Reklama

Podczas kiedy nasza kochana klasa polityczna zastanawia się jak nawzajem sobie podowalać, troszkę jakby zapomniany leży sobie problem naszej michy z zupą. Jakiej michy z zupą, zapyta ktoś? Ano pełnej bądź pustej michy z zupą. Już wyjaśniam.

Dzięki skutecznej i natychmiastowej reakcji światowych banków centralnych pieniądze, którymi płacimy za tą michę w tempie coraz szybszym tracą swoją wartość. Ludzie zgodnie z oficjalną linią mediów kibicują uchwaleniu planu Poulsona, który wszak “uratuje światowy system finansowy” lub nie :D. Innymi słowy – kryzys wywołany zbyt łatwo dostępnym kredytem, leczy się przejęciem tego całego kupionego na kredyt guana przez obywateli USA. Warto się zastanowić jaki to ma wpływ na wartość pieniądza, w szczególności amerykańskiego. Przecież pieniądze na przejęcie tych długów nie biorą się znikąd – ktoś je musi wyłożyć. Jeżeli wykłada je Państwo, to innymi słowy po prostu je drukuje (a w dzisiejszych skomputeryzowanych czasach nawet drukować nie musi, wsza wystarczy dopisać parę zer w odpowiedniej aplikacji, i już – pieniądze są :D). Warto zauważyć ciekawostkę – link tutaj:

http://deser.pl/deser/1,83453,5788872,Wpadka__Zegar_liczacy_dlug_USA_ma_za_malo_cyfr.html

Reklama

Do czego prowadzi drukowanie kaski, pewnie nie muszę tłumaczyć, ale tak tylko powiem – do inflacji (zapamiętajmy sobie to słowo, w najbliższym czasie będziemy je odmieniać przez wszystkie przypadki, choć na razie nikt za bardzo nie chce tego przyznać, z czynników tzw. oficjalnych – na razie zmienia się tylko jej definicję :D)

Komunikat NBP z 16 czerwca tego roku:

http://www.nbp.pl/Home.aspx?f=aktualnosci/Wiadomosci_2008/necmod.html

Dla tych, którym się nie chce czytać przytoczę tylko najsmaczniejszy kawałek 😀
“…W ramach nowej miary inflacji bazowej z koszyka CPI wyłączane będą – oprócz cen żywności i napojów bezalkoholowych – także ceny energii, na które składają się ceny paliw oraz ceny nośników energii (gaz, energia elektryczna, opał etc.)…”

Po drodze powypadały też inne rzeczy, które drożeją, i słusznie, po co ludziom zawracać głowę spadkiem wartości pieniądza. Dla ciekawych polecam informację ile warta jest obecnie złotówka z 2000 roku 😀

http://nablaone.net/blog/2008/02/12/inflacja-a-podaz-pieniadza/

I tu dochodzimy do naszej michy. Co prawda ludzie posiadający obecnie jakąś wartość na rynku pracy mogą sobie pójść do swojego pracodawcy, walnąć pięścią w stół i zażądać podwyżki (choć tak naprawdę w dużej mierze rewaloryzacji :D), jednak co mniej obrotni muszą pogodzić się z faktem, że są przez polskie Państwo robieni w konia. Co gorsza, są robieni wielowymiarowo – jak wiadomo od czasu procesu pewnego odważnego Pana, któremu szacuneczek po wsze czasy za zdjęcie nam resztek bielma z oczu, pieniądze gromadzone w drugim filarze nie są własnością obywatela, są jedynie do niego przypisane. A w co inwestują te przypisane do nas pieniądze instytucje dbające o ich wzrost, pewnie wiedza wszyscy. A jak nie wiedzą, to niedługo się dowiedzą:

