Reklama

Naiwna jestem.

Naiwna jestem. Myślałam, że informacja o tym iż Graczyka "uśmiercono" w sądzie lustracyjnym a nie w IPN-ie a autorzy książki "SB a lech Wałęsa" tylko powołali się na uzasadnienie prawomocnego wyroku sądu RP zakończy kolejną odsłonę nagonki na Cenckiewicza i Gontarczyka. Nic bardziej błędnego, nagonka trwa w najlepsze a Chlebowski już zapowiada, że karą za nadmierne zaufanie autorów książki do sądu lustracyjnego będzie zmiana ustawy o IPN (widać obcięcie funduszy nie wystarcza). Strasznie drogo nas kosztuje obrona dobrego imienia Wałęsy, nie bardzo tylko wiadomo przed czym bo przecież nawet najzagorzalsi obrońcy Wałęsy już nie wierzą w to co wciskają ciemnemu ludowi. I coraz bardziej się muszą przy tym wciskaniu nagimnastykować. Weźmy na przykład takiego Czuchnowskiego, etatowego vanisha na życiorysowe plamy przyjaciół Gazety i ludzi z którymi akurat chwilowo jej po drodze. Jego artykuł "Esbek: nie zwerbowałem Lecha Wałęsy" to świetny przykład jak w tym kraju pierze się mózgi lemingom.

Reklama

"Gontarczyk i Cenckiewicz napisali, że Graczyk nie żyje co najmniej od
2000 r., kiedy chciał go przesłuchać sąd lustracyjny, i dlatego z nim
nie porozmawiali. Nie wiadomo, skąd historycy mieli pewność o jego
śmierci Z ich książki wynika, że czytali akta personalne Graczyka, ale
tam adnotacji o śmierci nie ma."

Każdy kto choćby przekartkował książkę wie skąd historycy "mieli pewność o jego śmierci". Ano mieli ją z uzasadnienia wyroku sądu lustracyjnego, o czym wspominają w samej książce a także publicznych wypowiedziach po zmartwychwstaniu Graczyka. Tymczasem czytając Czuchnowskiego można odnieść wrażenie, że autorzy książki nie mieli podstaw uznawać Graczyka za zmarłego i teraz się głupio tłumaczą. A przecież gdyby podważali podane w uzasadnieniu wyroku informacje o śmierci świadka nawet osoba bardzo im życzliwa musiałaby ich uznać za oszołomów. Ręka do góry kto poddawałby w wątpliwość informację sądu, że świadka nie przesłuchał bo ten nie żyje. Ja w wymiar sprawiedliwości III RP wierzę raczej słabo, w sądy lustracyjne jeszcze mniej ale nie przyszłoby mi do głowy doszukiwać się matactw akurat tego rodzaju. Wygląda na to, że koronnym argumentem przeciwko Cenckiewiczowi i Gontarczykowie staje się to, że naiwnie uznali iż jest coś w czym sądowi lustracyjnemu można wierzyć, że przynajmniej w kwestii życia i śmierci świadków jego oceny są zgodne ze stanem faktycznym. Mają chłopaki nauczkę, w przypadku sądów lustracyjnych sprawdzać trzeba wszystko, nawet daty na protokołach bo wszystko może być kłamstwem. Natomiast to, że w aktach personalnych SB – bo te czytali Cenckiewicz z Gontarczykiem – nie ma adnotacji o śmierci Graczyka jest całkowicie zrozumiałe zważywszy, że opuścił on SB całkiem żywy a potem pracował jeszcze w Stoczni Gdańskiej. Nie jestem co prawda teczkologiem ale zakładam, że teczki personalne nawet w SB dotyczyły tylko okresu pracy w tej instytucji i nie odnotowano w nich wszystkiego co się działo potem z człowiekiem z SB wylanym, więc nawet gdyby Graczyk faktycznie umarł to informacji o jego śmierci by w tej teczce zapewne nie było, zwłaszcza gdyby umarł po 1989 roku. Ale zauważcie jak bardzo się Czuchnowski stara zdezawuować Cenckiewicza i Gontarczyka nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i tam gdzie zdezawuować się ich nie da. Bo nikt, nawet najbardziej dociekliwy dziennikarz czy historyk nie wpadłby na to aby kwestionować stwierdzony przez sąd fakt śmierci świadka. Na szczęście zawsze się znajdzie jakiś usłużny Friszke czy inny Zaremba, którzy niesprawdzenie czy uznany przez sąd za zmarłego faktycznie nie żyje ogłoszą kompromitującą wpadką warsztatową. Czekam zatem na kolejne rewelacje, może gdzieś w innym miejscu książki Cenckiewicz i Gontarczyk powołali się na jakąś błędnie wpisaną na innym urzędowym druku datę i będzie z czego nadmuchać kolejną aferę.

Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto rzetelnie wyjaśni jak uśmiercono Graczyka bo wczoraj w Faktach usłyszałam, że sąd uznał go za zmarłego bo nie figurował w systemie PESEL, tymczasem IPN twierdzi, że właśnie po PESELu go odnalazł. Jak to możliwe, że w wymiarze sprawiedliwości RP żywi ludzie sobie po prostu nie żyli całymi latami? W jakimś telewizyjnym reportażu pani Graczykowa mówiła coś o jakiejś kulce w łeb. Gdzie my żyjemy?

Przechodząc do meritum po tym przydługim wstępie. Z góry przepraszam, że ta część będzie trochę nieczytelna dla kogoś kto nie ma pod ręką książki Cenckiewicza i Gontarczyka a i ci, którzy książkę mają mogą nie zrozumieć tego co napiszę bo czuję, że się zaplączę po długich tygodniach przerwy w pisaniu.

Wbrew temu co usiłują nam wmówić dziennikarze w rodzaju Czuchnowskiego, pojawienie się Graczyka wcale nie jest dla Wałęsy zbawienne, a może być zabójcze. Wałęsa ma bowiem z Graczykiem zasadniczy problem w postaci 1 500 zł. W książce (strona 607) zamieszczona jest kopia pokwitowania przyjęcia 1 500 zł jakie Graczyk wypłacił Bolkowi a ten pokwitował "Kwituję odbiór 1 500 zł od pracownika służby bezpieczeństwa za współpracę i udzielanie informacji. Bolek" . Jeśli macie przed sobą książkę przyjrzyjcie się dobrze temu pokwitowaniu na stronie 607 a potem przejdźcie na stronę 630 gdzie zamieszczona jest kopia odręcznego pisma Lecha Wałęsy do ZREMBu z 1980 roku. I teraz porównajcie charakter pisma w obu tych pismach, choćby charakterystyczne wielkie "K" w "kwituję" i "kombinat" ale także "B" w "Bolek" i "budowlanych". Na pierwszy rzut oka oba pisma pisała jedna i ta sama osoba choć oczywiście może to być świetna fałszywka ale chyba z ustaleniemn tego nie powinni mieć problemu biegli grafolodzy. A rozstrzygnąć to trzeba bo wersje Wałęsy i Graczyka są tu znacząco rozbieżne, Wałęsa twierdzi, że żadnych pieniędzy nie wziąl a Graczyk, że je Wałęsie wypłacił. Jeden z nich musi kłamać. Gdyby kłamał Graczyk chcąc wkopać Wałęsę to nie wybielałby go przecież jednocześnie bajkami o tym, że dał Wałęsie tylko "na tramwaj" a żadnej współpracy nie było. Albo Wałęsę niszczy albo ratuje. Tu zresztą pojawia się zasadnicza rozbieżność między wersją Gmyza ( "Według słów Graczyka Lech Wałęsa miał przyjąć pieniądze na bilet tramwajowy, by dotrzeć na spotkanie z Edwardem Gierkiem w styczniu 1971 w Stoczni Gdańskie j" oraz "Według naszych ustaleń Graczyk miał zeznać, że "z dzisiejszej perspektywy nie uznałby Wałęsy za agenta, a  jedyne pieniądze jakie mu dał były na bilet tramwajowy" ) a wersją Czuchnowskiego ( "Protokół zeznania Graczyka liczy ok. 1,5 strony. Były funkcjonariusz twierdzi, że rozpoznaje jedno pokwitowanie pieniędzy, które dał Wałęsie. Ale tłumaczy, że były to pieniądze przeznaczone na  wyjazd Wałęsy do Warszawy na wspomniane spotkanie z Gierkiem"). Co więc naprawdę zeznał Graczyk na temat przeznaczenia pokwitowanych przez Wałęsę pieniędzy? I dlaczego właściwie Czuchnowski, który chyba ma protokół w ręku skoro przytacza jego obszerne fragmenty akurat najważniejszy wątek – wątek pokwitowanych pieniędzy – streszcza własnymi słowami zamiast go po prostu przepisać słowo w słowo? A jeśli tego akurat fragmentu protokołu nie dostał od tego kto go wezwał na pomoc to dlaczego? Jak na sytuację w której zeznania Graczyka całkowicie oczyszczają Wałęsę dość to dziwne, przyznacie. A skoro tak wybiórczo gospodarują materiałem z przesłuchania Graczyka, radźmy sobie sami.

