Reklama

Tak więc republikanie ciągle jeszcze nie mogą zdecydować się którego z czterech kandydatów mogli by obdarzyć zaufaniem, aby mógł stanąć do walki o prezydenturę z urzędującym prezydentem Barackiem H.

Tak więc republikanie ciągle jeszcze nie mogą zdecydować się którego z czterech kandydatów mogli by obdarzyć zaufaniem, aby mógł stanąć do walki o prezydenturę z urzędującym prezydentem Barackiem H. Obamą.

Najnowszą bronią ulubieńca establishmentu Partii Republikańskiej, byłego gubernatora stanu Massachusetts, byłego mormońskiego biskupa i biznesmana, którego majątek ocenia się na ok. $250 mln, jest jeden z jego konkurentów do prezydenckiej nominacji … dr. Ron Paul, republikański kongresman z Teksasu.

Reklama

Mówi się, że Paul ostatnio nie atakuje Romney, ponieważ panowie się dogadali i Romney obiecał wziąść na swojego VP syna kongresmana, senatora ze stanu Kentucky, Rand Paul.

W ostatniej 20-tej debacie kandydatów, nowy lider republikańskiego peletonu, Rick Santorum, były kongresman i senator z Pennsylvanii, konserwatywny katolik, ojciec 7-ga dzieci, znalazł się pod stałym koszącym atakiem tandemu Romney i Paul.

Przechodząc do ostrych ataków Romney zapewnie chce udowodnić, że jest wystarczająco twardy i ostry, aby to on zmierzył się z Obamą w walce o prezydenturę.
Jego notowania znacznie podskoczyły w stanie Michigan, w obliczu nadchodzących tam prawyborów.

Zwycięstwo Romneyego w tym stanie jest bardzo ważne, gdyż tam się urodził, mieszkał do 18 roku życia, tam jego ojciec był gubernatorem. Wcześniej w sondażach w Michigan prowadził Santorum.

Newt Gingrich, były marszałek Kongresu, obecnie katolik (to jego 3-cie wyznanie chrześcijańskie, związane z 3-cim małżeństwem z Callistą Bisek, polskiego pochodzenia), po zwycięstwie w Karolinie Płd., spadł obecnie na trzecie miejsce i w ostatniej debacie będąc zrelaksowany, wypadł bardzo dobrze pokazując swój intelekt i klasę, atakując tylko Obamę, a nie swoich kolegów.

W ostatnich dniach Gingrich ostro krytykuje politykę energetyczną prezydenta Obamy, który w odpowiedzi na gwałtownie wzrastające ceny benzyny, opowiada się za zielonymi, odnawialnymi żródłami energii na eksplatację, dla których wykorzystania nie ma jeszcze dzisiaj dobrych technologii.

Odpowiedzią Gingricha jest zawołanie z 2008 roku Sarah’y Palin: „Drill, Baby, Drill” dowodząc, że USA w szybkim tempie może stać się niezależne i samowystarczalne pod wzgledem energii i nie będzie już potrzeby, aby amerykański prezydent kłaniał się w pas królowi Arabii Saudyjskiej (Obama w 2009 roku). Podając jednocześnie przykład Dakoty Płn. gdzie biznes naftowy kwitnie, a poziom bezrobocia jest nieco powyżej 3%. Gingrich podkreśla, że USA leży na większych złożach naftowych niż Arabia Saudyjska.

Ostatnio „gadające głowy” w main stream mediach popierających Obamę rozpoczeli lament, że pieniądze niszczą politykę. Zwiazane jest to ze słabym wynikiem Super PAC zbierającego funduszę na kampanię Obamy. Przez cały styczeń zebrano jedynie $59 tys., z czego $50 tys. wpłaciła jedna osoba. Oczywiście Obama ma jeszcze dużo czasu na swoje „żebry”. Na pocieszenie komediant ze stacji HBO, Bill Mahr zapowiedział, że wyśle $1 mln czek na Super PAC Obamy i … nie wygląda to na żart.

Rzeczywiście jeśli skontrastować to z dopływem $$ dla republikańskich kandydatów, przedstawia się to naprawdę cieniutko. Weżmy sytuację takiego Gingricha, który chwali się, że uzyskał w ostatnim czasie dotacje od 160 tys. drobnych darczyńców ($25.00 do 50.00).

Przypomnijmy, że Gingrich finansowany jest też w „dużych” banknotach. Poprzednio otrzymał $11 mln i ma obiecane następne $10 mln od amerykańskiego Żyda (rodzice z Ukrainy), kasynowego potentata z Las Vegas, Nevada, Sheldona Adelsona.

Jak poprzednio wspominałem zapłatą Gingricha jest publiczne popieranie sprawy Izraela.
Wydaje się, że wdzięczność b.marszałka Kongresu nie ma granic. Ostatnio nieco przeholował , oświadczając (a jest historykiem), że w holokauście zgineło 7 mln Żydów ( dodał lekką ręką 1 mln, w oczekiwaniu na $10 mln).

Strach pomyśleć jakim zmianom może ulec statystyka ofiar II w.ś., ponieważ Adelson w wypowiedzi dla FORBES-a nadmienił, że może przeznaczyć jeszcze $100 mln, dla nieokreślonego republikańskiego kandydata (niekoniecznie Gingricha).

Przypomnę, że 78 letni Adelson jest właścicielem Venetian Casino w Las Vegas, CEO kasynowego giganta Las Vegas Sands (Singapur i Macau), osobiście wart ok. $25 mld. W polu troski miliardera (przed kryzysem w 2007 roku był 3-cim najbogatszym człowiekiem w świecie) leży państwo Izrael, w którym popiera konserwatywny rząd B. Nathanyahu i finansuje tam 3-cią co do wielkości gazetę, rozdawaną za darmo.

Adelson jest krytyczny wobec socjalistycznych zapędów prezydenta Obamy i jego „kasjerów” m.in. Georga Sorosa, żydowskiego miliardera globalisty i giełdowego watażki.

Co nam pozostaje? Możemy tylko czekać na kolejne lokalne odsłony jak Michigan i Arizona, no i skupić się na wynikach prawyborów Super Wtorek z 6 marca, może wtedy dowiemy się kto tak naprawdę jest liderem w republikańskim wyścigu do Białego Domu…

Jacek K. Matysiak

Reklama

66 KOMENTARZE

  1. Bardzo mnie rozbawiło
    Jak słyszałam w radiu historię Romney’a.

    Romney przegrał republikańskie prawybory w stanie Michigan, skąd pochodzi (choć był gubernatorem stanu Massachusetts), mimo gorących zapewnień o miłości do ojczystego stanu.
    Kilka lat temu General Motors i Chrysler miał bankrutować i Romney był przeciwny udzieleniu pomocy, bo kapitalizm i jego prawa. Obama udzielił pomocy (pieniędzy), bo kapitalizm, wiadomo, czasem potrzebuje pomocy (sic!). Bankructwa skutkowałyby utratą około miliona miejsc pracy, tymczasem okazało się, że oba koncerny wyszły z zapaści i podobno znow zaczęły przynosić zyski; zatrudniały ostatnio ok. 200 tys, ludzi.
    Piszę “podobno”, i w ogóle cały ten wstęp jest zasłyszany, nie zweryfikowałam go “spiskowo”.

