Reklama

Rewolucja ta rozpełzuje się od kilkunastu lat. Rewolucja związana jest ściśle z technologią, z jej szybkim rozwojem i coraz szerszą dostępnością.

Rewolucja ta rozpełzuje się od kilkunastu lat. Rewolucja związana jest ściśle z technologią, z jej szybkim rozwojem i coraz szerszą dostępnością. Generalnie obecny stan rzeczy jakieś 20 lat temu istniał raczej jedynie w książkach science-fiction i/lub w głowach niesfornych naukowców-marzycieli-futurologów. Znaczy niewielu się to wydawało prawdopodobne, że tak to dzisiaj może wyglądać…

Reklama

Zastanawiałem się ostatnio jak ta nowoczesność technologiczna może wpłynąć na politykę i polityków. W tym obszarze mi jakoś tak najbardziej sprawy śmierdzą, no i są tacy, którzy twierdzą, że polityka ma decydujący wpływ na większość rzeczy wokół nas… Ale to już raczej nieprawda jest. Nie da się jednak ukryć, że polityka jest absorbująca i potrafi napsuć człowiekowi trochę krwi i nerwów.

W sumie mierzi mnie ta cała szopka, cyrk na pokaz, w którym nic nie jest takim na co wygląda, gdzie ludzie z jednej i drugiej strony gadają dyrdymały o czymś czego nie ma, lub co istnieje w niewielkim zakresie. Obecny system, w którym dane jest nam funkcjonować to jakaś parodia, tylko nie wiadomo czego. Niby mamy na coś wpływ, a w rzeczywistości nie mamy, ciągle próbuje się nami manipulować uważając za jakąś bezkształtną masę imbecyli bez rozumu, gorszego gatunku, który nagle nabiera znaczenia gdy trzeba rozkręcić szopkę zwaną wyborami powszechnymi. A my dajemy się na to nabrać, bierzemy udział w ich konfliktach, konfliktujemy się sami, angażujemy się, idziemy na te wybory i głosujemy – odpowiedzialność, troska o kraj i takie tam … A potem ci, których wybraliśmy i tak robią co chcą, spełniając jakieś swoje prywatne, czasami chore ambicje lub po prostu zaspokajając bezrefleksyjnie swoje żądze posiadania władzy i kasy dla nich samych… A my nie mamy kontroli i nie możemy nic zmienić – tamci tak się urządzili, że działają jak oddzielna kasta, kasta rządzących spośród których tylko można wybierać tych naszych przedstawicieli i zbawców mających czynić wszystko co najlepsze dla nas i tylko dla nas, bo my przecież – naród, społeczeństwo, rodacy najważniejsi…

No i w tym wszystkim jeszcze tzw. media działają, świadome, czy może nieświadome bycia przedmiotem i podmiotem manipulacji w trójkącie politycy – media – zwykli obywatele , przy czym zwykli obywatele będący ustawieni od samego początku na niezbyt uprzywilejowanej pozycji utrzymujących finansowo i mentalnie dwie pozostałe strony dostają z tego wszystkiego najmniej najwięcej dając… O mediach się jednak rozpisywał nie będę. Chciałem nawet i szukałem tego, co napisałem na ten temat do I.Jankego pod jego postem z 23 grudnia 2008. Post był o wojnie, do której dążyć ma w 2009 roku Rosja z Putinem na czele, ale tego posta jak się okazało już nie ma, znaczy zniknął w odmętach bazy danych salonu24 usunięty pewnie przypadkowo przez jego właściciela. Ale nie o tym…

I to był kontekst moich rozważań, tło i punkt wyjścia.

Potem było proste pytanie – czy i w jakim kierunku ten obecny stan może się zmienić, żeby to nowe po zmianach było bardziej akceptowalne od starego i dawało jakieś sensowne perspektywy na przyszłość? I jak w ogóle na to wszystko może wpłynąć technologia?

No i co?

…No i coś tam zaiskrzyło, pomyślałem, trochę poszukałem w sieci no i poukładałem w miarę spójną całość. Nie wiem, czy poszedłem za daleko, wydaje mi się, że to co mi wyszło jest całkiem realne, a przynajmniej prawdopodobne i do tego przeze mnie pożądane. Po prostu chciałbym, żeby rzeczywistość poszła w tym kierunku. No a jak wiadomo oczekiwanej rzeczywistości trzeba trochę pomóc ;-)…

Wygląda na to, że zmiany w polityce, zmiany w systemie demokratycznym już się zaczęły. I do tego jak najbardziej są one związane z rozwojem technologicznym a ściślej z rozwojem różnych narzędzi do komunikacji, internetem, komórkami itp…

Ale od początku…

Pierwszym elementem, takim najbardziej rzucającym się w oczy jest to, co m.in. my w tym tu miejscu robimy. Chodzi o możliwość, która wcześniej nie istniała, mianowicie o to, że szerokie grupy obywateli mogą właściwie bez żadnych ograniczeń pomiędzy sobą rozmawiać, toczyć dyskusję, bez pośredników, bez cenzury, bez mediów… Informacja nie jest już w tej chwili domeną jakiegoś zawodu, czy zawodów, informacja stała się, a przynajmniej staje się coraz bardziej wolna, niezależna i niezmiernie szybka. Dodatkowo sam przekaz informacyjny przestał być jednostronny – jakby na to nie patrzeć, to w necie może się toczyć jakaś rozmowa. Właściwie każdy ma szansę coś przekazać od siebie lub na jakiś temat z kimś podyskutować. Może na razie trochę jakość pozostawia do życzenia, ale ta jakość też może się i powinna zmienić in plus… Jakoś tak mam wrażenie, może to tylko nadzieja, że wraz ze wzrostem wpływu internetu na rzeczywistość wzrośnie też jakość samego przekazu. Z resztą obydwie te rzeczy są raczej ze sobą skorelowane…

No dobra, ale co się dzieje w samej polityce, w systemie demokratycznym?

