Reklama

Bardzo często oceny zjawisk generalnych odbywają się na zasadzie bliższa koszula ciału. Nie zmieniać tego albo tamtego, bo mój szwagier był, widział i jest fantastycznie. Nie! Nic podobnego, zmieniać i to już, na własne oczy widziałem razem z teściem i kuzynem, do czego to prowadzi. I tak dalej i tak w kółko. Na szczęście nie muszę się odwoływać to tego typu „argumentacji”, co więcej stoję całkowicie wbrew egoistycznym ocenom jeśli chodzi o pomysł na reformę edukacji. Jestem dumnym ojcem gimnazjalistki, która poszła do szkoły rok wcześniej i ukończyła gimnazjum z rekordem wszech czasów (średnia 6, punkty 97,6%). W rodzinie lepsza połowa, szwagierka i jeszcze parę ludzi pracuje w szkołach, głównie w gimnazjach. Biorąc pod uwagę powyższe sentymenty powinienem drzeć się wniebogłosy, aby gimnazjów nie ruszać, bo to straszne zły pomysł. I drę się od wielu lat, ale w przeciwną stronę, żeby dotychczasowy system edukacji zaorać, zabronować i posypać wapnem. Niejedne święta przy rodzinnym stole przebiegały w napiętej atmosferze, zwłaszcza gdy osuszała się butelka, ale i to mnie nie zmusi do zmiany zdania. Mówimy o… „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, nie o tym, czy szwagierce albo nawet i żonie zrobi się przykro. Mówimy o generaliach nie o rodzinnych pogawędkach i grabiach, które zawsze biorą pod siebie. Dla mnie ta reforma PiS jest jedną z ważniejszych, ponieważ nie dotyczy bieżących fajerwerków, nie jest nastawiona na medialny efekt i co najważniejsze bierze się za totalny bajzel na kółkach, który mieliśmy prawie przez 20 lat.

PiS dobierał się do edukacji jak pies do jeża, najpierw była odważna deklaracja, potem propozycja wycofania pomysłu i przeczekanie do lepszych czasów. Z drugiej strony wziął się PiS za populistyczną zmianę, czyli likwidację obowiązku szkolnego od 6 lat, czego nigdy nie popierałem i popierać nie zamierzam. Moją specjalnością jest narażanie się wszystkim, ale też pisanie prosto z mostu. Cała ta histeria wywołana przez Elbanowskich i skupionych wokół ich akcji, często bardzo wartościowych ludzi, pachnie niestety WOŚP na kilometr. Zasłanianie się biednymi dziećmi, co uniemożliwia jakąkolwiek racjonalną dyskusję nad koniecznością zmian. Tam gdzie pojawiają się zapłakane mamusie z pociechami na rękach, kończy się twarda ojcowska rozmowa o kształceniu i wychowaniu. Zostawiam jednak ten wątek, żeby nie mieszać ponad miarę i nie doprowadzić do rozwodów. Powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej, która teraz będzie się nazywać powszechną plus czteroletnie liceum, samo w sobie jest zmianą na lepsze. Wynika to wprost z doświadczenia. Nikt trzeźwy nie powie, że po „reformie” Buzka polska edukacja stoi na wyższym poziomie. Jest dokładnie odwrotnie, niemal sięgnęliśmy dna. Właśnie się dowiedziałem, że jedna z gimnazjalistek, która miała w teście 0 (ZERO) punktów z matematyki poszła do LO i…. przyjęli ją. Jak to możliwe? Ano właśnie tutaj dochodzimy do sedna, bo oczywiście sam powrót do starego podziału nic nie zmieni.

Reklama

Za likwidacją gimnazjów musi iść powrót do podstawy programowej i systemu rekrutacji. Edukacja stała się rajem dla statystyków, wbrew zdrowemu rozsądkowi i normalnemu społecznemu rozkładowi, w Polsce pod niebiosa wystrzelił wskaźnik obywateli z wyższym wykształceniem. Jak mnie strzelić, skoro do LO przyjmują z ZEREM, a studia i to z medycyny, można sobie kupić za klika tysięcy od semestru. Gdy mnie ktoś pyta, co w takim razie zrobić, odpowiadam jednym zdaniem. Wziąć podział na szkoły, podstawę programową i system rekrutacji z roku 1980, wyciąć z niego, w sumie nie wielki wrzód PRL-u, głównie tyczy to historii i paru lektur, a stanie się światłość. W żadnym razie nie żartuję, jeśli ma być szybko, solidnie i z natychmiastowym skutkiem, to nie ma lepszego pomysłu, niż powrót do szkół sprzed 40 lat. Ten sam układ: podstawówki, licea, ale koniecznie technika i szkoły zawodowe. Koniec z „testami”, pełne pisemne egzaminy do LO i techników, pełna pisemna matura i egzaminy na studia. Pytanie, czy jakakolwiek partia, w tym PiS, zdecyduje się na obcięcie sobie statystyk?

