Reklama

Nic się nie dzieje.

Nic się nie dzieje. Również z monitora wieje nudą, na głównej stronie "kontrowersji" filozoficzne dywagacje, życiorys jakiegoś Hindusa, czy innego Wietnamczyka i wzmianka o amerykańskim wróżbicie z tytułem naukowym, który ponoć przewidział, że za sto lat Polska i Meksyk będą rządzić światem. Nie ma o czym pisać, a mnie aż palce świerzbią, by wystukać na klawiaturze parę nieskładnie poskładanych w średnio sensowne zdania słów. Mam nawet temat, jedyny wart uwagi, jeśli chodzi o aktualne wydarzenia. Rozejm. Postrzelali do siebie, zginęło trochę ludzi, ktorych trupy zostały pośmiertnie użyte, jako mięso armatnie dla wszelkiego rodzaju ideologów filo- i anty- semickich i w końcu przestali.

Wczoraj wieczorem pan minister nie pamiętam już czego, z Izraela, ogłosił, że Izrael pokazał swoją wielkość i osiągnął zakładane cele, więc można odpuścić sobie dalszą walkę. Zastanawiam się w co w takim razie Żydzi chcieli wycelować, bo ja tu widzę jedno wielkie pudło. Hamas nadal rządzi w strefie Gazy i choć wczoraj krzyczeli o tym, że będą "kontynuować opór" i zrzucili nawet na Izrael parę rakiet, to dziś przycichli i mówią, że jeśli Izrael wycofa się z Gazy będzie git, a oni nie będą już strzelać. Izrael zresztą zadeklarował, że rozważy wycofanie się, co oznacza, że po tygodniowych przepychankach ( tyle Hamas jest gotów wytrzymać bez wojny ) wojska izraelskie ( przynajmniej na jakiś czas ) opuszczą Gazę, a Hamas skończy ( przynajmniej na jakiś czas ) ostrzał rakietowy przygranicznych terytoriów Izraela. Mówiąc krótko sytuacja wróci do punktu wyjścia. Hamas nadal będzie rządził w strefie Gazy i paradoksalnie jego władza może się umocnić. Co innego władza Abbasa, prezydenta Autonomii Palestyńskiej i jego partii, Fatah, rządzącej na Zachodnim Brzegu. Abbas nic nie zrobił podczas konfliktu, wypowiedział się raz, czy dwa, mówiąc, że Hamas zawinił i na tym jego aktywność się skończyła. Wszystko wynika z wewnętrznego konfliktu między Hamasem i Fatahem, który jest silniejszy niż konflikt Palestyńczyków z Żydami. Warto się zresztą przyjrzeć temu, co robiły poszczególne strony konfliktu, nazwanego przecież izraelsko – palestyńskim. I tak:

Reklama

Izrael. Bronią interesów swoich i swoich obywateli. Wchodzą do Gazy, gdzie prowadzą wojnę w złym stylu, wojnę, na której bardziej niż terroryści z Hamasu cierpią zwykli, palestyńscy cywile. Izrael chce pokazać, że rządzi w regionie, choć kosztuje go to utratę poparcia i zaufania części światowej opinii publicznej.
Hamas. Występują na terenie Gazy, jako gospodarze. Tracą na rzecz Izraela część strefy, ale ostatecznie udaje im się zachować władzę. O to zresztą chodzi, o władzę i o dążenie do zniszczenia Izraela, w tym konflikcie Hamas dba jednak o PR, robiąc z siebie obrońców Palestyńczyków.
Egipt. Gdy ONZ jak zwykle nie daje rady tworzy projekt rozejmu między Izraelem, a Hamasem. W końcu sprawa obywa się bez pośrednictwa Egiptu, ale Egipt pokazuje się jako pośrednik między Arabami, a Izraelem. Nie jest to zresztą dla Egiptu trudne, bo nie lubi Palestyńczyków z Gazy i Hamasu, a z drugiej strony jest państwem arabskim, więc nawet u Hamasu ma większy posłuch niż ONZ.
Sarkozy. Jedzie do Egiptu, Bóg raczy wiedzieć po co. Jak zwykle lansuje się, robi z siebie męża opatrznościowego i pcha się tam, gdzie nie jest potrzebny. W Gruzji Putin kiwał go jak chciał, widocznie spodobało mu się i postanowił w imieniu niewiadomo kogo, czy Francji, czy UE, którą traktuje jak własny folwark, robić rozejm.
Autonomia Palestyńska. Nie robi nic. Angażują się wszyscy, łącznie z Francją i Egiptem, a władze palestyńskie nie robią niczego w sprawie Palestyńczyków. Mogli wysłać pomoc humanitarną, ale wewnętrzny konflikt okazał się silniejszy.