http://www.tvn24.pl/-1,1555796,wiadomosc.html

Och, fundusze tracą – ale to pierwszy raz tak się zdarzyło – powie ktoś – a przecież trzeba patrzeć długookresowo! Proponuję powiedzieć to tym emerytom, którzy właśnie przechodzą na tak pomyślaną emeryturę, ale mniejsza o to, to w końcu tylko niewielka liczba, statystycznie margines, można by powiedzieć. Ale tu przykra wiadomość. Jak sobie dobrze policzyć kilka rzeczy na raz, to wyjdzie, że to iż fundusze prawią nam, iż w poprzednich latach pomnażały nasze pieniądze wcale nie oznacza naszego zysku. A często wręcz przeciwnie. Zastanówmy się więc – kilka procent zysku na naszych wkładach w II filar – pieniędzy obłożonych najpierw haraczem przez ZUS za przekazanie ich do OFE, później marżą OFE jako takiego (niewielką ktoś powie, 🙂 hehe kilkuprocentową jeno), a dodatkowo wszak jeszcze przypisaną do nas kaskę zżera opisana wcześniej inflacja (i to niestety ta realna, bo emeryci nie inwestują w lokomotywy i tramwaje, których ceny pewnie w koszyku obecnie są, w przeciwieństwie do rzadko używanych przez nich prądu i żywności :D). I już nie jest tak różowo. Generalnie raczej wyjdzie nam albo zysk malusi, albo strata znaczna. I tak rok po roku, aż do emerytury :).

I o ile protesty przeciwko pobekiwaniu prezydenta słychać głośno, protesty przeciw gładkiej mowie prezesa (RM) też echem szerokim się odbijają, o tyle głosów sprzeciwu przeciw okradaniu z własnych oszczędności milionów młodych ludzi nie słychać (i niemłodych też, ale jakoś tak fajniej zaliczyć się do młodych 😀 ). Ach, marzy mi się taka wielka manifestacja pod sejmem, pod hasłem – dajcie mi samemu zdecydować o mojej emeryturze! Ale raczej nic z tego, wszak są ważniejsze tematy – PZPN, rada gabinetowa, szczyt Rady Europy, pedofile, i wiele innych. A tu przecież tylko o nasze pieniądze chodzi. O naszą michę, pustą na starość niestety.

Pozostaje tylko jedno, i zdaje się wielu ludzi już doszło do takiego właśnie wniosku – najlepsza emeryturka czeka nas pod naszą rodzinną gruszą lub wierzbą, zakopana głęboko, jak każdy zielony skrzat to potrafi –

http://gielda.onet.pl/0,1840490,wiadomosci.html

————————

A tak w ogóle, chciałbym się przywitać, pierwszy raz na blogu 😀

————————

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Ten fragmencik (w tekscie o
    Ten fragmencik (w tekscie o gescie Mikkego) u mnie laika brzmial:

    “(…) JKM chcial powiedziec mniej wiecej tyle:

    Pieniadz jest towarem jak kazdy inny (prawda odkryta dawno temu przez Kopernika). Jakosc pieniadza z czasem sie pogarsza, a stoi za tym monopol wladzy panstwowej w jego wydawaniu, i grabiez, polegajaca kiedys na stopniowym ujmowaniu mu wartosci przez “rozcienczanie” kruszcu, a potem – juz prawie w naszych czasach – kompletnym oderwaniu pieniadza od zawartosci czy chocby parytetu zlota.

    W calym tym procesie jestesmy przez wladze stopniowo wywlaszczani nie gorzej, niz podatkami, tyle ze w sposob bardziej utajony.