Pewne jest, że przy powrocie do normalności, nie będzie w Polsce 99,9% obywateli z wyższym wykształceniem. Boję się, że w tym miejscu odwaga PiS się skończy tym bardziej, że samo ruszenie tego edukacyjnego bagna, wiąże się z bardzo dużymi kosztami politycznymi. Jako żywo przypominają mi się rozmowy przy świątecznym stole, w których powalał mnie dyżurny „argument”. Po co to zmieniać jak się ludzie przyzwyczaili? Przyzwyczailiśmy się nie tylko do beznadziejnie głupiego systemu edukacji, przyzwyczailiśmy się, że mnożymy obywateli z wyższym wykształceniem jak króliki, ale realny poziom intelektualny wygląda mniej więcej tak. Peerelowska zawodówka to dzisiejsze LO, peerelowskie LO to dzisiejszy… doktorat, bo na pewno nie studia śmiechu warte. Na razie PiS zrobił pierwszy odważny krok, ale jeśli nie zrobi następnych będzie to wyłącznie odhaczenie obietnicy wyborczej bez żadnej realnej zmiany w edukacji.

Reklama

82 KOMENTARZE

  1. Też
    jestem za zaoraniem, chociaż mi nie wsmak bo dotknie syna, który będzie miał po podstawówce jeszcze dodatkowe 2 lata, a nie 3 jak teraz, przy jakimś nowym programie. Będzie nam pod górkę, ale damy radę. Byle rozwalić to co jest teraz bo to patologia.

    Ale niestety, PIS nie robi już tak jak to wolałbyś Ty i ja też.  Zostawia edukację wczesnoszkolną, która ja nazywam edukacją późnoprzedszkolną. Zostawia jedną nauczycielkę przez 4 lata, ale to nie ból, zostawia chore zajęcia zintegrowane. A to wolna amerykanka dla nauczycieli i chaos dla uczniów. 
    Jeśli nie wywali durnych zeszytów ćwiczeń, i nie będzie powrotu do świętych rzeczy jak podręcznik plus zeszyt to nic się nie zmieni. Rodzice będą ślęczeć nad wypełnianiem w domach zeszytów ćwiczeń, które kompletnie nic nie dają. 

    • I ja także bym zaorał (głębiej niż na metr)
      Już przy samym pojawieniu się gimanzjów byłem absolutnie przeciw nim. Uważam, że 'skoszarowanie' ludzi w ich cielęcym wieku, bez przeciwwagi ani z góry, ani z dołu, może przynieść wszystko z wyjątkiem czegokolwiek dobrego. I tak się stało. Moja żona – 'ciało pedag.' – ma okazję obserwować na codzień dewastację szkoły (w jednym budynku gimnazjum i licea) przez 'szczawy' z gimnazjum. Wiecznie pourywane wlewki przy umywalkach, powypisywane różne horrendalne głupoty itp.
      Co do szkoły od 6 lat: Moje dzieci poszły do szkoły – córka, gdy nie miała jeszcze 5. lat, – syn gdy nie miał ukończonych 6. Jakoś sobie poradzili (nie wyjechali) – jakbym napisał jak, byłoby że się przechwalam.

  2. Też
    jestem za zaoraniem, chociaż mi nie wsmak bo dotknie syna, który będzie miał po podstawówce jeszcze dodatkowe 2 lata, a nie 3 jak teraz, przy jakimś nowym programie. Będzie nam pod górkę, ale damy radę. Byle rozwalić to co jest teraz bo to patologia.

