Reklama

A niech tam, pomyślałem i postanowiłem po 30-stu latach, pierwszy raz od zawie

A niech tam, pomyślałem i postanowiłem po 30-stu latach, pierwszy raz od zawieszenia łyżew na kołku, zobaczyć mecz hokejowy między Cracovią a Tychami. Zadzwoniłem do Ryśka z Tychów, przyjaciela z lat młodości, by zorganizował mi bilet. Rychu był wicemistrzem Polski wagi średniej w boksie. Walczył w Górniku Wesoła. Kiedyś to była siła w polskiej lidze bokserskiej. Mecze odbywały się na kopalni. Jak dziś pamiętam umorusane twarze górników, którzy dopiero co wychynęli na powierzchnię i nie zdążywszy się nawet umyć, stali na krużgankach w cechowni, drąc się jak wściekli – dołóż mu, połóż go leżeć a czasem jak im się zawodnik drużyny przyjezdnej szczególnie nie podobał, to można było usłyszeć – dobij go, lub nawet – zabij go.

Reklama

 

Niestety, bilety były już dawno wyprzedane, więc Rysiek zadzwonił do Michała a ten obiecał wprowadzić mnie do środka. Michał zajmuje się obecnie spikerką. Kiedyś był bramkarzem. Umówiliśmy się pod tylną bramą. Patrzę, przechodzi koło mnie facet i myślę sobie, skąd ja znam ten pysk? Lecz nie przyszło mi do głowy, że to może być mój dawny kolega z drużyny. Po 30-stu latach ludzie się zmieniają niesamowicie. Ząb czasu kąsa nieubłaganie. Żłobi coraz głębsze bruzdy na twarzach i coraz większe fałdy na brzuchach. Mnie wyraźnie potraktował łagodnie, bowiem Michał nie miał problemów z rozpoznaniem moich szlachetnych rysów. 

 

Michał szybko umknął do swojej roboty a ja zobaczyłem idącego naprzeciw mnie siwego starucha jak by żywcem wyjętego z Muppet Show. Wyglądającego jak jeden z tych, co siedzą na galerii. Od razu poznałem Gładzika. Tak go nazywaliśmy, bo miał włosy zawsze przylizane. Brusił nam ślęzuchy. Po polsku – ostrzył łyżwy. Jest teraz kierownikiem drużyny. Gładzik to dziecko szczęścia i przypadku. Nie wiem czy skończył szkołę podstawową czy też nie ale po zakończeniu kariery (nazwijmy tak umownie jego przygodę z hokejem), zajmował się nadal szlifierką. Potem skierowano go na odcinek młodzieżowy i dzisiaj Czerkawski mówi o nim – mój nauczyciel. W międzyczasie poleciał z reprezentacją Polski na turniej do Japonii jako wybitny szlifierz.

 

Mecz oglądałem w towarzystwie Jasia. Był kierownikiem drugiego ataku. To znaczy środkowym. Przyszedł do naszej drużyny z Baildonu, razem ze swoim przyjacielem Bronkiem. Ich synowie, wychowankowie Tychów, przez długi czas byli reprezentantami Polski. Jeden zakończył już grę ale drugi jeszcze śmiga po lodzie. W trzecim meczu play-off, wpakował Cracovii do siatki dwie sztuki. Janek nic się nie zmienił. Nie urósł ale też nie przytył. Pozostał krępym i uśmiechniętym. Nigdy po lodzie nie poruszał się zbyt szybko, lecz nadrabiał tę skazę sprytem, dużym spokojem, szerokim przeglądem sytuacji i zawsze właściwym wyborem partnera, któremu należało adresować krążek.

 

Na przerwie wpadłem w objęcia Rudiemu. Rudolf był skrzydłowym pierwszego ataku. Mój rocznik a nie pije i nie pali. Pewnie musi mieć bardzo dużo robali. W dawnych latach w przerwie meczu zdarzało mu się w kiblu zakurzyć cygaretę. Jak to ludzie potrafią się zmienić na lepsze. Niestety mnie się to nigdy nie zdarza. Na prawym skrzydle miałem Krystiana. Bardzo zdolny zawodnik. Zadebiutował w ekstraklasie hokejowej w wieku 17-stu lat. Przez osiem sezonów graliśmy niezmiennie w jednym ataku. Od roku nie żyje ale jego syn gra na tej samej pozycji w Tychach, na której on kiedyś grał.

