Reklama

Pierwsza część tytułu to dzieło mojej pani. Tak jej się dowcipnie powiedziało gdy słuchaliśmy w radiu (w radio, słuchaliśmy odbiornika radiowego…

Pierwsza część tytułu to dzieło mojej pani. Tak jej się dowcipnie powiedziało gdy słuchaliśmy w radiu (w radio, słuchaliśmy odbiornika radiowego… panie Miodek, jak to z tym?) o wielkich nieobecnych. Sarko przysłał ministra, mista Brown też się nie pokwapił wysyłając inszego przydupasa. Jest jeszcze Obama, ale tego to nawet rozumiem. Co to za kretyni robiąc obchody mogli tak pokręcić daty? Wszak każde dziecko w Stanach wie, że wojna rozpoczęła się w 1941, a nawet jak nie wie, to w podręczniku wyczyta. W dodatku istniało ryzyko, że spyta go kaczka, dlaczego się nie mył… Po co więc jechać?
Trochę mnie zastanawia absencja pierwszego Francuza i jego kolegi z wysp. Na panienki się wybrali, czy na ryby poszli? Kuchnia u nas przednia, kobiety piękne, daleko też nie jest, a mlaskanie małego pre-pre można jakoś wytrzymać. Zresztą w takim tłumie, ani go widać, ani słychać. Więc co jest grane? Spać wczoraj nie mogłem, apetyt straciłem, nawet piwo smakowało jakoś inaczej… Dobrze że na odpowiedź nie trza było czekać długo, bo już i tak podobno schudłem na wakacjach, brak snu jest szkodliwy, a bez piwa, to ja się czuję jak pewien miś bez miodku (miodka? Panie Miodek!).
Dziś przemówił prezes. Aż się na usta ciśnie cytat z Palikota: „borsuk wylazł z nory”.
Dawno borsuka nie było słychać, tęskno już się robić zaczynało, pomyślałby człowiek, że w końcu w nieciekawych czasach doczeka się pożyć… Cóż. Dziadek mi zawsze mawiali, żebym się nie brał za coś, czego robić nie umiem. Jak już koniecznie jest potrzeba czy ochota, trza się najpierw nauczyć, a potem dopiero robić. Mądry chłop był dziadek, niewiele mówił, ale jak już to słuchać warto było. Tyle z tego, że czasy nadal ciekawe, nadzieje płonne, a w myśleniu dalej wprawiać się trzeba, bo ni studia, ni włos siwy wiela nie pomogły.
Wylazł zatem borsuk i sprawę wyklarował. Wielki Anglik i Wielki Francuz nie przybyli, bo nie lubią Ruskich. Nie lubią ruskich jak tych psów, a najbardziej ich nie lubią pod postacią pierwszego ruskiego, Vlada Wladimira.
Vlad Wladimir to jest taki człowiek, co zastał Rosję drewnianą a zostawił murowaną, co zaprowadził ład, porządek, spokój i dobrobyt w rozpierduszonym po przemianach ustrojowych kraju. Gdzie chaos był, korupcje, mafie, przestępce, tam twardą ręką na karkach niepokornych wykłuło się prawo i sprawiedliwość. Za co go więc nie lubią? Nie wiem. Widocznie mają swoje powody, jak się tak dobrze a uważnie przyjrzeć, faktycznie temu vladowi niedobrze z oczu patrzy.
Borsuk także nie lubi vlada, ale tu sprawa jest jasna, borsuk nikogo poza bratem nie lubi, więc i Wladimir nie może liczyć na przychylność. Powiedział więc borsuk takimi mniej więcej słowy: po co to to tu zaprosili!? Obchody popsuli, ludzi zrazili, a najbardziej Wielgich Naszych Sojuszników zrazili i ci się wzięli obrazili, na obchody nie przyjszli i nie wiadomo czy kiedykolwiek jeszcze przyjdą.