Pokwitowanie datowane na 18 stycznia 1971 miało być zwrotem kosztów podróży Wałęsy na spotkanie z Gierkiem. Na stronie 615 są zdjęcia ze spotkania stoczniowców z Gierkiem w dniu 25 stycznia 1971 czyli równo tydzień po tym jak Graczyk wypłacił a Wałęsa pokwitował rzekomy zwrot kosztów podróży na spotkanie z Gierkiem rzekomo nieprawdziwą formułką o zapłacie za współpracę i informacje. Na tych zdjęciach Wałęsa jest tuż obok Gierka a zamieszczone na stronach 616-620 przedruki z ówczesnej prasy relacjonującej tamto spotkanie są raczej entuzjastyczne, w jednym nawet obszernie  cytują Wałęsę ( "Uważam, że teraz nie trzeba gadać, lecz działać, pracować, gadaniem nic się nie da załatwić. Uważam, że rada oddziałowa powinna być zawsze z ludźmi i z ludzkiego zaufania się rozliczać, ale działać tak aby nie dezorganizować produkcji. Już w tej dziedzinie idzie ku lepszemu, podobnie jak w stosunkach międzyludzkich. Jak ludzie swoim zaufaniem pomogą, to i my w organizacji związkowej jakoś się wywiążemy. Wszyscy przecież chcemy, żeby było lepiej." ). Czy to właśnie spotkanie miał na myśli Graczyk wmawiając, że pieniądze pokwitowane przez Bolka jako zapłata " za współpracę i udzielanie informacji" były tylko zwrotem kosztów podróży na spotkanie z Gierkiem? Powiedzmy sobie szczerze, kwota 1 500 zł "na tramwaj" to jakiś żart. Dla porównania, na stronie 610 książki znajduje się kopia "Ankiety osoby badanej" z 1971 roku dotycząca Lecha Wałęsy a w niej informacja, że zarabiał wówczas 2 200 zł. Równowartość 2/3 wynagrodzenia stoczniowca  – bo tyle wypłacił Bolkowi Graczyk –  to aż nadto nie tylko na tramwaj do stoczni ale nawet na podróż do Warszawy. Nie mówiąc już o tym jak mało prawdopodobne jest, że tydzień przed spotkaniem Wałęsy z Gierkiem w Gdańsku Graczyk płaci Wałęsie za podróż na jakieś późniejsze spotkanie w Warszawie (o ile takie w ogóle było, to chyba można jakoś sprawdzić). Za co więc Graczyk zapłacił Wałęsie jeśli nie był to zwrot kosztów podróży? Za udane spotkanie w Gdańsku? Za wypowiedzi do prasy? Za to co widnieje na pokwitowaniu? A może za wszystko na raz? Graczyk cytowany przez Gmyza mówi, że "z dzisiejszej perspektywy nie uznałby Wałęsy za agenta". A z ówczesnej?

Trudno się dziwić, że Wałęsa wcale się nie ucieszył ze zmartwychwstania Graczyka i wpadł w panikę po tym jak Graczyk wychynął z niebytu, bo przecież niczym innym jak paniką nie da się wytłumaczyć kłamliwego oświadczenia Instytutu Lecha Wałęsy "Żyje główny świadek uznany za zmarłego przez historyków IPN w książce
"SB a Lech Wałęsa " . Postanowił się ujawnić i jest gotów zeznawać, aby
pokazać całą prawdę" rozsyłanego do dziennikarzy już wtedy gdy było wiadomo, że świadek co prawda faktycznie żyje ale wcale nie "postanowił się ujawnić" tylko został odnaleziony przez IPN i nie " jest gotów zeznawać" ale już zeznawał, między innymi o wypłaconych Wałęsie pieniądzach. Jeśli to jest ta obiecana w oświadczeniu "cała prawda" to raczej nie jest ona na rękę Wałęsie. Stąd całkiem już idiotyczny atak na historyków i IPN, nie mogę się nadziwić, że można nazywać się dziennikarzem i bezkrytycznie łykać takie kawałki jak ten  "IPN świadomie pominął ten kluczowy fakt w swojej pracy. Uśmiercenie
świadka to manipulacja historyczna autorów książki zaakceptowana przez
kierownictwo IPN. To nadużycie warsztatowe potwierdza złą wolę
autorów książki i kierownictwa IPN, którzy odrzucili kluczowe źródło
informacji, aby udowodnić zaplanowaną tezę. Zeznania świadka podważyłby
oskarżenie przez IPN Lecha Wałęsy zawarte w ww. książce. To jawna manipulacja IPN i kompromitacja historyków". Szkoda, że nerwusy z Instytutu Wałęsy nie wyjaśnili po co IPN miałby uśmiercać świadka, który twierdzi, że opłacał Wałęsę jako agenta Bolka. Ten świadek jest niewygodny wyłącznie dla Wałęsy, co – mam nadzieję – udało mi się choć trochę wykazać. Jest mnóstwo pytań, które się proszą o odpowiedź.

A po lekturze artykułu Czuchnowskiego utwierdzam się w przekonaniu, że Gazeta ma swoich czytelników za idiotów (inna sprawa, że wcale się w tej ocenie nie myli co widać po bezkrytycznych i bezrozumnych komentarzach pod artykułami na ten temat, oni naprawdę uwierzyli, że to IPN uśmiercił Graczyka).

Brygada majstra Czuchnowskiego

Reklama

150 KOMENTARZE

  1. +++O tym, że Sławomir

    +++O tym, że Sławomir Cenckiewicz pracuje z Antonim Macierewiczem, wiadomo było już od dłuższego czasu. Ale kiedy przed miesiącem "Gazeta" zapytała o to samego Cenckiewicza, wyjątkowo stanowczo zaprzeczył.  Nie  mówił prawdy. W przyszłym tygodniu historyk jako współtwórca raportu z likwidacji WSI będzie przesłuchiwany przez sejmową komisję ds. służb specjalnych.

    W niedawno opublikowanym na łamach "Gazety" tekście "Pokolenie Janczarów" Tomasz Wołek tak pisze o grupie historyków i politologów, którą reprezentuje Cenckiewicz: "Wolni od rozterek, czują, że nastał ich czas. Idą ławą jak wataha wilczków osaczająca kolejne, również bezbronne (bo nieżyjące) ofiary. Historyk Cenckiewicz poluje na Kuronia, ale nie pogardzi też świeżym łupem, Bujakiem i Hallem".

    Czym Cenckiewicz tak naraził się byłemu redaktorowi naczelnemu prawicowego "Życia" ?

    Cenckiewicz publikuje w zdecydowanie prolustracyjnych tytułach, jak krakowskie "Arcana", "Głos" Macierewicza czy "Gazeta Polska". Swoje credo sformułował na łamach tygodnika "Wprost". W artykule "Prawda kłamstw" napisał: "Teczki bezpieki pomagają głównie w obalaniu mitów".Właśnie we "Wprost" ogłosił artykuł stawiający tezę, że słynna ucieczka Zbigniewa Bujaka, przywódcy podziemnej "Solidarności" na Mazowszu, po zatrzymaniu przez bezpiekę w 1983 r. nie była żadną ucieczką, lecz wynikiem gry operacyjnej SB. Do takiego wniosku Cenckiewicz i jego kolega Łukasz Kamiński doszli po lekturze esbeckich akt na temat Bujaka. "Wiadomo już, że niektóre wydarzenia uważane dotychczas za najbardziej bohaterskie karty z okresu walki z komunizmem trzeba opisać na nowo" – stwierdził w artykule o Bujaku Cenckiewicz. Prof. Andrzej Friszke z kolegium IPN powiedział po tej publikacji, że Cenckiewicz wykorzystał esbecką notatkę, w której "miesza się prawda z fałszem, i w rezultacie powstała nie historia, lecz wywracająca logikę procesu historycznego publicystyka".

    Przed tekstem we „Wprost” skandal wywołała jedyna w dorobku Cenckiewicza książka „Oczami bezpieki”, również napisana wyłącznie na podstawie lektury teczek. Autor sugeruje w niej, że w 1980 r. działacz Ruchu Młodej Polski Aleksander Hall za pośrednictwem swojej narzeczonej – agentki SB – zdradził komunistycznym specsłużbom nazwisko kpt. Adama Hodysza, oficera SB, który współpracował z „Solidarnością”, za co po dekonspiracji trafił do więzienia. O samym Hodyszu historyk stwierdza, że służył jako nieświadome źródło dezinformowania opozycji przez SB. – To haniebne oszczerstwo. Za życiem i dokonaniami Hodysza stoją fakty, za tezami Cenckiewicza – plugawe domysły – komentował Hall na łamach „Gazety”.

    W 2005 r. ówczesny prezes IPN prof. Leon Kieres zdecydował się na stanowcze kroki wobec Cenckiewicza – zabronił mu przekazania do kwartalnika "Arcana" materiałów na temat domniemanej współpracy z SB Lecha Wałęsy.

    Nowy prezes Janusz Kurtyka przywrócił Cenckiewicza do łask i przeniósł z gdańskiego IPN do pracy w warszawskiej centrali Instytutu. Zanim historyk poszedł pracować do Macierewicza, wsławił się latem tego roku przekazaniem do redakcji "Arcanów" materiałów rzucających cień na postać Jacka Kuronia. Z kilkuset teczek zgromadzonych na Kuronia przez SB wypreparował notatki mające dowodzić, że Kuroń prowadził rozmowy z SB. Publikacje powtórzyło "Życie Warszawy", pierwszostronicowy artykuł tytułując: "Kuroń negocjował z SB".

    Kiedy wczoraj zapytaliśmy o status Cenckiewicza w IPN, rzecznik Instytutu odparł, że historyk jest na bezpłatnym urlopie.+++

    Może nie jest to najistotniejsze ale zatrudnienie go przez Macierewicza w spółce państwowej (bodajże sektor paliwowy!?!?) to dla mnie rzecz nie licująca z mianem naukowca. To masakra dla obiektywizmu. A czym że jest posłanie naukowca Julianie?

  2. +++O tym, że Sławomir

    +++O tym, że Sławomir Cenckiewicz pracuje z Antonim Macierewiczem, wiadomo było już od dłuższego czasu. Ale kiedy przed miesiącem "Gazeta" zapytała o to samego Cenckiewicza, wyjątkowo stanowczo zaprzeczył.  Nie  mówił prawdy. W przyszłym tygodniu historyk jako współtwórca raportu z likwidacji WSI będzie przesłuchiwany przez sejmową komisję ds. służb specjalnych.

