Reklama

Chętnie też rozstanę się z Rzecząpospolitą i to dowolnego numeru. Ale nigdzie się stąd nie ruszę! Niechaj nasz kraj zowie się np:… POLSKA. Co Wy na to?

Chętnie też rozstanę się z Rzecząpospolitą i to dowolnego numeru. Ale nigdzie się stąd nie ruszę! Niechaj nasz kraj zowie się np:… POLSKA. Co Wy na to? Zaakceptuję każdą zgodną z prawem drogę do takiego celu. Potrafi ktoś taką drogę wskazać? Chwila, moment, po kolei, bo sobie jaką krzywdę w tym tumulcie zrobicie.No? Słucham!
Wiem, że to trudne, jak cholera, ale mam taką dyżurną tezę i już gdzieś o tym pisałem. Ta teza brzmi: Nie ma obecnie dla Polski i polaków rzeczy ważniejszej, jak JOW! Dopóki tego nie osiągniemy, pozostaniemy w łapach aparatów partyjnych, które to aparaty w skutkach swych działań dla nas – niczym się od siebie nie różnią. Ich cechą bowiem wspólną oraz ich przeznaczeniem jest TRWANIE. W jaki sposób MY możemy to ich trwanie przetrwać? Oraz PRZERWAĆ je, nie łamiąc obowiązującej konstytucji? Musimy domagać się zmiany konstytucji. Zmiany w kierunku wprowadzenia zapisu umożliwiającego wybory parlamentarne wg ordynacji większościowej w jednomandatowych okręgach wyborczych, zwanych w skrócie JOW. Czytałem gdzieś wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, gdzie mówi, że on i jego partia poparliby jedynie taką zmianę w Konstytucji, która pozwalałaby partii wygrywającej parlamentarne wybory uzyskać w sejmie 50%+1 mandatów, co stanowiłoby niezbędną dla samodzielnego rządzenia większość i w takim, kalekim i cwaniackim sensie byłyby to wybory “większościowe”. Na zasadzie: czego drzecie mordę, chcieliście wyborów wg ordynycji “większościowej”? No to macie. Wygraliśmy i rządzimy! SAMI! Bez koalicjanta i niewygód z nim związanych!.. hehehe!
Ale mnie idzie o takie wybory, gdy ja będę mógł korzystać w sposób rzeczywisty z własnego, zapisanego mi w konstytucji, czynnego prawa wyborczego. Tak wyposażony oddam swój głos na tego, kogo świetnie znam z uczynków, kogo szanuję i komu ufam, ponieważ nie jest “komandosem”, którego jego partia zrzuciła w moim okręgu na dwa, trzy dni przed wyborami, nie zapominając wcześniej o umieszczeniu jego nazwiska na najwyższej pozycji listy wyborczej. Przepraszam, że tak “kawę na ławę”, ale widać tak trzeba, byśmy po prawie dwustu latach nauczania, jak należy i czym państwo zwalczać, przypomnieli sobie, że oto mamy już wolny kraj i suwerenne państwo, które mamy obowiązek współtworzyć, dbać o jego dobro i wizerunek na arenie międzynarodowej. Nie ruszymy naszych spraw z miejsca tak długo, jak długo kaleka konstytucja będzie promowała TRWANIE, i to trwanie bez żadnej egzekutywy po stronie wyborcy, bez prawa odwołania posła, gdy nie spełnia oczekiwań i nadziei swych wyborców.
Jeden okręg – jeden mandat a wygrywa najlepszy a nie ten, kto ma mocnych kumpli.
Nie finansujmy z naszych kieszeni kampanii partii politycznych, bo to największy z możliwych przekręt. Wybierajmy w sposób godny i tylko godnych naszego zaufania kandydatów. A wówczas szybko okaże się, jakich wspaniałych ludzi mamy pośród swych sąsiadów, znajomych itd. Można to zmienić w oczekiwanym przez nas kierunku.
Powszechny bojkot najbliższych wyborów parlamentarnych – to dziś jedyny – jak sądzę – sposób, by wysłać władzy czytelny komunikat: Wam, chłopcy, już dziękujemy!
Możecie wracać do piaskownicy. Man kann singen, man kann tanzen, niemals aber mit Zasrańcen – jak kiedyś mawiano w Galicji. Możemy to zrobić i zrobimy, to tylko kwestia czasu. Ja tego być może już nie dożyję, ale drzew nie sadzi się dla siebie.
Bojkot, o czym się zapomina, jest bowiem w demokracji równoprawnym narzędziem kształtowania życia politycznego, często jedynym dostępnym. Jasne, że rządzący ze wszstkich sił będą podejmowali próby skompromitowania hasła BOJKOT oraz tych, którzy to hasło będą propagowali, lecz dzisiejszy ukad sceny politycznej nie daje szans na normalne, w mądry i przewidywalny sposób rządzone państwo.
KRUS-y, reformy systemu opieki zdrowotnej, finansów publicznych, drogi, autostrady, to wszystko i jeszcze o wiele więcej, MOŻE zaczekać! Przez ostatnie 20 lat niczego innego nie robiło, tylko czekało, więc rok jeszcze wytrzyma. Bo wszystkie te reformy w takiej Polsce, jaka jest, nie mają najmniejszych szans na realizację. O problemach tych zaczyna być głośno, gdy trzeba dowalić politycznej konkurencji, wiesza się te sprawy jako hasła na bilboard’ach po to, by nazajutrz po wyborach “na śmierć” o nich zapomnieć. Państwo zorganizowane na fundamencie JOW nie będzie państwem idealnym. Takie nie istnieje.
Ale będzie to państwo o wiele lepsze i o wiele silniejsze.
Dlatego potrzebujemy JOW. Dwadzieścia lat naprawiania państwa “po poprzednikach” czyni z nas pośmiewisko w Europie a mnie to osobiście bardzo przeszkadza.

Reklama

2 KOMENTARZE