Najważniejszą rzeczą jaka tu zachodzi, to zmiany dotyczące systemu głosowania w wyborach a ściślej samego sposobu głosowania. Chodzi o tak niewinną rzecz jak sprawa głosowania przez internet, czy zastosowanie do głosowania specjalnych maszyn elektronicznych, zwanych przez niektórych głosomatami . W sumie można by powiedzieć, że to żadna istotna zmiana, to tylko taka opcja, coby frekwencję zwiększyć i przyspieszyć liczenie głosów – nic więcej. I do tego obarczona wieloma problemami – tak oczywiście można do tego podejść. Bo rzeczywiście przeniesienie samego aktu głosowania do internetu upowszechnia tylko ten akt, ale samo w sobie nic za bardzo nie zmienia. I OK.

Ale jak napisałem. To tylko wstęp, niewinny początek zmian o znacznie szerszym i rewolucyjnym charakterze… Mam przynajmniej taką nadzieję ;-).

Bo technologia ma to do siebie, że się lubi szybko rozpowszechniać i wraz z tym rozpowszechnianiem w niedługim czasie robi się relatywnie całkiem tania. No i wyobraźmy sobie sytuację, że niedługo będzie tak, że głosować będzie można tylko przy wykorzystaniu specjalnych maszyn do tego przeznaczonych, a odpowiednio opracowane, przejrzyste również dla osób postronnych procedury pracy całego systemu zapewniać będą maksymalne bezpieczeństwo, szybkość oraz eliminację pomyłek i ewentualnych prób fałszowania wyników. I potem sobie wyobraźmy, że te maszyny, znaczy każda z nich kosztowała będzie tyle, co przeciętny komputer, albo i połowę tego. I pójdźmy dalej – możliwe będzie, żeby takie urządzenie, nazwijmy go terminalem do głosowania będzie mogło bez problemów być zainstalowane w każdym domu, albo w prawie każdym. Generalnie stanie się ono na tyle powszechne, że każdy potencjalny użytkownik-obywatel w ciągu 15 minut będzie mógł z niego skorzystać…

Niemożliwe?

No nie byłbym tego taki pewien, znaczy nie takie rzeczy wydawały się ludziom niemożliwe, by potem stać się faktem… Ale załóżmy, że to jednak się wydarzy. I co dalej?

No co dalej… Zastanówmy się teraz ile może kosztować przy czymś takim organizacja przeciętnego głosowania? Chyba niewiele. Największy koszt to początkowe wdrożenie. Samo utrzymanie takiego systemu, to już raczej koszty relatywnie niskie, a sam jednostkowy akt wykorzystania w tym wszystkim, to właściwie nic. No a jak to takie nic, to zaraz nasunie się pytanie dlaczego nie można by częściej dokonywać różnych wyborów niż raz w roku? a potem dlaczego zamiast wyborów wybierających polityków później głosujących nad jakimiś rozwiązaniami, nie moglibyśmy sami, jako obywatele danego kraju, jakiegoś regionu, czy innej mniejszej lub większej społeczności bezpośrednio głosować nad tymi rozwiązaniami, a przynajmniej niektórymi z nich? ewentualnie, w wersji mniej rewolucyjnej, dlaczego nie moglibyśmy używać takiego narzędzia do ciągłej kontroli poczynań naszych wcześniejszych wybrańców?

Ano właśnie – dlaczego by nie? Przecież jak najbardziej można. A nawet trzeba!!!

No i tu doszedłem do sedna. A sednem jest to, że takie wprowadzenie technologii informatycznej do procesu wyborczego może w pewien sposób odświeżyć naszą zmurszałą demokrację, może być pewnego rodzaju powrotem do korzeni, do demokracji bezpośredniej, która kiedyś tam w Atenach podobno się narodziła i przez jakiś czas istniała…

Ale to nie wszystko.

Nie wszystko choćby dlatego, że nowa rzeczywistość nigdy nie jest czystym odbiciem starej. Ale to banał jest, podobnie jak wszystko co do tej pory napisałem… 😉

No dobra, to ktoś pewnie teraz zapyta, jak będzie wyglądał ten nowy system wyborczy wykreowany po wprowadzeniu i upowszechnieniu się elektronicznych metod głosowania? No i ja powiem, że nie wiem – bo skąd mam niby wiedzieć? Możliwości jest wiele, to trochę jak wróżenie z fusów a ja wróżką przecież nie jestem ;-)…

Ze swojej strony widziałbym tylko w tym nowym systemie taką jedną opcję, możliwość, dla mnie jak najbardziej ważną i niosącą za sobą dużo istotnych konsekwencji. Mianowicie wprowadziłbym do tej bezpośredniości w uczestniczeniu w wyborach jednak taki element pośredniości…

Znaczy wprowadziłbym taki typ wyborcy, który mógłby jednocześnie być przedstawicielem jakiś innych wyborców, którzy oczywiście sami będą tego chcieli. Osoby, takie musiałyby zadeklarować, że można na nich cedować swoje głosy. Za tą deklaracją szły by też pewne zobowiązania, choćby takie, że ktoś taki musiałby potem uczestniczyć w jakiś wyborach. No i głosując oddawałby on po prostu swój głos również za tych wszystkich, którzy wcześniej na niego swój głos scedowali. Zakładam po prostu, że nie każdy być może chciałby w tej nowej demokracji uczestniczyć, znaczy nie każdy może mieć czas, czy tam może chcieć. Poza tym niektórzy może mogą mieć świadomość tego, że nie za bardzo są w stanie w sposób odpowiedzialny podjąć jakąś decyzję. Mogliby tacy obywatele po prostu oddać swoje głosy w czyjeś ręce. Przy czym oddając taki głos powinna być możliwość określenia do kiedy i ewentualnie w jakim zakresie taki głos oddaje. Jednocześnie raczej w każdej lub chwili taką decyzję można by cofnąć… Czyli, ktoś, kto np. kocha Jarkacza, albo Tuska mógłby oddać mu swój głos na jakiś maksymalny, dopuszczany przez prawo czas i potem się polityką nie interesować jednocześnie mając świadomość tego, że jego głos się nie marnuje i jest w dobrych rękach. Oczywiście taką osobą, na którą swój głos się ceduje może być dobry wujek, kolega, którego za wystarczająco mądrego, odpowiedzialnego i/lub mającego podobne do naszych interesy uważamy.

