Reklama

Pamiętamy jak lekarze chcieli się obronić przed odpowiedzialnością za „błędne refundacyjnie” przepisanie leku? Pieczątki, dyskusje, groźby. Wyrolowano ich.

Pamiętamy jak lekarze chcieli się obronić przed odpowiedzialnością za „błędne refundacyjnie” przepisanie leku? Pieczątki, dyskusje, groźby. Wyrolowano ich.
Jak nie z tej, to z tamtej strony, bo… za błędnie wypisaną receptę nie będzie odpowiadać lekarz, a dyrektor placówki leczniczej, w której lekarz jest zatrudniony.
I tenże dyrektor będzie mógł to przerzucić na lekarza w formie… kary, do 3-krotnej wysokości pensji lekarza. Urzędnik ma więc czyste ręce, a minister dalej może reformować.
Parę dni temu wzywałem wieczorem pogotowie do wiekowej kobiety. Przyjechało, zabrało. Po trzech godzinach kobieta wróciła na własnych nogach.
Rozumiem, że S. Zdrowia jest po reformie tak biedna, że nie stać jej na odwiezienie pacjentki.
Rozumiem, że po reformie Pogotowie ma obowiązek zabrać kapitał ludzki /w tym przypadku to już nie kapitał lecz zbędny balast – ma 87 lat/ na izbę przyjęć, tam mu coś zaaplikować by niebezpieczny objaw, jak to piszą w Karcie Informacyjnej – „uzyskano regresję” – usunąć i wywalić z Izby.
Nie rozumiem zaś – dlaczego?
Skoro można było zadzwonić do domu z pytaniem – jaki lek brał ostatnio kapitał ludzki – można też było, przed wywaleniem z Izby, zadzwonić z pytaniem o możliwość przyjazdu po kapitał ludzki własnym transportem, bo my, S. Zdrowia, biedni, coraz biedniejsi…
Nie rozumiem też – dlaczego?
Skoro w Karcie Informacyjnej podano w zaleceniach rodzaj leku, którym należy kontynuować dalszą pomoc /leczenie/ nie wypisano na ten lek recepty.
Bo – nie poinformowano kapitału ludzkiego /lub opiekuna – bo nie dzwoniono/, że lek musi być wypisany na receptę,
dlatego – trzeba było pojechać do nocnej apteki by dowiedzieć się, że – „przykro mi, ale to lek na receptę”,
dlatego – trzeba było czekać do następnego dnia by stanąć do kolejki do „pierwszego kontaktu” w tzw. Rejonie i mieć to szczęście być przyjętym tego samego dnia,
dlatego – musi upłynąć mnóstwo czasu, a swój czas muszą poświęcić ludzie postronni i wywalać swoje pieniądze by funkcjonowała S. Zdrowia.
Lek kosztował 7,01 zł – słownie: siedem złotych i 1 grosz.
Czy dlatego lekarz z Izby Przyjęć nie wypisał recepty bo nie wiedział, czy lek podlega refundacji? Czy może na tym polega reforma Służby Zdrowia?
A zabawa w reformę Wieku Emerytalnego?
Całkiem Młody Człowieku, jeśli łudzisz się, że wpłacane co miesiąc składki na „własną starość” do ZUSu SRUsu na cokolwiek ci się przydadzą, i to po 67 roku życia, to lepiej pomyśl o tym jak skłonić tych co byli za „stop Acta” by byli za „stop 67”. To w ich własnym, osobistym, ważniejszym niż Acta, interesie.
Bo starym już lata. Parę lat dłużej czy krócej nie robi im to wielkiej różnicy, ale wam tak. Bo chyba nie po to bierzecie udział w coraz szybszym rozwoju cywilizacji by tyrać /niektórzy tylko lekko/ do końca swych dni.
Jak śmieszne są teraz te programy dla naiwnych np. PZU typu „Złota jesień”.

Podsłuchane w banku /Górny Śląsk/.
Przyszła babcia do banku, mówi – Dzień dobry – i pyta – Jest tam już moja emerytura? – /niestety, tu musi być ta melodia, której słowa nie oddają/
Pani w okienku odpowiada – Jest –
Na to babcia – To proszę mi wypłacić –
Pani w okienku – Ile? –
Babcia – Wszysko –
Okienko – A może pani zostawi trochę na opłaty albo na jakąś lokatę? –
Babcia – Jo sama se opłace kiedy potrzeba, a najlepszo lokata to mom w szufladzie. A na koncie i tak musza wam zostawić 5 złoty co by ta emerytura mogła tu przychodzić, i to starczy. A co mom to mom, to moje – powiedziała chowając pieniądze w torebce i poszła.

Reklama
Reklama