Reklama

 

Reklama

 

W Polsce już od dość dawna toczy się podsycana przez neokonserwatywne środowiska ekonomiczne i sporą grupę polityków dyskusja na temat wprowadzenia podatku liniowego. Zwolennicy tego podejścia dowodzą, że uprości to system, zmniejszy biurokrację i zwiększy wzrost gospodarczy.

 

Jednak zwolennicy podatku liniowego nie biorą pod uwagę, że w większości rozwiniętych krajów świata obowiązuje stawka progresywna. To chyba nie jest przypadek, że najbardziej rozwinięte i najbardziej demokratyczne państwa świata wybrały podatek progresywny a nie liniowy.

 

Druga sprawa, której nie biorą pod uwagę zwolennicy podatku liniowego to kwestia sprawiedliwości społecznej i „ofiary" jaką ponoszą różni podatnicy.

 

Podatek progresywny jest z punktu widzenia całości społeczeństwa sprawiedliwszy od liniowego. Wyższe przychody do budżetu pozwalają na większe kwoty w budżecie, a co za tym idzie większe kwoty na istotne cele socjalne (pomoc najbiedniejszym, tym którym nie udało się w życiu, umożliwienie wyrównywania szans dyskryminowanym grupom i wyrównywanie możliwości startu młodym ludziom).

 

Drugą sprawą jest to, że ludzie nie zawsze są bogaci z powodu swojej przedsiębiorczości. Ktoś może odziedziczyć fortunę i mimo, iż jest mało zdolny, mało pracowity, mało przedsiębiorczy to i tak będzie miał większe dochody niż bardzo zdolny przedsiębiorca startujący od zera. Oczywiście są wyjątki i czasem ludzie od zera dochodzą do wielkich pieniędzy. Ale Bill Gates nie pochodził ze społecznych nizin. Sam Walton nie zaczynał od zera. Nie mówiąc już o tych, którzy odziedziczyli prawdziwe fortuny. Dlatego potrzebna jest polityka wyrównywania szans na starcie dla młodych ludzi (oczywiście wyrównywania, a nie całkowitego zrównania).

 

Wyższość podatku progresywnego nad liniowym jest także udowodniona z punktu widzenia ekonomicznego.

 

System podatkowy powinien być zbudowany tak, aby „ofiara" ponoszona przez poszczególnych podatników była równa. Teoretycznie „ofiara" równa byłaby gdyby wprowadzić podatek liniowy. Ale tylko teoretycznie.

 

I w tym miejscu należy wprowadzić znane z ekonomii pojęcie użyteczności krańcowej. Każdy kto choć trochę uczył się ekonomii wie, że z pierwszego zjedzonego hamburgera mamy większą satysfakcję niż z drugiego, z drugiego mamy więcej użyteczności niż z trzeciego itd. A czwarty może mieć wręcz ujemną użyteczność, bo gdy będziemy najedzeni dodatkowy hamburger może nam zaszkodzić. A więc każda kolejna jednostka danego dobra jest dla nas coraz mniej warta.

 

Z pieniądzem jest tak samo. Im więcej mamy pieniędzy tym mniej są one dla nas warte. Dla milionera 1000 zł to niewiele, dla bezrobotnego to spora kasa. A więc użyteczność 1000 zł dla bezrobotnego będzie większa niż dla milionera.

 

Patrząc na kształt krzywej użyteczności krańcowej można dostrzec, że odnosi się ona również do wielkości procentowych – 10% wzrost przy niskich wartościach daje większą użyteczność niż 10% wzrost przy wartościach wysokich.

 

A więc, gdy komuś kto zarabia 100 000 zł miesięcznie podniesiemy pensję o 10% (czyli o 10 000 zł) wyda te pieniądza na mało istotne rzeczy, na jakieś potrzeby wyższego rzędu, dobra luksusowe itd.

 

Natomiast 10% podwyżka dla kogoś kto zarabia 1000 zł (czyli 100 zł) pójdzie na zaspokojenie najbardziej palących potrzeb, potrzeb podstawowych.