Każdy taki obywatel, na którego głosy można by cedować byłby swego rodzaju politykiem. Co więcej łatwo można by takich nowych polityków hierarchizować i np. spośród nich rekrutować ludzi, którzy potem pisaliby ustawy, czy inne akty prawne poddawane pod późniejsze głosowanie ogółu obywateli. Jednocześnie przez to, że swój głos można by w każdej chwili wycofać, to taki polityk mógłby z dnia na dzień zostać swej władzy pozbawiony. W sposób prosty, poprzez sumę pojedynczych decyzji poszczególnych obywateli.

No i to chyba tyle tego przydługiego tekstu dotyczącego NOWEGO, które jak dla mnie (r)ewolucyjnie nadchodzi. Mam nadzieję, że to powyżej jest w miarę zrozumiałe i choć trochę ciekawe… Co do meritum, to ja czekam, pomagam i temu nowemu kibicuję. Bo jak dla mnie tego typu NOWE jest samo w sobie czymś dobrym i lepszym od starego, które teraz jeszcze wydaje się całkiem solidnie niestety trwać. Ale to pozory. Takie NOWE jest po prostu świeże, ciekawe i daje jakąśtam nadzieję. A poza tym świat musi się zmieniać. Bez zmian ludzie często się za bardzo nudzą, popadają w marazm i zapominają o sprawach istotnych i w ogóle… A poza tym chętnie zobaczyłbym jeszcze za swojego istnienia moment odejścia w niebyt tej polityki, co jest teraz…

A na koniec jeszcze bonus, czyli ważna definicja cyber, czy tam e-demokracji skądśtam znaleziona w sieci:
Cyberdemokracja jest formą ustroju politycznego, wyprowadzoną z demokracji, w której dzięki nowym, opartym na zaawansowanej technice formom komunikowania zwiększony jest stopień i częstotliwość partycypacji politycznej społeczeństwa, które ma możliwość zabierania głosu i podejmowania decyzji w bieżących sprawach, poprzez glosowanie bezpośrednie, wybór przedstawicieli, wybór członków grup eksperckich; przedstawiciele i eksperci na każdym etapie prac podlegają kontroli społeczeństwa, które ma ostateczny wpływ na podjęcie decyzji; cyberdemokracja charakteryzuje się także zwiększeniem ilości niezależnych organizacji i instytucji działających w określonej sferze, mających prawo współdecydowania w sprawach tych sfer dotyczących omawianych na szczeblu państwowym; proces decyzyjny w cyberdemokracji opiera się na zorganizowanym systemie czystej informacji, znajdującym wyraz w postaci niezależnych instytucji działających w zgodnie ze skonsultowanymi ze społeczeństwem regułami.

Jak dla mnie, to chyba najwyższy czas aby (r)ewolucję trochę przyspieszyć


Źródła i materiały okołotematyczne:

Meandry Cyberdemokracji – Piotr Aptacy
Kiedy zagłosujemy przez internet? – Andrzej Maciejewski
Kręte ścieżki e-demokracji – Borys Czermiejewski
Demokracja bezpośrednia i semi bezpośrednia
Kulturowe przestrzenie Internetu – Piotr Aptacy
Deficyt demokratyczny w systemie globalnym – Włodzimierz Anioł
Demokracja online – nowa moda, przyszłość czy zagrożenie?
Demokracja bezpośrednia, bez zdobywania większości
Perspektywy wprowadzenia cyberdemokracji w działalności uczelni – Leszek Porębski
Blog dotyczący cyberdemokracji na bloxie
Cyberdemokracja – Piotr Rutkowski
Stanowisko ISOC w sprawie głosowania elektronicznego w wyborach powszechnych
O cyberdemokracji w wikipedii
O głosowaniu elektronicznym w wikipedii
Przykłady głosowania elektronicznego w wikipedii
Urządzenia do elektronicznego głosowania
Demokracja na pół bezpośrednia.

Portale bardziej lub mniej związane z tematem:
www.e-glosowanie.org
www.przejrzystapolska.pl
www.demokracjabezposrednia.org
www.egov.pl – Forum Nowoczesnej Administracji Publicznej

PS – Na koniec chciałem powitać grono piszących, czytających napisane tu teksty oraz komentujących użytkowników 🙂

Reklama

47 KOMENTARZE

  1. Powiem Ci tak
    Bardzo bym chciała oddać swój głos na pana X, R, albo O i więcej nie interesować polityka. Otrzymywać tylko przez np internet co pewien czas czysta informacje o wynikach mojej decyzji. Technologia umożliwia to dzisiaj. Ale niestety nie ma czegoś takiego jak czysta informacja. Jest informacja skarzona polityka., a tu tu technologia pomaga zagmatwać ja maksymalnie.. to jest stan na dzisiaj.

    • no tak jest
      Ale tu piszę o stanie przeze mnie pożądanym i , mam nadzieję, możliwym w całkiem niedługim czasie do zaistnienia.