Miał borsuk rację czy nie miał? Ot, zagadka. Ja tam za bardzo nie wiem, pamiętam tylko że miał dziadek sąsiada, co cham był i prostak, nie lubili się z dziadkiem, ale nigdy mu dziadek szkodzić nie próbował, na złość nie czynił, a i słowem krytycznym przed babcią nie szastał. Żyć się starał z sąsiadem najlepiej, jak się mimo sąsiada przywar dało, a przy wigilii to i z opłatkiem poszedł życzenia złożyć.
Pamiętam też ja, bo mnie w szkołach na historii uczono i potem przy różnych okazjach sam żem we księgach czytał, że miał Vlad Wladimir poprzednika, co zwał się jakoś z gruzińska dziwnie, a prościej mawiali na niego Stalin. Bardzo niedobrym był ten Stalin człowiekiem. Ludzi głodem morzył, kolegów swoich prawie wszystkich wytracił, w końcu na nasz kraj zdradziecko napdł i cios śmiertelny zadał w plecy. Odbiło mu się to jednak czkawką, bo bardzo potem niedługo, napadł z kolei na niego inny niedobry człowiek, co wcześniej oszukańczo kolegę udawał, a zwał się on Hitler. Do dziś dysputy prowadzą uczeni, kto bardziej niedobry z nich był, Gruzin czy Niemiec.
Faktem jest w każdym razie, że Niemiec bardzo był niedobry, i też na nas napadł, w dodatku jako pierwszy. Powinien więc borsuk nie lubić i Niemców, nie lubi ich zresztą na pewno, bo wszystkich poza bratem nie lubi, ale na obecność niemieckiej pani kanclerz na uroczystościach nie psioczył…
Dziwne to bardzo, że nie raziła borsuka obecność na naszej świętej ziemi, co ją najjaśniejsza panienka w szczególnym ma umiłowaniu i trosce, potomkini srogiego najeźdźcy, co ją (tę ziemię) czołgami przeorał wszerz i wzdłuż. Razi natomiast następca Gruzina, co napadł również, fakt niezaprzeczalny, lecz koniec końców pierwszego z najeźdźców z Polski, Europy i reszty świata na cztery wiatry pogonił, ponosząc straty 10 600 000 ludności cywilnej i 12 500 000 żołnierzy*, najwięcej ze wszystkich państw biorących udział w Wielkiej Wojnie.
Dobry czy zły, lubiany czy nie, godzi się zaprosić kogoś kto w 70% sam tę wojnę wygrał, czy nie godzi?
Faktem jest, że Vlad Wladimir, choć nas Polaków też nie bardzo lubi, bo vlad nie lubi prawie wszystkich a nas to jakoś tak szczególnie, na zaproszenie przyjechał, w obchodach wziął udział, przemówił tak, że nikt nie oczekiwał, bo jak na vlada charakter (proszę to bardzo mocno pod uwagę wziąć by nie zrozumieć mnie opacznie) to miód czysty lał się z ust jego. Pięknie przemawiała pani kanclerz Niemiec, przemawiali i nasi rządzący. Obchody minęły, życie toczy się dalej, a wnioski każdy może mieć swoje. Ja mam wnioski trzy.
Przyjechali na obchody ci co nas napadli.
Ci, co dwakroć, raz pierwszy na początku, raz drugi na końcu wojny nas zdradzili, jak zwykle wypięli kupry.
Borsuk nie potrafi w swojej norze wysiedzieć. Może by tak ktoś poszedł, i zamknął wreszcie borsukowi mordę?
Amen.