    W niedawno opublikowanym na łamach "Gazety" tekście "Pokolenie Janczarów" Tomasz Wołek tak pisze o grupie historyków i politologów, którą reprezentuje Cenckiewicz: "Wolni od rozterek, czują, że nastał ich czas. Idą ławą jak wataha wilczków osaczająca kolejne, również bezbronne (bo nieżyjące) ofiary. Historyk Cenckiewicz poluje na Kuronia, ale nie pogardzi też świeżym łupem, Bujakiem i Hallem".

    Czym Cenckiewicz tak naraził się byłemu redaktorowi naczelnemu prawicowego "Życia" ?

    Cenckiewicz publikuje w zdecydowanie prolustracyjnych tytułach, jak krakowskie "Arcana", "Głos" Macierewicza czy "Gazeta Polska". Swoje credo sformułował na łamach tygodnika "Wprost". W artykule "Prawda kłamstw" napisał: "Teczki bezpieki pomagają głównie w obalaniu mitów".Właśnie we "Wprost" ogłosił artykuł stawiający tezę, że słynna ucieczka Zbigniewa Bujaka, przywódcy podziemnej "Solidarności" na Mazowszu, po zatrzymaniu przez bezpiekę w 1983 r. nie była żadną ucieczką, lecz wynikiem gry operacyjnej SB. Do takiego wniosku Cenckiewicz i jego kolega Łukasz Kamiński doszli po lekturze esbeckich akt na temat Bujaka. "Wiadomo już, że niektóre wydarzenia uważane dotychczas za najbardziej bohaterskie karty z okresu walki z komunizmem trzeba opisać na nowo" – stwierdził w artykule o Bujaku Cenckiewicz. Prof. Andrzej Friszke z kolegium IPN powiedział po tej publikacji, że Cenckiewicz wykorzystał esbecką notatkę, w której "miesza się prawda z fałszem, i w rezultacie powstała nie historia, lecz wywracająca logikę procesu historycznego publicystyka".

    Przed tekstem we „Wprost” skandal wywołała jedyna w dorobku Cenckiewicza książka „Oczami bezpieki”, również napisana wyłącznie na podstawie lektury teczek. Autor sugeruje w niej, że w 1980 r. działacz Ruchu Młodej Polski Aleksander Hall za pośrednictwem swojej narzeczonej – agentki SB – zdradził komunistycznym specsłużbom nazwisko kpt. Adama Hodysza, oficera SB, który współpracował z „Solidarnością”, za co po dekonspiracji trafił do więzienia. O samym Hodyszu historyk stwierdza, że służył jako nieświadome źródło dezinformowania opozycji przez SB. – To haniebne oszczerstwo. Za życiem i dokonaniami Hodysza stoją fakty, za tezami Cenckiewicza – plugawe domysły – komentował Hall na łamach „Gazety”.

    W 2005 r. ówczesny prezes IPN prof. Leon Kieres zdecydował się na stanowcze kroki wobec Cenckiewicza – zabronił mu przekazania do kwartalnika "Arcana" materiałów na temat domniemanej współpracy z SB Lecha Wałęsy.

    Nowy prezes Janusz Kurtyka przywrócił Cenckiewicza do łask i przeniósł z gdańskiego IPN do pracy w warszawskiej centrali Instytutu. Zanim historyk poszedł pracować do Macierewicza, wsławił się latem tego roku przekazaniem do redakcji "Arcanów" materiałów rzucających cień na postać Jacka Kuronia. Z kilkuset teczek zgromadzonych na Kuronia przez SB wypreparował notatki mające dowodzić, że Kuroń prowadził rozmowy z SB. Publikacje powtórzyło "Życie Warszawy", pierwszostronicowy artykuł tytułując: "Kuroń negocjował z SB".

    Kiedy wczoraj zapytaliśmy o status Cenckiewicza w IPN, rzecznik Instytutu odparł, że historyk jest na bezpłatnym urlopie.+++

    Może nie jest to najistotniejsze ale zatrudnienie go przez Macierewicza w spółce państwowej (bodajże sektor paliwowy!?!?) to dla mnie rzecz nie licująca z mianem naukowca. To masakra dla obiektywizmu. A czym że jest posłanie naukowca Julianie?

  3. +++O tym, że Sławomir

    +++O tym, że Sławomir Cenckiewicz pracuje z Antonim Macierewiczem, wiadomo było już od dłuższego czasu. Ale kiedy przed miesiącem "Gazeta" zapytała o to samego Cenckiewicza, wyjątkowo stanowczo zaprzeczył.  Nie  mówił prawdy. W przyszłym tygodniu historyk jako współtwórca raportu z likwidacji WSI będzie przesłuchiwany przez sejmową komisję ds. służb specjalnych.

    W niedawno opublikowanym na łamach "Gazety" tekście "Pokolenie Janczarów" Tomasz Wołek tak pisze o grupie historyków i politologów, którą reprezentuje Cenckiewicz: "Wolni od rozterek, czują, że nastał ich czas. Idą ławą jak wataha wilczków osaczająca kolejne, również bezbronne (bo nieżyjące) ofiary. Historyk Cenckiewicz poluje na Kuronia, ale nie pogardzi też świeżym łupem, Bujakiem i Hallem".

    Czym Cenckiewicz tak naraził się byłemu redaktorowi naczelnemu prawicowego "Życia" ?

    Cenckiewicz publikuje w zdecydowanie prolustracyjnych tytułach, jak krakowskie "Arcana", "Głos" Macierewicza czy "Gazeta Polska". Swoje credo sformułował na łamach tygodnika "Wprost". W artykule "Prawda kłamstw" napisał: "Teczki bezpieki pomagają głównie w obalaniu mitów".Właśnie we "Wprost" ogłosił artykuł stawiający tezę, że słynna ucieczka Zbigniewa Bujaka, przywódcy podziemnej "Solidarności" na Mazowszu, po zatrzymaniu przez bezpiekę w 1983 r. nie była żadną ucieczką, lecz wynikiem gry operacyjnej SB. Do takiego wniosku Cenckiewicz i jego kolega Łukasz Kamiński doszli po lekturze esbeckich akt na temat Bujaka. "Wiadomo już, że niektóre wydarzenia uważane dotychczas za najbardziej bohaterskie karty z okresu walki z komunizmem trzeba opisać na nowo" – stwierdził w artykule o Bujaku Cenckiewicz. Prof. Andrzej Friszke z kolegium IPN powiedział po tej publikacji, że Cenckiewicz wykorzystał esbecką notatkę, w której "miesza się prawda z fałszem, i w rezultacie powstała nie historia, lecz wywracająca logikę procesu historycznego publicystyka".

    Przed tekstem we „Wprost” skandal wywołała jedyna w dorobku Cenckiewicza książka „Oczami bezpieki”, również napisana wyłącznie na podstawie lektury teczek. Autor sugeruje w niej, że w 1980 r. działacz Ruchu Młodej Polski Aleksander Hall za pośrednictwem swojej narzeczonej – agentki SB – zdradził komunistycznym specsłużbom nazwisko kpt. Adama Hodysza, oficera SB, który współpracował z „Solidarnością”, za co po dekonspiracji trafił do więzienia. O samym Hodyszu historyk stwierdza, że służył jako nieświadome źródło dezinformowania opozycji przez SB. – To haniebne oszczerstwo. Za życiem i dokonaniami Hodysza stoją fakty, za tezami Cenckiewicza – plugawe domysły – komentował Hall na łamach „Gazety”.

    W 2005 r. ówczesny prezes IPN prof. Leon Kieres zdecydował się na stanowcze kroki wobec Cenckiewicza – zabronił mu przekazania do kwartalnika "Arcana" materiałów na temat domniemanej współpracy z SB Lecha Wałęsy.

    Nowy prezes Janusz Kurtyka przywrócił Cenckiewicza do łask i przeniósł z gdańskiego IPN do pracy w warszawskiej centrali Instytutu. Zanim historyk poszedł pracować do Macierewicza, wsławił się latem tego roku przekazaniem do redakcji "Arcanów" materiałów rzucających cień na postać Jacka Kuronia. Z kilkuset teczek zgromadzonych na Kuronia przez SB wypreparował notatki mające dowodzić, że Kuroń prowadził rozmowy z SB. Publikacje powtórzyło "Życie Warszawy", pierwszostronicowy artykuł tytułując: "Kuroń negocjował z SB".

    Kiedy wczoraj zapytaliśmy o status Cenckiewicza w IPN, rzecznik Instytutu odparł, że historyk jest na bezpłatnym urlopie.+++

    Może nie jest to najistotniejsze ale zatrudnienie go przez Macierewicza w spółce państwowej (bodajże sektor paliwowy!?!?) to dla mnie rzecz nie licująca z mianem naukowca. To masakra dla obiektywizmu. A czym że jest posłanie naukowca Julianie?

  4. +++O tym, że Sławomir

    +++O tym, że Sławomir Cenckiewicz pracuje z Antonim Macierewiczem, wiadomo było już od dłuższego czasu. Ale kiedy przed miesiącem "Gazeta" zapytała o to samego Cenckiewicza, wyjątkowo stanowczo zaprzeczył.  Nie  mówił prawdy. W przyszłym tygodniu historyk jako współtwórca raportu z likwidacji WSI będzie przesłuchiwany przez sejmową komisję ds. służb specjalnych.