    Ale niestety, PIS nie robi już tak jak to wolałbyś Ty i ja też.  Zostawia edukację wczesnoszkolną, która ja nazywam edukacją późnoprzedszkolną. Zostawia jedną nauczycielkę przez 4 lata, ale to nie ból, zostawia chore zajęcia zintegrowane. A to wolna amerykanka dla nauczycieli i chaos dla uczniów. 
    Jeśli nie wywali durnych zeszytów ćwiczeń, i nie będzie powrotu do świętych rzeczy jak podręcznik plus zeszyt to nic się nie zmieni. Rodzice będą ślęczeć nad wypełnianiem w domach zeszytów ćwiczeń, które kompletnie nic nie dają. 

    • I ja także bym zaorał (głębiej niż na metr)
      Już przy samym pojawieniu się gimanzjów byłem absolutnie przeciw nim. Uważam, że 'skoszarowanie' ludzi w ich cielęcym wieku, bez przeciwwagi ani z góry, ani z dołu, może przynieść wszystko z wyjątkiem czegokolwiek dobrego. I tak się stało. Moja żona – 'ciało pedag.' – ma okazję obserwować na codzień dewastację szkoły (w jednym budynku gimnazjum i licea) przez 'szczawy' z gimnazjum. Wiecznie pourywane wlewki przy umywalkach, powypisywane różne horrendalne głupoty itp.
      Co do szkoły od 6 lat: Moje dzieci poszły do szkoły – córka, gdy nie miała jeszcze 5. lat, – syn gdy nie miał ukończonych 6. Jakoś sobie poradzili (nie wyjechali) – jakbym napisał jak, byłoby że się przechwalam.

  3. która miała w teście 0 (ZERO) punktów z matematyki poszła do LO
    Miałem takich, już po maturze, na studiach w szkole prywatnej na pęczki. Dziecię nie potrafi sklecić poprawnie zdania składającego się z podmiotu, orzeczenia i dopłenienia. Układ rozprawki: wstęp, rozwinięcie, zakończenie jest im tak samo znany jak socjalizmowi dobrobyt. Uciekłem do państwowej szkoły, bo tam przynajmniej trochę się wstydzą, jak im poprawiam błędy ortograficzne w pracy magisterskiej. Wyobraźcie sobie co by to było, gdyby pokolenie takich tumanów zaczęło uczyć kolejne latorośli.

  4. która miała w teście 0 (ZERO) punktów z matematyki poszła do LO
    Miałem takich, już po maturze, na studiach w szkole prywatnej na pęczki. Dziecię nie potrafi sklecić poprawnie zdania składającego się z podmiotu, orzeczenia i dopłenienia. Układ rozprawki: wstęp, rozwinięcie, zakończenie jest im tak samo znany jak socjalizmowi dobrobyt. Uciekłem do państwowej szkoły, bo tam przynajmniej trochę się wstydzą, jak im poprawiam błędy ortograficzne w pracy magisterskiej. Wyobraźcie sobie co by to było, gdyby pokolenie takich tumanów zaczęło uczyć kolejne latorośli.

  5. Tak mi się skojarzyło
    że dotychczasowe "reformy" (a raczej obsrane kalesony) można nazwać Programem (czy może raczej pogromem, biorąc po uwagę liczbę idiotów wypuszczanych ze świadectwem dojrzałości) 500-. Szkopy też chciały, żeby Polacken umieli liczyć tylko do pięciuset.

  6. Tak mi się skojarzyło
    że dotychczasowe "reformy" (a raczej obsrane kalesony) można nazwać Programem (czy może raczej pogromem, biorąc po uwagę liczbę idiotów wypuszczanych ze świadectwem dojrzałości) 500-. Szkopy też chciały, żeby Polacken umieli liczyć tylko do pięciuset.

  7. Nie ma nic ważniejszego!
    Nie ma nic ważniejszego niż edukacja.

    Niestety. Rodzice nie zawsze mają możliwości – umiejętności i przede wszystkim CZAS na to, żeby dziecku zaserwować stosowną odtrutkę na to, co serwują w szkole. A od wojny, niestety… byliśmy bezradni…

    Dostawałam w domu odtrutkę… udało mi się najważniejsze: nauczyć dzieci samodzielnego myślenia i krytycznego patrzenia na świat. Ale… okazało się, że i swoim dzieciom muszę serwować odtrutkę… Trzeba było zaglądać do podręczników.