    Wyborcy w Michigan zarzucili mu, że chciał utopić amerykański przemysł samochodowy, na co Romeny powiedział, że nie ma nic przeciwko amerykańskim samochodom, sam ma amerykańskie, oraz jego żona też, ma dwa cadillaki.

    Hm, to się nie bardzo spodobało nawet republikańskim wyborcom, klepiącym biedę w tych czasach, ale mniejsza z tym. To zapytali typowo o sportowe zainteresowania, czy się Romney interesuje wyścigami samochodowymi NASCAR. Romney powiedział, że wydarzeń nie śledzi, ale się interesuje, bo jego przyjaciel jest właścicielem zespołu…

    🙂

    • @solano
      Witam, pewnie byłaś na nasłuchu wczesniej, teraz na Drudge-u spojrzałem na wyniki: obydwa stany wygrał jednak Romney. Na dziś umacnia on swoją pozycję lidera: Romney ma 165 delegatów, Santorum 44, Gingrich 38, Paul 27.

      Romney to mormoński arystokrata, tatuś był gubernatorem. Osobowość ma “drewnianą’, choć się zaczyna wyrabiać. Typowy manager, nie widać tam duszy, ale popatrzymy jak to będzie dalej.

      Z bankrucją to jest troche bardziej skomplikowane, czasem warto zły system doprowadzić do naturalnego upadku, przecież jest park maszynowy, technologie, pracownicy, więc się szybko odrodzi, niż pakować społeczne i pożyczone pieniądze (rząd) tak jak Solyndrze, która i tak splajtuje, tylko powstanie większe zadłużenie dla naszych dzieci do spłacania.
      Te zyski , czytałem o tym, tych koncernów polegają na tym, że one wiszą rządowi (czyli nam) jeszcze ciężkie pieniądze, oddały dopiero jakiś ułamek otrzymanej pomocy.

      Jak rząd zacznie się wtracać, jak w socjaliżmie, który bank, czy biznes ma pasć, a który przeżyć, to nie można już mówić o kapitaliżmie, wtedy nie działa wolny rynek. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • “W końcu” się okazało, że wygrał 🙂
        Śmieszne. Fakt, słyszałam wcześniej, jak jeszcze było wiadomo, że nie 🙂

        Rząd się wtrąca do wielu rzeczy i to od dawna. I nie dlatego, że chce, ale ponieważ musi, żeby kapitalizm trwał. Co do regulacji biznesów, mi wystarczy, jak jadę za starym samochodem i się duszę, żeby rozumieć, że regulacje muszą być, bo święte prawo wolności i własności pozwalały (i nadal pozwalałyby) na dowolne spuszczanie ścieków do rzek i dowolne dymy z kominów o dowolnej konstrukcji i wysokości. Na etykę biznesów bez regulacji nie liczę, nic a nic. Już się trochę zdążyłam przejechać na praktykach wolnych biznesów.

        Święte prawo własności, domena konserwatystów republikanów, te ACTA i kopyrajty, dziś znowu wprawiły mnie w rozbawienie. Otóż Gingrich, oraz inni kandydaci uczestniczący w tej prawyborczej zabawie (nijak inaczej tego nazwać, są tak słabi i chyba wiedzą, że nic po nich w wyborach faktycznych) mają sądowe sprawy za… używanie w kampaniach piosenek bez zezwolenia.
        Nie nauczył ich ten przykład z 2010 roku 🙂 To tylko przeprosiny na YouTube, razem z sowitą zapłatą zasądzone…
        .

        • @solano
          Charlie Crist, miał problemy z dezorientacją, poprzednio był republikaninem, nastepnie zmienił partię chcąc dostać się do senatu z Florydy, przegrał i to wszystko. Człowiek bez zasad, przyssany do stołka. W każdym kraju znajdziesz takich setki.

          “Rząd się wtrąca do wielu rzeczy i to od dawna. I nie dlatego, że chce, ale ponieważ musi, żeby kapitalizm trwał. ”

          Nieżle zauważyłaś, rząd wtrąca się na poważnie już od rewolucji bolszewickiej z 1917 r. I jeśli zapytamy jakiego kolwiek komunist,e, socjalistę, czy ich brata przyrodniego faszystę, to oni wszyscy naprawdę nie chcą ale … muszą. A kapitalizmem to najchętniej podtarliby sobie to i owo.
          Niestety, bez poszanowania “świętego” prawa własności, będziemy mieli dzicz i bolszewie (to już zreszta było). Nie lubię powtórek z ludzkiego nieszczęścia. Pozdrawiam.
          Jacek.

          • @solano
            Niestety masz rację, nawet te autentycznie prezentujace się ‘prawdziwki” okazuje się, że są robaczywe. Ale niestety nie miało być o Bolku… Pozdrawiam.
            Jacek.

      • I jeszcze jedno
        Nie ma w USA arystokratów. Konstytucyjnie.
        To jest zwykły mormon, nie żaden arystokrata.
        I ma tylko jedną żonę? To znaczy, legalną według prawa żonę może mieć tylko jedną, ale ile ma kobiet, legalnych według religii?

        • @solano
          Oczywiście, że najważniejszymi dokumentami w USA są Konstytucja i Bill of Rights. Arystokratami było kilku ojców założycieli, np. najbogatszym obywatelem jaki został prezydentem był George Washinghton, Romney jest relatywnie biorąc dużo biedniejszy. O Bushu “W” mówiło się, że urodził się ze srebrną łyzeczka w buzi, arystokrata. Generalnie “rody arystokratyczne” w USA wywodzi się ze statku “Mayflower”.

