Reklama

Na początku przepraszam za zaniedbywanie obowiązków pisarskich i żeby nie owijać w bawełnę, po chwili czołobitnego kajania się, przechodzę do pisania tekstu, co przez kilka ostatnich&

Na początku przepraszam za zaniedbywanie obowiązków pisarskich i żeby nie owijać w bawełnę, po chwili czołobitnego kajania się, przechodzę do pisania tekstu, co przez kilka ostatnich dni z rzędu mi się nie zdarzyło. Tyle przeprosin, teraz czas na samouwielbienie. Za co ja się uwielbiam? Ano mam dar proroczy, jak już coś przepowiem, to zwykle tak się dzieje i jest tak tym razem. Przepowiedziałem, w dniu pisowskiego kongresu, że prezes nie wytrzyma ze swoim miłosnym wizerunkiem do końca lutego i coś "wywinie" i stało się. Nie ma nawet połowy lutego, a tu już pierwszy poważny błąd.

Wszystko idzie jak z płatka, prezes "zatyka" Lisa, z galanterią góruje nad Olejnik, pokazuje się z paniami z partii w spocie o tym, że Polakom potrzebne są praca i bezpieczeństwo, czyli czyny PIS, nie cuda PO. Nawet inteligientów przeprasza ( co prawda z podkreśleniem tych "prawdziwych i etosowych", co oznacza dalszy podział na inteligiencję i wykształciuchów, ale mniejsza z tym ), słowem polityka miłości, lukier, od jakiego nawet Tuskowi zrobiłoby się niedobrze. I co? I nic, powstaje komisja śledcza, zapowiadano Derę, a jest Wassermann i Macierewicz. Wassermann to pół biedy, choć jego nominacja może budzić kontrowersje, z kolei Macierewicz to strzał w stopę. Prezes, emanując wszechogarniającą miłością i gryząc język, byle nie powiedzieć ulubionego sloganu o układzie oligarchów od stolika brydżowego, proponuje, by w komisji zasiadł ktoś, kto politykę miłości realizuje poprzez tropienie agentów, mało tego, ktoś, kto w miejsce agentów szybko i nieudacznie usuwanych ( pamiętamy sposób w jaki rozwiązywano WSI ) robił w trzy tygodnie agentów nowych ( tak błyskawiczna produkcja nie udałaby się nawet MakGajwerowi, który z grzebienia i szpilki potrafił zbudować karabin ). Mówiąc krótko, PIS nie wytrzymał i uchylił nieco swoją nową maskę, zgłaszając do komisji śledczej kogoś, kto budzi niechęć wszystkich spoza środowiska PIS i RM i odstrasza od Kaczyńskich nawet część światlejszych konserwatystów. Kogoś, kto pokazuje jakie jest prawdziwe oblicze tej partii.

Reklama

W przemianę partii Kaczyńskiego nie wierzyłem nawet przez chwilę. Pewne rzeczy po prostu się nie zmieniają, zresztą nawet te wzruszające przeprosiny z kongresu pokazywały jak naprawdę wygląda sytuacja. Sytuacja wygląda tak, że prezes nadal będzie mówił to, co dotychczas, tylko innymi, ładniejszymi słowami. Będzie też mówił mniej o układzie i lumpenliberałach, a więcej o gospodarce, choć na gospodarce się nie zna. Mimo tego liftingu wszystko zostanie po staremu, nadal będą nasi, ci "prawdziwi" i "etosowi" i tamci, ci gorsi, te wykształciuchy z układu, których na razie przemilczymy. Przemilczymy, ale nie zapomnimy i choć wprost o nich nie powiemy, to między słowami damy im do zrozumienia, że to nie jest prawdziwa miłość. Miłość zresztą nie przyniosła PIS większych efektów. Zapowiadało się na wielki przełom, na powrót do wielkiej gry o najwyższe stołki i co? I nic, PIS nadal ma największy negatywny elektorat, ludzie nadal nie ufają tej partii. Ta nieufność wynika z dwóch lat rządów PIS, z dwóch lat beznadziejnej polityki zagranicznej, z dwóch lat nieprzerwanego szoł, złożonego z nieustających konferencji prasowych, przeplatanych kolejnymi wybrykami koalicjantów i kolejnymi tragikomicznymi wpadkami samej partii PIS i przede wszystkim z dwóch lat wprowadzania kolejnych podziałów, podziałów podkreślanych nawet teraz, w momencie składania przeprosin za dzielenie Polaków.

Nie ma przemiany PIS, jest PIC. Jest partia, której żadna rewolucja wizerunkowa nie pomoże, bo w samym wykonaniu rewolucji pojawiły się poważne luki. Pierwsza ujawniła się już podczas ogłaszania manifestu miłości, druga podczas formowania komisji śledczej. Wkrótce pojawią się kolejne luki i prezes nie wytrzyma. Owszem, będzie twardo grał kochającego ojca narodu, ale w końcu znajdzie się jakiś dziennikarz, który podda testowi wiedzę i kompetencje prezesa, nie opinię na temat bieżących dupereli "wstrząsających" co jakiś czas sceną polityczną. Polityka miłości PIS to domek z kartek walentynkowych, który chwiał się już w chwili powstania, teraz wystarczy byle podmuch i miłość przeminie z wiatrem, a wraz z nią nowy wizerunek. Powrócą cierniste krzewy w mowie ptaków.

Reklama