    Pracowalismy, zaplacono nam za efekty tej pracy okreslona iloscia pieniadza, po oplaceniu kosztow oraz podatkow (druga forma grabiezy) zostala nam w reku jakas suma o okreslonej sile nabywczej. Co z tego, w tym czasie wladca skorzystal ze swojego monopolu i dodrukowal sobie drugie tyle pieniedzy. Tym samym posiadane przez nas pieniadze stracily polowe swojej sily nabywczej na rzecz sumy dodrukowanej i pozostajacej w reku wladcy. Zostalismy wywlaszczeni! Polowe tego, co moglismy sobie kupic za nasze pieniadze, kupi sobie nasz wladca za swoje swiezutkie banknoty…

    I tak jestesmy wywlaszczani codziennie. Takim sposobem wlasnie USA, korzystajac ze swego monopolu w drukowaniu dolarow, ktore staly sie waluta swiatowa, systematycznie zagarnia znaczna czesc swiatowego produktu. Przyjrzyjcie sie swoim wlasnym dolarom…

    Janusz, jako skrajny liberal, wywodzi z tego arcylogiczny (inna rzecz, czy i na ile sluszny) wniosek: Powinnismy bronic sie przed ta monopolistyczna grabieza, a najlepsza obrona przed systematycznym psuciem pieniadza bylaby demonopolizacja jego produkcji. Im wiecej producentow, tym lepszy pieniadz.
    Z jego punktu widzenia unifikacja waluty europejskiej to cos dokladnie przeciwnego – dalszy ciag tej monopolizacji. (…)”

    Licznik (na linkowanej stronce) wskazuje, ze ze zlotowki z roku 2000 zostalo nam juz nie 50, lecz tylko 44 grosze…

  2. bzdury
    do rzeczy:
    1. jeśli Państwo chce z własnego budżetu coś finansować, to posiada pieniądze, lub musi się zadłużyć, np. emitując obligacje. Państwo ściąga pieniądze z rynku. Drukowanie pieniądza czy dodawanie kolejnej cyferki z klawiatury komputera, ot tak sobie, tak jak Ty to opowiadasz, to totalna bzdura, chyba, że pochodzisz z Zimbabwe.
    dokładnie to zadłużenie wskazuje “zegar liczący dług USA”;

    2. komunikat NBP, mówi o inflacji bazowej, nie jest to wskaźnik którym posługujemy się na codzień, jest to wskaźnik używany przez analityków NBP,
    powszechnie stosuje się wskaźnik inflacji (index cen towarów i usług konsumpcyjnych) podawany przez GUS;

    3. to prawda, że gdybyś trzymał 1 złoty od 2000 roku w skarpecie miałbyś dziś realnie 44 gr, ale gdybyś trzymał 1 złoty na koncie z oprocentowaniem 8% w skali roku, kapitalizowany co roku, miałbyś na koniec 2008 roku, 1.9990 złotego;

    4. inwestycje funduszy emerytalnych są długoterminowe, a spadek wartości jednostek to rzecz naturalna, gospodarka rozwija się cyklicznie, więc tym samym charakteryzują się inwestycje wszelkiego typu;

    5. na koniec gorączka złota, jeśli więcej będzie takich informacji, to odradzam kupno sztabek;
    w podanym linku: “W chwilach kryzysu jest naturalnym środkiem płatniczym, nietracącym na wartości”, to prawda, ale podkreślę – w chwilach kryzysu, a o ile mi wiadomo to nie ma kryzysu, a jeśli będzie to właśnie z powodu paniki;
    inny fachowiec wieszczy wzrost wartości 1 uncji o ponad 30% w ciągu tygodnia, gratuluję takich doradców;

    Być może redakcja portalu nie ma pojęcia o czym pisze bloger. Kontrowersje.net, to kontrowersje, ale umieszczanie bzdur na stronie głównej sprowokowało mnie do odpowiedzi. Oczywiście Matka Kurka powie, że każdy z nas odpowiada za swoje słowa, w formie reputacji, ale po tym jak osoby oceniające dały tekstowi po pięć gwiadek, ręce mi opadły.
    Nie wiem co powoduje, że autor pisze nieprawdę, ale proszę jedynie o rozsądek, szczególnie w obecnej sytuacji.

    • Montecillo…
      Moze pisze bzdury nasz blogger Kalosh. Moze ja nie umiem tego zweryfikowac, i sam tez pisze bzdury, nie jestem finansista.

