Reklama

Znowu się wymknął. Ledwo.

Znowu się wymknął. Ledwo. Za rogiem znikł już skrawek pleców i dziko powiewający rąbek koszuli, doszedł jeszcze urywany od biegu śmiech, przytłumiony, zmieszał się z wiatrem, nie taki silny jak poprzednio. Czy w tej niepewnej nucie nie usłyszałem strachu? Głęboko skrywanego, ludzkiego strachu? Wreszcie utracił pewność, brawurę, nie jest taki zwinny, nie wije się jak piskorz. Złapię go i dopiero zacznie śpiewać jak mu zagram. Będzie tańczył pod moje dyktando, a sieć zaplącze jeszcze mocniej, by nie wyfrunął przy mocniejszym szarpnięciu. Za mną stoi rzesza, mam środki i poparcie, za Tobą stoi tylko strach, który próbujesz stłumić. Nie ma łatwo przyjacielu. Wiem, że mnie obserwujesz, czujesz oddech, ciepły i ogarniający. Coraz mocniejszy. Z kieszeni wyciągnął komórkę, z drugiej strony odebrał już starczy głos: „Mów!”, „Uciekł na ulicy Pokrętnej, podejrzewam, że skierował się w stronę Wulgarnej, jest dość długa i nieprzyjemna, więc nie będzie łatwo. Panoszy się tam wiele menelstwa. Na Kolokwialnej będę kontynuował pościg”. „Dobrze, tymczasem odpocznij chwilę, niejeden wichrzyciel w tym mieście jest do złapania”.

Reklama

Było blisko. W biegu zaśmiał się głośno, łapiąc od wysiłku powietrze. Zawsze się śmiał gdy przed nim uciekał, dla zaznaczenia, okazania swojej pewności, tym razem wyczuł, że dla odebrania pewności jemu. Muszę się wydostać z tej ulicy, za dużo zakamarków, ciemnych zaułków, wybiec gdzieś na prostą, do innej dzielnicy. Tam mnie nie złapie. Na pewno pomyśli, że zatrzymam się w jakiejś knajpie na Wulgarnej, lubię tam wypić od czasu do czasu, ale dzisiaj nie mam na to ochoty. Kurwa, przed chwilą widziałem tę porcelanową twarz o fałszywych oczkach, urodzony śledczy i strażnik, straszny i nieustępliwy. Niewielu odważyło się popatrzeć w te ślepia i jednocześnie skierować w nie rękę z wyciągniętym środkowym palcem. Takich będzie ścigał, do upadłego. Jeszcze tylko trochę drogi. Niech zwolnię. O, plac Niezdecydowania, jedno z najbardziej zakorkowanych skrzyżowań. O tej godzinie pałęta się tylko niewielu przechodniów, czasami jak mara przejedzie jakiś samochód o przyciemnionych szybach. Przerażają mnie te postacie, zagubione w nocy, wabione przez muzykę, chwiejnym krokiem głównie zmierzające na zatęchły i nieciekawy pub na ulicy Bezczynności. Popatrzył w przeciwną stronę, gdzie w mroku majaczyły pierwsze budynki z dzielnicy Uczuć.

Odłożył słuchawkę. Sine, pomarszczone dłonie jeszcze chwile pozostały na urządzeniu pieszcząc plastik, który odbijał naprzeciwko migotające obrazy z monitorów. Pozostawiając nierównomierny ślad po policzku spłynęła pierwsza łza. Młodzi, niezwykle zagubieni. Miotają się po mieście, który ja zaprojektowałem, odbijają się z jednego krańca w drugi, bez składu i pomysłu, nie mają ulubionych miejsc, nie zagrzewają miejsca, nie budują domów, mieszkań, lecz je wynajmują. To mnie boli, łamie serce. Nie rozumiecie, jestem zmuszony do was wysyłać tych brutalów, byście ogłady nabrali. Nic tak mnie nie cieszy jak młody, okazujący należyty szacunek, nie wiecznie chlejący w knajpach. To ja wam to umożliwiam, daję schronienie. To ja wam mówię gdzie leży granica, za nią jest jedynie cisza, pustka, próżnia. Uszanujcie to wreszcie. Myślicie, że was nie widzę? Mam podgląd  na wszystkie ulice. Wiem, w którą stronę idziecie. Dawałem szansę każdemu, skończyła się taryfa ulgowa. Zaczął gruźliczo kasłać z wysiłku. Łzy ściekały z brody, by wsiąknąć w wypłowiały sweter. Gdy złapał oddech, spojrzał uważniej w jeden z monitorów, ponownie wziął słuchawkę i nacisnął przycisk, po którym zaświeciła się kontrolka przy numerze „jeden”. Po niespełna dwóch sygnałach wyłonił się dźwięk. „Słucham cię Szefie”, „Zmiana planów, odpoczniesz rano. Podejrzewam, dokąd ścigany zmierza. Idzie do dzielnicy Uczuć, a tam wiadomo, najpiękniejszym zakątkiem jest Park Próżności”. „No, zgadza się”, „Wybierz rejon południowy, nie ten z fontanną Pochlebstw. Jest sam, więc zatrzyma się w okolicy pomnika Niedocenienia”. „Zrozumiałem Szefie, już zbieram ekipę”. „Czekaj Konwenans”. „Tak?” „Nie przebieraj w środkach…”

Reklama