    Każdy podręcznik ma dwojaki cel: nauczyć jakichś wiadomości i formować ucznia, przekazując mu określone treści światopoglądowe. Ów drugi cel jest nawet ważniejszy od pierwszego, ponieważ chodzi o kształtowanie osobowości jednostki i budowanie podstaw określonego modelu kultury proponowanego całemu społeczeństwu.

    Do języka polskiego był podręcznik "To Lubię!". Na 250 stron tekstu było może z 10 stron autorów klasyki polskiej. Reszta to współcześni autorzy różnych narodowości oraz artykuły prasowe z czasopism takich jak „Polityka”, „Gazeta Wyborcza”.

    Z tekstów autorów klasycznych literatury polskiej takich jak Mickiewicz, Krasicki, Słowacki, Dąbrowska dobrano wyłącznie fragmenty opisujące rzeczy nieprzyjemne bądź odrażające.
    Pierwsza czytanka zamieszczona w podręczniku do VI klasy zaczynała się tak: „Było to miejskie podwórze, ale nie leżało ono w środku miasta, znajdowało się raczej w pobliżu przedmieść. Mimo to jednak, choć niby bliżej wsi, do lasu, do pola, powietrze nie było tutaj lepsze niż w śródmieściu. Ulica była nie skanalizowana, a więc, ma się rozumieć, na podwórzu dał się zawsze odczuwać przykry odór domowych nieczystości. Poprzez całe podwórze, a następnie przez bramę domu ciągnął się rynsztok. W bramie był on przykryty deską, żeby się ludzie nie wywracali, ale w podwórzu niczym już nie był okryty i cuchnął”. (Mam ten fragment, bo pisałam swego czasu protest do MEN – żadnej odpowiedzi nigdy nie dostałam).

    Z każdej strony podręcznika wręcz kapała przemoc, wulgarność, brud… rynsztok!

    Z "Pana Tadeusza" było polowanie na muchy i kłótnia Tadeusza z Telimeną… Ani śladu "Inwokacji", klasycznych fragmentów (chmur, warzywnika, ogrodu botanicznego, polowania, koncertu Jankiela)…

    Cóż było robić… Nie było innego wyjścia, jak samodzielnie dzieciskom lektury dobierać…

    A darmowy podręcznik – to jeszcze inna bajka.

  8. Nie ma nic ważniejszego!
    Nie ma nic ważniejszego niż edukacja.

    Niestety. Rodzice nie zawsze mają możliwości – umiejętności i przede wszystkim CZAS na to, żeby dziecku zaserwować stosowną odtrutkę na to, co serwują w szkole. A od wojny, niestety… byliśmy bezradni…

    Dostawałam w domu odtrutkę… udało mi się najważniejsze: nauczyć dzieci samodzielnego myślenia i krytycznego patrzenia na świat. Ale… okazało się, że i swoim dzieciom muszę serwować odtrutkę… Trzeba było zaglądać do podręczników.

    Każdy podręcznik ma dwojaki cel: nauczyć jakichś wiadomości i formować ucznia, przekazując mu określone treści światopoglądowe. Ów drugi cel jest nawet ważniejszy od pierwszego, ponieważ chodzi o kształtowanie osobowości jednostki i budowanie podstaw określonego modelu kultury proponowanego całemu społeczeństwu.

    Do języka polskiego był podręcznik "To Lubię!". Na 250 stron tekstu było może z 10 stron autorów klasyki polskiej. Reszta to współcześni autorzy różnych narodowości oraz artykuły prasowe z czasopism takich jak „Polityka”, „Gazeta Wyborcza”.

    Z tekstów autorów klasycznych literatury polskiej takich jak Mickiewicz, Krasicki, Słowacki, Dąbrowska dobrano wyłącznie fragmenty opisujące rzeczy nieprzyjemne bądź odrażające.
    Pierwsza czytanka zamieszczona w podręczniku do VI klasy zaczynała się tak: „Było to miejskie podwórze, ale nie leżało ono w środku miasta, znajdowało się raczej w pobliżu przedmieść. Mimo to jednak, choć niby bliżej wsi, do lasu, do pola, powietrze nie było tutaj lepsze niż w śródmieściu. Ulica była nie skanalizowana, a więc, ma się rozumieć, na podwórzu dał się zawsze odczuwać przykry odór domowych nieczystości. Poprzez całe podwórze, a następnie przez bramę domu ciągnął się rynsztok. W bramie był on przykryty deską, żeby się ludzie nie wywracali, ale w podwórzu niczym już nie był okryty i cuchnął”. (Mam ten fragment, bo pisałam swego czasu protest do MEN – żadnej odpowiedzi nigdy nie dostałam).