    W niedawno opublikowanym na łamach "Gazety" tekście "Pokolenie Janczarów" Tomasz Wołek tak pisze o grupie historyków i politologów, którą reprezentuje Cenckiewicz: "Wolni od rozterek, czują, że nastał ich czas. Idą ławą jak wataha wilczków osaczająca kolejne, również bezbronne (bo nieżyjące) ofiary. Historyk Cenckiewicz poluje na Kuronia, ale nie pogardzi też świeżym łupem, Bujakiem i Hallem".

    Czym Cenckiewicz tak naraził się byłemu redaktorowi naczelnemu prawicowego "Życia" ?

    Cenckiewicz publikuje w zdecydowanie prolustracyjnych tytułach, jak krakowskie "Arcana", "Głos" Macierewicza czy "Gazeta Polska". Swoje credo sformułował na łamach tygodnika "Wprost". W artykule "Prawda kłamstw" napisał: "Teczki bezpieki pomagają głównie w obalaniu mitów".Właśnie we "Wprost" ogłosił artykuł stawiający tezę, że słynna ucieczka Zbigniewa Bujaka, przywódcy podziemnej "Solidarności" na Mazowszu, po zatrzymaniu przez bezpiekę w 1983 r. nie była żadną ucieczką, lecz wynikiem gry operacyjnej SB. Do takiego wniosku Cenckiewicz i jego kolega Łukasz Kamiński doszli po lekturze esbeckich akt na temat Bujaka. "Wiadomo już, że niektóre wydarzenia uważane dotychczas za najbardziej bohaterskie karty z okresu walki z komunizmem trzeba opisać na nowo" – stwierdził w artykule o Bujaku Cenckiewicz. Prof. Andrzej Friszke z kolegium IPN powiedział po tej publikacji, że Cenckiewicz wykorzystał esbecką notatkę, w której "miesza się prawda z fałszem, i w rezultacie powstała nie historia, lecz wywracająca logikę procesu historycznego publicystyka".

    Przed tekstem we „Wprost” skandal wywołała jedyna w dorobku Cenckiewicza książka „Oczami bezpieki”, również napisana wyłącznie na podstawie lektury teczek. Autor sugeruje w niej, że w 1980 r. działacz Ruchu Młodej Polski Aleksander Hall za pośrednictwem swojej narzeczonej – agentki SB – zdradził komunistycznym specsłużbom nazwisko kpt. Adama Hodysza, oficera SB, który współpracował z „Solidarnością”, za co po dekonspiracji trafił do więzienia. O samym Hodyszu historyk stwierdza, że służył jako nieświadome źródło dezinformowania opozycji przez SB. – To haniebne oszczerstwo. Za życiem i dokonaniami Hodysza stoją fakty, za tezami Cenckiewicza – plugawe domysły – komentował Hall na łamach „Gazety”.

    W 2005 r. ówczesny prezes IPN prof. Leon Kieres zdecydował się na stanowcze kroki wobec Cenckiewicza – zabronił mu przekazania do kwartalnika "Arcana" materiałów na temat domniemanej współpracy z SB Lecha Wałęsy.

    Nowy prezes Janusz Kurtyka przywrócił Cenckiewicza do łask i przeniósł z gdańskiego IPN do pracy w warszawskiej centrali Instytutu. Zanim historyk poszedł pracować do Macierewicza, wsławił się latem tego roku przekazaniem do redakcji "Arcanów" materiałów rzucających cień na postać Jacka Kuronia. Z kilkuset teczek zgromadzonych na Kuronia przez SB wypreparował notatki mające dowodzić, że Kuroń prowadził rozmowy z SB. Publikacje powtórzyło "Życie Warszawy", pierwszostronicowy artykuł tytułując: "Kuroń negocjował z SB".

    Kiedy wczoraj zapytaliśmy o status Cenckiewicza w IPN, rzecznik Instytutu odparł, że historyk jest na bezpłatnym urlopie.+++

    Może nie jest to najistotniejsze ale zatrudnienie go przez Macierewicza w spółce państwowej (bodajże sektor paliwowy!?!?) to dla mnie rzecz nie licująca z mianem naukowca. To masakra dla obiektywizmu. A czym że jest posłanie naukowca Julianie?

  5. +++O tym, że Sławomir

    +++O tym, że Sławomir Cenckiewicz pracuje z Antonim Macierewiczem, wiadomo było już od dłuższego czasu. Ale kiedy przed miesiącem "Gazeta" zapytała o to samego Cenckiewicza, wyjątkowo stanowczo zaprzeczył.  Nie  mówił prawdy. W przyszłym tygodniu historyk jako współtwórca raportu z likwidacji WSI będzie przesłuchiwany przez sejmową komisję ds. służb specjalnych.

    W niedawno opublikowanym na łamach "Gazety" tekście "Pokolenie Janczarów" Tomasz Wołek tak pisze o grupie historyków i politologów, którą reprezentuje Cenckiewicz: "Wolni od rozterek, czują, że nastał ich czas. Idą ławą jak wataha wilczków osaczająca kolejne, również bezbronne (bo nieżyjące) ofiary. Historyk Cenckiewicz poluje na Kuronia, ale nie pogardzi też świeżym łupem, Bujakiem i Hallem".

    Czym Cenckiewicz tak naraził się byłemu redaktorowi naczelnemu prawicowego "Życia" ?

    Cenckiewicz publikuje w zdecydowanie prolustracyjnych tytułach, jak krakowskie "Arcana", "Głos" Macierewicza czy "Gazeta Polska". Swoje credo sformułował na łamach tygodnika "Wprost". W artykule "Prawda kłamstw" napisał: "Teczki bezpieki pomagają głównie w obalaniu mitów".Właśnie we "Wprost" ogłosił artykuł stawiający tezę, że słynna ucieczka Zbigniewa Bujaka, przywódcy podziemnej "Solidarności" na Mazowszu, po zatrzymaniu przez bezpiekę w 1983 r. nie była żadną ucieczką, lecz wynikiem gry operacyjnej SB. Do takiego wniosku Cenckiewicz i jego kolega Łukasz Kamiński doszli po lekturze esbeckich akt na temat Bujaka. "Wiadomo już, że niektóre wydarzenia uważane dotychczas za najbardziej bohaterskie karty z okresu walki z komunizmem trzeba opisać na nowo" – stwierdził w artykule o Bujaku Cenckiewicz. Prof. Andrzej Friszke z kolegium IPN powiedział po tej publikacji, że Cenckiewicz wykorzystał esbecką notatkę, w której "miesza się prawda z fałszem, i w rezultacie powstała nie historia, lecz wywracająca logikę procesu historycznego publicystyka".

    Przed tekstem we „Wprost” skandal wywołała jedyna w dorobku Cenckiewicza książka „Oczami bezpieki”, również napisana wyłącznie na podstawie lektury teczek. Autor sugeruje w niej, że w 1980 r. działacz Ruchu Młodej Polski Aleksander Hall za pośrednictwem swojej narzeczonej – agentki SB – zdradził komunistycznym specsłużbom nazwisko kpt. Adama Hodysza, oficera SB, który współpracował z „Solidarnością”, za co po dekonspiracji trafił do więzienia. O samym Hodyszu historyk stwierdza, że służył jako nieświadome źródło dezinformowania opozycji przez SB. – To haniebne oszczerstwo. Za życiem i dokonaniami Hodysza stoją fakty, za tezami Cenckiewicza – plugawe domysły – komentował Hall na łamach „Gazety”.

    W 2005 r. ówczesny prezes IPN prof. Leon Kieres zdecydował się na stanowcze kroki wobec Cenckiewicza – zabronił mu przekazania do kwartalnika "Arcana" materiałów na temat domniemanej współpracy z SB Lecha Wałęsy.

    Nowy prezes Janusz Kurtyka przywrócił Cenckiewicza do łask i przeniósł z gdańskiego IPN do pracy w warszawskiej centrali Instytutu. Zanim historyk poszedł pracować do Macierewicza, wsławił się latem tego roku przekazaniem do redakcji "Arcanów" materiałów rzucających cień na postać Jacka Kuronia. Z kilkuset teczek zgromadzonych na Kuronia przez SB wypreparował notatki mające dowodzić, że Kuroń prowadził rozmowy z SB. Publikacje powtórzyło "Życie Warszawy", pierwszostronicowy artykuł tytułując: "Kuroń negocjował z SB".

    Kiedy wczoraj zapytaliśmy o status Cenckiewicza w IPN, rzecznik Instytutu odparł, że historyk jest na bezpłatnym urlopie.+++

    Może nie jest to najistotniejsze ale zatrudnienie go przez Macierewicza w spółce państwowej (bodajże sektor paliwowy!?!?) to dla mnie rzecz nie licująca z mianem naukowca. To masakra dla obiektywizmu. A czym że jest posłanie naukowca Julianie?

  6. Julianie,
    Dziwi mnie kilka spraw.
    1. Zastanawia mnie fakt niewykrycia tego esbeka przy lustracji Wałęsy. Natomiast dorabianie ideologii mającej zdeprecjonować autorów książki to czyste nadużycie.
    Jakoś ciężko pogodzić się z informacją, że Wałęsa kasę od ubecji dostał więc huzia na józia! "Nie sprawdzli", "lenie" itp. aż do "wniosku", że "książka powstała na zamówienie" więc autorzy są "pistorykami". Zauważam, że pomyłki naukowe się zdarzają (choćby casus Einsteina) i to wcale nie naraża na nieprzyjemności. Po prostu wymaga skorygowania i już.
    Zresztą – ja nie za bardzo rozumiem jaki wpływ ma "uśmiercenie" a potem "zmartwychwstanie" tego esbeka na całokształt? Chyba tylko taki by rzucić się na obu autorów z zarzutem o nierzetelności mającej deprecjonować ich i ich pracę.
    2. Autorzy nie reklamowali swojej pracy. Zrobił to skutecznie Wałęsa i ci wszyscy, którzy zawczasu wiedzieli o czym jest ta książka i wydali na nią wyrok. Z góry. Zauważam równiż, że autorzy mówili od samego początku, że jest oparta na dokumentach z archiwów.
    "Nędzny błąd" to kolejna ocena mająca na celu zdeprecjonowanie pracy. Pracy, której NIKT WCZEŚNIEJ nie chciał wykonać. Po prostu – zasłoną milczenia okryto pewne osoby – symbole III RP. "Nie tykać!" – to hasło, którego skrzętnie łuchano lata całe.
    3. Nie jesteś mą by pisać co myślę. A jednak pozwalasz sobie na dzielenie się swoją "wiedzą" nt. mojego myślenia. Po co? Ano po to by na tej niesprawdzonej tezie, że "nie traktuję" budujesz cały wywód, z którego nie wiem sam co wynika.
    Radzę wstrzymywać się z tak kategorycznymi opiniami bo jak jest naprawdę po prostu nie wiesz.

