A było to tak. Wpadli z bronią, napadli, pogrozili, dać kazali, zabrali i uciekli.
Po bezpośrednim ucieknięciu pieszym z miejsca bezpośredniego dokonania czynu,
A było to tak. Wpadli z bronią, napadli, pogrozili, dać kazali, zabrali i uciekli.
Po bezpośrednim ucieknięciu pieszym z miejsca bezpośredniego dokonania czynu,
podjęli ucieczkę dalszą z pomocą pojazdu mechanicznego w formie auta.
Chłop/facet/biznesmen właściciel kantoru dał, bo bronią grozili,
lecz potem wziął się odwagą uniósł
i gonić jął, podobnie jak uciekający uciekać, pieszym biegiem znaczy, pierwej biegiem, następnie mechanicznie przy pojazdu w formie auta pomocy.
Napadacze tak się wydać wystrachali pościgu, pogoni, gonitwy,
że uciekać jęli szybko, bardzo szybko coraz szybciej,
dzięki czemu bohaterską odwagą uniesiony
chłop/facet/biznesmen, w tyle został i z oczu obiekt pogoni utracił.
Utraciwszy obywatelsko, rozsądnie poczynił, na komendę udawszy się prędko, w pośpiechu, pośpiesznie.
Tam zgłosił co zgłosić miał/musiał i mundurowe służby odpowiednie, szkolone,
podjęły to, co stracone z powodu ucieknięcia zostało.
Tymczasem ucieknięcie niekorzystne dla napadaczy przyjęło wzięło formy,
a ściślej formę wypadku, wypadnięcia, rozbicia, zarówno pojazdu pod postacią auta,
jak i jednego z wystrachanych w ucieczce czerepu.
Tak to właśnie.
Jeden trup, drugi ranion, a trzeci co mógł być choć go nie ma, jednak prawdopodobnie był, a uciekł.
Finał napadu, rabunku, rozboju, tragicznym przez dziennikarzy w tytule nazwany.
I tu pytanie, zapytanie, zdziwienie, szczękozwis.
Jaka tragedia, gdzie, czemu, z jakiej racji tragicznej, przygłupiej, cholernej?
Ja tu widzę szczęście, ulgę, i palec boży.
Bo mogło być tak:
-Napadli, zastrzelili właściciela, wpadli do auta, odjechali.
-Napadli, postraszyli bronią, wsiedli do auta, uciekli, właściciel zaczął gonić; ostrzelali, zabili;
ostrzelali, rozbił się i zginął, zranił, poranił; gonił, nie wyrobił się, rozbił itd.
-Napadli, uciekali, w ucieczce wypadek zrobili, czołówka/kraksa/zderzenie, zabitych i rannych bez liku.
-Napadli, uciekli, właściciel zgłosił organom, organy w pościg ruszyły, w pościgu/obławie/blokadzie, ostrzelane, zabite, ranne organy…
Możliwości jest wiele, mnogo ogromnie i dużo, a każda prawie gorsza od stanu zastanego.
Tragedia na drodze bo bandzior/bandyta co z bronią na kantor rabunkowo napada,
nie wyrobił w ucieczce i rozpieprzył się śmiertelnie w polu/na drzewie/gdziekolwiek.
Ja się cieszę.
Dziennikarz się smuci.
Dla mnie dobrze się stało.
Dla niego tragedia.
Ja zły czy on głupi?
Ja głupi czy on szlachetny?
Możliwości jest wiele.
Wiele hałasu może robię o nic. A może nie? Sam nie wiem. Ha! Nieprawda. Wiem jedno. Spośród wszystkich codziennych tragedii na drogach, o których się słyszy i czyta i widzi,
preferuję właśnie takie, gdzie element aspołeczny sam się nie szkodząc innym, skutecznie eliminuje.
Szkoda że drugi przeżył, szkoda że trzeci uciekł. Gdyby tak wszystkich szlag trafił… Statystyki drogowe by wzrosły. Może nowy punkt, czarny punkt, na mapie by wyrósł?
Na pewno publiczne bezpieczeństwo by wzrosło. A tak? Jednego lecz na nasz koszt. Drugiego szukaj, czort wie gdzie, i czort wie co on jeszcze narobi?
Ech… Wszystko przez to że tyle się mówi, pisze/narzeka/stęka/krytykuje, na temat jakości/miałkości/dziadostwa, tak to zwanego dziennikarstwa, że człowiek we wszystkim juz wietrzy, już szuka, już grzebie, już czepiał się będzie.
A może jednak i tragedia?
Wszak zginął człowiek. Bandyta, ale człowiek. Kto jest bez winy i takie tam…
Więc jak to w końcu? Tragedia, czy nie tragedia?
Serce jedno, rozum drugie podtyka/nastraja/dyktuje.
Nie wiem, wiem jednak, jak wcześniej pisałem, że jeśli już, to wolę takie, nie inne tragedie.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7292143,Tragiczny_final_ucieczki_bandytow__ktorzy_napadli.html
Celne
i kontrowersyjne. Ja jednak mam takie starotestamentowe poczucie, że dobrze im tak (wypadek za napadek, ząb za ząb). Mam nadzieję, że tego trzeciego też znajdą, ten ranny zdaje się nie ma za mocnej pozycji przetargowej.
Tylko drzewa szkoda.
Ojciec mój mawiał: szkoda,
to jest jak krowa nasra do studni. Tak mi się przypomniało, bo drzewa szkoda by było, gdyby było wiadomym że na drzewie się zawinęli, a w artykule nie stoi. Ale z “wypadek za napadek” się uśmiałem 🙂