      Nie zarzucaj nam jednak dywersji i siania defetyzmu, wypowiadamy wlasne poglady, chocby i glupie, w miejscu do tego przeznaczonym.

      To jedna sprawa.

      Druga jest taka, ze moze nie jestem w stanie wykryc bzdur w tekscie Kalosha, ale mimo studiow prawniczych (gdzie nie ma egzaminu z matmy, nad czym ubolewam) umiejetnosci w zakresie arytmetyki posiadlem w stopniu wystarczajacym, by wiedziec, ze moja zlotowka, ulokowana na 8 lat na lokacie 8% (odsetki kapitalizowane corocznie), przyniesie nie 1,999 PLN, lecz raptem 1,851 PLN, co potraktowane wskaznikiem spadku sily nabywczej przez ten czas = 0,44, przyniesie dumne 0,851 PLN wg wartosci z roku 2000.

      I to przy zalozeniu znalezienia lokaty 8% na cale te 8 lat, i zwolnienia jej od podatku Belki…

      Nie lubie i nie chce sie kopac z koniem, ale jak on mnie kopnie, a ja to przezyje, to mu oddam…

      Pozdrawiam

      • dziękuje, dziękuję, za
        dziękuje, dziękuję, za poprawkę 🙂
        celowo nie uwzględniłem inflacji w warunkach lokowania pieniądza w banku;
        oprocentowanie lokat w różnych bankach, a tym bardziej na przestrzeni kilku lat jest różne (ja przyjąłem uproszczenie), więc potraktowanie mojego uproszczenia wskaźnikiem spadku siły nabywczej (realnym wskaźnikiem), mija się z celem;

        generalnie, istotą lokat bankowych, jest ochrona kapitału, a nasze wirtualne zyski z lokat są zjadane przez inflację i podatki (wychodzimy na zero, ale nie tracimy!);
        nie wiem jednak po co to piszę komuś kto, jak mniemam, ma pochodne od pochodnych w jednym palcu;

        estimado, co to znaczy “nasz bloger”, “nie zarzucaj nam”, dałeś pięć gwiazdek?, ja także tworzę ten portal;
        ja jedynie prosiłem o rozwagę, nie sianie paniki i nie powielanie niezrozumiałych tekstów autora bloga;

        ps. co do Belki, to widzisz ją (przez małe b) w moim oku (brata w twoich wielu opiniach), a u mnie tylko drzazga

        • Montecillo
          drogi Montecillo

          1) PERSONALIA etc.

          “Nasz bloger” alias “blogger” to oczywiscie osoba, w ktorej blogu w danej chwili toczy sie nasza dyskusja, czyli – Kalosh.

          “Nam” wynikalo z przekonania, ze jako “bzdury” zakwalifikowales oba teksty, mowiace o zwiazku inflacji z emisja pieniadza – czyli wpis “naszego blogera” oraz moj autocytat, dany ponizej jako komentarz.

          Nigdzie nie dyskwalifikowalem Ciebie jako wspoltworcy tego portalu. Nie wiem, skad ten zarzut, chyba jakies nieporozumienie…

          Nadal nie wykazales mi, ze jest bzdura wiazanie procesow inflacyjnych ze zwiekszaniem podazy pieniadza (czyli jego emisja, w formie papierowej lub wirtualnej).

          Nie przekonales mnie rowniez, ze moja misja jest uspokajanie rozdygotanej i spanikowanej opinii powaznych inwestorow oraz drobnych ciulaczy, a wyrazanie mojej ogolnej opinii (z zastrzezeniem, zem laik) na portalu dyskusyjnym stanowi sprzeniewierzenie sie tej misji.