          Mormońskie “smaczki islamskie”, wielożeństwo, nie jest już przewidziane prawnie od pewnego czasu. Jest praktykowane jeszcze w pewnych obszarach Utah i skupiskach w Arizonie, nie pamiętam czy skończył się proces przeciwko (to był bardzo głośny przypadek) jednemu z liderów “wielożeństwa” za sprawą jakiejś małolaty, najmłodszej z jego żon. Generalnie mówi się o 4 żonach, tak jak w islamie, ale zależy to czy facet ma forsę, aby je utrzymać… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • A, tu się nie dam zagiąć 🙂
            Mormoństwa uczyłam się od Utah-czyka, przybyłego do Kalifornii.
            Też miałam w głowie, jak to jest, że facet jest w stanie utrzymać tyle żon i dzieci, i zadałam takie pytanie.
            Utah-czyk zdziwił się mocno. Żony pracują. Utrzymują i siebie, i dzieci, i może jeszcze wspólnego męża, który na pracę może nie mieć czasu… bo żony i dzieci są wymagające.
            Polecam film “Big Love”.
            Pozdro 🙂

            A tytułów arystokratycznych w tym kraju mieć nie wolno, trzeba się ich zrzec, jeśli się chce być obywatelem. Według Konstytucji. Rozumiem, że pierwsi przybysze mogli mieć tytuły, bo to było przed Konstytucją, ale używanie tytułów jest nielegalne.

          • @solano
            Tak, jest różnica między wielożeństwem w islamie i wśród konserwatywnych mormonów. Kapitalizm jest na tyle postępowy i wyciskający poty z każdego, że kobiety tu pracują. Pamiętam, “Big Love”.
            W demokracjach “legalnie” nie ma tytułów szlacheckich/arystokratycznych, podobnie było w polskiej demokracji szlacheckiej, ale szlachta to obchodziła przyjmując/kupując tytuły arystokratyczne od Habsburgów, czy innych dworów. Pozdrawiam.
            Jacek.

  2. Bardzo mnie rozbawiło
    Jak słyszałam w radiu historię Romney’a.

    Romney przegrał republikańskie prawybory w stanie Michigan, skąd pochodzi (choć był gubernatorem stanu Massachusetts), mimo gorących zapewnień o miłości do ojczystego stanu.
    Kilka lat temu General Motors i Chrysler miał bankrutować i Romney był przeciwny udzieleniu pomocy, bo kapitalizm i jego prawa. Obama udzielił pomocy (pieniędzy), bo kapitalizm, wiadomo, czasem potrzebuje pomocy (sic!). Bankructwa skutkowałyby utratą około miliona miejsc pracy, tymczasem okazało się, że oba koncerny wyszły z zapaści i podobno znow zaczęły przynosić zyski; zatrudniały ostatnio ok. 200 tys, ludzi.
    Piszę “podobno”, i w ogóle cały ten wstęp jest zasłyszany, nie zweryfikowałam go “spiskowo”.

    Wyborcy w Michigan zarzucili mu, że chciał utopić amerykański przemysł samochodowy, na co Romeny powiedział, że nie ma nic przeciwko amerykańskim samochodom, sam ma amerykańskie, oraz jego żona też, ma dwa cadillaki.

    Hm, to się nie bardzo spodobało nawet republikańskim wyborcom, klepiącym biedę w tych czasach, ale mniejsza z tym. To zapytali typowo o sportowe zainteresowania, czy się Romney interesuje wyścigami samochodowymi NASCAR. Romney powiedział, że wydarzeń nie śledzi, ale się interesuje, bo jego przyjaciel jest właścicielem zespołu…

    🙂

    • @solano
      Witam, pewnie byłaś na nasłuchu wczesniej, teraz na Drudge-u spojrzałem na wyniki: obydwa stany wygrał jednak Romney. Na dziś umacnia on swoją pozycję lidera: Romney ma 165 delegatów, Santorum 44, Gingrich 38, Paul 27.

      Romney to mormoński arystokrata, tatuś był gubernatorem. Osobowość ma “drewnianą’, choć się zaczyna wyrabiać. Typowy manager, nie widać tam duszy, ale popatrzymy jak to będzie dalej.

      Z bankrucją to jest troche bardziej skomplikowane, czasem warto zły system doprowadzić do naturalnego upadku, przecież jest park maszynowy, technologie, pracownicy, więc się szybko odrodzi, niż pakować społeczne i pożyczone pieniądze (rząd) tak jak Solyndrze, która i tak splajtuje, tylko powstanie większe zadłużenie dla naszych dzieci do spłacania.
      Te zyski , czytałem o tym, tych koncernów polegają na tym, że one wiszą rządowi (czyli nam) jeszcze ciężkie pieniądze, oddały dopiero jakiś ułamek otrzymanej pomocy.

      Jak rząd zacznie się wtracać, jak w socjaliżmie, który bank, czy biznes ma pasć, a który przeżyć, to nie można już mówić o kapitaliżmie, wtedy nie działa wolny rynek. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • “W końcu” się okazało, że wygrał 🙂
        Śmieszne. Fakt, słyszałam wcześniej, jak jeszcze było wiadomo, że nie 🙂

        Rząd się wtrąca do wielu rzeczy i to od dawna. I nie dlatego, że chce, ale ponieważ musi, żeby kapitalizm trwał. Co do regulacji biznesów, mi wystarczy, jak jadę za starym samochodem i się duszę, żeby rozumieć, że regulacje muszą być, bo święte prawo wolności i własności pozwalały (i nadal pozwalałyby) na dowolne spuszczanie ścieków do rzek i dowolne dymy z kominów o dowolnej konstrukcji i wysokości. Na etykę biznesów bez regulacji nie liczę, nic a nic. Już się trochę zdążyłam przejechać na praktykach wolnych biznesów.

        Święte prawo własności, domena konserwatystów republikanów, te ACTA i kopyrajty, dziś znowu wprawiły mnie w rozbawienie. Otóż Gingrich, oraz inni kandydaci uczestniczący w tej prawyborczej zabawie (nijak inaczej tego nazwać, są tak słabi i chyba wiedzą, że nic po nich w wyborach faktycznych) mają sądowe sprawy za… używanie w kampaniach piosenek bez zezwolenia.
        Nie nauczył ich ten przykład z 2010 roku 🙂 To tylko przeprosiny na YouTube, razem z sowitą zapłatą zasądzone…
        .

        • @solano
          Charlie Crist, miał problemy z dezorientacją, poprzednio był republikaninem, nastepnie zmienił partię chcąc dostać się do senatu z Florydy, przegrał i to wszystko. Człowiek bez zasad, przyssany do stołka. W każdym kraju znajdziesz takich setki.

          “Rząd się wtrąca do wielu rzeczy i to od dawna. I nie dlatego, że chce, ale ponieważ musi, żeby kapitalizm trwał. ”

          Nieżle zauważyłaś, rząd wtrąca się na poważnie już od rewolucji bolszewickiej z 1917 r. I jeśli zapytamy jakiego kolwiek komunist,e, socjalistę, czy ich brata przyrodniego faszystę, to oni wszyscy naprawdę nie chcą ale … muszą. A kapitalizmem to najchętniej podtarliby sobie to i owo.
          Niestety, bez poszanowania “świętego” prawa własności, będziemy mieli dzicz i bolszewie (to już zreszta było). Nie lubię powtórek z ludzkiego nieszczęścia. Pozdrawiam.
          Jacek.