 

Z dwudziestu lat uprawiania hokeja pozostało mi jedno zdjęcie drużyny w Panoramie Śląskiej. Kończąc ze sportem, powiedziałem sobie wtedy – było, minęło, a co było i nie jest, nie pisze się w rejestr. Teraz, po upływie 30-stu lat, mogłem powspominać z Jankiem przyjemne chwile, gdy 4 tysiące kibiców śpiewało – Gie Ka Es, Gie Ka Es, do boju Giekaes. Życie było by piękne gdybyśmy tylko zwyciężali, lecz niestety taka jest gra, że jednemu weźmie a drugiemu da i często po przegranym meczu, schodząc ze spuszczoną głową do szatni, trzeba było wysłuchać jak Hanysy darły japę – za co wam mieszkania dali? Albo – wy luje! Do fedrunku! Na dół z wami!

 

Hokeiści Tychów byli zatrudnieni na etatach górników dołowych w kopalni Murcki a potem na Piaście w Bieruniu Nowym. Tyle lat pracy na kopalni a ja nigdy na dół nie zjechałem, mimo sporadycznych ale czasem nachalnych nalegań ze strony wstrętnych kiboli.

 

 

Reklama

37 KOMENTARZE

  1. Dziękuję ślicznie. Nawzajem.
    Autentycznie, nie interesował mnie kompletnie uprawiany przeze mnie sport. Moi dawni koledzy bawią się w ligę oldboyów. Organizują turnieje, spotkania i pielegnują przyjaźnie. Ja wyjechałem dawno temu z Polski i …. chyba będę musiał te zaległości nadrobić, bo czasu teraz więcej, no i nostalgii jakby przybyło. A samochodem do Tychów na lodowisko jadę godzinę. Pozdrawiam.

  2. Dziękuję ślicznie. Nawzajem.
    Autentycznie, nie interesował mnie kompletnie uprawiany przeze mnie sport. Moi dawni koledzy bawią się w ligę oldboyów. Organizują turnieje, spotkania i pielegnują przyjaźnie. Ja wyjechałem dawno temu z Polski i …. chyba będę musiał te zaległości nadrobić, bo czasu teraz więcej, no i nostalgii jakby przybyło. A samochodem do Tychów na lodowisko jadę godzinę. Pozdrawiam.

  3. Dziękuję ślicznie. Nawzajem.
    Autentycznie, nie interesował mnie kompletnie uprawiany przeze mnie sport. Moi dawni koledzy bawią się w ligę oldboyów. Organizują turnieje, spotkania i pielegnują przyjaźnie. Ja wyjechałem dawno temu z Polski i …. chyba będę musiał te zaległości nadrobić, bo czasu teraz więcej, no i nostalgii jakby przybyło. A samochodem do Tychów na lodowisko jadę godzinę. Pozdrawiam.

  4. Dziękuję ślicznie. Nawzajem.
    Autentycznie, nie interesował mnie kompletnie uprawiany przeze mnie sport. Moi dawni koledzy bawią się w ligę oldboyów. Organizują turnieje, spotkania i pielegnują przyjaźnie. Ja wyjechałem dawno temu z Polski i …. chyba będę musiał te zaległości nadrobić, bo czasu teraz więcej, no i nostalgii jakby przybyło. A samochodem do Tychów na lodowisko jadę godzinę. Pozdrawiam.

  5. Dziękuję ślicznie. Nawzajem.
    Autentycznie, nie interesował mnie kompletnie uprawiany przeze mnie sport. Moi dawni koledzy bawią się w ligę oldboyów. Organizują turnieje, spotkania i pielegnują przyjaźnie. Ja wyjechałem dawno temu z Polski i …. chyba będę musiał te zaległości nadrobić, bo czasu teraz więcej, no i nostalgii jakby przybyło. A samochodem do Tychów na lodowisko jadę godzinę. Pozdrawiam.

  6. Dziękuję ślicznie. Nawzajem.
    Autentycznie, nie interesował mnie kompletnie uprawiany przeze mnie sport. Moi dawni koledzy bawią się w ligę oldboyów. Organizują turnieje, spotkania i pielegnują przyjaźnie. Ja wyjechałem dawno temu z Polski i …. chyba będę musiał te zaległości nadrobić, bo czasu teraz więcej, no i nostalgii jakby przybyło. A samochodem do Tychów na lodowisko jadę godzinę. Pozdrawiam.