  7. Julianie,
    Dziwi mnie kilka spraw.
    1. Zastanawia mnie fakt niewykrycia tego esbeka przy lustracji Wałęsy. Natomiast dorabianie ideologii mającej zdeprecjonować autorów książki to czyste nadużycie.
    Jakoś ciężko pogodzić się z informacją, że Wałęsa kasę od ubecji dostał więc huzia na józia! "Nie sprawdzli", "lenie" itp. aż do "wniosku", że "książka powstała na zamówienie" więc autorzy są "pistorykami". Zauważam, że pomyłki naukowe się zdarzają (choćby casus Einsteina) i to wcale nie naraża na nieprzyjemności. Po prostu wymaga skorygowania i już.
    Zresztą – ja nie za bardzo rozumiem jaki wpływ ma "uśmiercenie" a potem "zmartwychwstanie" tego esbeka na całokształt? Chyba tylko taki by rzucić się na obu autorów z zarzutem o nierzetelności mającej deprecjonować ich i ich pracę.
    2. Autorzy nie reklamowali swojej pracy. Zrobił to skutecznie Wałęsa i ci wszyscy, którzy zawczasu wiedzieli o czym jest ta książka i wydali na nią wyrok. Z góry. Zauważam równiż, że autorzy mówili od samego początku, że jest oparta na dokumentach z archiwów.
    "Nędzny błąd" to kolejna ocena mająca na celu zdeprecjonowanie pracy. Pracy, której NIKT WCZEŚNIEJ nie chciał wykonać. Po prostu – zasłoną milczenia okryto pewne osoby – symbole III RP. "Nie tykać!" – to hasło, którego skrzętnie łuchano lata całe.
    3. Nie jesteś mą by pisać co myślę. A jednak pozwalasz sobie na dzielenie się swoją "wiedzą" nt. mojego myślenia. Po co? Ano po to by na tej niesprawdzonej tezie, że "nie traktuję" budujesz cały wywód, z którego nie wiem sam co wynika.
    Radzę wstrzymywać się z tak kategorycznymi opiniami bo jak jest naprawdę po prostu nie wiesz.

  8. Julianie,
    Dziwi mnie kilka spraw.
    1. Zastanawia mnie fakt niewykrycia tego esbeka przy lustracji Wałęsy. Natomiast dorabianie ideologii mającej zdeprecjonować autorów książki to czyste nadużycie.
    Jakoś ciężko pogodzić się z informacją, że Wałęsa kasę od ubecji dostał więc huzia na józia! "Nie sprawdzli", "lenie" itp. aż do "wniosku", że "książka powstała na zamówienie" więc autorzy są "pistorykami". Zauważam, że pomyłki naukowe się zdarzają (choćby casus Einsteina) i to wcale nie naraża na nieprzyjemności. Po prostu wymaga skorygowania i już.
    Zresztą – ja nie za bardzo rozumiem jaki wpływ ma "uśmiercenie" a potem "zmartwychwstanie" tego esbeka na całokształt? Chyba tylko taki by rzucić się na obu autorów z zarzutem o nierzetelności mającej deprecjonować ich i ich pracę.
    2. Autorzy nie reklamowali swojej pracy. Zrobił to skutecznie Wałęsa i ci wszyscy, którzy zawczasu wiedzieli o czym jest ta książka i wydali na nią wyrok. Z góry. Zauważam równiż, że autorzy mówili od samego początku, że jest oparta na dokumentach z archiwów.
    "Nędzny błąd" to kolejna ocena mająca na celu zdeprecjonowanie pracy. Pracy, której NIKT WCZEŚNIEJ nie chciał wykonać. Po prostu – zasłoną milczenia okryto pewne osoby – symbole III RP. "Nie tykać!" – to hasło, którego skrzętnie łuchano lata całe.
    3. Nie jesteś mą by pisać co myślę. A jednak pozwalasz sobie na dzielenie się swoją "wiedzą" nt. mojego myślenia. Po co? Ano po to by na tej niesprawdzonej tezie, że "nie traktuję" budujesz cały wywód, z którego nie wiem sam co wynika.
    Radzę wstrzymywać się z tak kategorycznymi opiniami bo jak jest naprawdę po prostu nie wiesz.

  9. Julianie,
    Dziwi mnie kilka spraw.
    1. Zastanawia mnie fakt niewykrycia tego esbeka przy lustracji Wałęsy. Natomiast dorabianie ideologii mającej zdeprecjonować autorów książki to czyste nadużycie.
    Jakoś ciężko pogodzić się z informacją, że Wałęsa kasę od ubecji dostał więc huzia na józia! "Nie sprawdzli", "lenie" itp. aż do "wniosku", że "książka powstała na zamówienie" więc autorzy są "pistorykami". Zauważam, że pomyłki naukowe się zdarzają (choćby casus Einsteina) i to wcale nie naraża na nieprzyjemności. Po prostu wymaga skorygowania i już.
    Zresztą – ja nie za bardzo rozumiem jaki wpływ ma "uśmiercenie" a potem "zmartwychwstanie" tego esbeka na całokształt? Chyba tylko taki by rzucić się na obu autorów z zarzutem o nierzetelności mającej deprecjonować ich i ich pracę.
    2. Autorzy nie reklamowali swojej pracy. Zrobił to skutecznie Wałęsa i ci wszyscy, którzy zawczasu wiedzieli o czym jest ta książka i wydali na nią wyrok. Z góry. Zauważam równiż, że autorzy mówili od samego początku, że jest oparta na dokumentach z archiwów.
    "Nędzny błąd" to kolejna ocena mająca na celu zdeprecjonowanie pracy. Pracy, której NIKT WCZEŚNIEJ nie chciał wykonać. Po prostu – zasłoną milczenia okryto pewne osoby – symbole III RP. "Nie tykać!" – to hasło, którego skrzętnie łuchano lata całe.
    3. Nie jesteś mą by pisać co myślę. A jednak pozwalasz sobie na dzielenie się swoją "wiedzą" nt. mojego myślenia. Po co? Ano po to by na tej niesprawdzonej tezie, że "nie traktuję" budujesz cały wywód, z którego nie wiem sam co wynika.
    Radzę wstrzymywać się z tak kategorycznymi opiniami bo jak jest naprawdę po prostu nie wiesz.

  10. Julianie,
    Dziwi mnie kilka spraw.
    1. Zastanawia mnie fakt niewykrycia tego esbeka przy lustracji Wałęsy. Natomiast dorabianie ideologii mającej zdeprecjonować autorów książki to czyste nadużycie.
    Jakoś ciężko pogodzić się z informacją, że Wałęsa kasę od ubecji dostał więc huzia na józia! "Nie sprawdzli", "lenie" itp. aż do "wniosku", że "książka powstała na zamówienie" więc autorzy są "pistorykami". Zauważam, że pomyłki naukowe się zdarzają (choćby casus Einsteina) i to wcale nie naraża na nieprzyjemności. Po prostu wymaga skorygowania i już.
    Zresztą – ja nie za bardzo rozumiem jaki wpływ ma "uśmiercenie" a potem "zmartwychwstanie" tego esbeka na całokształt? Chyba tylko taki by rzucić się na obu autorów z zarzutem o nierzetelności mającej deprecjonować ich i ich pracę.
    2. Autorzy nie reklamowali swojej pracy. Zrobił to skutecznie Wałęsa i ci wszyscy, którzy zawczasu wiedzieli o czym jest ta książka i wydali na nią wyrok. Z góry. Zauważam równiż, że autorzy mówili od samego początku, że jest oparta na dokumentach z archiwów.
    "Nędzny błąd" to kolejna ocena mająca na celu zdeprecjonowanie pracy. Pracy, której NIKT WCZEŚNIEJ nie chciał wykonać. Po prostu – zasłoną milczenia okryto pewne osoby – symbole III RP. "Nie tykać!" – to hasło, którego skrzętnie łuchano lata całe.
    3. Nie jesteś mą by pisać co myślę. A jednak pozwalasz sobie na dzielenie się swoją "wiedzą" nt. mojego myślenia. Po co? Ano po to by na tej niesprawdzonej tezie, że "nie traktuję" budujesz cały wywód, z którego nie wiem sam co wynika.
    Radzę wstrzymywać się z tak kategorycznymi opiniami bo jak jest naprawdę po prostu nie wiesz.