    Z każdej strony podręcznika wręcz kapała przemoc, wulgarność, brud… rynsztok!

    Z "Pana Tadeusza" było polowanie na muchy i kłótnia Tadeusza z Telimeną… Ani śladu "Inwokacji", klasycznych fragmentów (chmur, warzywnika, ogrodu botanicznego, polowania, koncertu Jankiela)…

    Cóż było robić… Nie było innego wyjścia, jak samodzielnie dzieciskom lektury dobierać…

    A darmowy podręcznik – to jeszcze inna bajka.

  9. Ktoś kto wymyślił by 3
    Ktoś kto wymyślił by 3 najbardziej zwariowane roczniki zamknąć w jednym miejscu, bez kontroli, bez wzorców socjalizujących postawił chyba na rozbicie struktury społecznej i powinien za to wisieć nie napiszę, za która część ciała. Tak czy siak chcemy mieć dobry system edukacyjny to powinniśmy jeszcze uwolnić nauczycieli od omnipotentnych programów Kuratoriów wyliczających to co ma robić nauczyciel w każdej minucie zajęć i zamieniających go w robota na taśmie. Program minimum + samodzielna inicjatywa nauczycieli dostosowana do zapotrzebowania i odbiorcy.

  10. Ktoś kto wymyślił by 3
    Ktoś kto wymyślił by 3 najbardziej zwariowane roczniki zamknąć w jednym miejscu, bez kontroli, bez wzorców socjalizujących postawił chyba na rozbicie struktury społecznej i powinien za to wisieć nie napiszę, za która część ciała. Tak czy siak chcemy mieć dobry system edukacyjny to powinniśmy jeszcze uwolnić nauczycieli od omnipotentnych programów Kuratoriów wyliczających to co ma robić nauczyciel w każdej minucie zajęć i zamieniających go w robota na taśmie. Program minimum + samodzielna inicjatywa nauczycieli dostosowana do zapotrzebowania i odbiorcy.

  11. Szkoły Wyższe dla MWzWM
    Ten system był skrojony na doraźne potrzeby UE, dla ukształtowania elektoratu PO. Miał edukować rzesze Młodych, Wykształconych z Wielkich Miast, dających komfort bycia mędrcami takim myślicielom jak TW Bolek czy jego europejskie odpowiedniki.
    Bo wiem od żony (uczy matematyki w liceum), że program matematyki w zawodówce sprzed 'reformy' był w wielu miejscach szerszy niż ten z obecnego liceum – to nie żart. Wielu zadaniom, które miał umieć rozwiązać TW Bolek (czy je umiał 'zrobić', to inna sprawa), obecni licealiści nie podołają.

  12. Szkoły Wyższe dla MWzWM
    Ten system był skrojony na doraźne potrzeby UE, dla ukształtowania elektoratu PO. Miał edukować rzesze Młodych, Wykształconych z Wielkich Miast, dających komfort bycia mędrcami takim myślicielom jak TW Bolek czy jego europejskie odpowiedniki.
    Bo wiem od żony (uczy matematyki w liceum), że program matematyki w zawodówce sprzed 'reformy' był w wielu miejscach szerszy niż ten z obecnego liceum – to nie żart. Wielu zadaniom, które miał umieć rozwiązać TW Bolek (czy je umiał 'zrobić', to inna sprawa), obecni licealiści nie podołają.

  13. warto mieć kumaty naród
    To prawda. Wystarczy skopiować system nauczania (i szkół wyższych) z lat do 1980, a jeszcze lepiej 1970 by wyprodukować najbardziej kumatych i wszechstronnie oblatanych absolwentów na świecie. Niestety polska gospodarka takich nie potrzebuje. Potrzebni są ludzie do prostych, meczących prac, do sklepów, montowni, sprzątania, zieleni miejskiej. Jednak mimo to trzeba podnieść poziom nauczania z unijnego na tutejszy, bo lepiej jeśli naród nie jest ciemny, to może się przydać w przyszłości.
    Akurat wyśrubowany poziom jaki uzyskało moje pokolenie na nic się nie przydał, bo padł przemysł i większość wyemigrowała, jednak zaryzykować trzeba.
    Kiedyś był popularny taki slogan – Duńczycy twierdzili, że wysoka jakość duńskiego mleka bierze się stąd, że nawet ichni prosty chłop zna się na literaturze. No ale to było bardzo dawno.

