Reklama

Nigdy nie przypisuję sobie zasług, które należy przypisać bliźniemu i tak też będzie tym razem. Błyskotliwe spostrzeżenie, zawarte w tytule dostałem na skrzynkę mejlową w formie „gotowca” i mam nadzieję, że Autor się nie obrazi, jeśli przytoczę najważniejszy fragment, bez podawania nazwiska, do czego nie mam upoważnienia.

Treść wiadomości jest genialna w swojej prostocie i pewnie dlatego tak wielu analityków zajmujących się sądowniczą operą mydlaną nie zwróciło na to uwagi, bo prawie wszyscy są pochłonięci: prerogatywami, zabezpieczeniami i tak dalej. Tymczasem w świetle „uchwały” SN sprawy mają się następująco:

Reklama

Proszę nagłośnić sprawę, że w świetle uchwały SN z wczoraj (choć nieważnej – ale… zakiwali się) decyzje wszystkich sędziów neoKRS są ważne (do wczoraj), więc Juszczyszyn bezzasadnie bada ważność wyroku jednoosobowego składu sędziowskiego z Olsztyna wydanego przez sędziego neoKRS i dąży do okazania list poparcia.

Prawda, że zabawna treść, a właściwie tragikomiczna? Prawda, ale wymaga też pewnej korekty. Mamy tutaj bardzo dobry trop, jednak kierunek nie do końca jest właściwy. „Uchwała” Sądu Najwyższego nie dotyczy samej procedury powoływania sędziów, co też jest wyjątkowo „zabawne”, ale orzecznictwa wydanego przez sędziów wskazanych przez „upolitycznioną” KRS. Zatem nie ma znaczenia, czy KRS wskazało sędziów przed, czy po „uchwale” SN, ponieważ nie tej materii dotyczy „uchwała”. Tradycyjnie mało kto czyta, nawet sentencje orzeczeń, a dopiero w „sentencji” uchwały znajdziemy prawdziwy kabaret z Juszczyszynem w roli głównej, ale to za chwilkę. Najpierw przypomnę, co bada Juszczyszyn?

Otóż „sędzia” usiłuje podważyć wyrok ze wzglądu na niewłaściwe obsadzenie sędziego pierwszej instancji, co uzasadnia wyborem sędziego przez nową KRS. Cały ten tandetny spektakl proceduralnie do tego właśnie się sprowadza, ale prawdziwą intencją i motywacją Juszczyszyna są listy poparcia dla sędziów KRS, które mają mu posłużyć do ataku na swojego przełożonego, prezesa sądu Macieja Nawackiego. Determinacja z jaką Juszczyszyn wziął się za to zadanie, kosztem stron postępowania, jednoznacznie wskazuje, że tutaj nie o żadne prawo i sprawiedliwość chodzi, ale osobistą wojnę pomiędzy sędziami, której ofiarami są strony postępowania. Najważniejsze jednak, że Juszczyszyn wszczął tę „procedurę”, zanim SN wydał uchwałę i do tego momentu jego działania były bezprawne, ale przynajmniej zawierały jakieś tam podstawy formalne.

Co się dzieje po uchwale SN? Wystarczy przeczytać i to tylko tę część bezpośrednio związaną ze sprawą prowadzoną przez Juszczyszyna:

2. Nienależyta obsada sądu w rozumieniu art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k. albo sprzeczność składu sądu z przepisami prawa w rozumieniu art. 379 pkt 4 k.p.c. zachodzi także wtedy, gdy w składzie sądu bierze udział osoba powołana na urząd sędziego w sądzie powszechnym albo wojskowym na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2018 r., poz. 3), jeżeli wadliwość procesu powoływania prowadzi, w konkretnych okolicznościach, do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz art. 6 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.