Tak pokrótce wygląda udział wszystkich stron. Na przykładzie tej wojny widać, że powstanie wolnej Palestyny będzie trudne, bo różnice między Gazą rządzoną przez terrorystów z Hamasu, a Zachodnim Brzegiem rządzonym częściowo przez Izrael, a częściowo przez umiarkowany, lecz skorumpowany Fatah, są zbyt wielkie. Izraelowi też nie spieszy się do przyznania Palestyńczykom niepodległości, o czym świadczą kolejne żydowskie osiedla na Zachodnim Brzegu, budowane nielegalnie, przy braku jakiejkolwiek reakcji ze strony rządu izraelskiego. Poza tym przy dawaniu Arabom niepodległości trzeba będzie zrobić coś z Jerozolimą, a to największy problem, bo i Żydzi i Arabowie zrobili z niej sobie "święte miasto" i chcą mieć w niej swoją stolicę. Arabowie chcą wschodniej Jerozolimy dla siebie, Żydzi nie chcą o tym słyszeć i chcą mieć całe miasto pod swoją władzą. Sytuacja bez wyjścia, dwa fanatyzmy religijne, ochrzczone "tradycją" i "dziedzictwem", na które nałożył się nacjonalizm, czyli mówiąc krótko obie strony są w dupie i najwyraźniej dobrze się tam czują. W związku z tym na szybką niepodległość Palestyny się nie zanosi, a mimo to Izrael nie chce powiedzieć Arabom "nie", nie chce i nie może. Jeśli Palestyńczycy nie dostaną własnego państwa zaczną domagać się obywatelstwa Izraela i prawa do głosowania. Palestyńczyków już jest na terenach zarządzanych przez Izrael tyle, ile Żydów, a rozmnażają się znacznie szybciej, więc wkrótce będą większością. Jeśli zarządaliby prawa do głosowania, zamiast własnego państwa, Izrael musiałby się zgodzić, podpisując na siebie wyrok śmierci, albo musiałby wprowadzić apartheid, czego nie przełknęłyby nawet Stany Zjednoczone, które musiałyby się sprzeciwić w imię czegokolwiek, choćby politycznej poprawności.