        • Pamiętam
          Studio 2, Historię muzyki rozrywkowej, Colombo, Kojaka, Studio Gamma przekształcove na kabaracik OL, pamiętam Kobry i klasyki z Teatru TVP *ciranno be Bergerac, Fryferyka Wielkiego, Igraszki z Diabłem, a nawet tetatr sensacji 3x W. Łysuiak.
          W niedzielę paiętam teleranek i program dla rolinków gdzie podstawowym problemem był skład kiszonki co mnie mędliło.O 12przechodziało się na IIII PR i IV PR – Jerzy Janiszewski i dyskokgrafia The Beatles trwala to tchuba 1,5 roku)

          • długa stagnacja
            Tak, to dziwne, ale praktycznie ze dwa pokolenia żyły w tej samej rzeczywistości. No może to mnie odroznia: widziałem w telewizji jak Lubański , lat 16 po raz pierwszy wbiegł na boisko. Coś pamiętam z roku 1968, w Dzienniku pokazywali masówki antysyjonistyczne. Jakaś transmisja ze zjazdu Partii, Gomułka powiedział, że każdy by wolał emeryturę od pracy i on na to nie pójdzie.Aaaa, i niesamowite tłumy gdy Polskę nawiedził sam Gagarin. Uciekłem ze szkoły żyby zobaczyć transmisję.
            Podobnie z lądowaniem amerykanów na Ksiezycu, pamiętam jak dziś, kurde.

  14. warto mieć kumaty naród
    To prawda. Wystarczy skopiować system nauczania (i szkół wyższych) z lat do 1980, a jeszcze lepiej 1970 by wyprodukować najbardziej kumatych i wszechstronnie oblatanych absolwentów na świecie. Niestety polska gospodarka takich nie potrzebuje. Potrzebni są ludzie do prostych, meczących prac, do sklepów, montowni, sprzątania, zieleni miejskiej. Jednak mimo to trzeba podnieść poziom nauczania z unijnego na tutejszy, bo lepiej jeśli naród nie jest ciemny, to może się przydać w przyszłości.
    Akurat wyśrubowany poziom jaki uzyskało moje pokolenie na nic się nie przydał, bo padł przemysł i większość wyemigrowała, jednak zaryzykować trzeba.
    Kiedyś był popularny taki slogan – Duńczycy twierdzili, że wysoka jakość duńskiego mleka bierze się stąd, że nawet ichni prosty chłop zna się na literaturze. No ale to było bardzo dawno.

        • Pamiętam
          Studio 2, Historię muzyki rozrywkowej, Colombo, Kojaka, Studio Gamma przekształcove na kabaracik OL, pamiętam Kobry i klasyki z Teatru TVP *ciranno be Bergerac, Fryferyka Wielkiego, Igraszki z Diabłem, a nawet tetatr sensacji 3x W. Łysuiak.
          W niedzielę paiętam teleranek i program dla rolinków gdzie podstawowym problemem był skład kiszonki co mnie mędliło.O 12przechodziało się na IIII PR i IV PR – Jerzy Janiszewski i dyskokgrafia The Beatles trwala to tchuba 1,5 roku)

          • długa stagnacja
            Tak, to dziwne, ale praktycznie ze dwa pokolenia żyły w tej samej rzeczywistości. No może to mnie odroznia: widziałem w telewizji jak Lubański , lat 16 po raz pierwszy wbiegł na boisko. Coś pamiętam z roku 1968, w Dzienniku pokazywali masówki antysyjonistyczne. Jakaś transmisja ze zjazdu Partii, Gomułka powiedział, że każdy by wolał emeryturę od pracy i on na to nie pójdzie.Aaaa, i niesamowite tłumy gdy Polskę nawiedził sam Gagarin. Uciekłem ze szkoły żyby zobaczyć transmisję.
            Podobnie z lądowaniem amerykanów na Ksiezycu, pamiętam jak dziś, kurde.