          • @solano
            Niestety masz rację, nawet te autentycznie prezentujace się ‘prawdziwki” okazuje się, że są robaczywe. Ale niestety nie miało być o Bolku… Pozdrawiam.
            Jacek.

      • I jeszcze jedno
        Nie ma w USA arystokratów. Konstytucyjnie.
        To jest zwykły mormon, nie żaden arystokrata.
        I ma tylko jedną żonę? To znaczy, legalną według prawa żonę może mieć tylko jedną, ale ile ma kobiet, legalnych według religii?

        • @solano
          Oczywiście, że najważniejszymi dokumentami w USA są Konstytucja i Bill of Rights. Arystokratami było kilku ojców założycieli, np. najbogatszym obywatelem jaki został prezydentem był George Washinghton, Romney jest relatywnie biorąc dużo biedniejszy. O Bushu “W” mówiło się, że urodził się ze srebrną łyzeczka w buzi, arystokrata. Generalnie “rody arystokratyczne” w USA wywodzi się ze statku “Mayflower”.

          Mormońskie “smaczki islamskie”, wielożeństwo, nie jest już przewidziane prawnie od pewnego czasu. Jest praktykowane jeszcze w pewnych obszarach Utah i skupiskach w Arizonie, nie pamiętam czy skończył się proces przeciwko (to był bardzo głośny przypadek) jednemu z liderów “wielożeństwa” za sprawą jakiejś małolaty, najmłodszej z jego żon. Generalnie mówi się o 4 żonach, tak jak w islamie, ale zależy to czy facet ma forsę, aby je utrzymać… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • A, tu się nie dam zagiąć 🙂
            Mormoństwa uczyłam się od Utah-czyka, przybyłego do Kalifornii.
            Też miałam w głowie, jak to jest, że facet jest w stanie utrzymać tyle żon i dzieci, i zadałam takie pytanie.
            Utah-czyk zdziwił się mocno. Żony pracują. Utrzymują i siebie, i dzieci, i może jeszcze wspólnego męża, który na pracę może nie mieć czasu… bo żony i dzieci są wymagające.
            Polecam film “Big Love”.
            Pozdro 🙂

            A tytułów arystokratycznych w tym kraju mieć nie wolno, trzeba się ich zrzec, jeśli się chce być obywatelem. Według Konstytucji. Rozumiem, że pierwsi przybysze mogli mieć tytuły, bo to było przed Konstytucją, ale używanie tytułów jest nielegalne.

          • @solano
            Tak, jest różnica między wielożeństwem w islamie i wśród konserwatywnych mormonów. Kapitalizm jest na tyle postępowy i wyciskający poty z każdego, że kobiety tu pracują. Pamiętam, “Big Love”.
            W demokracjach “legalnie” nie ma tytułów szlacheckich/arystokratycznych, podobnie było w polskiej demokracji szlacheckiej, ale szlachta to obchodziła przyjmując/kupując tytuły arystokratyczne od Habsburgów, czy innych dworów. Pozdrawiam.
            Jacek.

  3. Bardzo mnie rozbawiło
    Jak słyszałam w radiu historię Romney’a.

    Romney przegrał republikańskie prawybory w stanie Michigan, skąd pochodzi (choć był gubernatorem stanu Massachusetts), mimo gorących zapewnień o miłości do ojczystego stanu.
    Kilka lat temu General Motors i Chrysler miał bankrutować i Romney był przeciwny udzieleniu pomocy, bo kapitalizm i jego prawa. Obama udzielił pomocy (pieniędzy), bo kapitalizm, wiadomo, czasem potrzebuje pomocy (sic!). Bankructwa skutkowałyby utratą około miliona miejsc pracy, tymczasem okazało się, że oba koncerny wyszły z zapaści i podobno znow zaczęły przynosić zyski; zatrudniały ostatnio ok. 200 tys, ludzi.
    Piszę “podobno”, i w ogóle cały ten wstęp jest zasłyszany, nie zweryfikowałam go “spiskowo”.

    Wyborcy w Michigan zarzucili mu, że chciał utopić amerykański przemysł samochodowy, na co Romeny powiedział, że nie ma nic przeciwko amerykańskim samochodom, sam ma amerykańskie, oraz jego żona też, ma dwa cadillaki.

    Hm, to się nie bardzo spodobało nawet republikańskim wyborcom, klepiącym biedę w tych czasach, ale mniejsza z tym. To zapytali typowo o sportowe zainteresowania, czy się Romney interesuje wyścigami samochodowymi NASCAR. Romney powiedział, że wydarzeń nie śledzi, ale się interesuje, bo jego przyjaciel jest właścicielem zespołu…

    🙂

    • @solano
      Witam, pewnie byłaś na nasłuchu wczesniej, teraz na Drudge-u spojrzałem na wyniki: obydwa stany wygrał jednak Romney. Na dziś umacnia on swoją pozycję lidera: Romney ma 165 delegatów, Santorum 44, Gingrich 38, Paul 27.

      Romney to mormoński arystokrata, tatuś był gubernatorem. Osobowość ma “drewnianą’, choć się zaczyna wyrabiać. Typowy manager, nie widać tam duszy, ale popatrzymy jak to będzie dalej.

      Z bankrucją to jest troche bardziej skomplikowane, czasem warto zły system doprowadzić do naturalnego upadku, przecież jest park maszynowy, technologie, pracownicy, więc się szybko odrodzi, niż pakować społeczne i pożyczone pieniądze (rząd) tak jak Solyndrze, która i tak splajtuje, tylko powstanie większe zadłużenie dla naszych dzieci do spłacania.
      Te zyski , czytałem o tym, tych koncernów polegają na tym, że one wiszą rządowi (czyli nam) jeszcze ciężkie pieniądze, oddały dopiero jakiś ułamek otrzymanej pomocy.

      Jak rząd zacznie się wtracać, jak w socjaliżmie, który bank, czy biznes ma pasć, a który przeżyć, to nie można już mówić o kapitaliżmie, wtedy nie działa wolny rynek. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • “W końcu” się okazało, że wygrał 🙂
        Śmieszne. Fakt, słyszałam wcześniej, jak jeszcze było wiadomo, że nie 🙂

        Rząd się wtrąca do wielu rzeczy i to od dawna. I nie dlatego, że chce, ale ponieważ musi, żeby kapitalizm trwał. Co do regulacji biznesów, mi wystarczy, jak jadę za starym samochodem i się duszę, żeby rozumieć, że regulacje muszą być, bo święte prawo wolności i własności pozwalały (i nadal pozwalałyby) na dowolne spuszczanie ścieków do rzek i dowolne dymy z kominów o dowolnej konstrukcji i wysokości. Na etykę biznesów bez regulacji nie liczę, nic a nic. Już się trochę zdążyłam przejechać na praktykach wolnych biznesów.