3. Wykładnia art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k. oraz art. 379 pkt 4 k.p.c. przyjęta w punktach 1 i 2 niniejszej uchwały nie ma zastosowania do orzeczeń wydanych przez sądy przed dniem jej podjęcia oraz do orzeczeń, które zostaną wydane w toczących się w tym dniu postępowaniach na podstawie Kodeksu postępowania karnego przed danym składem sądu.

Tłumacząc z „kastowego” na nasze”, konkluzja jest następująca. SN w swojej „uchwale” uznaje, że wszystkie postępowania prowadzone przed podjęciem „uchwały”, a także toczące się w chwili podjęcia „uchwały” nie mogą być podważane niewłaściwym obsadzeniem składu sędziowskiego. Sprawa, którą przejął Juszczyszyn zakończyła się w pierwszej instancji na wiele miesięcy przed podjęciem uchwały i w tym momencie zakończył się „udział” sędziego, którego status bada Juszczyszyn. Innymi słowy Juszczyszyn nie tylko prowadzi bezprzedmiotowe czynności procesowe, zmierzające do podważenia orzeczenia sędziego pierwszej instancji, ale w sposób ostentacyjny nie uznaje „uchwały” SN i wprost działa wbrew jej treści. Lepszego podsumowania bajzlu, jaki urządziła kasta, zarówno Polakom, jaki i wszystkim sędziom, w tym „swoim”, próżno szukać.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. Jest trochę jak na nudnej

    Jest trochę jak na nudnej walce bokserskiej, gdzie obydwaj pięściarze pozostają non stop w klinczu unikając zadania decydującego ciosu. Takie widowisko wytrzymają tylko najwytrwalsi, czekając na ów cios. Gorzej, jeżeli cios nie pojawi się nigdy, a sędzie znudzonym głosem ogłosi w końcu remis.

    Pozostaną nam w pamięci, po całym tym nudnym, wieloletnim widowisku, niezliczone krzywdzące, niezgodne z obowiązującym prawem wyroki SN III RP, jakie zapadły do tej pory. Tylko one okażą się na koniec prawdziwe. 

     

  2. Jest trochę jak na nudnej

    Jest trochę jak na nudnej walce bokserskiej, gdzie obydwaj pięściarze pozostają non stop w klinczu unikając zadania decydującego ciosu. Takie widowisko wytrzymają tylko najwytrwalsi, czekając na ów cios. Gorzej, jeżeli cios nie pojawi się nigdy, a sędzie znudzonym głosem ogłosi w końcu remis.

    Pozostaną nam w pamięci, po całym tym nudnym, wieloletnim widowisku, niezliczone krzywdzące, niezgodne z obowiązującym prawem wyroki SN III RP, jakie zapadły do tej pory. Tylko one okażą się na koniec prawdziwe. 

     

  3. Pozorowany spektakl trwa.

    Pozorowany spektakl trwa. Seria sparingów. Kiedyś Rzepliński a teraz Gersdorf. Jak w amerykańskim wrestlingu. Dużo rzutów i ciosów ku radości gawiedzi, ale nikt nikogo naprawdę nie krzywdzi. A komuna nadal tkwi w sądach, mediach, sztuce, biznesie i na uczelniach. I jak twierdzi Gadowski, ma się wyjątkowo dobrze jak na coś, co zostało obalone trzydzieści lat temu. Czyżby w tym całym spektaklu nie chodziło o to, by złapać króliczka, ale by gonić go?

  4. Pozorowany spektakl trwa.

    Pozorowany spektakl trwa. Seria sparingów. Kiedyś Rzepliński a teraz Gersdorf. Jak w amerykańskim wrestlingu. Dużo rzutów i ciosów ku radości gawiedzi, ale nikt nikogo naprawdę nie krzywdzi. A komuna nadal tkwi w sądach, mediach, sztuce, biznesie i na uczelniach. I jak twierdzi Gadowski, ma się wyjątkowo dobrze jak na coś, co zostało obalone trzydzieści lat temu. Czyżby w tym całym spektaklu nie chodziło o to, by złapać króliczka, ale by gonić go?