          2) “BZDURY”

          Slowo “bzdury” rzecz jasna nie jest obrazliwe, odnosi sie do wypowiedzi, a nie do wypowiadajacego. Moze byc dyskwalifikujace, jezeli odnosi sie do fachowca, od ktorego mozna wymagac niewypowiadania “bzdur” we wlasnej dziedzinie. Wtedy, i owszem, wypowiedz zawierajaca wyraz “bzdury” albo jest prawdziwy, albo nieco obrazliwy – nieslusznie podaje w watpliwosc czyjes kwalifikacje (obrazliwa moze byc takze wszelka krytyka, jezeli dotyczy wypowiedzi samego Pana Prezydenta, ale to juz inna para nomen omen Kalosh´y).

          Nawet jesli slowo “bzdury” nie jest obrazliwe, to jest zdecydowane i mocne – daje wyraz zarowno absolutnej pewnosci, ze krytykowany poglad jest bledny, jak i tego, ze wytkniety blad jest znaczny/jaskrawy.

          Tak sformulowana negatywna ocena odnosi sie zatem zwykle zarowno do wyniku, jak i do zastosowanej metodologii.

          W zrozumialy sposob budzi to co najmniej zainteresowanie krytykowanego, by zapoznac sie z uzasadnieniem tak miazdzacej oceny jego wypowiedzi. Ktos, kto jest tak pewien, ze stwierdzil czyjs jaskrawy blad, powinien przeciez umiec to uzasadnic w sposob jasny, zrozumialy i bezbledny. I jeszcze zwiezly – przeciez prosty, oczywisty blad daje sie rownie prosto wyjasnic.

          W razie braku uzasadnienia, jego niepelnej jasnosci lub bledow – zainteresowanie to nie jest zaspokojone. Pojawia sie pewien dysonans miedzy zdecydowanym brzmieniem krytyki a jej zawartoscia merytoryczna. Ten dysonans prowokuje skrytykoweanego (czasem osobe trzecia), stosownie do okolicznosci, albo do podjecia obrony skrytykowanego pogladu, albo do rewanzu w postaci krytyki samej krytyki, zarowno pod katem jej wyniku, jak i metodologii.

          Utrzymanie takiej wzajemnej krytyki w proporcjonalnym tonie, z uzyciem slow o podobnej mocy, co “bzdura”, nie byloby zadnym ekscesem i zadna miara nie zaslugiwaloby na potepienie. Zwracam jednak uwage, ze slow podobnej mocy w swojej odpowiedzi nie uzylem…

          W mojej replice nie widze wiec zadnej takiej dysproporcji, jak miedzy biblijna “belka” (nie ministrem Belka) we wlasnym oku a “zdzblem” (nie ministrem Kolodka) w cudzym oku. Ale rzecz dotyczy oczu, moze wiec widze ja wadliwie…

          3) PIENIADZE

          Skoro juz poruszamy tematy ewangeliczne, to przytocze pewna apokryficzna przypowiesc o tym, jak Pan Jezus nauczal, a apostolowie Marek i Lukasz z nudow zabawiali sie gra w kosci. Najpierw podjal kosci sw. Marek, i wyrzucil liczbe 17, co jest w grze w kosci liczba wysoka. Potem podjal kosci sw. Lukasz, i wyrzucil oczek 18, co jest w grze w kosci liczba najwyzsza. I ujrzal to Pan Jezus, i podjal kosci, i wyrzucil oczek 19. I rzekl sw. Lukasz: “Bez cudow, Panie Jezu, my tu gramy na pieniadze!”

          Nauka z przypowiesci jest taka, ze zwlaszcza tam, gdzie chodzi o pieniadze, w dobrym tonie jest konsekwentne trzymanie sie tych samych zasad, w szczegolnosci zasad metodologii i arytmetyki.

          Krotko mowiac, albo wszyscy liczymy oczka na kosciach, albo wszyscy robimy cuda…

          Jezeli wiec jedna liczbe (tu: jedynke ze znaczkiem PLN, wyjeta z bielizniarki) traktujesz wspolczynnikiem 0,44, to, dla rzetelnosci porownania, czyli Twojego argumentu, godziloby sie nie zapomniec o potraktowaniu tym samym wspolczynnikiem rowniez drugiej liczby, wyjetej w tych samych warunkach z lokaty, gdyz inaczej Twoje wyniki pasuja do siebie jak hmmm…. widly do tylka, a porownywanie ich mija sie z sensem.