  11. Julianie,
    bez urazy – zadaj sobie dość prosty trud i pomyśl.
    1. Fakty są takie – "uśmiercono" esbeka przy okazji sprawy lustracyjnej Wałęsy.
    Mamy dwie kwestie – czy zrobiono to celowo czy nieumyślnie.
    Jeśli celowo, to z korzyścią dla Wałęsy przecież. Jeśli nieumyślnie, to dziś mamy koretkę, o której piszesz. Innymi słowy – pojawiła się nowa okoliczność i tak mamy temat rozpatrywać a nie deprcjonować pracy obu panów. Przecież z takimi "nowymi okolicznościami" mamy do czyniena na codzień (jak choćby sprawa Boniego).
    2. O winie Wałęsy za całe zamieszani okół jego osoby już kiedyś pisałem. Prypomnieć warto jego dziwne wypowiedzi ws. "Bolka" – "powiem", "nie było żadnego Bolka", "Bolków było wielu" itp. Dziś mamy do czynienia z gwałtownymi "ocenami" książki hoć "oceniający" nawet jej nie przeczytali. Ale już wiedzieli, że książka powstała "na zamowienie", "pistorycy pisali" itp. bzdety.
    3. "Nędzny błąd" kłóci się z "właśnie ta korekta następuje". Tylko jakie to ma znaczenie? Ano ma! Zajmujesz się oceną historyków zaś sendo sprawy to insza inszość. A sednem spracy jest co? Sam sobie odpowiedz.

    Po prostu pomiń opisywanie własnej oceny innych. To nie ma najmniejszego znaczenia.

  12. Julianie,
    bez urazy – zadaj sobie dość prosty trud i pomyśl.
    1. Fakty są takie – "uśmiercono" esbeka przy okazji sprawy lustracyjnej Wałęsy.
    Mamy dwie kwestie – czy zrobiono to celowo czy nieumyślnie.
    Jeśli celowo, to z korzyścią dla Wałęsy przecież. Jeśli nieumyślnie, to dziś mamy koretkę, o której piszesz. Innymi słowy – pojawiła się nowa okoliczność i tak mamy temat rozpatrywać a nie deprcjonować pracy obu panów. Przecież z takimi "nowymi okolicznościami" mamy do czyniena na codzień (jak choćby sprawa Boniego).
    2. O winie Wałęsy za całe zamieszani okół jego osoby już kiedyś pisałem. Prypomnieć warto jego dziwne wypowiedzi ws. "Bolka" – "powiem", "nie było żadnego Bolka", "Bolków było wielu" itp. Dziś mamy do czynienia z gwałtownymi "ocenami" książki hoć "oceniający" nawet jej nie przeczytali. Ale już wiedzieli, że książka powstała "na zamowienie", "pistorycy pisali" itp. bzdety.
    3. "Nędzny błąd" kłóci się z "właśnie ta korekta następuje". Tylko jakie to ma znaczenie? Ano ma! Zajmujesz się oceną historyków zaś sendo sprawy to insza inszość. A sednem spracy jest co? Sam sobie odpowiedz.

    Po prostu pomiń opisywanie własnej oceny innych. To nie ma najmniejszego znaczenia.

  13. Julianie,
    bez urazy – zadaj sobie dość prosty trud i pomyśl.
    1. Fakty są takie – "uśmiercono" esbeka przy okazji sprawy lustracyjnej Wałęsy.
    Mamy dwie kwestie – czy zrobiono to celowo czy nieumyślnie.
    Jeśli celowo, to z korzyścią dla Wałęsy przecież. Jeśli nieumyślnie, to dziś mamy koretkę, o której piszesz. Innymi słowy – pojawiła się nowa okoliczność i tak mamy temat rozpatrywać a nie deprcjonować pracy obu panów. Przecież z takimi "nowymi okolicznościami" mamy do czyniena na codzień (jak choćby sprawa Boniego).
    2. O winie Wałęsy za całe zamieszani okół jego osoby już kiedyś pisałem. Prypomnieć warto jego dziwne wypowiedzi ws. "Bolka" – "powiem", "nie było żadnego Bolka", "Bolków było wielu" itp. Dziś mamy do czynienia z gwałtownymi "ocenami" książki hoć "oceniający" nawet jej nie przeczytali. Ale już wiedzieli, że książka powstała "na zamowienie", "pistorycy pisali" itp. bzdety.
    3. "Nędzny błąd" kłóci się z "właśnie ta korekta następuje". Tylko jakie to ma znaczenie? Ano ma! Zajmujesz się oceną historyków zaś sendo sprawy to insza inszość. A sednem spracy jest co? Sam sobie odpowiedz.

    Po prostu pomiń opisywanie własnej oceny innych. To nie ma najmniejszego znaczenia.

  14. Julianie,
    bez urazy – zadaj sobie dość prosty trud i pomyśl.
    1. Fakty są takie – "uśmiercono" esbeka przy okazji sprawy lustracyjnej Wałęsy.
    Mamy dwie kwestie – czy zrobiono to celowo czy nieumyślnie.
    Jeśli celowo, to z korzyścią dla Wałęsy przecież. Jeśli nieumyślnie, to dziś mamy koretkę, o której piszesz. Innymi słowy – pojawiła się nowa okoliczność i tak mamy temat rozpatrywać a nie deprcjonować pracy obu panów. Przecież z takimi "nowymi okolicznościami" mamy do czyniena na codzień (jak choćby sprawa Boniego).
    2. O winie Wałęsy za całe zamieszani okół jego osoby już kiedyś pisałem. Prypomnieć warto jego dziwne wypowiedzi ws. "Bolka" – "powiem", "nie było żadnego Bolka", "Bolków było wielu" itp. Dziś mamy do czynienia z gwałtownymi "ocenami" książki hoć "oceniający" nawet jej nie przeczytali. Ale już wiedzieli, że książka powstała "na zamowienie", "pistorycy pisali" itp. bzdety.
    3. "Nędzny błąd" kłóci się z "właśnie ta korekta następuje". Tylko jakie to ma znaczenie? Ano ma! Zajmujesz się oceną historyków zaś sendo sprawy to insza inszość. A sednem spracy jest co? Sam sobie odpowiedz.

    Po prostu pomiń opisywanie własnej oceny innych. To nie ma najmniejszego znaczenia.

  15. Julianie,
    bez urazy – zadaj sobie dość prosty trud i pomyśl.
    1. Fakty są takie – "uśmiercono" esbeka przy okazji sprawy lustracyjnej Wałęsy.
    Mamy dwie kwestie – czy zrobiono to celowo czy nieumyślnie.
    Jeśli celowo, to z korzyścią dla Wałęsy przecież. Jeśli nieumyślnie, to dziś mamy koretkę, o której piszesz. Innymi słowy – pojawiła się nowa okoliczność i tak mamy temat rozpatrywać a nie deprcjonować pracy obu panów. Przecież z takimi "nowymi okolicznościami" mamy do czyniena na codzień (jak choćby sprawa Boniego).
    2. O winie Wałęsy za całe zamieszani okół jego osoby już kiedyś pisałem. Prypomnieć warto jego dziwne wypowiedzi ws. "Bolka" – "powiem", "nie było żadnego Bolka", "Bolków było wielu" itp. Dziś mamy do czynienia z gwałtownymi "ocenami" książki hoć "oceniający" nawet jej nie przeczytali. Ale już wiedzieli, że książka powstała "na zamowienie", "pistorycy pisali" itp. bzdety.
    3. "Nędzny błąd" kłóci się z "właśnie ta korekta następuje". Tylko jakie to ma znaczenie? Ano ma! Zajmujesz się oceną historyków zaś sendo sprawy to insza inszość. A sednem spracy jest co? Sam sobie odpowiedz.

    Po prostu pomiń opisywanie własnej oceny innych. To nie ma najmniejszego znaczenia.

  16. Julianie,
    trzeba myśleć na "tu i teraz". A tu i teraz okazała się okoliczność rzucająca nowe światło na sprawę. Przecież cała historia to pasmo co i raz pojawiających się nowych faktów, okoliczności itp. spraw. Jaką masz wiedzę, że wówczas wiedziano o żyjącym esbeku?
    Podejrzewam, że żadnej. A dziś, po ukazaniu się nowej okoliczności, zarzucasz historykom "błędy warsztowe" choć chodzi o JEDNĄ okoliczność. To niepojęte. Warsztat naukowy należy wywalić na śmietnik, bo wówczas "uśmiercono" (umyślnie bądź nie) esbeka.

    Mnie szczerze dziwi taka ocena postawy Wałęsy. To, że krzyczy we własnej sprawie jest zrozumiałe. Tyle, że ja napisałem o czym krzyczy. Napisałem wyraźnie o jego dziwnej postawie ws. Bolka. To są fakty, Julianie. Fakty, które sam objawił światu.
    Z nimi ani Gontarczyk ani Cenckiewicz nie mają nic wspólnego bo to sam Wałęsa dziwaczy we własnej sprawie. Aż mi się przypomina jego oświadczene z roku 1992 – szybciutko usunięte z serwisów. Pamiętasz o czym mówię?

    Sam widzisz, że historia to odkrywanie nowych faktów czy okoliczności. Ty jednak z lekkością motylka rzucach hasła o "tandetnym, studenckim błędzie warsztatowym" (to mamy błąd czy błedy – bo się pogubiłem ?:-)) ). W mojej ocenie – chciałbyś by sprawę Wałęsy zbadano od dechy do dechy a potem dopiero pisano. Tylko co zrobić z fantem możliwości wyjścia na jaw nowych okoliczności, nieznanych wcześniej? A nową okolicznością nie jest esbek. Jest informacja, że Lechu wziął kasę.


  17. Julianie,
    trzeba myśleć na "tu i teraz". A tu i teraz okazała się okoliczność rzucająca nowe światło na sprawę. Przecież cała historia to pasmo co i raz pojawiających się nowych faktów, okoliczności itp. spraw. Jaką masz wiedzę, że wówczas wiedziano o żyjącym esbeku?
    Podejrzewam, że żadnej. A dziś, po ukazaniu się nowej okoliczności, zarzucasz historykom "błędy warsztowe" choć chodzi o JEDNĄ okoliczność. To niepojęte. Warsztat naukowy należy wywalić na śmietnik, bo wówczas "uśmiercono" (umyślnie bądź nie) esbeka.