        Święte prawo własności, domena konserwatystów republikanów, te ACTA i kopyrajty, dziś znowu wprawiły mnie w rozbawienie. Otóż Gingrich, oraz inni kandydaci uczestniczący w tej prawyborczej zabawie (nijak inaczej tego nazwać, są tak słabi i chyba wiedzą, że nic po nich w wyborach faktycznych) mają sądowe sprawy za… używanie w kampaniach piosenek bez zezwolenia.
        Nie nauczył ich ten przykład z 2010 roku 🙂 To tylko przeprosiny na YouTube, razem z sowitą zapłatą zasądzone…
        .

        • @solano
          Charlie Crist, miał problemy z dezorientacją, poprzednio był republikaninem, nastepnie zmienił partię chcąc dostać się do senatu z Florydy, przegrał i to wszystko. Człowiek bez zasad, przyssany do stołka. W każdym kraju znajdziesz takich setki.

          “Rząd się wtrąca do wielu rzeczy i to od dawna. I nie dlatego, że chce, ale ponieważ musi, żeby kapitalizm trwał. ”

          Nieżle zauważyłaś, rząd wtrąca się na poważnie już od rewolucji bolszewickiej z 1917 r. I jeśli zapytamy jakiego kolwiek komunist,e, socjalistę, czy ich brata przyrodniego faszystę, to oni wszyscy naprawdę nie chcą ale … muszą. A kapitalizmem to najchętniej podtarliby sobie to i owo.
          Niestety, bez poszanowania “świętego” prawa własności, będziemy mieli dzicz i bolszewie (to już zreszta było). Nie lubię powtórek z ludzkiego nieszczęścia. Pozdrawiam.
          Jacek.

          • @solano
            Niestety masz rację, nawet te autentycznie prezentujace się ‘prawdziwki” okazuje się, że są robaczywe. Ale niestety nie miało być o Bolku… Pozdrawiam.
            Jacek.

      • I jeszcze jedno
        Nie ma w USA arystokratów. Konstytucyjnie.
        To jest zwykły mormon, nie żaden arystokrata.
        I ma tylko jedną żonę? To znaczy, legalną według prawa żonę może mieć tylko jedną, ale ile ma kobiet, legalnych według religii?

        • @solano
          Oczywiście, że najważniejszymi dokumentami w USA są Konstytucja i Bill of Rights. Arystokratami było kilku ojców założycieli, np. najbogatszym obywatelem jaki został prezydentem był George Washinghton, Romney jest relatywnie biorąc dużo biedniejszy. O Bushu “W” mówiło się, że urodził się ze srebrną łyzeczka w buzi, arystokrata. Generalnie “rody arystokratyczne” w USA wywodzi się ze statku “Mayflower”.

          Mormońskie “smaczki islamskie”, wielożeństwo, nie jest już przewidziane prawnie od pewnego czasu. Jest praktykowane jeszcze w pewnych obszarach Utah i skupiskach w Arizonie, nie pamiętam czy skończył się proces przeciwko (to był bardzo głośny przypadek) jednemu z liderów “wielożeństwa” za sprawą jakiejś małolaty, najmłodszej z jego żon. Generalnie mówi się o 4 żonach, tak jak w islamie, ale zależy to czy facet ma forsę, aby je utrzymać… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • A, tu się nie dam zagiąć 🙂
            Mormoństwa uczyłam się od Utah-czyka, przybyłego do Kalifornii.
            Też miałam w głowie, jak to jest, że facet jest w stanie utrzymać tyle żon i dzieci, i zadałam takie pytanie.
            Utah-czyk zdziwił się mocno. Żony pracują. Utrzymują i siebie, i dzieci, i może jeszcze wspólnego męża, który na pracę może nie mieć czasu… bo żony i dzieci są wymagające.
            Polecam film “Big Love”.
            Pozdro 🙂

            A tytułów arystokratycznych w tym kraju mieć nie wolno, trzeba się ich zrzec, jeśli się chce być obywatelem. Według Konstytucji. Rozumiem, że pierwsi przybysze mogli mieć tytuły, bo to było przed Konstytucją, ale używanie tytułów jest nielegalne.

          • @solano
            Tak, jest różnica między wielożeństwem w islamie i wśród konserwatywnych mormonów. Kapitalizm jest na tyle postępowy i wyciskający poty z każdego, że kobiety tu pracują. Pamiętam, “Big Love”.
            W demokracjach “legalnie” nie ma tytułów szlacheckich/arystokratycznych, podobnie było w polskiej demokracji szlacheckiej, ale szlachta to obchodziła przyjmując/kupując tytuły arystokratyczne od Habsburgów, czy innych dworów. Pozdrawiam.
            Jacek.

  4. niezła szajka
    Wygląda na to, że ci amerykańscy politycy, a zwłaszcza senatorowie, kongresmeni i kandydaci na prezydenta to jakaś banda gangsterów posługujących się polityką.
    Niby tak jak w Polsce, ale u nas ten model działa jakoś gorzej.
    Słabsze tradycje, czy co?

    • @chlor
      Dokładnie, jest takie antybakteryjne powiedzenie o politykach i wyborcach: Nigdy nie zakochaj się w polityku, bo cię zawsze wydmucha i zostawi… Czy to w Polsce, czy gdzieś indziej, geografia nie ma znaczenia, zawsze ten mechanizm pracuje tak samo.

      Dla osobistej higieny zawsze patrz im na ręce. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • dziwny kraj
        Ale to ciekawe dlaczego takie szemrane osobniki jak dziedziczni senatorowie, łapówkowi miliarderzy, właściciele połowy jakiegoś stanu, Izraelskie szpiony, zakładnicy koncernów i kumple mafiozów nie budzą żadnego zdziwienia ani sprzeciwu w społeczeństwie amerykańskim i z powodzeniem biorą udział w wyborach?

        • @chlor
          Amerykanie tradycyjnie są tolerancyjni i prywatni. Co wiecej historycznie rzecz biorąc nie znoszą “równości”, zauwazył już to Alexis Tocqueville w swojej “Democracy in America”, 1835 r. Dla przykładu, na dłuższej ulicy w większym miasteczku, można znależć kilka kościołów różnych wyznań. Nikomu to nie przeszkadza… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Różne kościoły nie przeszkadzają
            Ani różne fryzury czy ubrania, czy orientacje, tu jest toleranacja, fakt. Ale poza takimi sprawami, ludzie to ludzie, nie ma czegoś takiego jak “Amerykanie”, to był i jest bardzo dynamiczny zlepek.