 

Reasumując, 100 zł dla osoby zarabiającej 1000 zł miesięcznie ma większą użyteczność niż 10 000 zł dla osoby zarabiającej 100 000 zł miesięcznie.

 

I właśnie na w/w założeniach opiera się podatek progresywny. Skoro dla bogatych pieniądz ma mniejszą użyteczność, powinni płacić więcej procentowo ze swoich dochodów. Biedni płacą mniej. Ale ponieważ użyteczność pieniądza dla bogatych jest mniejsza niż dla biednych „ofiara" podatkowa bogatego i biednego jest taka sama.

 

I tu mamy sedno sprawiedliwości progresywnego systemu podatkowego.

 

Dlatego też w kwestii podatków powinniśmy wybrać drogę socjalnych demokracji Unii Europejskiej, które stawiają przede wszystkim na państwo sprawiedliwe, socjalną Europę i pomoc najbiedniejszym.

 

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. odwrotnie
    Niema czegoś takiego jak sprawiedliwy system podatkowy. Każdy jest pod jakimś względem niesprawiedliwy.
    Proponuję np system w którym obowiązuje zasada – im więcej korzystasz z pomocy państwa, tym (co zrozumiałe) więcej płacisz podatków.
    Bogaci nie korzystają z pomocy socjalnej i państwowej służby zdrowia, więc płacą mniej. Biedni na odwrót – bulą więcej, bo coś z tego dostają.
    To wygląda całkiem sprawiedliwie, czyż nie?

  2. odwrotnie
    Niema czegoś takiego jak sprawiedliwy system podatkowy. Każdy jest pod jakimś względem niesprawiedliwy.
    Proponuję np system w którym obowiązuje zasada – im więcej korzystasz z pomocy państwa, tym (co zrozumiałe) więcej płacisz podatków.
    Bogaci nie korzystają z pomocy socjalnej i państwowej służby zdrowia, więc płacą mniej. Biedni na odwrót – bulą więcej, bo coś z tego dostają.
    To wygląda całkiem sprawiedliwie, czyż nie?

  3. Uff, aż się musiałam zalogować.
    Wczorajszy pana tekst zmuszał przynajmniej do jakiś tam przemyśleń, ale dzisiejszy to już socjalistyczny bełkot.
    Zacznijmy od tego, co to za argument typu ” bo w innych państwach tak mają, tak robią”. Każde państwo powinno uwzględniać własne uwarunkowania, a nie ślepo naśladować innych.
    Po drugie, nie rozumiem co ma pan na myśi pisząc o ofierze sprawiedliwości społecznej.Jeśli ktoś tu może być ofiarą to tylko ci co zapieprzają, a potem państwo zabiera połowę zarobków, żeby obdzielić cwanych leni.
    Po trzecie, nie uważam aby państwo, a szczególnie nasze, sprawdzało się w roli dobrego dystrybutora. Wystarczy popatrzeć ile szmalu z podatków wycieka, pominę fakt, że często ci naprawdę potrzebujący są pozostawieni samym sobie.
    Po czwarte, jeśli ktoś mało zdolny odziedzicza fortunę to chce pan go ukarać za to , że miał zdolnych i pracowitych przodków, no to już jest demagogia pełną gębą.
    I na koniec, liniowy na swój sposób jest tak samo progresywny, proszę sobie policzyć ile to będzie 10% od 100 zł, a ile 10% do 10000zł.
    W zasadzie ani pan mnie ani ja pana i tak nie przekona.

