charakter
Nie ma prawa jazdy, a ma ochronę, czyli kumple Cyby rezonują
Bardzo łatwo poznać kiedy najgorszy sort jest trafiony w najczulsze miejsce i łapiąc się za klejnoty wyje z bólu. Dzieje się tak zawsze, gdy w debacie publicznej pojawia się prawo jazdy Kaczyńskiego, spanie do południa, brak konta w banku i oczywiście kot. Do tej puli najpóźniej dołączyła ochrona Kaczyńskiego, który przez większość swojej politycznej kariery z takich „atrakcji” nie korzystał. O Kaczyńskim można mówić wiele, nie szczędząc krytyki i żartów z jego sposobu bycia. Uczciwe trzeba powiedzieć, że jest to człowiek starej daty i ma wiele cech starego kawalera, dla jednych zabawnych, dla drugich normalnych, ale jednego, jeśli się jest choć odrobinę uczciwym, Kaczyńskiemu zarzucić się nie da.
Ten typ to nie charakter, to organizm zrodzony w PRL-owskim domu
Konie wróciły galopem i brykały przez kilka dni, aż nagle sprawa kompletnie ucichła, chociaż do olbrzymiej kompromitacji organizacyjnej miało dojść. Jak ręką odjął, skończyły się dywagacje kto i za co odpowiada, w jakim zakresie popełniono skandaliczne błędy i podważono czterdziestoletnie zaufanie. Początek milczenia nastąpił zaraz po materiałach dziennikarskich, które ukazały się w mediach publicznych. Wcześniej relacje z tego, co się naprawdę w Janowie działo były przekazywane w Internecie. W opisach, a także na amatorskich filmach można było zobaczyć kto się kręci w samym centrum aukcji i rozdaje pod stolikiem karty. Po szczegóły w postaci rzeczywistego przebiegu aukcji, nazwisk i koterii, odsyłam do strony TVP Info, nie ma sensu przepisywać szczegółowych danych na potrzeby felietonu, który dotyczy kwestii generalnych.
Wypracowanie. Kto jest moim bohaterem i dlaczego Jarosław Kaczyński?
W chwilach zwątpienia, gdy mam ochotę rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady, natychmiast przypomina mi się historia Jarosława Kaczyńskiego i zostaję na swoim miejscu. Nie mam zbyt wielu chwil zwątpienia na swoim koncie, a mimo wszystko historię Kaczyńskiego, zwłaszcza tę od 2010 roku, znam doskonale. Polityczne umiejętności swoją drogą, ale największe wrażenie robią na mnie stalowe jaja tego faceta. W 2010 roku stracił brata, bratową, najbliższych współpracowników i przyjaciół. Między odwiedzinami u chorej matki i kampanią prezydencką, którą przegrał w co najmniej dziwnych okolicznościach, był gnojony nieludzko, jak żaden innym polityk w Polsce. Od 2007 roku przegrywał wszystkie wybory mając przeciw sobie 80% mediów i 95% „elit”. Jeszcze w 2014 roku w wyniku jawnego złodziejstwa PiS przegrał wybory samorządowe, co odebrało nadzieję kolejnym grupom wierzącym, że kiedyś może się udać.