*Dane za Wikipedią http://pl.wikipedia.org/wiki/Ofiary_w_II_wojnie_%C5%9Bwiatowej

Reklama
Reklama

10 KOMENTARZE

      • Przesadzasz z wnioskami
        Analogia jak najbardziej uprawniona i w branży reklamowo-graficznej odmienia się “logo” bez żenady, zwłaszcza jak nie jest to rozmowa oficjalna (w oczach klienta-purysty językowego można wyjść na osobę niedokształconą). Czasem używa się wymiennie słowa “logotyp”, które już można odmieniać bez problemu, ale precyzyjnie to nie jest to to samo, co logo.

        Natomiast Twój wniosek o spontanie i przypadku wydaje mi się nieco na wyrost. Język (polski, ale i sporo innych) jest nieustającą grą między precyzją i ekonomią a także między kodyfikacją i nieszczęsnym 😉 uzusem. “Radio” i “studio” funkcjonują w polszczyźnie już od dłuższego czasu – nie śledzę tego, ale zaryzykowałbym 80-100 lat jak nic [edit: @soosell – no właśnie]. Mam wrażenie, że “logo” stanie się odmienne szybciej, właśnie dzięki temu, że istnieją już analogiczne słowa – odmienne.

        • Ale ja mówię o zupełnie innej
          Ale ja mówię o zupełnie innej rzeczy. Albo jest reguła, którą się stosuje, albo tubylcze obyczaje, które po 100 latach zmieniają dekliancję. Takiego bajzlu jaki jest w języku polskim nie ma chyba nigdzie. Co reguła to 1000 wyjątków. Do niedawana “meczy” było żenadą, teraz się “zuzusowało”. Podobnie “tę” i “tą”, już Bralczyk zaleca obie formy. Nie mówię, że język ma być martwy, ale przede wszystkim ma być logicznym i opartym na regułach. Język polski to masakra, każdy cudzoziemiec ci to powie.

          • “Meczy”
            Meczy to się zuzusowało w meczeniu “dziennikarzy” sportowych i w Internecie.
            “Tę” i “tą” można zamiennie używać w języku mówionym, w pisanym już nie. Pan Bralczyk od jakiegoś czasu nie jest już autorytetem w sprawach poprawności językowej.

            A zresztą, po co się ciskasz? I tak piszesz po swojemu. A język polski jest logiczny i panują w nim bardzo przejrzyste reguły.

          • A jakie na przykład? Bo chyba
            A jakie na przykład? Bo chyba nie dopełniacz liczby mnogiej, odwieczny problem filologów, że o absurdalnej ortografii, nie wspomnę, tudzież szeleszczącej fonetyce, gorszej od chińszczyzny. Żeby było zabawniej śmiejemy się z Czechów, którzy uczyli nas pisać i czytać. Nie ciskam się, ale te wszystkie piękne rymy o przepięknym języku ojczystym jakoś mnie nie poruszają, bajzel widzę, co prawda mam tylko pół roku filologii za sobą, ale wystarczyło aby ręce załamać. A pewnie, że pisze we własnym języku, polskiego nigdy nie opanuję :).

          • Panta rhei
            Język był pierwszy, reguły – dopiero wtedy, kiedy ludzie pokusili się o refleksję. Każda gramatyka jest “fotografią” języka z danego momentu jego rozwoju, a język ewoluuje sobie radośnie i nie całkiem zależnie od naukowców, kodyfikatorów etc. Przesadzasz grubo z tysiącem wyjątków, rozumiem, że to erystyka, ale znaj, proszę, proporcją, mocium panie.

            Co język, to specyfika, np. we francuskim masz więcej samogłosek, akcenty takie, siakie, Francuzi pasjami to poprawiają u gości. Niemcy mają swoje wielosylabowce; słynny Hottentottenstottertrottelmutterbeu-
            telrattenlattengitterkofferattentater to żart, ale zdarzają się nie gorsze łamańce.

            Owszem, polski to masakra dla cudzoziemca, ale przede wszystkim ze względu na rozbudowane koniugacje i deklinacje, a także na fonetykę – rozróżnienie na szeregi syczący (s, c, z, dz), oraz [nierozróżnialne dla Anglosasów] szumiący (sz, ż, cz, dż) i ciszący (ś, ć, ź, dź) – i pisownię (ukochane ż/rz, h/ch i u/ó). Ale każda z tych rzeczy ma swoją logikę.

            Masz rację, kiedy piszesz, że ostatnio zmiany zachodzą szybciej – żyjemy w tzw. ciekawych czasach, wpływy języków obcych, wymagania coraz szybciej biegnącej rzeczywistości – wszystko to wpływa i na tempo zmian w języku.