  4. Uff, aż się musiałam zalogować.
    Wczorajszy pana tekst zmuszał przynajmniej do jakiś tam przemyśleń, ale dzisiejszy to już socjalistyczny bełkot.
    Zacznijmy od tego, co to za argument typu ” bo w innych państwach tak mają, tak robią”. Każde państwo powinno uwzględniać własne uwarunkowania, a nie ślepo naśladować innych.
    Po drugie, nie rozumiem co ma pan na myśi pisząc o ofierze sprawiedliwości społecznej.Jeśli ktoś tu może być ofiarą to tylko ci co zapieprzają, a potem państwo zabiera połowę zarobków, żeby obdzielić cwanych leni.
    Po trzecie, nie uważam aby państwo, a szczególnie nasze, sprawdzało się w roli dobrego dystrybutora. Wystarczy popatrzeć ile szmalu z podatków wycieka, pominę fakt, że często ci naprawdę potrzebujący są pozostawieni samym sobie.
    Po czwarte, jeśli ktoś mało zdolny odziedzicza fortunę to chce pan go ukarać za to , że miał zdolnych i pracowitych przodków, no to już jest demagogia pełną gębą.
    I na koniec, liniowy na swój sposób jest tak samo progresywny, proszę sobie policzyć ile to będzie 10% od 100 zł, a ile 10% do 10000zł.
    W zasadzie ani pan mnie ani ja pana i tak nie przekona.

  5. przeczytałem i tekst i komentarze
    Faktycznie, podatki i tortury to najdonioślejsze wynalazki ludzkości.

    A nie przyszło drogiemu autorowi do głowy, że podatek progresywny jest kryminogenny i destrukcyjny?
    Albo zmusza do omijania prawa albo demotywuje do gospodarczej aktywności.
    Albo jedno i drugie.

  6. przeczytałem i tekst i komentarze
    Faktycznie, podatki i tortury to najdonioślejsze wynalazki ludzkości.

    A nie przyszło drogiemu autorowi do głowy, że podatek progresywny jest kryminogenny i destrukcyjny?
    Albo zmusza do omijania prawa albo demotywuje do gospodarczej aktywności.
    Albo jedno i drugie.

  7. Nie wiem co lepsze, wiem
    Nie wiem co lepsze, wiem jedno obie wersje przez obie strony są narzędziem propagandy, nie racjonalnego rachunku. Faktem jest, że ci co eksperymentowali z liniowym raczej teraz liżą rany. Na podatkach się nie znam, na pisaniu się znam i ciesze się, że piszesz. Pozdrawiam.

    • A jaki jest związek między
      A jaki jest związek między podatkiem liniowym, a recesją? Żaden. Estończycy mieli liniowy przez kilkanaście lat i przez kilkanaście lat ten podatek świetnie się sprawdzał. Dopiero “wąż walutowy” i kredytowe szaleństwo doprowadziły do recesji.

  8. Nie wiem co lepsze, wiem
    Nie wiem co lepsze, wiem jedno obie wersje przez obie strony są narzędziem propagandy, nie racjonalnego rachunku. Faktem jest, że ci co eksperymentowali z liniowym raczej teraz liżą rany. Na podatkach się nie znam, na pisaniu się znam i ciesze się, że piszesz. Pozdrawiam.

    • A jaki jest związek między
      A jaki jest związek między podatkiem liniowym, a recesją? Żaden. Estończycy mieli liniowy przez kilkanaście lat i przez kilkanaście lat ten podatek świetnie się sprawdzał. Dopiero “wąż walutowy” i kredytowe szaleństwo doprowadziły do recesji.

  9. “To chyba nie jest przypadek,
    "To chyba nie jest przypadek, że najbardziej rozwinięte i najbardziej demokratyczne państwa świata wybrały podatek progresywny a nie liniowy"
    Chyba nie jest tajemnicą, że Polska nie jest najbardziej rozwiniętym państwem świata. Wciąż się dorabiamy i gonimy bogatsze od nas kraje zachodnie. Na tym etapie niskie i proste podatki są zdecydowanie lepsze, niż wysokie i skomplikowane.

    "Podatek progresywny jest z punktu widzenia całości społeczeństwa sprawiedliwszy od liniowego. Wyższe przychody do budżetu pozwalają na większe kwoty w budżecie, a co za tym idzie większe kwoty na istotne cele socjalne"
    A kto Ci powiedział, że podwyżka stawek podatkowych i zwiększenie progresji wpłynie na wyższe wpływy do budżetu? Wcale nie musi tak być. Może być dokładnie na odwrót, podwyżka podatków może wpłynąć na spadek wpływów, a obniżka na ich wzrost. Nie lubię się powtarzać, więc powiem tylko, że szerzej pisałem o tym tutaj:
    http://www.kontrowersje.net/node/3921
    Przy okazji polecam dwa artykuły Roberta Gwiazdowskiego na ten temat, które zalinkowałem w komentarzu pod tekstem.

