Reklama

Daleki jestem od reprezentowania TVP w roli pełnomocnika, adwokata, mecenasa, czy też zwykłego obrońcy dokonań, ale za zerwanie rozmów z polskim przedstawicielstwem Sportfive mam głębokie wyrazy szacunku. Prawdopodobną przyczyną odesłania Sportfive wcale nie były szlachetne intencje, raczej widmo bankructwa TVP, które zagląda firmie od czasów światłych rządów Donalda Tuska, mimo wszystko efekt jest zbawienny. Wśród komentarzy odnoszących się do niewątpliwego skandalu występuje spore bogactwo, co mnie akurat cieszy, bo zwykle linia podziału jest czarno-biała. Piszą ludzie, że TVP ma obowiązek transmitować mecze reprezentacji i takie zawody muszą być bezpłatnie dostępne, w końcu płacimy abonament. Bardzo słuszne stanowisko, w pełni popieram, pod warunkiem, że z jednej kieszeni obywatela nie wyjmuje się żywej gotówki, by do drugiej wrzucić ochłap w postaci zakładowego biletu do cyrku. Dlatego zgadzam się również z teoretycznie odmienną opinią, że wywalanie milionów na transmisje meczów, których poziom należy liczyć groszami, jest czymś bardziej skandalicznym, niż brak transmisji. Jeszcze inni powiadają, że dzieje się dobrze, ponieważ kolejne zamieszanie i degrengolada obnaża PZPN oraz całokształt w polskim futbolu.

Klaszczę na stojąco wyrazicielom podobnych krytyk, jednak dla mnie decydująca jest zupełnie inna i tylko gdzieniegdzie poruszana kwestia. Kim jest prezes polskiego przedstawicielstwa Sportfive, komu napycha kabzę i dlaczego, każdemu kibicowi, ale też podatnikowi powinien się otworzyć nóż w kieszenie, po każdej złotówce, która trafia na konto prezesa i pozostałych kolesiów? Andrzej Placzyński vel Andrzej Kafarski to były porucznik Służby Bezpieczeństwa, esbek, chociaż w przypadku pełnienia tej „funkcji” trudno mówić o przedawnieniu. Największym sukcesem „zawodowym” Placzyńskiego było zwerbowanie Konrada Hejmę, tego samego zakonnika, którego w swoim czasie zapraszała Monika Olejnik. Wprawdzie córka MO nie płakała jak nad innym esbeckim kapusiem, Malińskim, ale mógł się zakonnik, donoszący na Wojtyłę, wykazać swoimi rozterkami, co było równie wzruszające. Nie trudno się domyślić, jakimi metodami esbek Placzyński dorobił się kontraktu z PZPN, gdzie od kolegów z branży aż się roi. Co więcej kontrakt z powodzeniem można nazwać umową stulecia, do 2020 roku polscy kibice są skazani na łaskę i niełaskę esbeka Andrzeja Placzyńskiego. Niech porzuca nadzieję wszyscy naiwni, którzy tak tęsknie patrzą w stronę Zbigniewa Bońka, przez wielu delegowanego na zbawcę polskiego futbolu, Trenerskie wyczyny Bońka już na szczęście mamy za sobą, a jeśli chodzi o zdolności menedżerskie, to właśnie pan Zbyszek był i jest gorącym orędownikiem Sportfive i tym samym esbeckiej prezesury. W ostatnim felietonie w Interii http://sport.interia.pl/reprezentacja-polski/news-boniek-odslania-kulisy-tyle-sie-placi-w-europie-za-pilke-rep,nId,633111 Boniek, który przez wielu jest wymieniany jako mesjasz PZPN, dwoi się i troi, aby udowodnić, że esbek Placzyński jest tak naprawdę frajerem i darczyńcą, a w Europie to dopiero są ceny.

Reklama

Rzeczą dość charakterystyczną jest to, że pan Zbyszek chwali się doskonałą znajomością realiów, ba, podaje nawet konkretne liczby i przekonuje, że wie co mówi. Według Bońka cena jaką zaoferował esbek Pełczyński, to 300 tysięcy euro za mecz. Jak dotąd nikt nie był taki pewny ile mecze reprezentacji mogą kosztować i dlaczego TVP nie wypłaciła kasy. Skąd Boniek bierze tę pewność? Chyba nie ze szklanej kuli i bardzo wątpliwe, by TVP przyznała się do podobnych kwot. Żeby mieć taką pewność, jaką ma Boniek, trzeba mieć informacje z pierwszej ręki albo blefować. Pytam Pana Zbyszka, czy Pan Zbyszek wie z pierwszej, w tym wypadku esbeckiej ręki, czy Pan Zbyszek blefuje? Kolejny przepis na PZPN, który ma wymienić jednego Latę na drugiego Bońka jest utrzymaniem kursu. Kiedyś cała Polska cieszyła się, że wiceprezes Listkiewicz zastępuje prezesa Dziurowicza, potem była radość, że odchodzi Listkiewicz i przyszedł Lato, teraz cała nadzieja jest pokładana w Bońku, który blefuje lub ma doskonałe kontakty ze Sportfive i robi jeszcze lepszą prasę esbekowi Placzyńskiemu. Mało mnie zajmują mecze reprezentacji, to zbieranina zmanierowanych nieudaczników, jeszcze mniej interesuje mnie pasienie esbeków i szemranych działaczy. W tej stajni Augiasza trzeba zrobić czystkę i dopiero ludziom pokazywać.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Przecieram oczy ze zdumienia
    Przecieram oczy ze zdumienia czytając na portalach te wszystkie entuzjastyczne komentarze poparcia dla Bońka w roli szefa PZPNu. Jak można być tak naiwnym? Owszem, Boniek potrafi gadać do rzeczy jeśli chodzi o piłkę kopaną, ale ilekroć temat zbacza na PZPN i cały “półświatek” to “Zibi” nagle łagodnieje i staje się piewcą “zdrowego rozsądku”. I tak jest za każdym razem, ilekroć pojawia się w Cafe Futbol czy udziela wywiadu. To jest po prostu “ich” człowiek – tam się obracał, tam ma koleżków; może ma nieco więcej oleju w głowie niż statystyczny leśny dziadek (o Lacie nie mówiąc). Na YouTube wisi chyba jeszcze wywiad Wildsteina z Bońkem, tuż przed wyborem Laty (2008?) i nie pozostawia złudzeń.

  2. Przecieram oczy ze zdumienia
    Przecieram oczy ze zdumienia czytając na portalach te wszystkie entuzjastyczne komentarze poparcia dla Bońka w roli szefa PZPNu. Jak można być tak naiwnym? Owszem, Boniek potrafi gadać do rzeczy jeśli chodzi o piłkę kopaną, ale ilekroć temat zbacza na PZPN i cały “półświatek” to “Zibi” nagle łagodnieje i staje się piewcą “zdrowego rozsądku”. I tak jest za każdym razem, ilekroć pojawia się w Cafe Futbol czy udziela wywiadu. To jest po prostu “ich” człowiek – tam się obracał, tam ma koleżków; może ma nieco więcej oleju w głowie niż statystyczny leśny dziadek (o Lacie nie mówiąc). Na YouTube wisi chyba jeszcze wywiad Wildsteina z Bońkem, tuż przed wyborem Laty (2008?) i nie pozostawia złudzeń.