    Mnie szczerze dziwi taka ocena postawy Wałęsy. To, że krzyczy we własnej sprawie jest zrozumiałe. Tyle, że ja napisałem o czym krzyczy. Napisałem wyraźnie o jego dziwnej postawie ws. Bolka. To są fakty, Julianie. Fakty, które sam objawił światu.
    Z nimi ani Gontarczyk ani Cenckiewicz nie mają nic wspólnego bo to sam Wałęsa dziwaczy we własnej sprawie. Aż mi się przypomina jego oświadczene z roku 1992 – szybciutko usunięte z serwisów. Pamiętasz o czym mówię?

    Sam widzisz, że historia to odkrywanie nowych faktów czy okoliczności. Ty jednak z lekkością motylka rzucach hasła o "tandetnym, studenckim błędzie warsztatowym" (to mamy błąd czy błedy – bo się pogubiłem ?:-)) ). W mojej ocenie – chciałbyś by sprawę Wałęsy zbadano od dechy do dechy a potem dopiero pisano. Tylko co zrobić z fantem możliwości wyjścia na jaw nowych okoliczności, nieznanych wcześniej? A nową okolicznością nie jest esbek. Jest informacja, że Lechu wziął kasę.


  18. Julianie,
    trzeba myśleć na "tu i teraz". A tu i teraz okazała się okoliczność rzucająca nowe światło na sprawę. Przecież cała historia to pasmo co i raz pojawiających się nowych faktów, okoliczności itp. spraw. Jaką masz wiedzę, że wówczas wiedziano o żyjącym esbeku?
    Podejrzewam, że żadnej. A dziś, po ukazaniu się nowej okoliczności, zarzucasz historykom "błędy warsztowe" choć chodzi o JEDNĄ okoliczność. To niepojęte. Warsztat naukowy należy wywalić na śmietnik, bo wówczas "uśmiercono" (umyślnie bądź nie) esbeka.

    Mnie szczerze dziwi taka ocena postawy Wałęsy. To, że krzyczy we własnej sprawie jest zrozumiałe. Tyle, że ja napisałem o czym krzyczy. Napisałem wyraźnie o jego dziwnej postawie ws. Bolka. To są fakty, Julianie. Fakty, które sam objawił światu.
    Z nimi ani Gontarczyk ani Cenckiewicz nie mają nic wspólnego bo to sam Wałęsa dziwaczy we własnej sprawie. Aż mi się przypomina jego oświadczene z roku 1992 – szybciutko usunięte z serwisów. Pamiętasz o czym mówię?

    Sam widzisz, że historia to odkrywanie nowych faktów czy okoliczności. Ty jednak z lekkością motylka rzucach hasła o "tandetnym, studenckim błędzie warsztatowym" (to mamy błąd czy błedy – bo się pogubiłem ?:-)) ). W mojej ocenie – chciałbyś by sprawę Wałęsy zbadano od dechy do dechy a potem dopiero pisano. Tylko co zrobić z fantem możliwości wyjścia na jaw nowych okoliczności, nieznanych wcześniej? A nową okolicznością nie jest esbek. Jest informacja, że Lechu wziął kasę.


  19. Julianie,
    trzeba myśleć na "tu i teraz". A tu i teraz okazała się okoliczność rzucająca nowe światło na sprawę. Przecież cała historia to pasmo co i raz pojawiających się nowych faktów, okoliczności itp. spraw. Jaką masz wiedzę, że wówczas wiedziano o żyjącym esbeku?
    Podejrzewam, że żadnej. A dziś, po ukazaniu się nowej okoliczności, zarzucasz historykom "błędy warsztowe" choć chodzi o JEDNĄ okoliczność. To niepojęte. Warsztat naukowy należy wywalić na śmietnik, bo wówczas "uśmiercono" (umyślnie bądź nie) esbeka.

    Mnie szczerze dziwi taka ocena postawy Wałęsy. To, że krzyczy we własnej sprawie jest zrozumiałe. Tyle, że ja napisałem o czym krzyczy. Napisałem wyraźnie o jego dziwnej postawie ws. Bolka. To są fakty, Julianie. Fakty, które sam objawił światu.
    Z nimi ani Gontarczyk ani Cenckiewicz nie mają nic wspólnego bo to sam Wałęsa dziwaczy we własnej sprawie. Aż mi się przypomina jego oświadczene z roku 1992 – szybciutko usunięte z serwisów. Pamiętasz o czym mówię?

    Sam widzisz, że historia to odkrywanie nowych faktów czy okoliczności. Ty jednak z lekkością motylka rzucach hasła o "tandetnym, studenckim błędzie warsztatowym" (to mamy błąd czy błedy – bo się pogubiłem ?:-)) ). W mojej ocenie – chciałbyś by sprawę Wałęsy zbadano od dechy do dechy a potem dopiero pisano. Tylko co zrobić z fantem możliwości wyjścia na jaw nowych okoliczności, nieznanych wcześniej? A nową okolicznością nie jest esbek. Jest informacja, że Lechu wziął kasę.


  20. Julianie,
    trzeba myśleć na "tu i teraz". A tu i teraz okazała się okoliczność rzucająca nowe światło na sprawę. Przecież cała historia to pasmo co i raz pojawiających się nowych faktów, okoliczności itp. spraw. Jaką masz wiedzę, że wówczas wiedziano o żyjącym esbeku?
    Podejrzewam, że żadnej. A dziś, po ukazaniu się nowej okoliczności, zarzucasz historykom "błędy warsztowe" choć chodzi o JEDNĄ okoliczność. To niepojęte. Warsztat naukowy należy wywalić na śmietnik, bo wówczas "uśmiercono" (umyślnie bądź nie) esbeka.

    Mnie szczerze dziwi taka ocena postawy Wałęsy. To, że krzyczy we własnej sprawie jest zrozumiałe. Tyle, że ja napisałem o czym krzyczy. Napisałem wyraźnie o jego dziwnej postawie ws. Bolka. To są fakty, Julianie. Fakty, które sam objawił światu.
    Z nimi ani Gontarczyk ani Cenckiewicz nie mają nic wspólnego bo to sam Wałęsa dziwaczy we własnej sprawie. Aż mi się przypomina jego oświadczene z roku 1992 – szybciutko usunięte z serwisów. Pamiętasz o czym mówię?

    Sam widzisz, że historia to odkrywanie nowych faktów czy okoliczności. Ty jednak z lekkością motylka rzucach hasła o "tandetnym, studenckim błędzie warsztatowym" (to mamy błąd czy błedy – bo się pogubiłem ?:-)) ). W mojej ocenie – chciałbyś by sprawę Wałęsy zbadano od dechy do dechy a potem dopiero pisano. Tylko co zrobić z fantem możliwości wyjścia na jaw nowych okoliczności, nieznanych wcześniej? A nową okolicznością nie jest esbek. Jest informacja, że Lechu wziął kasę.


  21. Naukowiec jest oceniany szybko?
    Julianie,
    naukowiec MOŻE być oceniany szybko pod warunkiem, że oceniający wie wszystko o pracy, którą naukowiec stworzył. Przytoczyłem przykład Einsteina, który przyznał się o błędu po latach. Czy wobec tego mam oceniać Einsteina jako protoplaty PiS? :-)))

    Odpowiedzi udzieliłem. Chętnie udzielę następnych.

  22. Naukowiec jest oceniany szybko?
    Julianie,
    naukowiec MOŻE być oceniany szybko pod warunkiem, że oceniający wie wszystko o pracy, którą naukowiec stworzył. Przytoczyłem przykład Einsteina, który przyznał się o błędu po latach. Czy wobec tego mam oceniać Einsteina jako protoplaty PiS? :-)))

    Odpowiedzi udzieliłem. Chętnie udzielę następnych.

  23. Naukowiec jest oceniany szybko?
    Julianie,
    naukowiec MOŻE być oceniany szybko pod warunkiem, że oceniający wie wszystko o pracy, którą naukowiec stworzył. Przytoczyłem przykład Einsteina, który przyznał się o błędu po latach. Czy wobec tego mam oceniać Einsteina jako protoplaty PiS? :-)))

    Odpowiedzi udzieliłem. Chętnie udzielę następnych.

  24. Naukowiec jest oceniany szybko?
    Julianie,
    naukowiec MOŻE być oceniany szybko pod warunkiem, że oceniający wie wszystko o pracy, którą naukowiec stworzył. Przytoczyłem przykład Einsteina, który przyznał się o błędu po latach. Czy wobec tego mam oceniać Einsteina jako protoplaty PiS? :-)))

    Odpowiedzi udzieliłem. Chętnie udzielę następnych.

  25. Naukowiec jest oceniany szybko?
    Julianie,
    naukowiec MOŻE być oceniany szybko pod warunkiem, że oceniający wie wszystko o pracy, którą naukowiec stworzył. Przytoczyłem przykład Einsteina, który przyznał się o błędu po latach. Czy wobec tego mam oceniać Einsteina jako protoplaty PiS? :-)))

    Odpowiedzi udzieliłem. Chętnie udzielę następnych.

  26. PS.
    Masz, Julianie, nową okoliczność:"Świadek (esbek) potwierdził, że podczas spotkań przekazywał pieniądze "na zwrot kosztów poniesionych przez L.W." oraz na "pokrycie kosztów wyjazdu do Warszawy na spotkanie z Gierkiem".
    Natychmiast pytam – o jakie (za co) koszta poniesione przez L.W. chodzi? Dlaczego SB zwraca LW poniesione koszta?