      No i nie na darmo użyłem sformułowania “Rewolucja”, bo bez niej chyba się nie obejdzie. Ale oczywiście i na szczęście nie każda rewolucja musi być zaraz krwawa 😉

      pozdrowienia

  2. Powiem Ci tak
    Bardzo bym chciała oddać swój głos na pana X, R, albo O i więcej nie interesować polityka. Otrzymywać tylko przez np internet co pewien czas czysta informacje o wynikach mojej decyzji. Technologia umożliwia to dzisiaj. Ale niestety nie ma czegoś takiego jak czysta informacja. Jest informacja skarzona polityka., a tu tu technologia pomaga zagmatwać ja maksymalnie.. to jest stan na dzisiaj.

    • no tak jest
      Ale tu piszę o stanie przeze mnie pożądanym i , mam nadzieję, możliwym w całkiem niedługim czasie do zaistnienia.

      No i nie na darmo użyłem sformułowania “Rewolucja”, bo bez niej chyba się nie obejdzie. Ale oczywiście i na szczęście nie każda rewolucja musi być zaraz krwawa 😉

      pozdrowienia

  3. powstaje oto nowy ustrój
    No, nareszcie jakieś zręby nowego ustroju się pojawiają. Na początek tekstu patrzyłem krzywo, ale w miarę czytania ten system mnie raczej przekonał, coś w tym jest niegłupiego.
    Faktycznie jedynym wytłumaczeniem dla zniknięcia ateńskiej bezpośredniej demokracji jest niemożność ciągłego zwoływania na wybory całości narodu.
    Internet likwiduje ten problem definitywnie, więc czemu by nie?
    Może być problem z obecną kastą rządzącą, dla niej taki ustrój to życiowa klęska. Mogą zdrowo utrudniać, albo po prostu przykręcą mocniej śrubę internetowcom, co zresztą planują tu i ówdzie.
    Jeśli Internet stanie się groźny dla systemu, może zostać ograniczony do cenzurowanej poczty, reklam i danych encyklopedycznych, a wtedy po ptakach niestety.

    • hmm
      Ja tam wiem, czy nowy?
      To taki nowy typ starego 😉
      Ale zobaczymy co będzie dalej.

      A internetu nie da się już tak bardzo ograniczyć, to już się zbytnio rozlewa jak dla mnie. No ale kto wie…

      Trzeba patrzeć i pomagać rzeczywistości 😉
      pzdr

  4. powstaje oto nowy ustrój
    No, nareszcie jakieś zręby nowego ustroju się pojawiają. Na początek tekstu patrzyłem krzywo, ale w miarę czytania ten system mnie raczej przekonał, coś w tym jest niegłupiego.
    Faktycznie jedynym wytłumaczeniem dla zniknięcia ateńskiej bezpośredniej demokracji jest niemożność ciągłego zwoływania na wybory całości narodu.
    Internet likwiduje ten problem definitywnie, więc czemu by nie?
    Może być problem z obecną kastą rządzącą, dla niej taki ustrój to życiowa klęska. Mogą zdrowo utrudniać, albo po prostu przykręcą mocniej śrubę internetowcom, co zresztą planują tu i ówdzie.
    Jeśli Internet stanie się groźny dla systemu, może zostać ograniczony do cenzurowanej poczty, reklam i danych encyklopedycznych, a wtedy po ptakach niestety.

    • hmm
      Ja tam wiem, czy nowy?
      To taki nowy typ starego 😉
      Ale zobaczymy co będzie dalej.

      A internetu nie da się już tak bardzo ograniczyć, to już się zbytnio rozlewa jak dla mnie. No ale kto wie…

      Trzeba patrzeć i pomagać rzeczywistości 😉
      pzdr

    • Hakerokracja?!?
      Zapewniam Cie, że przy odpowiednich procedurach, przemyślanej budowie całego systemu, zabezpieczeniach i wystarczająco wysokich karach, to zagrożenie atakiem hakerów i sfałszowanie wyników będzie tak samo prawdopodobne jak sfałszowanie wyników obecnie.
      Choć w sumie kto wie, czy obecnie nie są fałszowane 😉

      pzdr

      • procedury etc.
        Jeżeli chcesz pomyśleć o “odpowiednich procedurach, przemyślanej budowie całego systemu, zabezpieczeniach i wystarczająco wysokich karach”, to wybierz sie ponownie na “Jurrasic Park”.
        Słabością każdego systemu są ludzie – w tym wypadku twórcy oprogramowania zbierającego i zliczającego głosy. Zauważ, że będą to ludzie niezwiązani z żadnym konkretnym wyborem, tym bardziej zatem podatni na argumenty finansowe. A żaden mąż zaufania czy obserwator z UE czy ONZ nie zdoła patrzeć na ręce algorytmom zawartym w tysiącach linii kodu. Jeżeli będzie to kod otwarty, będzie podatny na dobrze odmierzone ataki; jeżeli będzie zamknięty ( np. oparty o “dobre, sprawdzone WinXP” ) to bezpieczeństwo kodu będzie porównywalne z IE ( albo i gorsze ), a audyt będzie jeszcze bardziej elitarny i nieocenialny dla ogółu. Twoja (r)ewolucja doprowadzi nas do Orwella albo GloK-a ze słuchowisk Wolskiego …

        Pozdrawiam wzajem !

        • Tetryku
          Zastanawiałem się nad tym, co tu napisałeś.
          Problem może tu być rzeczywiście.

          Sprawę jednak można rozwiązać poprzez odpowiednią budowę systemu, czyli np coś takiego:

          Załóżmy, że serwer obsługujący taki system stałby w każdej najmniejszej gminie i na nim zapisywane byłyby głosy z danej gminy. Głosy z tej gminy byłyby też zbierane na serwerach z każdej z większych jednostek administracyjnych, czyli też w powiatowych, wojewódzkich i w końcu centralnym.

          Czyli mielibyśmy już 4 miejsca zapisu.