    "ludzie nie zawsze są bogaci z powodu swojej przedsiębiorczości. Ktoś może odziedziczyć fortunę i mimo, iż jest mało zdolny, mało pracowity, mało przedsiębiorczy to i tak będzie miał większe dochody niż bardzo zdolny przedsiębiorca startujący od zera"
    I co z tego? Miał zdolnych, pracowitych i przedsiębiorczych rodziców, więc odziedziczył po nich fortunę. Jeśli odziedziczył też po nich ich pozytywne cechy, to fortunę pomnoży, jeśli nie, to ją roztrwoni. Spora jej część tak, czy siak trafi do budżetu w formie VAT, akcyzy, czy różnych innych podatków, które każdy płaci. O co więc jeszcze chodzi?

    "Im więcej mamy pieniędzy tym mniej są one dla nas warte. Dla milionera 1000 zł to niewiele, dla bezrobotnego to spora kasa. A więc użyteczność 1000 zł dla bezrobotnego będzie większa niż dla milionera"
    Milioner mógłby zatrudnić bezrobotnego przy strzyżeniu trawników, czy przy innej prostej pracy i płacić mu za to tysiąc złotych. Ty wolisz, by bezrobotny nadal był bezrobotny i by dostawał ten tysiąc w prezencie od podatników. Przy okazji zakładasz, że podatnikiem będzie jakiś milioner, choć milionerzy to promil polskiego społeczeństwa, a wyższy próg podatkowy płaci się już przy nieco ponad 80 tysiącach złotych dochodu rocznie. Ponadto tym progiem objęty jest 1% podatników, w tym osoby zatrudniane przez państwo, które opodatkowuje w tym przypadku samo siebie. Tak więc z ich podatków budżet nie ma "kokosów", a za zasiłki dla bezrobotnych i za całą resztę socjalu najwięcej zapłacą ci, którzy zarabiają mniej, niż 80 tysięcy rocznie, a więc średniacy i biedacy, nie milionerzy.

    "więc, gdy komuś kto zarabia 100 000 zł miesięcznie podniesiemy pensję o 10% (czyli o 10 000 zł) wyda te pieniądza na mało istotne rzeczy, na jakieś potrzeby wyższego rzędu, dobra luksusowe itd."
    Skąd wiesz, że jeśli ten ktoś wyda te dziesięć tysięcy na luksusy, a nie np. na stworzenie nowego miejsca pracy w swojej firmie? Zresztą nawet gdyby te 10 tysięcy chciał przepić, to co Tobie do tego? Jeśli ktoś uczciwie zarobił jakieś pieniądze, to może je wydać jak chce. Powiesz zaraz, że przepicie dziesięciu tysięcy jest niesprawiedliwe społecznie i mało użyteczne dla społeczeństwa, a ja Ci powiem, że jest dokładnie na odwrót. Jeśli Kowalski przepije tyle forsy, to zapłaci wysoki VAT i wysoką akcyzę, dzięki czemu do budżetu wpłynie sporo pieniędzy i będzie można finansować Twoje społecznie sprawiedliwe pomysły. Będzie więc to bardzo użyteczne dla społeczeństwa, nie mówiąc o właścicielach pubów, które Kowalski odwiedzi i którzy też zapłacą dzięki niemu podatki.

    "Biedni płacą mniej. Ale ponieważ użyteczność pieniądza dla bogatych jest mniejsza niż dla biednych „ofiara" podatkowa bogatego i biednego jest taka sama"
    Wybacz, ale to nie jest ekonomia, to tylko i wyłącznie ideologia, dość mętne tłumacząca dlaczego podatek progresywny jest lepszy niż liniowy. Niestety nie jest. W systemie podatku liniowego każdy oddaje państwu taką samą część swoich dochodów. Jeśli zarabiasz 10 tysięcy, a stawka podatkowa wynosi, powiedzmy, 12%, to płacisz 1200 złotych. Jeśli zarabiasz 10 razy więcej, to przy takiej samej stawce płacisz 10 razy więcej, czyli 12 tysięcy. Jest to więc najsprawiedliwsza i najprostsza forma opodatkowania.

