie o kim… rudym…

    [edit] Bez dowcipu.

  4. Był taki rewolucjonista
    Jeden z przywódców Baader Meinhof, Frakcji Czerwonej Armii, miał pseudonim Carlos.

    Ideały były wzniosłe – grupa terrorystyczna, niewinny przypadkowy trup gęsto się słał, to poparcie społeczne istniało, rząd Niemiec pod ich wpływem “nieco” zmienił politykę.

    Pseudonim Carlos wziął się od wenezuelskiego rewolucjonisty Carols Andres Perez.

    Wenezuelczyk był rewolucjonistą do czasu, gdy został prezydentem. Pierwsza kadencja była jeszcze jako-taka, a przynajmniej nikt nic nie widział. W drugiej się już okazalo, jak rewolucjonista się skurwił dokumentnie, nakradł i zdefraudował.

    A ten przybrany niemiecki młodo zmarły idealista Carlos, nadal jest Carlosem.

    • Ten nasz ,,rewolucjonista” – na całe szczęście
      tylko muzyczny i obyczajowy. Ale na pewno musi sobie zdawać sprawę, że jest dokładnym zaprzeczeniem tamtych, równie swoich, ideałów.
      Bardzo dużo pił za młodu, tak pił, że go Marylka wyzrzuciła ze swojego zespołu – miesiąc nie trzeźwiał. Może to jest jedna z przyczyn? Alkoholizm zostawia trwałe ślady w mózgu.prawda?
      A jeżeli nie, to dragi+alkohol na pewno. Bo on tego swojego nowego wroga wykreował pod koniec ub. roku.

      • Może jedna z przyczyn
        Ale pewnie więcej jest wart uwagi wątek “środków utrzymania” i środków utrzymania się w elicie. Gdzieś się trzeba przykleić, skoro głos zachrypiał, a byt poza mediami nie jest bytem.

        Używki mózg niszczą, tak samo, jak niektóre choroby, ale rzecz jest w “połączeniach nerwowych”, w ich ilości.
        Z wiekiem połączenia się degenerują, i pamięć, osąd, motywacja, zachowania się zmieniają.
        Ważne jest, ile powstało połączeń w czasie, gdy one mogły się tworzyć, czyli do około 25 roku życia. Do tego wieku trzeba nabywać wiedzę, jak najwięcej i bardzo intensywnie.

        Jak z czasem, albo pod wpływem używek lub chorób, połączeń ubywa, to z bogatej puli dłużej się czerpie.

        Domowe zwierzęta, wyszkolone w zachowaniach, na starość tracą te zachowania, sikają w domu na podłogę
        bo zapomniały, że sika się tylko na zewnątrz. Tych synaps już nie mają.

  5. Był taki rewolucjonista
    Jeden z przywódców Baader Meinhof, Frakcji Czerwonej Armii, miał pseudonim Carlos.

    Ideały były wzniosłe – grupa terrorystyczna, niewinny przypadkowy trup gęsto się słał, to poparcie społeczne istniało, rząd Niemiec pod ich wpływem “nieco” zmienił politykę.

    Pseudonim Carlos wziął się od wenezuelskiego rewolucjonisty Carols Andres Perez.

    Wenezuelczyk był rewolucjonistą do czasu, gdy został prezydentem. Pierwsza kadencja była jeszcze jako-taka, a przynajmniej nikt nic nie widział. W drugiej się już okazalo, jak rewolucjonista się skurwił dokumentnie, nakradł i zdefraudował.

    A ten przybrany niemiecki młodo zmarły idealista Carlos, nadal jest Carlosem.

    • Ten nasz ,,rewolucjonista” – na całe szczęście
      tylko muzyczny i obyczajowy. Ale na pewno musi sobie zdawać sprawę, że jest dokładnym zaprzeczeniem tamtych, równie swoich, ideałów.
      Bardzo dużo pił za młodu, tak pił, że go Marylka wyzrzuciła ze swojego zespołu – miesiąc nie trzeźwiał. Może to jest jedna z przyczyn? Alkoholizm zostawia trwałe ślady w mózgu.prawda?
      A jeżeli nie, to dragi+alkohol na pewno. Bo on tego swojego nowego wroga wykreował pod koniec ub. roku.