          Załóżmy też, że oprogramowanie byłoby stworzone przez rózne podmioty, niezależne, niezwiązane dla każdego z tych czterech rodzajów serwerów i zapisów. Oprogramowanie zrobione wedle szczegółowej specyfikacji związanej z procesami jakie maja się dziać na każdej z tych platform. Chodzi o to, co i jak ma być zapisywane, jaka ma być odpowiedż na dane zapytanie itp itp – takie techniczne sprawy…

          No i na koniec załóżmy, że w momencie liczenia wyników, lub sprawdzania poprawności danych , czyli jakiegoś zapytania do systemu o wynik, musiałby on byc pobierany z tych czterech źródeł na raz wraz ze sprawdzaniem poprawności i jednolitości danych.
          Jednocześnie możnaby w ramach kontroli sprawdzać zapisy na każdym z tych serwerów i potem niezależnie porównywać dane z każdego z nich.

          Wszystko w konstrukcji z założeniem jak najmniejszego zaufania do każdego ze źródeł tworzących system i potem nim zarządzającym. Rozproszenie danych i możliwość ciągłej kontroli krzyżowej itp itp.

          Żeby coś takiego złamać potrzebny byłby już spisek na bardzo wysokim poziomie zaawansowanie, jak dla całkiem niemożliwy do zrealizowania. Ale ja generalnie mam newielką wiarę w istnienie ogólno-światowych spisków. Po prostu uważam, że człowiek jest zbyt słabym ogniwem, żeby coś takiego móc zorganizować.

          Oczywiście taki system mógłby wyglądać inaczej, być bardziej rozproszony itp. Ja tu tylko takie swoje pomysły na szybko opisałem 😉

          pozdrowienia

          • Ok, nie chciałbym cię zniechęcać.
            Niemniej oprogramowanie serwerów na najniższym poziomie musiałoby być jednolite – niech wykona je np. hipotetyczna firma MegaHard. Mam na myśli te moduły, które bezpośrednio przyjmują dane. Firma, aby uzyskać lukratywne ( patrz: liczba gmin/okręgów w Polsce ) zlecenie, musi skrajnie obniżyć cenę ( PRZETARGI! ). Wystarczy w tej sytuacji zostawić sobie w kodzie malutkie “.. if … then …”, żeby liczba głosów odpowiadających sponsorowi wzrosła proporcjonalnie do wyłożonej sumy… i w ten sposób znacznie poprawia się bilans transakcji. Dodatkowo, lewy dochód wcale nie musi poprawiać dochodu całej firmy – wystarczyć może kilku zdolnych a wg siebie niedocenianych programistów. Nie jest potrzebny ogólnoświatowy spisek!

            Generalnie problemem jest sprawdzanie poprawności pracy oprogramowania przez oprogramowanie. A dowolne kontrole krzyżowe sprawdzą tylko poprawność przetwarzania – nie zapobiegną sterowanej manipulacji wejściem.

            Skądinąd twoja wizja jest całkiem prawdopodobna, mam jedynie nadzieję, że nie doczekam jej ja ani moja córa – bo w miarę doskonalenia systemu człowiek będzie w tym modelu zarządzania elementem coraz bardziej przeszkadzającym – jedynie!

            Nieustające….
            T.

          • Tetryku
            Nie zniechęcasz mnie jakoś tak mocno 😉

            Nie rozumiem tylko dlaczego według Ciebie oprogramowanie serwerów na najniższym poziomie musiałoby być jednolite?

            Znaczy albo mam za słabą wiedzę, albo nie wiem.
            Bo jak się ściśle określi w jaki sposób jeden moduł ma dane wysyłać a drugi ma je odbierać, to niekonieczna jest ta unifikacja jak dla mnie modułów, o której napisałeś.
            Różne systemy potrafią ze sobą współpracować i wcale nie muszą być jednolite – tak jak na razie brzmi moja na ten temat wiedza… 😉

            No i ten if.. then – też jest trochę niejasne, znaczy rozwiń jak możesz, na czym to by miało polegać.

            Ja tu kontrolę jeszcze widze też w tym, że każda maszyna do głosowania zapisywałaby w momencie głosowania informacje na każdym z wymienionych wcześniej poziomie, a później ten co zagłosował będzie mogł sprawdzić swój glos na każdym z tych poziomów oddzielnie. Do tego możnaby w momencie głosowania dawać mu potwierdzenie oddanego głosu. Oczywiście da się to zrobić tak, żeby głosowanie było mimo wszystko tajne.

            Ale to takie dywagacje, znaczy czepiam się z rana 😉
            Znaczy chodzi mi o to, że pomysłow na zabezpieczenie systemu może byc mnóstwo. W ogóle myślę, że podstawowym zaożeniem powinno być przy działaniu systemu stałe i pernamentne rozwijanie zabezpieczeń a nie tylko reagowanie na powstające zagrożenia…

            pozdrowienia kolejne

          • Dlaczego jednolite?
            Z prostej przyczyny: efekywność opracowania ( tu koszt może obciążyć przegranego, jego ryzyko;-) ) oraz weryfikacji ( to już są koszta społeczne, czyli nasze ). Moduł wprowadzania musi zapewnić unikalną identyfikację, przyjecie danych, połączenie z całą hierarchią serwerów, i wspierać zapewnienie unikalności oddanego głosu. Jeżeli będzie to ładowalny z sieci applet bez wspomagania sprzętowego ( np. czytników kart kryptograficznych ), dostępny na prywatnych komputerach, nie ma szans żeby pracował na otwartych protokołach – a tajemnica znana wielu konkurującym producentom przestanie być tajemnicą. Z kolei wsparcie sprzętowe znacznie ograniczy powszechność rozwiązania – patrz zeznania roczne z podpisem elektronicznym; z kolei przynosi możliwość ukrycia pluskwy w firmware gadżetu.