    • lenistwo rękojmią zdrowia :))
      Posiedziałem chwilkę w lesie i – zgodnie z oczekiwaniami – przyszedł “ja” i ślicznie wszystko napisał, po kolei i wogoole. A do tego bardzo zgrabnie.

      Poza może jednym – najsprawiedliwszą formą opodatkowania jest pogłówne, a nie podatek liniowy. Skoro każdemu obywatelowi należy się od państwa tyle samo, to każdy powinien po równo – w wartościach bezwzględnych – partycypować w imprezie.
      Opinia moja jest z gatunku SF ale cóż.

      z rybackimi pozdrowieniami
      rzl

      ps. w takiej Szwajcarii na podstawowe ubezpieczenie zdrowotne każdy łoży tyle samo, bez względu na zarobki. A inne sobie dokupuje jeśli uzna, że to konieczne i jeśli go stać.

  10. “To chyba nie jest przypadek,
    "To chyba nie jest przypadek, że najbardziej rozwinięte i najbardziej demokratyczne państwa świata wybrały podatek progresywny a nie liniowy"
    Chyba nie jest tajemnicą, że Polska nie jest najbardziej rozwiniętym państwem świata. Wciąż się dorabiamy i gonimy bogatsze od nas kraje zachodnie. Na tym etapie niskie i proste podatki są zdecydowanie lepsze, niż wysokie i skomplikowane.

    "Podatek progresywny jest z punktu widzenia całości społeczeństwa sprawiedliwszy od liniowego. Wyższe przychody do budżetu pozwalają na większe kwoty w budżecie, a co za tym idzie większe kwoty na istotne cele socjalne"
    A kto Ci powiedział, że podwyżka stawek podatkowych i zwiększenie progresji wpłynie na wyższe wpływy do budżetu? Wcale nie musi tak być. Może być dokładnie na odwrót, podwyżka podatków może wpłynąć na spadek wpływów, a obniżka na ich wzrost. Nie lubię się powtarzać, więc powiem tylko, że szerzej pisałem o tym tutaj:
    http://www.kontrowersje.net/node/3921
    Przy okazji polecam dwa artykuły Roberta Gwiazdowskiego na ten temat, które zalinkowałem w komentarzu pod tekstem.

    "ludzie nie zawsze są bogaci z powodu swojej przedsiębiorczości. Ktoś może odziedziczyć fortunę i mimo, iż jest mało zdolny, mało pracowity, mało przedsiębiorczy to i tak będzie miał większe dochody niż bardzo zdolny przedsiębiorca startujący od zera"
    I co z tego? Miał zdolnych, pracowitych i przedsiębiorczych rodziców, więc odziedziczył po nich fortunę. Jeśli odziedziczył też po nich ich pozytywne cechy, to fortunę pomnoży, jeśli nie, to ją roztrwoni. Spora jej część tak, czy siak trafi do budżetu w formie VAT, akcyzy, czy różnych innych podatków, które każdy płaci. O co więc jeszcze chodzi?

    "Im więcej mamy pieniędzy tym mniej są one dla nas warte. Dla milionera 1000 zł to niewiele, dla bezrobotnego to spora kasa. A więc użyteczność 1000 zł dla bezrobotnego będzie większa niż dla milionera"
    Milioner mógłby zatrudnić bezrobotnego przy strzyżeniu trawników, czy przy innej prostej pracy i płacić mu za to tysiąc złotych. Ty wolisz, by bezrobotny nadal był bezrobotny i by dostawał ten tysiąc w prezencie od podatników. Przy okazji zakładasz, że podatnikiem będzie jakiś milioner, choć milionerzy to promil polskiego społeczeństwa, a wyższy próg podatkowy płaci się już przy nieco ponad 80 tysiącach złotych dochodu rocznie. Ponadto tym progiem objęty jest 1% podatników, w tym osoby zatrudniane przez państwo, które opodatkowuje w tym przypadku samo siebie. Tak więc z ich podatków budżet nie ma "kokosów", a za zasiłki dla bezrobotnych i za całą resztę socjalu najwięcej zapłacą ci, którzy zarabiają mniej, niż 80 tysięcy rocznie, a więc średniacy i biedacy, nie milionerzy.