  27. PS.
    Masz, Julianie, nową okoliczność:"Świadek (esbek) potwierdził, że podczas spotkań przekazywał pieniądze "na zwrot kosztów poniesionych przez L.W." oraz na "pokrycie kosztów wyjazdu do Warszawy na spotkanie z Gierkiem".
    Natychmiast pytam – o jakie (za co) koszta poniesione przez L.W. chodzi? Dlaczego SB zwraca LW poniesione koszta?

  28. PS.
    Masz, Julianie, nową okoliczność:"Świadek (esbek) potwierdził, że podczas spotkań przekazywał pieniądze "na zwrot kosztów poniesionych przez L.W." oraz na "pokrycie kosztów wyjazdu do Warszawy na spotkanie z Gierkiem".
    Natychmiast pytam – o jakie (za co) koszta poniesione przez L.W. chodzi? Dlaczego SB zwraca LW poniesione koszta?

  29. PS.
    Masz, Julianie, nową okoliczność:"Świadek (esbek) potwierdził, że podczas spotkań przekazywał pieniądze "na zwrot kosztów poniesionych przez L.W." oraz na "pokrycie kosztów wyjazdu do Warszawy na spotkanie z Gierkiem".
    Natychmiast pytam – o jakie (za co) koszta poniesione przez L.W. chodzi? Dlaczego SB zwraca LW poniesione koszta?

  30. PS.
    Masz, Julianie, nową okoliczność:"Świadek (esbek) potwierdził, że podczas spotkań przekazywał pieniądze "na zwrot kosztów poniesionych przez L.W." oraz na "pokrycie kosztów wyjazdu do Warszawy na spotkanie z Gierkiem".
    Natychmiast pytam – o jakie (za co) koszta poniesione przez L.W. chodzi? Dlaczego SB zwraca LW poniesione koszta?

  31. Julianie,
    wskaż mi gdzie cokolwiek Ci wmówiłem. Wskaż mi również gdzie stwierdzam, że przypuszczam, że pozyskanie było skomplikowane. Cały wątek dot. "licznych zastrzeżeń" potraktuję tak jak Ty – licznie zgłaszający zastrzeżenia są dobrze opłacanymi pracownikami różnych firm. Z Instytutem LW na czele. Jeśli chcesz się "ścigać" na takie "argumenty" to mogę to ocenić jednoznacznie – nie wnoszą nic do meritum.

    Zapewniam, że nie dworuję. Stwierdzam jedynie, że NIKT, poza oboma panami z IPN, nie dotknął życiorysów budowniczych III RP. Dlaczego? W zasadzie mogę powiedzieć tak – kiedyś Michnik stwierdził (po obejrzeniu archiwów) – "nie ruszać bo śmierdzi".
    Resztę dopowiedz sobie sam…

  32. Julianie,
    wskaż mi gdzie cokolwiek Ci wmówiłem. Wskaż mi również gdzie stwierdzam, że przypuszczam, że pozyskanie było skomplikowane. Cały wątek dot. "licznych zastrzeżeń" potraktuję tak jak Ty – licznie zgłaszający zastrzeżenia są dobrze opłacanymi pracownikami różnych firm. Z Instytutem LW na czele. Jeśli chcesz się "ścigać" na takie "argumenty" to mogę to ocenić jednoznacznie – nie wnoszą nic do meritum.

    Zapewniam, że nie dworuję. Stwierdzam jedynie, że NIKT, poza oboma panami z IPN, nie dotknął życiorysów budowniczych III RP. Dlaczego? W zasadzie mogę powiedzieć tak – kiedyś Michnik stwierdził (po obejrzeniu archiwów) – "nie ruszać bo śmierdzi".
    Resztę dopowiedz sobie sam…

  33. Julianie,
    wskaż mi gdzie cokolwiek Ci wmówiłem. Wskaż mi również gdzie stwierdzam, że przypuszczam, że pozyskanie było skomplikowane. Cały wątek dot. "licznych zastrzeżeń" potraktuję tak jak Ty – licznie zgłaszający zastrzeżenia są dobrze opłacanymi pracownikami różnych firm. Z Instytutem LW na czele. Jeśli chcesz się "ścigać" na takie "argumenty" to mogę to ocenić jednoznacznie – nie wnoszą nic do meritum.

    Zapewniam, że nie dworuję. Stwierdzam jedynie, że NIKT, poza oboma panami z IPN, nie dotknął życiorysów budowniczych III RP. Dlaczego? W zasadzie mogę powiedzieć tak – kiedyś Michnik stwierdził (po obejrzeniu archiwów) – "nie ruszać bo śmierdzi".
    Resztę dopowiedz sobie sam…

  34. Julianie,
    wskaż mi gdzie cokolwiek Ci wmówiłem. Wskaż mi również gdzie stwierdzam, że przypuszczam, że pozyskanie było skomplikowane. Cały wątek dot. "licznych zastrzeżeń" potraktuję tak jak Ty – licznie zgłaszający zastrzeżenia są dobrze opłacanymi pracownikami różnych firm. Z Instytutem LW na czele. Jeśli chcesz się "ścigać" na takie "argumenty" to mogę to ocenić jednoznacznie – nie wnoszą nic do meritum.

    Zapewniam, że nie dworuję. Stwierdzam jedynie, że NIKT, poza oboma panami z IPN, nie dotknął życiorysów budowniczych III RP. Dlaczego? W zasadzie mogę powiedzieć tak – kiedyś Michnik stwierdził (po obejrzeniu archiwów) – "nie ruszać bo śmierdzi".
    Resztę dopowiedz sobie sam…

  35. Julianie,
    wskaż mi gdzie cokolwiek Ci wmówiłem. Wskaż mi również gdzie stwierdzam, że przypuszczam, że pozyskanie było skomplikowane. Cały wątek dot. "licznych zastrzeżeń" potraktuję tak jak Ty – licznie zgłaszający zastrzeżenia są dobrze opłacanymi pracownikami różnych firm. Z Instytutem LW na czele. Jeśli chcesz się "ścigać" na takie "argumenty" to mogę to ocenić jednoznacznie – nie wnoszą nic do meritum.

    Zapewniam, że nie dworuję. Stwierdzam jedynie, że NIKT, poza oboma panami z IPN, nie dotknął życiorysów budowniczych III RP. Dlaczego? W zasadzie mogę powiedzieć tak – kiedyś Michnik stwierdził (po obejrzeniu archiwów) – "nie ruszać bo śmierdzi".
    Resztę dopowiedz sobie sam…

  36. Wielka, sławna Kataryna,
    o której istnieniu dowiedziałem się dwa, czy trzy miesiące temu z komentarza Matki Kurki. Próbowałem przeczytać tekst, niestety za długi i nieciekawy, nie chce mi się brnąć przez to, bo już późno. Oczywiście, gdyby tekst miał w sobie to coś, to przebrnąłbym mimo 20 stron i 22 godziny, tekst jednak tego czegoś nie ma. Cóż, tu ujawnia się moja wyższość nad słynną Kataryną, ja swoje grafomańskie zapędy zaspokajam w krótszej formie, ona się rozwleka do arcynudnych i niestrawnych rozmiarów.

  37. Wielka, sławna Kataryna,
    o której istnieniu dowiedziałem się dwa, czy trzy miesiące temu z komentarza Matki Kurki. Próbowałem przeczytać tekst, niestety za długi i nieciekawy, nie chce mi się brnąć przez to, bo już późno. Oczywiście, gdyby tekst miał w sobie to coś, to przebrnąłbym mimo 20 stron i 22 godziny, tekst jednak tego czegoś nie ma. Cóż, tu ujawnia się moja wyższość nad słynną Kataryną, ja swoje grafomańskie zapędy zaspokajam w krótszej formie, ona się rozwleka do arcynudnych i niestrawnych rozmiarów.

  38. Wielka, sławna Kataryna,
    o której istnieniu dowiedziałem się dwa, czy trzy miesiące temu z komentarza Matki Kurki. Próbowałem przeczytać tekst, niestety za długi i nieciekawy, nie chce mi się brnąć przez to, bo już późno. Oczywiście, gdyby tekst miał w sobie to coś, to przebrnąłbym mimo 20 stron i 22 godziny, tekst jednak tego czegoś nie ma. Cóż, tu ujawnia się moja wyższość nad słynną Kataryną, ja swoje grafomańskie zapędy zaspokajam w krótszej formie, ona się rozwleka do arcynudnych i niestrawnych rozmiarów.

  39. Wielka, sławna Kataryna,
    o której istnieniu dowiedziałem się dwa, czy trzy miesiące temu z komentarza Matki Kurki. Próbowałem przeczytać tekst, niestety za długi i nieciekawy, nie chce mi się brnąć przez to, bo już późno. Oczywiście, gdyby tekst miał w sobie to coś, to przebrnąłbym mimo 20 stron i 22 godziny, tekst jednak tego czegoś nie ma. Cóż, tu ujawnia się moja wyższość nad słynną Kataryną, ja swoje grafomańskie zapędy zaspokajam w krótszej formie, ona się rozwleka do arcynudnych i niestrawnych rozmiarów.

  40. Wielka, sławna Kataryna,
    o której istnieniu dowiedziałem się dwa, czy trzy miesiące temu z komentarza Matki Kurki. Próbowałem przeczytać tekst, niestety za długi i nieciekawy, nie chce mi się brnąć przez to, bo już późno. Oczywiście, gdyby tekst miał w sobie to coś, to przebrnąłbym mimo 20 stron i 22 godziny, tekst jednak tego czegoś nie ma. Cóż, tu ujawnia się moja wyższość nad słynną Kataryną, ja swoje grafomańskie zapędy zaspokajam w krótszej formie, ona się rozwleka do arcynudnych i niestrawnych rozmiarów.