            W 1835 roku Tocqueville napisał, co myślał, bo to nie on był niewolnikiem. Siedział sobie w saloniku i tworzył legandę.

            Democracy od początku dotyczyła “all men”, wszystkich mężczyzn, białych wolnych obywateli. Po wojnie domowej (lata 1860-te) wprowadzono tzw. poll tax, podatek od głosowania (trzeba było zapłacić za zarejestrowanie się na liście wyborczej), było to zaporowe dla uwolnionych czarnych, aby nie głosowali; biali byli zwolnieni z tego podatku.
            Jeszcze w Mississipi w latach 60-tych, opłata za prawo do głosowania to była równowartość dzisiejszych 14 dolarów. Poll tax w całych Stanach obowiązywał aż do 1966 roku.
            No i tak to brzydko ta demokracja wyglądała, i nie ma co powoływać się na legendy. Nota bene, nadal pisane, żwawymi piórami.

            Nie ma przyzwolenia do urawniłowki, co nie znaczy, że niesprawiedliwość nie jest zauważana. Jeden pracuje i ledwo zipie, drugi ma się dobrze bez pracy.
            Tradycyjną wartością jest praca i przedsiębiorczość, ale korupcja pod ładną nazwą inwestor albo lobbysta, to jest nowa tradycja.

            Pozdrawiam.

          • @solano
            Alexis T. przypłynął do Ameryki z kolegą, aby tak naprawdę przebadać i opisać jej system więziennictwa, tylko tyle zjawisk go tu uderzyło jako Europejczyka, że nie mógł zatrzymać pióra. On właśnie nie siedział, on pracował jak dobry socjolog w terenie i tam czynił swoje obserwacje. Jednym z jego wniosków była teza, że w przyszłości świata bardzo dużą rolę odegrają dwa państwa, USA i Rosja.

            Co do praw obywatelskich to w historii oczywiście one zmieniały się, ale zawsze związane były z cenzusem majątkowym ( co najmniej od demokracji Aten), wystarczy sięgnąć do klasyków. Nie inaczej (chociaż nasza demokracja była bardzo postępowa) było w imperium polskim w I Rzeczypospolitej i to po woli zmieniało się w kierunku rozszerzania bazy wyborczej w społeczeństwie.

            W każdym systemie organizującym społeczeństwa na przestrzeni wieków mają miejsce dewiacje, naciekawszym “case study” są chyba starożytne Ateny, ich demokracja, z radykalnymi rewolucjami, które Atenami wstrząsały.

            Podobnie było w czasach nowożytnych w Paryżu (komuna paryska) i w Moskwie (krwawy, wyniszczającvy ekperyment bolszewicki), czy też chyba jeszcze okrutniejsze, zbrodnicze “wyrównywanie” w Chinach, czy kompletne zezwierzęcenie w Kambodży przez studenta oświeconego prof. Sartre (z Sorbony) Pol Pota. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • Przegląd zagadnień z dziedziny demokracji
            Jacku, demokracja ateńska dotyczyła tylko wąskiej grupy obywateli, tak.
            Były różne wydania demokracji, tak.

            Ale dlaczego ta amerykańska jest taka wspaniała? Skoro nie jest. O to mi chodzi, o nieuprawnioną, a napisaną i na całym świecie kultywowaną.. legendę o demokracji.

            Co do więziennictwa, to jest ciekawa sprawa. Na początku Stanów Zjednoczonych, tak samo jak na początku Australii, przybyły jakieś elity, ale potem było to miejsce zsyłki więźniów, dla których nie było miejsca w Królestwie. Pracowali w rolnictwie i w sadach.

            Pracowałam z fajnym facetem, doktorem nauk, który otwarcie mówił, że jego pra-pra-przodkowie to dwóch złodziei i jedna prostytutka. Status rodziny wypracowała Czeszka, która miała odwagę się za jednego z zesłanych złodziei wydać.

            Co do Australii, to do tej pory mają język, którego nie sposób zrozumieć władając angielskim. Akcent, ale i wyrażenia jakieś takie niedzisiejsze.. ten język został nabyty i zbudowany na staroangielskiej grypserze (języku marginesu społecznego).

            Pozdrowienia 🙂

          • @solano
            To wszyscy chyba wiedzą, że demokracja ateńska zasadzała sie na cenzusie, na obywatelach z prawem własności i oczywiście nie włączała w przestrzeń obywatelską niewolników. Dziś można przestudiować przyblizone liczby, poszczególnych grup społecznych i ich proporcje.

            Nie ma wspaniałych form ustrojowych, jest tyko wspaniałe kłamstwo o takowych, jak np. wioski potiomkinowskie zorganizowane dla zagranicznych dziennikarzy w Rosji Sowieckiej. Takie kłamstwa prosperowały przez wiele lat.

            Churchill w jednej ze swoich słynnych mów, znęcał się swoim krasnomówstwem nad niedociągnięciami demokracji kończąc, że jednak jak do tej pory jeszcze nic lepszego (oprócz słodkich kłamstw dla łatwowiernych owieczek) nie wymyślono na tym świecie.

            Tak to prawda, Australia, to była kolonia karna imperium, coś jak za caratu Syberia (tylko, że ta dotyczyła bardziej “politycznych” niż k. + złodzieje. Pozdrawiam.
            Jacek.

  5. niezła szajka
    Wygląda na to, że ci amerykańscy politycy, a zwłaszcza senatorowie, kongresmeni i kandydaci na prezydenta to jakaś banda gangsterów posługujących się polityką.
    Niby tak jak w Polsce, ale u nas ten model działa jakoś gorzej.
    Słabsze tradycje, czy co?

    • @chlor
      Dokładnie, jest takie antybakteryjne powiedzenie o politykach i wyborcach: Nigdy nie zakochaj się w polityku, bo cię zawsze wydmucha i zostawi… Czy to w Polsce, czy gdzieś indziej, geografia nie ma znaczenia, zawsze ten mechanizm pracuje tak samo.

      Dla osobistej higieny zawsze patrz im na ręce. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • dziwny kraj
        Ale to ciekawe dlaczego takie szemrane osobniki jak dziedziczni senatorowie, łapówkowi miliarderzy, właściciele połowy jakiegoś stanu, Izraelskie szpiony, zakładnicy koncernów i kumple mafiozów nie budzą żadnego zdziwienia ani sprzeciwu w społeczeństwie amerykańskim i z powodzeniem biorą udział w wyborach?