    "więc, gdy komuś kto zarabia 100 000 zł miesięcznie podniesiemy pensję o 10% (czyli o 10 000 zł) wyda te pieniądza na mało istotne rzeczy, na jakieś potrzeby wyższego rzędu, dobra luksusowe itd."
    Skąd wiesz, że jeśli ten ktoś wyda te dziesięć tysięcy na luksusy, a nie np. na stworzenie nowego miejsca pracy w swojej firmie? Zresztą nawet gdyby te 10 tysięcy chciał przepić, to co Tobie do tego? Jeśli ktoś uczciwie zarobił jakieś pieniądze, to może je wydać jak chce. Powiesz zaraz, że przepicie dziesięciu tysięcy jest niesprawiedliwe społecznie i mało użyteczne dla społeczeństwa, a ja Ci powiem, że jest dokładnie na odwrót. Jeśli Kowalski przepije tyle forsy, to zapłaci wysoki VAT i wysoką akcyzę, dzięki czemu do budżetu wpłynie sporo pieniędzy i będzie można finansować Twoje społecznie sprawiedliwe pomysły. Będzie więc to bardzo użyteczne dla społeczeństwa, nie mówiąc o właścicielach pubów, które Kowalski odwiedzi i którzy też zapłacą dzięki niemu podatki.

    "Biedni płacą mniej. Ale ponieważ użyteczność pieniądza dla bogatych jest mniejsza niż dla biednych „ofiara" podatkowa bogatego i biednego jest taka sama"
    Wybacz, ale to nie jest ekonomia, to tylko i wyłącznie ideologia, dość mętne tłumacząca dlaczego podatek progresywny jest lepszy niż liniowy. Niestety nie jest. W systemie podatku liniowego każdy oddaje państwu taką samą część swoich dochodów. Jeśli zarabiasz 10 tysięcy, a stawka podatkowa wynosi, powiedzmy, 12%, to płacisz 1200 złotych. Jeśli zarabiasz 10 razy więcej, to przy takiej samej stawce płacisz 10 razy więcej, czyli 12 tysięcy. Jest to więc najsprawiedliwsza i najprostsza forma opodatkowania.

    • lenistwo rękojmią zdrowia :))
      Posiedziałem chwilkę w lesie i – zgodnie z oczekiwaniami – przyszedł “ja” i ślicznie wszystko napisał, po kolei i wogoole. A do tego bardzo zgrabnie.

      Poza może jednym – najsprawiedliwszą formą opodatkowania jest pogłówne, a nie podatek liniowy. Skoro każdemu obywatelowi należy się od państwa tyle samo, to każdy powinien po równo – w wartościach bezwzględnych – partycypować w imprezie.
      Opinia moja jest z gatunku SF ale cóż.

      z rybackimi pozdrowieniami
      rzl

      ps. w takiej Szwajcarii na podstawowe ubezpieczenie zdrowotne każdy łoży tyle samo, bez względu na zarobki. A inne sobie dokupuje jeśli uzna, że to konieczne i jeśli go stać.