Żydzi mają do wyboru dwa wyjścia: oddać Arabom część Jerozolimy i wycofać się z Zachodniego Brzegu, albo oddać Arabom cały Izrael. Problem w tym, że na oddanie Palestynie czegokolwiek nie godzą się żydowscy nacjonaliści, mający całkiem spore wpływy. Czy jest więc inne rozwiązanie? Na początku tego wywodu napisałem, że wojna skończyła się powrotem do punktu wyjścia, możliwe, że Izrael wróci do jeszcze innego punktu wyjścia, do sytuacji z 1967 roku. Jak by to wyglądało? Zwyczajnie. Izrael bierze dla siebie całą Jerozolimę i parę osiedli na Zachodnim Brzegu z jakimiś skrawkami przygranicznych terytoriów. Resztę Zachodniego Brzegu zajmuje Jordania, Strefa Gazy jest wolna, albo trafia pod władzę Egiptu. Sprzeciw Palestyńczyków nie miałby tu znaczenia, zresztą kto by się sprzeciwiał? Hamas? To terroryści, nikt nie zwróci na nich uwagi. Abbas? Szef izraelskiej prawicy śmieje się z niego, że nie potrafi kontrolować nawet własnego pałacu, co najlepiej świadczy o jego politycznej udolności. Większość Palestyńczyków zamieniłoby żydowską okupację na Jordanię z pocałowaniem ręki, problemem pozostaje sama Jordania, która zrzekła się jakiś czas temu praw do Zachodniego Brzegu i nie chce brać sobie z powrotem na głowę kłopotu. Jordańczycy nie pałają miłością do palestyńskich braci, solidarność arabska to mit. Może więc jednak palestyńskie państwo? Wracamy więc do kwestii granic i do niekończących się negocjacji. Jeśli wieczne negocjacje okażą się zbyt długie Palestyńczycy mogą polubić Izrael tak bardzo, że zechcą nie odłączać się, tylko zostać i decydować o jego władzach, a to zrodzi dużo większe problemy, niż obecnie.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  2. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  3. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  4. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  5. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  6. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  7. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  8. Nie Alaska. Nadal uważam, że
    Nie Alaska. Nadal uważam, że najrozsądniejszym i najlepszym rozwiązaniem byłoby państwo palestyńskie w granicach ustalonych rozejmem w 1949 roku, a więc Gaza i Zachodni Brzeg. Problemem jest Jerozolima i parę większych żydowskich osiedli. Napisałem więc jakie inne rozwiązania są ( choć gorsze ) możliwe. Jednym z takich rozwiązań jest podział Palestyny między Izrael ( wschodnia Jerozolima, część Zachodniego Brzegu ), Jordanię ( większość Zachodniego Brzegu ) i Egipt, bądź niepodległe państwo palestyńskie w strefie Gazy. Jeśli Izrael nie zgodzi się na żadne z dwóch powyższych rozwiązań ( wolna Palestyna w całości, albo podział ) będzie miał do wyboru rozwiązania jeszcze gorsze, a więc nadanie Palestyńczykom obywatelstwa i praw wyborczych, co zaskutkuje faktyczną likwidacją Izraela, jako państwa żydowskiego, albo apartheid, co zaskutkuje międzynarodową izolacją, bo apartheidu nie poprą nawet Stany Zjednoczone. Są cztery rozwiązania, w końcu któreś z nich stanie się faktem.

  9. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  10. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  11. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  12. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  13. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  14. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  15. Skoro czekasz z utęsknieniem
    Skoro czekasz z utęsknieniem na "obiektywny" ( jak ja nie lubię tego mydlącego oczy słowa ) tekst o tym konflikcie, to sam taki napisz.

    "Nie istnieje większa animozja wewnątrz Islamu
    niż animozja do Izraela. Nie wiem skąd
    bierzesz informacje o większym nielubieniu."
    Nielubienie nie jest większe, jest raczej "pierwszorzędne". Hamas najpierw usunął Fatah ze strefy Gazy, potem zaczął ostrzał Izraela. Podobnie jest z Fatahem, który w ostatnich paru latach częściej toczył potyczki z Hamasem, niż z Izraelem. Niechęć Arabów do Izraela jest oczywiście większa, niż wewnętrzne animozje, ale wewnętrzne kłótnie też są i to dość silne. Gdy Palestyna stanie się niepodległa i jeśli się stanie, to może dojść tam nawet do wojny domowej, albo do rozpadu kraju na dwie części: Gazę i Zachodni Brzeg.

    "Obszar Gazy to ok 41 km długości
    i szerokość od 6 do 12 km . Osiągnięcie
    celów przez Izrael oznacza wybicie ważniejszych
    aktywistów Hamasu i zablokowanie ścieżek
    przemytu. Po co ? Otóż po to aby rozbierać
    powoli Palestynę (Strefę Gazy) nie napotykając
    zbrojnego oporu. Hamas jest świetnym
    pretekstem do tego dzieła."
    Ścieżki przemytu zostaną odblokowane, gdy Izrael wycofa się z Gazy. A to, że się wycofa jest dość prawdopodobne. W przeciwnym razie dojdzie do kolejnego ostrzału i do kolejnej wojny na wyczerpanie. Ta wojna będzie długa i krwawa. Izrael prawdopodobnie wygra, ale dużym kosztem, poza tym reokupacja Gazy będzie oznaczała kolejne 1,5 miliona Palestyńczyków pod izraelską kuratelą i kolejne odwleczenie się w czasie rozwiązania problemu. A śmierć paru kacyków? Hanije, premier Gazy, wciąż żyje, podobnie jak lider Hamasu, przebywający w Syrii. Hamas tracił już ważniejszych ludzi i wciąż istnieje.