        • @chlor
          Amerykanie tradycyjnie są tolerancyjni i prywatni. Co wiecej historycznie rzecz biorąc nie znoszą “równości”, zauwazył już to Alexis Tocqueville w swojej “Democracy in America”, 1835 r. Dla przykładu, na dłuższej ulicy w większym miasteczku, można znależć kilka kościołów różnych wyznań. Nikomu to nie przeszkadza… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Różne kościoły nie przeszkadzają
            Ani różne fryzury czy ubrania, czy orientacje, tu jest toleranacja, fakt. Ale poza takimi sprawami, ludzie to ludzie, nie ma czegoś takiego jak “Amerykanie”, to był i jest bardzo dynamiczny zlepek.

            W 1835 roku Tocqueville napisał, co myślał, bo to nie on był niewolnikiem. Siedział sobie w saloniku i tworzył legandę.

            Democracy od początku dotyczyła “all men”, wszystkich mężczyzn, białych wolnych obywateli. Po wojnie domowej (lata 1860-te) wprowadzono tzw. poll tax, podatek od głosowania (trzeba było zapłacić za zarejestrowanie się na liście wyborczej), było to zaporowe dla uwolnionych czarnych, aby nie głosowali; biali byli zwolnieni z tego podatku.
            Jeszcze w Mississipi w latach 60-tych, opłata za prawo do głosowania to była równowartość dzisiejszych 14 dolarów. Poll tax w całych Stanach obowiązywał aż do 1966 roku.
            No i tak to brzydko ta demokracja wyglądała, i nie ma co powoływać się na legendy. Nota bene, nadal pisane, żwawymi piórami.

            Nie ma przyzwolenia do urawniłowki, co nie znaczy, że niesprawiedliwość nie jest zauważana. Jeden pracuje i ledwo zipie, drugi ma się dobrze bez pracy.
            Tradycyjną wartością jest praca i przedsiębiorczość, ale korupcja pod ładną nazwą inwestor albo lobbysta, to jest nowa tradycja.

            Pozdrawiam.

          • @solano
            Alexis T. przypłynął do Ameryki z kolegą, aby tak naprawdę przebadać i opisać jej system więziennictwa, tylko tyle zjawisk go tu uderzyło jako Europejczyka, że nie mógł zatrzymać pióra. On właśnie nie siedział, on pracował jak dobry socjolog w terenie i tam czynił swoje obserwacje. Jednym z jego wniosków była teza, że w przyszłości świata bardzo dużą rolę odegrają dwa państwa, USA i Rosja.

            Co do praw obywatelskich to w historii oczywiście one zmieniały się, ale zawsze związane były z cenzusem majątkowym ( co najmniej od demokracji Aten), wystarczy sięgnąć do klasyków. Nie inaczej (chociaż nasza demokracja była bardzo postępowa) było w imperium polskim w I Rzeczypospolitej i to po woli zmieniało się w kierunku rozszerzania bazy wyborczej w społeczeństwie.

            W każdym systemie organizującym społeczeństwa na przestrzeni wieków mają miejsce dewiacje, naciekawszym “case study” są chyba starożytne Ateny, ich demokracja, z radykalnymi rewolucjami, które Atenami wstrząsały.

            Podobnie było w czasach nowożytnych w Paryżu (komuna paryska) i w Moskwie (krwawy, wyniszczającvy ekperyment bolszewicki), czy też chyba jeszcze okrutniejsze, zbrodnicze “wyrównywanie” w Chinach, czy kompletne zezwierzęcenie w Kambodży przez studenta oświeconego prof. Sartre (z Sorbony) Pol Pota. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • Przegląd zagadnień z dziedziny demokracji
            Jacku, demokracja ateńska dotyczyła tylko wąskiej grupy obywateli, tak.
            Były różne wydania demokracji, tak.

            Ale dlaczego ta amerykańska jest taka wspaniała? Skoro nie jest. O to mi chodzi, o nieuprawnioną, a napisaną i na całym świecie kultywowaną.. legendę o demokracji.

            Co do więziennictwa, to jest ciekawa sprawa. Na początku Stanów Zjednoczonych, tak samo jak na początku Australii, przybyły jakieś elity, ale potem było to miejsce zsyłki więźniów, dla których nie było miejsca w Królestwie. Pracowali w rolnictwie i w sadach.

            Pracowałam z fajnym facetem, doktorem nauk, który otwarcie mówił, że jego pra-pra-przodkowie to dwóch złodziei i jedna prostytutka. Status rodziny wypracowała Czeszka, która miała odwagę się za jednego z zesłanych złodziei wydać.

            Co do Australii, to do tej pory mają język, którego nie sposób zrozumieć władając angielskim. Akcent, ale i wyrażenia jakieś takie niedzisiejsze.. ten język został nabyty i zbudowany na staroangielskiej grypserze (języku marginesu społecznego).

            Pozdrowienia 🙂

          • @solano
            To wszyscy chyba wiedzą, że demokracja ateńska zasadzała sie na cenzusie, na obywatelach z prawem własności i oczywiście nie włączała w przestrzeń obywatelską niewolników. Dziś można przestudiować przyblizone liczby, poszczególnych grup społecznych i ich proporcje.

            Nie ma wspaniałych form ustrojowych, jest tyko wspaniałe kłamstwo o takowych, jak np. wioski potiomkinowskie zorganizowane dla zagranicznych dziennikarzy w Rosji Sowieckiej. Takie kłamstwa prosperowały przez wiele lat.

            Churchill w jednej ze swoich słynnych mów, znęcał się swoim krasnomówstwem nad niedociągnięciami demokracji kończąc, że jednak jak do tej pory jeszcze nic lepszego (oprócz słodkich kłamstw dla łatwowiernych owieczek) nie wymyślono na tym świecie.

            Tak to prawda, Australia, to była kolonia karna imperium, coś jak za caratu Syberia (tylko, że ta dotyczyła bardziej “politycznych” niż k. + złodzieje. Pozdrawiam.
            Jacek.

  6. niezła szajka
    Wygląda na to, że ci amerykańscy politycy, a zwłaszcza senatorowie, kongresmeni i kandydaci na prezydenta to jakaś banda gangsterów posługujących się polityką.
    Niby tak jak w Polsce, ale u nas ten model działa jakoś gorzej.
    Słabsze tradycje, czy co?

    • @chlor
      Dokładnie, jest takie antybakteryjne powiedzenie o politykach i wyborcach: Nigdy nie zakochaj się w polityku, bo cię zawsze wydmucha i zostawi… Czy to w Polsce, czy gdzieś indziej, geografia nie ma znaczenia, zawsze ten mechanizm pracuje tak samo.