          Gdybys tego bledu metodologicznego nie przeoczyl lub nie przemilczal, to (nawet bez korekty pozostalych kilku niescislosci w tym samym rachunku) sam latwo stwierdzilbys, ze Twoj argument jest chybiony (teraz na domiar zlego przyznajesz, ze uczyniles to celowo…).

          Obrona skrytykowanego, wytykajaca Ci to uchybienie, jest jak najbardziej merytoryczna, metodologicznie prawidlowa i chyba zadna miara nie zasluguje na zarzut jakiejs nieproporcjonalnej zlosliwosci… 😉

          Kiedy na dokladke, poza powyzszym bledem metodologicznym, ten sam Twoj argument na poparcie tezy o “bzdurnosci”:

          a) zaklada nierealistycznie wysoka w dystansie ostatnich 8 lat wartosc (stala lub srednia stopa odsetek od lokaty = 8%),

          b) pomija inny istotny parametr (podatek Belki, znacznie pomniejszajacy efektywna stope odsetek),

          c) zawiera prosty blad rachunkowy (odsetki za 9 zamiast 8 lat)…

          …a kazda z tych niescislosci jest na korzysc Twojego (i tak chybionego) argumentu…

          …to oczekujac, ze adwersarz Ci tego wszystkiego nie wytknie, spodziewasz sie po nim iscie franciszkanskiej lagodnosci… 😉

          Teraz dodajesz, ze funkcja lokaty jest ochrona sily nabywczej pieniadza przeciwko procesom inflacyjnym. Poddaje pod Twoja rozwage, ze juz chocby tylko pierwsza z niezbednych korekt Twojego rachunku wykazuje, ze nawet bardzo dobra lokata bankowa moze pieniadz ochronic tylko czesciowo.

          Uprzedzajac to, napisalem Ci juz wczesniej, iz tak niestety mam, ze jak mnie kon kopnie, a ja to przezyje, to tez go kopne 🙂

          Serdecznosci

          • @estimado
            No nie spodziewałem się, tak zdecydowanej obrony, za nią dziękuję 😀 i to gorąco. Generalnie wytykanie mi błędów może w przyszłości zaowocuje lepszym przyłożeniem się do pisanych tekstów. Tylko podejrzewam, że zamieni się blog wtedy w nieczytelną kronikę finansową, a nie o to mi przecie chodzi.

            Chodzi głównie o to, że jak patrzę co się wyprawia z zabieranymi mi co miesiąc pieniążkami (tak, tak, pracuję na etacie :D), to nie mam już siły płakać. I nie widzę nikogo, żadnej choćby siły politycznej, która byłaby zainteresowana w zmianie tej sytuacji.

    • Chwilę mnie nie było, ale oberwałem, pewnie się nie podniosę 😀
      Na początek chciałbym zaznaczyć, że mój tekst, mimo że porusza temat bardzo ważny, miał w założeniu poruszenie tematu w formie jednak nieco żartobliwej. Żart jako taki pozwala jedynie w ograniczonym stopniu odnosić się do głębokiego meritum sprawy.

      Ad. 1. Owszem, jeżeli Państwo chce wypuścić obligacje, to je wypuszcza. Pytanie tylko czym to się różni od drukowania pieniądza, zważywszy na obecnie działający system bankowy – który rozumie pieniądz jako kredyt. NBP publikuje piękny film, który pokazuje ile pieniędzy generuje jakikolwiek realny wkład pieniężny. Polecam, szczególnie dla tych którzy myślą że pieniądz to taki papierek w naszym portfelu.

      http://www.nbportal.pl/prezentacje/kreacja.html

      Obligacje wykupują banki, na tej podstawie tworzą wirtualne pieniądze – dla nas maluczkich różnica ogromna. Już abstrahując od faktu, ze Państwo jednak pieniądze drukuje, mimo że nie żyjemy w Zimbabwe.