  15. ” wyciąć z niego, w sumie nie
    " wyciąć z niego, w sumie nie wielki wrzód PRL-u, głównie tyczy to historii i paru lektur"

    Nie udowodnię tego ale jestem prawie pewien, że "niewielki wrzód" to raczej wszechogarniający rak.  
    Nie ma i nie będzie letko a likwidacja gimnazjów to, imo, takie sobie polityczne "pizdolenie". Władowano forsę w konstrukcję, właduje się forsę w rozbiórkę, ch..d.. i k..k…, w zasadzie bez znaczenia.

      • Cycuś: § 4. Niedouki i doktrynerzy
        Nazywam niedoukami te umysły, które nie mają innej wiedzy niż zaczerpnięta z książek, w następstwie czego nic nie wiedzą o realnym życiu. Są to produkty naszych uniwersytetów i szkół, tych żałosnych 'fabryk degeneracji', których katastrofalny wpływ stwierdzał Taine i tylu innych. Profesor, erudyta, absolwent szkoły wyższej jest przez długie lata, albo i zawsze, tylko niedoukiem. Młody Anglik czy Amerykanin, który już w wieku osiemnastu lat podróżował po świecie, zdobył zawód techniczny i umie na siebie zarobić, nigdy nie jest niedoukiem i nigdy się nie zdeklasuje. Może słabo znać łacinę, grekę i nauki teoretyczne – lecz nauczył się liczyć tylko na siebie i wybierać kierunek. Posiada tę dyscyplinę umysłową, nawyk zastanawiania się i osądzania, których nigdy nie dawała sama lektura książek.

        Właśnie ciżba niedouków, a mianowicie magistrów i maturzystów bez zajęcia; nauczycieli niezadowolonych ze swego losu, odpadłych z konkursu, których państwo nie mogło zatrudnić; profesorów uniwersytetu, którzy mniemają, że ich zasługi są niedoceniane – jest terenem rekrutacji najbardziej niebezpiecznych adeptów socjalizmu i niekiedy najgorszych anarchistów. Ostatni anarchista, na którym w Paryżu wykonano wyrok, był kandydatem do pracy na politechnice.

        • To właśnie za komuny, a nie
          To właśnie za komuny, a nie przed wojną narobiło się mnóstwo profesorów niedouków. Profesor Jaroszyński chwali którąś reformę szkolnictwa zrobioną w USA (nie pamientam kto ją przeprowadził) dzięki której ludzie wykształceni tam mają wiedzę, rozumieją ją i potrafią zrobić z niej użytek. Na innych wykładach prof. Jaroszyński podkreśla, że nauka bez mistrza nauczyciela jest niemożliwa, więc nie tylko czytanie książek jest ważne. Polska edukacja powinna być zreformowana na wzór klasycznej przedwojennej, a nie komunistycznej której celem było masowe tworzenie wtórnych analfabetów. A dzięki znajomości łaciny i greki wspomniany profesor porozumiewa się w dziesięciu językach.

  16. ” wyciąć z niego, w sumie nie
    " wyciąć z niego, w sumie nie wielki wrzód PRL-u, głównie tyczy to historii i paru lektur"

    Nie udowodnię tego ale jestem prawie pewien, że "niewielki wrzód" to raczej wszechogarniający rak.  
    Nie ma i nie będzie letko a likwidacja gimnazjów to, imo, takie sobie polityczne "pizdolenie". Władowano forsę w konstrukcję, właduje się forsę w rozbiórkę, ch..d.. i k..k…, w zasadzie bez znaczenia.

      • Cycuś: § 4. Niedouki i doktrynerzy
        Nazywam niedoukami te umysły, które nie mają innej wiedzy niż zaczerpnięta z książek, w następstwie czego nic nie wiedzą o realnym życiu. Są to produkty naszych uniwersytetów i szkół, tych żałosnych 'fabryk degeneracji', których katastrofalny wpływ stwierdzał Taine i tylu innych. Profesor, erudyta, absolwent szkoły wyższej jest przez długie lata, albo i zawsze, tylko niedoukiem. Młody Anglik czy Amerykanin, który już w wieku osiemnastu lat podróżował po świecie, zdobył zawód techniczny i umie na siebie zarobić, nigdy nie jest niedoukiem i nigdy się nie zdeklasuje. Może słabo znać łacinę, grekę i nauki teoretyczne – lecz nauczył się liczyć tylko na siebie i wybierać kierunek. Posiada tę dyscyplinę umysłową, nawyk zastanawiania się i osądzania, których nigdy nie dawała sama lektura książek.