  11. Pan Gwiazdowski specjalizuje
    Pan Gwiazdowski specjalizuje się w prawie podatkowym, ma też firmę zajmującą się doradztwem podatkowym. Poza tym gdybyś przeczytał te jego teksty, które poleciłem, wiedziałbyś, że niemal w ogóle nie wyraża on w nich swoich poglądów, tylko przytacza poglądy kilku ekonomistów i podaje suche fakty z historii kilku gospodarek, m. in. gospodarki USA, Wielkiej Brytanii, czy Polski. Fakty i liczby, z których wynika, że niskie stawki podatkowe mogą przełożyć się na wysokie wpływy do budżetu i na odwrót, co przeczy temu, co napisał Al. To po pierwsze. Po drugie piszesz o "wpływaniu" na gospodarkę za pomocą polityki fiskalnej i tutaj zgadzam się z tobą – państwo może wpływać na gospodarkę w taki sposób. Robił to np. Ronald Reagan, który obniżył górną stawkę PIT z 70 do 28% i zmniejszył progresję. W czasie jego rządów powstały 3 miliony nowych firm i 17 milionów miejsc pracy, a dochody państwa wzrosły. Robił to także Erhard, który obniżył podatek dochodowy i zwolnił z opodatkowania dochód z pracy w godzinach nadliczbowych, co wraz z ograniczeniem ceł i reformą walutową doprowadziło do zachodnioniemieckiego "cudu" gospodarczego. Na gospodarkę za pomocą polityki fiskalnej wpływał także Hoover, który podniósł najwyższą stawkę podatku z 25 do 63%. Niestety, nie przyniosło to zbyt dobrych efektów, podobnie jak podpisana przez niego ustawa celna Smoota-Hawleya, która podnosiła cła na ponad 20 tysięcy produktów o średnio 58%, co wraz z działaniami odwetowymi doprowadziło do załamania się światowego handlu i która była główną przyczyną Wielkiej Depresji na początku lat 30. Innym przykładem wpływania na gospodarkę za pomocą polityki podatkowej jest dzisiejsza Litwa – od początku roku podniesiono tam akcyzę na alkohol, paliwo i papierosy. W efekcie doszło do wzrostu przemytu i zakupów tych artykułów w sąsiedniej, tańszej Białorusi. Podniesiono też VAT w hotelarstwie i restauratorstwie o 14%. Wg. danych litewskich hotelarzy i restauratorów, w ciągu pierwszych 5 miesięcy obowiązywania tej stawki pracę straciło 10 tysięcy osób w obu sektorach, obroty hoteli zmniejszyły się o 25%, a restauracji o 40%. Odwrotna sytuacja miała miejsce w Irlandii, gdzie w latach 80 obniżono VAT w hotelarstwie z 23% do 12,5%, co zaowocowało podwojeniem się zatrudnienia w ciągu 10 lat. Tak więc masz świętą rację, państwo może wpływać za pomocą podatków na gospodarkę. "Wpływać" może natomiast równie dobrze oznaczać "pobudzać", jak i "psuć". No i po trzecie: wpływy z PIT to zaledwie kilkanaście procent wszystkich dochodów państwa w Polsce. To trochę mało, jak na "aktywny instrument polityki społecznej i gospodarczej". Oczywiście można zwiększyć progresję i podnieść stawki dla "najbogatszych" ( w znacznej części zatrudnianych przez państwo ), ale nie gwarantuje to wcale wzrostu wpływów do budżetu. Raczej wręcz przeciwnie, bo opodatkowanie w Polsce jest i tak wysokie ( 44% PKB Polski to różnego rodzaju podatki, składki, etc., więc tylko kilka procent brakuje nam do Szwecji ), więc jego wzrost przerodzi się raczej w spadek zysków państwa ( krzywa Laffera ), a w okresie kryzysu taki spadek byłby praktycznie gwarantowany.

    PS. Nie "panujmy" sobie.