    "Kiedy czytam o rozmnażających
    się Palestyńczykach wiem już o co chodzi autorowi"
    Chodzi tylko i wyłącznie o to, że wkrótce Palestyńczyków będzie między Morzem Śródziemnym, a Jordanem więcej niż Żydów, a za jakieś 50 lat będzie to przewaga znaczna. Żydzi, jeśli chcą aby Izrael pozostał państwem żydowskim, muszą przyznać niepodległość Palestynie, albo podzielić ją między siebie, Jordanię i Egipt, tudzież samodzielne państewko w strefie Gazy. Innym wyjściem jest apartheid, ale tego nikt na świecie nie zaakceptuje.

  16. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  17. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  18. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  19. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  20. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  21. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  22. Nazywanie Izraela “religijnym
    Nazywanie Izraela "religijnym reżimem" to przesada i to gruba. Owszem, kler rabinacki ma tam bardzo dużo do powiedzenia, w prawie przeplatają się wątki religijne i świeckie ( np. prawo powrotu i definicja Żyda oparta na kryteriach religijnych ), poza tym widoczne są wpływy ultraortodoksów. Mimo to trudno mówić o państwie wyznaniowym, takim jak w Arabii Saudyjskiej, czy Iranie, gdzie za porzucenie jedynie słusznej wiary, czy za jawny ateizm, bądź agnostycyzm karze się śmiercią, jak w średniowieczu. Co do wycieczek masz rację, uprawia się tam propagandę. Chodzi o to, by zachęcić młodych Żydów zza granicy do osiedlenia się w Izraelu i płodzenia dzieci ku chwale ojczyzny. To może jednak wkrótce się skończyć ( propaganda, nie płodzenie dzieci ), bo coraz częściej mówi się w Izraelu o zamianie prawa powrotu na normalne prawo imigracyjne.

  23. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  24. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  25. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  26. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  27. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  28. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  29. A kto uważa, że po stronie
    A kto uważa, że po stronie żydowskiej nie ma fundamentalizmu? Ja nie zauważyłem nikogo takiego, przynajmniej tutaj. Fundamentalizm jest, objawia się głównie w skrajnym nacjonaliźmie, albo w krzyżówce nacjonalizmu i skrajnej ortodoksji religijnej.

  30. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.

  31. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.

  32. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.

  33. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.

  34. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.

  35. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.

  36. Moim zdaniem definicja
    Moim zdaniem definicja antysemityzmu jest dość prosta. Antysemita to ktoś, kto nie dostrzega grup, jak w przypadku każdego narodu, tylko hurtem nie lubi ( antysemityzm łagodny ), czy nienawidzi ( antysemityzm silny ) Żydów za to, że są Żydami. Antysemityzm istnieje, natomiast antysemityzmem nie jest, jak chcieliby niektórzy, krytyka polityki Państwa Izrael, czy krytyka poszczególnych grup i poglądów ( religijnych, czy nacjonalistycznych ) obecnych w społeczeństwie izraelskim, czy szerzej, w społeczeństwie żydowskim. Przeciwieństwem antysemityzmu jest filosemityzm, czyli hurtowa miłość do całego narodu żydowskiego i usprawiedliwianie wszystkiego, co żydowskie, nawet jeśli jest głupie, jak nacjonalizm, czy fundamentalizm. Krótko mówiąc antysemita to gość, który chce stosować wobec Żydów sprawiedliwość zbiorową i deportować ich na Alaskę, a filosemita to gość, który krytykę żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu, czy krytykę polityki Izraela wobec Arabów, uzna za przejaw antysemityzmu.