        Właśnie ciżba niedouków, a mianowicie magistrów i maturzystów bez zajęcia; nauczycieli niezadowolonych ze swego losu, odpadłych z konkursu, których państwo nie mogło zatrudnić; profesorów uniwersytetu, którzy mniemają, że ich zasługi są niedoceniane – jest terenem rekrutacji najbardziej niebezpiecznych adeptów socjalizmu i niekiedy najgorszych anarchistów. Ostatni anarchista, na którym w Paryżu wykonano wyrok, był kandydatem do pracy na politechnice.

        • To właśnie za komuny, a nie
          To właśnie za komuny, a nie przed wojną narobiło się mnóstwo profesorów niedouków. Profesor Jaroszyński chwali którąś reformę szkolnictwa zrobioną w USA (nie pamientam kto ją przeprowadził) dzięki której ludzie wykształceni tam mają wiedzę, rozumieją ją i potrafią zrobić z niej użytek. Na innych wykładach prof. Jaroszyński podkreśla, że nauka bez mistrza nauczyciela jest niemożliwa, więc nie tylko czytanie książek jest ważne. Polska edukacja powinna być zreformowana na wzór klasycznej przedwojennej, a nie komunistycznej której celem było masowe tworzenie wtórnych analfabetów. A dzięki znajomości łaciny i greki wspomniany profesor porozumiewa się w dziesięciu językach.

  17. Cytat
    Mój kolega, obecnie dziekan jednego z wydziałów Politechniki Warszawskiej powiedział: "ludzie kończący obecnie 3-letnie studia inżynierskie, czyli licencjat, mają mniejszą wiedzę z przedmiotów podstawowych, matematyka i fizyka, niż my gdy kończyliśmy LO w 1981"

    Na polibudzie organizowane są specjalne komplety wyrównawcze na pierwszym roku studiów, dla tych, którzy sobie nie radzą z matmą i fizyką. Za moich czasów komplety wyrównawcze to były w podstawówce dla kompletnych tumanów.

    Obecnie młodzi ludzie nie są w stanie wytrzymać rygoru 20-25 godzin zajęć na pierwszym roku, my rutynowo mieliśmy ponad 40.

    Ja bym zaczął od obowiązkowego nauczenia na pamięć tabliczki mnożenia do 100.

    Jeszcze drobiazg, że niby obecny system edukacji jest taki wspaniały – za moich czasów matury nie zdawało góra 2-3 procent przystępujących. Obecnie na samej matmie – poziom podstawowy uwalane jest 30%.
    Sięgając pamięcią wstecz mogę stwierdzić, że taką maturę jak obecny poziom z matmy (zdanie oznacza uzyskanie 30%) to bym rozwalił będąc w 6 klasie podstawówki

  18. Cytat
    Mój kolega, obecnie dziekan jednego z wydziałów Politechniki Warszawskiej powiedział: "ludzie kończący obecnie 3-letnie studia inżynierskie, czyli licencjat, mają mniejszą wiedzę z przedmiotów podstawowych, matematyka i fizyka, niż my gdy kończyliśmy LO w 1981"

    Na polibudzie organizowane są specjalne komplety wyrównawcze na pierwszym roku studiów, dla tych, którzy sobie nie radzą z matmą i fizyką. Za moich czasów komplety wyrównawcze to były w podstawówce dla kompletnych tumanów.

    Obecnie młodzi ludzie nie są w stanie wytrzymać rygoru 20-25 godzin zajęć na pierwszym roku, my rutynowo mieliśmy ponad 40.

    Ja bym zaczął od obowiązkowego nauczenia na pamięć tabliczki mnożenia do 100.

    Jeszcze drobiazg, że niby obecny system edukacji jest taki wspaniały – za moich czasów matury nie zdawało góra 2-3 procent przystępujących. Obecnie na samej matmie – poziom podstawowy uwalane jest 30%.
    Sięgając pamięcią wstecz mogę stwierdzić, że taką maturę jak obecny poziom z matmy (zdanie oznacza uzyskanie 30%) to bym rozwalił będąc w 6 klasie podstawówki