      • Może jedna z przyczyn
        Ale pewnie więcej jest wart uwagi wątek “środków utrzymania” i środków utrzymania się w elicie. Gdzieś się trzeba przykleić, skoro głos zachrypiał, a byt poza mediami nie jest bytem.

        Używki mózg niszczą, tak samo, jak niektóre choroby, ale rzecz jest w “połączeniach nerwowych”, w ich ilości.
        Z wiekiem połączenia się degenerują, i pamięć, osąd, motywacja, zachowania się zmieniają.
        Ważne jest, ile powstało połączeń w czasie, gdy one mogły się tworzyć, czyli do około 25 roku życia. Do tego wieku trzeba nabywać wiedzę, jak najwięcej i bardzo intensywnie.

        Jak z czasem, albo pod wpływem używek lub chorób, połączeń ubywa, to z bogatej puli dłużej się czerpie.

        Domowe zwierzęta, wyszkolone w zachowaniach, na starość tracą te zachowania, sikają w domu na podłogę
        bo zapomniały, że sika się tylko na zewnątrz. Tych synaps już nie mają.

  6. Był taki rewolucjonista
    Jeden z przywódców Baader Meinhof, Frakcji Czerwonej Armii, miał pseudonim Carlos.

    Ideały były wzniosłe – grupa terrorystyczna, niewinny przypadkowy trup gęsto się słał, to poparcie społeczne istniało, rząd Niemiec pod ich wpływem “nieco” zmienił politykę.

    Pseudonim Carlos wziął się od wenezuelskiego rewolucjonisty Carols Andres Perez.

    Wenezuelczyk był rewolucjonistą do czasu, gdy został prezydentem. Pierwsza kadencja była jeszcze jako-taka, a przynajmniej nikt nic nie widział. W drugiej się już okazalo, jak rewolucjonista się skurwił dokumentnie, nakradł i zdefraudował.

    A ten przybrany niemiecki młodo zmarły idealista Carlos, nadal jest Carlosem.

    • Ten nasz ,,rewolucjonista” – na całe szczęście
      tylko muzyczny i obyczajowy. Ale na pewno musi sobie zdawać sprawę, że jest dokładnym zaprzeczeniem tamtych, równie swoich, ideałów.
      Bardzo dużo pił za młodu, tak pił, że go Marylka wyzrzuciła ze swojego zespołu – miesiąc nie trzeźwiał. Może to jest jedna z przyczyn? Alkoholizm zostawia trwałe ślady w mózgu.prawda?
      A jeżeli nie, to dragi+alkohol na pewno. Bo on tego swojego nowego wroga wykreował pod koniec ub. roku.

      • Może jedna z przyczyn
        Ale pewnie więcej jest wart uwagi wątek “środków utrzymania” i środków utrzymania się w elicie. Gdzieś się trzeba przykleić, skoro głos zachrypiał, a byt poza mediami nie jest bytem.

        Używki mózg niszczą, tak samo, jak niektóre choroby, ale rzecz jest w “połączeniach nerwowych”, w ich ilości.
        Z wiekiem połączenia się degenerują, i pamięć, osąd, motywacja, zachowania się zmieniają.
        Ważne jest, ile powstało połączeń w czasie, gdy one mogły się tworzyć, czyli do około 25 roku życia. Do tego wieku trzeba nabywać wiedzę, jak najwięcej i bardzo intensywnie.

        Jak z czasem, albo pod wpływem używek lub chorób, połączeń ubywa, to z bogatej puli dłużej się czerpie.

        Domowe zwierzęta, wyszkolone w zachowaniach, na starość tracą te zachowania, sikają w domu na podłogę
        bo zapomniały, że sika się tylko na zewnątrz. Tych synaps już nie mają.