            Jeżeli przekłamanie nastąpi już na tym etapie, na wszystkich serwerach hierarchii zobaczysz, że głosowałeś na kogo innego, niż sądziłeś …

            Aby system mógł zostać dopuszczony, musi dawać możliwość testów symulacyjnych – czyli reagować na polecenia centralne. To daje możliwość takiego spreparowania obróbki wejścia, żeby preferencje przekłamywania zadawać podczas ostatnich testów tuż przed głosowaniem – lub blokować pluskwę, jeżeli nikt nie zapłaci dostateczne przed danymi wyborami. To mniej więcej chciałem powiedzieć przywołując instrukcję “if..then” – ten system wyborczy może funkcjonować na zasadzie sieci netbotów, posłusznych nie wiadomo komu. Tzn. my nie będziemy wiedzieli …

            Dodatkowo poruszyłeś ważny temat, o którym nie wspominałem, tj. tajność głosowania. Wg twojej idei na każdym serwerze z hierarchii będzie informacja jak konkretnie głosował konkretny Jacek Ka czy inny Tetryk. I nawet, jeżeli oficjalnie system będzie udostępniał jedynie dane zagregowane, to kwerenda “z ręki” będzie możliwa do wykonania przynajmniej przez kilka kilkanaście osób, np. administratorów na wszystkich szczeblach. A wyniki takich kwerend będą miały konkretną wartość marketingową…

            Na koniec mała ilustracja z lat minionych, a więc ku rozrywce i zadumie:

    • Hakerokracja?!?
      Zapewniam Cie, że przy odpowiednich procedurach, przemyślanej budowie całego systemu, zabezpieczeniach i wystarczająco wysokich karach, to zagrożenie atakiem hakerów i sfałszowanie wyników będzie tak samo prawdopodobne jak sfałszowanie wyników obecnie.
      Choć w sumie kto wie, czy obecnie nie są fałszowane 😉

      pzdr

      • procedury etc.
        Jeżeli chcesz pomyśleć o “odpowiednich procedurach, przemyślanej budowie całego systemu, zabezpieczeniach i wystarczająco wysokich karach”, to wybierz sie ponownie na “Jurrasic Park”.
        Słabością każdego systemu są ludzie – w tym wypadku twórcy oprogramowania zbierającego i zliczającego głosy. Zauważ, że będą to ludzie niezwiązani z żadnym konkretnym wyborem, tym bardziej zatem podatni na argumenty finansowe. A żaden mąż zaufania czy obserwator z UE czy ONZ nie zdoła patrzeć na ręce algorytmom zawartym w tysiącach linii kodu. Jeżeli będzie to kod otwarty, będzie podatny na dobrze odmierzone ataki; jeżeli będzie zamknięty ( np. oparty o “dobre, sprawdzone WinXP” ) to bezpieczeństwo kodu będzie porównywalne z IE ( albo i gorsze ), a audyt będzie jeszcze bardziej elitarny i nieocenialny dla ogółu. Twoja (r)ewolucja doprowadzi nas do Orwella albo GloK-a ze słuchowisk Wolskiego …

        Pozdrawiam wzajem !

        • Tetryku
          Zastanawiałem się nad tym, co tu napisałeś.
          Problem może tu być rzeczywiście.

          Sprawę jednak można rozwiązać poprzez odpowiednią budowę systemu, czyli np coś takiego:

          Załóżmy, że serwer obsługujący taki system stałby w każdej najmniejszej gminie i na nim zapisywane byłyby głosy z danej gminy. Głosy z tej gminy byłyby też zbierane na serwerach z każdej z większych jednostek administracyjnych, czyli też w powiatowych, wojewódzkich i w końcu centralnym.

          Czyli mielibyśmy już 4 miejsca zapisu.

          Załóżmy też, że oprogramowanie byłoby stworzone przez rózne podmioty, niezależne, niezwiązane dla każdego z tych czterech rodzajów serwerów i zapisów. Oprogramowanie zrobione wedle szczegółowej specyfikacji związanej z procesami jakie maja się dziać na każdej z tych platform. Chodzi o to, co i jak ma być zapisywane, jaka ma być odpowiedż na dane zapytanie itp itp – takie techniczne sprawy…

          No i na koniec załóżmy, że w momencie liczenia wyników, lub sprawdzania poprawności danych , czyli jakiegoś zapytania do systemu o wynik, musiałby on byc pobierany z tych czterech źródeł na raz wraz ze sprawdzaniem poprawności i jednolitości danych.
          Jednocześnie możnaby w ramach kontroli sprawdzać zapisy na każdym z tych serwerów i potem niezależnie porównywać dane z każdego z nich.

          Wszystko w konstrukcji z założeniem jak najmniejszego zaufania do każdego ze źródeł tworzących system i potem nim zarządzającym. Rozproszenie danych i możliwość ciągłej kontroli krzyżowej itp itp.

          Żeby coś takiego złamać potrzebny byłby już spisek na bardzo wysokim poziomie zaawansowanie, jak dla całkiem niemożliwy do zrealizowania. Ale ja generalnie mam newielką wiarę w istnienie ogólno-światowych spisków. Po prostu uważam, że człowiek jest zbyt słabym ogniwem, żeby coś takiego móc zorganizować.

          Oczywiście taki system mógłby wyglądać inaczej, być bardziej rozproszony itp. Ja tu tylko takie swoje pomysły na szybko opisałem 😉

          pozdrowienia

          • Ok, nie chciałbym cię zniechęcać.
            Niemniej oprogramowanie serwerów na najniższym poziomie musiałoby być jednolite – niech wykona je np. hipotetyczna firma MegaHard. Mam na myśli te moduły, które bezpośrednio przyjmują dane. Firma, aby uzyskać lukratywne ( patrz: liczba gmin/okręgów w Polsce ) zlecenie, musi skrajnie obniżyć cenę ( PRZETARGI! ). Wystarczy w tej sytuacji zostawić sobie w kodzie malutkie “.. if … then …”, żeby liczba głosów odpowiadających sponsorowi wzrosła proporcjonalnie do wyłożonej sumy… i w ten sposób znacznie poprawia się bilans transakcji. Dodatkowo, lewy dochód wcale nie musi poprawiać dochodu całej firmy – wystarczyć może kilku zdolnych a wg siebie niedocenianych programistów. Nie jest potrzebny ogólnoświatowy spisek!