      Dla osobistej higieny zawsze patrz im na ręce. Pozdrawiam.
      Jacek.

      • dziwny kraj
        Ale to ciekawe dlaczego takie szemrane osobniki jak dziedziczni senatorowie, łapówkowi miliarderzy, właściciele połowy jakiegoś stanu, Izraelskie szpiony, zakładnicy koncernów i kumple mafiozów nie budzą żadnego zdziwienia ani sprzeciwu w społeczeństwie amerykańskim i z powodzeniem biorą udział w wyborach?

        • @chlor
          Amerykanie tradycyjnie są tolerancyjni i prywatni. Co wiecej historycznie rzecz biorąc nie znoszą “równości”, zauwazył już to Alexis Tocqueville w swojej “Democracy in America”, 1835 r. Dla przykładu, na dłuższej ulicy w większym miasteczku, można znależć kilka kościołów różnych wyznań. Nikomu to nie przeszkadza… Pozdrawiam.
          Jacek.

          • Różne kościoły nie przeszkadzają
            Ani różne fryzury czy ubrania, czy orientacje, tu jest toleranacja, fakt. Ale poza takimi sprawami, ludzie to ludzie, nie ma czegoś takiego jak “Amerykanie”, to był i jest bardzo dynamiczny zlepek.

            W 1835 roku Tocqueville napisał, co myślał, bo to nie on był niewolnikiem. Siedział sobie w saloniku i tworzył legandę.

            Democracy od początku dotyczyła “all men”, wszystkich mężczyzn, białych wolnych obywateli. Po wojnie domowej (lata 1860-te) wprowadzono tzw. poll tax, podatek od głosowania (trzeba było zapłacić za zarejestrowanie się na liście wyborczej), było to zaporowe dla uwolnionych czarnych, aby nie głosowali; biali byli zwolnieni z tego podatku.
            Jeszcze w Mississipi w latach 60-tych, opłata za prawo do głosowania to była równowartość dzisiejszych 14 dolarów. Poll tax w całych Stanach obowiązywał aż do 1966 roku.
            No i tak to brzydko ta demokracja wyglądała, i nie ma co powoływać się na legendy. Nota bene, nadal pisane, żwawymi piórami.

            Nie ma przyzwolenia do urawniłowki, co nie znaczy, że niesprawiedliwość nie jest zauważana. Jeden pracuje i ledwo zipie, drugi ma się dobrze bez pracy.
            Tradycyjną wartością jest praca i przedsiębiorczość, ale korupcja pod ładną nazwą inwestor albo lobbysta, to jest nowa tradycja.

            Pozdrawiam.

          • @solano
            Alexis T. przypłynął do Ameryki z kolegą, aby tak naprawdę przebadać i opisać jej system więziennictwa, tylko tyle zjawisk go tu uderzyło jako Europejczyka, że nie mógł zatrzymać pióra. On właśnie nie siedział, on pracował jak dobry socjolog w terenie i tam czynił swoje obserwacje. Jednym z jego wniosków była teza, że w przyszłości świata bardzo dużą rolę odegrają dwa państwa, USA i Rosja.

            Co do praw obywatelskich to w historii oczywiście one zmieniały się, ale zawsze związane były z cenzusem majątkowym ( co najmniej od demokracji Aten), wystarczy sięgnąć do klasyków. Nie inaczej (chociaż nasza demokracja była bardzo postępowa) było w imperium polskim w I Rzeczypospolitej i to po woli zmieniało się w kierunku rozszerzania bazy wyborczej w społeczeństwie.

            W każdym systemie organizującym społeczeństwa na przestrzeni wieków mają miejsce dewiacje, naciekawszym “case study” są chyba starożytne Ateny, ich demokracja, z radykalnymi rewolucjami, które Atenami wstrząsały.

            Podobnie było w czasach nowożytnych w Paryżu (komuna paryska) i w Moskwie (krwawy, wyniszczającvy ekperyment bolszewicki), czy też chyba jeszcze okrutniejsze, zbrodnicze “wyrównywanie” w Chinach, czy kompletne zezwierzęcenie w Kambodży przez studenta oświeconego prof. Sartre (z Sorbony) Pol Pota. Pozdrawiam.
            Jacek.

          • Przegląd zagadnień z dziedziny demokracji
            Jacku, demokracja ateńska dotyczyła tylko wąskiej grupy obywateli, tak.
            Były różne wydania demokracji, tak.

            Ale dlaczego ta amerykańska jest taka wspaniała? Skoro nie jest. O to mi chodzi, o nieuprawnioną, a napisaną i na całym świecie kultywowaną.. legendę o demokracji.

            Co do więziennictwa, to jest ciekawa sprawa. Na początku Stanów Zjednoczonych, tak samo jak na początku Australii, przybyły jakieś elity, ale potem było to miejsce zsyłki więźniów, dla których nie było miejsca w Królestwie. Pracowali w rolnictwie i w sadach.

            Pracowałam z fajnym facetem, doktorem nauk, który otwarcie mówił, że jego pra-pra-przodkowie to dwóch złodziei i jedna prostytutka. Status rodziny wypracowała Czeszka, która miała odwagę się za jednego z zesłanych złodziei wydać.

            Co do Australii, to do tej pory mają język, którego nie sposób zrozumieć władając angielskim. Akcent, ale i wyrażenia jakieś takie niedzisiejsze.. ten język został nabyty i zbudowany na staroangielskiej grypserze (języku marginesu społecznego).

            Pozdrowienia 🙂

          • @solano
            To wszyscy chyba wiedzą, że demokracja ateńska zasadzała sie na cenzusie, na obywatelach z prawem własności i oczywiście nie włączała w przestrzeń obywatelską niewolników. Dziś można przestudiować przyblizone liczby, poszczególnych grup społecznych i ich proporcje.

            Nie ma wspaniałych form ustrojowych, jest tyko wspaniałe kłamstwo o takowych, jak np. wioski potiomkinowskie zorganizowane dla zagranicznych dziennikarzy w Rosji Sowieckiej. Takie kłamstwa prosperowały przez wiele lat.

            Churchill w jednej ze swoich słynnych mów, znęcał się swoim krasnomówstwem nad niedociągnięciami demokracji kończąc, że jednak jak do tej pory jeszcze nic lepszego (oprócz słodkich kłamstw dla łatwowiernych owieczek) nie wymyślono na tym świecie.

            Tak to prawda, Australia, to była kolonia karna imperium, coś jak za caratu Syberia (tylko, że ta dotyczyła bardziej “politycznych” niż k. + złodzieje. Pozdrawiam.
            Jacek.