  12. Pan Gwiazdowski specjalizuje
    Pan Gwiazdowski specjalizuje się w prawie podatkowym, ma też firmę zajmującą się doradztwem podatkowym. Poza tym gdybyś przeczytał te jego teksty, które poleciłem, wiedziałbyś, że niemal w ogóle nie wyraża on w nich swoich poglądów, tylko przytacza poglądy kilku ekonomistów i podaje suche fakty z historii kilku gospodarek, m. in. gospodarki USA, Wielkiej Brytanii, czy Polski. Fakty i liczby, z których wynika, że niskie stawki podatkowe mogą przełożyć się na wysokie wpływy do budżetu i na odwrót, co przeczy temu, co napisał Al. To po pierwsze. Po drugie piszesz o "wpływaniu" na gospodarkę za pomocą polityki fiskalnej i tutaj zgadzam się z tobą – państwo może wpływać na gospodarkę w taki sposób. Robił to np. Ronald Reagan, który obniżył górną stawkę PIT z 70 do 28% i zmniejszył progresję. W czasie jego rządów powstały 3 miliony nowych firm i 17 milionów miejsc pracy, a dochody państwa wzrosły. Robił to także Erhard, który obniżył podatek dochodowy i zwolnił z opodatkowania dochód z pracy w godzinach nadliczbowych, co wraz z ograniczeniem ceł i reformą walutową doprowadziło do zachodnioniemieckiego "cudu" gospodarczego. Na gospodarkę za pomocą polityki fiskalnej wpływał także Hoover, który podniósł najwyższą stawkę podatku z 25 do 63%. Niestety, nie przyniosło to zbyt dobrych efektów, podobnie jak podpisana przez niego ustawa celna Smoota-Hawleya, która podnosiła cła na ponad 20 tysięcy produktów o średnio 58%, co wraz z działaniami odwetowymi doprowadziło do załamania się światowego handlu i która była główną przyczyną Wielkiej Depresji na początku lat 30. Innym przykładem wpływania na gospodarkę za pomocą polityki podatkowej jest dzisiejsza Litwa – od początku roku podniesiono tam akcyzę na alkohol, paliwo i papierosy. W efekcie doszło do wzrostu przemytu i zakupów tych artykułów w sąsiedniej, tańszej Białorusi. Podniesiono też VAT w hotelarstwie i restauratorstwie o 14%. Wg. danych litewskich hotelarzy i restauratorów, w ciągu pierwszych 5 miesięcy obowiązywania tej stawki pracę straciło 10 tysięcy osób w obu sektorach, obroty hoteli zmniejszyły się o 25%, a restauracji o 40%. Odwrotna sytuacja miała miejsce w Irlandii, gdzie w latach 80 obniżono VAT w hotelarstwie z 23% do 12,5%, co zaowocowało podwojeniem się zatrudnienia w ciągu 10 lat. Tak więc masz świętą rację, państwo może wpływać za pomocą podatków na gospodarkę. "Wpływać" może natomiast równie dobrze oznaczać "pobudzać", jak i "psuć". No i po trzecie: wpływy z PIT to zaledwie kilkanaście procent wszystkich dochodów państwa w Polsce. To trochę mało, jak na "aktywny instrument polityki społecznej i gospodarczej". Oczywiście można zwiększyć progresję i podnieść stawki dla "najbogatszych" ( w znacznej części zatrudnianych przez państwo ), ale nie gwarantuje to wcale wzrostu wpływów do budżetu. Raczej wręcz przeciwnie, bo opodatkowanie w Polsce jest i tak wysokie ( 44% PKB Polski to różnego rodzaju podatki, składki, etc., więc tylko kilka procent brakuje nam do Szwecji ), więc jego wzrost przerodzi się raczej w spadek zysków państwa ( krzywa Laffera ), a w okresie kryzysu taki spadek byłby praktycznie gwarantowany.

    PS. Nie "panujmy" sobie.

  13. Najsprawiedliwszy podatek, to…
    regresywny.
    Im więcej pracujesz i przez to zarabiasz, tym mniejszy podatek (procentowo) powinieneś płacić.
    Można oczywiście ustalić jakiś próg, poniżej którego regresja procentowa nie spada, np 12 %. Tuzin to magiczna liczba (apostołowie i takie inne tam).

    Przy podatku regrseywnym, wszyscy by się wręcz palili do ujawniania dochodów.

  14. Najsprawiedliwszy podatek, to…
    regresywny.
    Im więcej pracujesz i przez to zarabiasz, tym mniejszy podatek (procentowo) powinieneś płacić.
    Można oczywiście ustalić jakiś próg, poniżej którego regresja procentowa nie spada, np 12 %. Tuzin to magiczna liczba (apostołowie i takie inne tam).

    Przy podatku regrseywnym, wszyscy by się wręcz palili do ujawniania dochodów.