            Generalnie problemem jest sprawdzanie poprawności pracy oprogramowania przez oprogramowanie. A dowolne kontrole krzyżowe sprawdzą tylko poprawność przetwarzania – nie zapobiegną sterowanej manipulacji wejściem.

            Skądinąd twoja wizja jest całkiem prawdopodobna, mam jedynie nadzieję, że nie doczekam jej ja ani moja córa – bo w miarę doskonalenia systemu człowiek będzie w tym modelu zarządzania elementem coraz bardziej przeszkadzającym – jedynie!

            Nieustające….
            T.

          • Tetryku
            Nie zniechęcasz mnie jakoś tak mocno 😉

            Nie rozumiem tylko dlaczego według Ciebie oprogramowanie serwerów na najniższym poziomie musiałoby być jednolite?

            Znaczy albo mam za słabą wiedzę, albo nie wiem.
            Bo jak się ściśle określi w jaki sposób jeden moduł ma dane wysyłać a drugi ma je odbierać, to niekonieczna jest ta unifikacja jak dla mnie modułów, o której napisałeś.
            Różne systemy potrafią ze sobą współpracować i wcale nie muszą być jednolite – tak jak na razie brzmi moja na ten temat wiedza… 😉

            No i ten if.. then – też jest trochę niejasne, znaczy rozwiń jak możesz, na czym to by miało polegać.

            Ja tu kontrolę jeszcze widze też w tym, że każda maszyna do głosowania zapisywałaby w momencie głosowania informacje na każdym z wymienionych wcześniej poziomie, a później ten co zagłosował będzie mogł sprawdzić swój glos na każdym z tych poziomów oddzielnie. Do tego możnaby w momencie głosowania dawać mu potwierdzenie oddanego głosu. Oczywiście da się to zrobić tak, żeby głosowanie było mimo wszystko tajne.

            Ale to takie dywagacje, znaczy czepiam się z rana 😉
            Znaczy chodzi mi o to, że pomysłow na zabezpieczenie systemu może byc mnóstwo. W ogóle myślę, że podstawowym zaożeniem powinno być przy działaniu systemu stałe i pernamentne rozwijanie zabezpieczeń a nie tylko reagowanie na powstające zagrożenia…

            pozdrowienia kolejne

          • Dlaczego jednolite?
            Z prostej przyczyny: efekywność opracowania ( tu koszt może obciążyć przegranego, jego ryzyko;-) ) oraz weryfikacji ( to już są koszta społeczne, czyli nasze ). Moduł wprowadzania musi zapewnić unikalną identyfikację, przyjecie danych, połączenie z całą hierarchią serwerów, i wspierać zapewnienie unikalności oddanego głosu. Jeżeli będzie to ładowalny z sieci applet bez wspomagania sprzętowego ( np. czytników kart kryptograficznych ), dostępny na prywatnych komputerach, nie ma szans żeby pracował na otwartych protokołach – a tajemnica znana wielu konkurującym producentom przestanie być tajemnicą. Z kolei wsparcie sprzętowe znacznie ograniczy powszechność rozwiązania – patrz zeznania roczne z podpisem elektronicznym; z kolei przynosi możliwość ukrycia pluskwy w firmware gadżetu.

            Jeżeli przekłamanie nastąpi już na tym etapie, na wszystkich serwerach hierarchii zobaczysz, że głosowałeś na kogo innego, niż sądziłeś …

            Aby system mógł zostać dopuszczony, musi dawać możliwość testów symulacyjnych – czyli reagować na polecenia centralne. To daje możliwość takiego spreparowania obróbki wejścia, żeby preferencje przekłamywania zadawać podczas ostatnich testów tuż przed głosowaniem – lub blokować pluskwę, jeżeli nikt nie zapłaci dostateczne przed danymi wyborami. To mniej więcej chciałem powiedzieć przywołując instrukcję “if..then” – ten system wyborczy może funkcjonować na zasadzie sieci netbotów, posłusznych nie wiadomo komu. Tzn. my nie będziemy wiedzieli …

            Dodatkowo poruszyłeś ważny temat, o którym nie wspominałem, tj. tajność głosowania. Wg twojej idei na każdym serwerze z hierarchii będzie informacja jak konkretnie głosował konkretny Jacek Ka czy inny Tetryk. I nawet, jeżeli oficjalnie system będzie udostępniał jedynie dane zagregowane, to kwerenda “z ręki” będzie możliwa do wykonania przynajmniej przez kilka kilkanaście osób, np. administratorów na wszystkich szczeblach. A wyniki takich kwerend będą miały konkretną wartość marketingową…

            Na koniec mała ilustracja z lat minionych, a więc ku rozrywce i zadumie:

        • he he
          zakładasz zbyt wiele spraw w tej jednej wypowiedzi.
          Więc ciągnę samodzielnie 😉

          Po pierwsze samo stwierdzenie “Eksperta może sprawdzić tylko ekspert” jest błedne jesli odnosimy to do zapisów prawa. Jak człowiek umie czytać, logicznie mysleć i pytać, to powinien takie zapisy zrozumieć.
          Bo wiesz, eksperta może zrozumieć tylko inny ekspert ale w szczegółach wykonywanych przez ekspertów pracy… Jak dla mnie zapisy ewentualnych przepisów powinny być tak napisane, żeby mógł je zrozumieć przeciętnie wykształcony obywatel. Edukacji znaczy przede wszystkim trzeba…