      Podane na blogu geeka informacje dotyczą tego ile złotówek jest w systemie, i jak widać wartość ta ostatnio stale rośnie. Myślę że ma to jakiś związek z inflacją.

      Ad. 2. Rzeczywiście jest wskaźnik częściowy, używany tylko jako jedna ze składowych wskaźnika inflacji jako takiego. Ale mimo to podejrzewam, że znikają z niego następne cen również z tego powodu, że bez nich ten konkretny wskaźnik będzie niższy.

      Ad. 3. Gdybym trzymał złotówki na lokacie z oprocentowaniem 18% w skali roku to miałbym obecnie jeszcze więcej. Tylko co z tego. Ktoś kto po prostu zarabia i wydaje pieniądze, wciąż te same lub z niewielkimi podwyżkami jest do tyłu. Chyba że kupuje tylko komórki, komputery, panele LCD itp. 😀

      Ad. 4. “Spadek wartości jednostek to rzecz naturalna”. Widzisz, ja się nie czepiam tego, że następuje spadek wartości tych jednostek. Wręcz przeciwnie – powiadam, że system OFE jest skonstruowany tak, że nie bardzo może rosnąć. Gdybym miał te pieniądze we własnym portfelu inwestycyjnym, to w chwili przewidywanych przeze mnie zawirowań, poszedłbym w surowce, jak one przejdą z powrotem w akcje itp. Część zainwestował w Polsce, część za granicą, coby zabezpieczyć się przed dojściem do władzy jakiś populistów itp. Mógłbym bardziej zdywersyfikować źródła ryzyka – część tu, część tam, część ówdzie. Dzięki temu może udałoby się dowieźć na koniec kapitał nienaruszony, lub z niewielkim zyskiem. Ale jeżeli Państwo odgórnie ogranicza zakres aktywów, w jakie mogą inwestować OFE (ciekawe że zarabianie na polskich nieruchomościach było bezpieczne dla emerytów z UK, a z Polski już jest to zbyt ryzykowne). Ale jeżeli pieniędzmi do mnie przypisanymi zarządza instytucja, która niezależnie od wyników i tak pobiera prowizję, jeżeli o tym jak na koniec mi to wypłacą decydują politycy w rodzaju Leppera, to nie mam szans uzyskać z tego pewnie nawet niewielkiej części tego co mógłbym mieć.

      Ad. 5. Gorączka złota została podana już całkiem w formie zabawnej dykteryjki, cały artykuł roi się od błędów merytorycznych. Chodzi o sam fakt, iż ludzie zdają się zaczynać rozumieć że papierowy pieniądz w takiej formie jak obecnie może ich pozbawić czegokolwiek w dość szybkim tempie.

      W każdym razie dzięki za wpis, za bzdury się nie obrażam. Ale jeżeli uważasz że generalna konkluzja jest nieprawidłowa, to powiedz proszę, które z poruszanych zagadnień uważasz za błędne:

      a. że pompowanie pieniędzy w system, który wali się bo jest w nim za dużo pieniędzy bez pokrycia jest drogą donikąd?
      b. że NBP zmienia definicję jednej z miar inflacji bazowej
      c. że inflacja zmienia wartość naszych pieniążków i to zmienia w kierunku mało przez nas pożądanym
      d. że oparcie systemu emerytur o system o ograniczonym sposobie inwestowania, prowadzonym przez instytucje mało zainteresowane moim zyskiem, jest nie najlepszym sposobem na zapewnienie “godziwej” emerytury

      Bo tego mniej więcej wpis dotyczy. A przecie tylko prześlizgnąłem się po powierzchni zagadnienia