          Po drugie założyłeś że wszyscy eksperci będą w jakiejś zmowie, i nawet jak pkt 1 byłby prawdą, to żaden ekspert nie sprawdzi innego eksperta i nie opublikuje swojej opinii na forum ogólnym. Jak dla mnie to też błędne założenie -> cały taki nowy system powinien się opierać na pełnym dostępie do wieloźródłowej i jasnej informacji…

          Po trzecie jak rozumiem o z Twojego stwierdzenia wynika jakoby obecni parlametarzyści są niejako lepsi w rozumieniu ustaw od ogółu obywateli, znaczy obecny system jest pod tym względem lepszy. Jak dla mnie obecnie różni “eksperci” też w znacznym stopniu tworzą ustawy, z tym, że nikt ich po tym jak coś spieprzą nie wywala na zbity pysk, bo nigdy nie wiadomo co, kto i jak…

          Tak, czy inaczej ekspertów można kontrolować na wiele sposobów, niekoniecznie samemu będąc ekspertem w ich dziedzinie. Potrzebne są procedury, umiejętność rozumienia słowa pisanego oraz umiejętność logicznego myślenia no i coś co się nazywa zdrowym rozsądkiem…

          pozdrowienia

        • he he
          zakładasz zbyt wiele spraw w tej jednej wypowiedzi.
          Więc ciągnę samodzielnie 😉

          Po pierwsze samo stwierdzenie “Eksperta może sprawdzić tylko ekspert” jest błedne jesli odnosimy to do zapisów prawa. Jak człowiek umie czytać, logicznie mysleć i pytać, to powinien takie zapisy zrozumieć.
          Bo wiesz, eksperta może zrozumieć tylko inny ekspert ale w szczegółach wykonywanych przez ekspertów pracy… Jak dla mnie zapisy ewentualnych przepisów powinny być tak napisane, żeby mógł je zrozumieć przeciętnie wykształcony obywatel. Edukacji znaczy przede wszystkim trzeba…

          Po drugie założyłeś że wszyscy eksperci będą w jakiejś zmowie, i nawet jak pkt 1 byłby prawdą, to żaden ekspert nie sprawdzi innego eksperta i nie opublikuje swojej opinii na forum ogólnym. Jak dla mnie to też błędne założenie -> cały taki nowy system powinien się opierać na pełnym dostępie do wieloźródłowej i jasnej informacji…

          Po trzecie jak rozumiem o z Twojego stwierdzenia wynika jakoby obecni parlametarzyści są niejako lepsi w rozumieniu ustaw od ogółu obywateli, znaczy obecny system jest pod tym względem lepszy. Jak dla mnie obecnie różni “eksperci” też w znacznym stopniu tworzą ustawy, z tym, że nikt ich po tym jak coś spieprzą nie wywala na zbity pysk, bo nigdy nie wiadomo co, kto i jak…

          Tak, czy inaczej ekspertów można kontrolować na wiele sposobów, niekoniecznie samemu będąc ekspertem w ich dziedzinie. Potrzebne są procedury, umiejętność rozumienia słowa pisanego oraz umiejętność logicznego myślenia no i coś co się nazywa zdrowym rozsądkiem…

          pozdrowienia

  5. mam wrażenie
    że patrzysz na to trochę za bardzo z punktu widzenia obecnego systemu. Bo diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach…

    Co innego scedować swój głos na zawsze, bez jasnej na to zgody i bez możliwości odwołania a co innego scedować taki głos świadomie na dowolny, czas (myślę, ze max z rok) i z mozliwością w każdej chwili odwołania swojej decyzji…

    A co do tego, co się zmaterializuje z wyobrażeń fanastów, to ja się z Tobą całkowicie zgadzam. Przecież to co powyżej napisałem to moje pobozne życzenia,. które uważam tylko za możliwe do realizacji a nie za naszą pewna przeszłość.

    Możliwości tego co w przyszłości jest mnóstwo i nie przewidzisz tego co będzie w żadne sposób.

    ale tez jak napisałem: pożądanej rzeczywistości trzeba pomagać 😉

    pozdrawiam

  6. mam wrażenie
    że patrzysz na to trochę za bardzo z punktu widzenia obecnego systemu. Bo diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach…

    Co innego scedować swój głos na zawsze, bez jasnej na to zgody i bez możliwości odwołania a co innego scedować taki głos świadomie na dowolny, czas (myślę, ze max z rok) i z mozliwością w każdej chwili odwołania swojej decyzji…

    A co do tego, co się zmaterializuje z wyobrażeń fanastów, to ja się z Tobą całkowicie zgadzam. Przecież to co powyżej napisałem to moje pobozne życzenia,. które uważam tylko za możliwe do realizacji a nie za naszą pewna przeszłość.

    Możliwości tego co w przyszłości jest mnóstwo i nie przewidzisz tego co będzie w żadne sposób.

    ale tez jak napisałem: pożądanej rzeczywistości trzeba pomagać 😉

    pozdrawiam

  7. To jest ten JEDEN JEDYNY
    To jest ten JEDEN JEDYNY LEGENDARNY TEKST Jacka Ka., który wygrał konkurs na Blogera Roku 2009. Szanowne beczące stado zwane blogosferą, czy choć jeden z was potrafi wyleźć z pastwiska i wybeczeć zastrzeżenia do tego tekstu? Wypunktować go? Z jednej strony beczycie, że poszło na ilość nie na jakość, bo głosów za dużo, z drugiej ryczycie, ŻE JEDEN TEKST. Chodzi wam o jakość nie ilość? No to macie tu jakość, nie ilość! Czekam na jeden konkretny zarzut do tego tekstu.